Cube Gold

3 lutego 2010
By

Jedna z niewielu aromatycznych mieszanek w duńskim stylu, którą starannie wypala się do ostatniego źdźbła. Celem nadrzędnym dla Halberga, głównego blendera Mac Barena, było marzenie, by tytoń od początku do końca palenia utrzymywał zbliżony smak. I utrzymuje.

Smacznie słodziutki. Taki kandyzowany. Z drobiną owocowej kwaśności. Sporo „przyprawy”.

Dla miłośników intensywnych, ale nie „przechemizowanych” aromatów. Kwintesencja duńskiego stylu komponowania mieszanek – wielka ilość składników złożona w jeden charakterystyczny, niemożliwy do pomylenia z innymi smak.

Cube Gold

Wyodrębnienie pojedynczych składników, a więc 27 różnych tytoni i całej gamy „dosmaczaczy” przerasta moje możliwości. Słodkości z różnych typów Virginii z obu Ameryk, drobno cięty i zapewne też dosładzany Burley, słodko dojrzewająca w procesie Cavendish kolejna porcja Virginii oraz cukier trzcinowy z Karaibów i syrop klonowy „kandyzują” tę mieszankę w kremową piankę czy ptasie mleczko. Nie mają jednak melasowego posmaku, czego się trochę obawiałem przy wąchaniu cukierniczej zawartości koperty.

Cube Gold nie staje się jednak krochmalową praliną o perfumowanym smaku – czuć autentyczną kwaskowatość owoców, leciutki dodatek ostrej, gorzkiej czekolady, chyba lukrecję i jakieś wytrawne jagody czy może raczej jagodowe skandynawskie nalewki. Ale smak tytoniu, dobrego tytoniu nie jest przytłumiony aromatami ponad normę. Łącznie – smak jest delikatny. Moc w dolnej strefie.

Room note jak przy shishy, potrafiący zresocjalizować nawet teściowe. To coś dla tych, którym w fajce tradycyjnej marzą się nargile. Można przy nim wieść konwersacje czy czytać – nie sprawia niespodzianek, nie wymaga studiowania.

Tytoń pali się równo, w dobrym tempie, nie gorzknieje nawet przy szybkich pociągnięciach. Żar nie wymaga stałej kontroli, jedynie lekkiego dociśnięcia i ew. odsypania popiołu co jakiś czas. Lepiej palić go pomalutku, bo łatwo się rozpala do temperatury dymarki i może zabulgotać.

Powolne palenie pozwala też wyłapać niekiedy odrębne smaczki ze skomplikowanej receptury. A jest czego szukać.

Raczej nie do pykania na co dzień, ale potraktowany jako deser po weekendowym obiedzie czy odświętnej kolacji, kiedy jest na fajkę sporo czasu, może sprawić przyjemność. Raczej do większych fajek, aczkolwiek rekordów długiego palenia się z nim nie pobije, spala się zbyt szybko.

Cube Gold to tytoń deserowy dla miłośników duńskich aromatów, wręcz dla łasuchów.

Surowce, aromaty oraz pomysł z pewnością są tutaj najwyższych lotów, choć nie wszystkim blend ten będzie smakować. Moim zdaniem jest on w stanie sprawić przyjemność nawet zdeklarowanym miłośnikom angielszczyzny, a kto wie, może nawet zaprzysięgłym fanom latakii. Ewidentnie – ucieczka od codziennej rutyny, także tej fajkowej.

Wpada do podstawowego składu mojej szuflady. W mojej opinii jest świetny na deserowe zachciewajki, jakie miewam od czasu do czasu. Ogromny szacunek dla Halberga. Na pewno tytoń do odrębnej, specjalnie przeznaczonej na Cube fajki.

Mnie ten blend zachwyca. Palę go okazjonalnie. Wyłącznie w sytuacjach, gdy mam czas na pełną, uważną fajkową sesję. Nie z oszczędności – palony w nadmiarze i zbyt często mógłby zasłodzić człowieka do wyrzygania.

Jeśli kogoś interesują dłuższe opowieści o tytoniu, to => tutaj jest świetne tłumaczenie opowieści Halberga o tym, jak powstawał Cube…

Tags: , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*