Słodki nudziarz.

27 kwietnia 2011
By

Kierowany czysta ciekawością, nieodparta chęcią odkrycia jakiegoś nowego tytoniu i urozmaicenia swojego jadłospisu kupiłem 125g paczkę Virginii Mysore. Trochę ryzykowne posunięcie zważywszy na to, że niewiele do tej pory o tym tytoniu słyszałem. Moja wiedza ograniczała się do kilku recenzji, które znalazłem w internecie i krótkiego opisu z opakowania. Jak widać nie zniechęciło mnie to jednak do zakupu i zaraz po powrocie do domu zasiadłem do degustacji.

Tytoń zapakowany jest w aluminiową, szczelnie zamkniętą torbę, po otwarciu której zaskakuje nas bardzo przyjemna woń i równie miły widok. Złocista virginia w formie ‚ready rubbed flake’ o zapachu świeżego sianka i słodkich rodzynek, lekko przełamanego miodowo-orzechowa nuta, którą wyczuwa się dopiero po dłuższej chwili spędzonej z nosem w opakowaniu. Napis na paczce mówi o ‚kwiatowym bukiecie’ i faktycznie coś w tym jest. Jeśli zaś chodzi o sam tytoń – ma on idealna wilgotność, nadaje się do palenia bezpośrednio po zakupie bez zbędnego podsuszania. Moje pierwsze wrażenie przywodzi mi na myśl duże podobieństwo Virginii Mysore do Virginii No.1 Mac Barena. Podobny kolor, forma i zapach tytoniu. Przed paleniem tytoń przepakowałem z torebki do słoja gdzie sobie dojrzewa.

Pierwszą fajkę nabiłem dość luźno – tak, żeby podczas palenia nie nagrzewała się zbyt mocno. Rozpaliłem tytoń dokładnie po całej powierzchni komina, ubiłem kołeczkiem i zacząłem pykać nie poświęcając mu zbytnio uwagi. Do 1/4 fajki tytoń nie zaskoczył mnie kompletnie niczym. Całkowite zaprzeczenie tego, czego można było się spodziewać po zapachu z opakowania. Kwaśny i gryzący! Niesmaczny! Pokręciłem nieco kołeczkiem, odsypałem popiół i stwierdziłem, że żar w kominie jest za duży i to może być przyczyną takiego niesmacznego palenia. Odczekałem aż fajka nieco przygasła i zacząłem palenie na nowo, tym razem dbając o to, aby fajki nie przegrzewać.

Ku mojemu zaskoczeniu tytoń zaczął działać ze swoja całkowita mocą. Smak stał się bardzo wyraźny i słodki. Zapach zaczął przypominać ten z opakowania, choć dopiero teraz wyraźnie czuć ten ‚kwiatowy bukiet’ i, co ciekawe, całą gamę miłych cytrusowych kwasków w smaku.

Po 90 minutach pykania tytoń wypalił się całkiem, w fajce pozostał tylko biały popiół. Przez cały ten czas palił się wyśmienicie, bez żadnych problemów, właściwie bezobsługowo. Od tego czasu wypaliłem Virginie Mysore jeszcze kilka razy w rożnych fajkach, wszystkich z wrzośca, pamiętając oczywiście o tym, aby go nie przegrzać jak za pierwszym razem. Zaskoczyło mnie to, że zawsze niezależnie od fajki palił się tak samo.

Na poważną recenzje tej Va jeszcze za wcześnie. Myślę, że po 125g będę w stanie powiedzieć coś więcej na jej temat, wydać pełnoprawną opinie. Pozwolę sobie jednak na krótką konkluzję.

Ten tytoń jest wyjątkowo nudny! Tak, nudny! Biorę za te słowa całkowitą odpowiedzialność. Kiedy nauczymy się, że nie wolno go nawet odrobinę przegrzać, bo on tego nie wybacza, zawsze będzie palił się tak samo. Jego słodycz jest powalająca, to prawda. Nuty kwiatowe i cytrusowe kwaski są zaskakujące to też fakt. Przyznaje, że nie paliłem jeszcze tak słodkiej Va. Tyle ze smak przez cale palenie pozostaje niezmienny. Nie ma zaskakujących zwrotów akcji jak np. w SG FVF czy (moim ostatnio ulubionym) Marlin Flake.

Czy jest to wobec tego zły tytoń? Tego bym nie powiedział!

