Flake – mój największy wróg.

11 lipca 2016
By

Witajcie.

Zanim ktoś oskarży mnie o niedopełnienie obowiązków w poszukiwaniu odpowiedzi zaznaczam, że poczytałem już sporo o paleniu tytoniu w płatkach, próbowałem różnych metod pakowania, podsuszania itp. Informacje czerpałem z Fajkanetu, a także z innych stron. Powinno być super. Nie jest…

Na początku swojej przygody z fajką z wrzośca i porządnym tytoniem, kierowany poradami z tego właśnie portalu, zakupiłem jako mój pierwszy wymarzony tytoń SG FVF. W płatkach. Będzie ciężko, mogłoby się zdać. I początkowo było. Pierwsze palenia były do bani, ale następne zapamiętam długo. Masa smaków, przyjemność i łatwość palenia. Doświadczenia nie z tej ziemi, cuda na kiju. FVF się kończy, zamawiam nową puszkę.

W tym miejscu super wrażenia ustępują miejsca wrażeniom przykrym. Palenie drugiej porcji FVF było kiepskie i męczące. Smaki płaskie, nudne. Nie było tyle różnorodności, co w pierwszej partii. Słabo jednym słowem. Z ledwością dopaliłem puszkę. Próbowałem w różnych fajkach, różnie nabijałem. Nic. Efekt taki sam. Nudne smaczki, trudności w paleniu itd. Pokłóciłem się z tytoniem typu flake. „Więcej nie kupię! O!”.

I kupiłem znowu. Tym razem SG St. James Flake. Choćby po to, żeby poznać periqa. No i poznaję. W bólach. Znowu problemy, nieciekawe pod każdym względem palenie. Nie oznacza to jednak, że jest totalnie do bani, nie. Po prostu spodziewałem się większego fajerwerku. Choćby zbliżonego do tego, jaki dała mi pierwsza pucha FVF. A tu kicha.

Poinformować muszę, że po otwarciu pierwszej puszki FVF nie przekładałem tytoniu do żadnego słoika. Przed paleniem zazwyczaj rozdrabniałem płatek, suszyłem rozdrobniony tytoń ok. 2 godzin i nabijałem stosunkowo luźno. Wtedy było fajnie. Z drugą porcją robiłem to samo, tyle że po otwarciu puszki włożyłem płatki do słoika. Może tu leży jakaś diabelska przyczyna?

Po co to piszę? Ano dlatego, że mimo dostępności danych z sieci chciałbym Was prosić o jakąś pomoc. I mówię tu o pomocy w stylu „wytłumaczyć, jak krowie na rowie” (czas podsuszania, sposób nabijania, typ i rozmiar fajki). Szczególnie pragnę wypowiedzi osób, które na tytoniach w płatkach zjadły zęby i znają się na rzeczy. Nie będę nawet dodawać, że chodzi mi głównie o tytonie od SG. Mokre, zbite i robiące się dziwnie patykowate po suszeniu. Tak ja to odbieram…

Kto wie. Może nie dla mnie flejki i doznania z nimi związane, może powinienem zostać przy ribbonach i ready rubbed, bo te zawsze palą mi się łatwo i przyjemnie? Może jestem za mało doświadczony? Może pierwsza puszka FVF była tak wspaniała przez szczęście początkującego? W każdym razie zapraszam do dyskusji. Chciałbym porządnie popalić tego St. Jamesa, albo przynajmniej przekonać się, że faktycznie nie dla mnie ta forma tytoniu.

 

 

6 Responses to Flake – mój największy wróg.

  1. ajt
    11 lipca 2016 at 11:17

    Płatki od Samueala są faktycznie dość kłopotliwe. Gdy chcę je zapalić w łatwy sposób, bez ciągłego używania zapalniczki i kołeczka po prostu bardzo mocno rozdrabniam. Miętolę w palcach i rozrywam tak długo aż są drobniejsze niż nie jeden ready rubbed. I tu uwaga, suszyć SG polecam zawsze już po rozdrobnieniu. Jak sam zauważyłeś robią się patykowate, jeśli odwrócić kolejność.

  2. cortezza
    cortezza
    11 lipca 2016 at 14:00

    Ja ich nie rozdrabniam i nie suszę, łamię na pół i wkręcam luźno, lekko wyrównuję wierzch, a ognia nie żałuję – i palą się dobrze, nawet kołkiem nie trzeba mocno pracować. Miałem problem z flejkami wtedy, kiedy ciasno je ubijałem. Druga rzecz – flejki lubią poleżeć i dojrzeć, bywa, że zmieniają po roku leżakowania smak zasadniczo. Trzeba próbować, nie poddawaj się, efekty będą na pewno.

  3. Obzon
    obzon
    11 lipca 2016 at 15:01

    Flake od SG ma to do siebie ze trzeba go suszyć zdecydowanie dluzej niż się to wydaje. Ja je suszę bardzo długo, przesuszam wręcz. A co do rozbieżności w smaku pomiędzy puszkami to wg mnie zarówno FVF jak i St. James wymagają minimum roku leżakowania by można było się cieszyć jego smakiem.

  4. Radek_Z
    Radek_Z
    11 lipca 2016 at 22:03

    Dzięki za odpowiedzi. Spróbuję się do nich ustosunkować. Mój pierwszy tytoń od SG – FVF rozcierałem dość drobno i suszyłem ok. 2 godzin, zazwyczaj na parapecie, na słońcu. Wtedy było przyjemnie. Ten sam trik nie wychodził już potem z następną puszką, z St. James Flake też nie wyszło. Próbowałem też suszyć cały płatek St. Jamesa przez 24 godziny, potem rozdrabniać, nabijać i palić na następny dzień. Trochę smaków się pojawiło, ale to wciąż nie ten oczekiwany efekt. Co do leżakowania. Polega ono na tym, że po prostu nowo zakupioną puszkę zostawia się w szafie bez otwarcia, czy należy przełożyć płatki do słoja, owinąć taśmą i testować cierpliwość przez rok? Przyznam, że trudne by to dla mnie było, ponieważ aktualnie jestem cholernie łasy na nowe smaki. Ech. Ciężki los.;)

  5. Obzon
    Obzon
    11 lipca 2016 at 22:18

    Lepiej przełożyć do słoika i zakleić taśmą. Szybciej tytoń będzie dojrzewał, jak złapie trochę powietrza. W puszkach jest próżniowo pakowany. Jak jesteś łasy na nowe smaki to dobrym wyjściem są próbki 10 gram. FVF czy St. James puszkę kupować można w ciemno i sezonować. Moim skromnym zdaniem palenie tych tytoni, świeżych, nie leżakowanych troszkę mija się z celem. Bo SG swoje pełne walory pokazuje dopiero po kilku latach leżakowania. Wybitnym tego przykładem jest SG Best Brown Flake, który świeży jest praktycznie bezsmakowy. Natomiast dobrze odleżany to cacuszko nie z tej ziemi. Nawet taki popular jak MB Plumcake po 3 latach jest zupełnie innym tytoniem. Dziś paliłem inny MB – Virginia nr 1. Zasłoikowany w 2011 roku – świetny.
    A jeżeli chcesz mieć tytoń od razu do palenia z puszki to polecam Dunhilla. Deluxe Navy rolls – jako Va/Per, a Dunhill Flake jako czysta Va.
    Pozdrawiam

  6. KrzysT
    KrzysT
    14 lipca 2016 at 12:50

    Rada jest prosta – zmienić firmę.
    Kup dowolny tytoń w postaci flake od GH.
    Pali się nieporównanie łatwiej, niż cokolwiek od SG.
    Tak po prostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*