Nie boję się konfrontacji…

7 września 2010
By

Fajkanet: Zaczynał Pan jako rzeźbiarz. Co przedstawiały Pańskie prace, gdzie były sprzedawane?

Zbigniew Bednarczyk: Były to prace o tematyce sakralnej i ludowej, sprzedawane głównie w Krakowie (np. Sukiennice) i Warszawie (np. sklep „Lalka” na Krakowskim Przedmieściu)

F: Skąd pomysł na pozostanie fajkarzem?

Z.B.: Jako młody, 26-letni człowiek chciałem wszystkiego. Kiedy spotkałem na swej drodze Pana Kazia –  Mistrza Kazimierza, zaoferowałem swoją energię, młodość i chęci, a On wyłożył doświadczenie, tradycję i przyjaźń. A fajkarstwo dawało mi okazję  być odrobinę rzemieślnikiem, odrobinę twórcą-artystą i odrobinę biznesmenem.

F: Czy pomimo zajmowania się teraz głównie fajkami, odnajduje się Pan w innych dziedzinach? Miszapopiel zainteresowany jest pozafajkową twórczością.

Z.B.: Oczywiście, ciągle mam dłuta pod ręką i ciągle jakieś pędzle itp. Posiadając nieco różnorakich maszyn i urządzeń do obróbki drewna, udaje mi się czasem realizować ciekawe pomysły artystyczne z innej bajki. Wkrótce otworzę nową stronę internetową, gdzie prezentować będę moje prace z różnorakich dziedzin.

F: Chyba nie ma na świecie takiej fajkowej imprezy, na której Mistrz byłby nieobecny. Pamiętam jak swego czasu przeglądałem zagraniczne reportaże z takowych zdarzeń i tę radość, kiedy niemal w każdej galerii widziało się swego rodaka, czyli Pana. Proszę podzielić się z nami wrażeniami i doświadczeniem z takich wyjazdów. Jest Pan tam tylko gościem, czy czasem również współorganizatorem?

Z.B.: Lubię ludzi, lubię poznawać nowych, w tym wypadku nowych fajkarzy i fajczarzy. Powiedzieć mogę, że my w Polsce nie jesteśmy gorsi od naszych kolegów na świecie – ba,  dzięki swojej otwartości i sympatii możemy być liderami. Nie boję się konfrontacji z innymi fajkarzami na świecie. Zagraniczne wojaże pozwalają lepiej widzieć miejsce, które się zajmuje.

Chętnie i często wspomagamy różne fajczarskie wydarzenia i uczestniczymy w nich.

F: Poznał Pan tam jakiegoś wyjątkowego dla siebie fajkarza, swoistego idola? Ktoś zapadł Panu głęboko w pamięć? A może utrzymuje Pan z kimś żywe kontakty?

Z.B.: Moim „ the one”  jest Amerykanin, emigrant rumuński, jubiler-fajkarz Rolando Negoita, potem Luigi Viprati! Ale z nim trudno po angielsku…

F: Skoro już jesteśmy w klimatach ogólnoświatowych: jak rysuje się sytuacja fajczarzy w innych krajach? Traktowani są życzliwiej, czy, tak jak w Polsce, są powoli tępieni przez restrykcje? Czeka nas lepsza przyszłość, czy będzie coraz gorzej?

Z.B. Myślę, że w krajach UE ,USA, Kanady i kilku innych sytuacja fajczarzy nie jest wesoła. Choć intuicja podpowiada mi, że to się zmieni na lepsze, że ograniczenia na różnych płaszczyznach spowodowały ucisk psychiczny w wielu milionach głów i albo inne głowy się ”posypią”, albo musimy mieć więcej swobody. Cierpliwie czekajmy.

F: Tym razem pyta Jalens: Uczestniczy Pan i organizuje całą masę imprez propagujących fajkę i sprawy z nią związane. Czy to głównie marketingowe wyrachowanie, miłość do dobrej zabawy, misja społeczna, charakter, przekonanie, że w tym towarzystwie jest z zasady fajnie? A może jeszcze coś innego…

Z.B.: Na pewno jest w tym trochę marketingu (nie wyobrażacie sobie, że mając kilkunastoosobową załogę nie zajmowałbym się marketingiem?), ale jest też autentyczna potrzeba działania na różnych szczeblach życia społecznego i kulturalnego miasta, regionu , kraju czy świata fajki. I misja społeczna, i charakter, i przeświadczenie, że w tym towarzystwie jest fajnie!

F: Dopiero co zakończyło się Przemyskie Święto Fajki. Jak ocenia Pan przedsięwzięcie z perspektywy minionych lat? Cieszy się coraz większym powodzeniem czy wręcz przeciwnie – gdzieś zaczynają się zbierać czarne chmury?

Z.B.: Przemyskie Święto Fajki zaistniało w wyobraźni przemyślan i fajczarzy. Jego byt nie wydaje się zagrożony, a nawet widać progres – ot, chociażby postawa Burmistrza Zakopanego, Janusza Majchera, który zadeklarował w 2014 roku wzięcie na siebie zorganizowania Przemyskiego Święta Fajki w Zakopanem wraz z Mistrzostwami Polski w Wolnym Paleniu Fajki. Za rok odsłona fajki fortecznej, za dwa fajka francuska, są też i kolejne pomysły.

F: Jalens prosi o statystyki: Ile Pańskie firmy produkują fajek – w tym wrzoścowych i tych z innych materiałów? Ilu pracowników Pan zatrudnia? Jak są przeszkoleni i jak wygląda kontrola jakości? Ile fajek jest odrzucanych?  Ile fajek wytwarza Pan spoza standardowego wzornika? Dołącza się Sat666sat i pyta o roczną liczbę sprzedanych egzemplarzy w państwach, do których eksportowane są fajki z Pańskich pracowni. Dorzucę swoje trzy grosze i spytam: jakie to państwa?

Z.B.: Widzę, że chcecie bym ujawnił tajemnicę handlową?! Zatrudniam 14 pracowników i 3 uczniów. Kilkadziesiąt tysięcy fajek w roku, w tym 80% fajek z drewna gruszy i 19% z korzenia wrzośca. Główni odbiorcy zagraniczni to Rosja i kraje byłego bloku wschodniego, Czechy, Węgry, Słowacja, Włochy i dalej Anglia, Stany, Hiszpania, Szwecja itd.

F: Słynie Pan z produkcji fajek z gruszy – materiału tak samo często potępianego, jak i chwalonego. Moją pierwszą fajką był właśnie gruszany churchwarden z Pańskiej pracowni, którego do tej pory sobie chwalę. Skąd pomysł na wytwarzanie fajek akurat z tego surowca?

Z.B.: Ostatnio był u mnie briarcuter z Sassetty w Toscanii – Fanice Cresci, który strasznie namawiał mnie, bym zrezygnował z drewna gruszy na korzyść wrzośca. Argumentacja finansowa do niego nie przemawiała, w końcu przyznał mi rację. Jak każdą fajkę wrzoścową można przepalić w jeden dzień, tak i fajka z gruszy, umiejętnie używana, będzie służyła lata. Gruszy póki co używa się do wytwarzania fajek i jest to najtańszy i niezły surowiec.

