Fajka u Doyle’a

17 marca 2011
By

Od jakiegoś czasu jestem dumnym posiadaczem wiedzy o wszystkich przygodach najbardziej znanego i najznamienitszego detektywa wszechczasów. Zdobyłem ją dzięki mało znanemu wydawnictwu REA, które w jednym tomie, zatytułowanym Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa zamieściło, jak już tytuł wskazuje, zbiór wszystkich opowiadań o tym ekscentrycznym fajczarzu.

Żałuję, iż podczas lektury nie tworzyłem zakładek, nie zakreślałem istotnych akapitów, abym mógł się teraz nimi wesprzeć, jednak w całości poświęciłem się przyjemności czytania. A jest to zbyt opasłe tomisko bym był w stanie po tak krótkim czasie do niego powrócić, czego w stosownym czasie z pewnością dokonam. Póki co lista tytułów czekających w kolejce na półkach mojej skromnej biblioteczki jest zbyt długa. Trzeba więc uwierzyć mi na słowo, ewentualnie skonfrontować je ze swoimi odczuciami i spostrzeżeniami po lekturze tego dzieła, a właściwie zbioru dzieł Sir Arthura Conan Doyle’a, do której serdecznie zapraszam.

Czego po poznaniu tych kilkudziesięciu fascynujących opowiadań możemy się dowiedzieć o Sherlocku Holmesie jako fajczarzu? O dziwo – zdecydowanie mniej niż można by się spodziewać po przeczytaniu ponad tysiąca stron jego przygód.

Zacząć należy od tego iż nie był on jedynie namiętnym palaczem fajki, ale również cygar i papierosów. Także o tych dwóch ostatnich posiadał ogromną wiedzę, potrafił na przykład na podstawie wyglądu i konsystencji samego popiołu rozpoznać dziesiątki ich rodzajów, co niejednokrotnie stawało się kluczem do rozwiązania zagadki.

Palenie było dla niego nałogiem, bynajmniej nie jedynym, często krytycznie ocenianym przez autora ustami jedynego przyjaciela Sherlocka doktora Watsona. Palił na potęgę, głównie by zaspokoić swój głód nikotynowy, ale również, by  skupić się na myśleniu, to wtedy fajka zajmowała poczesne miejsce. Pomagała mu. Wówczas w ciągu jednej nocy, w zamkniętym pomieszczeniu, znajdując się w osnowie dymu potrafił wypalić uncję tytoniu, co odpowiada blisko trzydziestu jego gramom! Proszę spróbować powtórzyć ten wyczyn!

Holmes nie fetyszyzował fajki, nabijał ją raz za razem, jedynie odsypując spalony tytoń, była narzędziem. O jego fajkach wiemy tyle, że były to glinianki, lub fajki wykonane z korzenia wrzośca i choć większość z nas kojarzy go z kalabaszem w ustach, tak jak został przedstawiony na okładce wspomnianej wyżej książki, to wizerunek ten jest jedynie wizją rysownika nie potwierdzoną w jego przygodach. Jednak niekoniecznie musi to być błędny obraz, właśnie przez niedookreślenie typu fajek, w których palił. Każda interpretacja jest dopuszczalna, także ta Guy’a Ritchie, o ile trzymamy się w ramach wrzośca lub gliny.

A fajek posiadał wiele i jak przystało na prawdziwego fajczarza był ich znamienitym znawcą czemu daje wyraz w Żółtej twarzy, gdzie nie tylko z łatwością określił jakość znalezionej fajki, ale także precyzyjnie podał jej wartość.

W niesamowitych historiach śledztw Sherlocka Holmesa o paleniu tytoniu, w tym paleniu fajki mówi się często, ale czy wiele? Raczej ogólnikowo, na szerszy opis zasługiwały tylko te aspekty, które miały bezpośredni wpływ na rozwiązanie zagadki, jak we wspomnianej Żółtej twarzy. Doyle unikał epickich opisów, dla niego liczył się fakt, każde zdanie, każde napisane słowo jest istotne dla rozwikłania tajemnicy zbrodni, dzięki czemu czyta się dynamicznie, nie tracąc z pola widzenia tego co istotne.

Na pewno o tym wielkim fajczarzu można wyczytać i napisać więcej, sam nie mam ambicji by napisać na ten temat wszystko, ale zachęcam do tego czytelników fajkanetu!

Arthur Conan Doyle, Księga Wszystkich Dokonań Sherlocka Holmesa
wyd. REA, Olsztyn 2010

Tags: , , , ,

19 Responses to Fajka u Doyle’a

  1. JSG
    17 marca 2011 at 08:00

    zasadniczo postac jest narkomanem w bardzo szeroko rozumianym pojeciu, ale dawno czytalem moge zle pamietac, ale kiedy czytalem narkotyki Witkacego, to w wyobrazni stawal mi SH.

    Swoja droga w najnowszej, mini serialowej, ekranizacji BBC, sh nakleja sobie po kilka plastrow nikotynowych naraz ;)

    • je2bnik
      18 marca 2011 at 22:42

      SH ma jeszcze jeden współczesny, serialowy odpowiednik, tylko lepiej zamaskowany. A jest nim… Dr. House, nota bene też narkoman.

