Świat bez fajki?

1 czerwca 2010
By

Dnia 31 maja obchodziliśmy międzynarodowy Dzień Bez Papierosa – święto ustanowione w 1987r. (początkowo obchodzone 7 kwietnia, po roku uległo to zmianie) przez Światową Organizację Zdrowia. Jeśli jednak przyjrzeć się oryginalnemu tytułowi rezolucji, nazwa obejmuje nie tylko papierosiarzy, ale także miłośników tabaki, cygarowych aficionados oraz nas – fajczarzy. Usiadłem więc przy biurku i, aby uczcić ten „niezwykły” dzień, nabiłem moją wielce pojemną fajkę wielce nikotynizującym tytoniem i począłem zgłębiać temat.

W dniu owego święta wszelkie instytucje zdrowotne mają swój wkład w uświadamianiu społeczeństwa o szkodliwości palenia. W tym roku hasłem przewodnim było „Płeć a tytoń ” – skupiono się przede wszystkim na złym wpływie palenia u kobiet w stanie błogosławionym oraz ogólnie w obecności małych pociech. Organizowane są wiece, pochody, festyny, na których sfrustrowani swoimi tytoniowymi słabościami nikotyniści mogą zasięgnąć porad specjalistów, a także poddać się badaniom mierzącym ciśnienie, poziom cukru oraz innym, które mają pacjentowi powiedzieć, jak jego organizm przeżywa obecność dymu tytoniowego. Nie brakuje również występów artystycznych – niekiedy wesołej twórczości dzieci w wieku przedszkolnym tudzież wczesnoszkolnym. Sam pamiętam, jak w ich wieku byłem „przymuszany” do spłodzenia plakatu na temat antynikotynowy. Szkoda, że żaden się nie ostał…

Przyznam, że kusi mnie, aby w niniejszym artykule podzielić się swoim zdaniem na temat organizowania zgromadzeń o tej tematyce, ale nie o tym ma traktować ten wpis. Zostawię zatem tę kwestię do wspólnego przedyskutowania w komentarzach.

Tyle tytułem wstępu – przejdźmy do meritum.

Przeglądając portale informacyjne natrafiłem na humorystyczny artykuł o ciekawym tytule: „Gdyby na świecie nie było papierosów”. Przeczytałem krótkie, pomysłowe ewentualności takiego przypadku, po czym automatycznie nasunęło mi się pytanie – „A jak wyglądałoby to wszystko bez fajki?”.

Zacznijmy może od pierwszego skojarzenia, jakie nasuwa się wielu osobom słyszącym słowo „fajka” – Sherlock Holmes, postać pióra Artura Conan Doyle’a. Ta nieomal ikona fajczarskiej popkultury w dzisiejszym świecie jest wręcz niemożliwa do przedstawienia bez tak ważnego atrybutu, jakim jest fajka. Przedmiot ten na stałe przylgnął do jego wizerunku – jest na tyle charakterystyczny, że ukazanie Holmesa w kraciastym płaszczu i czapce może nie wystarczyć, aby poprawnie zidentyfikować jego postać. Pomijając wątek prezencji – czy ów doskonały detektyw byłby tak samo niezawodny, nie mogąc pykać ze swojej fajeczki podczas prób rozwikłania trudnej zagadki? Wszak wiemy, iż fajka pomyślnie służy namysłowi, kontemplacji, pobudza wenę. Czy jednakowy efekt miałby miejsce, gdyby Sherlock na miejscu zbrodni wyciągnął z kieszeni pomiętą paczkę papierosów i głęboko zaciągał się dymem? Albo niuchnął mały kopczyk tabaki, po czym ostentacyjnie pokręcił nosem?

