Akcja recenzja – Captain Black Regular

2 września 2013
By

captain black regular
Kolejna recenzja, kolejny aromat. Dłuższą chwilę zastanawiałem się co mógłbym napisać we wstępniaku. Jak zapewne większość czytelników wie, do aromatów mam stosunek jak przysłowiowy pies do jeża. Rozpatrywałem wykonanie wolty rodem z archaicznego dowcipu o studencie zoologii, który – nauczywszy się na egzamin z fauny świata wyłącznie o słoniu – został przez profesora zapytany o anatomię myszy, po czym odpowiedź rozpoczął od zdania „Mysz, jak wiadomo, jest bardzo małym zwierzęciem, w przeciwieństwie do słonia. Słoń natomiast…” i – zamiast opisywać coś czego nie znam, po wykonaniu manewru studenckiego – umieścić tu na przykład mini-recenzję Three Nuns. Po namyśle uznałem jednak, że może byłoby to nie fair wobec recenzentów, zatem – porzuciwszy te niecne plany (choć to Three Nuns to ciekawy tytoń…) – skupiłem się na konkretach.

Recenzowanym tytoniem był Captain Black Regular. Jeden z nielicznych przykładów amerykańskiej produkcji i myśli blenderskiej na naszym rynku, powszechnie znany i – o ile mi wiadomo – przez wielbicieli aromatów ceniony. Ponieważ na skutek zbiegu okoliczności zaledwie parę dni temu Kamerling napisał obszerną recenzję biorącej udział w akcji mieszanki, zatem mamy okazję, żeby porównać wrażenia ze „ślepej próby” ze „świadomie” pisaną recenzją. Polecam również przeczytanie recenzji Kamerlinga z innego powodu – mianowicie zawarł on w niej informacje historyczne dotyczące Captainów Blacków, zwalniając mnie z tego obowiązku, za co mu serdecznie dziękuję.

I wreszcie najważniejsze, czyli recenzje. Przyznam uczciwie, że jestem nieco zaskoczony pozytywnym odbiorem Captaina Blacka, bo – jak sami zobaczycie – średnia ocena recenzentów jest raczej wysoka. Nie wiem, czy wynika to z braku krytycyzmu lubiących aromaty ;) czy z tego, że piszący wielbiciele naturali usiłowali znaleźć w tym tytoniu coś dla siebie; faktem jest, że ów entuzjazm powinien dać asumpt do przemyśleń.
Recenzenci – kawał dobrej roboty. Doceniam również wyjątkową punktualność. Może dla Fajkanetowiczów ma to mniejsze znaczenie, ale dla mnie ma fundamentalne. Dziękuję.

A zatem, in order of appearance:

Aaaa! Muszę to napisać. Student, otrzymawszy ode mnie recenzję (które podsyłam członkom redakcji sukcesywnie, w miarę tego, jak nadchodzą) zareagował „czy zrg znowu zgadł”? po czym, po uzyskaniu potakującej odpowiedzi, używał przez dłuższą chwilę wyrazów, które nie zapewniłyby mu nagrody komisji ds. kultury werbalnej. Jak widać kolega @zrg wyrasta nam powoli acz stanowczo ;) na kolejnego tytoniowego brainiaca, który będzie określał gatunek i skład tytoniu po odrobinie zmiotków, które zaplątały się komuś nieopisane w słoju. Szacunek.

Tags:

7 Responses to Akcja recenzja – Captain Black Regular

  1. Zyrg
    zrg
    2 września 2013 at 18:53

    Wypada mi podziękować, pokraśnieć i oddalić się w ciszy :)

  2. golf czarny
    3 września 2013 at 10:27

    Jak się tak głębiej zastanowić, to bardzo trafny pomysł z wyborem tytoniu do recenzji. Ja bardzo się mało znam na aromatach. Ale eksperymentuję. I z eksperymentów CB wyszedł bez szwanku. Pomyślałem zate, że gdyby było to takie proste, że lepsze wypiera dobre to CB stałby się szybko popularny wycinając Larseny i inne. Ale przecież tak się nie stanie. Mają bowiem fajczarze swoje przyzwyczajenia.

    • Zyrg
      zrg
      3 września 2013 at 10:49

      Mnie Larsen (czarny) mocno zawiódł. Bezpośredni konkurent-kopia (7Seas Regular) też został na pierwszym wirażu wywieziony w bandę…

  3. Kamerling
    Kamerling
    3 września 2013 at 15:30

    Faktycznie wyprzedziłem Was kilka dni :)

    KrzysT, prośba techniczna: będę wdzięczny za wrzucenie mojej osieroconej recenzji do działu Captain Black – wcześniej takiego nie było jeszcze, a mam problem z edytowaniem.

    • KrzysT
      KrzysT
      3 września 2013 at 17:38

      Jasna sprawa; zrobione. Powinienem był sam o tym pomyśleć.

  4. miro
    3 września 2013 at 21:29

    Ja zachęcony przez Krzysia na gadaczce podzielę się taką ogólniejszą refleksją na temat akcji jako takiej. Po pierwsze, to jednak jest (DLA MNIE) coś zupełnie innego, niż zwykłe palenie „swojego” tytoniu. Dlaczego? Bo otrzymując próbkę, do czegoś się zobowiązuję i chcę się z tego wywiązać jak najlepiej. Chcę coś zostawić dla tych, którzy zdecydują się na przeczytanie, być może w celu weryfikacji planów zakupowych. Po drugie (które wynika z pierwszego) – jednak jest jakaś presja. Nie czasowa, wypalenie próbki w ciągu dwóch tygodni to nawet dla mnie żadne wyzwanie, tylko presja wyniku. Że chce się napisać po prostu przyzwoity tekst i zawszeć w nim rzetelne informacje. I po kolejne (znowu wynikające z powyższych), pali się bardzo analitycznie (znowu mowię o sobie), myśli nie idą do końca swobodnie, czsami na siłę człowiek próbuje odnaleźć analogie smakowe czy w ogóle nazwać smaki.
    Nie, ja nie narzekam, przeciwnie – to fajna inicjatywa i brałem w niej udział z przyjemnością. Chciałbym tylko uświadomić nowym akcjorecenzentom, że udział to jest mniej lub bardziej poważne zobowiązanie (dla mnie poważne, ale ja lubię popadać w skrajności). Acha, i warto się zastanowić, czy wystarczy nam samozaparcia, jeśli anonsowany do recenzji tytoń to zupełnie nie nasz typ. Bo wypadałoby go jednak wypalić i opisać, a smakować nie musi…

  5. Janusz J.
    Janusz J.
    4 września 2013 at 06:05

    Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*