Relacja z wrocławskiego zlotu

23 marca 2014
By

2014-03-22-Zlot fajkanetowiczów Wrocław-04Dotarłem punktualnie, choć było ciężko. Chyba gdzieś w połowie wędrówki w głąb katakumb znanej wrocławianom restauracji „Pod Gryfami” straciłem połączenie GPS, światło zgasło, a szum gwaru z parteru zaczął się rozmywać. Zacząłem z moją dzielną towarzyszką J sprawdzać każdy zakątek każdego piętra, ale nigdzie nie śmierdziało – w dobrym tego słowa znaczeniu. Szczęśliwie znalazła nas w bocznej odnodze jaskini miła pani kelnerka (nie TA) i zaprowadziła nas do centrum Tartaru, gdzie w nozdrza uderzył mnie ostry, duszny, ale jednocześnie jakże mi bliski zapach fajkowego tytoniu.

Przepraszając z góry za tę trywialnie kwiecistą, acz przewrotnie, w moim skromnym odczuciu, krotochwilną preambułę (taki już sowizdrzalski sobie jestem), spieszę, aby niezwłocznie podzielić się moimi odczuciami zaraz po przestąpieniu progu naszej sali. Przyciemnawe, ale bardzo sympatyczne i eleganckie miejsce, już lekko przymglone od dymu z fajek pierwszych przybyłych przywitało mnie swoją przytulnością i szybko zajęliśmy z J miejsca obok znanych mi Kolegów z portalu. Od razu po usadzeniu zadka zarzuciłem prymitywną, choć autentyczną historią z uczelni, która przytrafiła mi się dosłownie dwie godziny wcześniej i – ku mojemu zdziwieniu – siadło i obecni zaśmiali się pod nosem. Udało mi się więc przełamać pierwsze lody.

Zacząłem od przemiłej dyskusji z mpgarbem o jego podróżach związanych z fajką, pieprzowym tytoniu od Vauena, carburetorach w egzemplarzach marki Steel’s i wielu innych ciekawych rzeczach, które warto, ale długo by wymieniać. Pośmialiśmy się jeszcze z Alanem z niewiadomoczego, gdy w tym czasie J nabijała już fajkę Balkan Delightem od Petersona. Procesu tego nie zdążyłem zarejestrować, bo w tym czasie całą swą mordoczaszkę wsadziłem do puszki z tytoniem od Petera Heinricha. Mimo przeciwwskazań zdrowotnych (nie tylko od ministra), nie mogłem się oprzeć widokowi Backwoodsów na stole i przysmażywszy rozcapierzony koniuszek tegoż, oczekiwałem z już zgromadzonymi na przyjazd pozostałych.

Około godziny 15:00/15:30 zjawiła się większość spodziewanych osób, później docierały tylko pojedyncze egzemplarze, szybko wtapiające się w miłą atmosferę. Jeśli chciało się porozmawiać ze wszystkimi, należało przemieszczać się między stolikami. Bywały zatory, ale nie powiedziałbym, że było to specjalnie uciążliwe, a przynajmniej nie było takie dla mnie. Rozpoczął się lekki gwar, co i rusz błyskał flesz z aparatu Pawła, a ja przeniosłem się do stolika, gdzie siedziało dwóch Piotrów – ten Głęboki i ten z Fajkowa, Radek i Paweł (yopas). Obmacałem dwa Strambachy, jednego dużego i drugiego większego, powąchałem coś z nowości od GH oraz miałem okazję sprawdzić, co to to ten Davidoff Sweet Mixture no.5.

Wróciłem po tablet, a tam siedział już Wojtek Pastuch, pokazujący swoje ostatnie dzieła i chwalący się na głos, że zawsze używa konika przy robieniu ustników, ale pozwolę wytłumaczyć mu się samemu. Przyszedł Tomek Zembrowski i wdał się ze wspomnianym pajp mejkerem w fachową dyskusję na temat fajkoróbstwa. Ledwo udało mi się przestać im przeszkadzać, kiedy to wpadłem na kolegę ANDYWOODSA, który widział w oczach moich strach na widok jego olbrzymich fajek zaczepno-obronnych, a MIMOTO zaczął je wyciągać. Wymieniliśmy kilka bardzo cennych uwag, również dotyczących Stanwella trzymanego w jego ręce, a potem wróciłem do reprezentacji Białegostoku, Łodzi i Wrocławia (ale 20 lat temu). Zastałem tam J rozmawiającą z Piotrem Głębokim o ich rodzinnym mieście, a potem dowiedziałem się o doświadczeniu tegoż z lataniem helikopterami, z którymi, szczerze mówiąc, styczność miałem tylko w serii gier GTA.

