Złota rybka na eBayu

20 lipca 2010
By

Wielokrotnie przewijający się w fajkowych dyskusjach i komentarzach motyw powtarzany  jest jak mantra przez doświadczonych fajczarzy nie zwracaj uwagi na produkowane obecnie fajki, poszukaj czegoś starszego na eBayu, kup i uzdatnij. Tak pokierowany początkujący, który postanowił spróbować swoich się w renowacji, wchodzi na eBay, wklepuje w wyszukiwarkę hasło “pipe” i… widzi listę kilku tysięcy fajkowych aukcji, które toczą się na całym świecie.

Jak uniknąć przeładowania sensorycznego? Na co zwrócić uwagę, żeby po otwarciu paczki nie potraktować sprzedającego długą litanią słów obrażających jego protoplastów i denerwować się na własną naiwność? Po prostu – jak mądrze kupić?

Abstrahując od rzeczy oczywistych, czyli umiejętności odróżniania logo poszczególnych firm i wyszukania informacji o poszczególnych egzemplarzach – chciałbym dzisiaj opowiedzieć o zakupach na eBayu od strony praktycznej, w formie garści porad, doświadczeń i spostrzeżeń “z użytkowania” tego portalu aukcyjnego. Może zachęci to niezdecydowanych, a tym już obytym pozwoli na usprawnienie poszukiwań, względnie – na co liczę – sprowokuje do podzielenia się własnymi refleksjami.

Uwagi ogólne.

Co musimy mieć?

Zestaw minimum, to konto na eBayu, konto PayPal, trochę wiedzy, dobre oko i… czas na poszukiwania.

Znajomość języków obcych jest oczywistością, o której nawet nie wspominam, ponieważ jestem zwolennikiem teorii, że ten, kto nie zna języków, jest kaleką i nic nie poradzę.

Konto na eBayu zakłada się jak na każdym serwisie internetowym – bajecznie prosto. Niepotrzebne są tu znane z Allegro przesyłane do domu deklaracje potwierdzające wiek i adres. Zakłada się i już, można kupować.

Z PayPalem jest nieco więcej zachodu – nie w sensie obiektywnych trudności z założeniem, ale z jego przetestowaniem. PayPal uruchamia się bowiem poprzez zrealizowanie próbnej transakcji, którą system musi przemielić. Może to potrwać parę dni. Konto PayPal można przypisać do karty do zakupów internetowych lub – od jakiegoś czasu – bezpośrednio do konta bankowego.

Osobiście polecam nie przypisywać go do konta rodzinnego – odrębne konto, względnie karta pozwalają na chwilę zastanowienia i chłodnej kalkulacji w momencie, kiedy aukcja się kończy.

Sam używam konta w mBanku skorelowanego z e-kartą, którą można każdorazowo załadować – co jest rozwiązaniem prostym, skutecznym i bezpiecznym. System PayPal zapewnia jedno – tylko on „zna” numer naszej karty, kontrahenci nie mają o nim zielonego pojęcia.

Jak szukać?

Pierwsza rzecz, o której warto wiedzieć, to fakt, iż wyszukiwarki eBayowe dla danych krajów pokazują tylko częściowy wybór przedmiotów z całego świata. Angielski i amerykański eBay (czyli ebay.co.uk i ebay.com) wyrzucą mniej więcej zbliżoną (choć nie identyczną) listę wyników. Kanadyjski i australijski wzbogacą nasze poszukiwania o dodatkowe rezultaty, natomiast niemiecki ebay (ebay.de) ma się do anglojęzycznych nijak.

Francuskim się nie interesowałem z uwagi na barierę językową – zresztą przeglądając go kilkakrotnie, doszedłem do wniosku, że Francuzi albo nie wystawiają starych fajnych francuskich fajek, albo nie lubią eBaya – wybór był nieodmiennie żałośnie mały. Dlatego, niestety, warto wertować wszystkie wersje. Istotnym plusem jest to, że nasze konto jest wspólne dla wszystkich eBayów, tak więc nasz login i hasło obowiązuje wszędzie, zmienia się jedynie język wyświetlania i niektóre opcje w menu. Jeśli ograniczać się do jednego, proponuję amerykański.

Jeżeli interesuje nas konkretna marka czy shape, można oczywiście wklepać w wyszukiwarkę “Barling” czy “bulldog” i cieszyć się wyselekcjonowanymi wynikami. Jednak wyszukiwarka wyłapie tylko te fajki, które zostaną prawidłowo opisane przez sprzedającego.

Krótko mówiąc – nie wyłapie prawdziwych OKAZJI.

Jeśli natomiast spróbujemy pojechać po przysłowiowej bandzie i wpisać po prostu “pipe”, wyszukiwarka wyrzuci nam zylion wyników, z których należy umieć wyłuskać perełki. EBay może stać się dla poszukiwacza prawdziwą złotą rybką spełniającą marzenia, jeśli tylko będziemy umieli je sprecyzować i odnaleźć.

Moim zdaniem, najlepiej sprawdza się podejście mieszane. Warto zastosować jedno i drugie, nie zapominając o tym, żeby – w wypadku szukania zawężonego do np. brandu, zaznaczyć opcję wyszukiwania w opisach aukcji – wtedy wyskoczą nam dodatkowe pozycje, w których wystawiane są najczęściej zestawy kilkunastu fajek, a nazwa pojawia się dopiero w opisie (a sama aukcja nosi tytuł np. bunch of pipes czy pipe collection).

Tu należy dodać, że przy przeszukiwaniu szerokim frontem (czyli wpisaniu pipe czy pfeife w wyszukiwarkę) eBay daje nam do wyboru kilka subkategorii – fajki nowe (unsmoked), stare (pre-1900), używane (estate),  z pianki morskiej (meerschaum), akcesoria (pipe tools), puszki (tins) itd. Można oczywiście ograniczyć się do jednej z subkategorii, ale zalecam ostrożność. Otóż wszystko fajnie, jeśli – znowu – fajka jest dobrze opisana i skategoryzowana. Często w kategorii “modern pipes” gąszczu tanich shish czy Hong Kong pipes nagle zamajaczy jakiś błędnie opisany i źle spozycjonowany przez system staroć.

Kolejną pomocną rzeczą jest ustawienie porządku wyświetlania – nie oszukujmy się, najczęściej będzie interesowała nas cena. Zazwyczaj czynnikiem limitującym poszukiwania jest budżet i np. nie damy za faję więcej niż te 20$ no matter what.

Tu ciekawostka: angielski eBay pozwala ustawić cenę od najmniejszej do największej, amerykański tylko od największej. Oba pozwalają wybrać kategorię “cena plus wysyłka największa/najniższa” – ale tu mamy kolejny haczyk. Wyszukiwarka fałszuje bowiem rzeczywistość bezlitośnie, ustawiając nam w pierwszej kolejności te aukcje, gdzie koszt wysyłki jest podany i to konkretnie do Polski (o ile jesteśmy zalogowani rzecz jasna, bo jeśli nie, to podaje nam koszta wysyłki do kraju odpowiedniego dla konkretnego eBaya).  Mało tego – jeśli sprzedawca poda trzy opcje wysyłki (co się zdarza), to system wybiera najwyższą. Tych, którzy ich nie określają, podaje po “zdeklarowanych”. Może się zatem okazać, że najtańsi wcale nie są najtańsi.

