Royal Blend

3 marca 2015
By

Paląc różne tytonie często mam ochotę podzielić się wrażeniami. Sporo zakupów porobiłem ostatnio i co rusz coś pale po raz pierwszy. Zanim naskrobię coś o ostatnio palonych tytoniach z tzw. „górnej półki”, chciałbym zauważyć, że często smakują mi aromatyczne blendy, nie mające zbyt wysokich notowań. Czego oczekujemy od aromatu? Jasne – żeby ładnie pachniał, ale też, żeby smakował dobrze i spójnie z zapachem. No i, co ważne, oczekujemy, że do samego końca palenie będzie przyjemne jak na początku. Do tego, ja akurat nie przepadam za nadmiarem nikotyny.
Royal Blend od MacBarena taki w mojej skromnej opinii jest. Zapach „ciasteczkowy” Są to ciasteczka maślane doprawione wanilią. Tak mi się to kojarzy. Ale najfajniejsze jest, że tak też mi smakuje. Pali się nieźle, trzeba tylko uważać, żeby nie przegrzać, ale da się to opanować bez większych problemów.
Miły relaks dla tych, co lubią ciasteczka do popołudniowej kawy i koniaku.

17 Responses to Royal Blend

  1. carlos cruz
    carlos cruz
    4 marca 2015 at 14:59

    Ja jak mam ochotę na ciasteczka i koniak, wolę napić sie koniaku i zapalić tytoń, ciasteczka pod koniak są zbyteczne, ale staram sie znaleźć zrozumienie dla nowoczesnych trendów promujących margarynę o zapachu świeżego chleba, kawy o smaku likieru, piwa o smaku oranzady etc, staram sie, ale nijak mi nie wychodzi.

    • Mikael Candlekeep
      Mikael Candlekeep
      4 marca 2015 at 15:26

      Drogi Carlosie, moim zdaniem niepotrzebna ironia i lekceważące podejście.
      Dyskusje o wyższości tytoni naturalnych nad aromatycznymi i odwrotnie było już wiele, przy czym niemal zawsze prowadziły one donikąd. Ojcowie Założyciele tego portalu kładli nacisk na poszanowanie wzajemnych smaków i myślę, że to słuszna droga.
      Fajnie, gdy komuś chce się podzielić swoimi wrażeniami z palenia tytoni aromatycznych, nawet tych z nienajwyższej półki. Zawsze to jakieś poszerzenie horyzontów. A jak ktoś nie lubi – no to nie lubi. Najwyżej nie skorzysta.

      • carlos cruz
        carlos cruz
        4 marca 2015 at 16:04

        Czy to że aromaty omijam pozbawia mnie legitymacji do wypowiadania sie w tej sprawie? Czy powinniśmy podzielić portal na dwie części i ustawić zakazy wjazdu? Czy jakakolwiek dyskusja ma sie odbywać tylko w tonie afirmacji i letnio neutralnych uwag typu „ładną dzisiaj mamy pogodę”? Nie sądze. Takie podejscie zabije wszelką komunikację. W mojej uwadze nie było lekceważenia raczej chęć wzbudzenia dyskusji o trendach, które upodabniają tytoń do czegoś czym nie jest. Jeżeli ktoś poczuł sie obrażony- poczuł sie tak zupełnie nie potrzebnie, pisałem o moim problemie ze zrozumieniem tego typu wynalazków. W tonie wzajemnego poszanowania gustow bliźniego przyrzekam więcej nie kopać ich w kostki i nie wybudzać ze stanu samozadowolenia przez nieuprawnione obserwacje i zachować przyjazne i pełne akceptacji milczenie.

        • yopas
          4 marca 2015 at 16:34

          Ja tam wolałbym żebyś się jednak nie zamykał w sobie, bo z tego, to wyłącznie nadciśnienie i hemoroidy. A takich trendów promować nie będziemy. No chyba, że będą to hemoroidy o naturze migreny i nadciśnienie o charakterze przewlekłego nieżytu pęcherza.
          UkłonY,

          • carlos cruz
            carlos cruz
            4 marca 2015 at 17:18

            Spokojnie, o prawidłowe ciśnienie w pęcherzu staram sie dbać i faktycznie czasem miewam tego powodu migreny. Ale wracając do meritum namawiałbym jednak na ożywczą dyskusję, a nie trwanie na okopanych pozycjach. Za oknem prawie wiosna, a to zawsze dobry moment na rewolucję. Tak żeby wzbudzić drugą stronę przypomnę skład chemiczny tytoni tych tzw naturalnych i tych aromatyzowanych rzadko tytoniu w tytoniu jest wiecej niż 70%, także to co nas różni to jakies promile i inne mieszanki smakowe. Jak dojdę do komputera postaram sie wkleić linki.

