Pleśń w kominie?

12 września 2013
By

Kupiłem z dwóch różnych źródeł używane fajki Vauena. W obu fajkach (w jednej pod mikrowarstwą nagaru) znajduje się w kominie jasno-szaro-zielona substancja, która owleka równomiernie całą powierzchnie paleniska. Jest sucha i mocno pyli przy ścieraniu jej papierem ściernym nawleczonym na kołeczek. Nie posiada jakiegoś specyficznego zapachu.

Czy to pleśń? Jak nie to co? A jeśli tak co z tym z robić?

Z prawie całego komina usunąłem to mechanicznie, ale do niektórych zakamarków (jak nawiert w kominie) nie jestem w stanie się dostać. Moczyć w spirytusie czy czymś innym? Czy w ogóle fajka nadawać się będzie do palenia, nawet jak z drewna usunę to zabrudzenie – jeśli to pleśń?

Zdjęć nie mam jak zrobić. Proszę o pomoc i radę.

pozdrawiam

Tags:

21 Responses to Pleśń w kominie?

  1. Grimar
    Grimar
    12 września 2013 at 22:38

    Dla widoczności. Niech się spece wypowiedzą.

  2. KrzysT
    KrzysT
    12 września 2013 at 23:00

    Obstawiam grzyby, ewentualnie porosty. Próbować dezynfekować rzecz jasna można, ale uwaga, niespodzianka – grzyby są cholernie odporne. A takie aflatoksyny (czyli mykotoksyny produkowane przez niektóre gatunki) są daleko bardziej rakotwórcze niż tytoń (a na dodatek słabo rozpuszczalne w etanolu i odporne na działanie ciepła…
    Czytaj: ja bym pewnie wyrzucił.

    • Grimar
      Grimar
      13 września 2013 at 09:05

      Człowieku nie strasz. Wyczeszczenie fajki do gołego drewna nic nie da?

      • Bartnik
        Bartnik
        13 września 2013 at 10:09

        To, że wyczyścisz ją do gołego drewna nie oznacza, że usuniesz wszystkie toksyny z drewna, jak i samego grzyba.

    • Dexter
      24 września 2013 at 19:50

      Wszystko fajno tylko nawet z aflatoksynami nie można wpadać w panikę. Po pierwsze: wytwarzają je bardzo nieliczne gatunki a do tego bardzo charakterystyczne. To co Grimar ma w fajce to nie jest żaden z tych gatunków już gołym okiem dla skromnego studenta chemii i biologii do których sie zaliczam (a z botaniki na której grzybki przerabialiśmy zdrowo to kułem :D bo kobita piłowała :D). Po drugie- są toksyczne ale przy takiej ilości jak ma tego nalotu w fajce i gdyby to był grzyb- mógł by ją spokojnie zjeść w całości, najwyżej ryzykując ból brzucha :D nieprzyzwyczajonego do trawienia wrzośca.

      Dla pewności fajeczka wróciła dziś z uczelni gdzie poprosiłem kilka dni temu miłą Pania Doktor aby rzuciła okiem pod mikroskopem na próbkę. Nie jest to grzyb a jakaś porowata, wygladająca na mineralną struktura (pasuje do jakiegoś rodzaju nagaru lub powłoki ceramicznej, prekarbonizatu, coś takiego) niewiadomego składu i pochodzenia. Na wszelki wypadek próbka poszła też na pożywkę ale na wyniki tego trzeba troszkę poczekać.

      Na wszelki wypadek można główkę pojechać tak czy siak- metanolem zamiast etanolu, ten już sobie z aflatoksynami radzi. Zobaczymy co posiew wykaże. A jak ciekawość będzie nas dręczyła dalej to postaram się ją zidentyfikować szczegółowo.

  3. Bartnik
    Bartnik
    12 września 2013 at 23:59

    Polecam sodę kaustyczną, uwaga fajkę potraktuj zimnym roztworem i ostrożnie, grzyby zbije. Następnie dokładnie wypłucz, może nie wpłynie to na fakturę wrzośca, warto spróbować.

  4. Tupador
    Tupador
    13 września 2013 at 10:29

    Miałem właśnie to napisać, ale ubiegł mnie milczący w Pogadywaczce:

    „usunąć mechanicznie, wypeklować porządnie w spirycie/IPA. Dać wywietrzeć, wygrzać w piekarniku. A jak masz dalej opory – znaleźć sympatycznego dentystę/tatuażystę/pracownika szpitala i poprosić o wsadzenie do autoklawu gazowego”

    Trudno tylko na opisie tego nalotu polegać, ale czy przypadkiem nie jest to utleniona (lub inaczej zmieniona) warstwa prekarbonizatu?

    Dla pewności do przepisu milczącego dodałbym dwu- trzykrotne wygotowanie w czystym spirytusie.