Idąc dalej tropem kreacji bohaterów możemy dojść aż do Śródziemia – czyli miejsca akcji fenomenu literackiego, jakim niewątpliwie jest „Władca Pierścieni”, autorstwa angielskiego pisarza, J.R.R. Tolkiena. W owej powieści (a także jej ekranizacji) fajka występuje jako umilacz czasu, niejednokrotnie równeż uwypukla daną postać. Palił ją potężny mag Gandalf, wojowniczy krasnolud Gimli oraz mężny Aragorn. Jej smakiem raczyli się również hobbici, jak np. Merry i Pippin. W tym wypadku jednak została ukazana jako czysto rekreacyjne narzędzie. Zatem na pierwszy rzut oka wydaje się, że niekoniecznie fajka musi grać tutaj daną jej rolę, jednak…no właśnie, co zamiast niej?

Wspomniałem, że fajka relaksuje, sprzyja rozjaśnieniu myśli. Niektórzy uważają to za zwykły mit, niewątpliwie jednak są osoby, dla których fajczarstwo jest swoistym misterium pozwalającym się odprężyć i poddać zadumie na długie chwile. Znamy wiele znanych osobistości, które spędzały czas z fajką w zębach – kto wie, ilu z nim pomogła dojść do przełomowego odkrycia lub spłodzić wiekopomne dzieło? Możliwe, że bez niej nie byłoby nam dane czerpać wrażeń z muzyki Jethro Tull, czy podróżować wraz z Frodo Bagginsem ku Górze Przeznaczenia. Sam autor tego artykułu ma na sumieniu kilka utworów poetyckich jak i muzycznych spowodowanych nagłym przypływem weny podczas fajkowej sesji.

Bez istnienia fajki ucierpiałoby również nasze życie towarzyskie – nie powstałby ten portal oraz forum FMS, nie nawiązalibyśmy wielu znajomości. Obecnie każdy fajczarz może umówić się z innym na partyjkę szachów osnutą dymem, czy też wybrać się z większą grupą do jakiegoś lokalu, aby tam móc prozmawiać na żywo, pohandlować, wymienić się doświadczeniem (nie tylko okołofajkowym).

Fajka to także nałóg, zawsze w jakimś stopniu szkodliwy dla palacza jak i jego otoczenia – dochodzą tu zatem problemy zdrowotne, o których nagminnie przypominają nam „pozdrowienia” od ministra zdrowia widniejące na opakowaniach tytoniu. Sam dym bywa również dla tego otoczenia uciążliwy – zapach, jakim fajkowy tytoń często się wyróżnia, nie zawsze jest tolerowany. Skutkuje to czasem niezręczną sytuacją, jak wyproszenie z lokalu czy, już w domowym zaciszu, stanowczym protestem swojej lepszej połówki. Zatem brak fajki w naszym życiu pozwoliłby uniknąć pewnych zdrowotnych oraz towarzyskich konsekwencji, a na pewno pozytywnie odbiłby się na zawartości naszych portfeli.

Jak widać, świat bez fajki mógłby wyglądać zgoła inaczej, niż znany jest nam obecnie. Wprawdzie może sprzyjałoby nam lepsze zdrowie i bardziej zasobne konto, ale bylibyśmy pozbawieni tej małej towarzyszki, która niewątpliwe umila nam czas spędzany z książką, filmem, podczas pracy; byłoby co najmniej o jedną przyczynę mniej do poznania ciekawych ludzi…Przykłady można mnożyć, każdy będzie na swój sposób słuszny, jednak, z obecnego punktu widzenia, kreowałby dość smutny świat. Zatem cieszmy się i z uśmiechem wypuszczajmy kolejne kłęby dymu.

Tags: , ,

24 Responses to Świat bez fajki?

  1. yopas
    1 czerwca 2010 at 20:58

    Czy jednakowy efekt miałby miejsce, gdyby Sherlock na miejscu zbrodni wyciągnął z kieszeni pomiętą paczkę papierosów i głęboko zaciągał się dymem? Albo niuchnął mały kopczyk tabaki, po czym ostentacyjnie pokręcił nosem?

