Torben Dansk Virginia Zaire

12 października 2011
By

Jeśli komuś żal zeszłego lata (mi niekoniecznie) i życzyłby sobie, aby przez jego okno jeszcze przynajmniej raz zajrzało słońce, powinien zaopatrzyć się w Virginie Zaire. To prawdziwie letni tytoń, który rozjaśni jesienne, a zapewne również zimowe, według niektórych ponure, dni, a także osłodzi czas oczekiwania na kolejną ciepłą porę roku.

Suszona słońcem, cięta we wstążki, prawdziwie złocista virginia o bardzo wysokiej zawartości cukrów. Producent mówi o dwudziestu procent i jestem skłonny się z tym zgodzić. Słodycz jest bardzo wyczuwalna, mocniej niż w większości innych mieszanek va dostępnych na rynku.

Jest to plus dla tych, którzy lubią klasyczne, naturalnie słodkie, czyste tytonie i nie przepadają za aromatyzacją. Jednak jednocześnie stanowi to minus, bo jeśli ktoś woli wytrawne w smaku wyroby z virginią, może czuć lekki zawód. Tym bardziej, że kwaskowatość Zaire nie jest duża. To chyba najbardziej różni ten tytoń od innych. To bezwzględnie virginia, aczkolwiek inna, niż chociażby FVF ze stajni Samuela Gawitha.

Z czego wynika owa odmienność? Prawdopodobnie z faktu, iż jest to jeden z torbendanskowych tytoni do samodzielnego tworzenia blendów. Głównie do tego przeznaczony, komponuje się doskonale z wyraźnie kwaskowatym orientem, a także świetnie współgra z ichnim perikiem. Dodatkowo również dobrze łączy się z syryjską latakią, tworząc pełną gamę produktów dla amatorów własnoręcznie przygotowywanych mieszanek. Kwaskowatości Zaire nie potrzebuje, bo dostaje ją, gdy dodaje się do niego odpowiednią ilość orientu (pomysł na blend – trzy części Zaire, pół części Orient, pół części Perique; smacznego!). W zamian ma podwyższoną ilość cukrów, by wyważyć mieszanki z jego udziałem.

Zaire nadaje się jednak do samodzielnego palenia. Jest prosta w obsłudze, lekko się nabija i pomimo, iż może wydawać się za sucha, to dalej jest sprężysta i zdatna do ćmienia. Jeśli jest zbyt mokra, daje nieco więcej kondensatu, niż przesuszona, aczkolwiek warto tu zauważyć, że dalej jest to bardzo mała ilość. Właściwie – można ją polecić dla młodych stażem palaczy fajki. Wdzięczny to tytoń, świetnie mógłby kogoś wprowadzić w przygodę z fajczarstwem.

Woń, jaką wydziela Zaire, jest zniewalająca. Tak pachnie lato, dosłownie. Wysoka zawartość cukrów wręcz namacalnie oddziałuje na nos. Przy czym nie mdli, jak niektóre aromaty. Jest w niej naturalność, świeżość, rześkość. W paleniu nieco traci swoje nęcące zapachy, aczkolwiek jej smak rekompensuje stratę.

Muszę przyznać, że cała linia tytoni do blendowania z marki Torben Dansk jest bardzo przyzwoita. To chyba zresztą jedna z najbardziej udanych linii tytoniowych aktualnie dostępnych na naszym rynku. Aby być dobrze zrozumianym – to nie Dunhille, niestety, ani nawet nie Cornel & Diehl, te tytonie mimo wszystko dzieli przepaść. Aczkolwiek myślę, że ta linia Torben Dansk jest porównywalna z produktami Samuela Gawitha. Nie śmiem opiniować, które są lepsze. Palę z zadowoleniem wyroby obu producentów.

Niemniej jednak na mojej półce Zaire zajął miejsce Tordenskjolda, czyli va do codziennego palenia, co jest już sporym wyróżnieniem, o ile ktoś zna moje zamiłowanie do virginii i pragnie skonfrontować swój gust z moim.

Do czego namawiam. Sami wiecie – nie ufajcie recenzentom. Sprawdźcie sami!

