Black Parrot: recenzja @goowpea

25 stycznia 2012
By

Od zawsze lubiłem niespodzianki. Kołatające serce i trzęsące się ręce, kiedy otwieramy prezent pod choinką. Są to uczucia znane chyba każdemu dziecku. Ja właśnie jak to dziecko się czułem otwierając kopertę od Fajkowa.

Wewnątrz powitał mnie woreczek z napisem „Próbka 10g Akcja – Recenzja”. Coraz bardziej zniecierpliwiony porywam woreczek i oglądam go z każdej strony. Tytoń o przyjemnej, brązowej barwie i cięciu nasuwającym skojarzenia z broken flake. Na pierwszy rzut oka tytoń czysty, bez żadnych domieszek. Miejscami jaśniejszy, gdzie indziej ciemniejszy, to wszystko wina ułożenia tytoniu przy suszeniu i fermentacji. Wilgotność dobra (choć nie wiem, czy taka sama jak po wyjęciu z pudełka, czy to wina woreczka). W dotyku bardzo przyjemna faktura, nic nie klei się do palców, znaczy, że syrop jeśli jest, to dodany gustownie, a nie wlany szklanką i zamieszany. Zapach dość słaby (musiałem wsadzić nos do worka i się zaciągnąć, żeby go poczuć), choć całkiem przyjemny.  Grube paski sprasowanych ze sobą włókienek poprzetykane pokruszonymi, mniejszymi fragmentami bardzo wygodnie upychało się do fajeczki o nr 114 spod oka Mistrza Kulpińskiego.

Przejdźmy teraz do wrażeń z palenia. Tytoń rozpala się łatwo i równie łatwo się prowadzi. Trochę pracy kołeczkiem raz na 10 minut utrzymuje ładny żar i nie przegrzewa fajki. Nabity jak armata na XV-wiecznym galeonie czy wsypany luźno – pali się chłodno na całej wysokości i żeby go przeciągnąć, trzeba się mocno nastarać.

„No dobra, ale jak wrażenia smakowe i room note?” – zakrzykniecie (bo nie umiecie siedzieć cicho i nie przerywać, jak się człowiek relaksuje). Otóż na początku tytoń daje nam posmakować swojej słodyczy, ale nie na tyle, żebyśmy musieli sięgać po gorzką kawę i płukać nią usta. Ledwie tyle, abyśmy mogli nią się nacieszyć, ale nie znudzić. Po chwili przechodzi do mieszanki wyżej wymienionej słodyczy i lekkich, dobrze bilansujących smak kwasków. Przypomina trochę żelki kabelki – z zewnątrz słodkie, w środku kwaskawe. Przeciągnięty staje się gorzki i cierpki, mimo wszystko nie wykręca twarzy i nie wywołuje torsji.

„A room note?” – krzyczą co bardziej niecierpliwi. Jako jego ocenę pozwolę sobie powiedzieć tyle, że w trakcie palenia mój kot przyszedł i ułożył mi się wygodnie na kolanach, a drugi wyszedł spod łóżka i zasnął niespełna metr ode mnie. Nie jest to aromat, jego siłą jest czystość virginii oraz jej naturalny urok. Jeśli marzysz o tym, żeby zwracać uwagę płci pięknej paląc fajkę, to z tym tytoniem nie daję temu większych szans.

„Co z mocą?” –  słyszę nałogowych nikotynistów. Ja nie szukam jej w tytoniu, więc średniej mocy mieszanki są dla mnie wystarczające i taka właśnie jest też ta. Po wypaleniu całej fajki nie zmuliło mnie ani nie poczułem się, jakby muł kopnął mnie w szczękę, co dzieje się po mocniejszych wyrobach.

Podsumowując, jest to ciemna virginia o średniej mocy, bez żadnej aromatyzacji
(a przynajmniej nie została ona wykryta przeze mnie). Pali się sucho, do szarego popiołu, prawie nie wymagając jakichkolwiek akcji poza podpaleniem. Nadaję się dzięki temu dla początkujących fajczarzy jak i starych wyjadaczy, którzy poszukują jakiegoś tytoniu do palenia na co dzień przy pracy albo oglądając film bądź czytając książkę. Jej wadą jest to, że może stać się monotonna i ma szanse szybko się znudzić. Poza tym jest to solidny wyrób, do którego z chęcią się będzie wracać.

Jest to tytoń bardzo podobny do wyrobu Samuela Gawitha o nazwie Golden Glow (jeśli to nie jest on, ponieważ podobieństwo jest uderzające).

Przez tę solidność, nienachalny smak i zapach, łatwość w prowadzeniu oraz nieodstraszający room note z czystym sumieniem mogę postawić temu tytoniowi ocenę 4.

„Czemu tylko 4?” – ehh zawsze się musicie wtrącić. Właśnie za monotonię. To jest główna wada. Ja lubię niespodzianki, a ten tytoń po paru zapaleniach staje się do bólu przewidywalny.

Tags: , , , , , ,

6 Responses to Black Parrot: recenzja @goowpea

  1. Rheged
    26 stycznia 2012 at 11:39

    Co oznacza „4”?

  2. KrzysT
    KrzysT
    26 stycznia 2012 at 11:43

    Czwórkę. W skali szkolnej. Patrz artykuł wstępny do akcji ;)

    • Rheged
      26 stycznia 2012 at 14:09

      A, sorry, faktycznie, zapomniałem. Nota bene cieszę się, że tylko ta recenzja ma całościową liczbową ocenę (choć w innych jest liczbowa ocena mocy, ale to jakoś jeszcze jestem w stanie zrozumieć). Dla mnie zbędna sprawa, tylko utrudnia odbiór.

      • goowpea
        26 stycznia 2012 at 14:34

        Była prośba w opisie akcji o jakąś całościową ocenę, więc ją umieściłem ;)

        • Rheged
          26 stycznia 2012 at 14:35

          Jasne, to żadna pretensja. Dzielę się po prostu wrażeniami :)

      • yopas
        27 stycznia 2012 at 09:00

        Ja myślę, że są miedzy nami osoby, które doskonale odnajdują się w systemach liczbowych z bazą od 4 wzwyż :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*