Ponadto nader często sprzedawca żąda od tych za Oceanem czy Kanałem, żeby skontaktowali się w sprawie kosztów wysyłki. Jeśli fajka wydaje się interesująca, bezwzględnie należy to zrobić. Czasem cena będzie absurdalna, czasem śmiesznie niska. Amerykanom w takim zapytaniu warto dopisać, że Polska leży w Europie, bo do Azji niektórzy nie wysyłają, a ich znajomość geografii bywa niewystarczająca, żeby zlokalizować Polskę tam gdzie ona leży.

Kolejna pożyteczna funkcja wyświetlania – kiedy np. chcemy zobaczyć co nowego ma nasz ulubiony sprzedawca, do którego zaglądamy regularnie, to czas wystawienia. Ustawiamy opcję “od najnowszego” (newly listed) i mamy problem z głowy.

Sprzedawcy – zawodowcy

W momencie, kiedy mamy do czynienia z profesjonalnymi sprzedawcami lub restauratorami, sprawa jest prosta – starannie obfotografują fajkę, opiszą jej stan, zidentyfikują markę, często sami wydatują (nie zawsze prawidłowo!).

Z uwagi na swoje kontakty i wyrobione oko, mają również spory, często zmieniający się asortyment.

Niestety, pociąga to za sobą wzrost zainteresowania kupujących, a co za tym idzie – wyższe ceny. Ponadto, nie zawsze musi odpowiadać nam sposób, w jaki fajka została uzdatniona.Większość restauratorów ogranicza się do spolerowania powierzchni fajki, usunięcia nadmiaru nagaru, nałożenia carnauby, żeby ładnie błyszczało i przepuszczenia przez nią par etanolu (popularne w Stanach buffed with ethanol). Mało tego, niektórzy potrafią pozacierać sygnatury, obniżając wartość i urodę fajki.

Część dorzuca dodatkowo swoją marżę za wyżej wymienione usługi do ceny startowej – czyli za coś, co potem i tak trzeba będzie zrobić raz jeszcze, jeśli jest się taką Zosią-Samosią jak ja.

Plusy są oczywiste: dobrze opisana i obfotografowana z każdej strony fajka, zazwyczaj dobry kontakt mailowy i stałe ceny za przesyłkę; często – możliwość reklamacji.

Krótko mówiąc, w przypadku kupowania od zawodowca ryzyko jest mniejsze, ale możliwość trafienia perełki za śmieszne pieniądze – również. Tak czy inaczej, warto ich obserwować, choćby po to, żeby się uczyć i polować na coś, co pasuje nam do założonego profilu zbioru, trafić na coś, co koniecznie musimy mieć.

Szybko ich znajdziecie przy regularnym przeglądaniu, dopiszecie do ulubionych i nauczycie się cenić jako punkt odniesienia i swoisty cennik.

Sprzedawcy amatorzy.

Klasycy każdego portalu aukcyjnego. Jedno, dwa niewyraźne zdjęcia robione telefonem, szczątkowy opis w stylu nie znam się na fajkach, odziedziczyłem po dziadku, z wyprzedaży domu, z prywatnej kolekcji

Bez firmy, bez podania kształtu (czyli np. nasze wyszukiwania z hasłem “canadian” w ogóle takiej fajki nie pokaże). Nie będzie niczego, jak u Kononowicza.

Czyli prawie jak na Allegro. Z tą różnicą, że u nas zazwyczaj pod takim tekstem można się spodziewać albańskiej real briar, a w najlepszym wypadku czegoś ze średniej światowej półki od emigranta.

Na świecie natomiast można spodziewać się dosłownie wszystkiego.

Zachęcający przykład… Jakiś czas temu trafiłem na sprzedającego starocie “profesjonalnego handlarza antyków”, który miał około 50 fajek na angielskim eBayu. Początkowo moją uwagę zwróciły fajki z pianki morskiej, bo polowałem na określony shape (9438 firmy GBD, czyli grubaśny rhodesian). Potem zacząłem oglądać pozostałe fajki. Większość z nich była klasycznymi no-name klasy basket pipe. Ale były tam również ciekawe egzemplarze. Całe trzy. Jeden – mały billiard army mount opisany jako fajka z… Czechosłowacji. Ponieważ jednak dosłownie parę dni wcześniej czytałem na forum FMS dyskusję, w której JAR opisywał wzornictwo fajek z lat 20. coś mnie tknęło i postanowiłem przyjrzeć się jej bliżej. Obejrzałem logo (bardzo słabo widoczne na zdjęciu), znaki probiercze i… natychmiast zalicytowałem. I w tej sposób stałem się właścicielem Bewlaya z 1914 roku. Za całe 14 funtów z przesyłką, o ile dobrze pamiętam.

I jeszcze jednego Bewlaya – tym razem piaskowanego benta.

Tu jeszcze jeden hint, żeby uniknąć wtopy – dotyczy on tylko prywatnych sprzedawców, którzy mają fajki odziedziczone lub z jednej konkretnej wyprzedaży… Zawodowi mają fajki z różnych źródeł.

Jeśli już trafiamy na coś, co zwraca naszą uwagę, warto obejrzeć inne przedmioty sprzedającego. Nader często fajek będzie więcej, a jedna ciekawa oznacza zazwyczaj, że wśród pozostałych też znajdzie się coś interesującego. Ponadto stan kolekcji wskazuje na upodobania właściciela i może zasygnalizować potencjalne problemy – np. jeśli zauważymy zgryziony ustnik na jednej fajce z 10, to może oznaczać to, że była to ulubiona fajka, ale jeśli widać 5 zgryzień “na wylot”, to nie ma się co oszukiwać – nasza wybrana szósta, której ustnik wydaje się być w niezłym stanie, również będzie pogryziona. Jeśli właściciel miał zwyczaj wystukiwania fajki o brzeg kominka, to obita będzie większość jego fajek. Przypalenia rimu czy hodowla nagaru do stanu skandalicznego – jak wyżej.

Z drugiej zaś strony, jeśli widać upodobanie właściciela do marki czy konkretnego shape czy też (najczęściej) do fajek podobnej klasy, to – o ile jego gusta są zbieżne z naszymi – warto tam pogrzebać staranniej.

Oczywiście, należy też zwracać uwagę na ogólny stan fajki, na usłojenie, na to, czy na zdjęciu nie ma charakterystycznych dla przepalenia na wylot ciemnych plam. Ale to są rzeczy, których niestety często na zdjęciach, zwłaszcza tych gorszych, nie widać. Czasem sprzedający, świadomie lub nie, pokaże tylko ładniejszą stronę fajki, ze ślicznym flame grainem, podczas gdy z drugiej będzie brzydkie kitowanie. Albo należy poprosić go o dodatkowe zdjęcia (co jednak zazwyczaj zajmuje czas) albo pogodzić się z dodatkowym ryzykiem, pamiętając, że bez niego nie ma zabawy.

