Opalanie fajki i… mitów

26 lutego 2010
By

Jeśli komuś się udało opalić prawidłowo swoją pierwszą fajkę, to dokonał cudu i jest godny wyniesienia na ołtarze bez przeprowadzenie procesu beatyfikacyjnego. Artykuł o opalaniu w ogóle nie musi zawierać opisu procesu opalania fajki. To opowieść o wszystkim, co warto wiedzieć, zanim w ogóle pomyśli się o opalaniu.

Proszę mi wybaczyć formę dzisiejszego „wykładu” – piszę według prawideł stosowanych w metodyce klas przedszkolnych i początkowych. Wybrałem taką formę, bowiem jest jedyną, która pozwoli się przebić przez nagar mitów, jakie narosły wokół opalania fajki.

Struktura nagaru

Z nagarem jest tak, jak z cynkowaniem ogniowym – między warstwą żelaza a cynkową powłoką tworzą się wzajemnie przenikające struktury żelaza i cynku. Warstwa ta jest widoczna dopiero pod mikroskopem elektronowym. Dzięki niej cynk nie odpryskuje od żelaza.

Nagar fajkowy to pozostałości spalania tytoniu. Smoły, sadze, żużle. Nagar wciąż przyrasta i jeśli temu nie zapobiegać – zarośnie komin. Nagar ma porowatą strukturę. Jeśli pozwala się nagarowi wyschnąć pomiędzy paleniami, to fajka może swobodnie oddychać, ponieważ pory (kapilarne kanaliki) w nagarze są strukturalnie podobne do wrzoścowych porowatości. Zasysają wilgoć oraz smaki. Wilgoć odparowuje nie tylko w stronę komina, ale jest też odprowadzana na zewnątrz fajki.

Tanie fajki lakierowane są do dupy, nie istnieje bowiem niedrogi lakier o porowatej strukturze. Fajka lakierowana szczelnym, tanim lakierem, to prawie to samo, co chińska fajka z „nieszkodliwego” tworzywa oferowana na portalach aukcyjnych.

Istnieją bardzo drogie fajki wrzoścowe, pokrywane bardzo drogimi „oddychającymi” lakierami. Nikt nie lakieruje fajek z lichego wrzośca bardzo drogimi lakierami. Są to więc perfekcyjne fajki z perfekcyjnego wrzośca pokrytego znakomitym lakierem i dlatego to są dobre fajki. I drogie.

Między warstwą tytoniowego nagaru a wrzoścem na skutek wysokiej temperatury tworzy się pewnego rodzaju spiek, taka porowata ceramika penetrująca zarówno wrzosiec, jak i tytoniowy nagar. Warstwa jest tak cienka, że można ją dostrzec dopiero przez mikroskop elektronowy. Dzięki niej nagar nie odpryskuje od wrzośca.

W jej skład wchodzą głównie nieorganiczne drobiny żużli powstałych na skutek spalania tytoniu oraz związki krzemianowe z wrzośca. Fajki wrzoścowej w żadnym wypadku nie powinno się opalać tytoniami sztucznie aromatyzowanymi, ponieważ nie wiadomo co jest do aromatów dodawane. A mogą być to – jak wykazuje doświadczenie fajczarzy – substancje nie pozwalające na wytworzenie się owego tajemniczego spieku.

Tytonie i główki

Najlepiej jeśli fajkę opala się neutralnymi smakowo i skrajnie naturalnymi oraz dość suchymi Virginiami.

Można też opalać Latakiami i innymi tytoniami orientalnymi, bo są to także czyste i sucho się palące tytonie. Trudno je jednak nazwać neutralnymi smakowo. Więc takim tytoniem opala się fajki z góry przeznaczone do Latakii i Orientów.

W takiej fajce można po opaleniu spopielać także najbardziej agresywne aromaty, o ile w ogóle dadzą się one spopielić do końca.

W tanich fajkach z innego drewna spiek się raczej nie wytwarza. Sztuka opalenia nowej fajki polega na wytworzeniu ochronnej warstwy wyłącznie z substancji powstałych na skutek spalania się tytoniu. Uważne i powolne palenie pozwoli na zupełnie poprawne „przyklejenie” nagaru tytoniowego do drewna. Nie zapobiegnie to jednak zwęglaniu się drewna, jeśli będzie się palić zbyt gorąco. Bo to nie wrzosiec i nie zawiera krzemionki.

Ale już, na przykład, fajki wykonane z karpiny drzew oliwnych rosnących na kamienistym gruncie lub z górskich dębów czy buków, krzemionkę zawierają. Nie jest wykluczone, że w fajkach z takiego materiału może powstać analogiczna warstwa spieku. Pewnie dlatego niektóre fajki z oliwki oraz górskiej dębiny są takie drogie.

Tania fajka z wrzośca jest lepsza od jakiejkolwiek fajki z drewna owocowego, bo bulwa nawet najlichszego wrzośca zawiera krzemionki.

Paradoksalnie jednak – jeśli ktoś, kto dopiero zaczyna palić fajkę i pragnie by fajka była prawidłowo opalona, powinien sobie kupić fajkę z jak najlepszego wrzośca. Po prostu taki wrzosiec jest mocno nasycony krzemionką i trudno go zwęglić. Taka fajka, to cholernie droga fajka – ale sama się opala. No… prawie sama.

Fajki z pianki morskiej nie trzeba w ogóle opalać, ona bowiem się nie zwęgla w temperaturach fajkowych.

Bez szans na opalenie

Żmudnego opalania mogą uniknąć jedynie ludzie, których stać na fajki z najwyższej półki. A więc z doskonałego wrzośca, który był doskonale sezonowany. Ale początkujący fajczarz nie ma bladego pojęcia o tym, że wrzosiec ma parę dziesiątków parametrów wg których ustalać można jego jakość. A właściwie miał, bo w dzisiejszym świecie ze skomplikowanego wzornika jakości pozostało zaledwie kilka punktów. Fajkarze, którzy stosowali ten skomplikowany system, już dawno pomarli i zna go zapewne kustosz w muzeum w Saint Claude i kilku pasjonatów na świecie.

Ktoś kto zaczyna przygodę z fajką, chce jak najprędzej poznać smak tytoniu. Taki ktoś na ogół nie ma pojęcia o podstawach fajczarstwa. Radzenie mu, aby kupił sobie fajkę za 1000 zł, to paranoja. Przecież on nie wie, że wrzosiec jest wrzoścowi nierówny. Dla niego fajka wrzoścowa, z gałęzi krzewu Erica arborea, którą można kupić za grosze od pewnego Ukraińca na ebayu jest tak samo wrzoścowa jak fajka Wiktora Jasztyłowa.

Proszę popatrzeć na fora fajkowe na całym świecie – 90 proc. fajkowych nowicjuszy pyta o najtańsze fajki. Każdy z nich twierdzi, że chce najpierw spróbować palić w fajce i dopiero jak mu zasmakuje, to sobie kupi droższą.

Po chwili kolejne 90 proc. pyta o to, jak opalić fajkę – z gruszki, z jatoby, z buka, z rosewoodu… Czy tę z wrzośca wyciętego z samego środka bulwy z krzaka wyrwanego na nizinnej plantacji Erica arborea

No i dostaje odpowiedzi o opalaniu stopniowym albo o opalaniu luźnym tytoniem, ale za to napakowanym po sam rim.

I dziesiątki czy setki tysięcy fajek, których się najnormalniej w świecie nie da opalić – są opalane przez gości, którym ciągle gaśnie, którzy parzą palce, jeśli fajka się pali dłużej niż 5 minut. Którzy wydłubują niespalone resztki tytoniu łyżką niezbędnika i wydrapują co chwila dopiero zawiązujący się nagar.

A na dodatek palą tę fajkę kilka razy dziennie i oszczędzają na filtrach, wyciorach, na tytoniu. Są też przekonani, że palony tytoń wiśniowy powinien smakować jak zjadany dżem z tych owoców, czy palona wanilia winna być podobna do tej w lodach waniliowych.

Niewielu ludzi – w Polsce chyba tylko Rotm i Jar oraz kilka wyjątkowo wytrwałych osób – przypomina nowicjuszom, że proces stopniowego opalania fajki trwa 2-3 miesiące i trudno się podczas opalania spodziewać orgiastycznych wrażeń smakowych. I że jest on dostępny jedynie tym, którzy już umieją palić powoli, bez przegrzewania główki, bez bulgotania kondensatu w przewodzie dymowym.

Nie pisze się o tym, że nie da się opalić fajki, jeśli nie odbiera się jeszcze smaku tytoniu, jeśli się nie wie, co oznacza luźne, a co mocne nabicie, jaki tytoń pali się lepiej, a jaki gorzej…

No to potem się czyta entuzjastyczne posty przejętego – ale oszukanego – nowicjusza, jak mu pięknie nagar narasta w gruszczanej fajce, ale dlaczego jest taki mokry i się zdrapuje łyżeczką… A miesiąc później o tym, że oprócz błotka wydłubuje się węgiel drzewny z paleniska, a wokół „dziurki w kominie” zrobiła się „wielka dziura”.

W żadnym przypadku nie nabijam się tutaj z ludzi zaczynających fajczarską przygodę. Powtarzam wciąż, że powinni sobie kupić kilka jak najlepszych fajek, dobry tytoń, a przede wszystkim posiąść jak najwięcej wiedzy, informacji, wiadomości. O fajce i paleniu fajki

Ale kto wie, może droga do fajki przez gruchę, Poniatowskiego i Tillbury Vanilia oraz Alsbo Cherry jest zupełnie naturalna i niemal każdy ją musi przebyć na początku. Jeśli się zrobi wszystko, aby na starcie paliło się jak najgorzej i jak najobrzydliwiej – to jeśli wciąż chce się z fajką męczyć, jest szansa, że fajczarzem się pozostanie…

Droga na skróty

Dla tych wszystkich zaczynających wymyślono prekarbonizat, czyli to czarne, czym zamalowywany jest komin. Co to w ogóle jest ten prekarbonizat? Otóż w żadnym wypadku – jak w nieskończoność się to powiela – nie jest to sztuczny nagar. Jeśli już, to substancja ta ma naśladować, tudzież pełnić funkcję owego spieku, o którym wspominałem wcześniej.

Najprostszy prekarbonizat to po prostu szkło wodne z czarnym tuszem kreślarskim. To pierwsze jest wodnym roztworem krzemianu sodu lub potasu. To drugie zaś, to najzwyczajniejszy tusz kreślarski, a więc przede wszystkim sadza, czyli taki przetłuszczony węgiel.

Niektórzy fajkarze opracowują własne, objęte tajemnicą prekarbonizaty – do szkła wodnego dodaje się związki wapniowe, magnezowe,… Próbuje się „naśladować” złożone minerały, które zawiera wrzosiec, a nawet poprawiać naturę i nasączać fajkę związkami magnezowymi podobnymi do sepiolitu. Dodaje się także bardzo drobno mielony i bardzo higroskopijny oraz szybkoschnący węgiel drzewny.

Szkło wodne jest bezbarwne, bezwonne i w czystej postaci nie zawiera żadnych substancji szkodliwych dla zdrowia. Nie ma też właściwości izolacyjnych jak lakier – substancja wsiąka w strukturę drewna, woda odparowuje i w kapilarach zostają drobiny żarodopornych soli mineralnych. Nawet taka grucha w jakimś tam stopniu nabiera cech wrzośca…

W kanaliki w drewnie wsiąka też sadza z tuszu – tak jak we włoskowate naczynia krwionośne podczas tatuowania ciała. W kominie natomiast pozostaje najtłustsza sadza, do której znakomicie przyklejają się produkty spalania tytoniu.

Prekarbonizat, na tyle na ile można, całkiem udanie „podróbkuje” pewne etapy naturalnego i prawidłowego opalania fajki. Po wpływem wysokiej temperatury jeszcze bardziej zbliża się do natury. Nie następują przy tym żadne dziwaczne reakcje chemiczne, nie wydzielają się szkodliwe związki ani brzydko pachnące substancje.