F: I seria od Lgatto: Czy każdy odpowiedniej wielkości klocek gruszy nadaje się na wyrób fajki, czy są one jakoś specjalnie selekcjonowane? Czy jest sens oraz pomysł wykonania autografu z gruszy? A jeśli tak, to czym się on może różnić od autografu z wrzośca/czarnego dębu/oliwki, jak można wykorzystać właściwości drzewa gruszy w takim autografie? Przyznam, że pytanie o gruszany autograf mnie zaskoczyło, mimo iż w sprzedaży znajduje się swego rodzaju kuriozum o nazwie Big One. O, to i ja zapytam: skąd pomysł na takiego kolosa? Tym już przecież można oberwać od zazdrosnej żony…

Z.B.: Klocki drewna gruszy przechodzą bardziej restrykcyjną selekcję niż klocki wrzośca.

W przypadku klocka gruszy najlepiej odrzucić „podejrzany” klocek (do spalenia w piecu) na samym początku cięcia. Jeśli się tego nie zrobi, to wartość pracy, jaką się włoży w likwidację ewentualnych felerów będzie zbyt wysoka. W przypadku wrzośca te małe lub większe felery są we wstępnej fazie niewidoczne, a później trzeba się gimnastykować, by wyprowadzić ten klocek na fajkę. Poza tym wrzosiec z natury jest pełen różnorakich „kłopotów”. Co roku podczas Fajowego Święta Bróg moi pracownicy wykonują w konkursie właśnie autografy z gruszy, całkiem fajne, bo nieograniczone wielkością i parametrami wrzośca. „Big One” to pomysł jak wiele, by w dobrym warsztacie , przy otwartej głowie, zrobić coś nowego, ciekawego, spełniającego warunki produktu użytkowego, w godziwej cenie.

F:  Znowu Lgatto, tym razem nieco bardziej osobiście: Posiadam już kilku-kilkunastoletnią fajeczkę od Państwa z gruszy (moja pierwsza, ukochana, nie do zdarcia). W ramach okrągłej uroczystości związanej z ilością fajek zamówiłem u Państwa wykonanie takiej samej fajki we wrzoścu. Zdziwiłem się lekko, gdyż w mojej opinii fajka jest moim zdaniem trochę niedbałej zrobiona od mojej wieloletniej gruszki. Jak wygląda więc u Państwa w firmie kwestia kontroli jakości i czy przez ostatnie powiedzmy 15 lat zaszły w kwestiach metod produkcyjnych zmiany? Oczywiście fajka jak najbardziej się sprawdza i bardzo dobrze smakuje w niej Dunhilll, jednak ciekawość pozostała i męczy po nocach.

Z.B.: Cóż fajka? Zawsze jest to dzieło rąk ludzkich i nawet technologiczne i jakościowe  zmiany nie dają gwarancji, że gdzieś „licho nie śpi” i coś się nie zaniedba. Proszę mi wierzyć, że przy całej tej machinie produkcyjnej nie można ustrzec się różnych dziwnych sytuacji j.w. Jestem przekonany, że produkt naszej firmy Mr.Bróg jest jednym z najlepszych,  jeżeli nie najlepszym w tak atrakcyjnej cenie na świecie.

F: Niejako w temacie jest kolejne pytanie od Jalensa: Niemal z każdą najtańszą fajką w Polsce związany jest Bednarczyk. Jak oceniam, więcej niż 90%  prób „przechodzenia na fajkę” kończy się niepowodzeniem. Fajki idą w kąt. Czy tak to już po prostu jest, tak stanowi siła statystyki i nie ma na to rady? A może gdyby niedoszli fajczarze zaczynali od fajek lepszej klasy, to przybyło by nas kilku więcej?

Z.B.: Cóż , na dzień dzisiejszy jedynie moja pracownia zatrudnia pracowników, mamy najlepszą w Polsce dystrybucję przez firmę TTI z Krakowa. Zaczynając od fajki z wrzośca, potencjalny „świeży” fajczarz tak samo się zachowa jak przy fajce z gruszy, chyba że będzie tak droga fajka wrzoścowa, że z szacunku dla kwoty, którą już zapłacił, sięgnie po kolejną drogą fajkę raz jeszcze i jeszcze.. Jakby akcyza i VAT na tytoń fajkowy nie była taka wysoka, byłoby nas na pewno więcej.

F: Pytanie od Bena: Produkcja Mistrza obejmuje także tańsze wrzośce – do kogo są kierowane? Czy mają stanowić „treningowy” wrzosiec dla nowych fajczarzy, czy może są po prostu dobrym kompromisem jakości i ceny?

Z.B.: Tani wrzosiec to też nieco inna kalkulacja pracy pracowników i większy kompromis ceny.

F: Pendrive wyszedł z takim pytaniem: Ile kosztowałaby fajka gruszana, która mogłaby jakością konkurować ze średniej klasy wrzoścem? Na ile specyfika drewna gruszy pozwala na nawiązanie takiej konkurencji?

Z.B.: Fajka z gruszy konkurująca ze średniej klasy wrzoścem powinna kosztować tyle, ile klient sobie życzy. Chcąc być konkurencyjni na rynku, cenimy nasze wyroby raczej niżej, maksymalnie realizując reżimy jakościowe.

F: Tatar.tatar chce wiedzieć, skąd pozyskuje się klocki gruszy.

Z.B.: Kupujemy z okolic Przemyśla „brusy” gruszowe, które leżakują ok. jednego sezonu, później my z nich wycinamy odpowiednie rozmiarowo klocki, dosuszając jeszcze przed obróbką.

F: Koriat porusza taką kwestię: Dlaczego właściwie cała przemyska produkcja fajek owocowych ogranicza się do fajek z gruszy? Czy ten materiał jest najłatwiej dostępny, czy też Mistrz sądzi, że fajki z innego, często trwalszego drewna nie miałby u nas zbytu? Czy jest szansa na szersze wykorzystanie wiśni, czereśni bądź śliw? Osobiście również uważam, że produkcja fajek z wiśni czy czereśni byłaby bardzo dobrym posunięciem – a nuż powstałoby coś lepszego od Roppa.

Z.B.: Wg mnie grusza stanowi najbardziej sensowny materiał na fajki zaraz po wrzoścu, gdyż rodzaj wiśni o właściwych parametrach eksploatacyjnych u nas nie występuje, a i tak przy obróbce ustępuje gruszy. Ani śliwa, ani nawet buk (z którego wyrabiano fajki w Niemczech czy Anglii) nie jest w stanie usatysfakcjonować ani fajkarza podczas obróbki, ani fajczarza podczas palenia. Na pewno gdyby istniała taka możliwość i szersze potrzeby na rynku, robiłbym także fajki z innych drewien.

F: Skoro o innych materiałach mowa, Miszapopiel pyta tak: Jaki był najbardziej nietypowy materiał, z którego zrobił Pan fajkę? Pyta też, jaka była najbardziej nietypowa fajka przez Pana wykonana.

Z.B.: Nietypowy materiał – patyczki do grilla. Ścisnąłem mocno, nasączając je w kleju do drewna i po wyschnięciu zastosowałem jako budulec do fajki (oczywiście jako palenisko użyłem kawałka wrzośca).

