Wypróbuj tytonie GH w nowym roku! – Ennerdale

30 stycznia 2014
By

Zgodnie z obrazkiem – „Palenie zabija” –  dobre motto dla tej recenzji. Ale od początku.

Frytki z fajkowa przyszły mocno wysuszone, jednak Ennerdale nawet wysuszony pachniał dość intensywnie. Żona na niego zwróciła szczególną uwagę. Na szczęście nie frytkami ciągnęło z torebki. Bardziej mieszaniną chemii i czegoś owocowo-kwiatowego.

Nie mogę się powstrzymać i powiem, że zapach ten przypominał mi moje wyobrażenie zabezpieczenia przed gniciem o smaku kwiatów polnych. Może to kryminały, które czytałem, może to muzyka, której słucham, a może to, że lubię Średniowiecze, ale miałem cały czas wrażenie,  że tak drzewiej (pewnie właśnie w Średniowieczu) można byłoby maskować zapach gnijących zwłok. Dać trochę chemii (może nawet alchemii), jakiegoś zapachu mydlanego, do tego jakiś aromat kwiatowy i niech sobie truposz trupieje dalej, rodzina już nie będzie wymiotować, czekając na złożenie zwłok do grobu. Śmierć uczłowieczona tak, żeby się jej nie bać. Niby więc zapach ładny, ale przyczyna jego zastosowania grozą wiejąca. W każdym razie – zapach był wyraźny i mało tytoniowy. Schowano tytoń, jakby się go wstydząc albo się go bojąc. Jakby umarł i miał teraz straszyć. A przecież tytoń to nie trup, raczej sama śmierć i chociaż „palenie zabija” to nie musi tego robić przy takim zapachu.

Przerzuciłem Ennerdale do słoiczka, dałem nawilżenie i postanowiłem poczekać. I czekałem. I czekałem. I czekałem…  A ponieważ palacz ze mnie nawet nie niedzielny, to czekałem. I czekałem. I znając mnie, byłbym tak czekał jeszcze do jakiegoś dłuższego weekendu, albo dnia wolnego. Bo wtedy się dobrze pali.

I nagle przeczytałem, że Piotrkowi się wymyśliło, by recenzje do końca stycznia dać. No i przerażenie – jakże tak, do końca stycznia? Gospodin pomiłuj… Ale, że pacta sund servanda, to nolens volens trzeba było Ennerdale ze słoika wyciągnać, fajkę nabić i spróbować wypalić. Nic to, że palenie zabija. Zajrzyjmy śmierci w oczy!

Otwarcie słoika to kolejny atak zapachu, który dalej kojarzył mi się z maskowaniem zwłok. Trup dalej w słoiku. Dobrze, że nie w szafie. Kwiaty, może jakiś owoc – ogólnie zapach raczej odświeżacza do powietrza i starej szafy, a nie tytoniu. Wyciągnąłem trochę tego flake’a, rozdrobniłem i nabiłem. Była to moja pierwsza próba z flake’ami, więc nie wiem, czy wyszło czy nie, czy dobrze czy nie. W każdym razie nie ubiłem za mocno, ale też i nie wypadało zbyt łatwo, więc na moje potrzeby uznałem, że wystarczy. Z wierzchu przytarłem, kołeczek położyłem obok popielniczki i odpalam. Kości zostały rzucone.

Pykało się bezproblemowo – nie gasło zbyt często (na pół nabicia fajki zużyłem ze 3 zapałki, włącznie z odpalającą, co dla mnie było dość dobrym wynikiem), nie bulgotało za bardzo (nie czułem się jakbym miał fajkę do nurkowania), nie kopało witaminą N (co mnie ucieszyło, bo wolę tytonie słabiutkie). Z innych plusów – dawało dużo pięknego dymu – wiszącego, białego, bardzo przyjemnego i mam wrażenie fotogenicznego (może kiedyś zdjęcia porobię). Wracając do lejtmotywu trupów – dym jak mgła, dobry dla szwarccharakterów do chowania się w nim i atakowania niczego nie spodziewających się ofiar. I dźgania w zaułku pod poślednie ziobro. Na szczęście tutaj nie było ataku znienacka. ani uderzenia w język, ani zawrotów głowy. Śmierć nie przyszła. Jeszcze pożyję. Tytoń palił się kulturalnie – szczerze mówiąc to, w to mi graj. Spopieliłem całe nabicie – nieszczęsny trup przeistoczył się na (w miarę jednolity) szary popiół – też nieźle – przynajmniej według moich standardów.

