Bez mandatu za palenie

12 listopada 2010
By

Właściwie równie dobrze ten tekst mógłby trafić do działu z humorem, bo sytuacja jest prześmieszna. Otóż nowelizowano ustawę antynikotynową, ale zapomniano dać odpowiednim władzom uprawnienia do karania niepokornych palaczy.

Och, przepraszam – podobno nie zapomniano, a nie dano im takich uprawnień specjalnie. Bo podobno trzeba byłoby nowelizować odpowiednie rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji, określające warunki wykroczeń, za które mogą karać strażnicy miejscy. Czujecie ten zew absurdu?

Możemy się cieszyć, że prawo, które ogranicza nasze obywatelskie wolności na razie jest prawem martwym, aczkolwiek musimy uważnie śledzić doniesienia prasowe, czy przypadkiem uprawnienia strażnikom nie wróciły. Bo wtedy możemy się srogo rozczarować.

Powraca też sprawa odpowiednich „pomieszczeń” dla palaczy. Aleksander Kamiński opracował specjalnie szklane kabiny dla nikotynistów, w których zamontowane mają zostać mocne urządzenia filtracyjne, a także głośniki, by każdy z nas mógł słuchać muzyki podczas dymka. Po zastanowieniu muszę przyznać, że pomysł to niezły. Po pierwsze – odgradza nas, palących, od przykrych i faszystowskich spojrzeń „wojujących-niepalących”, a po drugie – jest to w jakiś sposób wychodzenie nam naprzeciw. I choć kabina taka pachnie utopistycznym absurdem, to i tak jest lepszym rozwiązaniem niż zakazywanie palenia w ogóle. Pozwala nie wchodzić nikomu w drogę.

Źródło tutaj.

Tags: , ,

32 Responses to Bez mandatu za palenie

  1. Pastor
    Pastor
    12 listopada 2010 at 16:34

    Zaraz, zaraz – jeżeli dobrze zrozumiałem, to tak: organ, czerpiący (pokaźne, notabene) zyski z pewnego procederu, chce ten proceder ukrócić lub poważnie ograniczyć i w tymże celu uniemożliwia egzekwowanie prawa, które sam stanowi. Proszę wybaczyć nieparlamentarne słowo, ale Panowie, gdzie ja k… żyję?

    • Ahrus
      12 listopada 2010 at 19:28

      Leczenie palaczy rokrocznie pochlania wielkrotnosc dochodow uzsykanych z akcyzy. Takze nie rozpedzalbym sie z tym zyskiem.

      • jalens
        12 listopada 2010 at 19:48

        … i pijaków…
        Oraz skrytożerców paróweczek hrabiego Kenta.
        Z tego powodu powinniśmy zaciągnąć wartę albo powiesić na drucie jakąś kukłę…

      • Pastor
        Pastor
        12 listopada 2010 at 20:04

        Jeżeli o mnie chodzi, to mogę nawet podpisać „lojalkę”, o treści następującej: Nie zgadzam się na jakiekolwiek leczenie, finansowane z pieniędzy publicznych, mojej osoby w przypadku wystąpienia raka płuc lub marskości wątroby, a w zamian poproszę o dożywotnie nie obciążanie złodziejską akcyzą, konsumowanych przeze mnie wyrobów, mogących wywołać w/w choroby! – czy jakoś tak…

        • JSG
          JSG
          13 listopada 2010 at 00:08

          Fajka to raczej rak krtani, przełyku, żołądka, podniebienia, języka- nie koniecznie rak, może być jakaś degracja cy insza marskość, wuj mój daleki dorobił się raka dolnej wargi- co prawda od palenia papierosów w fifce, ale zasadniczo to samo- płuca rzadziej- serce ponoć też nie tak często i tu fajkopalenie zwykle jest tylko dodatkiem do innych powodów takiego stanu rzeczy- bo że niby prowadzono badania jakoby fajka odstresowuje, przez co na serce tak nie wpływa.

      • Rheged
        12 listopada 2010 at 20:10

        Z tego co mi wiadomo, z akcyzy alkoholowej odprowadzane są pieniądze na leczenie alkoholizmu, natomiast z tytoniowej wszystko idzie na budowanie dróg, kolejnych rond oraz kościołów.
        Niepalący powinni nam za to dziękować.