    Byle tylko koki albo amfy w najbliższym kiblu nie wciągał…

    „Władca Pierścieni”

    A to jest pewien fenomen, jak historyjka, którą pan John Ronald opowiadał wnukom powoduje chęć palenia fajki u, w sumie, dorosłych ludzi. Być jak Samwise Gamgee – chyba sobie wpiszę w podpis na FMSie.
    ….
    Zapomniałeś Alan o tym, że
    E = mc^2

    PozdrawiamY,

    Ps. Ostatnio znów przerabiam kultową pozycję pana Turka. Pozwolę sobie na pewien cytat:

    „Kiedy spacerowaliśmy później po mieście, przyjaciel zapytał mnie, czy dzieci francuskie też noszą do szkoły fajki, razem z książkami w tornistrach? Bo u nas – powiada – matki muszą same dopilnować, aby dzieciak nie zapomniał przypadkiem o fajce, i starannie napełniają ją tytoniem. W szkole, o wyznaczonej godzinie, wszyscy odkładają książki, by zamiast śniadania popalić sobie. Czynią to razem z nauczycielem, który poucza je jak należy fajkę trzymać i w jaki sposób ssać dymki tytoniu. Jest przekonany, że do palenia tytoniu, niezbędnego dla zdrowia, przyzwyczajać się trzeba za młodu”
    Wiek XVII podawał w Anglii fajkę następnemu stuleciu w szkolnym tornistrze.

    PsPs. Mama mi na Dzień Dziecka fajeczki co prawda nie nabiła… niemniej Luisiana Flake czeka. Czego i Państwu życzę.

    • Alan
      Alan
      1 czerwca 2010 at 21:01

      Byle tylko koki albo amfy w najbliższym kiblu nie wciągał…

      „Sherlock Holmes – historia prawdziwa”? Mam nadzieję, że nie czyta tego żaden reżyser.

      • yopas
        1 czerwca 2010 at 22:10

        W „prawdziwej historii” mógłby być chyba co najwyżej morfinistą lub palaczem opium, ale te substancje raczej za dobrze na myślenie nie robią… tak mi się przynajmniej wydaje.

        • Alan
          Alan
          1 czerwca 2010 at 22:16

          Wikipedia mówi, że Sherlock kokainę zażywał – ja nie pamiętam, z 10 lat minęło jak czytałem o jego przygodach. A w „prawdziwej historii” to pewnie ukazaliby go palącego trawkę czy zażywającego LSD – to ponoć dopiero działa na „myślenie”…

          • ben
            ben
            3 czerwca 2010 at 11:30

            Sherlock palił fajkę, kiedy chciał pomyśleć… a kiedy myśleć nie miał o czym, to szprycował się w sumie czym popadnie.

            Często zapominamy o tym, że Holmes nie był prezentowany jako rycerz na białym koniu i wzór cnót. :)

            • jsg
              3 czerwca 2010 at 13:26

              ciekawą wersją przygód Sherlocka Holmesa, jest serialowy M.D. Hous i on nie pali fajki (jest taka scena jednym z odcinkow kiedy Hous przymierza się do fajki w sklepie j gadżetami dla panów, choc się zdrowo szprycuje.

  2. JSG
    2 czerwca 2010 at 09:05

    W książkach nie jest dokładnie opisane co zażywa SH, jest to powiedziane niejako między słowami, ale wynika z tego że zażywa wszystko co w owym czasie jest dostępne. Polecam Witkiewicza narkotyki niemyte dusze, wbrew pozorom wiele nie przybyło przez te kilkdziesąt lat pomiędzy światem SH a Witkacego.
    Ale w ogóle pytanie jak rozwinął by się świat gdby nie tytoń. Nie ma sensu mówić o Anschteinie, nie ma o Scherlocku, tych postaci prawdopodobnie by nie było, nie było by rewolucji gospodarczej, oświecenia. Tytoń w pewnym momencie napędzał gospodarki wielu państw i tak jest do dziś, dlatego największą hipokryzją na świecie jest dzień bez tytoniu. Z jednej strony tytoń jest be i fu, z drugiej strony doi się kieszenie palaczy na całym świecie łatając tym sposobem przynajmniej trochę dziury budżetowe.