  5. Grimar
    Grimar
    13 września 2013 at 10:38

    a może – jak zostało mi zasugerowane – Pipe Mud to jest? taki szaro-zielonkawy i tylko jest w kominie, na zewnątrz fajek nic nie ma. Nie ma jakiegoś konkretnego zapachu.

  6. Tupador
    Tupador
    13 września 2013 at 10:58

    Jeśli nie ma zapachu stęchlizny/piwnicznego/innego – bym się nie bał :-) W kanale dymowym wyszorować spirytusem i wyciorami do aerografu. To może być jakiś pipe mud, ale ja obstawiałbym prekarbonizat.

    • Grimar
      Grimar
      13 września 2013 at 11:08

      taki stary prekarbonizat może przybrać taka zielonkawa postać? To wygląda jakby cąly komin był tym równo obtoczony, takim osadem, nigdzie nie jest jakoś grubiej, jest równiutko.

      • Tupador
        Tupador
        13 września 2013 at 13:22

        Trzeba by zapytać Vauen’a, z czegom robi/ł prekarbonizat… Jeśli były w nim jakieś cząsteczki miedzi, to mógł się wytworzyć grynszpan (co bardzo mało prawdopodobne). Trujący, ale… nie przejmowałbym się, tylko fajki dokładnie mechanicznie i alkoholowo – jak wyżej sugerowano – wyhigienizował. Ha, można się rzecz jasna pobawić i dać ten nalot do analizy… Albo sprawdzić, co się z tego wyhoduje na różnych odżywkach… Tylko po co? Przypuszczam, że w samym tytoniu różnych „produktów” pleśni i innej flory jest sporo…

  7. Bartnik
    Bartnik
    13 września 2013 at 10:59

    Pipe Mud nie był by w cały kominie chyba, tak jak opisujesz

    • Grimar
      Grimar
      13 września 2013 at 11:07

      Dlaczego nie? Ale z drugiej strony pleśń czy inne porosty nie byłby tylko równiutko w kominie, tylko wychodziłyby „na zewnątrz”.

      • KrzysT
        KrzysT
        13 września 2013 at 14:25

        Nie musiałyby wychodzić. I tak, mogłyby wyglądać jak równy nalot.
        Posiać na agarze (czy innym podłożu) można, z ciekawości, czemu nie. A odnośnie straszenia, to ja tylko przypominam sobie wykład z ekotoksykologi z panią profesor Ł., która rzuciła kiedyś: „Proszę państwa, często zdarza się, ze ludzie mają problem z grzybami w domach i pytają się, jak można go rozwiązać raz na zawsze. Otóż jest taka metoda, prosta i skuteczna. Dom należy spalić do fundamentów, resztę polać kwasem i zaorać. W czasie jak się pali nie stawać po zawietrznej, żeby się dodatkowo nie truć.” Po czym przez półtorej godziny mówiła, w jakich warunkach grzyby są w stanie przetrwać i jakie świństwa produkują i dlaczego. Jak również co są w stanie rozłożyć jeśli chodzi o inne zanieczyszczenia. Nabrałem wówczas dużego szacunku do tych organizmów ;) I dlatego mam obiekcje, być może przesadzone; każdy ma jakieś swoje małe obsesje, nieprawdaż :>

        A – przy tzw. okazji – chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, o której warto pamiętać: że kupowanie używanych fajek wiąże się z ryzykiem. I że per saldo te używki wcale nie muszą wyjść tanio, jak się te wszystkie wtopy podsumuje ;) I że czasem trzeba się po prostu pogodzić z tym, że fajnie rokującą fajkę lepiej ciepnąć do kosza i odżałować te kilkadziesiąt złotych.

        • Grimar
          Grimar
          13 września 2013 at 14:42

          To musiałby byc kosmiczny niefart, żeby w dwóch fajkach vauena mieć zagrzybiony komin. Ile widziałeś w życiu takich fajek?

  8. Tupador
    Tupador
    13 września 2013 at 17:25

    Zogaor w Pogadywaczce podał istotny dla tematu link: „A propos pleśni w fajkach [apassionforpipes.com]”. Vauen mógł przekombinować z prekarbobnizatem (ciekawe, czy problem pojawił się na niemieckich forach fajczarskich?) – tak jak mu się to zdarzyło z kitowaniem fajek nawet wyższych serii, skoro musiał w pewnym momencie zachęcać do kupna swoich produktów hasłem „ohne Kit” (czy tez „kitfrei”). Wpisy na apassionforpipes.com przypomniały mi, że jeden z zawodowych renowatorów fajek reklamował się też tym, że w finale zabiegów umieszcza je w komorze ozonowej (przede wszystkim po to, by wyeliminować wszystkie niepożądane zapachy). Ozon ma m.in. silne właściwości grzybobójcze, więc może warto byłoby „podejrzane” fajki ozonować? Tylko gdzie znaleźć taką komorę? Czy do jej zaaranżowania wystarczyłby jakiś popularny ozonator?