Nie mam pojęcia, dlaczego w internecie wciąż powtarzają się jakieś legendy, bajędy, sabały i z palca wyssane historie o szkodliwości prekarbonizatów i ich podobieństwie do wodoodpornych lakierów. Osobiście – jeśli zauroczy mnie jakaś prekarbonizowana fajka – natychmiast, delikatnie ale ostatecznie, zdzieram to świństwo i palę jak człowiek. Przyczyna jest jedna, jedyna – bywam szowinistyczną świnią i uważam, że to nie honor palić fajkę opalaną na skróty.

Fajki prekarbonizowane jednak uprościły drogę do pierwszego prawdziwego smaczku dziesiątkom tysięcy ludzi na wszystkich kontynentach. Nikt, co prawda, nie prowadził takich badań, ale ja śmiem twierdzić, że większość zaczynających od prekarbonizowanych kominów, w chwili obecnej patrzy na czarne wnętrza nowiutkich fajek – podobnie jak ja – z największym obrzydzeniem.

A nawet jeśli wciąż kupują fajki malowane na czarno, to i tak nie widać, czy karbonizat był, czy go nie było. I różnicy w smaku nie ma, bo być jej nie może. Chyba że jakiś producent użył jakiegoś gówna, co w dzisiejszych czasach nie jest, niestety, niemożliwe.

Opalactwo

Zupełnie na marginesie tego artykułu, słów kilka o technikach opalania. Można wyróżnić dwie, a pozostałe są tylko ich wariantami. Najbardziej tradycyjne i chyba przynoszące najlepsze rezultaty jest stopniowe opalanie komina. Fajkę nabija się dość mocno do 1/3 wysokości komina i powoli wypala do samusieńkiego dna. I tak 15-20 razy.

Potem to samo przy nabiciu do 2/3, i abarot przy naładowaniu całego komina.

Jeśli dopalać się będzie do samego dna – co nie jest możliwe do powtórzenia 60 razy pod rząd jeśli się opala aromatami – jeżeli nie będzie się grzebać w kominie żelastwem niezbędnika, to po dwóch miesiącach można mieć wspaniale opaloną fajeczkę. Jeśli zaś potrafi się już palić i wyczuwać smak tytoniu, to gadanie o „niesmaczności” opalania nowej fajki, może okazać się mitem.

Uwaga! Nie ma mowy o żadnych Denicoolach czy piankowych okruchach, bo pod nimi nie wytworzy się ani nagar ani spiek. Tzw. kryształki, jak ktoś lubi, wrzuca się wyłącznie do dobrze opalonych fajek.

Po 60 paleniach fajka może być idealna – na dnie nagar jest najtrwalszy, bo paliło się tam 60 razy. I tak ma być, bo nie bez kozery najniższą część komina określa się terminem Hell, czyli piekło. Wrzosiec musi być tam najskuteczniej odizolowany od żaru. Do wysokości 2/3 nagar tworzył się i umacniał 40 razy, w górnej części razy 20…

Te 20 razy, to całkiem wystarczająca ilość paleń na niezłą warstwę nagaru i mikrowarstewkę całkiem poprawnego spieku. Wielu bardziej zaawansowanych fajczarzy za dobrze opaloną fajkę uznaje taką, którą od pierwszego palenia napełniało się calutką – ale niezbyt silnie ubijając tytoń. Posiadający spore doświadczenie, mają fajkę przyzwoicie opaloną po 20 dniach. I mogą się cieszyć pełnią smaku od pierwszego pstryknięcia zapalniczką.

Istnieją też szkoły, które twierdzą, że zanim tytoń stanie się naprawdę smaczny, to trzeba fajkę zapalić 30, 40 albo i 50 razy.

Herezja końcowa

Na początku fajczarskiej przygody, moim zdaniem, w ogóle nie ma co sobie głowy zawracać opalaniem fajek a zająć się wyłącznie paleniem i studiowaniem smaku tytoniu. Aby myśleć o opalaniu, trzeba się nauczyć palić chłodno i sucho, rozpoznawać stopień wilgotności tytoniu w jedną setną sekundy po włożeniu palucha do koperty czy puszki, mieć, używać i szczerze kochać swój kołeczek…

A także naczytać się, naoglądać i nagadać o fajce i jej paleniu. No i wyczuwać w najprostszym tytoniu z setkę smakowych akcentów. No, może z tym ostatnim nieco przesadziłem…

Zanim jednak to wszystko nie nastąpi, to gadanie o opalaniu jest, proszę mi wybaczyć, pieprzeniem w bambus.

Tags: , , ,

158 Responses to Opalanie fajki i… mitów

  1. Mariusz Broniarz
    Mariusz Broniarz
    26 lutego 2010 at 18:20

    Dlatego też Szanowny Kolego istnieję w opalaniu coś takiego jak 3×10

  2. 26 lutego 2010 at 18:29

    A czy Wielce Szanowny Kolega mógłby cośkolwiek więcej? Od pierwszego tekstu serdecznie proszę o uzupełnianie moich „arcydzieł”…

    • Mariusz Broniarz
      Mariusz Broniarz
      26 lutego 2010 at 18:40

      Chodzi o stopniowe opalanie fajki.Wtedy mamy czas by nabrać wprawy,a dzięki małej ilości nabijanego tytoniu szanse na uszkodzenie fajki są znikome.Tak więc 10 razy 1/3tytoniu w fajeczce,10 razy 1/2 itd.

  3. Rheged
    27 lutego 2010 at 12:40

    Ja mam pytanie z gatunku idiotycznych, na które na dodatek znam odpowiedź, ale może dowiem się czegoś innego na ten temat.

    Chodzi o pipemud – czy spiek, nagar, jest w stanie na nim wystąpić?

  4. 27 lutego 2010 at 12:52

    Nagar jak najbardziej, jeśli już szukać sztucznego nagaru, to pipemud nim zapewne jest.

  5. takvindu
    1 marca 2010 at 05:55

    Witam wszystkich jako nowy na Fajka.net . Przy pierwszej przygodzie z fajką trafiłem na temat z smarowaniem Miodem komina przy opalaniu cóż przygoda z fajką trwała tylko rok i tylko gruszka u mnie była ale znowu po 8 latach wracam do tego zadymionego i smacznego tematu a właśnie na dniach dostane paczuszkę z wrzoścem niedrogim no ale pierwszym i nie chcę zrobić mu krzywdy proszę o poradę dać se spokój z tym miodem czy jednak nie żałować kropelki .

    Ps. po nieprzespanej nocy pomyślałem czy ten Miód to czasem nie Placebo

    • Rheged
      1 marca 2010 at 07:32

      Co prawda są takie fajki, które mają taki „miodowy background wnętrza komina”, ale nie sądzę, aby były specjalnie popularne, a to z tego powodu, że to takie trochę pudrowanie, perfumowanie drewna, które drewnem być powinno. A tytoń w nim powinien smakować jak tytoń. Na dodatek – o ile specjalne zabiegi fajkarzy, którzy wytwarzają takie fajki jestem w stanie jakoś znieść, ale jak w ogóle da radę palić, gdy samemu się miodem posmaruje?

    • lgatto
      lgatto
      1 marca 2010 at 08:13

      Polecałbym koledze tytonie miodowe, a nie samemu mazanie miodem w fajce. Kilka tytoni można znaleźć w każdym sklepie, kilka, rzadziej spotykanych, pojawia się na allegro.
      Zastanawiam się co by się działo przy opalaniu fajki pomazanej miodem…

    • 1 marca 2010 at 10:05

      I ja witam serdecznie. To dość stary i do dzisiaj stosowany sposób na zainicjowanie powstawania nagaru. Ale właściwie tylko optyczny :) Karmelizujące się cukry, a następnie spalane szybciutko zaczerniają wnętrze komina nieco szybciej niż bez smarowania. Sposób ani dobry, ani zły. Naiwnością jednakże byłoby sądzić, że fajka będzie w ten sposób aromatyzowana. Wrzuć łyżeczkę cukru na patelenkę (do zmarnowania) i przypal – śmierdzi jak spalony miód. Słodką spalenizną.

      Podczas korekty generalnej, yopas napisał mi pewną ważną rzecz, którą zapamiętałem: palona wanilia smakuje inaczej niż zjadana wanilia. Polecam je kolegom rozpoczynającym lub wracającym do palenia fajki.

      Smarując fajkę miodem, nie zniszczysz jej. Ale będziesz srodze rozczarowany. Odradzam.

  6. takvindu
    1 marca 2010 at 18:59

    Dziękuje serdecznie za odpowiedzi nie sądziłem że otrzymam je w ten sam dzień . Trafna jest każda i odrobinę wiedzy przybyło dzięki temu potocznie zwanemu info
    „ryzykować kapcia w ustach w pierwszym wrzoścu hmmm Za Nic”
    Dziękuje jeszcze raz, co ważne i dla potomnych troszkę wiedzy skapnie.

    Pominąć Wanilie to była by herezja hehh na starcie , nie zapomnę kogoś z rodziny gdy wszedł gdy okadziłem całe mieszkanie nie pamiętam jaki ale
    na pewno jakiś najtańszy tytoń i ktoś z rodziny wkracza do domu i słyszę Krzyk Gdzie no Gdzie postawiłaś to ciasto Waniliowe :)

  7. Lolek6
    1 marca 2010 at 19:37

    A jak sie nabija fajkę przy opalaniu? trój warstwowo czy jak?

    • 1 marca 2010 at 20:27

      Trochę trudno było by nabić 1/3 czy 1/4 fajki trzema warstwami, jeśli ktoś zdecyduje się na opalanie stopniowe…

  8. Lolek6
    2 marca 2010 at 10:46

    Więc?

    • 2 marca 2010 at 11:03

      Więc nabijasz jedną warstwę z trójwarstwówki i palisz, i palisz, i palisz…
      Potem dwie warstwy…
      A potem jeszcze trzecią…

  9. Alan
    Alan
    6 marca 2010 at 21:09

    Tak mnie naszło: może zamieściłyś Jacku zdjęcie komina jednej ze swoich fajek jako przykład prawidłowo wytworzonego nagaru? Początkujący często nie mają pojęcia jak takowy ma wyglądać (tak, wiem – z czasem się przekonają na własnym przykładzie, tylko czy ten przykład będzie dobry?).

    • 6 marca 2010 at 22:21

      Alan, pochlebiasz mi, ale moje fajki nie są, niestety, żadnym wzorcem. Ja sam mam np. obsesję na punkcie wyrównywania nagaru – po każdym paleniu kręcę kołeczkiem z obłym końcem owiniętym w kawałek ręcznika papierowego, a co jakiś czas słynną dżinsową szmatką. Strasznie lubię, kiedy warstwa „ciasta” przypomina prekarbonizat. Ale to tylko moja osobista obsesja.

      Wielu fajczarzy uważa jednak, że warstwa nagaru nie powinna być równa i doradzają jedynie czyszczenie komina zgiętym na połowę wyciorem.

      Wszyscy zgadzają się co do jednego – nagar nie powinien być grubszy nad 2 mm i jeśli wyrasta za grubo, to radzą co kilka miesięcy stosować frezy, rozwiertaki lub nożyki…

      Znasz angielski. Wpisz w googlowarkę np. taką frazę: smoking pipe cake carbon layer Uprzedzam jednak lojalnie, że możesz nie odejść od komputera przez wiele dni.

      • Alan
        Alan
        6 marca 2010 at 22:31

        O widzisz, już coś nowego. Ja właśnie tak jak Ty lubię mieć równy nagar i raz na jakiś czas przekręcę kilka rady frezem w kominie – akurat chropowata warstwa się ściera i ścianki pozostają gładkie, własnie takie a’la prekarbonizat. Wynika to z tego, że taki niepoprawiany nagar po prostu nieładnie wygląda w moim odczuciu. A jak czasem go przefrezuję to i równiejszy jest z czasem.