Tags: , , , , ,

30 Responses to Torben Dansk Virginia Zaire

  1. Alan
    12 października 2011 at 19:28

    Od dzisiaj nie wysyłam Ci nic, co chcę zrecenzować :P Choć może być trudno, bo zawsze masz dobrą kartę przetargową.

    Zapach: coś jest na rzeczy z tym latem (tegoroczne bardzo mi się podobało, uwielbiam jesień). Do tego rodzynki i coś jakby czekolada. Na pewno stała obok.

    W smaku już nie jest tak fajnie jak przypuszczałem. Przez grubość cięcia spala się bardzo szybko (po nawilżeniu pali się góra 10 minut dłużej w średniej fajce), co w sumie może być nawet zaletą (bezobługowość absolutna), ale ja nie lubię jak mi się tytoń kończy szybciej niż zazwyczaj. 20% zawartości cukrów? To by wychodziło, że Mysore ma tylko 5% więcej, więc w praktyce dałbym jej z 40% lekką ręką. Nie uważam, że Zaire jest gorzka, ale w niej jednak czuć więcej tego rodzynkowo-czekoladowego aromatu niż prowadzącej do ślinotoku słodyczy jak w Mysore czy Brown 4 Twist.

    Ogólnie dla mnie jakieś to płaskie i sianowate jest, ale jednak palne z jakąś tam przyjemnością. Generalnie trzeba w tym wypadku szczególnie pamiętać, że jest to jednak tytoń przygotowany z myślą do dalszego mieszania.

    • Rheged
      13 października 2011 at 12:54

      A co Ci przeszkadza machnąć veto? Nie żałuj sobie :)

  2. seler
    16 października 2011 at 18:19

    cyt. „to nie Dunhille, niestety, ani nawet nie Cornel & Diehl, te tytonie mimo wszystko dzieli przepaść. Aczkolwiek myślę, że ta linia Torben Dansk jest porównywalna z produktami Samuela Gawitha.”

    Absurdalne porównanie, gdzie temu czemuś do Gawitha? Ba, gdzie obecnemu Dunhillowi do Gawitha?! W zasadzie to ciężko o grosze Va niż ta cała seria Torbiel Cośtam..
    Płaskie, ostre, ciepłe powietrze, zero klasy. ;-)
    Oczywiście moim skromnym zdaniem.

  3. wojtek
    16 października 2011 at 23:56

    Popieram przedmówcę…Jak można porównywać to siano z S.G.,to tak jakby porównać wódę z mety z czarnym smirnoffem.

    • Rheged
      17 października 2011 at 00:14

      20% cukrów, które czuć tak w paleniu, jak i zapachu; zredukowana kwasowość; minimun kondensatu; znakomite połączenie z resztą tytoni do blendowania z Torben Dansk (o czym zresztą wspomniałem w recenzji). Podsumowując: nie wiem, czy naprawdę nie pomyliłeś tytoniu z lewego źródła z Torben Dansk Virginia Zaire. Bo na to mi wygląda.

      • seler
        17 października 2011 at 11:47

        To straszne jak bardzo się mylisz Rheged. :-(
        Uwagi o lewym źródle raczej nie na miejscu.
        Nadal też nie rozumiem wspominania Dunhilla jako synonimu jakości. Dunhilla już dawno nie ma.

        P.S. Jak wyczuć 20% cukrów w zapachu?

        • Rheged
          17 października 2011 at 12:00

          Kolega sam wspomniał o wódce z mety. Co do Dunhillów, ja do tej pory uwielbiam Standard Mixture. Dla mnie to jest synonim jakości, nic na to nie poradzę, że przegrałem loterię urodzinową i nie zdążyłem na oryginały. Do kontynuacji tamtych tytoniów jednak nic nie mam i uważam je za znakomite produkty. No, ale to subiektywizm, tak samo, jak Twój odnośnie Torben Dansk.

          Nie wiem, jak wyczuć 20% cukrów w zapachu. Nie wiem, jak wyczuć nawet 1%. To po prostu jest tak słodkie w zapachu, że ja czuję. Przepraszam.

