Istotna kwestia fajki

28 lipca 2010
By

Ha! Pod Jackową recenzją macbarenowskiego hh-vintage-syrian pokusiłem się o wystawienie niepochlebnej laurki temu tytoniowi, a teraz przyjdzie mi wleźć pod stół i odszczekać to wszystko.

<Yopas włazi pod stół>
HAU! HAU! HAU!

A to wszystko za sprawą Petersonowskiego Old Dublina, który kiedyś dostałem, jako dodatek do zakupów w fajkowie i miałem okazję zapalić w moim starutkim WDC. Tak mi się to palenie spodobało, że zdecydowałem nabyć regularną puszkę. I przyszła jakiś czas temu. A dziś pomyślałem, że czas nabić mojego w sumie nowiutkiego, lakierowanego i bejcowanego Petersona Irish Whiskey. Przecież przy latakii to i tak nic czuć nie będzie, a ten McBrrr, to McBrrr.

Otóż nie, moi Szanowni! Nic bardziej mylnego. Pierwszy raz w swoim fajczarskim życiu, jestem przekonany, że fajka może popsuć wszystko. Ta – psuje! Gdybym wcześniej nie palił tego Old Dublina pomyślałbym – eee znów KohlHase und Kopp, ale ja go paliłem – to dobry tytoń jest.

A teraz siedzę i dumam, jak nie oszpecić tegoż Petersona i przywrócić mu właściwości dobrze palne… heeeh…
piep…ny Peterson!

Tags:

13 Responses to Istotna kwestia fajki

  1. yopas
    28 lipca 2010 at 21:03

    Profesorska wywabia bejcę?

    • JSG
      JSG
      28 lipca 2010 at 21:29

      Raczej nie wyciągniesz bejcy z wnętrza komina profesorem, ale na początek warto spróbować, na pewno część wyciągnie. Ja bym jednak płukał i o zgrozo… szlifował, a tak w ogóle to na odwrót- zeszlifował do żywego i dpopiero płukał… bejca na akoholu włazi głęboko w drewno, szczególnie w drewno świeżo „otwarte” czyli krótko po wierceniu- tak przynajmniej mi się wydaje na chopski rozum..

  2. jalens
    28 lipca 2010 at 21:25

    Tak się trochę dziwiłem. Ja lubię ten tytoń i zawsze dbam o to, by go mieć. Myślałem jednak, że to wszystko wina Twojego krasnala Lubicza, który akurat Tobie nasikał do puszki z Hau Hau Vintage Syrian. Odetchnąłem trochę.

  3. miro
    28 lipca 2010 at 21:36

    Mialem podobny problem z innym Petem – Red Killarney – tez lakierowany. I dopoki lakierowany pozostal, nie smakowal – w fajce bloto, smak nie ten… Usunalem lakier papierem sciernym – okrutnie, acz z uczuciem, pozniej liczne moczenia w spirycie przez okolo 2 tygodni, 2 tygodnie odpoczynku, wygrzewanie w piekarniku, 2 miesiace na polke, finalne szlifowanie, carnauba i…. teraz to jedna z moich bardziej ulubionych fajek.

    Cena: lekko naruszone sygnatury (dla mnie bez znaczenia) i calkowicie wyplukana czerwona bejca (to akurat duzy plus), choc po kilkudziesieciu paleniach fajeczka juz sie slicznie wybarwia na przyjemny naturalny braz.

    m.

    • jalens
      28 lipca 2010 at 21:41

      Szmergiel, tylko szmergiel… Ja nawet ustniki przywracam do czerni szmerglem. A każda nowa fajka, jaką jakiś szaleniec polakieruje i prekarbonizuje – szmiergiel, szmergiel, szmergiel, a dopiero potem można się napić spirytusu. Bo fajka smaczna.

      • yopas
        28 lipca 2010 at 21:56

        Eee… ja też ustniki traktuję szmerglem…
        Ta fajka jest nowa, ale w sensie, że nikt jej przede mną nie palił, rocznikowo to jakiś 1980coś… co tylko potwierdza tezę, że lata osiemdziesiąte były najgorsze dla fajki… ale ładna jest, nie (vide zdjęci do Sokolego oka)

        Cóż…

      • Pendrive
        28 lipca 2010 at 23:35

        „Szmergiel”? A cóż to jest?
        Pozdrawiam

        • jalens
          28 lipca 2010 at 23:40

          Szmergiel – skała metamorficzna, składająca się głównie z drobnoziarnistego korundu, hematytu (lub magnetytu) i kwarcu; zazwyczaj jest produktem przeobrażenia boksytów; w przemyśle stosowany jako materiał ścierny. Pot. papier lub płótno ścierne.

          • Rheged
            28 lipca 2010 at 23:46

            Dobrze, że wyjaśniłeś, bo się bałem, że biednym rysiem operujesz ;)

          • Pendrive
            28 lipca 2010 at 23:46

            Ah ten język potoczny/gwarowy… Ja na papier ścierny mówię… Papier ścierny :).