        • 6 marca 2010 at 22:36

          Nie jest jednak wykluczone, że popełniamy śmiertelny fajczarski grzech… Masz właśnie okazje spytać o to prawdziwego eksperta, a nie kompilatora wiedzy z internetu, jakim jestem. Zadaj pytanie Jackowi Schmidtowi. To rzadka okazja.

  10. Bullet
    23 kwietnia 2010 at 12:57

    Witam!
    Mam takie pytanie,które kieruje do Pana Jalensa,a mianowicie chodzi mi o opalanie nowej fajki do samego dna.Jak to jest z tym kanałem dymowym,czy naturalną rzeczą jest,że ten otwór na dnie fajki zawsze troszeczkę się nadpala?Chodzi mi tu o minimalne nadpalenia wielkości około pół milimetra i mam tu na myśli fajki z wrzośca.Z góry dziękuję za odpowiedz i pozdrawiam.

    • 23 kwietnia 2010 at 13:10

      Mam na imię Jacek.
      Otwór się zaokrągla, „graduje ogniowo”. Jeśli nie jest to nadmierne, nie ma powodu do niepokoju.

    • yopas
      23 kwietnia 2010 at 13:21

      Między wódką a zakąską dodam, że to jedno z bardziej wrażliwych miejsc w fajce. Łatwo nadpalić.

  11. Bullet
    24 kwietnia 2010 at 10:00

    Jeszcze raz dziękuje za szybką odpowiedz!Bo kupiłem ostatnio fajkę Petersona ”cara”i troszkę się zaniepokoiłem tym lekkim nadpaleniem. pozdrawiam.

    • Rheged
      2 maja 2010 at 23:11

      Ja bym powiedział, że w obu przypadkach warstwa nagaru jest zbyt duża…

    • Alan
      Alan
      2 maja 2010 at 23:42

      W pierwszej fajce nagar jest ZDECYDOWANIE za duży. O drugiej się nie wypowiem…

    • Lolek
      Lolek
      3 maja 2010 at 09:50

      Już nie pamiętam gdzie, czy na FMS czy tutaj było napisane ze już 2 mm warstwa nagaru może spowodować pęknięcie główki fajki. Mi napewno niezbyt przyjemnie paliłoby się w tej pierwszej fajce.

      • Alan
        Alan
        3 maja 2010 at 10:57

        Mówiło się o tym zarówno na FMS jak i tutaj :)

        Można jeszcze palić bez nagaru (lub z cieniutkim spiekiem), o czym powiadał Rotm. Dla mnie jest to wielce interesująca szkoła (która po usystematyzowaniu wszystkich informacji nadawałaby się na bardzo ciekawy i pomocny artykuł…)

        • 3 maja 2010 at 12:23

          Uwaga, długie!!!

          Stąd ten tytuł artykułu… Także uważam, że fajka może być smaczna niemal od początku. A w miarę palenia staje się coraz słodsza – pod warunkiem, że będzie miała szanse wyschnąć i pozwoli się jej oddychać. Czyli korzystać z naturalnych właściwości wrzośca czy pianki.

          Pisałem o tym, że po każdym paleniu starannie i mocno wycieram wnętrze komina ręcznikiem papierowym lub papierem klozetowym nawiniętym na kołeczek. Co kilkanaście paleń czynność tę podkreślam nawijając ostrzejszą szmatkę dżinsową czy lnianą. A nawet raz na jakiś czas moczę tę szmatkę w wódce lub w innym trunku (lubię używać brandy lub rumu, także soplicy, jarzębiaku, a nawet krupniku).

          Podobnie jak Alana, do szewskiej pasji doprowadza mnie zbyt gruby i zbyt porowaty nagar. Zawsze też złościło mnie przedmuchiwanie fajki – odbieram je „niehigienicznie”. W moich fajkach nagar jest cieniutki, rzadko dochodzi do tych – powszechnie zalecanych – 2 mm. Frez wkładam do komina b. rzadko, codzienna obsługa, o jakiej pisałem i piszę teraz, nie pozwala nagarowi przyrastać w nieskończoność. Staram się palić punktowo – także o tym pisałem w odrębnym artykule.

          Przestałem fajkę zabierać na miasto (chyba że mam w planie lub w zasięgu możliwości wolną godzinę na fajkę, no, min. 3 kwadranse). Czyszczenie fajki stało się moją obsesją – aż się boję używać terminu „rytuał”. Źle mi się pali w fajce nabitej pośpiesznie. Czuję się jak bez gaci, jeśli nie mam na blacie stojaczka, na który mogę fajkę odłożyć.

          Na spotkaniach oraz imprezach nie wyobrażam sobie schowania fajki bez wyciora w środku ustnika i szyjki oraz kulki z ręcznika papierowego w kominie.

          Nie wyobrażam sobie odstawienia fajki na stojak lub zawieszenia jej bez usunięcia syfu z rimu czy bez nawoskowania. O grubej i nierównej warstwie nagaru nie ma mowy – obrzydlistwo. Bez względu na to, czy fajka kosztowała 400 czy 10 zł.

          W podanym przez Ciebie linku Rotm obrazowo pisze, z czego się składa nagar i jeszcze bardziej obrazowo (bleeee) opisuje, jakie ma właściwości jego gruba warstwa. Potęgują się one, jeśli nagar jest pofałdowany, nierówny, chropowaty.

          Nie po to zdzieram z nowych fajek lakier i prekarbonizat, żeby pozwolić jej zarosnąć szczelnym kitem… Cóż, niekiedy tak bardzo mi się podoba jakaś fajka, że muszę ją kupić bez względu na karbonizat i lakier… Ba potrafię nawet zedrzeć zbyt ciemną bejcę z fajki nielakierowanej – stopniowe ciemnienie powierzchni głowki wspaniale informuje, czy te wszystkie smoły są „eksportowane” przez strukturę wrzośca… Wiem wówczas, że fajka DZIAŁA! ŻE FAJKA WYSYCHA!

          Rotm pisze też, że gruby nagar jest podobny do smołowania łódki. Czyli fajka wrzoścowa z grubym nagarem – NIE DZIAŁA jak fajka wrzoścowa!

          Pierwsza rzecz, jaką robię z fajką używaną, to zdzieram do żywego drewna nagar – frezy, dremele, papiery ścierne. I w tych fajkach potwierdza się wszystko, o czym pisze Rotm – fajki, w których nagar nie narósł paranoicznie, wystarczy wywietrzyć przez kilka dni, by przestały capić zapyziałym tytoniem. Fajki, z których nagar trzeba skuwać, śmierdzą strasznie i trzeba je traktować metodą profesorską, wypiekać, zasypywać węglem aktywnym, czyli niemal curingować, by pozbyły się sztynku.

          No to jak można świadomie zapaskudzić sobie własną fajkę narastającym, grubym i nierównym nagarem?

          • Rheged
            3 maja 2010 at 14:18

            A dla tych, co nie mają freza – jak pozbyć się nadmiaru nagaru? Mam ten problem od jakiegoś czasu w Worobcu. Jeans już nie działa, a skrobać papierem ściernym się nie opłaca – zatyka pory (dzięki za to info, Jacek). Znowuż stukać niezbędnikiem – a cholera wie, co wystukam. Są jakieś tajemne sposoby pozbywania się nagaru?

            • 3 maja 2010 at 14:40

              Jeśli masz czeskiego ginekologa z łyżeczką, to faktycznie jest kłopot. Te składane jak scyzoryk, mają ząbkowane ostrze, którym nagar zdejmuje się całkiem zgrabnie i precyzyjnie. Jeśli robi się to bez pośpiechu, rzecz jasna. Można to zrobić także małym (i stępionym) ostrzem scyzoryka lub innym wąskim nożykiem. Idealne są „scyzoryki” breloczkowe.

              • Rheged
                3 maja 2010 at 21:35

                Głupie pytanie – tłuc takim, czy kręcić jak frezem?

              • 3 maja 2010 at 21:43

                Delikatnie, żmudnie, starannie, długotrwale wyskrobywać. Możesz spróbować zupełnie inaczej – szybko i niestarannie. Wówczas zainwestujesz kilkanaście złotych we frez nastawny.

            • OK
              4 maja 2010 at 14:39

              Ja radzę sobie najzwyczajniejszym nożem kuchennym, którego kształt krawędzi pasuje do kształtu komina. Mam frez za kilkanaście złotych, ale wolę nagar zrównać nożem kuchennym.

              • JSG
                5 maja 2010 at 13:34

                Jeśli chodzi o nóż to JAR na forum wielokrotnie wspomina o nożu fajczarski/fajkarskim, jest to jedno z wielu akcesoriów dostępnych w internetowych trafikach, ktoś na forum zauważył że wygląda on zupełnie jak nóż do ostryg a i zrobienie takiego ostrza z noża kuchennego czy kawałka blachy to żadna sztuka. Grunt by miał on koniec półokrągły by dało się skrawać dno komina i nie był za szeroki. Ja używam klasycznego Victorinoxa, dłuta protetycznego i frezu nastawnego. Wszystkie te narzędzia zdają egzamin równie dobrze, choć powiem szczerze że nie zdarzyła mi się jeszcze potrzeba frezowania fajek których używam, problem dotyczy zwykle fajek które trafiają do mnie z aukcji czy targów staroci. Mam kilka fajek które używam od lat i jakoś nie mogę się nagaru doczekać…

  12. JSG
    5 maja 2010 at 13:25

    Nie przeczytałem wszystkich komentarzy, więc wybaczcie jeśli coś dubluję.
    Najlepszą metodą by nauczyć się palić a nie opalać fajki jest kupienie fajki używanej, wrzoścowej, opalonej. Najlepiej od razu tuzina. Fajkę taką doprowadzamy do stanu używalności na jedne z miliona opisanych tu i tam na sieci sposobów, wnętrze traktujemy spirytusem, nagar frezujemy do niezbędnego minimum- np tak by wnętrze było czarne a warstwy nie było widać i palimy…
    Jeśli już kiedyś przyjdzie nam do głowy pomysł na kupienie nowej fajki, lub np kupimy fajkę z lat 50 tych i kiedy przyjdzie pocztą z Niemców czy USA okaże się że jest ona nie palona wtedy będziemy opalać… jak, długo i namiętnie, miesiącami.. czasem latami- metodą jaką kto woli dla mnie najlepsza- żadna, nabijać i palić.

    Co do miodu spotkałem się z opisem dot. renowacji fajek polecającym zrobienie nalewki ze spirytusu miodu i co ciekawe tytoniu oraz czegoś tam jeszcze do zastosowania w fajkach które mocno dostały po D… fajkę taką wewnątrz doprowadzamy do wyżej opisanego stanu (frezowanie do minimum) i aplikujemy kilka warstw naszej nalewki. Czy to zda egzamin… może, cukier scali nam ew. pęknięcia a potem to wszystko zarośnie nagarem może być to dobra myśl.

    Co do grubszej warstwy nagaru- czasem trafia nam się fajka palona zbyt mocno, z licznymi wżerami, fajka taka czasem wymaga mocnego frezowania co znacznie zwiększa średnicę komina i niebezpiecznie „cieniasi”(sic) nam ścianki, w fajce takiej można sprobować prowadzić nagar tak by zniwelował nam ten defekt, jednak trzeba z tym ostrożnie, palenie takie wymaga sporo wprawy ale nie jest nie możliwe, a efekty zwykle są zadowalające.

  13. OK
    6 maja 2010 at 07:24

    Mam prośbę do bardziej zaawansowanych fajczarzy o zamieszczenie (wrzucenie na http://imageshack.us/) fotek komina dobrze opalonej fajki oraz fajki przepalonej.
    Często spotykam się z określeniem „przepalona fajka” ale szczerze mówiąc to dokładnie nie wiem o co chodzi…

  14. JSG
    6 maja 2010 at 09:26

    Wieczorkiem będę w domu to wrzucę zdjęcie opalonej fajki, niestety nie mam nic przepalonego, a szczerze powiem że przepaloną fajkę widziałem raz, na warsztacie kolegi konserwatora, fajka była totalnie wypalona. Drewno pod wpływem żaru zamieniło się w węgiel drzewny, czy też rodzaj żużlu i się wykruszyło, ale to był naprawdę skrajny przypadek. Żeby przepalić fajkę to trzeba naprawdę się postarać.