  4. wojtek
    17 października 2011 at 19:15

    cyt.”o ile ktoś zna moje zamiłowanie do virginii i pragnie skonfrontować swój gust z moim.
    Do czego namawiam. Sami wiecie – nie ufajcie recenzentom. Sprawdźcie sami!”

    Za tą wódę z mety przepraszam,to było takie porównanie jaka przepaść dzieli te tytonie pod względem jakości,smaku i doznań(moim zdaniem,którego nie zmienię,no chyba,że do torebek Torbena będą przekładać tytonie Samuela)i jak możesz stawiać na równi te tytonie to tego za cholerę nie zrozumiem…Szczerze to jak pierwszy raz przeczytałem tą recenzje to się bardzo oburzyłem o to porównanie do S.G.i miałem coś napisać ale,że seler dobrze to skomentował to ja tylko go poparłem,no i chciałeś opinii innych co uwzględniłem w cytacie,no to masz(to moje zdanie).

  5. pinio
    17 października 2011 at 20:05

    Teraz to już mi namieszaliście, prawie zdecydowany byłem na zakup tytoni z serii Torben to własnego mieszania, wiele pozytywnych opinii i tu na fajkanecie i na forum FMS, teraz czytam Wasze opinie i sam już nie wiem … ? komu wierzyć ? Jak to mówią, sprawdź sam a będziesz wiedział najlepiej, ale trudno nie brać po uwagę opinii Selera i Wojtka.
    Powiedzcie mi tylko czy próbowaliście wszystkich tytoni z serii Torben, czy tylko tej Zaire ?

    • Rheged
      18 października 2011 at 12:24

      Tak, pinio, ja próbowałem wszystkich. Wróć się do nowszych artykułów o samodzielnym blendowaniu, a także możesz również przeczytać moje poniższe komentarze pod tym tekstem, gdzie nieco rozjaśniam sprawę tej znakomitej linii Torben Dansk.

  6. Jacek A. Rochacki
    17 października 2011 at 20:45

    Znane mi Virginie oferowane przez Dan Tobacco (Torben Dansk) są w moim doświadczeniu bardzo przyzwoitymi blendami Virginii w kategoriach – jak by to nazwać? – współczesnych tytoni „fabrycznych”, a w niektórych przypadkach po prostu czystych dobrych Va (jak te z Mysore) prosto fermentowanych. Niczego nie obiecują poza równą, jednostajną naturalną słodyczą dobrej Va. I nic w tym dla mnie dziwnego, wiele z nich jest opisywane jako tytonie bazowe do blendowania domowego. O ile dawne blendy Dunhilla (moje doświadczenie jest wynikiem ca. 50 lat z fajką) wyznaczyły bardzo wysoko poprzeczkę jakości blendow będących topem subtelności blenderskich, o tyle faktem jest iż Dunhille współczesne tak te robione przez Orlika jak i te, oferowany w formie bulk przez Altadisa są już tytoniami innej jakości. W obecnej sytuacji należę do przysięgłych zwolenników blendów – sam nie wiem jak je nazwać – może „manufakturowych” czy „autorskich” (proszę wybaczyć nieprecyzyjność) i tu w kategorii Va na pierwszym miejscu plasują się według nie tylko mnie Virginie Samuela Gawitha – zwłaszcza tzw. „złota trójca – FVF, BBF, Medium Va Flake aka Golden Glow. To jeśli chodzi o blendy w tradycji europejskiej; w tradycji US w kategorii którą nazywam blendami autorskimi wspisują się na przykład blendy Greg’a Pease (GLP – choć wróble ćwierkają, iż niektóre Jego blendy są już wykonywane przez większe firmy).

    A może jest tak, że tytonie bazowe desygnowane do „home blendingu” są przez Przedmówców porównywane wprost do blendów które nazywam „autorskimi” ?. Znam sporo blendów czystej Va w tradycji US przeznaczonych do blendowania domowego – np. Cornell and Diehl Bright Virginia, które w moim doświadczeniu są absolutnie porównywalne do wspominanych tu Virginii Dan Tobacco; są słodkie słodyczą Va ale są „jednowymiarowe”, czy nawet „płaskie w smaku”. Cóż, to są tytonie bazowe. Dodatek choćby 5% Perique (u mnie – oryginalnego St James) i blendowanie przez kilka miesięcy daje rezultaty porównywalne np. z Cairo GLP. A jeśli poddać taką Va bazową powtórnej fermentacji w warunkach domowych, to rezultaty bywają jeszcze lepsze.