  2. lkulos
    8 marca 2015 at 19:28

    dla mnie jest jedynie słuszny podział tytoni to

    1/dobre
    2/paskudne

    do dobrych zaliczamy dobre bez znaczenia czy aromat czy nie do paskudnych całą resztę.

    Tak się zastanawiam czy jeśli ktoś nawet nie próbuje tytoni innych niż te co zawsze mu smakują czy czasami nie ogranicza się sam do doznań innych niż znane i lubiane.

    To jest tak jakby pojechać do egzotycznego kraju i jeść tylko śniadanie europejskie i mac donalda bo to znam i powiedzmy lubię .

    Ja osobiście uważam że nie ma się co ograniczać tylko spokojnie próbować a nuż odmiana mi się spodoba.

    • kusznik
      kusznik
      8 marca 2015 at 19:41

      Ale z kolei wg inżyniera Mamonia nie może nam się podobać coś, czego nie znamy…

      • lkulos
        9 marca 2015 at 09:15

        Dokładnie, dlatego uważam że tytoń to nie deklaracja wiary :)

        więc spokojnie można próbować i poszerzać swoje fajczarskie doznania.

        skąd mam wiedzieć, który tytoń jest dobry hmm pewną zachętą do zakupu może być opinia innych, ten portal bądź zagraniczne.
        Opinia o producencie itp.

        Te zasady też stosuję będąc na wakacjach za granicą i jem i pije to co tubylcy i odpukać nie nic złego się nie stało.

        na 90% ubogaciło mój wyjazd.

        • yopas
          9 marca 2015 at 14:36

          A moim zdaniem wpis Karola nie ma nas skłonić do wyznania wiary, organizacji nocy długich noży, czy manifestacji własnego degustibusa…
          Chodzi tu raczej, moim zdaniem, o zagadnienia w pewnym sensie fundamentalne, typu: po cholerę człowiekowi margaryna o zapachu świeżego chleba… zwykły chleb nie pachnie dostatecznie świeżo? I podobnie z fajką. Człowiek wymyślił fajkę do spożywania tytoniu, o zapachu tytoniu, smaku tytoniu. Po co zatem palić tytoń o zapachu wanilii, czy smaku czekolady? Przecież wanilia jest dostępna i czekolada też jest dostępna itd. itd. Kiedy w zasadzie tytoń fajkowy można uznać za dobry? Wtedy, gdy ładnie pachnie (bo pozbawiono go całej tytoniowości i naszprycowano polepszaczem) i łatwo się pali (bo pozbawiono go całej tytoniowości i naszprycowano polepszaczem)?
          Czy przypadkiem, powoli nie zacieramy, jakichś granic? Nie uznajemy rzeczy nienormalnych za normalne? Czy ta ewolucja, która się dzieje/w którą zostajemy nieświadomie wsterowani idzie we właściwym kierunku? Czy za 10 lat ten portal będzie wyłącznie o wąchaniu puszek i miłym zapachu na firance?
          UkłonY,

          • Mikael Candlekeep
            Mikael Candlekeep
            9 marca 2015 at 14:59

            Yopas, ale znowu zaczynamy tu wartościować. Że niby tylko naturalne tytonie są tymi właściwymi, a wszystko inne – to nędzne podróbki i wyroby tytoniopodobne.
            Moim zdaniem nie tędy droga. Lubisz tylko naturale – fajnie. Ale nie deprecjonuj innych, którzy właśnie dlatego wybrali fajkę, że czuć ją czymś innym, niż tylko dymem.
            Podobnie, jak aromaciarze nie powinni deprecjonować skłonności ku tytoniom naturalnym tylko dlatego, że – w ich mniemaniu – śmierdzą machorką.
            Inną sprawą jest, czy tytonie uznawane dziś za naturalne faktycznie są tak surowo naturalne, czy nie dokonano na nich zabiegów ulepszania i uprzyjemniania? Ale to rzecz na inną baśń.
            Żeby wrócić do ad rem ;-) – ja się cieszę z każdej opinii wyrażonej tak o tytoniu naturalnym, jak i aromatycznym. Nie odcinam się od żadnej z tych linii i ani myślę wytykać komuś, jaki tytoń pali jak bardzo JA nie uznaję tego za tytoń. Jeśli mu się z jakiegoś powodu spodobał – to fantastycznie, że zechciał się tym podzielić. A sam portal dlatego – jak mniemam – jest chętnie odwiedzany, bo można tu znaleźć masę porad i informacji tak o jednej, jak i o drugiej grupie.