  15. OK
    7 maja 2010 at 12:07

    Pytanie mało-wiedzącego:
    Czy można opalać fajkę tytoniami aromatyzowanymi (wanilie) ze sporą ilością Black Cavendish?
    Pytam bo słabo mi idzie chłodne palenie Virginii.

    • admin
      8 maja 2010 at 10:14

      A wanilie palisz chłodno?
      Jeśli uważasz opalanie za konieczność, to można opalać wszystkim, co chcesz później palić. Aromaty powodują szybsze powstawanie nagaru, ale jest on bardziej „oleisty”, wilgotny i wymaga dłuższego wysychania między paleniami.

      • OK
        8 maja 2010 at 10:43

        Dziękuję za odpowiedź.

        No właśnie. Trafiłeś w sedno. Po miesiącu uczenia się palenia fajki, wanilie palę dość sucho i chłodno. Jedynie tytoń nie ulega takiemu spopieleniu jak mieszanki oparte na Virginii.

        Nagar jaki powstaje w wyniku opalania waniliowym aromatem jest bardziej smołowaty, mniej chropowaty i nie wiem czy spełnia on swoja rolę.

        BTW znalazłem kompromis – opalam mieszanką (nazwy nie podam by nie wzburzać szacownego grona) opartą na Va z dodatkiem Bu i niewielka ilością BlCav.

  16. Tomek
    Tomek
    9 maja 2010 at 00:55

    Nikt się nie będzie wzburzał, to nie Twój problem, możesz robić co chesz ze swoim paleniem. Jeśli nie lubisz czytać, możesz eksperymentować do końca życia ;)

    • OK
      9 maja 2010 at 08:24

      Wierz mi… Lubię czytać. Zanim zakupiłem pierwsze dwie fajki to chyba miesiąc wertowałem strony i fora fajczarskie. Aż zacząłem głupieć… Dla świerzaka rzeczy takie jak wybór fajki, nakładanie tytoniu, sposób zapalana i palenia, czyszczenie fajki to jedna wielka niewiadoma. Tak wielka, że dziś wiem, że bez tej lektury to moja przygoda z fajczarstwem by się skończyła na kupnie najtańszej fajki Made in China w trafice i Alsbo Cherry. Na szczęście zamiast zrobionej z drzewa cholerawiecoto fajki za 18 zł wybrałem wrzosiec. Wrzosiec kiepski, ale wrzosiec… A do tego… Alsbo Cherry :-) O tym akurat nie doczytałem. Ale cóż, faktycznie droga do smaku fajki zaczyna się od gruchy i różowej saszetki. Nie będę się napinał. Dziś nie jestem wiele dalej. Kupiłem kilka lepciejszych wrzoścówek, przerobiłem wszystkie Alsbo. Jedynie mieszanka Black została wpisana na listę następnych zakupów. Jeżeli chodzi o wanilie, które tak strasznie mi smakują to po Alsbo wybór padł na SkandinaviK, a następnie na Stanwell, który znalazł się jako druga pozycja na liście zakupów. I tak wygląda to moje palenie. Czytam i eksperymentuję… Dziękuje wszystkim ludziom za odpowiedzi na pytania jakie zdarza mi się tu zamieszczać. Nawet nie wiecie jak jesteście pomocni. Jestem dziś na potwornym kacu… A może jeszcze nie… Sam nie wiem. Taka mnie naszła refleksja patrząc na moje dzieci, że kiedyś chciałbym być dziadkiem, którego wnuki nie muszą zadawać pytań na forach. Po prostu przychodzą i pytają „dziadku jak mam nabić tę fajkę?”.

      • lgatto
        lgatto
        10 maja 2010 at 19:53

        :D tuś mi bratem, też lubię Alsbo Black, które przez niektórych jest tak wyklinane.

        Jak dla mnie zbytnie kontemplowanie zakupów i zbieranie wiedzy też nie jest dobre, bo to co jednym smakuje inni wyśmiewają. Przecież zwariować wtedy można. To, co palisz i jak palisz jest tylko twoją sprawą, a wrażeniami jak najbardziej dziel się ze wszystkimi, będzie następny głos w dyskusji.

        • OK
          11 maja 2010 at 08:10

          Dokładnie. Doszedłem do wniosku, że rady będę szukał tylko w zakresie metodologii wyboru, palenia, czyszczenia i opalania fajki. A jeśli chodzi o tytonie to próbując tego, tamtego i owego sam dojdę co mi najbardziej smakuje.

          • yopas
            11 maja 2010 at 08:34

            No niby i racja… ale… skoro jakaś wiedza się gromadzi, czemu z niej nie korzystać?

            Zamiast kupić dwie saszetki Alojzego Poschla i potem wywalić do śmieci, można np. kupić jedną puszkę czegoś, co nawet, jak nie posmakuje, to ktoś chętnie odkupi…

            Ale jeśli ktoś ma potrzebę wyważania otwartych drzwi… jego rzecz.
            UkłonY,

            • OK
              11 maja 2010 at 10:00

              No niby i racja ;-) Ale akurat ta wiedza (opinie) w zakresie smaku tytoni jest subiektywna. Czasami nawet bardzo. I tak jak napisałem, do ulubionych smaków dojdę sam. Ile czasu mi to zajmie, nie wiem… Pośpiechu nie ma. A to, że zacząłem od różowej saszetki będzie wspomnieniem budzącym uśmiech.

  17. OK
    13 maja 2010 at 12:40

    Przeczytałem ten artykuł wiele razy i muszę przyznać, że mi bardzo pomógł. Szacuneczek! Jest jedno ale… Początkującym fajczarzom służyłby on jeszcze lepszą pomocą gdyby szanowny autor uaktualnił go poprzez zamieszczenie zdjęć z etapów opalania fajki. Zdjęcie nowej fajki, nabicie 1/3 fajka po pierwszym paleniu, drugim, trzecim…, nabicie 2/3 pierwsze palenie, drugie itd. Można by zrobić z takich fotek animowanego gifa. Po obejrzeniu komiksów jalensa o czyszczeniu i uzdatnianiu fajki, widzę jak bardzo tu przydałaby się oprawa w formie zdjęć. Wówczas początkujący fajczarz nie musiałby wypatrywać tego tajemniczego nagaru jak pierwszej gwiazdy w Wigilię.

  18. Pendrive
    16 czerwca 2010 at 22:30

    „Na początku fajczarskiej przygody, moim zdaniem, w ogóle nie ma co sobie głowy zawracać opalaniem fajek a zająć się wyłącznie paleniem i studiowaniem smaku tytoniu.”
    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem to zdanie. Wiec, początkujący może dobie darować opalanie, bo i tak zrobi to źle, powinien po prostu palić, bo nagar zbuduje się, prędzej czy później, tak?
    Pozdrawiam

    • 16 czerwca 2010 at 23:20

      Ponad 90% sięgających po fajkę „wymięka”, ponieważ palenie staje się zadaniem ponad siły… Najpierw się walczy z gaśnięciem fajki – nie pali się tytoniu, tylko myśli o tym, żeby fajka nie gasła tak często. Bucha się, ćmocha, ciągnie, zasysa – czyli robi wszystko, by tytoń nasiąkał cała swoją wilgocią i był palny jak azbest.

      Potem przychodzi czas na palenie „chłodne”, bo główka rozgrzewa się do poparzenia. I przez miesiąc, dwa, przez pół roku znów pali się fajkę – nie tytoń. Ileż na FMS żali od ludzi, którzy dopiero po wielu miesiącach straszliwych cierpień, zaczynają odkrywać smak tytoniu. A iluż jest ludzi, którzy fajkę wywalają jako coś obrzydliwego, nigdy nie poczuwszy tego smaku?

      Yopas w swojej sygnaturce na Forum podkreśla, że nie fajkę się pali, lecz tytoń… I zdanie, które przytaczasz jest dołączeniem się do tego postulatu. Także zdania kolejne…

      J…ł pies pierwszą fajkę! Wołam o zajęcie się wnętrzem własnej gęby, a nie wnętrzem komina. Walczmy o subtelność kubków smakowych, a nie o piękny nagar. O wiele prędzej poczuje się, że większość tzw. tytoniów dla początkujących to wielkie G i nie trzeba palić melas i syropów, aby cośkolwiek wyczuwać we wspomnianej gębinie.

      Wołam o głód smaku, a nie totalne bitwy z fajczarskim warsztatem. Gaśnie? Można zapalić ponownie! Parzy? Można ostudzić na stojaczku! Szukający smaku, a więc palący tytoń, nauczy się palić równomiernie, wolno, sucho z prostej przyczyny – walka o utrzymanie żaru, „zamoczenie” zawartości komina, te wszystkie bulgoty na dnie… smak zabijają. Więcej – wywołują wszystkie możliwe do uzyskania absmaki. Zamieniają fajkę w żołnierski but, a tytoń w wojskową onucę.

      Smakuj tytoń, a nie opalaj fajkę! Uwrażliwiaj się na smaki, akcenty – to wymusi prawidłową technikę. Także prawidłowe opalenie fajki – jeśli takie w ogóle istnieje i jeśli w ogóle jest potrzebne. Pal swobodnie, ze smakiem, sprawiaj sobie tytoniem przyjemność… Fajka z definicji jest przyrządem do palenia tytoniu, a nie do opalania.

      Jeśli początkujący będzie palił w fajce tytoń, a nie ją opalał, to od początku będzie palił dobrze i dobrze opali fajkę.

      Sam już nie wiem, czy dobrze to tłumaczę?

      • Pendrive
        16 czerwca 2010 at 23:29

        Świetnie tłumaczysz. Dziękuję.

      • jazz59
        17 czerwca 2010 at 12:24

        Jakiż płomienny apel!!! I ile w nim żaru!!!I mądrości.
        Jacku , to było świetne wystąpienie . I merytoryczne cholernie.Pierwsze zdanie czwartego akapitu winno być najważniejszym hasłem każdego fajczarza.
        Takiego Prezydenta potrzeba Polsce – mówię poważnie,
        Chociaż nie – szkoda takiego człowieka , jak Ty.
        Każdy , nie tylko początkujący fajczarz powinien to mieć wydrukowane i powieszone w widocznym miejscu.
        Ja już mam…dzięki Jacku.

      • ben
        ben
        17 czerwca 2010 at 22:06

        Jacku, niniejszym mianuję Cię moim fajczarskim ojcem. Jeśli kiedyś zostanę prezydentem albo kardynałem, zrobię Cię patronem polskiego fajczarstwa. ;)

  19. Bullet
    28 lipca 2010 at 11:58

    Mam takie pytanie a mianowicie problem.Opalam fajkę metodą podaną wyżej przez Pana Jacka.Wypaliłem 18 razy 1\3 i 5 razy 2/3 ale nagaru od dna komina(otworu) idąc około centymetra w górę praktycznie nie ma,idąc wyżej ku wylotowi powstała ładna warstewka.Możliwe,że go uszkodziłem niezbędnikiem podczas któregoś palenia poruszając tytoń.Chcę żeby fajka była jak najlepiej opalona.Co mam teraz zrobić,nabić fajkę w małej ilości tak około 1/4 i wypalić ostrożnie około 10-15 razy,czy zedrzeć powstały nagar i zacząć wszystko od początku,a może kontynuować dalej opalanie?
    Z góry dziękuje za poradę i pozdrawiam.