    W skrócie: do palenia „as is” – zdecydowanie wolę blendy SG. Do home blending – czysta Va czy to od Dan Tobacco czy od innego producenta jestd la mnie bardzo OK. Chyba że mam akurat ochotę na czystą, niczym nie „dosmaczaną”, prostą, pozbawioną subtelności” Virginię.

    Na zakończenie: pozwalam sobie przypomnieć iż Virginie są bardzo trudne w paleniu. Aby się „dostać” do subtelności” Va od SG niekiedy trzeba się długo uczyć palenia Virginii. I stąd może – poza kwestią samej jakości blendu – warto potrenować na Virginiach „prostych” – jak Va z Mysore czy przedmiotowa Zaire ?

    • Rheged
      18 października 2011 at 12:21

      Panie Jacku – tytonie TD do blendowania są tytoniami oddzielnie prostymi, natomiast w połączeniu potrafią nabrać bardzo złożonego charakteru. Muszę przyznać, że stosowałem różne va do mieszanek z Torben Dansk, ale żadna inna tak udanie nie wkomponowała się w żadną z mieszanek, jak Zaire. Biorę więc całość pod nieco inny mianownik. Pan zauważy, że Zaire to jedyny (chyba) tytoń z tej linii, który zrecenzowałem w oddzielnym artykule. Jako jedyny bowiem zasługuje na oddzielne opracowanie. Można go bowiem palić z przyjemnością samego, ale, co wyszczególniłem mocno w tekście, generalnie służy do samo-blendowania. I to szczególnie do mieszania go z innymi tytoniami Torben Dansk. Mam wrażenie, że moim rozmówcom jakoś umyka ten aspekt, a on jest przecież najważniejszy.

  7. yopas
    18 października 2011 at 10:58

    Czasem w Autorach odzywa się tak bezdyskusyjna chęć wyrażenia swoich odczuć, że uciekają się do rozmaitych hiperbol, oksymoronów i tego typu środków wyrazu (w sposób mniej lub bardziej świadomy).
    Już to kiedyś pisałem półgębkiem na pogadywaczce, a teraz ozdobię tylko metaforyką kuchenną i powtórzę, że moim zdaniem nie sposób jest porównywać smaku samych gotowanych ziemniaków, z pełnym drugim daniem (nawet jeśli ziemniaki grają w nim główną rolę). Oczywiście pewnie jest na świecie całe mnóstwo wielbicieli gotowanego ziemniaka bez okrasy, ale tu wkraczamy na grunt indywidualny. Zresztą, o czym w swoich przewodnikach po tytoniu pisał nasz Jalens, blendy virginiowe to nie jest ta konkretna virginia, z tego konkretnego pola, po tym konkretnym zbiorze. To za każdym razem jest jakaś mieszanka. Ja się domyślam, że u wujka Samuela (LTD) pewien zespół pracowników czuwa nad powtarzalnością smaku nad poprawnym doborem składników według określonej receptury. W przypadku Va Mysore, Zaire sprawa jest prostsza. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by była to „ta konkretna virginia” (patrz wyżej), więc też są to jakieś blendy. Które nie muszą (w moim wyobrażeniu) aż tak trzymać reżimu recepturowego, bo nie przedstawiają sobą żadnej konkretnej marki (tu powiedziałem jakby zbyt dużo), nie niosą takiego balastu historycznego (choć oczywiście ta tradycja też zmienną jest – patrz np. Dunhill). Ale czy to oznacza, że nie mogą być lepsze? Owszem mogą. Szczególnie w zetknięciu z konkretnym wielbicielem gotowanego ziemniaka.
    Podobnie sprawa ma się z porównywaniem „homeblendów” z gotowcami produkowanymi przez specjalistów. Owszem często zdarza się, że babcia Krysia gotuje świetnie i smakują nam jej potrawy, ale jak one mają się do kuchni serwowanej przez Jamiego Oliviera lub innego Okrasę w ich restauracjach? To dalej są amatorskie potrawy babci Krysi (nawet jeśli są niebem w gębie) a te drugie to dalej profesjonalne dania (nawet jeśli niektóre kompletnie nie w guście). Po której stronie mamy powtarzalność, bezpieczeństwo, gwarancje. Dlatego, choćby z szacunku do babci Krysi, nie powinniśmy porównywać jej schabowego z tym, który dają w tej czy innej restauracji (mówię o knajpie z renomą).
    Dlatego odbieram artykuł Emila raczej w kategorii zachęty do własnych kuchennych eksperymentów (nawet jeśli miałyby polegać tylko na gotowaniu ziemniaka), niż stricte porównania tej marki z tamtą marką. I takiego odbioru będę się trzymał. Że Niemcy produkują przyzwoite ziemniaki ;).
    Pozdrawiam
    y,
    Ps. Czy w GLP Cairo wystepujące tam tytonie orientalne są pomijalne, czy źle zrozumiałem pańską wypowiedź Panie Jacku?

