Tajemnica Petersona Sherlocka Holmesa

15 lutego 2016
By

– Oskarżam! Oskarżam tytonie Petersona o brak smaku, wodnistość i zbyt wysoką cenę, która nie idzie w parze z jakością!

Sędzia kiwa głową, skupia wzrok na mojej osobie i zadaje pytanie:

Co ma Pan do powiedzenia w tej sprawie?
Proszę Wysokiego Sądu, istnieje wiele dowodów, które stanowią zaprzeczenie tej tezy. Jednym z bardzo wymownych jest Sherlock. Sherlock Holmes. – odparłem.

Brett

Odniosłem wrażenie, iż wszyscy na sali w tym momencie wstrzymali oddech. O tak, to imię zawsze robiło wrażenie. Oskarżyciel cicho przeklął pod nosem, był świadom, że to co powiedziałem w zupełności obala teorię pod tytułem „Pet to kiep i w ogóle fuj”. Wyciągnąłem fajkę z kieszeni, na stole miałem przygotowaną puszkę tytułowego specyfiku.

Wysoki Sądzie, pozwolę sobie dokonać prezentacji.
– Jeżeli ma to pomóc w rozprawie, proszę bardzo. – pochylił się z zaciekawieniem.

Przy użyciu scyzoryka, jako że puszka jest bardzo solidnie zamknięta, uchyliłem wieczko. Dało się słyszeć w tym momencie ciche „psst”, natomiast do nozdrzy doleciał ciekawy zapach, owocowy ale jednocześnie wytrawny, trochę tajemniczy. Wilgotność okazała się być w sam raz, nic tylko nabić do komina! Szczypta, po szczypcie powoli układałem tytoń, na początku większe kawałki, potem coraz drobniej, aż do drobnego pyłu na szczycie. Kołeczek, samodzielnie wykonany, który zawsze mi towarzyszył już czekał w gotowości w dłoni. W drugiej trzymałem małą zapalniczkę, fajka w zębach.

To jest najlepszy moment, ten na chwilę przed odpaleniem, wszystko wtedy zwalnia i staje się mniej istotne. Pstryknąłem przyciskiem, pojawił się płomień, przystawiłem go do tytoniu i powoli zaciągnąłem. Wydobyło się mnóstwo siwego dymu, lekko odkaszlnąłem, okazał się on być bowiem nieco gryzący. Przybiłem kołeczkiem odstające źdźbła, wiedziałem, że wymagane jest drugie odpalenie. Powtórzyłem więc mój zabieg. Tytoń przybrał jasną barwę, a żar wesoło broił w kominie. Zaciągnąłem się kilkukrotnie, szybko, żeby być pewnym, że nie zgaśnie.

Aromat, czy jak kto woli „room note”, który rozprzestrzenił się po sali rozpraw był bardzo podobny do zapachu z puszki. Lekki, owocowy i łatwy do zapomnienia, ulotny. Pozostawiający po sobie jedynie mgiełkę tego, co było. Drobny ślad, który rozpozna jedynie prawdziwy Holmes, ewentualnie druga połówka mająca „uczulenie” na tytoń.

Do rzeczy, interesuje nas smak, to jest najważniejsze! – wykrzyknął sędzia.

Zacząłem opisywać moje doznania, trzeba przyznać, że szło mi to ciężko. Nie byłem przyzwyczajony do gadania w czasie palenia. Heh, typ samotnika.

Smak jest różnorodny, nie nudzi się, smaki się zmieniają, mieszają się ze sobą. Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to cały czas ten sam „zbiór”. Przez całą puszkę nie napotkałem smaków, których nie znalazłem podczas poprzedniego palenia. Mimo to podczas pykania odnosi się wrażenie, że ten smakołyk jeszcze coś skrywa – jakiś smak, którego jeszcze nie odkryliśmy. Czasem wydaje się, że już prawie go mamy, już go znaleźliśmy, gdy nagle znika, ulatnia się… Musimy zadowolić się tymi smakami, które nie bawią się z nami w króliczka i poczekać na kolejną okazję. A jakie one są? Możemy wyczuć przede wszystkim wisienkę, zabawia nasze kubki smakowe ale nie mdli, nie narzuca się. Przenika się ona z cytrusami, kwaskami. To wszystko stanowi jednak tło – bowiem na pierwszym planie stale jest porządny tytoń, delikatna dobra jakościowo Va, czasem lekko papierosowa, głównie przy przeciągnięciu.