        • Ahrus
          13 listopada 2010 at 11:20

          Zwlaszcza kosciolow.
          Niemniej za darmo truciciele sie nie lecza. Budzet to budzet. A z ktorego wplywu to bez roznicy w ogolnym rozrachunku.

          • Rheged
            13 listopada 2010 at 11:41

            Nauczyli Cię retoryki, to niewątpliwe, jednak jeszcze można lepiej. Oto w jaki sposób: substancje szkodliwe dla zdrowia wdychasz w stopniu o wiele bardziej zagrażającym zdrowiu na ulicy. Wdychasz z rur wydechowych samochodów, autobusów, etc. Mimo to jeździsz komunikacją miejską, a także samochodem. Bądź więc sprawiedliwy – zmechanizowani użytkownicy dróg też są trucicielami, których trzeba leczyć oraz którym również należy zabronić rozsiewania trujących substancji. Więcej, chłopie – sam jesteś takim trucicielem ;)

            • Ahrus
              13 listopada 2010 at 20:36

              Najpierw mnie obrazesz, sugerujac, iz nie mysle samodzielnie. Po czym schodzisz na zart, ktory w tym miejscu na pewno nie jest wyzsza forma powagi. Dla mnie eot. Zostawiam kolko wzajemnj adoracji. ciao.

              • Rheged
                13 listopada 2010 at 22:25

                Oj tam, oj tam, wiem, że nie jestem Cię w stanie obrazić. Nawet nie próbuję. Ot, rozszerzam Twój punkt widzenia ciągnąć za kołnierz, abyś sobie choć trochę uświadomił położenie grupy społecznej, do której nie należysz. Zawsze tak robię, bo niski i podły ze mnie człowiek. Jeśli ktokolwiek choć porozdumuje nad tym problemem, to warto było w ten sposób.

        • Pastor
          Pastor
          15 listopada 2010 at 18:40

          Drogi Emilu, czy przed kupnem następnej paczki Alsbo powinienem się zatem ustawowo przeżegnać?

  2. Rheged
    12 listopada 2010 at 16:37

    W „Misiu” chłopie, w „Misiu”!

  3. JSG
    JSG
    12 listopada 2010 at 19:10

    To nie jest tak ze strazacy wiejscy nie moga cie ukarac, moga i to dotkliwiej o tyle ze mandat dostajesz placisz i zapominasz o tyle wezwanie do sadu grodzkiego wylacza cie na. Aly dzien z obiegu a jak sedzina bedzie miala… Gorszy dzien poza grzywna wlepi ci koszta sadowe.
    Bo przez jakis jeszcze czas straznicy nie wlepia mandatu ale moga skierowac sprawe wykroczenia do sadu grodzkiego

  4. Swiety
    Swiety
    15 listopada 2010 at 17:49

    Ahrus, nie wiem skąd bierzesz dane na temat finansowania leczenia palaczy, ale pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą i to z kilku powodów:

    1. Rzadko jest tak, żeby można było jednoznacznie stwierdzić, że powodem choroby jest palenie tytoniu. Często człowiek choruje na jakiegoś raka, bo ma skłonności, na przykład genetyczne. A palenie mogło jedynie przyspieszyć zachorowanie. Mały przykładzik: Kilka lat temu umarł na raka przyjaciel moich rodziców w wieku 58 lat. Prowadził zdrowy tryb życia, nie palił, nie pił alkoholu, uprawiał różne sporty. drugi przykładzik: Nadal żyje sąsiad mojego znajomego. Ma 97 lat. Pali około 15 papierosów bez filtra dziennie. Jak był festyn, to tańczył całą noc. A na moich oczach wspinał się po linie na strych.
    2. Przed wojną tytoń paliło jakieś 90% dorosłego społeczeństwa, a zachorowań na raka było mniej. Dzisiaj tytoń pali 8mln Polaków. I jak ktoś nie umiera na raka, to znaczy, że umrze na zawał. Modyfikowana żywność siedzący i wygodnicki tryb życia chyba w większej mierze sprawiają, że wzrosła liczba zachorowań na raka, a nie tytoń.
    3. Nie jestem finansistą, ale ZUS zajmuje się ściąganiem pieniędzy na leczenie od ludności, od ZUS-u pieniądze dostają NFOZ-y czy inne kasy chorych, a z nimi ZOZ-y mają podpisane umowy na finansowanie leczenia. Nie słyszałem, żeby szpitale podpisywały umowy z Ministerstwem Finansów. A kasa z akcyzy płynie szerokim strumieniem do Ministerstwa Finansów właśnie, a nie do ZUS-u, kas chorych czy szpitali.