    • Rheged
      18 października 2011 at 12:16

      Ja sądzę, że tutaj domysłów żadnych nie potrzeba. Wprost bowiem napisałem „Aczkolwiek myślę, że ta linia Torben Dansk jest porównywalna z produktami Samuela Gawitha. Nie śmiem opiniować, które są lepsze. Palę z zadowoleniem wyroby obu producentów”. Porównałem więc linię produktów. Uważałem, że oczywistą sprawą jest, iż nie muszę wyjaśniać, że linia produktów, to nie tyloko same tytonie, ale również pomysł na to, jak one ze sobą korespondują. W tym wypadku pomysł jest szalenie prosty i zarazem znakomity – to tytonie do samodzielnego blendzenia. Jako więc autor użyję po raz kolejny hiperboli, a nawet pójdę dalej. Tak brana linia produktów jest lepsza niż SG, która choć posiada znakomitej jakości tytonie, nie ma tak mocno wewnętrznie spójnego pomysłu na linię.

      Do Wojtka – zachęcałem i zachęcam dalej do wyrażenia swojego zdania. Twoje stanowisko przeczytałem, ale przyznam się, że nie rozumiem go. Bo oprócz tego, że napisałeś, iż nie lubisz TD, to żaden inny argument nie padł. Ciężko więc w ogóle dyskutować. Ja podałem argumenty, które stoją za Zaire. Nie podałeś swoich. Zrobili to za Ciebie Paweł i Pan Jacek. Widzisz, z ich zdaniem mogę się nie zgadzać, ale nie mogę zaprzeczyć żadnym z ich słów. Uzasadnili bowiem swojego degustibusa, tak jak ja swojego.

  8. Jacek A. Rochacki
    18 października 2011 at 11:19

    Wspominając Cairo nie zajrzałem do opisu tego blendu gdzie oczywiście Orientale są wymienione. Po prostu porównałem znany mi z autopsji zapach i smak tego tytoniu z moją własną mieszanką bazowej Va od C&D plus 5% Pq St james. To, że pominąłem Orientale w Cairo świadczy tylko i wyłącznie o moim subiektywnym odbiorze tego blendu. Pragnę też wspomnieć, iż zdarzają się blendy charakteryzujące się walorami typowymi dla mieszanek pewnych składników mimo, iż niektóre z nich nie występują w danym blendzie. Przykładem może być Curly Cut DeLuxe Gawith and Hoggarth, który to blend został stworzony jako substytut Escudo w czasie gdy brakowało tego ostatniego, a Curly Cut został stworzony bez dodatku Pq będącego składnikiem Escudo.

    • yopas
      18 października 2011 at 11:30

      Ja myślę, że zawsze powinniśmy zakładać tę subiektywność w czytaniu cudzych opinii o tytoniach. Chciałem tylko upewnić się, czy właściwie odczytuję przekaz. Dziękuję za uzupełnienie i pozdrawiam
      PJ.

