Pierwsze koty za płoty?

15 lipca 2013
By

Witam szanowne grono fajkanetu. Nie znamy się jeszcze więc na początek kilka słów o mnie. Swoją przygodę z paleniem fajki zacząłem jakieś pół roku temu. Od tego momentu zgromadziłem kilka wrzoścówek, a moje mało doświadczone podniebienie zdążyło uchwycić to czym wszyscy się tutaj pasjonujemy. Rzadko się udzielam w sieci, raczej jestem biernym jej czytelnikiem dlatego to mój debiut tutaj, mimo, że regularnie przeglądam fajkanet od początku zainteresowania fajką. Przychodzi taki czas, że masz coś do powiedzenia lub pokazania i chcesz się tym podzielić z innymi i dla mnie to jest właśnie ten moment.

Jestem totalnym laikiem jeśli chodzi o jakąkolwiek obróbkę drewna, ale już teraz wiem, że chcę pracować nad kolejnymi fajkami, więc pisząc ten krótki artykuł mam nadzieję, że osoby z większym doświadczeniem w tej materii doradzą mi i zachęcą do pójścia o krok dalej jak i ja zachęcę tych wszystkich którzy chcieliby stworzyć swoją pierwszą fajkę.

Moim materiałem do obróbki był wrzoścowy klocek z nawierconym kominem, cybuchem i dopasowanym ustnikiem więc można powiedzieć, że pracę rozpocząłem od półproduktu. Jako że nadal studiuję i mieszkam w wynajętym mieszkaniu mój warsztat tworzy nieduży balkon z małym drewnianym stolikiem i biurko komputerowe. Sprzęt jaki posłużył mi do pracy to wszystko co aktualnie posiadam czyli: uniwersalny nożyk z wymiennymi ostrzami, mała ręczna piłka z brzeszczotem (do metalu), dremel z końcówkami do polerowania i ścierania oraz różnej grubości papiery ścierne (wykorzystałem te od 50 do 800). Nie rozrysowywałem żadnych projektów tylko naszkicowałem ołówkiem na klocku mniej więcej kształt jaki chciałem uzyskać zaznaczając orientacyjnie grubość ścianek komina i jego objętość.

Pracę rozpocząłem od odcięcia brzeszczotem zbędnego materiału, którego ciężko byłoby się pozbyć inną metodą. W tej postaci fajka wyglądała jak kilka połączonych sześcianów. W celu nadania jej krągłości i dalszej obróbki sięgnąłem po nożyk i zacząłem nim ciosać zaokrąglając wpierw ostre krawędzie, a następnie modelując kształt, który od tego czasu miałem już tylko w głowie.

Wrzosiec to twarde drewno i przy pracy nożykiem nabawiłem się kilku odcisków. W miarę postępów można nabrać wprawy w ciosaniu pod różnym kątem i dociskiem co zwiększa efektywność pracy i zmniejsza obciążenie dłoni. Gdy stwierdziłem, że to co widzę przypomina choć trochę kształt o jaki mi chodziło sięgnąłem po niesławny (i już wiem dlaczego) dremel. Nałożyłem końcówkę o cylindrycznym kształcie z papierem ściernym i po próbie na odciętym kawałku drewna stwierdziłem, że na wyższych obrotach można tym bardzo szybko i wygodnie modelować. Po pierwszych próbach byłem zachwycony gdyż w szybkim czasie udało mi się stworzyć okrągłe i gładkie po palcami powierzchnie.

Do pracy przy nadal mało zaokrąglanych krawędziach łączących cybuch i komin założyłem mniejszą końcówkę i z uśmiechem na ustach zacząłem pracować nad tym elementem. Narzędzie to wymaga dużej precyzji gdyż każdy najdelikatniejszy ruch zostawia znaczący ślad na drewnianej powierzchni, a na bardzo szybkich obrotach niepewną ręką można stracić nad nim kontrolę. W moim przypadku po prostu zagalopowałem się i zbyt mocno spiłowałem końcówkę cybucha przy ustniku (co widać na zdjęciach) i nie mogłem już tego wyprostować w późniejszej obróbce papierem ściernym. Gdzieniegdzie widać też ryski na drewnie, które są dość grube, a powstały od ostrej krawędzi rozpędzonego dremela. Dało się tego wszystkiego uniknąć w porę odkładając to narzędzie.