            Przepraszam na off-topick i pozdrawiam.

            • jalens
              28 lipca 2010 at 23:53

              Kolokwializm to nie gwara, sporo tu rozmawizamy a więc sadzimy kolokwializmami aż dym idzie. A Tobie zazdrościmy tak pięknego języka w mowie i w piśmie :)
              No i tu nie ma oftopików – masz wątpliwości, więc pytasz :D Masz chęć – gadasz. Boś fajczarz.

              • Pendrive
                29 lipca 2010 at 00:29

                „Boś fajczarz” Jeszcze nie… I jeszcze długo nie. Ale pytać chyba mogę? :)
                „A Tobie zazdrościmy tak pięknego języka w mowie i w piśmie”
                Jeśli to ironia, to chciałbym powiedzieć, że wiele bym dał aby mój język w piśmie był piękny, moim cichym marzeniem jest kiedyś napisać powieść. Talentu brak, motywacji brak… Szkoda gadać :)

                Przy okazji, mam pytanie, które poniekąd pasuje to tego topicku.
                Czy zdarza się, że dany tytoń smakuje lepiej w gruszance niż wrzościu, lepiej w gliniance, lepiej w piance itp.? Chodzi mi właśnie o sam materiał, nie o budowę fajki. Może jakieś przykłady?
                Pozdrawiam

              • jalens
                29 lipca 2010 at 02:00

                Dzisiaj Yopas napisał, jak bardzo różnie potrafi smakować tytoń w dwóch wrzoścowych fajkach. „Smak fajki” zależy od tak wielkiej liczby okoliczności, że niezwykle trudno jest odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jeden z kolegów na FMS ma w stopce motto: „Im starsza fajka, tym słodszy dym”. I może tak być, jeśli w fajce pali się długo dobre tytonie w dobry sposób.

                Można znakomicie sobie „opalić” – i nie chodzi tutaj o nagar – prawie każdą fajkę. I tę z wrzośca, i tę z sepiolitu, także z gruszki, a nawet z gliny. W każdy z tych materiałów wsiąkać będą „smaczki”, aromaty, cukry, estry… Jeśli fajkę będzie się utrzymywać w czystości, jeżeli pozwoli się jej odpocząć (czyt. porządnie wyschnąć), jeśli będzie się palić w taki sposób, by podczas palenia – zbyt gorącego, zbyt mokrego – nie wytwarzały się gorzkie i kwaśne świństwa, to i fajka z gruszy, z wiśni, dalbergii, orzecha może być pyszna.

                Dobrym paleniem dobrego tytoniu nie da się tylko uszlachetnić obustronnie szkliwionej fajki ceramicznej, np. porcelanowej.

                Ale różne materiały, z których wycina się fajki, mają bardzo rożne właściwości – inną kapilarność, wsiąkliwość, jednym słowem, odmienną strukturę. Na dodatek w różnym stopniu poddają się zwęgleniu, co także wpływa na smak. Nie jest tak, że wymyślono sobie, czy korporacyjnie uzgodniono, że najsmaczniejszy jest wrzosiec… On po prostu jest najsmaczniejszy – z drewna, z którego robi się fajki. Paradoksalnie dlatego, że jest najmniej… drewniany. To, po pierwsze, drewno bardzo porowate, można napisać – skanalizowane. Także bardzo zmineralizowane, a więc mało podatne na zwęglenie, a więc na niemiłą, „spaleniznową” zmianę smaku. Pięknie i szybko wysycha, intensywnie wsysa produkty z palonego tytoniu – niestety po równo te dobre, smaczne, jak i paskudztwa.

                Warto jednak przypomnieć sobie historię odkrycia wrzośca – w pewnym sensie zastąpił on piankę morską, która ma jeszcze ciekawszą kapilarność i w ogóle się nie zwęgla. Przez wielu fajczarzy, to właśnie fajki z sepiolitu mogą mieć najwspanialszy smak. Przegrały jednak z wrzoścem, gdyż są bardziej kruche, łatwo je uszkodzić.

                Tyle o materiałach. Tak naprawdę to nie one dla smaku fajki – zakładając, że nie są niszczone przez producentów bejcami i karbonizatami – są najważniejsze. Materiały, ich jakość, są dla fajczarza jedynie szansą i punktem wyjścia. Taka będzie w smaku fajka, jak sobie ją „wychowa” fajczarz. Można w najlepszym wrzoścu palić źle, a w byle jakiej gruszce, palić wzorowo. Zapewne z tych dwóch fajek o niebo smaczniejsza będzie fajka owocowa :D

                Jeśli wzorcowo palić się będzie w obu fajkach – lepsza będzie wrzoścówka, bo wrzosiec ma po prostu lepsze „właściwości fajkowe”.

                Jak więc widzisz, właściwości materiału mają znaczenie, ale są tylko jednym z elementów mających znaczenie dla smaku palonego tytoniu.

                A dobrą powieść napiszesz z pewnością – o ile nie będziesz się bał kolokwializmów, a nawet gwary :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*