    Przychylam się tu do zdania kolegi, że uległeś nagonce na palaczy tytoniu i indoktrynacji, której celem jest uzasadnienie złodziejskich podatków. Jak się zachowuje umiar i rozwagę, to nie ma mowy o chorowaniu, leczeniu etc. Jeżeli połowa społeczeństwa będzie paliła dwie, może trzy fajki dziennie i wypijała 100 gram spirytusu tygodniowo (nie koniecznie w czystej postaci), a druga połowa będzie się odżywiała McDonalds, to założę się, że ci pierwsi będą żyć dłużej. Oczywiscie McDonalds, to tylko przykład, bo to co oferują hipermarkety niczym się nie różni.

    A tak przy okazji: Jesli mam siedzieć w szklanej klatce jak małpa w zoo, to wolę wypić to piwko w domu lub na tarasie.

    • Swiety
      Swiety
      15 listopada 2010 at 17:54

      …wracając na chwilkę do szklanej klatki, to wygląda na to, że jej projekt powstał zanim weszła w życie ustawa. Ciekawe tylko kto będzie producentem tych klatek? Jakiś kolega jakiegoś ministra? A może ktoś z rodziny?

      • Pastor
        Pastor
        15 listopada 2010 at 18:36

        Nie jestem ośmiornicą Paulem, żeby się zamykać w jakimś szklanym pomieszczeniu… rzeczonemu parlamentarzyście ostro wali w dekiel, oj ostro…

    • KrzysT
      KrzysT
      15 listopada 2010 at 20:55

      Święty,
      Zapoznaj się proszę z takimi pojęciami jak „dowód anegdotyczny” „meta-analiza” oraz „korelacja”. A także z podstawami metodologii badań naukowych w medycynie. Potem przejrzyj Pub-med i zobacz, czy masz jakieś wsparcie dla swoich śmiałych tez o zachorowalności na nowotwory i ich związku z paleniem tytoniu.
      Poprawna polityczność polityczną poprawnością, ale nie fałszujmy rzeczywistości, bo nie uchodzi.

  5. Swiety
    Swiety
    15 listopada 2010 at 18:04

    …jeszcze jedna informacja dla Ahrusa: leczenie jest finansowane z ubezpieczenia, które płacę co miesiąc ZUS-owi, więc mi się należy. Wpłaciłem już przez 25 lat pracy jakieś 110 tys zł nie licząc odsetek i jestem przekonany, że żaden szpital nie wyda na mnie nawet połowy tej kwoty, jak przyjdzie potrzeba. Bo jak człowiek zachoruje na coś poważniejszego niż katar, to się zaraz okazuje, że ZOZ może podjąć leczenie za kilka miesięcy. Opatrzność boża jednak sprawia, że przypadkiem Pan Doktor prowadzi również prywatną lecznice i może zacząć leczenie natychmiast.

    • KrzysT
      KrzysT
      15 listopada 2010 at 21:16

      Khem. Realnie to, co odłożyłeś to par dni na OIOM-ie. O tych długotrwałych kuracjach nawet nie wspominam. Abstrahując od dostępności „systemowych” warto czasem mieć pojęcie o kosztach leczenia, to pomaga złapać perspektywę odnośnie deklaracji tych, co to „będą się leczyli za swoje”. I już znikam z offtopikiem, bo mnie Jacek zaraz słusznie prześwięci.

      • jalens
        15 listopada 2010 at 23:42

        Nie ma oftopików na tym portalu, pewnie dlatego nigdy nie będziemy Pipedią i nikt stosujący tzw. „metodologie” nie zechce z nami współpracować i traktować nas poważnie. Wszak na poważnym portalu fajkowym powinno się głosić prawdy jednoznaczne i jedyne, nieprawdaż?

        Pozostańmy jednak niepoważni i pozwólmy każdemu wnioskować wg własnych przesłanek. I tak całym światem rządzą korporacje, a argumenty prawodawców i polityków jeszcze bardziej wynikają z knowań globalnej finansjery i koncernów tytoniowych.

        A koszty leczenia? Toż to najbardziej wirtualne pieniądze we wszechświecie, zaś składki i ubezpieczenia zdrowotne to najbardziej niesłychana piramida finansowa i kreatywna księgowość, jaką z poduszczenia szatana wymyśliła ludzkość.