W czasie mojego wywodu tytoń dopalił się do końca, czułem się zaspokojony nikotynowo, ale nie przesycony. W ustach nie pozostał smak popielniczki, za to pojawiła się ochota na herbatkę – ciutkę wysusza, to pewnie Burley.

Wysoki Sądzie, proszę spojrzeć!

Pokazuję fajkę w środku jasno szary pył, kiedy go wytrząsnąłem pokazało się tylko odrobinę wilgotne dno.
Sędzia spojrzał na mnie z góry:

Muszę udać się zastanowić nad wyrokiem. – Gdy wychodził mrugnął do mnie i ukradkiem zabrał z mojego stolika puszkę z szkarłatną nalepką. Jego nieobecność się przedłużała, oskarżyciel denerwował, a ja… Ja siedziałem z uśmiechem i rozmyślałem nad tym, którą książkę dziś przeczytać do poduszki.

W końcu po 40 minutach przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości powrócił. Usiadł na swoim krześle, uśmiechnął się i powiedział tylko jedno słowo:

Uniewinniony!

Po czym walnął młotkiem z nieukrywaną satysfakcją!

Tags: , , , , , ,

19 Responses to Tajemnica Petersona Sherlocka Holmesa

  1. kupiec
    hugo
    15 lutego 2016 at 17:15

    Tekst podejrzanie podobny do innej recenzji…

    http://www.fajka.net.pl/rec_tytoniu/peterson-sherlock-holmes-2/

    • Faust
      16 lutego 2016 at 08:48

      Jeśli coś w nazwie ma imię i nazwisko tego bohatera, to trudno pewne skojarzenia narzucają się same. Osobiście nie zauważam nic podejrzanego w tej recenzji. Mało tego: uważam, ze napisaną z pomysłem i przyjemną do czytania. Gratuluje!

      • hykasy
        16 lutego 2016 at 09:40

        Dziękuję. ;) A brak skojarzeń w recenzji tego tytoniu, no cóż uważam, że tak do końca to wręcz nie możliwe.

  2. hykasy
    15 lutego 2016 at 19:08

    Recenzję oczywiście znałem ale nie wzorowałem się na niej. ;) Nawet zapomniałem, że miała ona podobną formę, pamiętałem jedynie odczucia Kamerlinga. Okazuje się, że ciężko stworzyć coś, czego już ktoś nie zrobił :D

  3. FRM
    15 lutego 2016 at 21:51

    I ja lubię ten tytoń . Smak ma dobry jednak aromat który pozostawia w pokoju do najpiękniejszych nie należy .

  4. pigpen
    pigpen
    16 lutego 2016 at 08:56

    Panie Sherlocku, obudź się Pan. Tu XXI wiek. Sądy są niezawisłe. Będzie odwołanie. Nowi świadkowie, nowy sędzia. Oj gagatku, nie wywiniesz się…

    • hykasy
      16 lutego 2016 at 09:39

      Chętnie poznam opinie nowych sędziów i świadków. ;)

  5. Mikael Candlekeep
    Mikael Candlekeep
    16 lutego 2016 at 10:10

    Dla mnie ten tytoń to rozczarowanie. Mając na uwadze zasłyszane wcześniej opinie spodziewałem się ciekawych doznań, ale – jak już pisałem niemal rok temu pod recenzją Kamerlinga – petersonowski Sherlock pozostał dla mnie nijaki taki.
    Moje odczucia doskonale opisuje jedno ze zdań zawarte w tekście powyżej: „Lekki, owocowy i łatwy do zapomnienia, ulotny”. Wprawdzie słowa te dotyczą aromatu, ale ja odnoszę je do tytoniu jako całości. Brakuje mi tu treści, głębi, czegoś, co zostałoby w pamięci.
    Wypaliłem puszkę i cały ten czas próbowałem odkryć, co też Sherlock Holmes w sobie skrywa. Nie znalazłem jednak nic i nic nie kusi, żeby sięgnąć po niego ponownie.

