Suplement do amerykańskiej alternatywy

15 kwietnia 2016
By

Palenie jest niezdrowe. Zarówno dla palącego jak i jego otoczenia. Z coraz większą bezwzględnością odbiera nam się możliwość smakowania tytoniu fajkowego. Palenie szkodzi również środowisku. W związku z czym, w walce o czyste powietrze, rządzący Pekinem, pierwszego czerwca zeszłego roku, wprowadzili całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych. Nie ma już lokali z salami podzielonymi dla palących i… tych zdrowszych. Zakaz palenia jest wszechobecny.

Obserwując tą światową wojnę z palaczami tytoniu, zachodzę w głowę, jak w sytuacji, gdzie palenie jest passe, miejsc dla palaczy, coraz mniej a nabycie tytoniu fajkowego coraz to trudniejsze. I nawet pomimo Dunhillowego „palenie w fajce, to najszlachetniejsza z form spożywania tytoniu”, zauważamy, że ilość fajczarzy rokrocznie spada. Jak więc, w takiej sytuacji, ceny fajek używanych mogą iść w górę?
Taką tendencję zauważyłem na przykładzie używek Petersona, który to rynek obserwuję od jakiś czterech lat. Potwierdzają to również koledzy kolekcjonujący fajki firmy Dunhilll. Rozumiem kolekcjonerstwo. Ale iluż z nas potrafi wskazać kogoś kto zbiera używane fajki w celu innym niż utylitarny, w celu czysto kolekcjonerskim? Ja nie potrafię.

W związku z tymi rosnącymi cenami. Jako miłośnik starych fajek, tych nie wydziwianych zwanych freehandami (czyt. nie wyszedł mi klasyk, to nazwałem fajkę freehand). Ale i fajek, które powstały w wysiłku dwóch tylko dłoni, czyli spod ręki fajkarza, nie jakiejś firmy, gdzie nad jedną główką pracował sztab inżynierów, chciałbym Wam koledzy pasjonaci zaproponować dzisiaj pewną alternatywę. Alternatywę, która łączy właśnie zamiłowanie do starych fajek i szacunek do profesji fajkarza (nawet wykonywanego hobbystycznie). Zaprezentuję Wam fajki, tworzone przez dwóch, nieżyjących już amerykańskich fajkarzy.

Pierwszy, to tworzący od 1939 do późnych lat czterdziestych Tom Howard.

thowardPracujący dla CBS komik, tworzył fajki, których jakość jest świetna, a wytworzenie fajki zajmowało mu ponoć tylko 3 godziny. Wszystko zaczęło się gdy córka podarowała mu fajkę marki (oczywiście) Dunhill. Podobno w swojej kolekcji posiadał wszystkich ponad 1200 sztuk, a 600 rozdał wśród znajomych. Według Pipedii, doceniony został w 1947 artykułem w magazynie POPULAR MECHANIC jako „Hobbyst of the Month. Tom Howard.” Według moich poszukiwań poświęcono mu artykuł w MODERN MECHANIX w październiku 1949 roku, zatytułowany „Duncemaster Howard – Professor of Pipe-ology”.

Tom Howard Bulldog 1
W jego pracach zauważyć można mocny wpływ lub fascynację wzornictwem Tracy Mincer (założył markę Custom-Bilt) – fajki toporne z bardzo charakterystycznym ryflowaniem. Klasyczne kształty jednak są bardzo ergonomiczne i na szczęście pozbawione toporności. Wszystkie, które dotychczas spotkałem posiadają oznaczenia na szyjce, ustniki są gładkie, bez logo.

