Sposób na strzaskaną szyjkę

30 grudnia 2014
By

Zdarzyło się pewnego razu tak, że dostałem do naprawy pewną piękną fajkę…

[Zaczyna się to, jak memuary jakiegoś starego wyjadacza – naprawiacza…  Ale, zapewnić chciałbym drogie Koleżanki oraz równie drogich Kolegów, że posiadam tak olbrzymie zapasy samokrytycyzmu i pokory przed własnymi niedostatkami warsztatu i umiejętności, że bardzo daleki jestem od przybierania mentorskiego tonu, daleki od dawania instrukcji czy porad… traktujcie zatem poniższy tekst nie jako przepis, a jedynie jako relację, być może przydatną i ciekawą… ]

Zatem, zdarzyło się tak, że trafiła do mnie fajka. Piękna, stara, umęczona życiem, ale i z potencjałem. Fajka, jaką większość z nas z przyjemnością zobaczyłoby w swojej własnej kolekcji. Niestety – była to również fajka z rodzaju „niosących duuuże wyzwanie”!

Poza przypadłościami należnymi wiekowi (a i w efekcie których – została ona finalnie moją własnością, ale to już zupełnie inna historia) – fajka ta miała dwa poważne felery:

  • strzaskaną szyjkę, połataną nieumiejętnie przez poprzedniego „naprawiacza” i przykrytą dwoma(!) wirolami
  • mocno mimośrodowy, prawdopodobne dorabiany koślawo czop ustnika

I tym zagadnieniom poświęcona będzie dalsza treść niniejszego artykułu.

Zastanawiałem się, czy nie podzielić opowieści na dwa odrębne wpisy, ale chronologia zdarzeń i prac, oraz przyjęta metodyka działań skłania mnie do opowiedzenia historii „na raz”. Zatem zapraszam:

Zdarza się, że fajka pęknie w gnieździe czopu. Ot – normalne. Chyba każdy z nas tego doświadczył. A to czop spęczniały, a to smółka jakaś się przypląta i narośnie w gnieździe, albo cierpliwości braknie po zabiegach higienizacyjnych i przy próbie spięcia fajki, okazuje się że mamy za dużo siły w rękach. Czasem, po prostu, nieszczęśliwy traf posyła fajkę na twardą posadzkę i dzieją się złe rzeczy.

Z prostym pęknięciem, jesteśmy w stanie sobie dosyć prosto poradzić – było już o tym naście (a może dziesiąt) razy. W wielkim skrócie – nawiercamy koniec pęknięcia, aplikujemy klej, czekamy aż zwiąże, czyścimy z nadmiaru wewnątrz i na zewnątrz, pasujemy ustnik z szyjką i (bogatsi o doświadczenie) palimy dalej w fajce z powodzeniem i smakiem. Jak pęknięcie poważniejsze – możemy też wykonać samemu albo zlecić wykonanie opaski wzmacniającej – zwanej wirolką. Pojedyncze pęknięcie nie przeraża. Jest stosunkowo proste do naprawienia, nawet bez specjalistycznej wiedzy i umiejętności.

Bywa jednak gorzej! Czasem zdarzy się pęknięcie skomplikowane, pęknięcie z odpryskami, z przemieszczeniem, z kilkoma „rysami”, czy po prostu  [w naprawdę złym scenariuszu zdarzeń] zmiażdżenie szyjki. Okoliczności możliwego powstania takiego uszkodzenia pozostawiam Waszej wyobraźni. I życzę, by nikogo z Was nie dopadł taki pech!

Ale, gdyby czasem się zdarzyło, to na przykładzie naprawy mojej fajki, przedstawić chciałbym własną, wypraktykowaną i sprawdzoną alternatywną metodę, jak sobie z takim problemem poradzić.

Moja pacjentka miała, jak już wspomniałem, pękniętą dość paskudnie szyjkę. Pęknięcie miało około 1,5 cm długości i było tak niefajne, że z szyjki wyłamane zostały trzy fragmenty drewna. Był też ubytek – jeden fragment strzaskanej szyjki zaginął w akcji. Poprzedni „naprawiacz”, któremu ewidentnie brakło dokładności (a może i cierpliwości), złożył toto razem z grubsza do kupy i zalał klejem od wewnątrz gniazda czopu i poprawił gniazdo dość koślawo rozwiercając. A na to wszystko, by zamaskować swoją fuszerę – założył dwie niestarannie dopasowane wirolki.

