Hamborger Veermaster

11 stycznia 2012
By

Będąc fajkową nowością spotkałem się z metaforą, iż ćmić fajkę, to tak, jak całować kobietę. Należy być delikatnym, ale stanowczym. Nie należy się spieszyć, liczy się odpowiednie podejście. No i byłem delikatny, stanowczy, ale nie spieszyłem się, podchodziłem zaś nad wyraz ostrożnie, z respektem. Tylko, że ten „związek” już okrzepł i niekoniecznie czuję potrzebę kontynuowania owych podchodów. Przede wszystkim mam ochotę dać od czasu do czasu solidnego całusa bez obawy bycia źle zrozumianym.

Znacie to, prawda? Subtelność bywa genialnym narzędziem, ale czasem chciałoby się być prostym człowiekiem, który nie zawraca sobie głowy nietaktownymi zachowaniami wobec swojej miłości. Bywa i tak, że jest się mocno zmęczonym po długim dniu pracy i wtedy zupełnie nie ma się ochoty na grę w elegancję. Zapomina się o tym, jak powinno się odpowiednio ćmić taki, a taki tytoń, gdzie leżą pola uprawne, z których go zbierano, a receptory smaku kpią sobie z ciebie i nie podpowiadają, czy to, co wyczuwasz w dymie to borówki, czy smród palonych opon.

Jedyne, czego pragniesz, to włożyć fajkę w twarz, odpalić, pyknąć. Tak po prostu – ordynarnie, bez wielkiej celebracji owego aktu. Masz chęć zasmakować chwili relaksu. Masz do tego prawo. Okres zapoznawczy jest już za tobą, za twoją fajką. Kochacie się, stanowicie parę z długim stażem, a przynajmniej dłuższym niż z większością kobiet w twoim życiu. Powinniście się rozumieć, wybaczać sobie, przymykać oko na małe niedociągnięcia.

Fajka być może wybaczyłaby takie zachowanie. Hamborger Veermaster nie.

W moim prywatnym osądzie dobra Virginia to taka, która daje się kochać i nie udaje niczego więcej, niż to potrzebne. Czyli – taka, którą można palić w każdej sytuacji i mieć z tego nieodpartą radość. Mówi się, że Virginię należy palić wolno, nie dawać się jej rozgrzać. Wszystko to prawda, ale są takie tytonie, które nawet ćmione stosunkowo ciepło, nie tracą swojego uroku. Mówię tu o FVF, o Tordenskjold, o Zaire, o Vintage chociażby (wymienione jednym tchem, aby wszyscy mogli zobaczyć, jak prowincjonalny mam gust). Jakość ich polega na tym, że nie muszę przestrzegać reguł, aby cieszyło mnie ich palenie. Reguły bowiem, jak zrozumiałem w swoim życiu bardzo szybko, są niezbędne i warto znać je doskonale – ale gdy się je już pozna, okazuje się, że od reguł ważniejsze (i o wiele ciekawsze) są wyjątki.

Nie lubię tytoni, do których mam podchodzić ze wzmożoną ostrożnością. Dlatego też nie lubię Virginii Mysore, bo muszę się przy niej naskakać, aby oddała mi pełnię smaku. Gdy się już naskaczę, jestem zbyt zdegustowany, aby ów smak podziwiać. Tak samo jest z Hamborger Veermaster. Właściwie to nawet trudno jest go odpalić poprawnie, czyli tak, aby nie ugryzł w język. Tytoń ten reaguje na każdą zmianę temperatury. Wydaje mi się, że jego się nie odpala. Jego się prosi, aby łaskawie się zatlił…

W literaturze istnieje taki termin – „przerost formy nad treścią”. Można spokojnie odwołać się do tej frazy w przypadku recenzowanego tutaj tytoniu. Oto czysta va, która pragnie udawać mieszankę va/per. Jest stosunkowo mało słodka (nawet palona poprawnie), za to dość pieprzna, czy wręcz pikantna. Jest kapryśna, szczypie w język. Jeśli tylko ktoś poczuje pieczenie tegoż, natychmiast powinien fajkę odstawić, by zgasła. Droga do poparzenia sobie języka jest w przypadku palenia Czteromasztowca bardzo krótka.

Palony oddzielnie, tytoń jest nieznośny. W mieszankach sprawdza się o wiele lepiej. Dokładając do niego sporą część Perique udowadniamy mu, iż nie powinien być takim hardym produktem. Dorzucając orientale osłodzimy go. Pozostanie wtedy dobrą bazą i będzie palić się chłodniej, mniej kapryśnie.

Chyba zawsze wolałem góry, niż morze. Choć bywało się na szczytach oraz płynęło się do dna, po warszawsku. Przyjemniej jednak się wspinać, ale jak kto woli. Ja spasuję. Proszę mnie wysadzić w najbliższym porcie, kapitanie.