Tom Howard 3

 

Drugim twórcą, którego chcę Wam przedstawić jest John Bessai. Swój sklep wytwórstwa i reparacji fajek założył około 1898 roku i produkował je aż do śmierci czyli 1969. O tym fajkarzu jest jeszcze mniej informacji w sieci. Natrafiłem tylko na jedną książkę, w której wzmiankowano jego (bądź jego syna – nie jestem w stanie teraz dotrzeć do źródła, pamiętam tylko, że na 134 stronie!) jako eksperta od fajek w sądzie, w sprawie o przyrządy służce do spożywania narkotyków.
Wykonane przez niego fajki, to klasyka klasyki. Pięknie wykończone, z dbałością o każdy szczegół. Sygnowane zarówno na szyjce jak i na ustniku symbolami JB, bądź JB w kółku.

IMG_7143

W obu przypadkach datowanie jest dosyć proste, bo wszystkie fajki wykonane były przed datą śmierci. Czyli okresem, gdy rynek duński był jeszcze w powijakach. Choć nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej daty wytworzenia, to i tak zakupując ich fajki, po zastosowaniu znanych nam metod higienizacji, możemy mieć gwarancję doskonałej jakości zarówno rękodzielnictwa jak i jakości surowca – bo to przecież ponad 80 letni kawałek drewna.

Jaką mogli mieć sieć sprzedaży? JB głównie sklep, a TH to pewnie wśród znajomych i znajomych znajomych. Co już pisałem wyżej. Ponieważ obaj tworzyli w USA ich fajki do kupienia są głównie na amerykańskim rynku.

Ten krótki tekst, ma pokazać, że poza kolekcjonowaniem fajek należących do najbardziej znanych producentów, można pójść inną, równie interesującą drogą. Poza dwoma wymienionymi powyżej fajkarzami, rynek wtórnych palidełek obfituje jeszcze w wiele nazwisk, których tu nie przytaczam, by nie odbierać Wam tej przyjemności. Dla zachęty podam, że był taki znany fajkarz, który zrobił tylko 500 fajek.
Nie są one łatwe do znalezienia, ale radość z zakupu i zapalenia w odnowionej przez siebie fajce jest nie do opisania.
Kto przeczytał amerykańską alternatywę i dalej szuka, bo nie wie co wybrać, może zawęzić swe poszukiwania do nieżyjących już artystów-fajkarzy. A zapewniam, że poza dwoma tu wymienionymi jest ich jeszcze wielu. Zachęcam do lektury pipehill i pipedii.
To kolejna ciekawa i pełna niespodzianek droga, którą można obrać by rozwijać naszą fajczarską pasję.

11 Responses to Suplement do amerykańskiej alternatywy

  1. KrzysT
    KrzysT
    15 kwietnia 2016 at 13:50

    Baca za to: „nie wyszedł mi klasyk, to nazwałem fajkę freehand” masz u mnie przy najbliższym spotkaniu piwo :)
    Bardzo pozytywny artykuł. Nisze są fajne i potrzebne.
    Swoją drogą, jak już Janek powiedział parę słów o cenach, to ja powiem o eBayu w ogólności. Rzadziej ostatnio nań zaglądam – ale wydaje mi się, że liczba fajnych fajek estate tamże spadła drastycznie.
    Jest ich po prostu mniej, zarówno ilościowo, jak i jakościowo.
    Ciekaw jestem, czy macie podobne spostrzeżenia.

    • pigpen
      pigpen
      15 kwietnia 2016 at 14:47

      Moje spostrzeżenie jest identyczne. Obserwuję ebaya powiedzmy raz na miesiąc przez tydzień. Porównując okres 3-5 lat muszę powiedzieć, że ceny fajek ze średniej półki (np. GBD, BBB, Charatan) skoczyły w większości przypadków, często nawet o 100%. Wybór dużo mniejszy, a o okazje baaardzo trudno. Ja często ryzykuję i kupuję coś co na zdjęciach nie prezentuje się najlepiej, ale niestety bilans wychodzi raczej na moją niekorzyść.