    • jalens
      28 lipca 2010 at 12:13

      Moim zdaniem, po prostu bez zahamowań palić fajkę :) Jak sądzę, palisz aromat lub wirginię i zdarza Ci się to zapewne robić dość mokro. I nie wiem, czy fajka ma między paleniami rzetelny wypoczynek, bo to są objawy wilgoci na dnie komina. Tam, gdzie w kominie paliłeś sucho, nagar, jak piszesz, się wytworzył ładny i zwarty.
      Niczego bym nie zdzierał, a pozwolił fajce wyschnąć. Pomogą w tym ładnie np kryształki Denicool lub Only-one, takie półprzezroczyste. teraz to tak, myślę, kilka dni, a potem między paleniami co najmniej przez 24 godziny. Bez włożonego ustnika, z szyjką do góry.
      Poza tym mam na imię Jacek. Bez płciowego określnika :D

  20. JSG
    JSG
    28 lipca 2010 at 12:10

    Tak jak Jacek chyba tu pisał, najważniejszy jest nie tyle sam nagar co spiek powstający pomiędzy wrzoścem a nagarem. Jeśli paliłeś sucho i umiarkowanie ciepło, nie masz czym się przejmować.
    Mam fajki które palone są od 70 lat i nie mają nagaru na dnie, mimo to palą się wyśmienicie.
    Oczywiście MSZ ;)

  21. Bullet
    28 lipca 2010 at 17:37

    Wprawę w paleniu jakąś już posiadam bo jest to moja trzecia fajka w tym druga z wrzośca i trochę już tytoniu wypaliłem,ale co do mokrego palenia to może i tak być bo nieraz pod koniec fajka parę razy mi zgaśnie,a co do odstępów pomiędzy paleniami to zawsze robię minimum 24 godziny,tytoń palę wirginie no 1.
    Czyli wnioskuje,że jest ok. tylko sobie coś ubzdurałem,no ale już taki jestem szczegółowy.
    Wielkie dzięki chłopaki!

    • jalens
      28 lipca 2010 at 21:33

      Bądź „szczegółowy” i dociekaj. Jeśli będziemy umieć, odpowiemy na pytania.

  22. Genzo
    Genzo
    3 sierpnia 2010 at 19:23

    Wiele cennych teorii, uwag, czasami przeciwstawnych z tym co do tej pory miałem w głowie z innych źródeł, ale wszystkie cenne do przemyślenia. Dzięki.

    • jalens
      3 sierpnia 2010 at 19:29

      To tylko alternatywa :) Broń boże, nie prawda objawiona. Spotkałem wielu szczęśliwych opalaczy.

      • JSG
        JSG
        3 sierpnia 2010 at 20:01

        a jeszcze więcej tych tórzy kupują fajkę do szuflady…

  23. Genzo
    Genzo
    3 sierpnia 2010 at 21:17

    albo do gabloty.

  24. Sherlock
    5 listopada 2010 at 07:12

    Witam.
    Bardzo bym prosił o jakiegoś linka pokazujacego wnętrze komina fajki w ktorej jest Nagar i drugiej w ktorej jest warstwa prekarbonizatu (najlepiej w fajce koloru czarnego).
    Z góry bardzo dziękuje za odpowiedz .

  25. mplichta
    22 grudnia 2010 at 11:25

    Jestem totalnym amatorem i zaczynam opalac swoja pierwsza fajke. W sumie druga bo pierwsza byla dawno temu i zupelnie inna histora, teraz chce palic swiadomie i tak jak palic sie powinno.
    Pytanie podstatwowe kilka razy sie tu przewinelo, „opalanie dobrym tytoniem” Dlatego pytam dobrym to znaczy jakim np. Owocowy pewnie nie, a jezeli to jaki? Wdzieczny bede za pomoc

    • jazz59
      22 grudnia 2010 at 12:47

      Moim skromnym zdaniem do opalania najbardziej nadaje się tytoń w miarę neutralny i „tytoniowy” tzn.wirginia.
      BBF , FVF , Va nr 1…fajki możesz potem używać do palenia wszelakich tytoni.
      Doświadczeni bardziej Koledzy zapewne podadzą Ci więcej marek czystych Va…powodzenia!!!

      • mplichta
        22 grudnia 2010 at 12:59

        wielkie dzieki… jeszcze jedno, jezeli chodzi o fajkie jestem totalym ignorantem dlatego mam kolejne pytanie, nie wiem czy to jest dobre miejsce. ale trudno… neneralnie nie moglem sie powstrzymac i zapalilem (byle jak) pierwszy taz fajke a potem zaczalem szperac… i terafilem tutaj:
        – nabilem, zapalilem i cala glowka okropnie sie rozgrzala tak ze momentami ciezko bylo ja utrzyymac, nie wiem czy to dobrze czy nie… a jezelinie to jak temu zapobiegac….
        – gdzie tkwi sekret zeby nabic tak aby nie zapchac fajki i dalo sie pykac/ciagnac… zostawiac troche miejsca przy kanale?
        – po wypaleniu ustnik smierdzi petem mimo czyszczenia, czy to normalne czy mozna temu jakos zapobiegac???
        – rozumiem ze zanim fajka bedzie dobrze opalona to glowka czyscic nalezy tylko delikaatnie i nie skrobac?

        • yopas
          22 grudnia 2010 at 13:12

          1. Można też opalac tytoniem docelowym, jesli ma sie już sprecyzowane.
          2. unikać rozgrzewania. przestać ciągnąć, jak odkurzacz. czasem odkładac fajkę – pozwolić, żeby się ochłodziła – inaczej nadpalenia gotowe.
          3. Nabijać lżej niż myslisz. Na początku proponuję tradycyjnie trójwarstwowo po każdej warstwie sprawdzać ciąg. Na końcu, powinno to przypominac opór podczas picia przez słomkę, jak wszędzie piszą – wymaga oswojenia i jest chyba najważniejszym krokiem w kierunku dobrego palenia – poprawne nabicie fajki.
          4. Ustnik śmierdzi w zalezności, co było w fajce palone. Generalnie – jeśli fajka ma czas odpocząć wszystko wywietrzeje – pod warunkiem odpowiedniego utrzymania fajkowej higieny.
          5. nic nie skrobać. wycierać kawałkiem dżinsu, papierowego ręcznika, chusteczki hig. – uwaga po papierze mogą zostawać w kominku papierowe drobinki – zwracać na to uwagę – żeby nie zostawały.

          Dont giwap!
          y,

          • mplichta
            22 grudnia 2010 at 13:32

            wielkie dzieki….
            – a jeszcze jedno palnie na sucho imokro
            – czy to prawda ze do tytoniu mozna ddac trocha jablka czy gruszki (plasterek) aby nabral troche wilgosi… bo mam wrazenie ze straszne siano mam…

            • Alan
              Alan
              22 grudnia 2010 at 13:35

              Pewnie można, ale po co dodatkowo aromatyzować? Wystarczy namoczony i wyciśnięty wacik kosmetyczy włożyć do puszki czy słoika i zostawić na noc.

  26. piotroslav
    17 stycznia 2011 at 15:20

    Witam,

    Mam pytanie – zakupiłem sobie niedawno fajkę z drewna bruyer(podobno). Fajke kupiłem bez rozpoznania na allegro, ale staram sie zgodnie ze sztuką ja palić.
    I teraz mam pytanie – po czym rozpoznać, czy nagar dobrze się wytwarza?
    Pale póki co aromaty (Jacarandę, która jest dość wilgotna i HolgerDanske Wanilia+Wiśnia, który jest raczej suchy).
    Po wytrzepaniu popiołu , gdy zaczynam czyszczenie, gdy przechodze przez tunel kominowy, na końcu wyciora czasem znajduję coś jak kawałek smoły. Zastanawiam się, czy to efekt, zalania kondensatem z Jacarandy, czy coś innego.

    Z góry dziekuję za rady.

    I jeszcze drugie pytanie mi się nasunęło…
    Z opisu zrozumiałem, ze nie ma róznicy w smaku/jakości palenia fajki z prekarbinizatem i bez niego. Stąd pytanie – czy pan Jacek, opisując jak ów prekarbonizat zrywa, robi to tylko jako swoje ‚widzimisię’, czy róznica jest gdzieś głębiej?

    Pozdrawiam
    Piotr

  27. kolejarz1986
    kolejarz1986
    17 stycznia 2011 at 22:15

    Koledzy nie kwapią się do tego, żeby Ci odpowiedzieć, to ja to zrobię.
    Fajkę kupiłeś pewnie wrzoścową. Jest dobrze. Większość z nas zaczynała od gruszki a wrzosiec był potem. Skoro ją kupiłeś na allegro to może być w różnym stanie. Pokaż zdjęcia, albo link, jeżeli do tej pory nie wygasł to będzie można coś poradzić w jakim jest stanie.
    Co do opalania. Nie wiem co to jest „tunel kominowy” ale kondensat łatwo jest wychwycić. Gdy palisz za szybko, fajka robi się gorąca (trudno ją utrzymać w dłoni), pojawia się ciemny płyn, gorzki. Na wyciorze pozostawia widoczne ślady: wycior robi się żółty, brązowy. Czy dobrze opalasz? Najpierw zacznijmy od tego czy w ogóle ona potrzebuje opalania. Bo jeżeli jest zarośnięta nagarem, to raz że będzie nieładnie wyglądać, to jeszcze będzie śmierdziała podczas palenia. Prosiłem o linka, jak zobaczymy co to jest, to będzie o czym gadać.
    Co do tej czarnej mazi w fajce: podobno jest różnica w smaku gdy pomaziana jest tym fajka w środku. Ja osobiście się nie przekonałem. Jak zedrzesz mazidło ze środka to trzeba uważniej palić, powoli, bez zagrzewania fajki, żeby jej w środku nie nadpalić. A nagar poznasz po tym, że zrobi się spiek tytoniu i wrzośca, który zostanie wewnątrz konina i zabezpieczy fajkę przed przepaleniem. Ale w tym portalu to wszystko ładnie jest opisane, dobrze poukładane, wystarczy poczytać. Wiem że na początku trochę ciężko opanować to wszystko ale z czasem dasz radę.
    P.S. Tytonie to według mnie mogłeś wybrać trochę lepsze.

    • KrzysT
      KrzysT
      18 stycznia 2011 at 08:38

      Koledzy się nie kwapią, bo widzą kogoś, komu się nie chciało na dzień dobry poczytać artykułów na portalu – chociażby tego o budowie fajki.
      I tworzy własną nomenklaturę, co generuje problemy z komunikacją.

      Tak, bywam z rana zgryźliwy.

  28. piotroslav
    17 stycznia 2011 at 23:30

    Przewód kominowy – miałem na myśli ten mały otwór na dnie cybucha (w który wchodzi pręcik z niezbędnika). Ciężko mi idzie z nienagrzewaniem fajki, ale robię postępy. Kondensat jest, ale zostaje na filtrze…

    Sama fajka:
    http://allegro.pl/oryginalna-przydzialowa-niemiecka-fajka-1941r-i1323158218.html – kupując, nie zwróciłem uwagi na pęknięcie (trochę się siłowałem z wyjęciem ustnikaz tego pierscienia w skutek czego, teraz w peknięciu jest wikol… Jeśli trzeba, to postaram sie wrzucic zdjecie obecnego wnętrza. A fajka będzie służyc do czasu wybrania następczyni. Mam nadzieję, że będę następną traktował profesjonalnie :)

    • kolejarz1986
      kolejarz1986
      18 stycznia 2011 at 07:32

      Za tę kasę to mogłeś trafić znacznie lepiej. Jak ta fajka wygląda jak na zdjęciu to w nie najlepszym jest stanie. Jakoś nie chciałbym palić w zardzewiałej fajce. Wykonanie też zdaje mi się nie za dobre. Co do wybierania następczyni to masz teraz w czym wybierać. Na http://www.fajkowo.pl masz tego bardzo dużo w przyzwoitej cenie. Podaj jaki zakres Cię interesuje cenowy to ktoś zawsze pomoże w wyborze.
      Ktoś bardziej doświadczony mógłby się o tej Twojej fajce wypowiedzieć, bo ja się na tym tak bardzo nie znam. Nie wiem czy cokolwiek uda się z niej wycisnąć, czy będzie smaczna. Do nowej fajki to polecałbym zmienić tytoń. Aromaty już masz to może mógłbyś kupić jakąś dobrą Virginie bo naprawdę warto spróbować na początku swojej drogi, zamiast potem żałować (jak ja teraz), że zamiast kolejnego aromatu mogłem spróbować Virginii. Jak Ci posmakuje to dobrze, jak nie to będziesz wiedział więcej a tytoń raczej się nie zmarnuje.
      p.s.Napisałem Ci PW, to ją odczytaj.