Po tym etapie zacząłem wszystko wygładzać papierami ściernymi i stwierdzam, że ręczna obróbka daje najlepsze rezultaty i jest najbardziej precyzyjna. Ostatnią rzeczą, która wieńczyła tę czasochłonną, ale nadzwyczaj satysfakcjonującą pracę było nałożenie wosku i polerka. Użyłem carnauby roztapiając ją nad świeczką i w tym samym momencie rysując nią po drewnie. Poczekałem chwilę aż zastygnie i włączyłem na najniższych obrotach dremel z końcówką do polerowania. Wosk ścierał się dobrze pozostawiając piękną prawie jak lakierowaną błyszczącą powłokę.

Podsumowując myślę, że jak na pierwszy kontakt z drewnem poszło mi całkiem nieźle. To co mi się podoba w tej fajce to przede wszystkim piękne usłojenie wrzośca (choć to kwestia klocka). Uważam, że nawet skazy na drewnie, których nie próbowałam eliminować dodają tej fajce autentyczności. Cieszy mnie uzyskanie pożądanego przeze mnie kształtu i wagi fajki, która przy podobnych rozmiarach jak mój Peterson jest od niej lżejsza. To co mi się nie podoba to nie do końca spasowany ustnik (za który na razie nie wiem jak się zabrać) i skazy wynikające z moich błędów.

fajka-1

fajka-2

fajka-3

fajka-4

Tags: , , , , , , ,

30 Responses to Pierwsze koty za płoty?

  1. Julian
    Julian
    15 lipca 2013 at 23:18

    Nie jest to może Dunhill, ale nie wygląda też źle, a jak na pierwszą robotę wykonaną prymitywnymi narzędziami to w ogóle pierwsza klasa. Ale co najważniejsze: sądzę że palenie takiej własnoręcznie wykonanej nowej fajki to może być uczucie niebiańskie.

    • ASANO90
      ASANO90
      16 lipca 2013 at 17:20

      Zgadzam się, palić w takiej fajce to sama radość (o ile uda się wygospodarować więcej wolnego czasu aby przy paleniu zaznać trochę spokoju). Pozdrawiam!

  2. kusznik
    kusznik
    16 lipca 2013 at 08:37

    Spoko fajeczka.Jestem pewien że będzie Ci towarzyszyć zawsze,bo to trochę jak z pierwszym seksem z dziewczyną – nie wszystko było spasowane idealnie i pewnie dałoby się lepiej,ale…pamiętamy ten fakt do końca życia!

    • ASANO90
      ASANO90
      16 lipca 2013 at 17:12

      Hehe, myślę, że to bardzo trafne porównanie. Dzięki!

  3. SzaryWilk
    16 lipca 2013 at 08:58

    Jak na pierwszy raz i braki narzędziowe naprawdę nieźle, gratuluję :-)

  4. Zyrg
    zrg
    16 lipca 2013 at 09:15

    Fajna fajurka. Muszę teraz odszczekać wszystko to co napisałem ostatnio, że ciężko będzie wystrugać w domowych warunkach, bez tokarki bryłę obrotową – widać można :) Gratuluję.

    • R.Woźniak
      zogaor
      16 lipca 2013 at 11:48

      Daleko szukać nie musisz zrg :-P ASAN – Przyjemna fajureczka. A jak chcesz uwagi to proszę nie rób więcej wystajacych spodów fajeczkom chyba, że ma to być specjalnie (jak w jajkach Ivarsona albo w acornach). Oraz wierz mi lub nie, ale to nie jest ładne usłojenie. Super wyszedł Ci ten „dołek” na rimie, no i bryła obrotowa jest? Jest! Gratulacje!

      • Zyrg
        zrg
        16 lipca 2013 at 12:59

        Oficjalnie odszczekuję: da się zrobić bryłę obrotową z wrzośca na balkonie bez tokarki! Pozdrawiam! ;)

      • ASANO90
        ASANO90
        16 lipca 2013 at 16:52

        Właśnie podczas pracy miałem w głowie kształt jajka i starałem się tak wymodelować dół komina. Wstawię jeszcze fotkę centralnie od przodu to będzie to dobrze widoczne. Co do usłojenia to masz na myśli kwestie estetyczne czy bardziej jakość drewna ? Dzięki:)

    • ASANO90
      ASANO90
      16 lipca 2013 at 17:01

      Dzięki, myślę, że kiedyś ludzie jeszcze bardziej prymitywnymi narzędziami potrafili zdziałać cuda.