      Januszu, ja już jakiś czas temu zwróciłem swoje oczy na rynek amerykański. Aby daleko nie szukać i głęboko do portfela nie sięgać wystarczy przyjrzeć się znanym i opisywanym markom jak WDC, Ehrlich, Wally Frank, Weber, Bertram czy uwielbiana przez Andrzeja LHS. Producentów jest znacznie więcej i warto się nimi zainteresować. Przede wszystkim właśnie z tego powodu, że kupując taką fajkę mamy sporą szansę trafienia dobrego jakościowo drewna, choć często niestety z ubytkami. Coś za coś.

      Amerykańskie fajki producentów indywidualnych są mi obce. Nie na moją kieszeń (jeszcze).

      pozdrawiam

  2. hykasy
    15 kwietnia 2016 at 22:28

    Ciekawy tekst, zmotywował mnie do zakupu jakiejś, nieznanego mi dotąd wytwórcy, fajki. ;)

  3. Wlodek
    Wlodek
    16 kwietnia 2016 at 00:54

    Januszu to bardzo dobry artykuł chociaż fajka jest chyba najmniej odpowiedzialna za zatruwanie otoczenia a za wszystkimi ograniczeniami globalnymi stoi Koncern Philips Morris z wiadomych powodów. Tak na prawdę sprzedaż papierosów od jakichś 20 lat nie uległa istotnym zmianom wszelkie
    statystyki są błędne ponieważ nie biorą pod uwagę udziału czarnego rynku.

  4. Janusz J.
    Janusz J.
    16 kwietnia 2016 at 02:48

    Krzysiu, mam nadzieję, że już niedługo będzie okazja. A co do ebaya, to za krótko śledzę, by samemu takie wnioski wysnuć. Ciężko coś znaleźć, ale wydaje mi się, że to też kwestia pewnej skończoności wytworzonego kiedyś produktu. Jak z rynkiem staroci w TelAvivie. W dwie pierwsze wizyty kupiłem co lepsze fajki i później już nic ciekawego nie mogłem trafić.

    @pigpen i hykasy, według moich skromnych poszukiwań, to wciąż terra incognita naszego hobby. Dlatego też ceny fajek nieżyjących już fajkarzy nie osiągają jeszcze zawrotnych sum. Poza podanym wyżej przykładem 500 sztuk – te są naprawdę drogie.

    Licytując kiedyś skórzany pokrowiec z sześcioma fajkami w środku, nie wiedziałem do końca co do mnie trafi… i tak nabyłem fajkę Wolfganga Beckera (+5 innych i pokrowiec!) za 100$.

    Najwięcej ofert oczywiście znaleźć można na ebayu. Ale i na innych portalach aukcyjnych trafić można „perełki”. Fajkę Scotta Andersona kupiłem ostatnio na taobao, za jakieś 130PLN. Nikomu pewnie nie chciało się szukać, czyja to fajka, a aukcja była źle opisana.

    Dwa powyższe przykłady potwierdzić mają, że choć jest ciężej niż kiedyś, to jednak warto.

    @Włodek, dziękuję za miłe słowo. Philip Morris odpowiedzialny za światowe ograniczenia? Nie za bardzo rozumiem. Chyba, że jako gówny sprawca, tak?

    Pozdrowienia zza dymka.