Krótka charakterystyka najbardziej zasobnych rynków:

Rynek amerykański:

Poza opisaną już przez yopasa w innym artykule amerykańską alternatywą, wypada napisać, że jest to raj dla zwolenników fajek bezfiltrowych. Ponadto można tam napotkać sporo fajek angielskich i oczywiście amerykańskich. Należy też dodać, że niektóre firmy, cieszą się tam szczególną estymą i prawie zawsze osiągają wysokie ceny – przykładami mogą być Sasieni i Barling i to niezależnie od okresu.

Warto zwrócić uwagę na produkcję dla trafik – wiele amerykańskich firm zamawiało fajki u świetnych europejskich wytwórców. Przydaje się wertowanie amerykańskich katalogów na stronie Chrisa Keena.

Ceny przesyłek wahają się od jakichś śmiesznych groszy u prywatnych sprzedawców (2-5$) poprzez standardowe 10-15$ aż po 25-35$ i więcej (rekordzista, jakiego pamiętam, wysyłał UPS-em za równe 150$ fajkę, której licytacja skończyła się na bodaj 40$ ).

Właściwie wszyscy amerykańscy sprzedawcy używają PayPala i dość chętnie wysyłają za Ocean. Piszę “dość”, bo jest pewna grupa, która od razu pisze Lower 48 only czy No International Shipping i nie ma przebacz. Ale często, pomimo podanej nie wprost deklaracji, że USA only zamieszczającej koszta przesyłki w Stanach, sprzedający po grzecznym zapytaniu czy zechciałby wysłać fajkę na koniec świata (czyli do Polski) odpowiada równie grzecznym No problem, it will be ….$.

Zazwyczaj fajka wędruje przez Ocean około 2 tygodni w tańszych opcjach przesyłki. Drogich nie testowałem, bo trzymam się zasady, że nie daję za fajki używane  więcej niż te kilkanaście dolarów.

Rynek angielski:

W zasadzie podobny do amerykańskiego, z tym że zdarzają się tam naprawdę bardzo stare fajki. Takie powyżej 100 lat. Oraz cacka mało znanych wytwórców i z lokalnych trafik, które zamawiały fajki u znakomitych wytwórców – często sygnując je tylko nazwą sklepu, podobnie jak w Stanach.

Przesyłki (po ostatnich podwyżkach) – od 2,5-3£ do 7-8£. Prawie zawsze wysyłają do Polski, w zasadzie nie spotkałem się z odmową, ale – uwaga – czasem aukcja jest tak ustawiona, że dopóki nie zapytasz o koszta i sprzedający nie zaakceptuje wysłania za granicę, nie można w ogóle zalicytować. Pojawia się komunikat, że sprzedający postawił pewne warunki aukcjonariuszom i ty ich nie spełniasz. I to, niestety, dopiero w momencie, kiedy klika się potwierdzenie kwoty.

Rynek niemiecki:

Dużo dobrej klasy fajek z całego świata, najczęściej filtrowych. Sporo śmiecia z byłego NRD oraz byle jakich firm niemieckich. Większy niż na anglojęzycznych eBayach wybór fajek ze szkoły duńskiej (subiektywne odczucie). I bazowa bolączka, czyli “opcje płatności – PRZELEW”. Tu niestety nie mam doświadczenia i najczęściej odpuszczam, bo żaden bank nie powie wam, ile wyniosą koszta takiego przelewu, dopóki nie sprawdzi konkretów na miejscu – a opłaty bankowe mogą znacznie przekroczyć cenę fajki i przesyłki. Niestety.

Aha, koszta wysyłki z Germanii to zazwyczaj około 8-10 Euro. Niestety, niektórzy Niemcy preferują firmy kurierskie i wówczas przesyłka jest droższa.

No i jeszcze jedna sprawa, czyli język. Jak będzie społeczne zapotrzebowanie, to mogę przygotować jakiś słowniczek niemieckiego eBaya dla nie szprechających.

Reklamacje

W przeciwieństwie do rodzimego rynku, na tzw. zgniłym Zachodzie obowiązuje zasada, że klient ma zawsze rację. Obraz wzajemnego zaufania, czyli jeśli ktoś mówi, że jest jak jest, to zakłada się, że nie próbuje nas naciągnąć, tylko mówi uczciwie. Zatem, jeżeli kupiliśmy fajkę, która okazuje się być dziurawa, pęknięta, przepalona, zakitowana na amen lub cokolwiek innego, czego sprzedający nie umieścił w opisie – śmiało reklamujmy.

Jak reklamować? Należy starannie opisać, co było nie tak i jakie są nasze oczekiwania wobec sprzedawcy. Reklamowałem towar kilka razy – za każdym razem podkreślając, że prawdopodobnie nie jest to wina sprzedającego, zwłaszcza, kiedy deklaruje, że nie zna się na fajkach, ale reperacja jest niemożliwa i z jakiego powodu. Z deklaracją, że odeślę fajkę. Oczywiście, można załączyć zdjęcia na dowód, ale – surprise, surprise – nikt tego nie oczekuje. Tam się po prostu wierzy człowiekowi na słowo.

Zawsze uzyskiwałem zwrot kosztów – fajkę odsyłałem tylko raz, żeby było śmieszniej do profesjonalisty, który nie zauważył, że nie jest ona wrzoścowa (była częściowo ryflowana, więc jest to jakieś usprawiedliwienie). Pieniądze oddał, mam rabat na kolejną przesyłkę, tylko, cholera, jak na złość, nie wystawia nic dla mnie ciekawego.

Praktyka czyni mistrza

Wszystko to, co napisałem może wyglądać dość przerażająco.

Nie przejmujcie się – nie jest. Oko się wyrabia, umiejętność “czytania” słabych zdjęć też. Ćwiczenie doprowadzi do tego, że zaczniecie rozpoznawać loga, interesujące kształty, wyłapywać anomalie. Jeśli znajdziecie coś interesującego, czego nie można zidentyfikować, zawsze można sprawdzić logo, producenta w Pipedii, wydatować po znakach probierczych czy – last but not least – zapytać kolegów po fajce, co to za zwierz.  Uczyć się trzeba cały czas, a eBay jest znakomitym narzędziem do samokształcenia.

I jeszcze jedno – nie napalać się głupio i nie denerwować, że coś nam uciekło. W tym oceanie jest więcej ryb, niż kiedykolwiek zdążymy wyłowić. No i sam serwis dla człowieka otwartego i ciekawskiego bardzo szybko może stać się złotą rybką.