Po pierwsze jest smaczny! Na pewno spodoba się amatorom aromatów oraz wszystkim tym, którzy chcą spróbować czegoś naturalnie słodkiego, pod postacią czystej Va. Spodoba się też wymagającym palaczom lubującym się w Va, jako alternatywa poważnych wysublimowanych w smaku mieszanek. Ponadto room note jest wyjątkowo tolerowany przez otoczenie, co jest niewątpliwą zaleta.

Po drugie jest bezobsługowy, więc nie będzie przeszkadzał w codziennych czynnościach. Od czasu do czasu wystarczy pogłaskać go kołeczkiem. Właściwie nie stwarza problemu z kondensatem.

Po trzecie jest nudny! Jednostajny, równy, stabilny w smaku choć nie jest to wcale płaski smak. Jest z nim trochę jak z lizakami Chupa Chups. To takie łakocie, które nie przeszkadzają dziecku w zabawie. Dlatego Va Mysore palona na co dzień przy pracy, książce, tv, komputerze itd. nie będzie odrywała nas od zajęć swoimi niuansami, a zwyczajnie umili nam czas.

Po kolejne jest stosunkowo tani, 73 PLN za 125g to przystępna cena.

Myślę, że Virginia z Mysore śmiało może konkurować z innymi tytoniami o miano tytoniu do codziennego palenia. Wcześniej pisałem o podobieństwie do Virginii No.1 i wydaje mi się ze jest to w pełni uprawnione porównanie. Oczywiście różnią się te tytonie, jednak odnoszę się tu nie tyle do podobieństwa w smaku czy składzie, a do faktu, że Va No.1 przez wielu uważana jest za świetny tytoń codzienny (stosunek jakości do ceny). Podobnie może być z Virginia Mysore z Dan Tobacco. Zresztą oceńcie sami bo moim zdaniem warto spędzić trochę czasu z tym nudziarzem.

A teraz coś z zupełnie innej beczki. Godnym odnotowania jest fakt, ze Virginia Mysore jest tytoniem, który wpisuje się w nową na polskim rynku serie Torben Danske ‚Special Blending Tobacco’. Jestem przekonany, że w połączeniu z innymi Va, Pq, Orientalami czy La będzie stanowiła uszlachetniająca część doskonałej mieszanki. Przy okazji dając nam satysfakcje nie tylko z samego paleni, ale i przy domowym blendowaniu!

PS. Od czasu napisania tej recenzji , a właściwie spostrzeżeń nt. Virginia Mysore minęło kilka fajek. Nie chciałem jednak aby miały one wpływ na wcześniej napisany tekst z którym jak na razie całkowicie się zgadzam. Jednak kilka rzeczy muszę odnotować.

Zauważyłem pewne podobieństwo w zapachu i smaku Va Mysore do Peterson Sherlock Holmes. Dawno go nie paliłem, ale przypomina mi się jego typowo angielski mydlano-kwiecisty zapach.

Tytoń ten to strasznie łagodna Va o mocy 3.5/10 może 4/10 choć wątpię.

Nie toleruje palenia w fajkach po mocnych aromatach. Smak potrafi się zmienić znacząco i to na gorsze. Dlatego raczej nie polecam go do procesu uzdatniania/opalania starych fajek.

Ta Va pali się dość powoli. Średniej wielkości fajka nabita w 4/5 wysokości komina starcza spokojnie na 90-100 minut palenia.

Dobrze smakuje palony na dworze. Trzeba tylko uważać na wiatr wiejący wprost w komin fajki, bo szybko się nagrzewa.

Kolejne tytonie w których dopatruje się podobieństwa to W. O. Larsen Selected Blend No.32 Curly Flake oraz Ashton Gold Rush. W przypadku Curly Flake może trochę na wyrost, dawno go nie paliłem. Natomiast z pykania Gold Rush pamiętam doskonale, cytrusowe nuty bardzo podobne do Mysore, choć sam tytoń  był moim zdaniem mniej słodki.

Pod koniec kolejnej fajki ku mojemu zaskoczeniu uraczył mnie nowym smakiem, którego wcześniej nie odnotowałem, co ciekawe był to smak gumy balonowej Turbo! Może przetrzymanie go w słoju przez kilka miesięcy albo nawet rok wyjdzie mu na dobre i okaże się ze ten tytoń ukrywa coś więcej i nie jest tak nudny jak myślałem.

Puszka 50g kosztuje 43 PLN! Z czystej oszczedności polecam kupić 125g paczkę za 73 PLN. Nie ma ryzyka.

Virginia Mysore naprawdę pachnie wiosna i chyba dlatego daje się tak bardzo lubić, każe do siebie często wracać i nota bene nie chce się znudzić!