Nietypowa fajka – coś jak origami, czyli kartka białego A4, z  której pewnego razu wykonałem coś przypominające kształtem i funkcją fajkę, nabiłem 3 gramami tytoniu i zakurzyłem. Paliłem tą fajkę 17 minut do momentu, w którym przepaliła się ścianka kominka. Ta historia służy mi jako uzasadnienie twierdzenia, że tak naprawdę palimy tytoń w fajce, a nie drewno fajki.

F: Z bliźniaczego frontu, jednak dalej wybiegającego nadaje Lgatto: Patrząc na bogatą ofertę fajek zastanawiam się, czy jest jeszcze jakiś „niewykorzystany kształt”, czy można jeszcze zaskoczyć fajczarzy jakimś nietypowym wyrobem? W jakim kierunku idą teraz fajki – ku maksymalnej wygodzie dla fajczarza czy raczej najbardziej niesamowitym i fantazyjnym kształtom?

Z.B.: Osobiście myślę, że jako twórca-fajkarz nigdy nie uda mi się osiągnąć absolutu, bo koncepcji i fantazji nie brakuje. Dla fajkarza najcenniejszym jest, by osiągnąć ciekawy  kształt fajki, a często stanowi to tylko 20% czasochłonności – reszta to rzemiosło, czyli pot wykończenia fajki. Dziś ciągle jeszcze na świecie ceniony jest duński, (post duńsko)japoński,  design fajkarski, ale myślę że klasyka wzornictwa włoskiego wróci wkrótce na salony.

F: Jalens wywleka swoje dawne żale: Co Panu, do licha, strzeliło do głowy, żeby do przyzwoitej fajki dodać błękitny ustnik? Jakaś prowokacja artystyczna, manifest niespełnionego turpisty, a może rzeczywistość materiałowa i plastik, którego nie dało rady zabarwić na cywilizowany kolor? Skoro jesteśmy przy ustnikach, nie mogę nie zapytać o stilamid. Skąd pomysł żeby robić z tego ustniki? Mam trzy fajki z Pańskiej pracowni z takim ustnikiem i jak dotąd w każdej byłem zmuszony go wymienić. Nie żuję zgryzu, a mimo to szybko się „zużywa”. Renowacja takiego ustnika też jest drogą przez mękę. Racją jest, że taki pogryziony ustnik można wymienić, ale nie po to on jest, aby co rusz kupować nowy. Czy aż tak nieopłacalne jest robienie ustników ebonitowych nawet do tanich gruszek?

Z.B.: Niebieski ustnik? Dlaczego? A dlaczego nie? Dziś już raczej nie sięgnę po te ustniki, ale kiedyś (5-6 lat temu) dostęp do innego koloru tworzywa niż czarny był wyzwaniem i tak naprawdę nikt z kolegów fajkarzy w Przemyślu nie podjął sensownie tego tematu (niebieski stiliamid dobrze się wtryskiwał na wtryskarce). Jestem  twórcą,  który stara się, szczególnie w tej antytytoniowej rzeczywistości, ubarwić i zaciekawić fajczarską rzeczywistość.

Ustniki stiliamidowe, stosowaliśmy przez wiele lat  i proszę mi wierzyć (tu potwierdzić to może także kol. Henryk Worobiec), że ebonitowe nie są lepsze! Aczkolwiek będziemy wkrótce w części naszych fajek stosować ebonitowe. Dziś stosujemy w dużej mierze ustniki z mieszanki akrylu i poliamidu, a do 2-3 lat 50% naszych fajek będzie z ustnikiem ebonitowym lub akrylowym.

F: Spytam o cechę charakterystyczną Pańskich fajek seryjnych – skąd się biorą te zęzy na dnie? Koledzy wcześniej pytali o kontrolę jakości, ale żeby dopuścić do obiegu fajkę z takim felerem, to o kontroli raczej nie może być mowy. A może to coś na wzór cud-osadnika na kondensat? Nie wierzę, nie ta epoka. Polepszenie ciągu? Może…Ale to nie zmienia faktu, że zdaniem wielu fajczarzy ta zęza jest elementem zbędnym, a wręcz kompromitującym. Gdzie tu dbałość o markę?

Z.B.: Wykonując tysiące i tysiące fajek trudno ustrzec się błędów – szczególnie dotyczy to tego, co było w przeszłości, wybaczcie zdrożonemu. Dziś 98% fajek firmy Mr.Bróg spełnia bardzo wysokie normy jakościowe, których nie powstydziłaby się żadna ze znanych europejskich marek, o cenie nie wspominając.

F: Jako rachunek sumienia pytanie od Oskara: Jakby Pan obiektywnie ocenił swoje fajki produkcyjne na tle innych przemyskich fajkarzy? Nie poprzestaje jednak na jednym: Czy czuje się Pan bardziej rzemieślnikiem, fajkarzem, mistrzem rzemiosła czy też przedsiębiorcą, biznesmenem?

Z.B.: Pewnego razu jeden z kolegów-internautów napisał w jednym z e-maili do mnie:

„Zbyszek, nie przejmuj się opiniami klientów – dla Mnie jesteś Mistrzemi i tak!”. Nieco mnie zamurowało. Odpisałem mu: „Na dzień dzisiejszy moja firma jako jedyna zatrudnia pracowników, czeladników i nie ma wiekszej firmy fajkarskiej w Polsce niż Mr.Bróg, nie ma firmy fajkarskiej w Europie, która by tak dobrze sprzedawała swoje wyroby jak moja.Mogę stanąć w szranki z najlepszymi Mistrzami fajkarskimi Świata, o wykonanie super freehandowej fajki i myślę że w pierwszej 10-tce bym się zmieścił”.

Więc jestem i mistrzem-rzemieślnikiem, i fajkarzem, i przedsiębiorcą,  a którym bardziej? Zależy co w danym momencie robię.

F: Lgatto pyta o kwestie bardziej osobiste: Jaki ma pan stosunek do swych fajek? Jak artysta do swego dzieła, producent do swojego produktu, czy może jakiś jeszcze inny? Uzupełnia go Ben: Czy do produkcji fajki z gruszy podchodzi Mistrz inaczej niż do fajki z wrzośca? Pytam zarówno o wewnętrzne nastawienie, jak i o kwestie techniczne.

Z.B.: Przede wszystkim jestem twórcą, najbardziej frapuje mnie wykonywanie autografów. Ale też nie przywiązuję się zbytnio do moich dzieł, chętnie je sprzedaję i to za nieduże pieniądze, ponieważ „na życie” zarabia moja firma – ja chcę się cieszyć radością użytkowników moich fajek. Sam nie zajmuje się wykonywaniem fajek z gruszy, chyba że jakiegoś prototypu.

F: Znowu Oskar, tym razem pyta o bejcę: Czy jest szansa, aby wrzoścówki barwione ciemną bejcą nie brudziły rąk? Przyznam, że i ja się z tym problemem borykałem…

Z.B.: Niestety, jeżeli chcemy mieć głęboko wybarwioną fajkę i nielakierowaną, to będziemy skazani na to, że bejca użyta do barwienia mniej lub bardziej będzie nam „schodzić”.

