Filozofia fajczarza

10 września 2010
By

Od czasu do czasu staram się zrewidować swoje poglądy na temat nałogów. Ostatnio taka sytuacja przydarzyła mi się po napisaniu artykułu o Remarque’u. Głównym pytaniem, które sam sobie zadałem po jego skończeniu, było „dlaczego palę?”. Za każdym razem, gdy nachodzą mnie wątpliwości, staram się zrobić pewien bilans zysków i strat. Kładę na jednej szali swoje zdrowie i pieniądze, a na drugiej przyjemność. Zawsze przeważa przyjemność. To główna zaleta, ale nie jedyna. I choć wad jest więcej, nie są one w żaden sposób dominujące.

W gruncie rzeczy służy to jednemu – upewniam się, czy nic we mnie się nie zmieniło. Jakiś czas temu ukułem stwierdzenie, że miarą człowieka wrażliwego jest to, jak bardzo kocha swoje nałogi. W moim przypadku palenie tytoniu pozwala mi na zachowanie czujności wobec otoczenia, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. I wobec siebie. Nie pozwala mi stępić myśli, tej krytycznej, osądzającej. Tej, którą badam rzeczywistość, w jakiej przyszło mi funkcjonować.

Sądzę, że fajczarski nałóg w jakiś sposób mnie definiuje. Być może pozwala mi wydobyć z głębin podświadomości pewne cechy i instynkty dla mnie ważne. Wydaje mi się, że ten, kto nie ma zamiłowania do odkrywania samego siebie, nie odnajdzie się w fajczarstwie. Może zdefiniuje siebie poprzez papierosy, cygara, wódkę, samochody, kobiety? Jeśli nie ma w sobie koniecznej cierpliwości do znoszenia swojego własnego towarzystwa przez cały czas kurzenia fajki, to fajki nie polubi. Są inne nałogi, szybsze, bardziej intensywne, nie wymagające tyle zaangażowania.

Z fajką u mnie jest tak, że przede wszystkim jest ona podróżą do własnego wnętrza. To zwiedzanie własnych myśli, rewizja idei, odkrywanie pomysłów. Dzięki fajce można na chwilę się zatrzymać. Niekoniecznie trzeba, ale właśnie – można. To istotna cecha tego nałogu. W świecie zatłoczonym, zurbanizowanym, pędzącym do przodu i wymagającym coraz więcej, pozwala na wyłączenie się i rozmyślanie o sobie. Gdzie idę? Po co? Wreszcie mam chwilę dla siebie, by móc postawić w pełni te pytania oraz udzielić na nie konkretnej odpowiedzi.

Wydaje mi się też, że kto nie kocha siebie, ten nie pokocha fajki. Egoistyczne, czy też egocentryczne, to myślenie, ale tylko pozornie. Jean Paul Sartre powiedział kiedyś, że wybierając coś dla siebie, wybiera za cały świat. Chciałby, żeby wszyscy wybrali tak samo. Tak jak człowiek, który oczekuje rady, ale nie wie, do kogo się po nią wybrać. Czy do Sartre’a, czy do kogoś innego? Wybierając taką, bądź inną osobę, tak naprawdę dokonał już wyboru, co chciałby usłyszeć. W taki dość pokrętny sposób sam zdaje sobie sprawę z tego, do czego dąży. Oczekuje jednak potwierdzenia, że jego wybór jest także wyborem kogoś innego. W życiu człowieka zawsze obecne jest oczekiwanie. Każdy chce się upewnić. Ja osiągam pewność dzięki tym kilku chwilom spędzonym z fajką. Nie idę po radę do Sartre’a. Nie idę do nikogo innego. Nie muszę. Upewniam się sam, pytając sam siebie.

Najważniejszy w tym jest fakt, że sam od siebie oczekuję szacunku. Do własnych myśli i poglądów. Jeśli nie będę pewny drogi, którą chcę iść, czemu miałbym w ogóle iść? Czemu miałbym pytać kogoś o swoją własną drogę? Oczywiście, że i tak pytam, bo nigdy nie mogę być pewny, co do słuszności czegokolwiek. Czy do jakości tego, co robię. Jednak główną drogą idę sam. Muszę ją szanować. Od szacunku do miłości jest bardzo niedaleko.