      • piotroslav
        18 stycznia 2011 at 09:34

        Wczoraj trafiłem na http://mkelaw-pipes.com/index.html i juz sobie upatrzyłem dwie fajki :)
        Pytanie, czy da radę znaleźć takie fajki w europie, żeby nie bulić dużo za przesyłkę…

        Co do tytoniu to na pewno Virginie No1 zakupię

        • kolejarz1986
          kolejarz1986
          18 stycznia 2011 at 12:57

          Nie wiem czy akurat ta Virginia będzie Ci smakowała na początku. Ja ją kupiłem na początku mojej drogi fajczarskiej i zraziłem się do Virginii na dłuższy czas. Według mnie najlepiej byłoby kupić te Virginię: http://fajkowo.pl/cgibin/shop?info=1731&sid=3725454d

          • jalens
            18 stycznia 2011 at 13:32

            A co powiesz np. na to, że mi np. Old Gowrie nie smakuje i uważam go za bardzo „płaski” w smaku tytoń. Poza tym nie jest to „czysta Va” – burlej z Kentucky ją wzmacnia i neutralizuje, zaś perique, nawet ta odrobina, fałszuje smak.

            Do Va No 1 „zraża się” wielu początkujących kolegów, bo w jej skład wchodzą wirginie nie przetwarzane tak, aby łatwiej się paliły i nie gryzły w język. Nie bardzo, tak szczerze mówiąc, pojmuję, dlaczego kolegom zaczynającym przygodę z fajką tak wiele osób usiłuje „wtrynić” tytoń ewidentnie trudny i złośliwy dla tych, którzy nie mają doświadczenia…

            Warto jak najszybciej poznać cudowny smak naturalnego tytoniu, ale są wirginie o wiele łatwiejsze w paleniu, bardziej przyjazne. Niestety, wymagają, po pierwsze, dobrego surowca oraz przedłużonej fermentacji, po drugie. Więc są to mieszanki z droższej półki. BBF, FVF od Gawitha. Tyle tylko, że są to flake’i, a z nimi bym poczekał na miejscu początkujących.

            Więc na przykład Golden Glow, który jest „dojrzewany” dodatkowo pod prasą i nie leje tak kondensatem i nie kwasi języka, a na dodatek jest bardzo ładnie porwany i nie ma kłopotów z nabijaniem fajki.

            Jeszcze łatwiej pali się np. Sam’s Flake, bo to Va ze sporym dodatkiem dobrych orientali, a więc pali się jeszcze łatwiej.

            • kolejarz1986
              kolejarz1986
              18 stycznia 2011 at 14:11

              Odpowiem bardzo prosto. Cytat z mojej poprzedniej wypowiedzi: ‚Według mnie najlepiej byłoby kupić te Virginię’. Wyraźnie napisałem, że według mnie. Wiem, że każdemu smakuje coś innego. Według mnie Golden Glow jest płaski w smaku, każda próba palenia go to zawód. Próbowałem w różnych fajka o różnych porach. Nie mówię że jest to zło w samej postaci ale jak dla mnie bez rewelacji.

              • jalens
                18 stycznia 2011 at 14:37

                No i widzisz – jestem, podobnie jak Krzys_T, za nakłonieniem kolegi do lektur :)

                A w moim poście pod Twoim nie ma nic osobistego. Po prostu niepokoi mnie programowe namawianie zaczynających do próbowania wirginii.

        • ap751
          3 lutego 2011 at 12:47

          jeżeli to „te” fajki co na zdjęciach to koszt przesyłki nie ma wielkiego znaczenia w porównaniu co do ich ceny, ale polecam naszych rodzimych producentów – też mają piękne (i bardzo dobre) wyroby

          • piotroslav
            4 lutego 2011 at 00:42

            Ale 25% VAT i trochę cła, robi różnicę…
            A dziś dojechała do mnie fajka pana Filara nr 102 – cudo, ale wielka… dużo większa niż się spodziewałem…

  29. goowpea
    26 stycznia 2011 at 22:33

    A ja pytanie o tytoń do opalania. Czy Kentucky Bird jest dobrym tytoniem na opalanie czy raczej szukać czegoś bardziej neutralnego (podkreślam, że fajeczkę nabyłem dziś i już sie niecierpliwię, żeby z niej zapalić)?

    • Alan
      Alan
      26 stycznia 2011 at 22:44

      A artykuł powyżej przeczytałeś? Tam jest wszystko jak byk napisane. Ewentualnie możesz jeszcze przeczytać =>recenzję< = wymienionego przez Ciebie tytoniu

  30. Jaksa
    20 marca 2011 at 10:35

    Witam serdecznie.
    A małą fajeczkę, taką jak Bróg 83 (albo Worobiec 92, choć to już wg mojej oceny średnia fajeczka) opalać metodą 1/3, czy od razu załadować pełen komin? Doświadczenie jakieś tam mam, ale z fajkami, gdzie komin był nieco pojemniejszy.

    • Alan
      Alan
      20 marca 2011 at 22:12

      Jak wolisz :)

  31. BenZin
    20 marca 2011 at 20:14

    Może posypią się na mnie gromy.

    Mam tylko dwa wrzośce. Obydwa opaliłem metodą NIP – „nabij i pal”. Od początku nabijałem prawie do pełna, raczej luźno. Paliłem spokojnie, powoli. W obydwu mam teraz cienką i twarda warstewkę nagaru. Nie są nadpalone i bardzo mi smakują. Po każdym paleniu dokładnie czyściłem (komin papierem i szmatką, kanał dymowy wyciorem, ustnik wyciorem maczanym w spirytusie).

    A – duża fajka opalana virginią, mała latakią. No i przed użyciem pozbyłem się z obydwu prekarbonizatu.

    • jalens
      20 marca 2011 at 21:13

      Piszę rzadko, szpital, operacja, naświetlania i półślepota – ale komentuję, bo można Cię tylko pochwalić. Szanowanie fajki, to wolne palenie i jej higiena. Ja nigdy nie bawiłem się w te zabobony z opalaniem strefowym :)

  32. BenZin
    20 marca 2011 at 21:58

    Mam nadzieje że niedługo skończą się Tobie te „atrakcje” i wrócisz do częstego pisania. Życzę z całego serca.

    Całkiem niedawno sporo się naczytałem o opalaniu itd. Wniosek był dla mnie jeden – opalanie na 3x to nie dla mnie, jestem zbyt leniwy i niecierpliwy. No i po prostu – od początku zwyczajnie paliłem sobie :)

    Zapomniałbym – gruszki „opaliłem” analogicznie, ale aromatami :) – nieźle się trzymają :) (mimo że je akurat jednak leciutko i nieszkodliwie nadpaliłem :D ).

  33. Jaksa
    21 marca 2011 at 08:12

    Dziękuję za odpowiedzi. Większe opalałem 1/3. Ale przy małym kominie Bróg 83, wydaje mi się to upierdliwe, tym bardziej, że dysponuję dwoma godzinkami opalania. Nie oczyszczałem nigdy tylko ustnika spirytusem po każdym paleniu, ale i tego spróbuję.

  34. Lepescu
    Lepescu
    21 kwietnia 2011 at 15:01

    Przyłączam się do życzeń jak najszybszego powrotu do zdrowia!
    I ogromnie dziękuję za fantastyczny (absolutnie nie przesadziłem z tym określeniem) artykuł! Czytając, oglądając i znów czytając całą masę różnych stron, artykułów i informacji – trochę byłem przerażony. A tu uświadomiono mi, że nie muszę (przepraszam, jeżeli określenie będzie zbyt „odstające”) przechodzić fajkowej „defloracji” i że to wcale nie musi boleć :)
    Dziękuję!

  35. Jacek Janicki
    25 kwietnia 2011 at 19:47

    Czy nabić fajkę dosyć mocno to znaczy tak, żeby się aż dołeczki w policzkach robiły podczas wciągania dymu?

    • Alan
      Alan
      25 kwietnia 2011 at 20:46

      To zależy ile tłuszczyku masz na policzkach ;)

      A tak serio – fajkę nabijać tak, żeby wciąganie nie męczyło. Najlepiej lżej, bo podczas palenia zawsze można „dobić”

    • Julian
      Julian
      25 kwietnia 2011 at 20:50

      Za mocno

  36. Jacek Janicki
    25 kwietnia 2011 at 20:51

    A jeśli się nabija ready rubbed już do 2/3 to nabijać warstwowo?

    • Alan
      25 kwietnia 2011 at 21:12

      Możesz spróbować warstwami. A jak będzie się źle palić, to nabić jednowarstwowo :)

  37. Jacek Janicki
    27 kwietnia 2011 at 18:12

    Czy podczas opalania fajki powinienem dopalać tytoń do końca, czy powinny zostawać jakieś niedopalone resztki, żeby nie przypalić dna?

    • Alan
      27 kwietnia 2011 at 19:01

      Nie wierzę, że nigdzie o tym nie napisano. Chyba logiczne, że do końca? Po co ma się marnować :)

      Niestety czasem bywa tak, że zostaje przy dnie mokry koreczek albo końcówka jest na tyle wilgotna, że zamiast się spalać, to tylko skwierczy. Czasem po prostu paskudnie smakuje. A czasem i fajczarz nie daje rady tytoniowi. Wtedy nie ma się co męczyć, tylko wysypać resztkę do popielniczki.

      No i nie stresować się, jeśli mimo suchego palenia coś tam na dnie zostanie. Bywa, żadna to ujma :)

      • marek milczek
        marek milczek
        27 kwietnia 2011 at 20:47

        To i ja zadam pytanie z gatunku głupich :).
        Kiedy uznać fajkę za wygaśniętą, a kiedy za wygaszoną? Już piszę o co mi chodzi. Paląc fajkę, normalnym jest, że czasem zgaśnie. Napisano o tym wiele. O odpalaniu takiej fajki – kiedy i jak, też. Ale czasem zdarza mi się odkładać palącą się fajkę i zająć się innymi sprawami. Po pół godzinie, czasem po 40 min, fajka jest zimna, sucha jak pieprz. CZy ją czyścić i uznać za „wypaloną”, czy może dopalić. Taka fajka odpalona po np godzinie wali w makówkę jak marycha. Chodzi mi nie tyle o tytoń, że go szkoda, tylko fajkę – czy nie zasyfi się tak paląc na dłuższą metę. Masz jakieś doświadczenia? A może lepiej fajkę wypaloną do połowy lepiej oczyścić, niż dopuszczać do takiej sytuacji?

        • Alan
          27 kwietnia 2011 at 21:19

          =>Kiedyś wspomniałem< = o tego typu paleniu, ale niezbyt dużo konkretów. Niedawno było o tym na FMS (=>trzeci od dołu i dalej< =). Również co nieco Rotm o tym pisał na =>apf< = (choć on bardziej o tytoniu).

          Streszczając – często odkładam fajkę nawet na noc, wypaloną jedynie do połowy, a rano kończę. Robię tak tylko z virginiami, aromatami typu scented oraz z latakiami. Nigdy żadnego burleya, bo to już po godzinie odpoczynku bywa obrzydliwe. Zawsze na czas takiej przerwy wycioruję kanał dymowy (i zazwyczaj zostawiam wycior do następnego odpalenia).

          Fajki po takim męczeniu odpoczywają (u mnie: minimum tydzień) i co jakiś czas są wyciorowane z udziałem spirytusu – mają się świetnie.

