GH Black Twist – recenzja @pigpena

10 marca 2013
By

akcja recenzja Gawith Hoggarth Black Twist

Ponieważ jest to moja pierwsza akcja recenzja, a właściwie jest to także mój pierwszy raz kiedy w ogóle biorę udział w jakiekolwiek akcji zbiorowej, na przesyłkę czekałem z niecierpliwością i podekscytowaniem. Ogarniał mnie także lęk przed zadaniem, jakie zobowiązałem się wykonać. Najpierw do głowy przychodziły mi różne myśli: „w jaki sposób mógłbym recenzję napisać? Jaki przyjąć schemat, poza tym odgórnie narzuconym?”. Czytałem recenzje innych tytoni oraz te z wcześniejszych akcji. Jak nowicjusz może napisać w taki sposób, aby zaciekawić innych? Aby inni fajkanetowicze nie skrytykowali z kretesem? Pozostaje po prostu napisać po swojemu i czekać na reakcję. Dodatkowo na wstępie zaznaczę, że gustuję w tytoniach opartych na czystej Virginii, scented, takich jak GH Glengarry Flake, Broken Scotch Cake, Mac Baren Virginia No 1 i w ostateczności Vanilla Cream, a także ostatnio palonego przeze mnie SG 1792. Z La nie możemy się dogadać, a SG Grousemoor zbytnio mnie przesłodził. A, jeszcze jedno – tekst powstaje na bieżąco, czyli jeśli piszę o odbiorze przesyłki, to tekst powstał zaraz po odbiorze itd.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Gdy otrzymałem przesyłkę w czwartkowe południe, szybko rozdarłem kopertę, a moim oczom ukazały się dwa cieniutkie „kabanoski”. Takie te typowo do piwa, sprzedawane w opakowaniu zafoliowanym o długości maksymalnie 3-4 cm. Świetnie –  pomyślałem sobie – nigdy jeszcze nie widziałem tytoniu pod postacią twista. Te dwa „kabanoski” wyglądały jak cygaretki, ale kolor miały zdecydowanie bardziej wyrazisty, ciemny, no i były lekko wygięte. Mniam. Tytoń mocno sprasowany, zbity, owinięty szczelnie w tytoniowe liście. Ponieważ nie widziałem jeszcze tytoniu pod tą postacią, to spodziewałem się, że będzie grubszy. Wiem, że są też i takie, bo zgłębiłem temat, no ale średnica około 0,5 cm mnie zdziwiła. Paliłem kiedyś Mac Baren Dark Twist i wydawało mi się że właśnie taką średnice powinien mieć ten tytoń. Zapach zdecydowanie wskazuje na jego dużą moc, choć to już zostało zasugerowane. Kojarzy mi się nieco z SG 1792, ale ma w sobie coś jeszcze, czego nie potrafię określić. Taki słodkawy, może trochę rumowy, może „whiskaczowy”? Wąchając ten tytoń wyobrażam sobie stary, drewniany kuter i marynarzy w brudnych ciuchach odpoczywających pod pokładem, ale nie na hamakach, tylko na drewnianych pryczach. Zdecydowanie nie na pokładzie, tylko pod. Taki zapach typowo męski, tłusty, ciężki, trochę „przypocony”, z małą domieszką cytrusa.

W dotyku tytoń sprawia wrażenie mokrego, nawet lepkiego. Brudzi palce. Na pewno będzie wymagał podsuszenia przed paleniem. Jest w nim Virginia, bo jasne płatki widać, jednak przeważa kolor ciemny. Może to inny gatunek Virginii, a może coś jeszcze innego. Z obserwacji surowego tytoniu nie jestem w stanie powiedzieć.