Jeszcze raz wróciłem, porozmawiałem z Jankiem (pigpen) o amerykankach i czymśtamjeszcze, wycinaniu migdałków z mpgarbem, o czymś wzniosłym i unoszącym ducha z Tomkiem, a potem straciłem już chęć kodowania wszystkiego, co dzieje się wokół. Było siwo, na swój sposób rodzinnie i miło. Niektórzy byli skupieni na paleniu, innych pochłonęła rozmowa, jednak wszyscy wyglądali na wyraźnie zadowolonych. I fajnie, git, co więcej trza i w ogóle.

Przyszła godzina 19, a na J i mnie czekały jeszcze urodziny koleżanki, dlatego kulturalnie się pożegnaliśmy, powymienialiśmy numerami, próbkami, całusami między łopatki i innymi, mniej lub bardziej egzotycznymi formami pożegnań. Szedłem na górę powtarzając sobie, że było superduper i miło było się z wszystkimi zobaczyć, zdobyć kilka nowych fotek na facebooka od Pawła i śmierdnąć fajurę w doborowym towarzystwie. Z tego miejsca tego paragrafu chciałbym wszystkim od siebie podziękować.

Przy płaceniu rachunku, do którego stała nas kolejka, zarzuciłem dowcipem celującym w Kolegę superbasa, że jest nas tu niezła „rzesza”. Znowu, ku memu zdumieniu, wszyscy się zaśmiali. Wyszedłem więc (znów po kilkunastominutowym kluczeniu po podziemiach) na świeże powietrze z przekonaniem, że jestem dowcipnym człowiekiem. Zrewidowałem ten pogląd później na urodzinach koleżanki, gdzie reakcją na sprośne wypociny mojego umysłu była grobowa cisza zgromadzonych.

[wppa type=”album” album=”17″][/wppa]

Tags: ,

24 Responses to Relacja z wrocławskiego zlotu

  1. yopas
    23 marca 2014 at 20:45

    Pozostaje mi podziękować Wrocławskiemu Klubowi Fajki za zaproszenie w tak sympatyczne okoliczności oraz uczestnictwo, Szanownym Fajkanetowiczom za uczestnictwo. Specjalne podziękowania chciałbym jeszcze raz przekazać Tomkowi Zembrowskiemu, który mistrzowsko pokierował moją bezwładnością w tę i z powrotem.
    Pozdrowienia
    y,

  2. miro
    23 marca 2014 at 21:06

    Ja również dziękuję i Wrocławskiemu Klubowi, i Wam wszystkim za spotkanie. Za możliwość poznania ludzi do tej pory znanych tylko po nicku (oprócz Dredziastego i Dariusza – Sokole Oko, ich mam nieszczęście ;) znać od jakiegoś czasu), za rozmowy z Wami (kurde… okazuje się, że nie tylko ja przeklinam), za możliwość spróbowania nieznanych dotąd tytoni, za możliwość pomacania rewelacyjnych fajek. I tak sobie myślę… next time maybe in Kraków?

  3. Grimar
    Grimar
    23 marca 2014 at 21:20

    Ja również dziękuję, było naprawdę świetnie i mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy – oczywiście w jeszcze większym gronie.

  4. Alan
    23 marca 2014 at 23:39

    Po małych bojach udało mi się zrobić bardziej ludzką galerię – jest znacznie wygodniej.

    Spotkanie było świetne! Tylko krótkie. Udało mi się porozmawiać niemal z każdym, ale pozostał niedosyt dłuższej rozmowy z wybranymi.

    • miro
      24 marca 2014 at 14:40

      Tak, chciałoby się móc z niektórymi pogadać dłużej – na przykład o kaczkach i kalabaszach…

  5. MM
    MM
    24 marca 2014 at 10:15

    Podobnie jak koledzy wyżej, dziękuję organizatorom za zorganizowanie spotkania i cieszę się, że mogłem w nim uczestniczyć. Było warto. Janek @pigpen pytał żartem(„żartem” bo to on był motorem wyjazdu), czy warto jechać 500 km by zapalić 3 fajki. Ale to pytanie nie było właściwym. Bo sztuką nie zawsze jest poprawna odpowiedź, często najważniejsze jest poprawne sformułowanie pytania. A tym przypadku powinno ono brzmieć: jak przekonać żony/kochanki/partnerki, że warto jechać 500 km by zapalić trzy fajki? Mam nadzieję, że pytanie pozostanie bez odpowiedzi, bo żony/kochanki/partnerki, w swej bezbrzeżnej wyrozumiałości, nie będą go po prostu zadawać…

    I pytanie do kolegów: trafiła w moje ręce cygaretka, uzyskana przez Janka prawdopodobnie od Alana. Dostałem ją na przechowanie od Janka lecz po powrocie do domu zutylizowałem ją właściwie (wybacz Janek: nie mogłem się oprzeć). Co to było? Bo było świetne.