Smak tytoniu – no właśnie – w dalszym ciągu mało tytoniowy. Lubię aromaty, ale wolę jednak, jak aromat nie jest „totalny”. Jak gdzieś jest jednak smak tytoniu, coś z tego, czym tak naprawdę produkt jest. Jak tytoń faktycznie jest obecny i oddaje swój smak. Lubię zapach tytoniu. Wracając do klimatów ostatecznych – jakkolwiek jest to zapach śmierci, to dla mnie nie należy go chować tak, by człowiek mógł żyć w błogiej nieświadomości tego, co nieuchronne. A Ennerdale właśnie tak mi się kojarzy, jako próba zamaskowania tego, co naturalne pod chemiczną maską. Nie jest to więc śmierć ubrana w czarny płaszcz,  z kosą, z którą można usiąść i zagrać w dystyngowaną partię szachów, rozmyślając o własnej egzystencji, o błędach i sukcesach marnego żywota. Ennerdale to raczej śmierć przebrana za błazna, w jaskrawych kolorach na kapocie, dzwoniąca dzwoneczkami, i śmiejąca się ustami ozdobionmi szminką godną dziewczyn z burleski. Taka śmierć, co to raczej chce tańczyć, tyle, że nie dance macabre, a makarenę. Ennerdale to śmierć udająca, że chce się zaprzyjaźnić. Dla mnie to śmierć dwulicowa – figlarna, delikatna, ale wiadomo, że w zanadrzu trzyma nóż. I koniec końców użyje go. Taka bowiem natura śmierci, czy w tym wypadku, tytoniu. Ten kto się z nim zaprzyjaźni, musi umrzeć.

Jest to więc tytoń, który chyba raczej nie zagości u mnie na dłużej. Za sztuczny. Zupełnie nie w moim stylu. Wolę jednak rzeczy prostsze, bliższe naturze. Ten tytoń to dla mnie przesada. Ale przyznam, że bardzo dobry do recenzowania – bo ciężko być wobec niego obojętnym. Łatwo się do niego ustosunkować.

Teraz czas spotkać inną śmierć – zobaczymy co na siebie kostucha włożyła w tytoniu Louisiana Flake. Oby tym razem miała lepsze ciuchy. Jak przeżyję, tak opiszę.

Tags: , , , , ,

8 Responses to Wypróbuj tytonie GH w nowym roku! – Ennerdale

  1. Kamorek
    Kamorek
    30 stycznia 2014 at 12:18

    Czytając takie recenzje, to normalnie aż się chce zapalić :)

  2. yopas
    30 stycznia 2014 at 12:34

    Ciężko mi się zgodzić, z chemią i brakiem smaków tytoniowych w Ennerdale, ale oczucia są osobnicze, więc i nie sposób polemizować…
    Mógłby próbować zadawać pytania doprecyzowujące – o jakieś spektrum porównawcze, fajki w jakich tytoń był palony… może to rzuciłoby nieco światła na taką, a nie inną ocenę Autora (przesuszenie ofc też mogło zrobić swoje).
    UkłonY,

    • yopas
      30 stycznia 2014 at 12:58

      (oraz nie sposób mi się zgodzić, że to jest słaby tytoń, nie jest mocny – to fakt, ale ma solidną synjecową szóstkę)

  3. Janusz J.
    Janusz J.
    30 stycznia 2014 at 13:01

    Świetnie napisane i ciekawie dobrane porównanie. Mnie Enerdowiec też nie przypadł do gustu, właśnie przez to chemiczne mydło.
    Pozdrawiam serdecznie.

  4. Drzewiec
    Drzewiec
    30 stycznia 2014 at 22:54

    Przednia recenzja. Nieopatrznie zapaliłem to diabelstwo w fajce do Scottish Mixtury. Jedna fajka i tak wlazło , że mam teraz MacBarena z lekka mgiełką namydlonego starca i kwiecistego trupa :-) Jak się tego pozbyć ? Palić, palić , więcej palić ? :-)

    • yopas
      31 stycznia 2014 at 08:55

      To jest niepozbywalne… (znaczy ofc. więcej palić). Kiedyś kupiłem takiego Charatana, stary był i zapyziały, ale jeden niuch i jasnym było co poprzedni właściel palił ;)

  5. Drzewiec
    Drzewiec
    31 stycznia 2014 at 09:10

    Albo kupić nową fajkę :-)

    • yopas
      31 stycznia 2014 at 09:33

      Ale to tylko w przypadku, gdy się wiąże z Ennerdale jakieś nadzieje na przyszłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*