132

W przypadku, gdy mamy do czynienia z tak skomplikowanym pęknięciem, nie ma większego sensu klejenie drewna. To znaczy – ma sens – choćby by odtworzyć „formę” szyjki. Ale szyjka, jeśli ma nadal przyjmować na siebie siły powstające przy spinaniu fajki z ustnikiem i spełniać swoją funkcję „szczelnego trzymacza dla ustnika” – musi zostać wzmocniona. Wzmacnia się z reguły właśnie dopasowaną dobrze zewnętrzną wirolą. Wtedy – jak obręcz beczki – pierścionek taki trzyma sztywno drewno w kupie i zapobiega odnawianiu się pęknięcia szyjki. Tak się robi. I to jest jak najbardziej w porządku.

I choć w przypadku mojej fajki zastosowałem pojedynczą wirolę, to w zasadzie jedynie z tego względu, że fajkę trzeba było odrobinę skrócić i wystąpiła różnica średnicy szyjki/ustnika, którą taka wirola ładnie niweluje. Poza tym, po zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że ona tu po prostu… pasuje. Więc jest. Ale być nie musiała – pełni jedynie zadania estetyczne.

Tylko, co jeśli nie chcemy tej wirolki? Jeśli nie pasuje nam ona estetycznie, albo mamy kłopot z jej wykonaniem? Jest rozwiązanie! Trzeba taką szyjkę wzmocnić OD WEWNĄTRZ gniazda czopu.

[Choć, co trzeba zaznaczyć –  nie zawsze się da. Metoda moja sprawdzi się w fajkach o raczej grubszych ściankach szyjki. W szyjkach cieniutkich – ołówkowych, pozostaje jedynie wirola/opaska wzmacniająca, albo wklejka z cieniutkiej tulejki metalowej i/lub korekta średnicy czopu czy też wzmocnienie za pomocą laminatu kompozytowego (mata szklana/węglowa + epoksyd). Pole do doświadczeń jest tu ogromne, a rozwiązania trzeba dobierać do konkretnych możliwości-przypadków.]

Opowiadam dalej losy mojej fajki, ale metoda jest możliwa do zastosowania w przypadku podobnych uszkodzeń w każdej fajce o dość grubych ściankach szyjki.

W pierwszej kolejności zdjąłem obie wirolki z fajki, zaznaczyłem i amputowałem fragment szyjki, którego po prostu nie dało się uratować – pęknięcie było bardzo długie, a do tego na końcu szyjki był ubytek i tak paskudne klejenie, że postanowiłem fajkę minimalnie skrócić (na odcinku od końca szyjki do taśmy).

45

Cała moja koncepcja, polegała na poprawieniu klejenia popękanych drewnianych fragmentów szyjki, oraz wykonaniu i wklejeniu do wnętrza gniazda czopu, odpowiednio dopasowanej, teflonowej tulejki wzmacniającej. Teflon jest cudownym materiałem! Jest, po pierwsze, totalnie stabilny chemicznie, nie reaguje niemal z niczym. Jest zupełnie obojętny fizjologicznie (dopuszczony do kontaktów z żywnością), zupełnie nienasiąkliwy i nie chłonący zapachów, jest do tego bardzo odporny na temperaturę (do około 350 stopni, bez zmian fizykochemicznych). A do tego wszystkiego jest materiałem samosmarującym i samouszczelniającym bez efektu „zapiekania”. Słowem – jest materiałem IDEALNYM do wykonania „wyściółki” gniazda czopu fajki.

Jedyny minus – nie jest wybitnie odporny mechanicznie. Zatem, taka tuleja musi mieć odpowiednią grubość ścianek, by trwale spełniała swoje zadanie wzmacniania szyjki i mocnego trzymania czopu ustnika.

Realizując koncepcję dokonałem pomiarów i wyszło mi, że mój czop ma 6 mm, zatem gniazdo czopu musiałem poszerzyć, by wkleić minimum 8 mm wałek teflonu, który będzie pełnił rolę wzmocnienia dla strzaskanej szyjki.