Nie ma takich wosków, które cienką, delikatną warstwą pokryją nam mocno zabejcowane drewno i nie odbarwią. Dbałość o fajkę i  właściwa pielęgnacja mogą nieco temu zaradzić.

Poza tym jest jeszcze inny znaczący współczynnik przy odbarwianiu fajki, tzn. rożne PH potu dłoni użytkownika danej fajki. Ta sama fajka, w przypadku różnych fajczarzy, będzie się zachowywać naprawdę diametralnie różnie.

F: Troska o ciągłość rodzimej tradycji fajkarskiej, czyli pytanie Heretico: Czy ma Pan swoich uczniów, którym przekazuje tajniki wiedzy ?

Z.B.: Wiecie że od kilku lat, otwarta przy naszej pracowni jest Przemyska Szkoła Fajki im.Wincentego Swobody, w której uczyliśmy już kilku chętnych adeptów fajkarstwa. Zdecydowana większość moich pracowników to naprawdę dobrze wyszkoleni fajkarze! Poza tym mam dwóch synów, więc mam komu w pierwszym rzędzie przekazać wszystko.

F: Pora na pytania znacznie lżejsze, czyli o ulubiony tytoń, a jak tytoń, to i fajka – Oskar tak stawia pytanie: Czy pali Pan we własnych fajkach produkcyjnych. Jeśli tak, to w których? Jalens prosi o wręcz szkolne wypracowanie pod tytułem: Jaką jedną, jedyną fajkę zabrałby Pan na bezludną wyspę, gdyby nie mógł jej Pan sam zrobić? Proszę o konkret –  firma, nazwa, model i uzasadnienie.

Z.B.: Jestem fajczarzem dosyć pragmatycznym i używam do palenia fajek z turniejów, które szczególnie mi przypasowały. A na bezludną wyspę zabrałbym wiśniową fajkę firmy Ropp, bo mi szczególnie smakuje, a tytoń – białego Capitana Black’a.

F: Na koniec portalowe sprawy – był Pan na www.fajka.net.pl? A może bywa? Podoba się inicjatywa oraz jej rozwój? No i nasza tradycja – co zechciałby Pan od siebie powiedzieć naszym Czytelnikom? Czego życzyć? Może coś doradzić?

Z.B.: Na portalu byłem kilka razy i muszę pogratulować dzieła! Dlatego też chętnie zgodziłem się na współpracę. Moje działania jak i Wasze mają za cel poszerzenie wiedzy na temat fajki, jak i jej złożonych aspektów funkcjonowania w kulturze i społeczeństwie. Chcemy, i na pewno tak jest , że fajczarzy, zrzeszonych lub nie, łączy osobliwa więź sympatycznej oryginalności. Życzę byśmy długo i dobrze cieszyli się wspólnym obcowaniem, a fajka pomyślności nigdy wam nie zagasła.

Wasz Zbyszek Bednarczyk

Pytania od internautów przekazał Alan

Tags: , , ,

49 Responses to Nie boję się konfrontacji…

  1. Pyzdralinski
    7 września 2010 at 12:29

    Alan!
    Dziekuje za piekny wywiad z Mistrzem Bednarczykiem, fajnie ze to sie pokazalo po malym filmiku w TV : jak sie robi fajki.
    Pozdrawiam Waldemar

    • miro
      8 września 2010 at 17:25

      Wlasnie obejrzalem powtorke na TVN Turbo. Wlos sie na glowie jezy, patrzac na sposob nawiercania kanalu dymowego w szyjce fajki. Ja rozumiem – to sa tanie fajki, ale… nie ma szans, by byly poprawne konstrukcyjnie, jesli wierci sie je „z reki”, bez umocowania glowki, na oko, korygujac kat w miare obserwacji, jak „wiertlo poszlo”. Zniechecilem sie.

      Na szczescie produkcja w pracowni Zbyszka inaczej wyglada (film byl krecony w fabryce Mr.Brog), ale mimo wszystko.

      m.

  2. oskar
    7 września 2010 at 12:39

    Poniższe pytania zadałem ja, a nie Miro.
    Czy jest szansa, aby wrzoścówki barwione ciemną bejcą nie brudziły rąk?
    Jakby Pan obiektywnie ocenił swoje fajki produkcyjne na tle innych przemyskich fajkarzy?
    Czy czuje się Pan bardziej rzemieślnikiem, fajkarzem, mistrzem rzemiosła czy też przedsiębiorcą, biznesmenem?
    Czy pali Pan we własnych fajkach produkcyjnych. Jeśli tak, to w których?

    • Alan
      Alan
      7 września 2010 at 12:52

      Przepraszam, juz poprawiam :)

  3. JSG
    JSG
    7 września 2010 at 13:36

    Ja tu widzę fajny obraz firmy p. Bednarczyka. Podejście do robienia fajki podobne do trzaskania świątków dla cepelii…
    Mogę stanąć w szranki z najlepszymi Mistrzami fajkarskimi Świata, o wykonanie super freehandowej fajki i myślę że w pierwszej 10-tce bym się zmieścił”.
    Pod wieloma warunkami- zaczynając od tego, że w tym plebiscycie wystartowało by tylko 10 osób… i nie byli by to twórcy z czołówki, z których każdy był by wstanie zająć w takiej klasyfikacji nawet po dwa miejsca ;)

  4. KrzysT
    KrzysT
    7 września 2010 at 14:23

    Tania fajka jest dobra, bo jest dobra i tania!

    (streściłem wywiad w ramach komentarza)

  5. jalens
    8 września 2010 at 13:21

    Samopoczucie Mistrz ma na poziomie własnej skromości.
    Gratulacje za tę pierwszą dziesiątkę. Chętnie poznałbym tę pozostałą „dziewiątkę” z rankingu p. Bednarczyka.

    Witam wszystkich po dłuższej nieobecności.

    • Alan
      Alan
      8 września 2010 at 13:23

      Miło Cię czytać. Witaj wśród swoich ;)

    • Rheged
      8 września 2010 at 13:55

      Ojcze założycielu, dobrze, że jesteś :)

      • miro
        8 września 2010 at 14:41

        … Ojcze Dyrektorze rzeklbym nawet nie bez kozery :-D
        Witaj wsrod zywych!

        A samopoczucia Zbyszkowi rzeczywiscie mozna pogratulowac… spotkalem go kilka razy f2f, zamienilem kilka zdan, raz bylem u niego w pracowni – ale tak mocno wierzacy we wlasne sily mi sie wtedy nie wydawal…. coz – ludzie sie zmieniaja, niestety – madrzeja juz nie zawsze.

        m.

        • oskar
          8 września 2010 at 14:55

          Czytam: „Ojcze założycielu”, „Ojcze Dyrektorze”… Czemu nie od razu Wielki Architekcie?

