Farewell Ameryko

31 maja 2012
By

Właśnie zakończył się mój romans z Ameryką, a zwłaszcza z tytoniami McClelland, niedostępnymi w Europie. Kolejna porcja tytoniu zakupionego w Pipesandcigars spowodowała zainteresowanie urzędu celnego, który uprzejmie mnie poinformował, że mam do wyboru: zgodę na utylizację przesyłki lub odesłanie jej do miejsca pochodzenia. Możliwości zapłacenia cła i akcyzy normalna osoba prywatna, jak się okazuje, nie ma. I tak oto dzielny urząd zadecydował, jakie gatunki tytoniu mam prawo palić, a jakich pod żadnym pozorem mi nie wolno. Ameryko żegnaj.

 

Tags: ,

29 Responses to Farewell Ameryko

  1. Julian
    Julian
    31 maja 2012 at 17:30

    Zastanawiam się nawet… Samolot i przesyłka pocztowa to współczesny środek komunikowania się. Wygląda jednak na to, że aby uniknąć nieprzyjemności, tytoń należy z Ameryki sprowadzać tak jak kiedyś, żaglowcem. Ma ktoś może jacht?

  2. maciej stryjecki
    31 maja 2012 at 18:49

    Przykro mi.
    Mam podobny problem, bo własnie przyszła (choć na razie nie do mnie) pianka z USA i Urząd Celny po obejrzeniu przesyłki uznał, że to także podejrzana sprawa.
    A ja boje sie, czy to obejrzenie nie spowodowało jej rozmienienia na drobne. Nie przejmowałbym sie, gdyby fajki rozmnażały sie wegatatywnie, ale chyba nie mam co na to liczyć. W końcu to nie roślina, tylko minerał….
    W każdym razie przed obejrzeniem przedmiotu muszę zapłacić. jeżeli w środku będą skorupy i nędzne resztki, też.

  3. Julian
    Julian
    31 maja 2012 at 20:44

    Ciekaw jestem, jakie jest cło na piankówki, oczywiście chroniące polskich wytwórców tych wyrobów. Pan na cle zasugerował, żebym kupował tytoń w Polsce. Skąd mam w Polsce wziąć orientalne mieszanki McClellanda, nie wyjaśnił. Póki co wściekłem się i kupiłem dwie puszki tytoniu Olsena w internetowej witrynie sklepu Hansena na Strogecie. Zawsze chciałem ich spróbować, to niech będzie że teraz.

    • KrzysT
      KrzysT
      14 czerwca 2012 at 20:52

      Oczywiście współczuję utraty amerykańskich smakołyków Alku, ale mam nadzieję, że napiszesz coś o Olsenach?
      K. (bezczelnie interesowny ;))

      • Julian
        Julian
        14 czerwca 2012 at 22:52

        Spokojnie, utraty nie będzie. Odzyskam je okrężną drogą, przez Kalifornię. A co do MOB Olsena, to na razie raczej pudło. Dostałem dwie puszki: 800V, drobno cięta virginia częściowo skawendiszowana, z lekkim posmakiem a la maniere danoise. Dobry tytoń, ale dla mnie trochę nieciekawy. Drugie to Mr.Nielsen, mieszanka średnio aromatyzowana, dobrej jakości, ale przypomniała mi od razu, dlaczego nie lubię czarnego cav.

  4. maciej stryjecki
    31 maja 2012 at 22:28

    Zobaczymy. Niebawem przyjdzie wyrok. Cło jest pewnie niewielkie, rzędu kilku procent, ale trzeba zapłacić Vat 23%. To na bank.
    Jeżeli gdzieś w Europie znajdziesz McCellanda (to znaczy w Unii), to jesteś bezpieczny. Możesz zamówić do kilograma (lepiej trochę mniej) i za przeproszeniem, kwalifikujesz sie tylko do cmoknięcia.

    PS. A próbowałes prosić „po ludzku”, odwołać sie do sumienia? Że to dla chorej matki lekarstwo, albo dla dziecka?

    • Alan
      31 maja 2012 at 23:11

      A można jakieś źródło? Bo temat wraca jak bumerang i fajnie byłoby w końcu mieć stały punkt odniesienia.