Szyjka, po zabezpieczeniu od zewnątrz za pomocą mocnej taśmy klejącej, została stopniowo rozwiercona, do finalnej średnicy 9 mm (tyle się udało). Bardzo powoli, bardzo starannie. Praktycznie bez nacisku wierciłem ręcznie, obracając wiertła dłonią. I ważne – zmierzyć trzeba wcześniej długość gniazda czopu, by nie wwiercić się za daleko. Pomocne jest zaznaczenie odpowiednich wymiarów na wiertłach.

6

Jak już mamy przygotowaną szyjkę, to przystępujemy do wykonania wałeczka teflonowego.

Można kupić (i nie kosztują wcale wiele) odpowiednie wałki np. na allegro. Można dotoczyć samemu na odpowiednią średnicę nawet w wiertarce/wkrętarce, albo po prostu „wystrugać” odpowiedni wałek ostrym nożem – teflon jest bardzo łatwy w obróbce, bajecznie się skrawa/wierci.

7

Co ważne, przez swoją odporność chemiczną i właściwości smarne, teflonu nie ima się żaden klej! Zatem, by z powodzeniem wkleić taki wałeczek w naszą szyjkę, należy jego zewnętrzną powierzchnię „skarbować” i porysować – ot, kilka niezbyt głębokich rys nożem wystarczy.

I wklejamy.

8

A jak wkleiliśmy, to odcinamy nadmiar teflonu, wiercimy (jak najdokładniej) nowe gniazdo czopu*

9

i wpinamy ustnik oraz pasujemy go z naprawioną szyjką naszej fajki. Gotowe! Fanfary! Oraz piękna fotka naprawianej fajki!

Nie ma? Jak to – nie ma?

Ano, w przypadku mojej pacjentki, naprawa szyjki nie oznaczała końca prac…

Należy się tu też chwilkę zatrzymać i omówić kilka istotnych kwestii:

  • po pierwsze, wklejenie wzmocnienia wewnątrz gniazda czopu, nie oznacza, że pominąć możemy dokładne sklejenie pęknięcia w drewnie. Jednak, siły rozpierające szyjkę, niwelowane i przyjmowane są już zasadniczo tylko na tuleję, zatem klejenie drewna ma zadanie głównie estetyczne. Zróbmy to ładnie, bez paćkania całej szyjki klejem. Sprawdza się rzadki cyjanoakryl, który ładnie penetruje, wsiąka w drewno, wypełnia szczeliny i sztywno sklei nam pęknięcia. Byle zaaplikowany oszczędnie i dokładnie.
  • Po drugie (i stąd * kilka zdań powyżej), jeśli mamy dobrze, centrycznie spasowany ustnik, to nawiert nowego gniazda czopu musimy wykonać PERFEKCYJNIE! Dlatego proponuję taką chronologię działań:
    • wykonujemy sobie wałeczek do wklejenia w szyjkę i jeszcze przed wklejeniem w szyjkę wiercimy w nim gniazdo czopu.
    • wpinamy w tulejkę ustnik i przymierzamy całość do fajki.
    • jak się udało, to wklejamy. Jak się nie udało, to powtarzamy do skutku. [Czasem minimalnie mimośrodowo wykonany nawiert spapra nam spasowanie ustnika z szyjką. Zatem warto popsuć i 10 wałków teflonu, aż zrobimy to dobrze, niż wkleić tuleję i nawiercić ją krzywo. A potem kląć na mnie i moje rady]

A wracając do tematu – fotka naprawionej finalnie fajki nie nastąpiła parę zdań wcześniej, gdyż ustnik mojej fajki również posiadał pewien feler.

Nie wiem, czy tak wykonała go fabryka, a może ktoś go przerabiał… To nieistotne. Istotne, że aluminiowy czop ustnika w mojej fajce był wklejony mimośrodowo. Czyli nie po środku ustnika. A w efekcie, po wpięciu w fajkę ustnik był totalnie przestawiony względem szyjki fajki.