    • Jacek A. Rochacki
      17 lipca 2013 at 09:05

      „Wystruganie” bryły obrotowej bez tokarki…ha, wszak tak właśnie wykonywano np. Charatany w czasach dawno minionej świetności tej marki. Pisze o tym np. p. Ivy Ryan, cytuję:

      …The Masters at Charatan’s Make didn’t even use lathes, drill presses, grinders or sanding wheels. Files and sandpaper sufficed for most of their work…

      Cały tekst MEMORIES OF CHARATAN PIPES AND NOTES ON THEIR DATING
      jest obecnie tu:
      http://hozzenplozz.de/CharatanbyIRyan.htm

  5. wojcek
    16 lipca 2013 at 13:30

    pasowanie ustnika wydaje mi się że w tym przypadku można zrobić tak: na płaskim stole kładziemy papier ścierny, chwytamy w rękę główkę fajki, drugą ręką przytrzymujemy papier i staramy się szlifować cybuch aż do uzyskania zadowalającego pasowania z ustnikiem. P.S. fajnie wyszła tak czy siak:)

    • Zyrg
      zrg
      16 lipca 2013 at 13:45

      Na 90% wyjdzie z tego „łódeczka” lub czopek. Sprawdzone w praktyce :) Decydowanie lepiej się sprawdza osadzenie w czymś większym i płaskim (nawet kawałek grubszej deski lub MDF z odpowiednią dziurą i upchanie „na sztywno” tak tylko żeby wystawało z 0,5mm do ścięcia od spodu). Wtedy nie kiwa się to w rękach. Łatwo tak jak piszesz splanować rim ale obawiam się, że tu się tylko jeszcze bardziej zaobli bo się będzie niezauważalnie kiwać w palcach i ścierać krawędź „atakująca” papier. Nie chce tu generalizować bo kolega swoją fajną praca właśnie obalił moją tezę o tokarce (:)), ale z zebranych doświadczeń to jeszcze nigdy mi się niczego cienkiego i długiego jak cybuch nie udało równo splanować „w łapie”.

      • ASANO90
        ASANO90
        16 lipca 2013 at 16:46

        Dzięki za rady i pochwały koledzy. Po przeczytaniu waszych komentarzy wpadłem na pomysł żeby dokupić małe imadełko (przyda się na przyszłość) i zamocować tam zabezpieczoną główkę cybuchem do góry, a równanie ustnika wykonać za pomocą papieru nałożonego na płaską deseczkę. Mam jeszcze pytanie czy ustnik akrylowy da się modelować pod wpływem temperatury ?

      • wojcek
        16 lipca 2013 at 19:07

        a mi się udało spasować:) może nie idealnie ale jednak, można zobaczyć w dziale „własnoręcznie”, ale rzeczywiście twoja metoda wydaje się lepsza, nie pomyślałem o tym, fajnie że wrzuciłeś tu ten pomysł.

  6. ASANO90
    ASANO90
    16 lipca 2013 at 17:27

    Wasze komentarze jeszcze bardziej zachęcają mnie do dalszej pracy. I tu pytanie do osób z większym doświadczeniem. W jakie narzędzia (prócz tokarki której póki co nie miał bym gdzie używać) powinienem się zaopatrzyć ?

    • JSG
      JSG
      18 lipca 2013 at 21:35

      wiertarka klumnowa i szlifierka z silnika (od biedy uchwyt poziomy do wiertarki i tarcze- ale żywotność wiertarki będzie mała) Do wygibasów dobra miniszlifierka z wężem giętym- dobra- nie koniecznie markowa, ale nie najtańsza- żywotność węży i futerek w tych tanich jest słaba.
      Tokarka jest fajna do robienia bilardów.. względnie wygodna do wiercenia otworów i zaczęcia, zarysowania kształtu, druga mniejsza- jeśli pierwsza nie jest uniwersalna, do ustników (wiercenie, toczenie czopów) …. a tak to tarcza szlifierska jest podstawą. Można się pokusić o zrobienie grzybka i oklejanie papierem bo chyba gotowych nie ma. Fajne są wałki średnicy od 20 do 50mm, najlepsze pneumatyczne, ale i ściskane dają radę. Tu możesz podejrzeć o czym mówię… Szlifierka taśmowa, ale nie taka jakie są dostępne na rynku, raczej takie jak można obejrzeć na zdjęciach z warsztatów nożowników- długi pas bez podpory- musi być fajnie taką mieć… ale z grubsza- tarcza na rzep 125mm i wiertarka kolumnowa to podstawowe narzędzia. Ale na początek wyciąg, choc by to miał byc cyklon napędzany odkurzaczem, bo cię wszyscy przeklną…

      http://www.pipemakers.org/tools01.html
      a czy znasz pana Kazia, czy sam zrobisz…. za jedno.