Tags: , , ,

60 Responses to Złota rybka na eBayu

  1. sat666sat
    sat666sat
    20 lipca 2010 at 23:37

    Wspaniały artykulik – nie pozostaje mnie nic innego jak tylko zarzucić PayPala – konto na eBay posiadam – zapewne jak wielu z Was. Cały poradnik kupującego właśnie został nam przedstawiony. Jakoś zawsze zrażony byłem do eBay, lecz teraz dzieciątko zostało oswojone – tak mnie się wydaje…

  2. 20 lipca 2010 at 23:45

    Koledzy niedawno prosili o coś takiego :) No to mają, a Krzysiek spisał się na medal!

    • sat666sat
      sat666sat
      20 lipca 2010 at 23:57

      I na fajkę dobrego tytoniu.

  3. 21 lipca 2010 at 00:14

    A jeśli ktoś się spyta, czy na zdjęciu są fajki, kupione na eBayu, to Autor na pewno na to pytanie odpowie…

  4. Rheged
    21 lipca 2010 at 00:59

    „Konto PayPal można przypisać do karty do zakupów internetowych lub – od jakiegoś czasu – bezpośrednio do konta bankowego.
    Osobiście polecam nie przypisywać go do konta rodzinnego – odrębne konto, względnie karta pozwalają na chwilę zastanowienia i chłodnej kalkulacji w momencie, kiedy aukcja się kończy.”

    Jak to jest z tym pay-palem – na niego się przelewa pieniądze z konta własnego i on ma potem własne fundusze, czy traktuje moje własne, osobiste, wyciułane krwią polskie złotówki jak barbarzyńskie funciory brytyjskie?

    • 21 lipca 2010 at 07:46

      Traktuje Twoje, polskie pieniądze jak waluty z całego świata po znośnych przelicznikach na bieżąco wyliczanych wg oficjalnego kursu międzybankowego. Jeśli skorzystasz z ebay.pl i poprosisz o wyświetlanie fajek (nawet możesz wpisać po polsku „fajka”) z całego świata, to będziesz miał w liście wynikowej podane ceny w PLN, a na karcie produktu także cenę, jaką winszuje sobie sprzedawca w wybranej przez niego walucie, plus cenę w PLN. Także cena za przesyłkę będzie w PLN. Z Ameryki, Anglii, Włoch czy Hąkągu.

      Po sfinalizowaniu transakcji i włączeniu do niej paypala, aż do ostatecznego zatwierdzenie płatności masz pełną kontrolę nad sumą, która będzie ściągnięta z Twojej karty lub konta bankowego (niektóre banki pozwalają dołączyć do transakcji nawet zwykła debetówkę). Do swojego konta paypal możesz też przypisać kilka kart i przed płaceniem wybrać tę, na której masz akurat pieniądze. Ważne jest to, że numery kart i ew, konta bankowego zna wyłącznie paypal, między stronami transakcji nie przepływają żadne wrażliwe dane finansowe, jedynie wyliczona kwota…

      Bez „pieprzenia się” w zasięgu twoich krwawo zarobionych polskich pieniędzy są dzięki paypalowi nie tylko towary z ebaya, ale sklepy na całym świecie, które także mają konto w tym systemie. Także wiele polskich. Jednym słowem – masz PLN, masz dolary i funty bez wychodzenia z domu. Masz złotówki plus paypala – masz jednocześnie fajne konto walutowe.

      I możesz sobie nabyć kilogram swoich ulubionych fajek z chińskiej dalbergii z Hąkągu za śmieszne pieniądze także w opcji Kup Teraz, która na ebayu też występuje… A także shishę z Libanu.

      • Rheged
        21 lipca 2010 at 09:11

        To rozwiązuje mój problem.

        Nie rejestruję się.

        Nie będę w stanie się pohamować w zakupach.

        • sat666sat
          sat666sat
          3 sierpnia 2010 at 22:53

          Też nie mam konta i żyję)))

  5. JSG
    JSG
    21 lipca 2010 at 08:13

    Wszystko prawda ale:
    Jeśli chodzi o zakupy w Ameryce trzeba liczyć się z ryzykiem nałożenia cła na przesyłkę.
    Szczególnie narażony jest tytoń, ale również na fajki się to zdarza. Znam takie przypadki tylko z opowieści, dlatego nie podam szczegółów, warto jednak przed zakupami na amerykańskim ebay dowiedzieć się dokładnie jak to funkcjonuje. Jest w USA coś na kształt przesyłki typu prezentowego i warto by tak były wysyłane paczki do Europy. Dotyczy to fajek zwykle nowych, ale również sprzedawanych przez profesjonalistów, lub firmy developerskie (co też jest częstą praktyką- niekiedy taka firma przejmuje dom ze wszystkim co jest w środku, wystawia wyposażenie na aukcjach w tym nie rzadko fajki)

    Co do Niemiec… często nie opłaca się kupować bardzo tanich fajek, bo koszty przelewu zdecydowanie przewyższają kwotę zakupu- kiedyś kupiłem fajkę za 1 euro a WBK zażądało 30zł za przelew. W końcu wsadziłem 5 euro pomiędzy dwie warszawskie pocztówki i wysłałem za 2zł w kopercie. Fajka przyszła po kilku dniach.
    Może mając konto walutowe jest łatwiej i taniej.

    • miszapopiel
      21 lipca 2010 at 14:49

      Może warto zmienić bank :). Moja luba też ma konto w BZDET WBK i płaci chyba za wszystko. Ja w CITI jestem już ze 12 lat (jak jeszcze był handlobank) i płacę minimalne stawki przy przelewach zagranicznych, a przy polskich to chyba z 10 mam za darmo i jak dla mnie jest ok.

  6. KrzysT
    KrzysT
    21 lipca 2010 at 08:40

    Jacku, piękne dzięki za uzupełnienie wiedzy o działaniu PayPala – pominąłem to w artykule, bo nie chciałem, żeby się w nieskończoność rozrastał (i tak jest przydługi).
    Liczyłem na uwagi i uzupełnienia od komentatorów i nie zawiodłem się :)
    Jeśli chodzi o cło, to część moich fajek przechodziła przez Urząd Celny, zostały nawet opatrzone stosowną pieczątką.
    Ale o cło nikt mnie nigdy nie ścigał – może dlatego, że fajki dochodziły w większości w stanie zapuszczonym, a może dlatego, że sprzedawca zazwyczaj załączał deklarację wartości przesyłki – a przedstawione fajki nigdy nie kosztowały więcej jak 50-70 pln z przesyłką (bywały tańsze).
    Co do konta walutowego, to o ile wiem nie jest łatwiej. Molestowałem kiedyś infolinię swojego banku odnośnie tych przelewów i pan powiedział mi, że w zasadzie dopóki przelew nie pójdzie, to oni nie są w stanie podliczyć, ile będą wynosiły opłaty, bo one się wahają od małych kilkudziesięciu do >100 pln. I nie ma znaczenia z jakiego konta – zresztą jedyna „trudność” w wypadku złotówkowego to przewalutowanie, czyli żadna.
    Przedstawione na zdjęciu fajki pochodzą głównie z eBaya, kilka jest z Allegro. Stojaki są z eBaya – te małe to rząd 5 funtów sztuka :)
    Przepraszam za jakość zdjęcia, ale chciałem, żeby artykuł ukazał się przed moim urlopem, a z racji posiadania małych dzieci czas mam jedynie w nocy, co skazuje mnie na oświetlenie typu halogeny nad blatem kuchennym. Dodatkowo właśnie zobaczyłem, że virola na jednej z fajek strasznie zaszła patyną, ale i tak nie dałbym rady wyczyścić ich do zdjęć. Cała sesja polegała na wyjęciu z szafki, ustawieniu na kupę i cyknięciu paru fotki ;)

  7. 21 lipca 2010 at 09:01

    Kilka lat temu zastanawiałem się nad zakupami na ebay.com ale zawsze brakowało mi odwagi – wtedy patrzyłem pod kątem używanych gitar więc i kwoty były inne (kurs dolara też). Bardzo dobry poradnik, mobilizuje do zdobywania wiedzy. Podziękował:)!