No to teraz zakładka Fajka w praktyce dla przypomnienia i kroimy moim ulubionym scyzorykiem znanej szwajcarskiej firmy, który, oprócz ostrza długości 3 cm, posiada nożyczki do paznokci, pilnik do paznokci, pęsetę i wykałaczkę (używaną przeze mnie 1 raz bo oszczędzam). Zatem do dzieła…

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

Tytoń kroił się wyśmienicie, nie rozwarstwiając się przy tym. Aby uzyskać potrzebne wiórki musiałem po prostu krążki rozerwać palcami. Tak spreparowany tytoń zostawiłem na kartce papieru do wyschnięcia. Fajeczkę nabiłem w sposób opisany przez @jalensa [*] *(patrz tekst na końcu), choć krążki były malutkie i nie wypełniały przestrzeni w fajce. Wrzucałem je na chybił trafił przysypując wiórkami. Odpaliłem. Jedna zapałka, druga zapałka, trzecia zapałka…cholera, znowu ten sam błąd.

Ponieważ ślina mi już ciekła, suszyłem za krótko. Trudno, teraz trzeba się męczyć. Ale, ale, nie jest tak źle. Pali się całkiem nieźle, choć na początku kołeczkiem trochę pracowałem. Na starcie smak znany mi z SG 1792, ale po chwili – Grousemoor? Nie, to niemożliwe, a może jednak? Albo to wina tego, że od kilku dni palę tylko Grousemoor’a, albo naprawdę jakieś kwiatki w tym są. Słodycz występuje podczas całego palenia. Moc przy pierwszej fajce powalała. Tytoń, pomimo początkowych trudności, spalił się bardzo ładnie, do popiołu.

Kolejna fajka była już inna. Nabiłem do masywnego BC na filtry. Tym razem cały tytoń rozdrobniłem i odpowiednio podsuszyłem. No i to było to. Choć nie przepadam za fajkami na filtry, to jednak tytoń z tą fajką idealnie się spasował. Paliło się chłodno i ponownie słodko. Choć już nie powiedziałbym, że aż tak wyraźnie przypomina Grousemoor’a, to jednak nadal słodko. Trochę cytrusów, trochę kwiatków. Pewnie z powodu filtru moc była już znacznie bardziej przyswajalna, choć nadal bardzo wysoka. Tytoń rozdrobniony palił mi się znacznie lepiej. Właściwie nie musiałem wiele kołeczkiem operować. Tylko na początku. Ponownie fajka wypaliła się do białego popiołu, a ja z uśmiechem na twarzy zasiadłem ponownie do komputera. Oj syci nikotyną, syci.

Nadszedł czas na fajkę ostatnią. Zbierałem się do niej chyba 2 tygodnie. A to czasu nie miałem, a to za zimno było, a to wyjazd weekendowy. Cieszyłem się z tego powodu, że wcześniejsze wrażenia z pierwszych 2 fajek już zapisałem. Teraz będę mógł porównać. Grousemoor’a też już nie paliłem od 2 tygodni, a na jego wspomnienie mnie mdli ;) Z powodu finansowego dołka i braków w trafice palę od kilku dni Mac Baren Vanilla.

Zdecydowałem się na trudniejszy sposób nabicia, zastosowany przy pierwszym paleniu – wiórki na spód, krążki do środka i wiórki na górę. No i ostatnie palenie przebiegło całkiem sympatycznie. Oczywiście miałem problemy z utrzymaniem żaru i trochę musiałem się napracować kołeczkiem, ale jak już złapało, to paliło się do końca, do białego popiołu. Na początku ponownie wyczułem słodycz, ale później już zdecydowanie dominował przyjemny, mocny smak. Wyczuwałem też ponownie cytrusy. Końcówka fajki była jeszcze inna. Kolejne nowe smaki, które trudno mi nazwać i opisać. Moc jak poprzednio spora, wywołująca zdecydowanie uśmiech na twarzy.

