Drodzy fajkanetowcy, ostatnio postanowiłem wybrać się do ojczyzny Kesselringa i przy tej okazji poznać kilka mieszanek tytoniowych, których nigdy wcześniej nie próbowałem, bo sądziłem, że nie warto i zawsze było coś pilniejszego do wypalenia. Naczelnym producentem mieszanek, których nie warto, jest oprócz Poschla oczywiście Dan Tobacco. Poschl generalnie wypuszcza tytoniową taniochę, która gryzie w język, natomiast Dan różnie, ale ma czasem tak strasznie północnoniemiecki gust, że chciałoby się wyskoczyć przez okno na propozycję wypalenie drugiej fajki nabitej czymś na przykład z serii Hamburger Pfeifentabake. Osobiście wyrzuciłem kilka ledwo otwartych puszek tego karmelu z melasą, po tym jak poprzednim razem zebrało mi się na eksperymenty. Ale poprzednio to poprzednio, a teraz jest teraz. Oczywiście nie ograniczyłem się do poczciwego Dana, kupiłem jeszcze parę tytoni, i poniżej wyliczę, jakie:
- Elwood, Flake Number 2
- Little Wren
- Torben Dansk Black Velvet
- Torben Dansk Virginia Mysore 1,6 mm
- Vauen Oxford Blend
- HU Haddes Best Irish
- McConnell Latakia Mixture 1848
- McConnell Paddington
- McConnell The Fragrant Blend
Oczywiście nie zapaliłem jeszcze WSZYSTKIEGO, ale kilka z nich wypróbowałem, a w kilku przynajmniej powęszyłem. Na początek, zanim ewentualnie napiszę coś więcej, krótkie impresje:
Elwood: płatki w postaci żałosnej kupki ściśniętej pośrodku puszki. Jasny tytoń, dość silna aromatyzacja owocowa, ale nie mdląca. Można palić, ale większość bardziej doświadczonych fajczarzy raczej odrzuci. Trzeba zaznaczyć, że to ostatnia mieszanka, która ostała się z dawnej serii czterech tytoni. A płatki latakiowe („Elwood blend number 3”) były niezłe. Przy okazji, żegnajcie nietypowe wysokie puszki od Dana: obecnie są już standardowe płaskie.
Little Wren: Niezła mieszanka z lekką aromatyzacją jakby herbata-róża. Jak na Dana bardzo wstrzemięźliwe. Dla mnie to całkiem dobry tytoń.
Black Velvet: mimo nazwy zapowiadającej mażący się koszmar zatykający fajkę, okazał się całkiem przyzwoity. Nie jest to black cavendish, tylko brązowawy tytoń lekko aromatyzowany smołą i owocami. Jeszcze sie nad nim zastanowię. Jest lepszy, niż się nazywa.
Oxford Blend: silnie pachnie perfumami. Jeszcze nie spróbowałem, perfumy mnie odstraszyły.
Best Irish: po jednej fajce, dobry, ale jeszcze muszę nad tym popracować. Naśladuje irlandzkie tytonie, aromatyzacja nikła, ale czy to będzie mój ulubiony tytoń, jeszcze nie wiem.
Mysore: jeszcze nieotwarte
The Fragrant Blend: raczej rozczarowanie. Pachnie i smakuje jak kolejny tytoń „brytyjski aromatyzowany klasyczny” od Rattray’s (Dark Fragrant, Black Virginia), prawdopodobnie i to i tamto robione przez Zająca Kapustnego w Niemczech. Dla mnie nijakie, trochę za bardzo gryzie w język i tyle. Już oddałem.
Latakia Mixture 1848: nie wiem, skąd wytrzasnęli nazwę, a zwłaszcza datę, bo to ma być rekreacja Baby’s Bottom. Jeszcze nie paliłem, a kupiłem specjalnie, żeby porównać z ostatnim dunhillowskim wypustem tej mieszanki (ten blend nie znalazł się w nowym katalogu Petersona, a szkoda). Na razie na sam zapach, jest nieco bardziej latakiowy od BB.
Paddington: to z kolei rekreacja Royal Yacht. Jeszcze nie otwierałem.
Na razie tyle.
Mam Elwood i całkiem dobrze go odbieram – jako fajną odskocznie od „aromatów” latakiowych
Fragrant czeka w swojej kolejce – i po twojej recenzji – lepiej niech jeszcez sobie poczeka ;)
No spoko, takie dość wyraźne, ale nie obrzydliwe owocki.
Powoli przerabiam te zagraniczne zakupy, na razie nie ma sensacji: Vauen poszedł do śmieci (recenzja), Paddington bardzo dobry (recenzja), Fragrant Blend do oddania, reszta jeszcze czeka na wnikliwe palenie.