        • TomaszG
          16 listopada 2010 at 08:43

          Miałem się nie czepiać :) Kreatywna księgowość nie jest niczym złym – to coś na kształt prezentowania danych finansowych z zachowaniem przepisów prawa tak, by wskazać swoje mocne strony a słabsze przesunąć na … dalszy plan. Pojęcie „agresywna księgowość” byłoby tu bardziej na miejscu, gdyż mamy do czynienia z niegospodarnością, a więc działaniem na niekorzyść co bezpośrednio wpływa na jakość. Stąd bronię pojęcia „kreatywnej” bo ona niczym złym w świecie biznesu nie jest i pojęcie to zamiennie stosuje się z „agresywną”, co z punktu widzenia współczesnej nauki rachunkowości jest błędem.

          Pozdrawiam,
          TomekG

          • jalens
            16 listopada 2010 at 09:22

            Racja, powinienem to wstawić w cudzysłów albo dodać mój obecnie ulubiony – podczas rozmowy o polityce i Polsce – kwantyfikator egzystencjalny, hihihi, czyli skrót „tzw.”

      • Swiety
        Swiety
        16 listopada 2010 at 13:25

        Jeżeli tak, to skąd biorą się te pieniądze? Spieszę z odpowiedzią. Mój ojciec błąkał się po szpitalach zanim umarł na raka (nie palił). Stawka za wyżywienie w szpitalu jest dwukrotnie niższa niż w zakładach penitencjarnych, więc codziennie nosiliśmy mu jedzenie. Pielęgniarka nie miała życzenia przyjść jak chciał załatwić potrzebę fizjologiczną, więc próbował sam wstać. Złamał sobie przy tym rękę. Leki trzeba było kupowac w aptece i przynosić do szpitala. Za badania trzeba było płacić, bo szpitalny sprzęt do badań był dzierżawiony przez pana doktora i w kolejce do badań trzeba było czekać miesiącami. Płacąc panu doktorowi, badania były natychmiast. O jakich k..wa kosztach Ty mówisz? Wyżywienie za 7zł/dzień i poranny obchód pana doktora? Obchód, który miał na celu nagonienie nowych klientów? Uczciwie przyznam, że ojciec miał również okazję leżeć w lepszych szpitalach. Ale niewiele lepszych.

  6. JSG
    JSG
    15 listopada 2010 at 19:10

    Jeśli chodzi o leczenie- składka zdrowotna to niecałe 200zł (cały zus ok 800) czy coś w ten deseń. 12 miesięcy, pi razy oko 2000/2500 zł pracujemy jakieś 30-45 lat (od 25 do 65) zatem na swoje leczenie odłożymy od 60 000 do 100 000zł tak? Leczenie zawałowca to koszt średniej kasy samochodu, tak przynajmniej słyszałem, może jest tu ktoś kto ma dokładniejsze informacje. Z tego co płacimy na ubezpieczenie zdrowotne ni jak nie starcza na nasze leczenie w przypadku ciężkich chorub- owszem, może się zdażyć- i oby tak było, że nic nas nie dopadnie, albo jak dopadnie to w późnej starość, kiedy nasz czas dobiegnie końca i nas to już nie wzmocni a zabije, ale jeśli ktoś z rodziny zachoruje? Nasza kasa się nie zmarnuje.

  7. jalens
    16 listopada 2010 at 01:27

    Straty związane z alkoholem nie są domeną wyłącznie choroby alkoholowej. Tym bardziej więc powinno się zakazać picia w knajpach. Jak już leczyć i uszczęśliwiać jednostkę – to na całego!

  8. 16 listopada 2010 at 12:52

    Pozwole sobie zacytowac pewnego pana:

    „Kobieta jest Murzynem tego świata” śpiewał kiedyś John Lennon. Od dziś w Polsce Murzynem będzie każdy palacz. Między innymi: ja
    Jacek Żakowski
    Jacek Żakowski
    ZOBACZ TAKŻE

    * Palący Żakowski patriotą jest (16-11-10, 10:58)
    * Anarchistów wygwiżdżemy za rok (16-11-10, 10:24)
    * Cała Polska bez dymu? (13-11-10, 12:30)

    Niepaląca większość przegłosowała dyskryminację palącej mniejszości. Nie separację, ale dyskryminację. Zgodnie z obowiązującą modą.