Ludzie nie palą fajki, bo mają inne, łatwiejsze alternatywy ucieczki – czy to od siebie, czy od kogoś, czegoś. Nie palą jednak również dlatego, że nie czują potrzeby stawiania pytań, bądź są pewni odpowiedzi. Być może także fajka nie pomaga im na tej drodze. Jednak często po prostu nie mają cierpliwości, nie tyle do fajki, co do siebie.

Miarą człowieka wrażliwego jest miłość do swojego nałogu, bo w nałogu, szkodliwym, beznadziejnie buntowniczym, można znaleźć swoją własną wrażliwość. Wrażliwość na siebie samego. Zgrabna to tautologia, czyż nie? I dlatego, przynajmniej w moim przypadku, szala przechyla się na stronę fajczarstwa. Choć tracę, to zyskuję.

Albo po prostu mam zepsutą wagę.

Tags: , , , ,

16 Responses to Filozofia fajczarza

  1. heretico
    heretico
    10 września 2010 at 23:14

    metafizycznie . ale ładnie :)
    ja palę rzadko, rzadko, bo rzadko chcę się wyciszyć. ale właśnie fajka mi w tym pomaga.

  2. JSG
    JSG
    11 września 2010 at 12:32

    „Czy Pan pali? Ja, kierowniczko pale nonstop”
    Do refleksji nie potrzebna jest mi fajka, czy inne nalogi. Nie widze powodu bym z powodu fajki misial zwalniac, wrecz odwrotni, nikotyna podnosi cisnienie, pozwala przyspieszyc. Dlaczego wiec fajka? A paliliscie kiedys papierosy? Wolal bym juz chyba palic majeranek. Mimo ze jak to zwykle u nikotynocholikow bywa po kilku godzinach od przebudzenia odczuwam potrzebe siegniecia po tyton, nawet jesli mialbym wybierac miedzy niepaleniem a papierosem wybral bym to pierwsze

  3. jalens
    12 września 2010 at 19:56

    Nie widzę palenia w kategoriach filozoficznych. Także zwalniam w czasie seansów fajczarskich. Lubię nabijać fajkę, palić ją, czyścić, przekładać tytoni na półce, czekać na przesyłką ze sklepu. I uczyć się o fajce i paleniu.

    Hobby, nałog, ostatecznie psychologia – ale termin filozofia, to już wplątywanie całego świata we własne słabości. Nie pasuje mi to.

    • Rodent
      Rodent
      3 grudnia 2010 at 23:25

      Wiesz, Jacku ktoś kiedyś powiedział że nieumiejętność zwalczenia nałogu czy przyzwyczajeń nie wynika ze słabości charakteru ale z potęgi namiętności ;)))

      • jalens
        4 grudnia 2010 at 00:16

        Ktoś zrobił barok z prostego stwierdzenia pana Sokratesa. Pewnie jakiś Rzymianin.

        • Rodent
          Rodent
          4 grudnia 2010 at 01:53

          To było od Sokratesa? Nie wiedziałem @.@ Pewnie dlatego wydało mi sie takie mądre ;)
          Cóż, każdego dnia uczymy się czegoś nowego ;)

        • ben
          ben
          4 grudnia 2010 at 11:25

          Jako że jestem przedstawicielem pokolenia podobno obrazów… ale głupi ci Rzymianie, prawda? ;)

          • jalens
            4 grudnia 2010 at 11:52

            Cóż, w piśmie tak niektórzy mieli, ale za to w muralach byli na poziomie polskich wlepek. Kulowi.