      • JSG
        JSG
        18 lipca 2013 at 21:36

        coś zdania poprzestawiałem… ale co to ma za znaczenie…

      • Jacek A. Rochacki
        19 lipca 2013 at 11:11

        Z niekłamaną radością czytam wpis Pana Wojtka na temat urządzeń i narzędzi. Widząc poważny poziom podawanej wiedzy niech mi będzie wolno dodać:
        – jeśli chodzi o sprawę tokarki/wiertarki w roli tokareczki/szlifierki/polerki, to zdarza się niekiedy sansa na nabycie bardzo „staroświeckiego”, z czasów ZSRR amatorskiego mini kombajnu „Umiełyje Ruki”. Dziś jest to chyba produkowane na Białorusi, raz czy dwa razy widzialem to na naszym Allegro. Minusem tego urządzenia tokarsko-szlifiersko-polerowniczego jest stały akres dosyć wysokich obrotów, ale gdyby toto podłączyć przez jakieś odpowiednie urządzenie elektryczne (jakiś regulator obrotów ?) , to może dało by się obroty regulować.

        Bardzo ważną sprawą jest jak najwyższa jakość pilników. Tak, takich „zwykłych” ręcznych pilników. Tutaj moim zdaniem nie powinno się oszczędzać.

        Do najlepszych producentów należą:
        – Ferdinand Dick. Ich wyroby sygnowane są inicjałami F.D. zamieszczonymi pod wygiętą strzałą.
        – szwedzki Öberg, sygnowany stylizowanym półksiężycem.
        – szwajcarski (lub już połączony z producentem innym – francuskim) Gladron Vallorbe. Te narzędzia (znane także z kling-piłek do piłek ramowych zwanych laubzega) sygnowane są stylizowaną rybą.

        Praca pilnika zależy oczywiście od najwyższej jakości materiału, ale i od samej konstrukcji danego narzędzia. Dla ułatwienia rozeznania w tej kwestii pozwalam sobie zacytować co poniżej:

        …Z punktu widzenia konstrukcji części roboczej narzędzia i biorącej się z niej techniki pracy, można podzielić pilniki metalowe na dwa rodzaje: te o powierzchniach roboczych będacych w przekroju trójkątami a raczej trójkątnymi w przekroju bruzdami o osiach prostopadłych do płaszczyzny pilnika, i te o bruzdach, których osie umiejscowione są pod pewnym kątem w stosunku do płaszczyzny pilnika. Te pierwsze nie są stosowane do pracy w metalach; ich przykładami może być pilnik o konstrukcji takiej, jak pilniki do opiłowywania elementów z masy perłowej, lub dobrze znany z życia pilniczek metalowy do manicure. Te drugie, o osiach swych „zębów” czy raczej „bruzd” naciętych pod kątem, są typowymi pilnikami do pracy w metalach a wiec i stosowanymi w złotnictwie. Naturalną konsekwencją takiej konstrukcji jest fakt, iż pracują one w jednym kierunku – do przodu, w przeciwieństwie do tych pierwszych, pracujących w oba kierunki. Stąd prawidłowa, efektywna praca pilnikiem nie polega na szybkich ruchach prowadzenia narzędzia do przodu i do tyłu z taką samą siłą. Praca pilnikiem to swoista obróbka skrawaniem, i ważny jest właściwy kierunek i prowadzenie skrawającego narzędzia. Piłowanie, suw pracy odbywa się podczas ruchu do przodu, co jest naturalną konsekwencją opisanej powyżej konstrukcji pilnika do metalu; pewną siłę należy przyłożyć tylko podczas owego ruchu do przodu. Ruch do siebie to ruch powrotny, mający jedynie umożliwić wykonanie kolejnego ruchu do przodu. Prawidłową pracę pilnikiem słychać jako regularne odgłosy czy dźwieki o różnym naprzemiennie natężeniu, gdyż inny dźwięk wydaje suw pracy, a inny – suw powrotu…

        źródło: Jacek A. Rochacki, Techniki zdobnicze na powierzchniach gładkich stosowane w dawnym złotnictwie, materiały z VIII Sesji Naukowej z cyklu Rzemiosło Artystyczne i Wzornictwo w Polsce, Toruński Oddział Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Toruń, 2008.