    Ustawodawca postanowił uwolnić niepalących od naszego smrodu. Słusznie. Kto nie chce wąchać dymu, nie powinien być do tego zmuszany. Zwłaszcza gdy większość wierzy, że dym to najgorsza zaraza i śmierć.

    Gazeta Biznes
    W rozwiniętym świecie od lat narasta antynikotynowa obsesja higieniczna. Ale narasta w rozmaity sposób. Prawidłowość, którą można zauważyć, jest, z grubsza biorąc, taka, że tam, gdzie pociągi przyjeżdżają mniej więcej o czasie, służba zdrowia działa, chorzy są w szpitalach bezpieczni, żywność jest stosunkowo zdrowa, a grubasów niewielu – krucjata antynikotynowa chroni niepalących. Tam zaś, gdzie pociągi i samoloty się rutynowo spóźniają, gdzie pójście do szpitala wiąże się z nieobliczalnym ryzykiem, a plagą społeczną stała się otyłość – antynikotynowa wojna koncentruje się na zwalczaniu palących. To nie jest semantyczna różnica.

    My, palacze, oczywiście najgorzej mamy w Ameryce. Tak się złożyło, że zakaz palenia w samolotach wprowadzono tam mniej więcej wtedy, gdy przestały one latać punktualnie. W szpitalach ograniczenia przechodziły w dzisiejszy totalny zakaz, gdy stopniowo dochodzono do 40 procent pacjentów padających ofiarą błędów lub zakażeń. Zakaz palenia w lokalach wchodził zaś w życie równolegle z narastaniem plagi otyłości będącej skutkiem tego, co ludzie tam jedzą. Mordercze potrawy Amerykanie mają jeść w zdrowej atmosferze.

    Podobnie w Anglii. Im gorzej działa służba zdrowia, komunikacja publiczna, oświata, gospodarka – tym bardziej nie wolno palić. I nie przypadkiem liderami brutalnej wersji „niepalenia” są dwie zbankrutowane wyspy: Irlandia i Islandia.

    W Japonii walka z biernym paleniem też trwa długo i jest radykalna. Nie wolno na przykład palić na ulicach. Poza wyznaczonymi miejscami. Ale te miejsca są. Stoją tam popielniczki. Nietrudno je znaleźć. Nie wolno też palić w pociągach. Ale w najszybszym i najbardziej punktualnym pociągu świata – jadącym 360 km na godz. – jest wagon dla palących, a między wagonami „bez dymu” wstawiono hermetyczne kabiny dla palaczy.

    Natomiast w ekspresie, który sześć godzin turkoce z Warszawy do Gdyni i zawsze się spóźnia, żadnych kabin oczywiście nie będzie ani zadymionych wagonów. Im gorzej się jedzie, tym bardziej się nie pali. Podobnie w japońskich restauracjach nie wolno palić, jeśli nie ma dobrej wentylacji. Ale ta wentylacja jest. Bo bez niej knajpy śmierdziałyby – jak w Polsce. I są sensowne miejsca dla palących.

    Po dwóch latach gospodarczej stagnacji polscy niepalący doświadczą irlandzkich i amerykańskich luksusów.

    Będą teraz mogli w zdrowej, higienicznej, miłej, bezdymnej atmosferze urzynać się w knajpach do nieprzytomności i zdrowo zasypiać, tuląc twarz w okazy zdrowej żywności, jak golonka z kapustą, flaki albo pyzy z mięsem. Będą mogli wśród wyziewów z kuchni bezdymnie – więc zdrowo – pochłaniać w restauracjach zupki, sosy oraz dania z proszku faszerowane syntetycznym zapachem, kolorem i smakiem. Będą zdrowo pracowali po 14 godzin w bezdymnych jednoprzestrzennych biurowcach. Będą się bezdymnie leczyli w szpitalach, gdzie co trzeci pacjent pada ofiarą błędu lub zakażenia. Będą się bezdymnie uczyli w wyższych szkołach wstydu. Będą sobie bezdymnie podróżowali w pociągach, które z żelazną konsekwencją unikają przyjeżdżania o czasie i wypoczywali na bezdymnej plaży nad morzem pełnym śmieci, alg oraz pałeczek tego i owego. Sto lat. Wszystkiego najlepszego.