          • Alan
            Alan
            8 września 2010 at 14:57

            Lepiej – Wielki Nieporuszony Poruszycielu :D

    • jazz59
      8 września 2010 at 14:00

      Cześć Jacku , dobrze ,że jesteś :).Jak to? Nie znasz pozostałych? Już Ci kilku podrzucam: Viprati ,Czerepanow , Jeppesen…
      Trza nad poziomy wylatać :)
      Pozdrawiam
      Krzysztof

  6. oskar
    8 września 2010 at 15:24

    Z tymi 98% fajek Mr.Bróg spełniającymi bardzo wysokie normy jakościowe, zgodzić się moim zdaniem jednak ciężko. Sam mam 6 wrzoścówek tej firmy i tylko trzy są bez żadnych wad. W pozostałych albo nawiert jest krzywo, albo jakieś kitowanie, albo zbyt dużo sand-pit’ów, albo ustnik słabo się trzyma.
    W mojej ocenie to dobre fajki na początek przygody z fajczarstwem. Jak ktoś przepali brujerkę Mr.Bróg to nie pochlasta sobie żył z powodu tych straconych 70-90 zł.

    Kiedyś Jacek pisał o ustniku churchwarden’a, przez który nie przechodził wycior i o pomocy jaką od Z. Bednarczyka uzyskał. Ja miałem problem z bardzo luźno trzymającym się ustniku. Przeczytałem to co napisał Jacek, pomyślałem sobie, że i ja poproszę Pana Zbyszka o pomoc. Dostałem odpowiedź, żebym sobie sztylik posmarował super-glue.

    Dziś już wiem, że kolejnych fajek Mr. Bróg (nawiasem mówiąc nazwa nietrafiona zupełnie) nie kupię. Fajki Kulpińskiego, Filara, Worobca nie są aż tak bardzo drogie, a jednak jakościowo prezentują się znacznie lepiej.

    • yopas
      yopas
      8 września 2010 at 18:36

      Akurat kitowanie we wrzoścówce za 90PLN, to raczej norma.

    • KrzysT
      KrzysT
      8 września 2010 at 19:23

      Objection!
      Pierwsza, żeby początkujący miał jakąkolwiek pociechę powinna mieć dostatecznej jakości wrzosiec i co najmniej poprawny engineering. Uroda jest w tym wypadku wtórna.
      Niestety mało który początkujący o tym wie i kupuje raczej „na oko” kierując się wyglądem, a nie smakiem – bo i skąd ma to wiedzieć (stąd m. in. popularność takich kształtów jak churchwarden wśród początkujących).
      Oferowanie mu w tym momencie taniej, chałowo wykonanej gruszki „na początek”, to nie jest promowanie fajczarstwa tylko sabotaż.

  7. je2bnik
    8 września 2010 at 22:19

    Objection 2!!!

    A dlaczegóż by nie dać początkującemu czurczwardena na początek się pytam co…? Jak dla mnie to jest idealny wybór by od razu jak Bilbo Baggins poczuć się! A już na poważnie długaśny ustnik zabezpiecza ciągnącego jak odkurzacz nowicjusza przed ochlaniem się kondensatem i skutecznie chłodzi dym, tym co pufają jak wielkim piecu hutniczym. ja sam przymierzam się do glinkowego churchwardena takiego z 40 cm… tylko jak ja go będę transportował?!!

    • KrzysT
      KrzysT
      9 września 2010 at 08:13

      A gdzie ja napisałem, że churchwarden jest zły na pierwszą fajkę? To był przykład na to, że początkujący_kupuje_wygląd.
      I tyle.
      Natomiast realnie rzecz biorąc, to churchwarden jest imho takim sobie wyborem, z różnych względów:
      1. Wymaga specjalnych (długich) wyciorów (a początkujący powinien mieć raczej większe ich zużycie, bo będzie produkował kondensat,
      2. Zazwyczaj jest mały średnicą (i rozmiarami komina as such, wiem, że istnieją wyjątki), co powoduje, że wcale nie jest tak łatwy w paleniu jak to się może wydawać,
      3. Wymaga starannie dobranego tytoniu (ewentualnie rozdrobnienia) i dobrego nabicia.
      Mówiąc językiem motocyklistów jest „mało wybaczający”. Czy też raczej można przy nim dużo potencjalnie schrzanić. A czy zabezpiecza przed ochlaniem kondensatem – może tak, ale, ja nie nie doceniam chyba wagi problemu ;), bo w życiu mi się nie zdarzyło, a nie sądzę, żebym jakiś przesadnie zdolny był (no dobra, czytać umiem).
      Jedyna zaleta, jaką jestem w stanie docenić na pierwszy rzut oka, to to, że ch-w jest dość… nieporęczny. Znaczy trzeba usiąść, zapalić i trzymać co może być plusem dla początkującego.
      Ale realnie, to sądzę, że w przypadku takiego początkującego zwycięży chęć pokazania się w pubie ;)
      Może jeszcze bezfiltrowość jest ich zaletą ewentualnie.
      A, żeby nie było: ja też miałem ochotę na churchwardena szybko, może nie w charakterze pierwszej fajki, ale niedługo potem. Uratowała mnie niska dostępność rzeczonych churchwardenów, bo te, co mi się podobały były po prostu za drogie. Ale byłem bliski kupienia jakiegoś czeskiego wyrobu (BBK?). I tylko to, że na żywo mi się nie podobały uratowało mnie przed popełnieniem błędu, bo z perspektywy czasu wiem, że one były b. słabe konstrukcyjnie i miały chałowe drewno.

      • Alan
        Alan
        9 września 2010 at 11:46

        początkujący_kupuje_wygląd.

        I nie tylko początkujący. I choć dla bardziej otrzaskanego w temacie fajczarza dochodzą również inne aspekty, to jednak wygląd jest sprawą wg mnie kluczową – cóż to za radość palić w fajce, która nam się nie podoba?

        Kiedyś na forum gitarowym była podobna dyskusja o tym, jak to nowicjusze kupują jakiegoś klamota ze strunami tylko dlatego, że ma kształt taki sam (lub zbliżony) do gitary ich idola. I mimo że gitara ma krzywe progi, nie stroi, palce krwawią od zniszczonej podstrunnicy – to i tak taki żółtodziób nauczy się na niej grać (służę za przykład). A jakby od razu dostał jakiegoś wypasionego Fendera Stratocastera, a tak naprawdę wolałby Gibsona Les Paul Standard (bo na takiej grał na przykład Slash) to nauka by szła bardzo opornie. Tak jest w znacznej większości przypadków.

        Oczywiście zawsze można kupić tańszy odpowiednik innej firmy i nie będący już takim chłamem, ale tu pozostaje zazwyczaj kwestia ceny – wciąż może być za wysoka.

        W celu rozwiania wszelkich wątpliwości – zaczynałem od gruszkowego churchwardena Mr. Bróg :D

        • yopas
          yopas
          9 września 2010 at 11:50

          Alan, a wyrosła Ci od tego sierść na stopach?