  9. Jacek A. Rochacki
    18 października 2011 at 11:41

    Ależ oczywiście – upodobania są sprawą subiektywną. Ja sam często sięgam do opisów np. na TobaccoReviews ale w szczególny sposób „przejmuję się” opisami autorstwa Osób o których mi wiadomo, że mają gusta i zainteresowania podobne do moich własnych, wytworzonych na bazie podobnej siatki punktów odniesienia.

  10. wojtek
    18 października 2011 at 14:15

    Do Wojtka – zachęcałem i zachęcam dalej do wyrażenia swojego zdania. Twoje stanowisko przeczytałem, ale przyznam się, że nie rozumiem go. Bo oprócz tego, że napisałeś, iż nie lubisz TD, to żaden inny argument nie padł. Ciężko więc w ogóle dyskutować. Ja podałem argumenty, które stoją za Zaire. Nie podałeś swoich. Zrobili to za Ciebie Paweł i Pan Jacek. Widzisz, z ich zdaniem mogę się nie zgadzać, ale nie mogę zaprzeczyć żadnym z ich słów. Uzasadnili bowiem swojego degustibusa, tak jak ja swojego.

    W przeciwieństwie do Ciebie wyjadacza kartofli,jestem degustatorem smakoszem i nikotynistą(koneserem),nie potrafię codziennie na pyrkach jechać.Powiem tak,mając do wyboru 0,5 kilograma tej virginii Zaire i jedną 50gramową puszkę FVF,Browa No4 albo blackxx wybrałbym to drugie bo to kocham a tamto jest dla mnie naprawę prostackie i na dłuższą metę robi się wręcz ohydne.Ty już tutaj kiedyś w jednych z recenzjach wychwalałeś Rattrays Old Gowrie i Marlina fake,które kiedyś tam przetestowałem i nie powiem jak dla mnie nie są złymi tytoniami a nawet na początku old gowre to się nawet trochę zachwyciłem i cztery puch tego kupiłem ale po około dwóch tygodniach palenia zaczął mi nie smakować,zrobił się mdły i ledwo to skończyłem(to znaczy na stanie jeszcze z 20 gram zostało) a teraz to obrzydł mi do tego stopnia że juz go więcej nie zapalę a i z merlynem jest podobnie.Z tych prostych tytoni to jedynie Virginia No 1 naprawdę bardzo mi podeszła i którą zawsze pale z większą przyjemnością.
    A co do jeszcze innego porównania,żeby było jaśniej to najlepsza będzie kawa,dajmy na to dwie wiodące firmy niemieckie Tchibo i Jacobs a po drugiej stronie ustawmy włoskie Lavazze i Segafredo i karzdy kiper i koneser Ci powie ,że te pierwsze do tych drugich nie mają żadnego polotu,tak pod względem smaku jak i aromatu(wiem bo wszystkie testowałem i to jest dzień do nocy),jedynie tchibo które wydało serie davidoffa ma jakieś tam polot bo jest pod jego kontrolą.No i tera chyba już jasno się wyraziłem.

    • Rheged
      18 października 2011 at 15:01

      Nie pozostało mi nic innego, jak przyjąć argumenty ad personam na klatę i pogratulować Tobie gustu. Jednocześnie chciałbym namówić Cię na napisanie Veta do każdej z recenzji, z którą się nie zgadzasz. Smakoszów i koneserów nigdy dość, a mi się marzy, aby każdy miał możliwość wypowiadania się na tematy, w których jest autorytetem.

    • Franz
      Franz
      18 października 2011 at 20:21

      Samochwała w kącie stała
      I wciąż tak opowiadała:

      „Zdolna jestem niesłychanie,
      Najpiękniejsze mam ubranie,
      Moja buzia tryska zdrowiem,
      Jak coś powiem, to już powiem,
      Jak odpowiem, to roztropnie,
      W szkole mam najlepsze stopnie,
      Śpiewam lepiej niż w operze,
      Świetnie jeżdżę na rowerze,
      Znakomicie muchy łapię,
      Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
      Jestem mądra, jestem zgrabna,
      Wiotka, słodka i powabna,
      A w dodatku, daję słowo,
      Mam rodzinę wyjątkową:
      Tato mój do pieca sięga,
      Moja mama – taka tęga
      Moja siostra – taka mała,
      A ja jestem – samochwała!”

      wybaczcie, nie potrafiłem się powstrzymać
      pozdrowionka

      • wojtek
        18 października 2011 at 20:36

        A Ty co chwalisz się,że wierszyk umiesz,niezły jesteś apacz.