I znów pozwolę sobie na dygresję. W wyniku tego feleru ustnika (i dzięki niemu), mogłem sobie pozwolić na taką kolejność działań, że najpierw wkleiłem tulejkę w szyjkę, a potem nawierciłem ją pod czop, bo wiedziałem, że sam czop i tak wymaga korekty na ustniku.

W innym przypadku, postąpiłbym odwrotnie (o czym pisałem powyżej – najpierw wykonanie tulejki, potem (w niej) nawiert pod czop, następnie spasowanie i przymiarka, i na końcu wklejenie w szyjkę fajki).

Ale, za koleją:

Zacząłem od wykręcenia czopu z ustnika (podpowiedź dla tych, co mają problem z aluminiowym czopem, który trzeba wyjąć lub „nastawić” (często w amerykankach) – trzeba go podgrzać)

ustnik1

Następnie, rozwierciłem ebonit tak, by móc wkleić czop na nowo – tym razem poprawnie, a sam czop wyczyściłem ze starego kleju i utlenień aluminium i odtłuściłem.

ustnik2

Po sprawdzeniu czy wszystko pasuje, w kanał dymowy ustnika wsadziłem kawałek posmarowanego oliwą wkładu od długopisu, by zabezpieczyć kanał dymowy w ustniku.

ustnik3

Z zabarwionego (metodą omawianą w moich artykułach traktujących o innych naprawach ustnika) pyłu ebonitowego oraz kleju epoksydowego zrobiłem masę klejąco-wypełniającą, którą zaaplikowałem w ustnik.

ustnik4

Następnie, „czoło” szyjki fajki, posmarowałem oliwą, czop włożyłem w gniazdo w szyjce, i całość złączyłem na mój klej, ustawiłem i zabezpieczyłem w prawidłowym położeniu za pomocą taśmy.

ustnik5

Po związaniu kleju, dzięki zastosowaniu oliwy (zwykła, z oliwek), ustnik bez żadnego problemu udało się odpiąć od fajki, a rurkę zabezpieczającą kanał dymowy wyjąć z ustnika.

I w efekcie tych działań, mamy „nastawiony” czop w ustniku. Nastawiony idealnie do szyjki.

ustnik6

Pozostała już tylko kosmetyka ustnika, usunięcie utlenienia (artykuł o szlifowaniu ustników) i korekta niemal zanikłego logo na ustniku

ustnik7

Nooo… to teraz, czas najwyższy na fotki finałowe! Taaadam!

gotowa1 gotowa2 gotowa3 gotowa4

Mam nadzieję, że mój koślawy artykuł przyda się Wam w waszych własnych bojach z uszkodzonymi szyjkami fajek i felernymi ustnikami (choć życzę Wam, byście nigdy nie mieli takiej potrzeby). A jeśli nie – mam nadzieję, że choćby przeczytaliście go z przyjemnością i był dla Was ciekawa lekturą.

Oczywiście, w żaden sposób temat nie został wyczerpany. Jest ogromne pole do popisu i eksperymentów, jeśli idzie o metody naprawy podobnych uszkodzeń. Nie ukrywam, że mam cichą nadzieję, że wywiąże się ciekawa dyskusja w tym temacie. Zawsze można coś dzięki temu wymyślić/podpatrzyć. Mnogość możliwych rozwiązań, pozwala zastosować w naprawie fajki metody adekwatne dla każdego konkretnego przypadku – bo tak właśnie powinno się robić (moim skromnym zdaniem).

Nikt wszak nie powiedział nigdy, że wirola to jedyna słuszna metoda naprawy pękniętej szyjki (a jak powiedział, to twierdzę, że nie miał racji!)

Zapraszam do komentowania moich poczynań i dzielenia się własnymi patentami.

Od tego jest nasz portal, by się dzielić pasją.

 

Tags: , , ,

9 Responses to Sposób na strzaskaną szyjkę

  1. pz
    30 grudnia 2014 at 17:28

    Jak dla mnie, to mistrzostwo świata. Piękna naprawa i wspaniały opis. A fajeczka zacna, to chyba Civic (?)