  8. yopas
    21 lipca 2010 at 09:18

    Pięknie! Potwierdzam wszystko, co w artykule. Niestety od czasu, gdy nabyłem pewnego, nieużywanego Petersona nie zwróciwszy uwagi, że koszta przesyłki są równe wartości fajki (w porównaniu z cenami nowych Petersonów w Polsce i tak nie przepłaciłem) nałożyłem sobie embargo na eBay… Niestety przy zakupach internetowych zdarzają się róznego rodzaju wtopy, a kupowanie strasznie wciąga. Ja do tej pory używałem wyłącznie polskiego eBaya, który wyszukiwał mi zagraniczne oferty. Oczywiście mając świadomość ograniczeń, o których pisze Krzysiek, polecam na początek, jako formę przetarcia. Szczególnie, że przy ofercie eBayowej nasze Allegro wygląda baaaardzo blado.

    • 21 lipca 2010 at 09:32

      Cóż, wciąga. Przeżyłem okres narkomaństwa ebayowego,kiedy uzupełniałem swoją Mamijkę czy inne foto 6×6. Zaliczyłem wszystkie wtopy. Jest to więc piękne, ale niebezpieczne, więc się np. ostrożności Emila nie dziwię.

    • KrzysT
      KrzysT
      21 lipca 2010 at 09:32

      Nie wciąga. Uzależnia.
      Ja kompulsywnie kupuję fajki na eBayu. Nie nadążam z renowacją :(
      Właśnie pomału zaczynam wyprzedawać kolegom.
      Komu fajeczkę, komu…

      • Rheged
        21 lipca 2010 at 09:35

        Zgrabnego bulldoga mi :D

        • KrzysT
          KrzysT
          21 lipca 2010 at 09:43

          A prosz.
          Pierwszy stojak po prawej, ten bez viroli. Nimrod, made in England. Wady: z jednej strony brzydki wrzosiec (klasy, khem, fotelowej), z drugiej ślicne pawie oczka. Moim zdaniem przydałoby się go nieco rozwiercić. Palono DSMM raz czy dwa.
          Chcesz? :)
          Pisz na priva.

          • Rheged
            21 lipca 2010 at 15:48

            Priv poszedł :)

            • KrzysT
              KrzysT
              21 lipca 2010 at 15:51

              Ale ten z 13:33? Dawno odpowiedziałem, sprawdź :P

              • Rheged
                21 lipca 2010 at 16:03

                Ano sprawdzam i nic… Nie ma :(

              • KrzysT
                KrzysT
                21 lipca 2010 at 16:15

                Bo się coś chrzani.

                Chcę wysłać teraz jeszcze raz testowe PM i pojawia się:
                „Recipient „ID” and „Name” doesn’t match. Cheating huh?”

                WTF?

                I jeszcze nie mogę odpowiedzieć na Twój komentarz, tylko na swój. Weird.

                Napisz proszę na krzyst7 at gmail dot com

              • Rheged
                21 lipca 2010 at 16:22

                Na mój nie odpowiesz, bo piąta odpowiedź jest w systemie ostatnią. Natomiast poradziłeś sobie intuicyjnie jak widzę ;)

                Mejl poszedł z prędkością Usaina Bolta

            • jalens
              21 lipca 2010 at 16:27

              Zapewne wycinałeś cytat w wiadomości prywatnej. To się czasem zdarza, że jest taka reakcja. Zawsze możesz wysłać PM „od nowa”, czyli wyszukując adresata z listy.

              Co do odpowiedzi na komenty: ograniczone jest ich liczba w drzewku – to ja jestem temu winien, to ja – bo trudno sobie wyobrazić, żeby na ósmym poziomie skrypt musiał dzielić każde słowo na sylaby, nieprawdaż?

              • KrzysT
                KrzysT
                21 lipca 2010 at 16:29

                No wycinałem, bo szanuję łącza.
                A co do drzewka, to faktycznie logiczne, przyswoiłem, zapamiętałem.

              • jalens
                21 lipca 2010 at 16:34

                Nie szanuj łącz, wyewoluowaliśmy z lynxa :)

  9. JSG
    JSG
    21 lipca 2010 at 09:44

    Nie wiem, czy to zależy od charakteru? Konto na ebay mam lat pewnie z 5 albo i dłużej, kupiłem tam fajek kilkanaście może… jak mam nie kupować to nie kupuję, mimo że wyszukiwarki cały czas przysyłają neswletera, niejako zaprzyjaźnieni sprzedawcy podsyłają info o wystawionych markach które ew. mogły by mnie zainteresować… Przesadzacie z tym problemem z wyhamowaniem..

    • 21 lipca 2010 at 09:45

      To jednak zależy od charakteru. Masz inny.

      • JSG
        JSG
        21 lipca 2010 at 09:57

        zaczynam rozumieć dlaczego lubię Englishman In New York Stinga…

        Myślę że trzeba przede wszystkim bardzo zawęzić krąg zainteresowań. Po drugie założyć że nie kupujemy fajek droższych niż X i nie mam wyjątków- jak już poczujemy się pewniej, możemy spróbować w wyjątkowych sytuacjach licytować trochę więcej.

        Spotkałem się z jeszcze jedną pułapką- czasem jest fajka z użytkowego punktu widzenia średnia, warta powiedzmy 100zł. Ale po drugiej stronie internetu siedzi człowiek który zbiera np tylko ten typ fajek, tylko z tego okresu, tylko tego producenta, dla niego ta fajka warta jest często nawet dwa razy tyle co dla nas, trzeba nie dać się wciągnąć w tą grę. Najlepiej używać snajperów aukcyjnych, zupełnie zapominając że ukcja konczy się jutro, dziś, czy za tydzień- oczywiście to zabiera cześć frajdy z walki o ogień, ale na pewno ochrania nasz portfel.

        • 21 lipca 2010 at 10:01

          Masz zadatki na niezłego terapeutę uzależnień. Ale ja się nie dam! :D

        • yopas
          21 lipca 2010 at 10:06

          Za każdym razem sobie to zakładam… a potem zdejmuję, jak sweter, gdy za gorąco.