          • marek milczek
            marek milczek
            27 kwietnia 2011 at 21:48

            Tak, wyciorowanie ze spirytem to podstawa.
            Przy okazji wtrącę swoje trzy grosze w kontekście recenzji tytoni i opinii, że trzeba wypalić niesamowite ilości, by je oceniać. Jakoś się to wiąże.
            Kilka tygodni temu byłem na trzydniowym wypadzie za miasto i paliłem fajkę za fajką. A że wziąłem tylko dwie i nie było czasu i weny by je czyścić, to tylko wycior i nic więcej. Po powrocie do domu, po tygodniu, zapaliłem jedną z dwóch tych fajek. Palę tylko VA MB nr1 i powiem, że smakowała zupełnie inaczej niż zwykle. Niegorzej, ale inaczej. Dopiero gruntowne czyszczenie przywróciło dawny smak. I tu zmierzam do pointy. Ten sam tytoń palony w różnych fajkach, a jeszcze przez ludzi o różnych gustach i technikach zawsze będzie subiektywnie oceniany. Dobry tytoń powinien mieć trzy cechy oceniane przeze mnie pozytywnie – miły aromat w stanie surowym, doskonały smak (w mojej fajce i przy mojej technice palenia) i przyjemny zapach dymu. Taki tytoń jest idealny. Reszta to kwestia portfela i moich płuc.
            Za taki uważam właśnie VA nr 1 oraz tenże zmieszany po połowie z opluwaną na wielu portalach Amphorą.

          • Julian
            Julian
            27 czerwca 2011 at 15:15

            Sherlock Holmes znany był z okropnego zachowania, które polegało na tym, że niedopalone resztki tytoniu z poprzedniego dnia gromadził na gzymsie kominka aby wyschły, a następnie nabijał nimi poranną fajkę. To musiała być early morning pipe from hell. Swoją drogą byłby z tego człowieka istny skarb dla jego żony, gdyby popełnił był tę nieostrożność i się ożenił.

  38. Jaksa
    18 czerwca 2011 at 14:22

    Recepta dla leniuchów: nabij fajkę w wietrzny dzień, odpal, pociągnij dwa, trzy razy, aż się rozpali, a potem wystaw na ogród taras, balkon… sama się opali:)

    • kolejarz1986
      kolejarz1986
      18 czerwca 2011 at 22:29

      Ja tam znam lepszy sposób opalenia fajki, nawet dla leniucha: zamiast zostawiać tę fajkę, weź ją w dłoń i delektuje się smakiem. Fajka opalona i człowiek zadowolony
      P.S. Przepraszam za uszczypliwość ale ie mogłem się powstrzymać :)

      • Jaksa
        19 czerwca 2011 at 09:41

        Oj tam nie powstrzymuj się i nie przepraszaj, skoro żartu nie rozumiesz:) Ot i masz, uszczypliwość za uszczypliwość i jesteśmy kwita.

        Przyznam, że kiedyś zdarzyło mi się zostawić fajeczkę na tarasie, gdzie hulał wiatr. Po powrocie czekał tylko na mnie popiół w rozgrzanym kominie (co oczywiście jest logiczne):)

        • Julian
          Julian
          22 czerwca 2011 at 12:56

          I tak dobrze, że dziury na wylot nie wywaliło…

  39. Rennard Fuchs
    22 czerwca 2011 at 12:34

    Wiem, że teraz spora grupa fajczarzy pobiegnie za mną siekierami i widłami, jako że łamię świętą zasadę opalania fajki metodą 3×5, 3×10, 3×15, em=c2… obojętnie jakby to nie było i zależne od cierpliwości. Nie podważam faktu że opalanie jest ważne by chronić fajkę szczególnie na dnie przed kondensatem, ale… no własnie ale, nie trzeba palić fajki najpierw 5, 10, 15 razy tylko 1/3, potem 2/3 itd. nie ma to sensu. O ile metoda ta ma umożliwić wytworzenie RÓWNEJ warstwy nagaru, to dolna część fajki będzie opalana trzykrotnie mocniej niż trzecia część. najlepszą metodą (sprawdzoną przezemnie i stosowaną dotychczas zawsze w praktyce) jest spokojne i chłodne palenie fajki od początku do końca. Fajki w dzisiejszych czasach są wykonane z dobrej jakości materiałów i nie są tak wrażliwe jak niektórzy twierdzą.
    Podrawiam was i nie zabijajcie mnie za to świętokradztwo :D

    • Julian
      Julian
      22 czerwca 2011 at 12:55

      Przychylam się do zdania Lisa

    • Alan
      22 czerwca 2011 at 19:08

      Ech…radzę przeczytać tekst jeszcze raz, najlepiej ze wszystkimi komentarzami ;)

  40. BenZin
    22 czerwca 2011 at 19:02

    „Opaliłem” tak wszystkie moje 5 fajek. W tym 3 gruszki, o ile w przypadku gruszek można mówić o opalaniu. W każdym razie fajki żyją, dają suche i smaczne palenie i są pokryte cienką i twardą warstwą nagaru. Świadomie nie dopuszczam do jego narastania, tak mi pasuje i smakuje. No i sprzęt szybko schnie i ładnie pachnie.

  41. BenZin
    22 czerwca 2011 at 19:37

    Fakt, skleroza mnie atakuje.

    • Alan
      22 czerwca 2011 at 19:46

      Jeśli już komus odpowiadasz, to rób to pod jego wypowiedzią, bo teraz to nie wiadomo do czego pijesz :)

      • BenZin
        22 czerwca 2011 at 19:56

        Generalnie do siebie. Kliknąłem pod Twoim postem w ‚odpowiedz”, przynajmniej tak mi się wydawało. A może to Ciechan narozrabiał :D

  42. bullet
    24 czerwca 2011 at 12:17

    Każdy specjalista,jeden lepszy od drugiego…A połowa tekstów na tej stronie to sranie w banie…Chyba otworze post krytyka i przeanalizuje was wszystkich milimetr po milimetrze i prawie wszystkim wam pojadę(za wsiarz i łbem o ścianę),bo raz piszecie tak a potem inaczej.Połowa z was czuje się nie dowartościowanymi jako fajczarze i próbuje zabłysnąć na tej stronie.Podkreślę,że czytam tą stronę odkąd powstała.

    • Lolek
      24 czerwca 2011 at 12:54

      Bardzo śmieszny Pan jest :D Miłego dnia. Pozdrawiam.

      ps. radzę się zrelaksować :)

    • Alan
      24 czerwca 2011 at 17:03

      bo raz piszecie tak a potem inaczej

      Piszemy również, że fajczarstwo to nie kurs na prawo jazdy, a zwykła używka i/lub rzecz mająca umilić chwile.

      Połowa z was czuje się nie dowartościowanymi jako fajczarze i próbuje zabłysnąć na tej stronie.

      Jak widać, również zabłysnąłeś

  43. bullet
    24 czerwca 2011 at 13:02

    Odezwał się pierwszy,który czytać może i umie ale analizować i wyciągnąć wniosków nie potrafi…

    • Lolek
      24 czerwca 2011 at 13:05

      To jak kolega już przeanalizuje nas wszystkich milimetr po milimetrze to niech jakąś książkę napiszę albo chociaż notatki zrobi i przedstawi na forum.

  44. bullet
    24 czerwca 2011 at 13:16

    Po pierwsze napisałem prawie wszystkim i połowa a to robi wielką różnicę,a po drugie nie będę się zniżał do twojego poziomu bo Ty nawet jednego posta nie potrafisz przeanalizować…

    • Franz
      Franz
      24 czerwca 2011 at 20:56

      Owocnych analiz życzę Panie analityku i miłego dnia
      pozdrawiam serdecznie :-)

    • Jaksa
      25 czerwca 2011 at 21:22

      Bullet, załuż sobie nowy topic, zeby Cię wszyscy widzieli, np. „frustrat tygodnia”. I wycisnij prysce. Dzienki tobie ten portal nie jest nudny i nie pisą tylko o fajce, tytoniu, opalaniu, fajce…, tylko wrescie ktoś w kogoś łajnem zucił. Pozdrawiam serdecznie (tylko nie odpisuj, o zgrozo!)

      • Alan
        25 czerwca 2011 at 21:52

        Przestańcie karmić trolla, to nie odpisze.

  45. horre
    25 czerwca 2011 at 01:17

    witam . jestem zupełnie nowy . tak usprawiedliwiam moje pytanie . czy fajkę pali się po sam popiół ?

    • Alan
      25 czerwca 2011 at 08:28

      Oczywiście :) Aczkolwiek często się zdarza, że zostaną jakieś drobne, niedopalone resztki tytoniu (bo np. końcówka zamokła od kondensatu albo żar nie wszędzie dotarł).

      Jest też opcja, że tytoń Ci tak nie zasmakował, że nie dajesz rady go palić – wtedy też nie ma sensu go spopielać do końca ;)

      • horre
        25 czerwca 2011 at 09:10

        dzięki . nie rozumiem za to czemu palę fajkę około 40 minut skoro wcześniej nigdy tego nie robiłem tak się zastanawiam czy przypadkiem nie pale samej fajki zamiast tytoniu bo jakby ściana komina wkoło kanału wygląda na wypaloną . czy to normalne ? czy właśnie tak wygląda ów nagar /mam fajkę z gruszy więc nagar w ogóle wchodzi w grę ?.

        • Alan
          25 czerwca 2011 at 17:45

          Cóż, niektórzy mają więcej szczęścia na początku fajczenia niż niektórzy ;) Na kawałek drewna naokoło nawiertu radzę uważać, gdyż jest to ulubione miejsce do nadpalania.

          Co do nagaru, to artykuł opisuje czym on jest. W komentarzach powyżej są dwa zdjęcia jak to wygląda (aczkolwiek w dość ekstremalnej ilości).

  46. MateuszW
    MateuszW
    16 października 2011 at 20:50

    Witam, a teraz Ja i moje pytanie na które „chyba” znam odpowiedź ale wole to usłyszeć / przeczytać od was fachowców z wieloletnim stażem etc. Chodzi mi opalanie fajki z pianki morskiej czy to ma rację bytu czy raczej opala się tylko fajki drewniane a sepolitu porostu nie ma potrzeby ??!

    • JSG
      JSG
      16 października 2011 at 21:41

      To nie jest takie proste. Fajka z pjanki aby sie ladnie prezentowala wymaga sporo uwagi przez kilka pierwszych… Miesiecy, jesli nawet nie lat palenia. Te procedury gwarantuja rowniez wytworzenie bardzo rownego nagaru w fajce- pytanie czy jest on potrzebny- powyzszy artykul dowodzi ze zbendny jest on nawet w fajkach wrzoscowych.
      Warto dbac o to by palenie w fajce piankowej bylo rowne, chlodne i suche, ale nie koniecznie ze wzgledu na nagar. Oczywiscie w mojej cholernie subiektywnej opinii.

  47. pga
    22 października 2011 at 18:42

    Witam.Teraz ja mam trochę głupie pytanie spowodowane oczywiście przez moją głupotę.Posiadam fajkę wrzoścową którą zacząłem opalać tytoniem waniliowym, niestety tak się nie robi, dlatego aby ją prawidłowo opalić kupiłem tytoń 100% Virginia, i teraz takie pytanie:
    Czy mam zedrzeć powstałą już warstwę nagaru z tytoniu waniliowego?
    Czy też dokończyć opalać Virginią bez zdzierania?Zaznaczam że paliłem z niej jakieś 20 razy 1/3 cybucha, aha no i będę w niej palił aromaty.
    Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam.

    • JSG
      JSG
      22 października 2011 at 23:44

      na początku był chaos…
      Olej tą wirginie, pal na spokojnie tytoń waniliowy, zapomnij o pojęciu opalania i nagarze… To wszystko mity, o czym zresztą, o ile mnie pamięć nie myli jest powyższy artykuł.
      Jeśli chcesz jednak podążać tą „średniowieczną” drogą pal, zgodnie z prawidłami w tej fajce tą swoją wirginię i kiedy zapuścisz już całą swoją fajkę zbitką tego co powinno się znaleźć w popielniczce zmień tytoń na upragniony aromat…

    • marek milczek
      marek milczek
      23 października 2011 at 09:50

      Opalanie fajki wirginią, jako tytoniem obojętnym, jest po to żeby można było w niej palić później tytoń jaki się chce, bo fajka nie łapie żadnych zapachów. Ty napisałeś, że chcesz w niej palić wanilię. Nic więc nie rób. Nie zdzieraj nagaru, pal dalej swoją fajeczkę, dbaj o grubość warstwy nagaru i tyle. W ogóle nie kłopocz się problemem.