Tags: , , , , ,

22 Responses to Hamborger Veermaster

  1. JSG
    JSG
    11 stycznia 2012 at 22:02

    No i znów pięknie napisałeś dokładną odwrotność tego co ja bym napisał gdyby mi się chciało…
    W prostych żołnierskich słowach: ten tytoń pali się znośnie, nie ważne jak się go pali, po prostu się pali, nabijam, przypalam palę wysypuje biały popiół, niczego nie udaje, jest znośnie słodką wirginią…
    Mieszać? Po co mieszać coś co już zostało zmieszane- szczególnie że nawet jak pomieszałeś to ci się jeszcze nie przegryzło, więc co ty możesz powiedzieć o mieszaniu?

    Dla mnie tytoń prosty, codzienny, nie za wysokich lotów, ale dobry… ot.

    • Rheged
      11 stycznia 2012 at 22:21

      Dlatego właśnie są komentarze – jeśli się nie chce pisać recki, można zbilansować czyjąś.

      O mieszaniu już trochę mówiłem. Nie będę udowadniał, że nie jestem wielbłądem, sorry Janek.

    • Alan
      29 lutego 2012 at 15:19

      A ja się zgodzę z Jankiem, który się poświęcił i odłożył dla mnie kilka szczypt. Z virginii od DT, które dotąd paliłem (Mysore, Zaire, Tordenskjold Slices) ten wydaje mi się najlepszym do codzienneego palenia – zarówno w kwestii smaku (czysta Va, bez dodaktowych zapachów jak w Slices, co wcale nie jest jej wadą, ale na dłuższą metę może się znudzić) jak i mocy (wciąż średniak, ale nieco ponad resztą). Oczywiście nie ma sensu spodziewać się po Dan Tobacco mocarnych produktów ;) W kwestii smaku – ja tu widzę pewne podobieństwo do tytoni typu Brown Flake, tj. orzechowa nuta wśród lekkiej słodyczy.

      Jak na razie kandydat do codziennego palenia. Pozostaje jeszcze sprawdzić Patriot Flake, Limerick i Gold of Mysore.

  2. Alan
    11 stycznia 2012 at 22:26

    To jak Tobie nie smakuje, to ja chętnie spróbuję :D

    • Rheged
      11 stycznia 2012 at 22:54

      Obawiam się, że już nic nie zostało na rozdanie…

  3. 11 stycznia 2012 at 22:58

    Emil,
    pamiętaj o wprowadzonej tu przeze mnie nowej walucie wymienialnej w przypadku tytoni „niepodchodzących” tj o jednym Heniu… ;)

    • Rheged
      11 stycznia 2012 at 23:25

      Ehehehe! Pamiętam :). Ja się chciałem do tego tytoniu przekonać i sporą część paliłem przez długi czas. W końcu nie wytrzymałem i zmieszałem go z perikiem i orientalami. Potem przydarzyły się próbki nowych tytoni z fajkowa i o ile wcześniej nie byłem zdecydowany, co o nim sądzę, o tyle F&T Vintage przekonał mnie, że hamburgery, to najlepiej z musztardą.

  4. yopas
    12 stycznia 2012 at 10:12

    „Dziecku, lecz nie człowiekowi dojrzałemu, przystoi pragnąć ponad miarę”. Co oznacza, że zgadzam się z Demokrytem we własnym osądzie.
    Zanabyłem torbę Hamborgera. A jego recenzje, włącznie z tą, coraz bardziej zachęcają mnie do zapalenia. Dobrze, że przed nim kolejka. Poczeka, dojrzeje. Będzie jeszcze lepszy. Lekki. W sam raz. A czy to przerost formy nad treścią? Że tytoń ma dodatkowe smaczki, których by się człowiek nie spodziewał. Imo to plus dla blendera. Weżmy taki CR Bright Flake od GH. Wielu fajczarzy powie, że to tytoń scented… a jednak nie. Przerost formy? Czy majstersztyk?

    • Rheged
      12 stycznia 2012 at 11:36

      To ja się cieszę, że nie muszę stać w tej kolejce – szybkiej zakupicie, dla każdego więcej i będziecie palić ze smakiem. Dla każdego jego własna przyjemność.

      O przeroście formy nad treścią nie mówiłem w kontekście dodatkowych posmaków. Choć hamburger oczywiście je ma. W moim przypadku giną jednak wobec pikanterii. Jak zwykle to moja wina, ale sądzę, że uzasadniłem swoje podejście. Przecież każdy wie, żem niechluj. Na pocieszenie dodam, że potrafię palić według standardów, tylko, że zwykle nie chce mi się męczyć. Lojalnie zawsze daję to do zrozumienia w recenzjach. Choćby po to, aby każdy mógł mi wytknąć, a potem spróbował samemu zapalić, do czego ZAWSZE namawiam. Recenzenty to prawdziwa zmora.

      Nigdy nie przydarzyło mi się palić CR Bright Flake, choć żałuję. Z opisów, recenzji i opinii wynika, że mógłby mi posmakować.