          Najśmieszniejsze jest jednak to, że gdy już się kupi TĘ fajkę, za chwilę pojawia się kolejna, lepsza, tańsza… ehhhh.

          • 21 lipca 2010 at 10:24

            Najśmieszniejsze jest jednak to, że gdy już się kupi TĘ fajkę, za chwilę pojawia się kolejna, lepsza, tańsza… ehhhh. I też ją czasami, niestety, cholera, w mordę – kupuję. Skąd ja to znam…

  10. lgatto
    lgatto
    21 lipca 2010 at 09:45

    A ja się boję nadal :D
    Ale jestem coraz bliżej próby generalnej, ale najchętniej umówiłbym się z kimś bardziej doświadczonym na jakiś wspólny zakup ;) No cóż ale będzie trzeba samemu przysiąść fałdów i po kolei wszystko zrobić. Pierwsze chyba będzie nowe konto w banku specjalnie na zakupy ebayowe.
    Dziękuję za ten artykuł.

    • KrzysT
      KrzysT
      21 lipca 2010 at 10:03

      Robimy warsztaty? ;)
      Nie bój się, nie ma czego.
      Załóż żelazny budżet i trzymaj się go – na początek nieduży, żeby w razie wtopy mniej bolało.
      JSG – każdy jest inny. Ja też w wielu rzeczach potrafię się ograniczyć. W niektórych jest ciężko, a w niektórych po prostu nie chcę, albo nie mam zamiaru.
      Ale o zagrożeniu warto wspomnieć, bo jest realnie istniejące, zwłaszcza w wypadku ludzi, którzy mają skłonności do zbieractwa różnorakich rzeczy.

      • lgatto
        lgatto
        21 lipca 2010 at 10:59

        Jestem za :D zgłoszę się do ciebie na PMa po wypłacie bo chodzą za mną jakiś bencik do karmelkowego aromatu i bent bulldog/rhodesian (w stylu petersonowskiego donegal rocky 999).

  11. pinkplato
    21 lipca 2010 at 18:28

    Kupiłem dużo fajnych fajek na Ebayu, jednak raz jedyny po opłaceniu paypalem dwóch fajek
    Kriswila i Dunhilla – po prostu fajek do tej pory ( 3 miesiace) nei otrzymałem… ocywiście interweniowałem, prosząc, w koncu grożąc… sprzedawca- odpisał ,że ma 100 procent opinii pozytywnych i wysłał – nic jednak nie dotarło. Ebay zaproponował udanie się na policję, w końcu to 400 zł, ale zdecydowałem,że zrobie hitlerowcom prezent…. ich tam nigdy pewien nie bedziesz

    PRZEPSTRZEGAM PRZED GRAZY9090

  12. jalens
    21 lipca 2010 at 19:51

    A negatywa mu wystawiłeś? Jeśli nie, to nie powinieneś pisać o nim po nicku.

  13. pinkplato
    2 sierpnia 2010 at 21:02

    No tak…. to mu wystawię

  14. pinkplato
    2 sierpnia 2010 at 21:05

    A dzisiaj moja inauguracja Charatana z Ebaya( mój pierwszy) – piękny czarny sunblast – i stanie różnie pięknym.
    Smakuje równie pięknie co Dunhille. Bent gigante – komin 6- centymetrowy.. dużo oznaczeń – ale nie znam się na datowaniu Charatanów.

  15. Jacek A. Rochacki
    2 sierpnia 2010 at 22:25

    Uznawane za wartościowe opracowanie na temat historii Charatana autorstwa Tad’a Gage przesłałem niedawno w .pdf naszemu Gospodarzowi. Warto zapoznać się z krótką notką w Pipedii

    http://pipedia.org/index.php?title=Charatan

    W skrócie: najwyższymi jakościami cechują się fajki wykonane w czasie tzw Pre Lane Era czyli jakoś do lat ’60 XX wieku. W tym mianowicie czasie ta rodzinna firma należąca do najznakomitszych marek w historii fajek z wrzośca (pierwsze Dunhille były toczone przez Charatana) została zakupiona przez businesmana, emigranta z Niemiec, Hermana Lane. Nastąpił okres tzw. Lane Era, a, jakkolwiek w tym czasie fajki Charatan charakteryzują się już dość zróżnicowaną jakością, to w wielu miejscach – np. w USA – Charatany z czasu Lane Era są bardzo poszukiwane i wysoko cenione. Potem nastąpił okres tzw. Post Lane Era, i fajki z tego okresu są fajkami najwyższej jakości bodaj tylko w swoich najwyższych-najkosztowniejszych edycjach.

    Gdyby była możność spojrzenia na zdjęcia danej fajki, w tym na to, co jest na niej wstemplowane/napisane, na kształt ustnika, logo na ustniku, etc. detale, to można by spróbować powiedzieć coś więcej na jej temat.

  16. pinkplato
    3 sierpnia 2010 at 00:30
    • yopas
      3 sierpnia 2010 at 08:21

      I znów, jeśli dobrze odczytuję pipediowe zapisy, fajka jest zrobiona za czasów Hermana Lane’a – charakterystyczne L w kółku i raczej po roku 1970… ale to tylko takie wtrącenie amatora między ogórkami.

      Jacek pewnie powie więcej na ten temat.
      UkłonY,

  17. Jacek A. Rochacki
    3 sierpnia 2010 at 12:13

    Dzieki udostępnieniu linku do aukcji, opatrzonej rzetelnie zrobionym opisem oraz dobrymi zdjęciami, spróbujmy powiedzieć coś więcej na temat tej fajki. Mimo szerokiego zainteresowania Charatanami wiele opracowań podaje informacje niekiedy dyskusyjne a nawet sprzeczne, proszę więc traktować poniższe jako taką opowieść o Charatanach, powstałą przy okazji oglądania tego egzemplarza.

    Już na pierwszy rzut okaz widać, iż nasza fajka powstała w okresie co najmniej silnych wpływów, a najpewniej już po po przejeciu firmy przez Hermana Lane. Świadczy o tym choćby tak ten charakterystyczny, niejako „schodkowy” ustnik o kształcie wprowadzonym przez p. Lane – tzw. Double Comfort. Trzeba tu wszakże wspomnieć, iż różnie datuje się pojawienie takich ustników; Pipedia wymienia lata ’50, lecz wspomina o istnieniu materiałów mówiących o istnieniu Double Comfort nieco wcześniej. Równolegle istnieją uzasadnione poglądy, w myśl których takie ustniki pojawiają się dopiero od roku 1960. Wydaje się, iż jest to zależne od ustalenia daty przejęcia firmy. Trzeba pamiętać, iż proces zyskiwania wpływów i przejmowania marki przez Hermana Lane był stopniowy, długotrwały i nie jest do końca zbadany. To może tłumaczyć różnice w danych podawanych przez różnych autorów.