  48. pga
    23 października 2011 at 09:19

    Ok wielkie dzięki za odpowiedź, ale czy gdy opale fajkę tą wanilią to czy jeśli będę chciał opalać wirginią to zdzierać nagar waniliowy? Chodzi mi głównie o to zeby wrzosiec uzyskał jak najbardziej neutralny smak. Aha no i czy opalanie tą wanilią nie zaszkodziło wrzoścowi? Sorry za takie pytania ale jakoś sam nie wiem co dalej.

    • oskar
      23 października 2011 at 14:32

      Nie wiem po co opalać fajkę virginią skoro i tak masz zamiar palić w niej waniliowy aromat? Jeżeli palisz chłodno i sucho to nagar jaki narośnie w wyniku palenia virginii będzie taki sam jak po waniliowym aromacie. Ja nie stosuję, żadnego procesu opalania – po prostu kupuje fajkę, nabijam do pełna i pale powoli tytoniem, który mam zamiar w niej palić. Wyznaje jedynie zasadę: jedna fajka = jeden tytoń.

      • pga
        23 października 2011 at 17:41

        Nigdzie nie napisałem że zamierzam palić w niej TYLKO wanilię, a poza tym jeśli nie opalasz fajki tak jak się powinno to robić tylko od razu pchasz po rim to gratuluję.Nagar nie będzie taki sam, zawsze po wanili będzie pozostawał lekki posmak, a virginia jest najbardziej neutralna.

          • marek milczek
            marek milczek
            23 października 2011 at 18:12

            Alan i tu dochodzimy do sedna problemu, o który przetoczyło się przez ten i wszystkie inne portale, wiele burzliwych dyskusji. Jakoś intuicyjnie myślę, że nagar w fajce jest zupełnie zbędny. Bo po co kupować fajkę za grube pieniądze, poddanej zabiegom wyjaławiania drewna z syfów, by później mieć znagarowaną, o właściwościach najtańszej albanki. Nagar owszem jest potrzebny, ale tylko jak najcieńsza warstwa, by drewno się nie wypalało. Natomiast pianka w ogóle powinna być jego pozbawiona. Ja swoje fajki poddałem płukaniu w chlorku metylenu. Pisałem o tym kiedyś. Muszę tylko tą metodę ulepszyć, ale do tego potrzebna mi tokarka, ale się zepsuła. I na wszystkich nie mam żadnych bejc, wosków i innych zapychaczy. wypolerowane są kołeczkiem i filcem.

        • oskar
          23 października 2011 at 19:58

          Przepraszam, źle zrozumiałem. Pozostaje jedno pytanie… Skoro dedykujesz fajkę do aromatów to po co neutralny posmak fajki po pierwszych paleniach? Przy pierwszych paleniach tytoni aromatycznych i tak ta neutralność zginie… Mi lekki posmak pierwszych paleń nie przeszkadza, bo jak napisałem jedną fajkę mam do jednego tytoniu.

  49. borek660
    borek660
    17 lutego 2012 at 08:55

    Teść przed opaleniem fajki wlewa pieczołowicie brendy i odstawia na godzinę. Po godzinie wylewa i czeka 24 godziny do odparowania. Następnie opala fajeczkę w systemie 10 X 1/3 10 X 2/3 10 X full. Czy ktoś jeszcze stosuje taką technikę albo o niej słyszał?

    • JSG
      JSG
      17 lutego 2012 at 09:29

      „technika” ta została opisana w książce i felietonach p. Turka- książka na allegro traktowana jak buały kruk, a felietony w Przekroju i tu na fajkanecie znajdziesz.
      Stosunek do tej metody? Chyba większość zgodzi się ukutym tu niedawno określeniem pracy pana T. radosną twórczością…
      Genezy tego mitu szukał bym w tym jak traktuje się calbashe, na których czyszczenie innej metody jak płukanie alkoholem nie ma.

      Teścia zostaw z jego bajkami i legendami, a sam poprostu nabij fajkę i pal przez kilka miesięcy z większą delikatnością.

      • borek660
        borek660
        17 lutego 2012 at 23:31

        Dziękuję… myślałem, że mit ten wywoła choć cień polemiki. Jednak jak widzę nikt go nie broni! Wobec tego biorę się za opalanie z pominięciem kąpieli!

        • JSG
          JSG
          18 lutego 2012 at 21:47

          A dla czego miał by być kontrowersyjny? Nawet dla najbardziej idiotycznych pomysłów trzeba mieć tolerancje- co nas za przeproszeniem interesuje co ktoś robi ze swoimi fajkami- jak tak robi i mu z tym dobrze to jego sprawa, my możemy jednie- na podstawie własnych doświadczeń i tego co wiemy o fajce teoretycznie, przytaknąć skromnie, lub obszczekać daną metodę wyjaśniając że nie ma ona uzasadnienia ani w praktyce ani w teorii.
          Gdybyś zadął pytanie- czy wlewając do fajki burbona, czy innego sikacza, zaszkodzę fajce- odpowiedz była by- w zasadzie nie, ale jeśli nalewasz do drewnianego naczynia wodę, możesz spodziewać się że opalanie będzie mokre, a efekt mizerny (czytaj o spieku)
          Ale ty pytałeś o to czy ktoś tak jeszcze robi- skoro nie było odpowiedzi twierdzących- znaczy się że nikt nie robi… proste…

          Jak szukasz takich co tej metody będą bronić idz do dowolnego koła łowieckiego- gdzie jest kilku fajczarzy weteranów- na pewno znajdziesz takich którzy będą bronić. Wśród ludzi którzy coś tam przeczytali i coś tam wypraktykowali, poza tym co pokazali koledzy, lub przeczytali w falietonach Turka, raczej nie znajdziesz….
          Ot chyba wszystko.
          jasna sprawa- w mojej cholernie subiektywnej opinii.

  50. h2o
    h2o
    15 lipca 2012 at 22:15

    Na dziś jestem początkującym fajcarzem i pomimo ubogiego doświadczenia, zgadzam się w 100% z autorem artykułu. A co do palenia z czym wieli ma problem, warto rzucić okiem np. na ten film http://www.youtube.com/watch?v=zA1rObhJk_E&feature=related lub jemu podobne. Najważniejsza jest tu dla nowicjusza Herezja końcowa. Do nauki palenia nie trzeba mieć drogiej fajki. Może być tania wrzoścówka. Jak pewnego dnia poczujesz smak palonego drewna, to wtedy zrozumiesz czym się różni fajka z wrzośca od fajki z wrzośca.

    • KrzysT
      KrzysT
      16 lipca 2012 at 11:03

      A jaka to Herezja?

  51. garfield
    11 grudnia 2012 at 16:20

    „No to potem się czyta entuzjastyczne posty przejętego – ale oszukanego – nowicjusza, jak mu pięknie nagar narasta w gruszczanej fajce…”
    Nie wiem czy dobrze rozumiem: chodzi o to że w gruszczanej fajce nie da się wytworzyć nagaru? Czy może o to, że większość nowicjuszy bierze za nagar to co nie jest nagarem?

    • KrzysT
      KrzysT
      12 grudnia 2012 at 08:16

      A przeczytałeś tekst? ;)

      • garfield
        12 grudnia 2012 at 19:09

        Tak, przeczytałem. Po prostu nie rozumiem do końca co autor tekstu miał na myśli.

        • PiotrekN
          12 grudnia 2012 at 20:13

          chodzi o to, że początkującym na ściankach osadza się smoła, czy też wilgotna sadza, a oni myślą, że to nagar ;) prościej już chyba nie da się wytłumaczyć.

  52. garfield
    12 grudnia 2012 at 20:49

    Ok dzięki za odpowiedź.

  53. fylyp
    29 grudnia 2013 at 14:46

    Ciekawe czy ktos tu jeszcze zagląda. Robiąc moje pierwsze zakupy dorzuciłem do koszyka fajkę kukurydziankę. Ktoś to jeszcze w ogole oprócz mnie kupuje? Czy to się jakoś opala? Niszczy? Trzeba specjalnie traktować? Przeglądam od dwoch dni tę stronę ale piszecie tylko o fajkach wrzoścowych. Jak jest jakiś artykuł o innych fajach to będę wdzięczny za wskazanie postu czy działu

  54. Mateusz102
    3 lutego 2014 at 13:44

    Witam bardzo serdecznie jako nowy użytkownik, dopiro rozpoczynam swą przygode z palenem fajki i myśle ze znajde na tym forum sporo interesujących wiadomości jak i pomocy aby jak najlepiej poradzić sobie z tą zacną czynnością :).
    Pytanie z mojej strony czy tytoń fajkowy Stanislaw Black and Gold bedzie się nadawał do opalenia fajki?

    • yopas
      3 lutego 2014 at 13:56

      Zgodnie z opisem producenta, wymieniony przez Ciebie tytoń, jest naturalnym blendem virginii, co oznacza, że po opaleniu nią fajki, będzie można spokojnie palić każdy nastepny tytoń, bez wspomnień o poprzednim (teoretycznie).
      Odpowiedź wprost: TAK.
      UkłonY,

      • Mateusz102
        3 lutego 2014 at 15:05

        Dziekuje za szybką i treściwą odpowiedź

  55. lukx
    21 października 2014 at 10:22

    A warto oplać nową fajke czysta Virginia nawet jak po jakimś czasie planuje sie przejść tylko na aromatyczne tytonie?

    • Dr Ketis
      Dr Ketis
      21 października 2014 at 12:41

      Dokładną odpowiedź na zadane pytanie znajdziesz w komentarzach wyżej. W skrócie: nie, nie warto. Ale przeczytać to co tekście i w zamieszczonych doń komentarzach – warto, po stokroć warto!!! Wiedza w Twoim przypadku – bezcenna, chociaż nie regułkowa i w pełni obrazująca pluralizm poglądów fajczarzy.

      • Dr Ketis
        Dr Ketis
        21 października 2014 at 12:45

        Dodam: chociaż opalanie dobrą czystą Va będzie łatwiejsze niż kiepskim, chemicznym aromatem. Ale, jak zdążyłem się zorientować, zamierzasz używać przyzwoitych względnie naturalnych aromatów.

        • golf czarny
          21 października 2014 at 13:53

          Jeśli już opałać to istotnie tytoniem dosyc ogólnofajkowym w smaku i co najistotniejsze sucho i chłodno się palącym. Czyste Va z reguły ani sucho ani chłodno się nie palą szczególnie jeśli palą je początkujący. Moim skromnym osobistym wyborem byłyby blendy Va + Burley (np. Mac Baren Scottisch mixt- można próbowac nieco wywietrzyć aromat albo Orlik Golden Sliced.)

  56. Koger
    24 czerwca 2015 at 18:42

    Witam,

    dopiero zaczynam przygodę z fajkami.
    Naczytałem się mnóstwa artykułów, wybrałem się do trafiki po komplet przyrządów oraz fajeczkę praktycznie z listą rzeczy do sprawdzenia przed zakupem i ostatecznie… kupiłem fajkę prekarbonizowaną.
    Dowiedziałem się o tym dopiero w domu przy czytaniu opisu fajki na stronie (Bróg 82) – gładka ścianka to kompletnie nie to czego się spodziewałem.

    Pytanie – czy zdzierać ten prekarbonizat?
    Wiem jakie jest podejście zaprawionych fajczarzy, ale jak najlepiej na początek, żeby się nie zniechęcić? Jacek pisze, że można zawalić całą przygodę z fajkami przez pierwsze niepowodzenia z opalaniem i wiem, że byłoby to u mnie całkiem prawdopodobne .

    Tak więc zakładając brak opalania lepiej zostawić ten prekarbonizat czy jednak zdjąć?

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*