Tags: , , , , ,

8 Responses to Słodki nudziarz.

  1. Boro
    Boro
    27 kwietnia 2011 at 22:14

    Kolejny artykuł o Va Mysore, który burzy moje wyobrażenie o niej. :)

    Chyba dużo czasu minie, zanim się odważę.

  2. Alan
    27 kwietnia 2011 at 22:49

    Nudziarz…coś w tym jest, bo jest to Va, która ma niesamowicie bogaty bukiet smakowy, ale jest on taki sam z każdym paleniem. Szybko przestaje zaskakiwać, powszednieje.

    Tytoń codzienny? Niedawno kupiłem wspomnianą paczkę 125g i już się kończy. Jeśli któraś z nowości na fajkowie nie okaże się lepsza, Mysza zagości u mnie na stałe.

    Bezobsługowość na tak. Pali się sama, jedynie wysypać czasem popiół, wyrównać kołeczkiem i wsio.

    Nie kumam natomiast tej trudności palenia, tzn. bezwzględnego unikania przegrzewania. Fakt, nie jest trudne rozgrzać Mysore, ale ja nie należę do technicznych speców palenia (ba, wręcz przeciwnie), a jednak rzadko zdarza mi się przeciągać. A nawet jak się zdarzy, to niewiele w smaku się zmienia. Nieco ubożeje, ale wciąż jest słodki.

    Nie toleruje palenia w fajkach po mocnych aromatach. Smak potrafi się zmienić znacząco i to na gorsze. Dlatego raczej nie polecam go do procesu uzdatniania/opalania starych fajek.

    A od czego jest metoda profesorska, kąpiele w spirytusie czy wygrzewanie w piekarniku? Każda czysta Va nada się do opalania, a Mysore powinna być na pierwszym miejscu w rankingu.

    Z czystej oszczedności polecam kupić 125g paczkę za 73 PLN. Nie ma ryzyka.

    Bo jakby nie podeszło, to Alan przyjmie każdą ilość :D

  3. kolejarz1986
    kolejarz1986
    28 kwietnia 2011 at 07:51

    A ja jakoś nie mogę zebrać się do kupienia tego tytoniu. Do którego tytoniu można porównać jej smak? Trochę strach kupić 125 gram, bo tak wychodzi najtaniej. Chwalony przez wielu Va no 1 jest dla mnie bardzo cienki w smaku(przede wszystkim jego kwaskowatość mi nie podchodzi). Kupiłem dwie saszetki na fajkowo.pl przy okazji zakupów i teraz trochę żałuję ale posiedzi w słoiku i może nabierze smaku.

    P.S. Jakby ktoś miał na zbyciu ok 10-15 gram to bym się chętnie zamienił na coś z mojej spiżarki. Tytonie które wchodziły by w ewentualny skład wymiany, podam na PW, bo szkoda tego wątku zaśmiecać.

    • yopas
      28 kwietnia 2011 at 08:43

      Do Va no1 ostatnio pociąłem cygaro i zasłoikowałem… wynik eksperymentu pewnie poznam w przysżłym roku…

      Teoretyzując nieco, bo dopiero za chwilę będę mógł spróbować, może to faktycznie jest tak, że to tytoń od mieszanek i jego zadaniem jest tworzenie solidnego tła. Stąd bez czarów pewnie ma prawo podjeżdżać nudą…

      Ja spróbuję dam znać, co o nim myślę.

  4. Pendrive
    28 kwietnia 2011 at 23:32

    Zadam pytanie troszkę nie na temat, ale tylko troszkę.
    Czy w tej „nowej fali” tytoni Torben Dansk, jest jakaś godna polecenia mieszanka angielska?
    Nie jestem palaczem, i jeszcze jakiś czas tak zostanie, ale warto wiedzieć. A nóż, przechodząc obok trafiki, coś mnie podkusi ;)

    Pozdrawiam, Pendrive.

    • Alan
      28 kwietnia 2011 at 23:47

      Co najmniej =>jedna< =.

      • Pendrive
        28 kwietnia 2011 at 23:53

        Tak, właśnie zobaczyłem tą pojednejpróbcenzję, gdy już wysłałem swoją wiadomość. Tak to jest, jak się patrzy tylko na stronę główną… ;)

    • Alan
      29 kwietnia 2011 at 16:56

      Słyszycie ludzie? Klasyka z „Timm” w nazwie, to by się chyba nawet naszemu Gospodarzowi w głowie nie zmieściło :)

      Dzięki za tę opinię Wojtku, będę miał ten tytoń na uwadze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*