    Literka L w okręgu, pisana charakterystycznym liternictwem daje asumpt do zatrzymania się na moment w tym miejscu. Zanim Herman Lane stał się właścicielem Charata, importował on te fajki do USA po przejęciu pozycji importera od firmy Wally Frank, a Charatany przez niego importowane od ok. połowy lat ’50 były oznaczaną taką literką L. Po przejęciu marki kontynuowano oznaczanie fajek literką L (jak Lane). Literka L w okręgu wskazuje na fakt powstania tak oznaczonej fajki w okresie bądź to wpływów bądź już posiadania marki przez p. Lane, czyli w okresie tzw. Lane Era. Datuje się ona od ok. roku 1955 (?) do roku 1979 a nawet być może do roku 1984.

    Tu warto tu wspomnieć, iż wyróżnia się dwa okresy Lane Era: okres pierwszy – 1961 – 1965, a okres drugi – 1965 – 1976. Widoczne różnice datowania wskazują na różne pojmowanie pojęcia „Lane Era”, gdyż wpływy zmian w tym wzornictwa ustników i typy oznakowań wprowadzonych przez p. Lane istniały i istnieją także po przejęciu marki przez kolejnych właścicieli; w roku 1977 markę przejął Dunhill, po nim Russel, potem znów Dunhill. Więcej na te tematy w przytoczonych opracowaniach.

    Zwracam uwagę na masę tej fajki – aż 62 gramy, a jedną z takich dość podstawowych reguł jest nieopisana :”reguła masy” mówiąca, że im fajka starsza, a może : wykonana ze staranniej przysposobionego do obróbki mechanicznej wrzośca, tym będzie po prostu lżejsza, gdyż tym skuteczniej została „wysuszona” – pozbawiona owych źle wpływających na jakość palenia soków (ang. sap) a nie nasycona chemicznymi „neutralizatorami” kwasu taninowego. Podobne rozmiarem fajki mają masę (ważą) czasem i o połowę mniej.

    Na ustniku widnieje logo – monogram: „CP”. Istnieją opinie (np. Ivy Ryan)
    http://hozzenplozz.de/CharatanbyIRyan.htm
    wskazujące na pomoc w datowaniu danej fajki według sposobu przedstawienia literek tworzących ów monogram – literki z szeryfami lub bez – ale te opinie są dyskutowane przez badaczy historii tej marki. Na ustniku poza logo widnieje napis: REG N 203573. Takie oznaczenie spotykamy często na Charatanach z tego okresu.

    W ramach „sygnatury” na wrzoścu widzimy napis
    CHARATAN’S MAKE
    LONDON ENGLAND
    Takie zakomponowanie napisów w dwóch liniach było uważame za wskazówkę pomocną przy badaniu danej fajki, gdyż w latach ’60 wprowadzono system zamieszczania znaków/napisów w trzech linijkach. Podaję to jako ciekawostkę, gdyż sprawa jest kolejną sprawą bardzo dyskusyjna, znam samemu fajki z początku lat ’40 z napisami zamieszczonymi w już w
    trzech liniach.

    Nasza fajka opatrzona jest sekwencją cyfr 4211 i literkami DC. Pierwsza cyfra oznacza grupę rozmiarową; 4 – to Extra Large według systemu Charatana, cyfry kolejne 211 to model tej fajki. Zanajdziemy podobny „Outsize Bent” noszący ten sam numer katalogowy 211 w liflecie Charatana z ok roku 1964.
    http://pipepages.com/charatanpage2.htm
    Literki DC oznaczają wspomniany już, „stopniowany”, czy „schodkowy” typ ustnika zwany Double Comfort.

    Charatany są bardzo trudne do jednoznacznego zadatowania. Wydaje się, że poza notką w Pipedii
    http://pipedia.org/index.php?title=Charatan
    opracowaniami uważanymi obecnie za najbardziej godne polecenia jest opracowanie Theodore Justin’a Gage znanego jako Ted Gage oraz polecane ostatnio opracowanie Fabio Ferrara (niestety po włosku)
    http://digilander.libero.it/tempioedonismo/CHARATAN.htm

    Na zakończenie: mimo tych wszystkich jakże niepewnych, wątpliwych i dyskusyjnych informacji czuję się zobowiązany do próby zadatowania fajki. Wydaje mi się, iż została ona wykonana w drugim okresie Lane Era czyli jakoś w okresie lat ’60 – ’70.

    PS. Osobnym tematem jest technika opracowania powierzchni, ale to może już przy innej okazji. W przypadku tej fajki nie sądzę, aby była ona opracowana techniką piaskowania czyli tzw. sandblastu. Wygląda mi ona na fajkę rustykowaną czyli jak to się u nas mawia: ryflowaną, techniką podobną do techniki stosowanej w fajkach współczesnych np. pp. Cavicchi – i kończę podaniem linku ukazującego p. Danielę Cavicchi prezentującą ową technikę:
    http://www.pipesandtobaccos.com/pipesandtobaccos/info/insights/cavlab.htm

    • pinkplato
      3 sierpnia 2010 at 18:55

      Dziekuję Panie Jacku za poświęcony czas – i cenne info – teraz z grubsza wiem, jak kupować świadomie Charatany- reszte doczytam… patrząc z bliska istotnie fajeczka jest ryflowana raczej – wgłebienia po dłucie są głębsze od sundblastingu.

      Pozdrawiam

      • jalens
        3 sierpnia 2010 at 19:27

        Wysłałem tego pdfa, o którym wspominał JAR na Twój email.

  18. pinkplato
    3 sierpnia 2010 at 12:45

    ….ale i tak go lubię….. może to ten jedyny z Lane’s Era – który przypadkiem wyszedł rewelacyjnie-:)

  19. JSG
    JSG
    3 sierpnia 2010 at 12:54

    Sprawa z fajkami starymi to w ogóle temat rzeka.
    Kupując używaną kilkudziesięcioletnią fajkę dostajemy do ręki drewno które przez lata poddawane było specyficznemu curingowi poprzez palenie, dlatego zwykle te fajki są po prostu smaczne, czasem wymagają zastosowania „metod” ale nie po to by wyganiać taniny, a po to by pozbyć się zewnętrznej warstwy profilu jaki fajce nadano.
    Chyba dlatego kwestia tego czy fajki stare są lepsze jest tak złożona i kontrowersyjna.
    Nawet kupując 40-50-100 letnią fajkę nie używaną, nie mamy do czynienia z tym co nam oferował producent, x lat temu. Fajka ta była przecież poddana sezonowaniu przez bardzo długi okres czasu.
    Ja właśnie skończyłem palenie w Jednym ze swoich Charatanów datowanych na lata 40’te. To jest naprawdę wyśmienita marka.

    • pinkplato
      3 sierpnia 2010 at 19:00

      … to ciekawa i bardzo chyba prawdopodobna teoria – i moja choć nie z lat 40-tych- też jest bardzo zmakowita… to się odczuwa z pierwszym paleniem…. z mojego skromngo doświadczenia
      co już pewnie setki razy tu i tam pisano- generalnie fajki stare – po prostu są smakowite.