  2. Rheged
    17 marca 2011 at 12:39

    Tak na szybko – http://www.fajka.net.pl/problemy/kultura-i-fajka/dedukcja-drogi-watsonie-dedukcja/

    A wcześniejsze, uszczuplone wydanie dzieł Conan Doyle’a zostało uwiecznione na tej stronie fotografią przy okazji pewnej relacji z odnawiania ;)

  3. yopas
    17 marca 2011 at 13:13

    Fajny… wstęp do artykułu… serii artykułów. Można by np. opisywać przygody fajki w każdym z opowiadań Doyle’a.
    Polemizowałbym jednak (podobnie, jak mój przedpiśca (JSG (jak mi się wydaje))) z uznawaniem Sherlocka Holmesa za wielkiego fajczarza. Słowo „wielki” zamieniłbym na „sławny”. Kto wie, czy nie najsławniejszy na świecie… choć w tym miejscu nie sposób (mi) wspomnieć o Samwise’ie Gamgee, który gdyby nie został nieszczęśliwie wplątany w beznadziejną (z punktu widzenia wydarzeń, nie ich prezentacji) wyprawę jubilerską mógłby równie dobrze zająć miejsce Sherlocka (pamiętajmy, że po powrocie został Szeryfem!).

    A jeszcze przypomnijcie mi, dr Watson jarał szag, czy tylko musiał Sherlockowi skakać po niego na ryneczek? Pamiętam jakiś taki wątek z małą fajką do shagu…

    • marek milczek
      marek milczek
      17 marca 2011 at 13:39

      „Polemizowałbym jednak (podobnie, jak mój przedpiśca (JSG (jak mi się wydaje))) z uznawaniem Sherlocka Holmesa za wielkiego fajczarza. Słowo „wielki” zamieniłbym na „sławny”. Kto wie, czy nie najsławniejszy na świecie…”
      głównie za sprawą tego szkicu, rozpoznawalnego przez nawet małe dzieci
      https://picasaweb.google.com/marek.milczewski/DropBox?authkey=Gv1sRgCPidq-LgyozAfQ&pli=1&gsessionid=iX3yX4SvhDeVesC_WE77NQ#5585026450324271970

    • Rheged
      17 marca 2011 at 13:43

      Watson uwielbiał cygara, ale i z fajką miał do czynienia.

    • KrzysT
      KrzysT
      17 marca 2011 at 15:10

      Wyprawa jubilerska!
      Paweł…. fraza miesiąca! :)

      • yopas
        17 marca 2011 at 15:35

        Eee… takie sobie raczej omówienie.

      • TomaszG
        18 marca 2011 at 12:10

        Piękne określenie!
        Zacytował bym Cię Pawle z chęcią na moim www, w dziale „cytat miesiąca” jeśli byś się oczywiście zgodził?
        Niech młodzież widzi jak można bawić się słowem!
        Pozdrawiam,
        TomaszG

        • yopas
          18 marca 2011 at 13:07

          ależ proszę.

  4. largopelo
    17 marca 2011 at 13:43

    Podoba mi się ten twój wątek czytelniczy. Domagam się kontynuacji.

    Pierwszy akapit / Trzeba mi więc uwierzyć mi na słowo / pierwsze „mi” zbędne?

    Pozdrawiam

    • Rheged
      17 marca 2011 at 13:45

      Pardon, moja wina. Redagowałem na szybko.

  5. daddas
    daddas
    17 marca 2011 at 16:56

    Rheged – dzięki za redakcję.
    yopas – zgadzam się, „sławny” zamiast „wielki”. Ciąg artykułów poświęconych fajce w poszczególnych opowiadaniach Doyle’a uważam za świetny pomysł jednak, jak już napisałem w swoim przyczynku do tego ciągu, w najbliższym czasie nie wracam do tej książki.

  6. JSG
    18 marca 2011 at 07:12

    Jak juz o redakcji, dumnym posiadaczem wiedzy? Jakos mi sie to kojarzy z sejmowym nie mam wiedzy na ten temat, czy aby na pewno jest to dopuszczalny zwrot? Mi nie lezy zupelnie, ale nie mam jak w tej chwili sprawdzic.

  7. TomaszG
    18 marca 2011 at 12:13

    Książkę kupiłem tydzień temu. Ciekawe wydanie, raczej do czytania przy stole. Lubie ten papier, nie jest świecący i nie męczy oczu. Czytamy toto z synkiem przed spaniem :) Na razie mały woła: „poczytamy tego dedektywa co fajkę pali jak ty tata…”
    Myślę, że pozycja jest warta uwagi każdego, kto czytać lubi.
    Pozdrawiam,
    TomaszG

  8. Julian
    Julian
    18 marca 2011 at 23:01

    Conan Doyle faktycznie mało szczegółowo pisze o fajczarstwie swego bohatera. Co do kształtu fajki to większy wkłąd wnieśli ilustratorzy (poza wzmianką o shagu, co sugeruje małą fajkę). W kontekście dr. Watsona wspomniany jest tytoń Arcadia (chyba nierozpoznany, w owym czasie zbyt wielu było producentuów mieszanek, w 90% do dzisiaj nieistniejących). W jednym z opowiadań negatywny bohater pali tytoń słodziny melasą (rozumem że nie było to nobilitujące). Na marginesie, McClelland produkuje 3 mieszanki „holmesowskie”: Black Shag, Arcadię oraz Honeydew.

  9. Pendrive
    19 marca 2011 at 00:25

    O ile dobrze pamiętam, w Psie Baskerville’ów popiół z cygara posłużył Wastonowi za poszlakę. W tamtych czasach, chyba wszyscy znali się na tytoniu… ;)

  10. largopelo
    20 lutego 2012 at 20:37

    Zainteresowanym „postacią” polecam książkę „Sherlock Holmes. Biografia nieautoryzowana.” Autor: Nick Rennison.

    • largopelo
      21 lutego 2012 at 08:42

      Proszę, niech ktoś poprawi poprzedni wpis, bo własna składnia mnie rani.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*