    • yopas
      2 czerwca 2010 at 09:22

      Nie ma sensu mówić o Anschteinie, nie ma o Scherlocku, tych postaci prawdopodobnie by nie było

      Einsteinie?
      Trochę nie bardzo rozumiem, czemu nie ma sensu mówić o Einsteinie i Holmesie? I nie bardzo rozumiem dlaczego Einsteina miałoby nie być bez tytoniu? Było (jest) wielu niepalących fizyków i matematyków…

  3. JSG
    2 czerwca 2010 at 09:51

    Na nasze istnienie w takiej a nie innej postaci wynika z przeszłości. Jaka kolwiek zmiana w układzie geopolitycznym, w dowolnym momencie historii i po prostu nie istniejemy. Dla przykładu, gdyby nie zakazane książki w konfesjonale na żytniej nie poznali by się moi rodzice, gdyby nie wybuchła wojna w polsce nie było by komuny, nie było by zakazanych książek, gdyby Hitler nie doszedł do władzy nie było by wojny, gdyby nie problemy gospodarcze niemiec po pierwszej wojnie światowej hitler nie doszedł by do władzy i tak można bez końca, do momentu kiedy połączyły się pierwsze komórki organiczne.
    Gdyby kolumb nie przywiózł tytoniu, gdyby angole nie zaczęli go namiętnie palić, nie istniała by gigantyczna gałąź gospodarki, która przynosiła gigantyczne fortuny, napędzała inne gałęzie gospodarcze, przez przepływ finansów. Może w ogóle nie było by rewolucji przemysłowej, bez rewolucji przemysłowej nie było by pozytywistów, bo nie było by potrzeby pracować u podstaw, więc nie było by literatury pozytywistycznej- ergo nie było by Scherlocka Holmesa. Idąc dalej bez rewolucji przemysłowej nie ma odkryć w nauce na których końcu jest E=mc2 która jest nowym początkiem w naukach ścisłych, bez tego nie było by bomby atomowej, elektrowni jądrowych…. świat wyglądał by zupełnie inaczej- oczywiście rozwijał by się na pewno, ale prostu inaczej, bo przeszłość była by inna.
    Tytoń, cukier, ropa naftowa, węgiel, sól, kwarc, met. szlachetne, kamienie, gdyby ich historia wyglądał inaczej również świat był by inny.

    • yopas
      2 czerwca 2010 at 11:03

      I w czym to przeszkadza, w tworzeniu fikcyjnych rzeczywistości alternatywnych?

      A czy świat jest deterministyczny… hm… człowiek bardzo by chciał, żeby był, bo tak go zauważa. Niestety drzewo nie jest kulą na walcu i nie bardzo wiadomo jaka będzie jutro pogoda. Godzinę temu przyszła wielka burzowa chmura i… nie spadła ani jedna kropla deszczu…

      Najciężej pomyśleć sobie o herbacie, która naraz wyskakuje ze szklanki… choć przecież prawdopodobieństwo takie zdarzenia jest jak najbardziej dodatnie…

      UkłonY,

      • Rheged
        2 czerwca 2010 at 12:54

        A mi się wizja JSG podoba – w sensie takim fabularnym, oczywiście nie zgadzam się żeby tytoniu nie było – i myślę, że jako taki niezbyt poważny łańcuszek przyczynowy może być ciekawa.

        • yopas
          2 czerwca 2010 at 12:59

          Ale, mnie się też podoba.