  5. carlos cruz
    carlos cruz
    31 maja 2012 at 22:37

    Faktycznie można do kilograma z unii sprowadzić bez cła? P

  6. maciej stryjecki
    31 maja 2012 at 23:27

    Można. Muszę poszukać, gdzieś to widziałem. Ostatnio sprowadzałem z Unii ponad kilogram tytoniu, ale papierosowego i ze strachu znalazłem przepisy. Bo ktoś mi to uświadomił.

  7. maciej stryjecki
    31 maja 2012 at 23:41
  8. Julian
    Julian
    1 czerwca 2012 at 00:44

    Zlinkowany artykuł jest dość charakterystyczny dla tego typu poradnictwa: wymienia na początku 4 opcje po czym omawia tylko trzy, pozostawiając ostatnią, tę, która nas najbardziej interesuje, nie ruszoną. Nie wypowiada się też na temat krajów EFTA (Szwajcaria).

  9. maciej stryjecki
    1 czerwca 2012 at 00:51

    Szwajcaria to to samo, co USA. „Spoza Unii”. To chyba jasne. Tak samo Afryka, Japonia i Australia.
    Ale mam dla Ciebie, Alku, pomysł na te tytonie, jak je mieć. Przedstawię Ci go, jak sie spotkamy na paleniu!

  10. maciej stryjecki
    1 czerwca 2012 at 01:16

    A tytoń do palenia, to tytoń do palenia. Wszystko jedno w czym: fajce, gilzie, bibułce, czy kibelku :)

  11. jm-mp
    jm-mp
    1 czerwca 2012 at 23:42

    Pytania do Juliana .

    1.Jaka była ilość tytoniu zakupionego w Pipesandcigars ?
    2.Czy przesyłka była wysłana bezpośrednio z Pipesandcigars ?

    Z góry dziękuję za odpowiedź .

    Marek

  12. je2bnik
    2 czerwca 2012 at 00:04

    pytanie: Julianie czy masz decyzję na piśmie? Jesli tak to podaj proszę podstawę prawną z decyzji wtedy bedzie latwiej cos poradzic. Bo najnormalniej na swiecie powinni ci naliczyc clo vat i akcyze a nie postawic w tak kretynski sposób sprawe. Tak przynajmniej podpowiada mi intuicja ale dalbys wiecej informacji. przepraszam za intrpunkcje ale nie mam polskich znakow chwilowo.

  13. ktos
    2 czerwca 2012 at 00:08

    sam interesowałem się tą sprawą, wszystko macie napisane bardzo czytelnie na pierwszych stronach przepisów dotyczących urzędu celnego. generalnie nie wolno takich produktów spoza polski, ue czy szengen czy usa, w formie paczki wysyłać. powód? bo nie – czyli brak kontroli akcyzy. zresztą nawet urząd celny nie przyjmie akcyzy, gdybyśmy byli uczciwi i wzięli te 2kg tytoniu wnieśli na nogach z rajchu i się zgłosili – bo my nie firma, a więc pewno bandyty. paczka to zawsze ryzyko, gifty najbezpieczniejsze, ale zawsze jest cień niebezpieczeństwa.

  14. Julian
    Julian
    2 czerwca 2012 at 10:57

    Łacznie było ok 300 g. Przesyłka była prosto ze sklepu niestety. Poinformowano mnie, ze nie ma żadnej możliwości wniesienia opłat, bo nie mam uprawnień do zapłacenia akcyzy. Musiałbym jako jakaś firma wystapić o nadanie czegoś tam, zezwolenie na cośtam i dopiero wtedy mogę zostać IMPORTEREM. Ponieważ nie planuje zostać importerem, to jedynym sposobem jest znaleźć firmę, które zechce do Europy coś takiego sprowadzać. Ale taka firma oczywiście nie dostanie zgody, bo tytonie z USA przeważnie nie są opisane w sposób wymagany przez UE. Wiem że np. Synjeco miało problemy z tytoniem Butera i ostatecznie z niego zrezygnowali. A to przecież nawet nie UE tylko Szwajcarzy.