  2. KrzysT
    KrzysT
    30 grudnia 2014 at 19:56

    Uczciwie napiszę, że każdy kolejny Andrzejowy artykuł budzi we mnie najniższe instynkty. Może nie takie, że chciałbym go mordować, czy nawet topić w przysłowiowej łyżce wody z zazdrości, co to to nie.
    Objawiają się one mianowicie tak, że nabieram coraz większej ochoty, żeby pogrzebać w szufladzie i znaleźć coś w jeszcze bardziej dramatycznym stanie niż powyższy ogryzek (tak to jest Civic, seria Olympic).
    I tak sobie myślę, Endriu, że mam coś takiego. Especially for you ;)

    • Zyrg
      Zyrg
      30 grudnia 2014 at 20:26

      Krzysiek – asymptotyczenie dąży to do takiego scenariusza:
      1. Opowiadasz Andrzejowi o fajce z 1918 raku, która uległa uszkodzeniu w 1963, trafiła w Twoje ręce, ale nieopatrznie 17 lat temu wpadła Ci do Wisły.
      2. Andrzej analizuje problem
      3. Andrzej siedzi kilka wieczorów w warsztacie.
      4. Otrzymujesz zrekonstruowany eksponat
      5. Na stronie pojawia się relacja z rekonstrukcji :)

      • KrzysT
        KrzysT
        30 grudnia 2014 at 20:41

        Ech… niby artystyczna uczelnia, a wyobraźni za grosz :]

        Punkt pierwszy docelowego scenariusza brzmi oczywiście tak:

        1. NIE opowiadasz Andrzejowi itd.

        Pozostałe punkty bez zmian.

        :>

    • Boro
      Boro
      1 stycznia 2015 at 11:39

      Ten Olympic to ode mnie chyba, nie? Fajna fajka.

      Genialna naprawa, trzymasz fason Andrzej!

  3. Janusz J.
    Janusz J.
    31 grudnia 2014 at 09:09

    Łał! Miszczu! Po prostu jesteś WIELKI!

    Pseudo naprawiacze z innych portali mogą u Ciebie brać lekcje.

    Dzięki za ten pełen retrospekcji i zwrotów akcji opis, z którego mam nadzieję, nie przyjdzie mi korzystać.

    Mam też kilka fajek dla Ciebie do roboty, może w końcu przy czymś się poddasz, otóż;

    Z pędzącego samochodu wypadło mi pudełko z fajkami (9 sztuk). Nie pytaj jak to się stało. Niestety dostało się pod wszystkie 4 koła pędzącego z naprzeciwka pojazdu. Możesz sobie wyobrazić co zbierałem z asfaltu… A pewnie i tak nie zebrałem wszystkich fragmentów.

    Podesłać do oceny?

    Pozdrawiam serdecznie życząc zdrowia i radości w nadchodzącym roku.

    • KrzysT
      KrzysT
      31 grudnia 2014 at 16:48

      Janusz, jestem w stanie wyobrazić sobie wypadnięcie pudła z pędzącego samochodu. Ale jak udało ci się nadjeżdżającemu z przeciwka przejechać po fajkach wszystkimi_czterema_kołami – tego już mój mały rozumek nie obejmuje :> Cofał się specjalnie, czy co?

      • martino
        martino
        31 grudnia 2014 at 18:22

        Zapewne fajki rozsypały się i wpadły (różne) pod wszystkie cztery koła auta wchodzącego w zakręt (bo fajki wypadły właśnie na zakręcie, pod wpływem przeciążenia nim wywołanego) tzw. driftem ;-)

        A tak poważnie, czytając ten jak i poprzednie reportaże kolegi Andrzeja zawsze jestem nie tylko pod wielkim wrażeniem jego umiejętności technicznych i pomysłowości ale też pełen podziwu i zastanowienia, w jak wspaniały sposób można spędzać efektywnie i pasjonująco czas oddając się temu, co się lubi. Przyłączam się też do wcześniejszych opinii, że te artykuły wzbogacają i tak już niemałą wartość tego portalu, na który dzięki nim (i wielu innych) chce się regularnie zaglądać.

  4. mikita_design
    23 października 2023 at 11:27

    Hello! Could you repair my pipe? I have the same problem, but no skills of repairing.

    Or maybe you can suggest me some place where I can fix it?

    Of course I’m ready to pay

    Please connect with me: timegoforward@gmail.com

    I live in Gdansk/Poland

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*