          • Alan
            Alan
            9 września 2010 at 11:53

            Mimo posiadania dwóch czerczłordenów – nie :( ;)

        • KrzysT
          KrzysT
          9 września 2010 at 12:33

          Alan, ja nie staram się nikogo nawracać, ani nie mam pretensji do otaczającej mnie rzeczywistości. Diagnozuję tylko i to rzeczy oczywiste.
          Wygląd i cena są ważne i to na każdym etapie, nie ma się co oszukiwać.
          Ale wydaje mi się, że warto napisać o konstrukcji i jakości drewna, bo ona jest ważne, per saldo ważniejsze niż wygląd, a na pewno ważne w odniesieniu do ceny.
          Rotm pisał o fajkach i kobietach „Dobrze, gdy ładna, MUSI być dobra”. Trudno się nie zgodzić ;)
          Swoją drogą to ciekaw jestem, na co zwracają ludzie uwagę kupując fajkę, bo wydaje mi się, że „wygląd” to pewne uproszczenie.
          Na urodę i „fajność” fajki składa się lekko licząc kilkadziesiąt powiązanych ze sobą elementów:
          firma/producent (a co z tym idzie stosowane metody obróbki i jakość engineeringu w sensie powtarzalności, czasem dodatkowo jakieś własne patenty stanowiące wyróżnik np. P-lip), uroda wrzośca, shape, ustnik, „filtrowość” lub jej brak, waga (pośrednio związana z jakością wrzośca i shape oraz curingiem), „leżenie” w zębach (kształt/konstrukcja/materiał ustnika + masa + wyważenie zależne od proporcji), „leżenie” w ręku, proporcje komina, staranność wykończenia… czasem jeden element może zadecydować o tym, że super fajka nam nie leży – można pisać i pisać.

          Przykład o tym, jak detale decydują: przyszedł mi z eBaya wygrany ostatnio Shamrock, o którym pisałem parę dni temu. Bulldog, 150, seconda Petersona. Kształt – piękny (imho bulldog jest BARDZO wymagający jeśli chodzi o proporcje, łatwo schrzanić), wykonanie – zdecydowanie powyżej średniej (nie rozumiem, czemu second), nawierty – gut, drewno – lepsze niż się spodziewałem (choć żaden straight grain oczywiście), ustnik w stanie bardzo dobrym, z dobrego na oko ebonitu i bardzo starannie wykończony.
          Jeden mankament: minimalnie dosłownie za duża. Porównałem z prawie identycznym Civicem (też bulldog, wiek podobny, wielkość podobna, proporcje podobne, tyle, że piaskowany). I? Niby to samo, a w ręku Civic znacznie lepszy. Lżejszy (ma głębszy komin, może to dlatego, ale nie sądzę), ciut mniejszy, ale akurat na tyle, żeby stanowiło to różnicę w komforcie trzymania. I bądź tu mądry i pisz wiersze. A na wygląd powtarzam, różnica w rozmiarach żadna.
          Oczywiście odświeżę oba i porównam, jak się palą i to będzie tzw. kryterium ostateczne ;)

          • Alan
            Alan
            9 września 2010 at 12:39

            Tyle że newbie o tym nie wie, a nawet jak wie, to jego upatrzonego kształtu mu z głowy nie wybijesz ;) Ja się trzymam wersji, że fajki Mr. Bróg to są fajki przejściowe, na start. I to w sumie wyjaśnia wszystko (przynajmniej dla mnie).

            A tak w ogóle, to pochwaliłbyś się swoim zbiorem :)

            • KrzysT
              KrzysT
              9 września 2010 at 13:26

              I dlatego nieustannie niesiemy ten kaganek oświaty ;)

              PS. Ja nie mam zbioru, tylko zbieraninę ;) I raz, że nieszczególnie mam jakąś potrzebę chwalenia się, dwa, że niespecjalnie umiem robić zdjęcia, czego miałeś ostatnio próbkę, trzy – że odnawianie mam wstrzymane do grudnia z przyczyn tzw. obiektywnych (wolne chwile zarezerwowane mam na naukę) – kilkadziesiąt ciekawych rzeczy leży w szufladzie i czeka :(
              Poza tym, jak już mówiłem – nie ma czym ;)

              • Alan
                Alan
                9 września 2010 at 13:28

                E tam, zawsze jest czym – nawet ja odważyłem się pochwalić swoim zbiorkiem. A zbieraniny bywają jeszcze ciekawsze ;) A Twoje zdjecia i tak lepsze od moich wyszły :P

          • yopas
            yopas
            9 września 2010 at 13:45

            Gdziejś, kiejś czytał, że szamroki, to te, co miały wady w klocku – najczęściej dwie, trzy dziurki po piasku.
            Z drugiej strony StandardSystemom takie rzeczy też się zdarzają.

            UkłonY,

            • KrzysT
              KrzysT
              9 września 2010 at 13:51

              To by się zgadzało, 3 dziurki są. Z tych mniejszych.

    • yopas
      yopas
      9 września 2010 at 08:37

      … albo i Samwise Gamgee. Tylko trzeba pamiętać o tych owłosionych stopach… żeby odczuć pełnię.

  8. PiotrekN
    8 września 2010 at 22:28

    Najważniejsze jest, aby palić tytoń, nie fajkę. Znam wiele osób, które palą latami tylko gruszki, nie mogąc nachwalić się smaku tytoniu w nich wypalanego.
    Kluczowe jest moim zdaniem, aby – ludziom, którzy nie mają wielkich kwot (dziś) – dać możliwość spróbowania jak to jest. Jeśli ktoś „połknie haczyk”, w przyszłości pewnie i taki sięgnie po tanie wrzośce, a potem droższe wrzośce renomowanych producentów, itp. itd…
    Patrząc na produkcję Zbyszka w tym świetle – nie sposób przecenić jego wkładu w polskie fajczarstwo.
    Większość z powyższych komentarzy, nie bierze też pod uwagę tego wszystkiego, co Zbyszek robi dla środowiska. Myślę, że bez Zbyszka, polskie fajczarstwo byłoby daleko z tyłu. W znacznej mierze dzięki niemu, jest nadzieja, że za kilkanaście lat wejdziemy to fajkowej ekstraklasy europy, i za to mu chwała!

    • ben
      ben
      9 września 2010 at 00:40

      Ech, nie chciałem, ale w końcu dorzucę kilka groszy.

      Primo: Zbyszek jest niesamowicie sympatycznym człowiekiem, który wybrał określony (i działający!) sposób prowadzenia swojej firmy. Spór (na ile go rozumiem) rozchodzi się o to, czy fajki produkowane przez niego oraz jego firmę rzeczywiście są wyrobem na miarę jego możliwości – i chyba tak nie jest, chyba stać go na więcej. Z jednej strony wszyscy wiemy, że Zbyszek ma na głowie wiele innych spraw, bo wszędzie go pełno – ale z drugiej strony, krytyka nie bierze się ze złośliwości czy zawiści. Pochodzi raczej od ludzi, którzy mówią „Przyjacielem Zbyszek, ale najważniejsze jest rzemiosło.”, a przecież (przynajmniej według nich, choć sam zgadzam się z następującym twierdzeniem) nadrzędnym zadaniem rzemieślnika jest praca nad własnym warsztatem.

      Secundo: O ile mnie pamięć nie myli, Jacek kiedyś się zastanawiał czy przypadkiem większość brogowych gruszek nie ląduje w szufladach zniechęconych nowicjuszy – i w jakim stopniu mówi to o charakterach nowicjuszy, a w jakim o jakości fajek, które wybrali na początek swojej fajowej przygody. Trudno tu o szczegółowe (a nawet szczątkowe) dane, ale może warto zbadać sprawę głębiej? KrzysT chyba jest na dobrym tropie, kiedy mówi o inżynierii pierwszej fajki – wszak zęza nie zachęci początkującego wszak fajczarza do poprawy techniki, a nie każdy (żeby nie powiedzieć – niewielu) instynktownie sięgnie do internetu, żeby zasięgnąć języka i poprawić ewentualne wady konstrukcyjne – znaczna część może po prostu uznać fajkę za atrybut masochistów.