            • yopas
              9 marca 2015 at 15:42

              Ja tu nic nie wartościuję. Nóż służy do krojenia, fajka do palenia. I nie doszukujmy się ukrytego sensu w słowach, które go nie niosą. No chyba, że preferujemy podstęp, spiskową teorię dziejów, itp. Acz to dziwne, że nie wzbudza w nas zdziwienia historia o margarynie.
              pozdrY,

              • Mikael Candlekeep
                Mikael Candlekeep
                9 marca 2015 at 15:54

                Eeee tam, noża nie doceniłeś. Służy do krojenia, ale też do obierania, strugania, do dłubania w zębach i do grania w pikuty ;-).

          • Antemos
            Antemos
            9 marca 2015 at 17:14

            „Po co zatem palić tytoń o zapachu wanilii, czy smaku czekolady?”

            Myślę, że odpowiedzią jest tutaj: „Bo czasem mam ochotę zapalić tytoń o zapachu wanilii, czy smaku czekolady”. Tyle. Bez żadnego głębokiego sensu.
            Bardziej współcześnie: „Bo mogę”

            Pozdrawiam

  3. hombre40
    9 marca 2015 at 17:08

    Mój niewinny ( jak sądziłem) wpis wywołał wręcz filozoficzna dyskusję.
    Tak sobie myślę że dyskusja czy „tytoń naturalny” lepszy od „aromatyzowanego” jest trudna, ze względu na rozmyte kryteria. Zastanawiałem się jak to się stało, że kiedyś ( pewnie w głębokim neolicie) człowiek zaczął używać tytoń. Pewnie żuł wszystko co znalazł więc i tytoniu spróbował… Smakowało to jakoś dziwnie, ale dawało mu „kopa”. Stąd już niedaleko do wypadku, gdy zgromadzone liście niechcący się spaliły albo zostały przez ciekawość wrzucone do ognia . I ciekawie musiały zapachnieć palone.. Tak sobie wyobrażam tytoniową inicjacje ludzkości… Z różnych powodów ( pewnie znów przez przypadek ) ktoś odkrył, że jak leży gdzieś schowany ten tytoń to staje się lepszy… smakuje lepiej… słodziej… W każdym razie „uszlachetnianie” tytoniu zaczęło się od razu po jego odkryciu. Może ktoś pomyślał, że inne narwane ziele zmieszane z nim lub tylko leżące obok, dodaje mu aromatu?
    Chodzi mi o to, ze nie palimy czegoś takiego jak naturalny tytoń, dyskusja może dotyczyć tylko stopnia przetworzenia, zmodyfikowania….
    Przy okazji, właśnie palę Jacarandę Planty, też niezła….

    • golf czarny
      10 marca 2015 at 21:40

      Hombre@ człowiek już w starożytności wymyślił pismo. Co prawda powszechna umiejętność pisania rozpowszechniła się na dobre w Europie Wschodniej dopiero w XX wieku. Ale jakoś, z małymi potknięciami, działa. Mam prośbę: zlikwiduj potknięcia. A będzie działało wspaniale. Piszesz przecież mądre rzeczy. Aż inspiruje aby nakręcić fajkową recenzję w formie „Jaskiniowców”.

  4. hombre40
    10 marca 2015 at 22:53

    Sorry. Słuszna uwaga. Nauczyłem się pisać rzeczywiście dopiero w XX wieku. Odręcznie idzie mi chyba całkiem dobrze, nie tylko w naszym ojczystym, jakże trudnym języku. Klikając jednak wieczorem szybko i bez patrzenia na klawisze, po paru szklaneczkach whisky, z przesłaniającym i tak już niezbyt ostry obraz dymkiem z fajki, do tego na nowym laptopie o mniejszej klawiaturze niż w używanym przez ostatnich kilka lat egzemplarzu, zrobiłem to mocno niechlujnie i na dodatek od razu wcisnąłem „wyślij”. Przepraszam czytających.

Skomentuj lkulos Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*