  15. je2bnik
    3 czerwca 2012 at 14:24

    Cóż, udało mi się odnaleźć przepisy (ale tylko fragmentarycznie) na podstawie, których (prawdopodobnie) celnicy tak postawili sprawę, ale sprawa nie jest taka prosta, w artykule stoi jak wół, że o przepadku orzeka sąd, a w sądzie różnie bywa. (warto by wybrać się na taką rozprawę (o ile sąd ją wyznaczy, bo tutaj zależy to od jego uznania) albo posiedzenie, bo można by tam się dowiedzieć czegoś więcej…

    Odnośny artykuł z prawa celnego…

    Art. 31. [Cofnięcie; zniszczenie towaru] 16)
    1. Jeżeli umowy międzynarodowe lub przepisy odrębne zakazują posiadania towarów, ich rozpowszechniania lub obrotu nimi albo uzależniają ich posiadanie, rozpowszechnianie lub obrót nimi od spełnienia określonych wymogów, a wymogi te nie zostały spełnione, organ celny w celu uregulowania sytuacji towaru może:
    1) cofnąć towar poza obszar celny Wspólnoty lub nie zezwolić na opuszczenie tego obszaru,
    2) zająć towar i wystąpić o orzeczenie jego przepadku na rzecz Skarbu Państwa
    – chyba że umowy międzynarodowe lub przepisy odrębne przewidują inny sposób postępowania.
    2. O przepadku towaru na rzecz Skarbu Państwa orzeka, na wniosek organu celnego, sąd, stosując przepisy Kodeksu postępowania cywilnego. Niemożność ustalenia osoby, na której ciążą obowiązki wynikające z przepisów prawa celnego, nie stanowi przeszkody do wystąpienia z wnioskiem o orzeczenie przepadku towaru i do orzeczenia tego przepadku.
    3. Przepis ust. 2 stosuje się również, gdy umowy międzynarodowe lub przepisy odrębne przewidują przepadek towaru.
    4. Wyroby tytoniowe oraz produkty lecznicze, których przepadek orzeczono, podlegają zniszczeniu.
    5. Napoje alkoholowe oraz kosmetyki, których przepadek orzeczono, podlegają zniszczeniu w całości albo w części, jeżeli sprzedaż tych towarów jest niemożliwa, znacznie utrudniona lub nieuzasadniona lub towary te nie odpowiadają warunkom dopuszczenia do obrotu określonym w przepisach odrębnych.
    6. Koszty zniszczenia towaru lub likwidacji w inny sposób oraz koszty związane z jego przechowywaniem ponoszą solidarnie osoba, na której ciążą obowiązki wynikające z przepisów prawa celnego, oraz każda inna osoba, w której posiadaniu znajdował się towar bezpośrednio przed jego zajęciem, jeżeli kwota tych kosztów przekracza równowartość kwoty 10 euro.

  16. Julian
    Julian
    3 czerwca 2012 at 21:43

    Panie Jedwabnik, pan mnie martwisz. W sumie dobrze, że nie poszedłem z nimi na noże, jak nic by zutylizowali (zapewne przez spalenie, szmondaki jedne). A tak mogę jeszcze poprosić pipesandcigars o przesłanie znajomemu rabinowi w Kaliforni i jakoś to odzyskam w końcu.

  17. je2bnik
    4 czerwca 2012 at 10:00

    Mnie bardziej martwi jakie są to „umowy międzynarodowe lub przepisy odrębne które zakazują posiadania…” i tak dalej w odniesieniu do wyrobów tytoniowych, bo to jest gwóźdź programu. Ale skoro tytoni z USA nie ma w Europie to wnioskuję, że są to regulacje prosto z brukselskiego kołchozu. Sraczka legislacyjna z obstrukcją myśli… chociaż tutaj to chyba bardziej jest chora polityka. Coraz bardziej mam wrażenie, że chociaż ten cały EURO-kołchoz wyciera sobie gębę wolnością i prawami człowieka to jest zupełnie na odwrót?