      Tertio: Oczywiście oprócz „budżetowych” wrzośców, Bróg produkuje także autografy, do których należy podejść od innej strony… sam ograniczę się do opinii, że wolę wydać taką kwotę pieniędzy inaczej, może nawet lepiej. Nie moja rzecz, co inni robią ze swoimi pieniędzmi – i nic mi do tego.

    • KrzysT
      KrzysT
      9 września 2010 at 08:23

      Piotrze, ja nie mam bladego pojęcia, co Zbyszek robi dla środowiska w sensie animacji życia fajczarskiego i szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to obchodzi. Jeśli mu to wychodzi, to fajnie.
      W wypadku rzemieślnika/wytwórcy jego wyrób świadczy o nim i kropka.
      Argument, że jak jest tanio, to jest dobrze jest nietrafiony.
      Za niską ceną powinna stać dostateczna jakość, o ile ma zachęcić do kontynuowania przygody z fajczarstwem.
      I nie można powiedzieć, żeby to było nieosiągalne.
      Popatrz na tanią amerykańską produkcję, na basket pipes z czasów, kiedy tłukli tego w milionach sztuki w każdym drugstorze można było takie coś nabyć i to tanio. Jak wypada porównanie z produkcją Mr Bróg?

      • PiotrekN
        9 września 2010 at 14:45

        „ja nie mam bladego pojęcia, co Zbyszek robi dla środowiska w sensie animacji życia fajczarskiego i szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to obchodzi”

        Myślę, że uzgodnienie między nami zbliżonego stanowiska będzie zbyt trudne. Przyczyna: mnie animacja życia fajczarskiego interesuje bardzo ! I każdego – kto dobrze życzy polskiemu fajczarstwu – powinno to obchodzić.
        Ja nie twierdzę, że fajki MR.Bróg są idealne, nie twierdzę nawet, że są dobre, chciałbym tylko aby oceniając Zbyszka i jego firmę – patrzeć szerzej, a nie przez pryzmat tej czy innej zęzy.

        • KrzysT
          KrzysT
          9 września 2010 at 15:29

          Wytłumaczę się, bo może to, co napisałem zabrzmiało nieco obcesowo:

          Najpierw o braku różnic w naszych zdaniach – sam przyznajesz, że fajki MrBrog są takie sobie, więc chyba aż tak wielkiej różnicy jeśli chodzi o ocenę jakości wyrobów p. Bednarczyka nie prezentujemy ;)

          Teraz skąd się biorą różnice – to proste jest: dla Ciebie, czy dla p. Bednarczyka, jeśli już o tym mówimy fajczarstwo jest źródłem utrzymania i sposobem na życie, czyli biznesem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), a ja jestem tylko hobbystą, który ewentualnie głosuje portfelem na to, co od was kupi (albo i nie).

          Niestety ta promocja, o której mówisz z mojego punktu widzenia promuje selekcję negatywną – jeśli godzimy się na bylejakość kosztem taniości, zamiast promować JAKOŚĆ to kończy się to tak, że potem ja jako konsument mam w kiosku do wyboru Aalbso i Dom Śliwkowy oraz gruszkę B&B, a wolałbym Dunhille. Z punktu widzenia biznesu i obrotów, to jest to może ok, z mojego subiektywnego – niekoniecznie.
          Promować można kulturę wysoką, albo równanie w dół – niestety konsumenta trzeba wychować. Udało się to palaczom cygar czy lubiącym łiskacze (celowo tak piszę, bo mnie zaraz któraś frakcja ukrzyżuje za pisownię promującą Szkocję a nie Irlandię czy odwrotnie ;)) – czyli da się i to od podstaw, bo przecież obie te grupy były w PRZECIEWIEŃSTWIE do fajczarzy nieobecne na rynku kilka lat temu w ogóle.

          • Pendrive
            9 września 2010 at 22:33

            Są dwie drogi do popularyzowana:
            1. Uczynienie hobby dostępnym dla wszystkich.
            2. Uczynienie hobby dostępnym dla elit.

            • JSG
              JSG
              10 września 2010 at 10:34

              Ale kto mówi o elitach? Przyzwoitą fajkę można kupić za 100zł, jeśli zaplanowany wydatek tego rzędu powoduje że stajemy się elitą to w jakim my żyjemy kraju.

              • Pendrive
                13 września 2010 at 23:22

                Ależ, o to właśnie mi chodziło, tylko jakoś głupio napisałem.

                Brak takich firm, produkujących „przyzwoite fajki” za „przyzwoite pieniądze”, spowodowałby wzrost cen innych fajek. Wtedy drogą do popularyzacji hobby, musiałaby być elitaryzacja tegoż (a tego prawdopodobnie nikt nie chce).

                Możliwe też, że kompletnie się mylę i nie rozumiem jak działa rynek ;). Byłbym wdzięczny za naprostowanie mnie.

  9. Thesary
    13 września 2010 at 22:56

    Można kupić przyzwoitą fajkę za 100 zł, można też za kilka tysięcy, można całe życie ćmić w fajeczkach z owocowego drewna i je kochać. Fajczarstwo mnie tak przyciągało bo jawi mi się otwartym i przyjaznym hobby, w którym każdy znajdzie sobie miejsce.Jasne że można jeździć do pracy Fiacikiem, można Bentleyem, najważniejsze że oba służą temu samemu celowi-przemieszczaniu się…Kwestia komfortu jazdy i prestiżu, ale technika jazdy i cel taki sam. A co do jakości-to my głosujemy portfelami jak ktoś się ładnie wyraził-jeżeli producent robi badziew to się się go nie kupuje,nikt też nie powiedział że tani produkt nie może mieścić się w kategorii-solidny i niedrogi…

    • Pendrive
      23 września 2010 at 22:54

      Nieco wyżej napisałem dwa nieco nieskładne posty, a teraz chciałbym zadać Kolegom pytanie, otóż:

      Czy nie sądzicie, że kupowanie polskich fajek, przyczyniło by się do wzrostu ich jakości (na którą często słychać narzekanie) w przyszłości?

      Jeśli tak, to chyba gra jest warta świe… fajki! ;)

      Za cenę jednego Vauena można kupić dwie/trzy Brógówki.

      • yopas
        24 września 2010 at 08:52

        Narzekanie słychać, ale to jest narzekanie na produkcję masową fajek niskobudżetowych.

        A polski fajczarz, to chciałby zjeść ciasteczko i je mieć.
        Janek napisał, że można kupić przyzwoitą fajkę za 100 zł, a polski fajczarz chciałby mieć tę samą jakość za 70, 50, a najlepiej w cenie gruszki. Nie da się.