  5. Marek Mr❂
    Marek Mr❂
    17 kwietnia 2016 at 00:22

    Świetny artykuł, dający do myślenia i wytyczający nowy kierunek. Amerykańska fajka jest u nas niedoceniona. Ciekawe dlaczego. Mam bertrama i kilka fajek bardziej przemysłowych, w tym keywoodie najpóźniej z roku 1971 (seria się wtedy kończyła), fajnie piaskowany oom paul, którego kupiłem niepalonego za 40 zł. Są to przyzwoite fajki, których ani myślę się pozbywać. Jeśli się nad tym zastanowić, tradycja jest tam godna pozazdroszczenia, bo to ojczyzna tytoniu, gdzie sztuka jego przysposabiania rozwijała się równolegle względem tradycji angielskiej. Skąd to wiadomo? Ano weźmy takie opowiadania Nathaniela Hawthorne’a, starszego nieznacznie niż Słowacki, w co trzecim z nich ktoś kurzy fajeczkę, a w dodatku pojawiają się znane skądinąd nazwy w rodzaju „twist” i tym podobnych. Czy Amerykanie nie wyrabiali wtedy jakichś fajek? Jakieś chyba musieli, warto by to było zbadać. Druga sprawa to kwestia drobnych wytwórców czyniących coś z finezją, z sercem. Zamawiałem ostatnio nie fajki wprawdzie, lecz ubijacze, u małżeństwa z Upstate New York. Po przemiłej korespondencji z tymi ludźmi dostałem swoje ubijacze w żółtej kopercie ozdobionej odręcznym rysunkiem myszy kopcącej fajkę i niepowtarzalną kaligrafią! Kopertę zachowałem, jest mi równie droga, jak ubijacze. Czy jakikolwiek koncern może nas tak obsłużyć? Komu by się w ogóle chciało? Tyle tytułem ilustracji tezy, że drobny producent różni się czymś istotnym od producenta masowego.

  6. Janusz J.
    Janusz J.
    18 kwietnia 2016 at 11:49

    Dziękuje Marku, cieszę się, że jeszcze ktoś, poza adminami czyta ten portal.

    Ilość amerykańskich fajkarzy, jest naprawdę imponująca. Wystarczy poszukać. A jakość ich produktów jest na najwyższym poziomie.

    Co do obsługi przez koncenry; gdy posłałem kiedys fajkę do Peta, w celu jej wydatowania (pisałem o tym nawet), odesłali wraz z fajką piękny, metalowy ubijak. Także wszystko zależy od tego, na kogo się po drugiej stronie trafi.

    Pozdrawiam i smacnego dymka.

  7. MeB
    20 kwietnia 2016 at 10:30

    Bardzo ciekawy artykuł. Sam zdecydowanie polecam fajki starszych marek amerykańskich typu kaywoodie, weber, bertram i ed burak.

    Natomiast nie wiem czy bym się w pełni zgodził z tezą że fajczarzy ubywa. Przynajmniej patrząc na światowy bilans wydaje się że w chinach i w stanach zjednoczonych liczba fajczarzy się zwiększa.
    http://thepipeguys.com/the-future-of-pipe-smoking/
    https://newsatjama.jama.com/2012/08/03/as-cigarette-smoking-declines-pipe-tobacco-use-soars/
    http://abcnews.go.com/Lifestyle/pipe-smoking-rises-ashes-hip/story?id=26081188

    Sądzą że to właśnie moda na fajki za oceanem i jako symbol statusu w ‚komunistycznych’ krajach azji to główne powody wzrostu cen wyrobów z wrzośca. Wzrost cen dotyczy szczególnie lepszych starszych fajek renomowanych marek i fajek znanych indywidualnych producentów współczesnych. W tym świetle mniej znane starsze fajki amerykańskie mogą faktycznie dać nam dobry stosunek ceny do jakości.

  8. Bart
    15 stycznia 2017 at 12:52

    Do tej pory nie udzielalem sie na tym forum, wiec i jestem tu nowym, w zwiazku z czym chcialbym sie z Panstwem przywitac.. Co do fajek amerykanskich, to za oceanem fajczarstwo ma sie calkiem dobrze o ile nie coraz lepiej, miejmy nadzieje ze i ten trend przywieje rowniez do nas. Pozdrawiam

    • Tadeiro
      Tadeiro
      22 stycznia 2017 at 13:50

      Witam Wszystkich!
      Postarałem się, żeby i u nas fajczarstwo miało się niezgorzej i od wigilii (fajki i tytonie to prezent pod choinką od żony i syna) kopcę sobie smacznie.
      Pozdrawiam ;)

  9. Janusz J.
    Janusz J.
    23 stycznia 2017 at 06:13

    Smacznego dymka.

Skomentuj MeB Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*