    Jak ktoś woli umrzeć od tłuszczu, nadwagi, przepracowania, przepicia, zatrucia albo czegokolwiek innego, palacze nie powinni mu tego utrudniać.

    Ja – wasz ganc nowy Murzyn – wolę umrzeć od dymu. I nie widzę powodu, by mi to utrudniano, jeśli nie szkodzę innym. Zwłaszcza że według badań umrę dużo taniej niż niepalące grubasy. I wszyscy inni śmiertelnie zdrowi rodacy. Warto więc może poszukać odpowiedzi na nieśmiałe pytanie – czy antynikotynowa krucjata w tym kształcie jest po to, by ludziom żyło się lepiej – czy zamiast?

    Źródło: Gazeta Wyborcza
    Jacek Żakowski

    wyborcza.pl

  9. Swiety
    Swiety
    16 listopada 2010 at 13:01

    Tak dla uściślenia: składka zdrowotna wynosi 233,36zł. Prowadzę dwie działalności, więc płacę dwie składki. Przy czym są to składki minimalne. Jak ktoś zarabia na przykład 3tys brutto, to składka ZUS, która wynosi chyba 42% od dochodu brutto nie będzie wspomnianą przez JSG kwotą 800zł tylko dużo wyższą. Nie wiem ile z tego będzie stanowić składkę zdrowotną, ale na pewno odpowiednio więcej. Może i kwoty kosztów leczenia, które są tu podawane przez JSG są prawdziwe… Nie wiem. Ale od razu rodzi się w mojej głowie pytanie: czy mamy do czynienia z cudem ekonomicznym? Państwo więcej wydaje na leczenie niż wynosi suma składek? Mam wrażenie, że jesteśmy oszukiwani przez jakąś propagandę. A wracając do tematu, to tylko powtórzę to, co pisałem wcześniej: Wszystko z umiarem i rozsądkiem, a nikt nie będzie musiał wydawać na nas tych równie koszmarnych co fikcyjnych kwot.

    • 16 listopada 2010 at 13:11

      dzis wynosi tyle i pewnie bedzie rosla, ale w latach 90 byla znaczaco nizsza, rosla stopniowo. owszem, mozemy liczyc „na dzis” ale zasdaniczo kwota i tak bedzie mniejsza.
      Druga sprawa jaki odsetek spoleczenstwa zarabia powyzej 3000zl, po drugie jaki prowadzi wlasna dzialanosc.

      • Swiety
        Swiety
        16 listopada 2010 at 13:45

        3tys brutto, to 2tys netto. Robotnik na budowie, jeżeli coś potrafi, to za 2tys netto nie chce pracować. Pewnie, że jest spora grupa ludzi, którzy zarabiają nawet i dwa razy mniej. Ale znam sporo ludzi, którzy zarabiają 4 czy 5tys netto i nie są na stanowiskach kierowniczych. 5tys netto, to około 7,5tys brutto. Policz jaką składkę od tej kwoty płaci pracodawca.
        W latach 90-tych składka wynosiła 50% dochodu brutto. Relatywnie jest to podobnie jak dzisiaj. Nie zapominaj, że na początku lat 90-tych odsetki na lokatach w banku wynosiły nawet 60% rocznie. Gdybym sam odkładał na lokaty połowę swoich dochodów przez 20 lat, to dzisiaj byłoby mnie stać na lekarzy prezydenta USA.
        Ale proponuję zostawić ten temat, bo trochę nas zdryfowało :)

        • yopas
          yopas
          16 listopada 2010 at 15:27

          Wizyta na wsi pozowliłaby jednak nabrać więcej dystansu, by nie powiedzieć pokory, do otaczajacego świata. Ja też zasadniczo spotykam się z dużą grupą osób o wyższym wykształceniu… ale to dalej przekłada się na jakieś 90% Polaków bez wyższego wykształcenia. Myślę, że nadal jest szansa na doktorat w dziedzinie doboru próby reprezentatywnej.

    • yopas
      yopas
      16 listopada 2010 at 13:43

      Do tych statystyk warto byłoby dołożyć dzienny koszt leczenia szpitalnego jednej osoby… w roku około 2000 było to zdaje się jakieś 250zł i dotyczyło „zwykłych” hospitalizacji… ile jest teraz nie wiem.

      Ważne: nie ma na świecie kraju, który miałby dobrze zorganizowany system opieki zdrowotnej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*