  4. jsg
    2 czerwca 2010 at 13:56

    Ależ ja wcale nie twierdzę że moja herbata właśnie nie wybiera się na spacer- przeciwnie, zachęcam ją do tego. Chodzi tylko o to że to co było, jest i będzie jest ze sobą ściśle powiązane, dlatego założenie że świat bez tytoniu był by lepszy jest nie do końca prawdziwe- na pewno był by inny, a mi chodzi o to że nie tyle był by po prostu inny, tylko był by diametralnie inny i nie mogli byśmy stwierdzic że jest inny bo poprostu byli byśmy zupełnie innymi bytami- tu trzeba by zastanawiac sie nad zupelnie innym wymiarem, duszą, bytem, reinkarnacją, ale do tego to chyba palenie tytoniu nie wystarczy, trzeba by zaciągnbąc się nieco innym rodzajem dymu.

    • Alan
      Alan
      2 czerwca 2010 at 15:00

      Całkowicie się z Tobą zgadzam – dlatego wybrałem drogę luźnych przemyśleń. Gdybym miał pisać o tym naukowo to…po prostu by się nie dało?

  5. Franz
    Franz
    2 czerwca 2010 at 22:25

    Czytam se i czytam. I świat bez fajki byłby po prostu do dupy :-) O!

    • jazz59
      10 czerwca 2010 at 14:21

      Też se czytam…i zgadzam się z przedpiścą.
      A dywagacje o innych bytach dla mnie sprowadzają się do wniosku ,że dobrze jest , jak jest – bo przynajmniej mamy e czym trzymać faję i czym ją smakować.
      Pomyślałbym raczej o tym , jak naszego światka bronić i nie dać się stłamsić politycznej poprawności. Walczmy z tą tak modną dziś abstynencją – chyba wolimy faję i kieliszeczek , niż tę hamburgerowo – colowo – aspartamową rzeczywistość.
      Wybieram faję…bez coli i słodzika mogę i żyć.
      A gdyby ciotka miała wąsy…

      • yopas
        10 czerwca 2010 at 14:39

        Krzysiek słusznie prawi! Dać mu wódki!

        • jazz59
          10 czerwca 2010 at 15:45

          To się może w Zielonej Górze w sierpniu napijemy?
          Lubię gorzałę – prosty ze mnie chłopak…
          I jak ten koń…nie widzę przeszkód…
          Pozdrawiam
          Krzysztof

          • Rheged
            10 czerwca 2010 at 16:28

            Wódki i pacieża nie odmawiam!

            • Alan
              Alan
              10 czerwca 2010 at 16:49

              A nie powinno być „pacierza”? ;)

              Zielona Góra? Całkiem blisko, też sie piszę :D

              • Rheged
                10 czerwca 2010 at 18:25

                No i masz… To przez upał. Wstyd mi.

              • sat666sat
                sat666sat
                11 czerwca 2010 at 23:10

                Zmówilibyście się na wódeczkę i było by gites. Póki co mnie przychodzi palić samotnie……………k…a mać.

  6. lgatto
    lgatto
    16 czerwca 2010 at 08:57

    Veto, veto, veto.
    „W owej powieści (a także jej ekranizacji) fajka występuje jako umilacz czasu, niejednokrotnie również uwypukla daną postać. Palił ją potężny mag Gandalf, wojowniczy krasnolud Gimli oraz mężny Aragorn. Jej smakiem raczyli się również hobbici, jak np. Merry i Pippin. W tym wypadku jednak została ukazana jako czysto rekreacyjne narzędzie.”

    W „Hobbicie” i „Władcy…” fajka jest nie tyle umilaczem czasu, lecz raczej atrybutem wspominania starych dobrych miejsc i czasów. Nie zapominajmy, że najlepsze fajkowe ziele jest dziełem Hobbita i pozwala ono jego ziomkom np. po bitwie o Isengard, odpocząć, wspomnieć swą ojczyznę, dać namiastkę domu po znojnym czasie walki.

    • Alan
      Alan
      16 czerwca 2010 at 10:40

      Racja, acz żadne to veto – po prostu uzupełniłeś moją wypowiedź ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*