      • yopas
        12 stycznia 2012 at 12:06

        Jak będę jeszcze kiedyś w posiadaniu, to Cię poczęstuję :) (GH CR Bright Flake)

        Emilu,
        ależ oczywistym jest, że opisujesz świat, jaki doświadczasz i przez pryzmat własnego doświadczenia. Jako czytelnicy, możemy jedynie zwracać uwagę (czasem zupełnie niesłusznie, czy też nawet na złość) na te, czy inne aspekty tego opisu, bo przecież odczuć zabrać się nikomu nie da. Najwyżej można próbować spowodować, by interpretował je inaczej (co znów nie znaczy, że mamy prawo aspiracji do głoszenia jedynej prawdy objawionej w kontekście tej, naszej interpretacji, cudzej interpretacji cudzych, własnych odczuć :)).

        Generalnie cieszę się, że napisałeś tę recenzję, bo pokazuje ona, że można napisać o tytoniu nie najlepiej (nie w kwestii formy wypowiedzi :)), a mimo to zachęcić do spróbowania :).

        UkłonY,
        Ps. Pisząc o kolejce chodziło mi, że mam ten tytoń zakolejkowany do spróbowania :).

        • Rheged
          12 stycznia 2012 at 12:18

          Ja Cię doskonale rozumiem i wiem, że spotykam się ze zrozumieniem również z Twojej strony. Zauważyłeś, że nie napisałem najlepiej o hamburgerze, ale dalej chce się go spróbować. Dokładnie takie było zamierzenie. Nie sądzę, abym ten tytoń pogrążył tą recenzją. W każdym razie nie o to mi chodziło. Mi zawsze chodzi tylko o wyrażenie swojego zdania, które odbiorca może użyć do trzech celów:
          1. Olać je;
          2. Zgodzić się i spróbować;
          3. Nie zgodzić się i spróbować.
          Śmiem twierdzić, że do niczego innego to nie prowadzi. Każda recenzja jest zachętą mimo, iż czasem odradza.

          Będę wdzięczny za poczęstunek :)

  5. JSG
    JSG
    12 stycznia 2012 at 10:40

    Alan, dostaniesz, w paczce, bo co miało przyjść przyszło, w poniedziałek paczka winna wyjść.

    Tytoń ten znów zawita do naszego kraju dopiero za jakiś czas…

    Yopas nie spodziewał by się aż takich uniesień jak przy CR… można kupić sobie jakieś dobre przenicne piwko, albo jak kto lubi piwko ciemne, a można kupić sikacza typu henio, albo żywiec i też wypić ze smakiem…

    • yopas
      12 stycznia 2012 at 10:50

      Janku, ja broń mnie panie (Panie), nie próbuję porównywać tych dwóch tytoni (zbyt pewien jestem swoich preferencji). Chodziło mi jedynie o pewną logikę, w jaką poszedł Autor.
      UkłonY,

      Ps. A czy wiecie, że niektóre piwa (właściwie wyroby piwopodobne) zamiast brzeczki zawierają żółć bydlęcą ;)

      • 3promile
        12 stycznia 2012 at 10:55

        Zamiast brzeczki? Brzeczka to przecież półprodukt, pewien etap rozwoju piwa. Że zamiast chmielu, to pamiętam jeszcze z okresu stanu wojennego, gdy ohydni kapitaliści zaembargowali nam chmiel i browary musiały się ratować czymżebądź…

        • yopas
          12 stycznia 2012 at 10:59

          Dziękuję za sprostowanie. Postanawiam poprawę, proszę o pokutę i o rozgrzeszenie.

          • 3promile
            12 stycznia 2012 at 11:11

            Laluś…

            • yopas
              12 stycznia 2012 at 11:25

              Raczej nieuk.

              • Rheged
                12 stycznia 2012 at 11:38

                Hejterzy!

        • Rheged
          12 stycznia 2012 at 11:29

          Generalnie to piwo możesz zrobić bez brzeczki. Wystarczy, że zostawisz chleb w szklance z wodą na odpowiedni czas, tak właśnie powstało pierwsze piwo.

  6. wojtek
    12 stycznia 2012 at 14:23

    Porządna i szczera recenzja(płynąca z duszy),ja też mam podobnie tyle,że najczęściej z brownem 4 i blackiem xx tylko,że z nimi to już jest(seksualny hard core)…

  7. wojtek
    12 stycznia 2012 at 14:31

    Do tego haremu dochodzą jeszcze brown pigtail i irish flake;)

  8. kusznik
    kusznik
    28 marca 2013 at 08:14

    Dla mnie solidny,poprawny tytoń. Może faktycznie bez fajerwerków smakowo-zapachowych ale…do codziennego spożywania fajerwerki mi niepotrzebne. Palę go spokojnie i nie sprawia problemów.A czasem potrafi mile zaskoczyć jakimś mikro-smaczkiem. I o to chodzi, i o to chodzi!
    Mając go w spiżarni jestem spokojny o nadchodzący dzień. Bardzo spokojny.

Skomentuj yopas Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*