        I prawdą jest, że za cenę jednego Vauena można kupić dwie trzy brogówki… prawdą też jest, że za cenę jednego Vauena można kupić używane, odnowione i gotowe do palenia Sasieni Four Dot, zrobione w czasach, kiedy ludzie zajmowali się produkcją fajek, a nie zyskiem ze sprzedaży…

      • JSG
        JSG
        24 września 2010 at 18:47

        Problem w tym że p. Bednarczyk i jego firma wykazują sprzedaż na dość wysokim poziomie. Kiedy jednak pytamy o jakość dowiadujemy się że p. Bednarczyk należy do czołówki światowej i ma wszystko w… tyle.

        • Rheged
          24 września 2010 at 21:48

          Bo stara prawda, że się głosuje portfelem, jest mało warta. Kupię sobie fajkę Broga. Nie spodoba mi się, nie będzie dobrej jakości, a jednak wydałem na nią pieniądze. I co?

          Sprzedaż i jakość, to dwie zupełnie inne rzeczy.

          • yopas
            yopas
            24 września 2010 at 22:23

            Od jakości o wiele ważniejsze jest, by umieć sobie zmaksymalizować różnicę między przychodem, a kosztem.
            Bo na tym polega biznes.

            • Rheged
              24 września 2010 at 23:02

              Tej umiejętności Bednarczykowi nie odmówię nigdy.

  10. 21 października 2010 at 10:39

    Witajcie!
    Przeczytałem wszystkie komentarze, dzięki!. Co do jednej tylko kwestii szczególnie bym się odniósł, nieskromności.. ewentualnego uznawania sobie miejsca w najlepszej 10-ce fajkarzy świata. Otóż w formułowanym zdaniu „Mogę stanąć w szranki z najlepszymi Mistrzami fajkarskimi Świata, o wykonanie super freehandowej fajki i myślę że w pierwszej 10-tce bym się zmieścił” zabrakło szczegółu postaci czasu ” wykonania ciekawego modelu fajki w 1 dzień”.
    Tutaj, uwierzcie, jestem nie tyle nieskromny, ile przekonany o umiejętnym i efektywnym wyrażaniu własnych ekspresji w procesie twórczym fajek i nie tylko.

    Pozdrawiam fajowo /Mr.Bróg

    • jalens
      21 października 2010 at 11:19

      Witamy. Cieszę się bardzo, że zechciał się wpisać osobiście sam indagowany.

    • 21 października 2010 at 12:01

      Teraz wszystko jasne, kto dluzej palil bedzie tyton w fajce, ale fajki robi sie na czas? Ok. Zyjemy w swiecie gdzie wszystko jest na czas, ale czy dlugo marynowane pieczyste nie jest lepsze od hamburgera- nawet jesli ten wyglada apetycznie?

  11. fajka.org
    4 listopada 2010 at 00:06

    Witajcie. Oj, poczytałem sobie. A im niżej „schodziłem”…
    Ciekawostka. Dwa tygodnie temu rozmawiałem z Formerem, który z uśmiechem od ucha do ucha opowiadał, jak przywiózł 28 fajek na targi w Dortmundzie i musiał urządzić licytację, takie było zainteresowanie. Former wykonuje ok. 100 – 150 fajek rocznie w cenach ok. 500 – 2000 Euro / szt. Czy są one warte swej ceny? Nie wiem. Czy można zrobić powalającą na kolana fajkę w jeden dzień? Pewnie można. Firma Zbyszka produkuje masowo fajki z gruszy i na tym zarabia. Musi zarabiać, inaczej kilkunastu ludzi straci pracę. I jest zbyt na tę pracę. Oto przecież w biznesie chodzi. Zbyszek samodzielnie popełnia z roku na rok coraz lepsze autografy. Pod względem perfekcyjności wykonania pozostawiają jeszcze pewien niedosyt. Charakter Zbyszka, jego „kompalność w gorącej wodzie” nie dają dużych nadziei, że dojdziemy w niedalekiej przyszłości do ideału. Najlepiej byłoby, gdyby Zbyszek dobrał sobie jednego, cierpliwego, starannego pracownika do prac wykończeniowych swoich autografów, freehandów etc. Jedno jest pewne! Zbyszek jest w stanie konkurować z najlepszymi fajkarzami jeśli chodzi o oryginalne, powalające pomysły na kształt fajki. Sposób doboru materiału,czy łączenie tychże materiałów w fajkę.
    Pozdrowienia,
    Jacek Schmidt

  12. Pendrive
    3 grudnia 2010 at 16:08

    Nie wiem gdzie to napisać, więc zapytam tutaj.
    Znalazłem na allegro takie wynalazek
    http://allegro.pl/fajka-mr-brog-28-calabasz-grusza-i1351150566.html
    Cóż to? To jakaś okolicznościowa fajka, czy nieprodukowany już model?

  13. Perry
    Perry
    13 grudnia 2010 at 12:22

    Kiedyś podchodziłem do fajek Zbyszka bardzo sceptycznie i traktowałem go jako specjaliste od gruszeki i tanich wrzościów. Moje opinie na temat jego wyrobów były negatywne.

    Z biegiem czasu zauważyłem że ten segment rynk, tanich gruszek i tanich wrzościów jest potrzebny. Nie każdego stać na przyzwoity wrzosiec np Henia Worobca albo innego przemyskiego mistrza nie wspomne już o zachodnich fajkach i nie każdy kupi używaną fajke. Niektórzy się tego brzydzą. Dla wielu osób fajki Zbyszka są fajkami na start :)

    Mi te fajki nie leżą tak jak nie leżą mi jego autografy. Nie mój segment nie moja estetyka. Zaczynałem od nieco wyższej półki. Mam do tego prawo. W obecnej chwili jedyne fajki Zbyszka jakie posiadam to fajki konkursowe które w niektórych wypadkach są świetne (kasztan z ostatniego turnieju w Bydgoszczy)

    Czy może konkurować z najlepszymi ? Nie wiem. Trzeba by zrobić taki ślepy test. Niech kilku mistrzów uznanych na świecie oraz Zbyszek zrobi fajki i nie wybije sygnatur na nich oraz nie poda ceny. Wtedy można by pokazać to ludziom i obiektywnie ocenić która fajka ile jest warta.
    W innym przypadku będzie to sugerowanie się marką i Zbyszek w tym wypadku mógłby zostać ostro w tyle. Zapewne i ja podświadomie też w ten sposób oceniam jego autografy.

    Ja znam Zbyszka przede wszystkim jako przesympatycznego gościa który ubarwił nie jedną impreze :). Znam go jako bardzo otwartą i towarzyską osobe, chętną do pomocy.

    Cenie go za to jak dużo zrobił dla polskiego fajczarstwa. Ile to razy Zbyszek robił fajki na rózne konkursy tego chyba nie wie nikt. Nie wspomne już o Święcie Fajki. Zawsze się udzielał.

    Bez Zbyszka i jego wkładu polskie fajczarstwo by wyglądało zapewne innaczej. Ubogo. Gdyby oceniać go pod kątem jego wkładu to niewątpliwie byłby on liderem takiego rankingu :)

    Można dyskutować z estetyką jego autografów i jakością fajek ale to naturalne ale trzeba pamiętać o tym co robi dla nas :)
    I to jest niepodważalne.

    Szacunek Zbyszku ! Jesteś Gość!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*