  6. R.Woźniak
    24 marca 2014 at 11:12

    Co to jest to na 30 zdjęciu? Alan – piękna sweet focia w lustrze :-D

    • Alan
      24 marca 2014 at 11:18

      Nikt mi zdjęć nie robi, to skorzystałem z okazji :D A to coś na 30. zdjeciu to fajka „Pająk” @magdariusa.

    • R.Woźniak
      25 marca 2014 at 12:18

      A i jak czytam tekst po raz któryś. Wojtek się wytłumaczy co za konika przy ustnikach używa?

      • Andrzej K.
        25 marca 2014 at 12:26

        zapewne na myśli ma konik tokarki ;)

        • R.Woźniak
          25 marca 2014 at 12:33

          Eee? Poszukam sobie – dziękuję za podpowiedź.

          • yopas
            25 marca 2014 at 13:00

            Jedynym konikiem, jakiego widziałem „Pod Gryfami” był konik na jednym z obrazków, które są na zdjęciu nr 13. (szukać w prawym górnym rogu). Opracowalismy nawet z Mateuszem roboczą nazwę dla tego obrazka: „Obrazek z logiem Conioy” (nie pamiętam czy stwierdziliśmy, że logo jest three-pieces czy one)
            PozdrY,

            • Boro
              Boro
              25 marca 2014 at 15:15

              Koń miał niebieskie siodło, więc Blue Riband!

              • R.Woźniak
                25 marca 2014 at 15:23

                Jak z konika do tokarki zrobić najwyższą (dobrze gadam?) serię comoy’a.

            • Boro
              Boro
              25 marca 2014 at 22:18

              Hehe, a gdyby to był konik morski, to byłby Conioy Blue Ryband!

  7. superbas
    24 marca 2014 at 16:56

    Dopiero dzięki galerii widzę, że nawet Vincent był na spotkaniu :)

  8. pigpen
    pigpen
    25 marca 2014 at 23:20

    Spotkanie było świetne. Odrębna sala. Pełna integracja. Można było się swobodnie przemieszczać. Rozmawiałem z wieloma osobami, choć niestety nie z wszystkimi. Wypaliłem 3 fajki wypełnione otrzymanymi tytoniami, a i na drogę dostałem trochę prezentów.
    Niesamowicie się cieszę, że mogłem się z Wami spotkać i liczę na kolejne spotkania.
    Dziękuję organizatorom i „tytoniowym darczyńcom” :)

  9. Piotr Zieliński
    26 marca 2014 at 12:37

    Chciałbym serdecznie podziękować za spotkanie i miłą atmosferę. Bardzo się cieszę, że miejsce się spodobało ludziom spoza Wrocławia. Musicie przyznać że miejscówka Pipe Club Wrocław jest dość klimatyczna ;) Wypaliłem cztery fajki w ciekawym towarzystwie. Mili ludzie, sympatyczna atmosfera, świetne tytonie! Szczególnie zasmakował mi Davidoff Sweet Mixture No.5. ! Jeszcze raz serdecznie dziękuję i do zobaczenia w przyszłości Piotr Zieliński !

    • Piotr M. Głęboki
      Piotr M. Głęboki
      27 marca 2014 at 19:49

      Cieszę się że smakował. Ja też go polubiłem. jeno ta cena, psia kość.

      • miro
        27 marca 2014 at 22:27

        … a ja chcialem z Tobą pogadać i o helikopterach, i o Filipinach, gdzie – o ile pamiętam z gadaczki niedawno byłeś, a ja znowu, po raz nie wiem który, za mniej więcej miesiąc się wybieram – ale nie było dane. Nastepnym razem nie odpuszczę :)

  10. M.Pawlak
    mpgarb
    27 marca 2014 at 15:31

    Bardzo miłe i sympatyczne spotkanie. Z pewnością na kolejnym postaram się być obowiązkowo. Nie z wszystkimi udało mi się porozmawiać, nadrobię to na następnym spotkaniu. Dziękuję Tomkowi, Wojtkowi i Andrzejowi za rady i wskazówki na temat robienia fajek, jakości wrzośca i oczywiście wykorzystania konika. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*