        Na zakończenie jako swoistą ciekawostkę dodam, iż jeszcze w XX wieku podczas moich bardzo prywatnych – takich „przy piwie” rozmów z ex pracownikami niektórych firm fajkarskich na Wyspach ca 40 lat temu wspominano mi, iż niektóre pilniki do wrzośca wykonywano samemu w obrębie dużego warsztatu tak, jak w Średniowieczu i Renesansie, na potrzeby takiej czy innej operacji. Podaję to ilustracje z epoki ukazujące wykonywanie pilników w latach:
        1425
        http://www.nuernberger-hausbuecher.de/75-Amb-2-317-41-r/data
        1534
        http://www.nuernberger-hausbuecher.de/75-Amb-2-317-152-v
        1554
        http://www.nuernberger-hausbuecher.de/75-Amb-2-317b-5-v

        Sposoby te sprawdziłem w praktyce ze znakomitymi rezultatami przy okazji swoich prac w zakresach dawnych rękodzielniczych technik, badania historii i „filozofii” narzędzi etc., aczkolwiek „na codzień” używałem (używam) pilników „fabrycznych” wspomnianych powyżej marek.

      • JSG
        JSG
        22 lipca 2013 at 10:41

        Mam często wrażenie że brakuje Ci doświadczenia w wykonywaniu fajek tym co jest pod ręką, lub jest względnie tanie, dla własnej frajdy.

        Wiertarka kolumnowa- solidna, odpowiednio zaadaptowana może spokojnie zastąpić tokarkę przy prostych kształtach- do wykonywania pokerów może być nawet zdecydowanie lepsze- kiedy uchwyt tokarski zastosujemy w połączeniu z imadłem maszynowym, a wrzeciona użyjemy jako obsadki do frezów.
        Faktem jest że do tego potrzebna jest maszyna dość konkretna.

        Stare maszyny mają jedną podstawową, poza koniecznością remontu, wadę- silniki trzyfazowe. Nie znam wszystkich modeli, ale te które oglądałem miały silniki 1-2kw własnie trzyfazowe. Do domowego dłubania chińczyk wystarczy. Może nie za 300zł, ale za 800 już tak- a i taką za 300 można spokojnie zrobić nawierty. Można je zrobić również korzystając ze statywu pionowego do wiertarki, można je też wykonać na statywie poziomym z ręki.

        Panie Jacku- Umiełyje Ruki… uważam, że jest to strata pieniędzy, koszt tej tokarki to około 200-300zł. Za 800-1000 można kupić stołową tokarę hobbymat, która przez zdecydowanie bardziej skomplikowaną konstrukcję będzie wymagała bardzo dużego nakładu pracy, ale jest już zdecydowanie lepszym narzędziem i przy małych klockach, pozwoli wykonać nawet prostą fajkę. Za podobne pieniądze, można kupić również tokarki do drewna, nie takie najprostsze ale już z uchwytem tokarskim, regulacją obrotów itp…. Warto trochę poodkładać i nie pchać się w Umiełyje Ruki, które po dość skomplikowanych adaptacjach może służyć do toczenia kołeczków i czopów ustników, ale i to wymaga bardzo dużo cierpliwości. Problemem jest konstrukcja, bez przełożenia- materiał obraca się bezpośrednio na silniku- naprawdę nie wiele potrzeba by całe zawieszenie straciło centralność.

        Co do pilników, znów wkraczacie panowie na nieco za wysoki poziom moim zdaniem. Dla amatora, który wykona kilka fajek w roku, pilniki kosztujące krocie to stanowcza przesada… bardzo dobre pilniki oferują sklepy zaopatrzenia amatorów metaloplastyki czy polichromowania. raszple i pilniki używane do gruntów są naprawdę bardzo dobrym narzędziem, a często kosztują relatywnie nie wiele.

        Tomku dłuta.pl fajne. Mówiąc o dłutach warto jednak pamiętać o Schabie, to jedne z lepszych dłut w europie- nie wiem jak dzisiejsze, ale dłuta 25 letnie które mam są naprawdę bardzo, bardzo solidne.

        • JSG
          JSG
          22 lipca 2013 at 15:43

          gro wiertarek kolumnowych, szczególnie duże polskie maszyny- nie mam czasu odszukiwać ofert z modelami jest wirtarko-frezarką a ich konstrukcja pozwala na użycie frezów, stąd zresztą dwu i więcej osiowe imadła warsztatowe.

          trochę inna rozmowa jest kiedy masz do wydania 20 i więcej tysięcy, a inna kiedy jakoś chcesz ukryć przed żoną wydanie na bardzo nieżyciowe zabawki paruset złoty.