  4. pinkplato
    13 września 2010 at 21:51

    A ja zgodzę się z autorem atykułu. U mnie jest zdecydowanie podobnie. Dzien zaczynam od dobrej herbaty, ciacha i fajki… a wiadomo,że po przebudzeniu jesteśmy jeszcze na tych sennych falach- także podróże do wnętrza siebie są łatwiejsze- i chyba nawet automatyczne- owszem nie każdy z nas ma może predyspozycje, a raczej chęci do takich podróży. Ale generalnie kłądas sie spać- cieszę się na kolejne wypalone fajki następnego dnia… Często miewam najlepsze pomysly podczas tych fajczarskich medytacji… najczęściej odpowiedzi na trudne pytania przychodzą własnei wtedy. na pewno nigsy nie palę na szybko w jakichś wolnych minutach- zeby zaspokoić potrzebe nikotyny- zasze jest to minimum 1/2 godziny – jakby zarezrwowane na ceremonię. Właśnie- dla mnie ta ceremonia jest ważna… to coś o czym w księdze EST jest – o przeżywaniu tej chwili- stopienie się z tym wyjątkowym smakiem, , wyjatkowym kształetem fajki… wtedy pono na prawdę żyjemy. A i owszem też się cieszę z nowej dostawy z Synjeco, i układania flejków w słojach, czyszczenai fajek… jednak sama kontrola palenia jest mi obca… zauważyłem ,żekiedy zbyt na to zwracam uwagę- to po pierwsze tracę kontakt z misterium, a po drugie ciągle już muszę grzebać – w kominie….
    W przypadku cygar zresztą jest podobnie- cygaro pali się samo- ale bardzo długo- i zmienia smaki co jakiś czas…. Tym się różnimy od papierosiarzy, że to łączy , tak myślę , się z wsmakowywaniem się i odjeżdząneim w inne światy… a przynajmnej ja tak czynię

    • jalens
      4 grudnia 2010 at 00:24

      Hihihi – bywa, że papierosiarze też palą fajkę :)

      • pinkplato
        4 grudnia 2010 at 11:58

        Sam ostatnio zapaliłem papierosa- i nie moglem się do tej cienkości przyzwyczaić… hehe.. i zakręciło mi się w glowie po nim

  5. Julian
    Julian
    18 stycznia 2011 at 00:34

    Julian artykuł generalnie popiera. (musi to być z pewnością wielką pociechą dla autora).

  6. jack
    jack
    17 kwietnia 2011 at 10:53

    .. trochę boję się zabierać tutaj głos ( jestem dopiero początkującym) , jednakże – coś mi nakazało ,abym to uczynił ,to coś? to nic innego jak..przemyślenia pana Rhegeda , podejrzewam w okrojonym skrócie! Sens wydobycia uroków przemijającego .. życia z zdawałoby się błahych szczegółów otaczających Nas dookoła , odrobiny spokoju, refleksji np. podczas słuchania Absoluty smooth jazz w .. oparach aromatycznego dymku z ulubionej fajeczki , lub siedząc okrakiem na pieńku, ale też w i. t. d.

  7. Julian
    Julian
    18 kwietnia 2011 at 08:36

    Okakura Kakuzo napisał „Księgę herbaty”. Może tytoń też potrzebuje swojego mądrego Japończyka?

    • TomaszG
      18 kwietnia 2011 at 09:33

      Przydałoby się. Ciekawe tylko, czy w dzisiejszych czasach napisanie takowego dzieła będzie odebrane przez rynek? Kiedyś pisało się dla pamięci, tradycji i przyjemności. Dziś mało kto tak pisze.

      Off, choć może przydatny :)
      I dla ścisłości, w trzecim zdaniu mamy „przekłamanie”: bilans to aktywa i pasywa (źródła finansowania aktywów)a nie zyski i straty. „Zestawieniem zysków i strat” byłoby stosowne sformułowanie zastąpić.

      Pozdrawiam,
      TomaszG

  8. Wrzos
    Wrzos
    26 grudnia 2011 at 16:28

    Piękny temat i zgadzam się z autorem chodź jestem amatorem jak narazie:-) Zdrowych Wesołych Świąt dla wszystkich fajczarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*