    • hykasy
      16 lutego 2016 at 10:39

      W jednej z moich fajek, płytki i szeroki komin miałem podobne odczucia. Zmiana na ulubionego billarda pozwoliła dopiero czerpać radość z tego tytoniu. Dodatkowo muszę zaznaczyć, czego zabrakło w mojej recenzji, że trzeba się z nim zaznajomić, wykazać pokorą i nauczyć jak go palić. W przeciwnym wypadku sprawia sporo problemów jak częste przygasanie, kondensat i szczypanie w język. Ale czy to jest jego wada? Raczej brak umiejętności palacza- mnie nauczył jak się ze sobą obchodzić i teraz jest tak dobrym tytoniem jak opisałem w recenzji.

      • pigpen
        pigpen
        16 lutego 2016 at 10:50

        Hykasy, pewnie o wszystkich tytoniach można powiedzieć, że trzeba się ich nauczyć. Pytanie tylko czy jest sens? Słyszałem, że jest taka osoba, która nauczyła się i uczy innych jak palić Borkum Riffa. Mój kolega nauczył się kiedyś palić Poniatowskiego i mu bardzo smakowało. Sam jak jestem w kryzysie tytoniowym to wyciągam stare zakurzone słoiki z największymi „syfami” i palę byle co :)
        A wracając do Sherlocka to mi absolutnie nie smakował i nawet nie chcę do niego wracać. Przyznam, że wypaliłem może 2-3 fajki. Dla mnie „gość” jest po prostu winny i tyle ;)

        Jeśli jednak Ty w nim zasmakowałeś to należy się jedynie cieszyć i podziękować za podzielenie się wrażeniami.

        • Mikael Candlekeep
          Mikael Candlekeep
          16 lutego 2016 at 11:03

          Ja mam za sobą całą puszkę. Pozwoliło to wypróbować Sherlocka w fajkach dużych i małych, w kominach szerokich i wąskich. Była szansa palić go wolno i spokojnie, można było i w pośpiechu. Innymi słowy był czas i możliwości, żeby odnaleźć w tym tytoniu coś ciekawego. Cóż, w moim przypadku na szukaniu się skończyło. Nie znalazłem kompletnie nic. Lubię tytonie Petersona, niektóre bardzo bardzo, ale Sherlock Holmes to zdecydowanie nie moja bajka.

        • hykasy
          16 lutego 2016 at 11:03

          Oczywiście, że jest w tym racja i, że każdy lubi co innego. ;) Chciałem po prostu dać wskazówkę osobą, które zechcą się z nim zaznajomić i będą szukać na niego „sposobu”.

          • Mikael Candlekeep
            Mikael Candlekeep
            16 lutego 2016 at 11:36

            Pewnie, jak już się ktoś zdecyduje na puszeczkę, to niech chociaż przyniesie ona radość. Z tego, co piszesz wynika, że to możliwe :-)
            PS. O, przypomniało mi się, że w kukurydziance Sherlocka nie przetestowałem. Kto wie, może to byłby dobry pomysł?
            PPS. No nie mogę się powstrzymać i muszę wytknąć: osobOM”. Nie „osobĄ”. Przepraszam za upierdliwość, ale ten błąd często się widzi i aż zęby od tego bolą ;-)

            • hykasy
              16 lutego 2016 at 11:49

              W kukurydzy nie paliłem to nie pomogę ale może to być właściwy trop. ;) Dzięki za zwrócenie uwagi! Nie zauważyłem tego błędu. Problem z gramatyką miałem od zawsze ale mocno staram się to poprawiać i mam ambicje być „bezbłędnym” :D Każda taka uwaga zapada w pamięć i zapobiega kolejnym błędom. ;)

              • Mikael Candlekeep
                Mikael Candlekeep
                16 lutego 2016 at 12:15

                Och, nie przesadzajmy. To ja przepraszam za moje czepialstwo. Po prostu to jest błąd, przy którym cierpię, dlatego pozwoliłem sobie wskazać paluchem :-)

  6. Zyrg
    Zyrg
    16 lutego 2016 at 23:48

    To ja też będę apelował!