          Nigdzie nie napisałem że tokarka jest złym narzędziem, napisałem jedynie że jeśli nie masz zamiaru kupić dużej solidnej maszyny, nie warto się nad posiadaniem takowej w ogóle zastanawiać (chyba że mała do ustników czy kołeczków) pisałem też że umiejętnie urzyta daje wielkie możliwości… ale czy jest sens kupowanie takowej nie planując większej produkcji- uważam że to mija się z celem.

          Dobra wiertarka kolumnowa to wszystko czego potrzeba do zrobienia nawiertów- ważne jest dobre imadło i trochę cierpliwości. Do kształtowania fajki silnik, od biedy wiertarka z tarczą to wszystko czego potrzeba. Detal można dopracować mikroszlifierką i narzędziami ręcznymi.

          Czy byle jak… cóż, trudno mieszać kogoś w przerzucanie się… no właśnie czym… ale z tego co pamiętam coś około połowy fajek TZ była robiona za pomocą jedynie wiertarki- a nie przypominam sobie by ktoś mówił że robi on byle jakie fajki? Ja robię, kiedy już robię, około 10 fajek w tygodniu. Mam tokarkę, czasem jej używam, ale stety lub nie te najlepiej sprzedające się kształty są wiercone-komin na kolumnie, kanał dymowy z ręki wiertarką w uchwycie poziomym, a kształtowane piłą taśmową i tarczą szlifierską.

  7. adam
    adam
    18 lipca 2013 at 12:22

    Cześć!
    Fajna fajka. Fakt nie jest w kształcie spodu komina kanoniczna. I tu pewien pomysł mi przyszedł do głowy. Wszyscy strugają fajki takie jak wszyscy. Miliony fajek. O identycznym kształcie fajki. Poker, jumbo, fat bob itd itp. Generalnie nuda. Dlaczego nie wystrugasz czegoś w kształcie swym organicznego? Takiego wiesz ala estetyka H.R. Giger’a. Wiesz taki fajkowy alien. Coś organicznego i całkowicie obcego jednocześnie. Nie każdemu odpowiada ale takich fajek jest mało,wyjątkowo ręcznie robione ocierają się ledwo o to oczym myślę. Co najwyżej jakieś niby to kwiaty ale w sumie nie znalazłem fajki, której kształt by oddawał to o czym myślę. Kości lub elementy kształtu kości, takie jak na obrazach Beksińskiego, ooo… to bym kupił.

      • Julian
        Julian
        29 lipca 2013 at 14:34

        Dodałbym jeszcze odpowiedź z mojego punktu widzenia: otóż wykonać dobry klasyczny shape też jest trudno. Tj. dialektycznie – i trudno i łatwo. Łatwo wykonać byle jaki billiard z dowolnego klocka, załatać ubytki, pobejcować całość na taki brąz, że nie będzie nawet widać słojów. Takie fajki sprzedaje się po 50-100 zł. Ale zrobić klasyczną fajkę z super wrzośca tak, żeby wydobyć piękno usłojenia mieszcząc się w zadanym kształcie – to jest zadanie dla prawdziwego fachury. I takie fajki potrafią kosztować krocie. Tu już nic nie odwraca uwagi od ewentualnych fuszerek: ponieważ dość dokładnie wiadomo, jak fajka miała wyglądać, zwraca się od razu uwagę na materiał i klasę wykończenia. Różnica między billiardem no name, a powiedzmy jakimś udanym Viprati jest taka, jak między Chopinem kiedy gra go Rubinstein i kiedy ja go gram.

  8. KrzysT
    KrzysT
    29 lipca 2013 at 11:23

    Twórcy gratuluję fajki, fajny debiut.

    Natomiast pod rozwagę dyskutantów sprzętowych poddaję pomysł na napisanie artykułu o narzędziach pipemakera. Takie „tools of the trade”, od czasów „historycznych” po współcześnie używane parki maszynowe, własne patenty, rozwiązania podpatrzone u wielkich świata fajkarskiego. Będzie można wykazać się fachowością, będzie pożytecznie, będzie okazja do dyskusji. Zachęcam.

  9. 5 września 2013 at 11:50

    Nie możliwe?
    Słyszeliście to powiedzenie dużo sprzętu mało talentu?
    To się tyczy Naszych trampkarzy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*