Akcja Rotacja – Przystanek Gliwice

5 kwietnia 2014
By

Akcja Rotacja - Gliwice

Najtrudniej jest zacząć, później idzie już z górki. Również w przypadku tego tekstu nie było inaczej. Siedziałem nad pustą stroną, z dłońmi na klawiaturze starego laptopa i leniwie pykając fajkę spoglądałem na kartkę, na której zapisałem wszystkie wrażenia i uwagi dotyczące opisywanego tytoniu, który przybył do mnie z dalekiego wschodu, a konkretnie z Lublina, od kolegi @Obzona.

H&H Ten to Midnight to ciemny, niemal czarny tytoń w formie długiej sztabki (na tobaccoreviews.com opisanej jako Krumble Kake cut – ufam więc, że tak brzmi poprawna nazwa tego rodzaju cięcia) o nieco kwaśnym, wręcz octowym i mocno skórzanym zapachu, poprzetykanym nutą mokrej kory. Wilgotność, co być może spowodowane było przechowywaniem w strunowej torebce, okazała się zaskakująco niska, wręcz idealna do natychmiastowego nabicia i odpalenia. Forma jednak odrobinę sprawę komplikowała, dlatego odkrojoną kosteczkę roztarłem w dłoniach – i tutaj zdziwienie, ponieważ zamiast spodziewanych wstążek, moim oczom ukazały się niewielkie drobinki, wręcz okruchy (być może stąd nazwa? Krumble musi być wariacją angielskiego “crumble”, a stąd już niedaleko do “crumbs”, czyli właśnie okruchów). Starannie wsypałem część do komina fajki, delikatnie ubiłem i czynność powtórzyłem jeszcze dwukrotnie, w efekcie otrzymując nabicie “na trzy”.

Rozpalenie nie sprawiło najmniejszego kłopotu, bo tytoń szybko chwycił żar na całej powierzchni i odpalił się od pierwszego płomienia. Wystarczyło później wyrównać go nieco i dotrzeć kołeczkiem. I tu kolejna niespodzianka.

Intensywny zapach tytoniu wróżył raczej silny wstrząs i przeładowanie sensoryczne tuż po odpaleniu. Nic bardziej mylnego. Dym okazał się być delikatny i bardzo stonowany w smaku. I to stonowany do tego stopnia, że kilkakrotnie zdarzyło mi się zerknąć do komina, czy coś tam się jeszcze żarzy. Żarzyło się w najlepsze, a ja tymczasem miałem wrażenie, że czegoś tu jednak brakuje. Fakt faktem, przyjemne szczypanie w język i rozchodząca się wokół woń Latakii rozwiewały nieco wrażenie pykania ciepłego powietrza, ale nie było to to, czego się spodziewałem.

Smak przyszedł z czasem, stopniowo. Mimo że do samego końca pozostawiał wrażenie niedosytu, to mniej więcej od połowy fajki stał się bardziej intensywny. Wyczułem w nim wędzonkę, czyli to, czego po tej mieszance się spodziewałem. Gdzieś w tle, bardzo nieśmiało, słodką łapką machała do mnie Virginia, jednak bazą wciąż pozostawała Latakia i chyba – ale tu nie jestem pewien – jeszcze jakiś inny Oriental. Z początku odniosłem również wrażenie, że w mieszance gości odrobina Perique – to głównie za sprawą tego przyjemnego szczypania, jednak później gdzieś się ono straciło, więc odrzuciłem, być może błędnie, taką możliwość. Muszę nadmienić, że specjalnie przed zapaleniem nie sięgałem po opis tytoniu, by w żadnym razie się nie sugerować, a wspomnianą wcześniej nazwę formy doczytałem już po sesji z fajką i spisaniu notatek.

Końcówka, czyli mniej więcej po trzech czwartych, stała się bardziej virginiowa, na chwilę wręcz słodka. Później jednak wszystko zamilkło, a tytoń zupełnie stracił jakikolwiek smak (albo ja czucie). Z komina wysypałem szary popiół, a na dnie została odrobina wilgoci.

Podsumowanie:

  • Tytoń w formie Krumble Kake – grubego płatka, sztabki. Po roztarciu – różnej wielkości okruchy.
  • Wilgotność niewielka (być może za sprawą przebywania w nie do końca szczelnej strunowej torebce).
  • Zapach – latakiowa wędzonka, skóra, ocet, mokra kora drzewa.
  • Rozpalanie – bezproblemowe, od pierwszego płomienia. Średniozaawansowany palacz będzie w stanie spopielić w ten sposób całe nabicie bez dotykania zapalniczki. Mnie się to nie udało, ale tylko ze względu na moją nieuwagę i brak umiejętności.
  • Smak – zbyt mało intensywny, wędzonka, skóra, w tle Virginia, która na chwilę ujawnia się pod sam koniec. Ogólnie rzecz biorąc, jakby niedokończony, pozostawiający uczucie niedosytu.
  • Room note – zapach skóry – intensywny i głęboki. Jest to opinia osoby niepalącej. Szybko się wietrzy lecz jest odrobinę nachalny. W dziesięciostopniowej skali, gdzieś w okolicach czwórki.
  • Moc – nie stwierdzono. W tej kwestii nie umiem być obiektywny. Strzelałbym gdzieś w okolicę 3-4/10
  • Ocena ogólna – 5/10

Tags: ,

3 Responses to Akcja Rotacja – Przystanek Gliwice

  1. Zyrg
    Zyrg
    6 kwietnia 2014 at 01:40

    Rachu-ciachu i po strachu. I nie było się co cykać!

  2. KrzysT
    KrzysT
    7 kwietnia 2014 at 14:31

    Mnie się TTM zapamiętał inaczej: b. słodki (wręcz jak dosłodzony), bardzo bogaty w smaku (w sensie nie różnorodności, a intensywności) i bardzo orientalny. Może to skleroza, albo subiektywny odbiór, bo raczej od pewnego czasu tego typu tytoni (ciężkich, balkanowatych anglików z dużą ilością orientali) unikam.
    A cięcie jest, niestety, upierdliwe po rozkawałkowaniu.
    Jeśli ktoś pamięta – to jest jedna z tych rzeczy, które przywiozłem na spotkanie plenerowe. Pamiętam, że obecnym tam latakistom smakowało.

    • MM
      MM
      7 kwietnia 2014 at 17:45

      Tak,pamiętam. Bardzo mi ten tytoń smakował, przynajmniej wtedy.

      ps. latakista – podoba mi się…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*