    Moja przygoda była taka: naczytałem się, kupiłem, wypaliłem z 5 fajek (różnych: szerokich, wąskich, długich, krótkich z filtrem i bez). Poszedł do lochu na rok. Po roku nikt go nie chciał (łącznie ze mną). Czas w areszcie ani mu nie pomógł, ani nie zaszkodził. W końcu ktoś się ulitował i wymienił się na SG Black Cherry (którego ususzyłem w nieszczelnym słoiku nie zapaliwszy – ot sprawiedliwość dziejowa). No i:

    1. Zapach z puszki – daje radę. Dla mnie to jest porzeczka. Czerwona. Żadne tam wiśnie-czereśnie. Ale niedużo i spod spodu przebija kwaskowata jasna mieszanka Va/Bu.
    2. Zapach w pokoju – no tu można powiedzieć na pewno, że oryginalny i inny niż większość, niemniej zasługujący na cios miotłą przez łeb i zsyłkę na balkon. Napisać o nim, że jest przyjemy i prawie taki jak zapach z puszki, to jak napisać, że Kim Dzong Un lubi osoby wyrażające swoje poglądy otwarcie i bez zbędnego krygowania. Pachnie palonymi uschniętymi liśćmi (w sumie to czym miałby pachnięć?)
    3. Smaki i niuanse: toż to siano jest… Więcej może by powiedział mój koń, ale chwilowo jest niedysponowany. W dodatku znaczna ilość nie najlepszego burleya wywołuje suszaka i absmak godny najlepszych rajdów przez pustynie w zdezelowanym Land Roverze bez szyb.
    4. Pali się ok to fakt, acz lubi ugryźć, co miłe nie jest zważywszy poprzednie przywary.

    I żeby nie było, że się czepiam, to naprawdę lubię od czasu do czasu i niektóre aromaty Petka (np Conossieur, od bidy Nutty Cut którego też sprzedałem 3/4 puchy, a teraz trochę żałuję)i, choć może się komuś tu narażę, uważam, że np taki Old Dublin też nie jest najgorszy wcale… Nie zgadzam się też polityką cenową ale to już było poruszane 100 razy, niemniej uważam, że są gorsze aromaty i niearomaty.
    Tymczasem Sherlock jest dla mnie fuj i zdania nie zmienię.

  7. Julian
    Julian
    18 lutego 2016 at 09:54

    Znam ten tytoń z lat 2000, uznałem go wtedy za całkiem dobry. Niestety, od tego czasu Peterson zmieniał wytwórców i żeby wyrobić sobie opinię o ich mieszankach musiałby, na dobrą sprawę kupić po puszce każdego tytoniu i spalić od nowa. Aktualny University Flake to inny tytoń niż stary UF. To samo Irish Oak. Pewnie Sherlock też już nie ten sam.

  8. Hagan
    20 lutego 2016 at 15:46

    Skończyłem puszkę, abstrahując od nazwy, naprawdę nie nudny, wielowątkowy tytoń. Lubię w nim wyraźną burleyową nutę w kontraście do lekkiej słodkości. Ale czy kupię następna puszkę?

  9. rafal_gdansk
    22 maja 2018 at 09:32

    Przyznam, że nie powalił mnie na kolana ten tytoń. Taniej kupić Amphorę full Aroma, wrażenia w sumie dość podobne, z przewagą Amphory; mniej gryzie i nawet większe bogactwo smaczków odsłania przed palącym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*