Jak dla mnie jest to na pewno dobry gatunkowo tytoń. Na pewno nie jest jednolity. Przy paleniu wolnym ujawnia wiele smaczków, co dla mnie było bardzo ciekawe. Chciałbym móc na spokojnie spalić przynajmniej jedną puszkę, abym mógł porządnie opisać swoje wrażenia. Czy zdecyduję się na zakup tego tytoniu jeśli będę wiedział co to jest ? Myślę, że tak, choć na pewno nie od razu. Jak będę miał trochę wolnego grosza. Na pewno nie paliłbym tego tytoniu na co dzień. Jest zdecydowanie za mocny na spacery z psem. Poza tym wymaga czasu aby go przygotować, a ja w obecnej sytuacji, przy 4-miesięcznym dziecku, za dużo go nie mam. Może jak zrobi się cieplej. Przez moje początkowe skojarzenia z Grousemoorem strzelałbym, że to może być SG. Oczywiście nie mam pewności ani odpowiedniego doświadczenia w paleniu różnych tytoni, ale tak mi się skojarzyło.

Cieszę się, że mogłem wziąć udział w akcji. Starałem się naprawdę jak tylko mogłem palić baaardzo powoli i delikatnie. Wyłapać tyle, ile byłem w stanie. Wiem, że moja recenzja nie jest zbytnio szczegółowa, ale mam nadzieję, że koledzy wybaczą początkującemu.

 

Na koniec noty podsumowujące:

Moc – he he he, spora. Mocny, ale z minusem

Aromatyzacja – zdecydowanie wyczuwalna

Smak – intensywny/pełny

Room note – tutaj niestety nie mam wiele do powiedzenia. Paliłem poza miejscem zamieszkania. Raz wszedłem do mieszkania i dmuchnąłem żonie w twarz. Powiedziała żebym uciekał, bo śmierdzi papierosami. Także moja druga połówka jest zdecydowanie na nie.

 

* tutaj pozwolę sobie dopisać osobistą uwagę nie związaną bezpośrednio z recenzją, a dotyczącą Śp. Pana Jacka „Jalensa”. Pisząc ten tekst i powołując w nim jego osobę było to jeszcze przed informacją o jego śmierci. Nie miałem wtedy zamiaru pośmiertnie przywoływać go w tej recenzji. Po prostu chciałem zaznaczyć, że jego teksty miały spory wpływ na moje palenie. Że w sytuacji w jakiej się znalazłem, czyli tytoniu pod postacią twist, sięgam po pomoc do jego tekstów. Nie znałem Pana Jacka, nie myślałem o tym, że kiedyś muszę go poznać. Ale dzięki niemu moje palenie fajki obrało prawidłowy tor. To jego artykuły, a w następstwie sprowokowane przez niego komentarze, nauczyły mnie jak palić. Jakim wspaniałym przedmiotem jest fajka. Że o fajce można pisać bez przerwy. Nie tylko o paleniu. Że fajka to „towarzyszka życia”. Druga żona, która nawet czasami na chwilkę staje się nr 1 ;) Że o fajce można rozmawiać przy każdej okazji. Zastanawiałem się nad tym co można jeszcze o fajce napisać ponad to, co napisano już na fajkanecie. Pan Jacek pokazywał, że można. Nieustanie. Niech przykładem będzie tutaj opis wycieczki do Czarnobyla. Niby nie o fajce, a jednak o niej. Chyba taki był jego zamysł, żeby dyskutować o wszystkim, ale z fajką w tle. Niech Pan spoczywa w spokoju. Będzie mi brakowało Pana historii. Cieszę się, że dzięki fajkanetowi zostanie Pan nadal z nami. Tymi co zaczynają przygodę z fajką (takimi jak ja) oraz tymi, co fajkę palą już od dawna.

Tags: , , , ,

2 Responses to GH Black Twist – recenzja @pigpena

  1. MM
    bak_zlosnik
    22 marca 2013 at 00:25

    bardzo ciekawa recenzja…czytając ją miałem wrażenie jakbyś, Szanowny Kolego, palił ten tytoń tuż obok.

    • pigpen
      pigpen
      22 marca 2013 at 00:37

      Ty się bąku złośniku nie nabijaj ze mnie. Skomentujesz jutro. Chyba, że będziesz pierwszy …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*