  20. Pendrive
    4 sierpnia 2010 at 22:45

    Dotarła do mnie okazyjnie (chyba) kupiona, nie na ebay, ale na allegro fajeczka Dr. Grabow, zgodnie z tym co powiedział Jacek A. Rochacki w temacie „sokole oko”, model Grand Duke 44. Moje obawy dotyczące braku sygnatury na ustniku, rozpłynęły się. Ustnik był po prostu odwrotnie włożony. Fajka w niezłym stanie, rim nie jest jakoś strasznie nadpalony, ale za to wnętrze komina wymaga przeszlifowania (na moje oko). Ustnik trochę zazieleniał, ale nie powinno być trudno się tej zieleni pozbyć. Jest trochę mniejsza niż oczekiwałem… Pewnie to „Grand” mnie zmyliło :). Ze środka komina nie śmierdzi, to chyba dobry znak? Powoli zacznę renowację, bo warunki do spokojnego zapalenia będę miał pewnie dopiero po nowym roku…
    Pozdrawiam.

    • JSG
      JSG
      5 sierpnia 2010 at 07:33

      A co to za strach przed nie oryginalnym ustnikiem? Jeśli kupujesz fajkę w celach użytkowych to dobrze dorobiony ustnik, z dobrej jakości materiału często jest lepszy od oryginału, szczególnie jeśli spojrzeć od strony higienizacji.
      Oczywiście może być zle dorobiony ustnik, wtedy to już całkiem inna rozmowa.

      • Pendrive
        5 sierpnia 2010 at 20:48

        Ja jestem zdania, że co fabryczne to fabryczne. ;)
        Po zdjęcie nagaru (którego było jednak cholernie dużo) zaczęło trochę śmierdzieć. Jednak nie jest to bardzo nieprzyjemny zapach, znam popielniczki które śmierdzą gorzej.
        Jeśli taka „relacja” z renowacji fajki jest niemile widziana, proszę skasować, albo przynajmniej zwrócić mi uwagę, to przestanę ;).

  21. pinkplato
    5 sierpnia 2010 at 21:29

    no i kolejna Ebayówka…. Ivan Reis – duńska – lata raczej dawne, choć nei wiem jakie…. piękny ebuszonek, boć za grosze – jednak smakuje pięknie… ktoś zna Ivana Reisa?

    • Jacek A. Rochacki
      5 sierpnia 2010 at 21:53

      Szkoda, że powyższy wpis nie jest podany pełnymi zdaniami. Ale spróbujmy domyśleć się, o co chodzi. Póki co, jedno jest pewne: Ivan (Iwan) Reis
      http://www.iwanries.com/
      jest najstarszą. wciąż działającą i oferującą bardzo szeroki asortyment amerykańską trafiką. Oczywiście oferowali i nadal oferują najróżniejsze fajki. Popatrzmy choćby na ich rozliczne, historyczne oferty/katalogi opublikowane np. w podawanych już Pipepages.

  22. Jacek A. Rochacki
    5 sierpnia 2010 at 21:41

    Myślę, że każda relacja z renowacji fajki używanej może być interesująca. Tym skwapliwiej czekam na informacje o renowacji, gdyż, jeśli się nie mylę, póki co czytamy tylko o mechanicznym usunięciu warstwy nagaru z paleniska. Samemu zawsze zaczynam od solidnego wymycia i płukanie danej fajki spirytusem, a po usunięciu nagaru natychmiast przeprowadzam trwające czasem kilka tygodni operacje „odwaniające” – czyszczące tak ustnik jak i przede wszystkim struktury wrzośca z użyciem najróżniejszych kąpieli, płukań etc. spirytusem, w tym stosuję powszechnie znaną metodę spirytus+sól dla usunięcia niedobrych zapachów z wrzośca używanej uprzednio fajki. Tak więc na obecnym etapie nie przejmował bym się tymi „popielniczkowymi” woniami, gdyż proces renowacji tak naprawdę jeszcze się chyba nie rozpoczął. Dołączam po raz kolejny do chóru polecających staranne zapoznanie się z jakże licznymi wypowiedziami-tekstami p. Krzysztofa Woźniaka – lengendarnego „Rotma”.

  23. piotroslav
    18 stycznia 2011 at 19:20

    Mam szalone pytanie – czy ktoś ma pomysł jak znaleźć drugi egzemplarz takiej fajki: http://mkelaw-pipes.com/html/pipee1226.html
    Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, ale niestety nie jest tam osiągalna. Czy macie pomysł jak szukać? Może gdzieś widzieliście taką w sprzedazy/katalogu?
    Błagam o pomoc!

    • jalens
      18 stycznia 2011 at 19:33

      Tego typu fajki to wyłącznie pojedyncze egzemplarze. Akurat ta nie wydaje mi się – ale to już kwestia gustu – specjalnie piękna, pewnie przez jakieś niekonsekwentne, „załamane” montowanie ustnika.

      Takiej fajki zapewne nie znajdziesz. Ale pocieszam Cię, właściwie możesz bardzo podobną (w stylu) spokojnie zamówić u prawie każdego dobrego fajkarza. Także u polskiego – Worobca, Antoniewskiego, może nawet u Tomka Zembrowskiego, choć on raczej woli klasyki od takich odgryzków autograficznych. Po pierwsze jednak będzie to b. droga fajka, po drugie taki obstalunek będzie musiał potrwać. Rzemieślnik będzie musiał sprowadzić odpowiedni klocek wrzośca, a takie plateau z wyjątkowo dużej bulwy, to pierwszy koszt, który tego typu fajki stawia na górnych półkach cenowych.

  24. horre
    6 lipca 2011 at 21:14

    pozwolę sobie spytać kolegów co to za zwierz .

    http://sklep-tytoniowy.abc24.pl/default.asp?kat=68776&pro=540299

    niby wszystko jest ale nigdzie nie mogę znaleźć info na temat dr.hardy

    oczywiście mądry polak po szkodzie prezentowaną fajkę zakupiłem i mam wątpliwości czy to rzeczywiście jest wrzosiec
    czy podobnych rozmiarów fajka z gruszy powinna być cięższa od wrzośca ? (bez ustnika)

    • lgatto
      lgatto
      6 lipca 2011 at 21:58

      Sprawdź końcówkę nazwy „Jean Claude” ;)
      Na pewno to wrzosiec, ale pytanie jak wyglądała jego obróbka i co kryje ten ciemny lakier. Ale jeśli kolega będzie przestrzegał podstaw fajczarstwa i trafi w swój tytoniowy „degustibus” to powinno być dobrze.

  25. SSlavek
    23 stycznia 2013 at 00:52

    Co do wyszukiwania po różnych ebayach, to chyba można to wyeliminować, gdy w w opcjach wyszukiwania zaawansowanego, w polu „Lokalizacja” zaznaczymy „Pokaż tylko przedmioty:”, następnie „Znajdujące się w” i wybierzemy „Dowolny kraj/region”. Nie korzystam (jeszcze) z ebaya, więc nie sprawdzałem dokładnie i mogę się mylić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*