    • Dexter
      29 września 2013 at 02:15

      Prawdopodobnie by wystarczył jednak nie z racji produkcji ozonu sensu stricto- „ozonatory” dostępne powszechnie produkują ozon w ilościach śladowych (które i tak mają swoje właściwości!) a opierają się na jonizacji powietrza czyli na czymś z pogranicza voo-doo i magii a nie NAUKI. Ozonowanie jako takie oczywiście jest metodą zabijającą praktycznie wszystko co żywe (a i prócz tego- rozkładającą wiele struktur białkowych np. toksyn przez swoje właściwości utleniające) ale musi byc prowadzone w komorze ozonowej (aparacie do ozonowania) a nie „chińskim” ozonatorze.

      Ozon to swoją droga bardzo ciekawa substancja. Działa to tak, że jeśli w określony sposób „przeenergetyzujemy” tlen cząsteczkowy czyli atmosferyczny- z cząsteczek dwuatomowych tworzą się cząsteczki trójatomowe. Trójatomowe cząsteczki tlenu są skrajnie niestabilne i każda z nich rozpada się na cząsteczkę dwuatomową i wolny, atomowy tlen. Wolny atomowy tlen jest substancją SKRAJNIE aktywną chemicznie dlatego natychmiast łączy się z czymkolwiek tylko ma okazję- jak coś może utlenić to utleni (w organicznej chemii- de facto skrajnie zmieni właściwości np toksyn na „nietoksyny”). Oczywiście- większość wolnego tlenu który powstaje woli połączyć się z innymi aktywnymi atomami tlenu tworząc zwykły tlen dwuatomowy. Ale ten mały procent wolnego tlenu który zanim „trafi” na inny atom tlenu (wolnego) powoduje właśnie tak agresywne właściwości ozonu. To jest kwestia statystyki- jeśli wolny tlen powstaje z rozpadu ozonu w pobliżu jakiejś substancji organicznej to ma szansę trafić na tą substancję.

      Dobra, kapeńka teorii a teraz spać.

      • KrzysT
        KrzysT
        29 września 2013 at 08:05

        „w organicznej chemii- de facto skrajnie zmieni właściwości np toksyn na „nietoksyny””

        Też mi się tak zawsze wydawało, ale kiedyś, w innym życiu traktowałem za pomocą AOP’s-ów fenole i – o dziwo – produkty rozkładu miały wyższe LC50 niż same zanieczyszczenia przed traktamentem ;)
        Jakkolwiek badanie było wyrywkowe, na jednej serii (bo nie było przedmiotem pracy) i potraktowaliśmy je jako ciekawostkę.
        Wiem, NTP ;)

  9. Grimar
    Grimar
    16 lutego 2014 at 12:02

    Pozwolę sobie wrócić do tego wątku, aby – ubogacony nowym doświadczeniem – podsumować go konkluzywnie.

    Nabyłem na dniach fajkę Vauena z akucji. Fajka nieużywana, nigdy nie palona, prekarbonizowana. Prekarbonizat zdarłem i znów był pod nim (a prawdopododnie był właściwie nim) zielnkawo-niebieski pyłek. Zaobserwowałem to tylko w fajkach Vauena, a więc wychodzi na to, że to żadna anomalia jest, tylko część prekarbonizatu stosowana przez niemieckiego producenta. Więc jakby ktoś odnawiał jakiegoś Vauena lub zdzierał po prostu prekarboniat, to niech się nie boi, tak jak jak na początku.

  10. Kutu
    22 stycznia 2018 at 13:11

    Pozwolę sobię odświeżyć wątek.
    Kupiłem używaną fajkę i w kanale dymowym widzę takie białe „włoski”, pleśń to czy ki czort?

    Zdezynfekowanie spirytusem pomoże czy fajkę trzeba poświęcić?

    Zdjęcie zagrożenia:
    http://www.tinypic.pl/e8srf1zten9l

    • Andrzej K.
      23 stycznia 2018 at 15:00

      fajka wygląda na filtrową… opcji jest kilka:
      – pleśń – bo tak to na pierwszy rzut oka wygląda – możliwe jeśli ktoś skrajnie zasyfił faję, zapluł ustnik i zostawił samej sobie na powolne konanie ;)
      – ktoś zostawił papierowy filtr w ustniku/szyjce i on się „rozłożył” (a potrafi się rozłożyć dość widowiskowo „wrastając w szyjkę” :)
      – coś zamieszkało w kanale dymowym (to nie żart – kilka razy już wyciągałem kokony, pajęczyny i truchła owadów z kominów/szyjek
      – faja nie była czyszczona jak trzeba a jedynie „przeleciana wyciorem” i się kłaki bawełny poprzylepiały w dnie komory filtra. Zresztą – różne ludziska wymyślają patenty… czyszczenie przez przepchnięcie waty przez szyjkę też widziałem :)

      Reasumując, z niewyraźnego foto to se można ino pogdybać.
      Pozdrawiam, Andrzej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*