  11. wojtek
    18 października 2011 at 15:29

    Dzięki,nie wiem czy to sarkazm czy nie,no ale dzięki.Jak się to mówi o gustach i guścikach się nie dyskutuje.Ja wyraziłem tylko swoją frustrację i poglądy(różnice jakie dzielą te firmy),a Ty chciałeś usłyszeć trochę więcej na ich temat wiec napisałem.

    Z poważaniem,
    Wojtek

    • Rheged
      18 października 2011 at 15:54

      Ja zawsze szanuję zdanie innych. Choćbym się z nim nie zgadzał. Polemizować, polemizuję, bo takie prawo każdego, choć polemizuję zawsze z opinią, nigdy z osobą, bo uważam to za wyjątkową nieuprzejmość. Nie mam też tupetu, który by mi pozwalał na osądzanie swojego gustu za najlepszego. Sam powiedziałeś, że jestem zjadaczem kartofli. Wprawdzie przepysznych, ale jednak.

  12. wojtek
    18 października 2011 at 16:19

    Ja tam za pełnowartościowymi daniami przepadam a szczególnie za mięsem(białkiem),surówkami,bo na samych węglowodanach(złożonych) a głównie tych prostych(cukrach) to za daleko się nie zajedzie…

    • Rheged
      18 października 2011 at 16:42

      Dlatego głównie blendzę Zaire z innymi tytoniami do blendzenia :)

  13. wojtek
    18 października 2011 at 17:03

    A no właśnie…Mieszając tytonie Torbena wyjdzie Ci coś w podobie do Samuela,ale blendzonc tytonie Samuela można spodziewać się naprawdę nieziemskich fajerwerków.

    • Rheged
      18 października 2011 at 18:04

      Ano właśnie mam odmienne wrażenia. Paląc samodzielnie FVF mam o wiele lepsze wrażenia niż mieszając FVF z innymi tytoniami do blendowania. Pozostanę więc przy swoim. Właśnie palę kartofle z resztą dodatków w wieczornej fajeczce. A potem nowy artykuł.

  14. wojtek
    18 października 2011 at 17:24

    Ale w starciu solowym T.D. do S.G. moim zdaniem nie ma szans.

  15. wojtek
    18 października 2011 at 19:00

    Nie całkiem dobrze mnie zrozumiałeś,teraz to już wymyślasz,ja nic takiego nie napisałem,że mieszam FVF bo tak dobrego tytoniu akurat mieszać nie warto ale czasami monetkę Browna No 4 albo Blacka xx warto dorzucić dla wzmocnienia smaku i mocy.
    Dałem Ci tylko przykład,że same w sobie tytonie od Torbena są proste(płaskie) ale jak pokombinujesz to po wymieszaniu ich ze sobą w odpowiednich proporcjach możesz uzyskać coś podobnego do Samuela.Dajmy a to Torben:Virginia Zaire+Louisiana Perique wyjdzie Ci coś na podobieństwo do Samuela:Luiziana Flake albo do St. James Flake ale i tak będzie to spora różnica Pod względem jakości,bo sama u siebie firma Torben z tych swoich tytoni za specjalnych mieszanek(specyfików)nie robi(basta).

  16. mvagner
    9 sierpnia 2012 at 13:06

    Zachęcony recenzją nabyłem paczkę i muszę się z godzić z niektórymi przedmówcami: skojarzenie z sianem jak najbardziej wg mnie trafne. Nadaje się do blendowania, ale do codziennego palenia, to chyba lepiej za tą samą cenę nabyć Tordenskjolda albo dwie puszki Old Gowrie. Stosuję do opalania nowych fajek – tutaj szybkość spalania może być zaletą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*