    Panie Julianie, uprzedzając wyprawę Rabina do europejskiej ziemi obiecanej, o ile mnie pamięć nie zmyla, może on wwieźć 250 g tytexu a przesłać jedynie 50. No chyba, że to duże flejki będą, to niech wciska celnikom, że to maca :)

  18. Julian
    Julian
    30 sierpnia 2012 at 20:10

    Przyszło na koniec. 8 uncji Maltese Falcon, i po 50 g: McCll.Oldchurch, Grey Havens, Drama Reserve, Yenidje Supreme, Classic Samsun i Country Doctor match (Altadis).

    • KrzysT
      KrzysT
      31 sierpnia 2012 at 20:59

      Wszystko dobre, co się dobrze kończy ;) Chyba będziemy musieli Cię napaść pod platanem ;)

      • Julian
        Julian
        31 sierpnia 2012 at 21:57

        A proszę. Już wypróbowałem większość. Falcon typowy amerykański La-Va, ciemny i w takiej postaci trochę za mokry. Nie ma tego specyficznego aromatu, jaki pamiętam z twojego Raven’s Winga. Powinienem go chyba zmagazynować na rok-dwa. Oldchurch jest słodką mieszanką, niezłą jak na ten rodzaj, ale będę korzystał z niej sporadycznie. Grey Havens jest mniej słodki, ale ma posmak jakiegoś warzywa, którego nie rozpoznaję, ale które mi słabo pasuje. Country Doctor match nie różni się moim zdaniem od CD Blend (może drobniej cięty), więc odpowiada mu recenzja tej mieszanki. Niezły, specyficzny. A Wielkie Orientale to cóż, klasa.

        • KrzysT
          KrzysT
          31 sierpnia 2012 at 22:47

          No tych właśnie Orientali jestem najbardziej ciekaw.
          Swoją drogą: popaliłem jeszcze to Cairo, przy czym przed kolejnym razem (i po przełożeniu do słoja) nawilżyłem je lekko. Po otwarciu buchnęło wręcz tym sygnalizowanym przez Ciebie aromacikiem burbonowym. Faktycznie czymś to psiknęli, ciekawe.
          A sam tytoń dobry, delikatny, przyjemny, ale jakiejś kosmicznej głębi nie czuję ;)
          A fajkę rozwierciłem w ustniku. I od razu inaczej ;)

  19. maciej stryjecki
    31 sierpnia 2012 at 00:06

    Do mnie niestety przesyłka z Antyli nie doszła.
    Wprawdzie był w niej Javaanse papierosowy, ale też szkoda.

  20. maciej stryjecki
    31 sierpnia 2012 at 00:11

    U Ciebie, jak w bajce i Persilu (czy cifie, albo innym) wszystko dobrze sie skończyło. I to najważniejsze.

  21. Julian
    Julian
    31 sierpnia 2012 at 01:59

    Chyba będę częściej wykorzystywał kanał przerzutowy via Kalifornia.

  22. Julian
    Julian
    3 maja 2013 at 08:32

    Po dłuższym czasie, jaki dałem urzędowi celnemu, żeby się zrelaksował i przestał gwiazdorzyć, zamówiłem ponownie, tylko już nie z pipesandcigars (odmawiają wysyłania do Europy po podobnych przejściach), a z Ivan Ries w Chicago. Koszt wysyłki całkiem już parszywy, aż zęby bolą. Efekt – taki sam, właśnie dostałem wezwanie na cło, gdzie jak będę miał szczęście, to odeślą z powrotem do USA i odbiorę od kumpla za pół roku. Dramat proszę koleżeństwa: amerykańskie tytonie możemy teraz zamawiać tylko pod warunkiem, że dysponujemy łodzią podwodną. Chyba poproszę kuzyna w Annapolis o pomoc w kwestii przemytu za pośrednictwem US Navy. Razem z beczułką rumu.

  23. kusznik
    kusznik
    3 maja 2013 at 09:11

    W kwestii przepisów i ich interpretowania ten Świat schodzi pomału w odchłanie absurdu!Często mam wrażenie że odpowiednie interpretowanie przepisów zapewnia urzędnikowi takie małe „zwycięstewko” i osładza dzień. Sam pamiętam, kiedyś z głową ogoloną na absolutne „zero” poszedłem na kryty basen i ratownik zażądał,abym włożył czepek pływacki.
    „Bo u nas są obowiązkowe!”-oznajmił ze zwycięskim uśmiechem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*