Mac Baren 7 Seas Golden Virginia- ostrzeżenie.

6 sierpnia 2010
By

Z koleżeństwem różnej maści wybrałem się na kajakowy spływ jedną z mazowiecki rzek- Wkrą. Tak się złożyło że pomyliłem tytoniowe koperty i wziąłem tą w której było może na dwa nabicia fajki. Trudno w końcu płynie jeszcze trzech fajczarzy, problem w tym że dwóch z nich to aromatołki, a trzeci popełnił podobny błąd, zostawiając w swoim holowniku latakiowe pyszności zgarnął tylko jakiś aromat i Golden Virginie MB 7 See.

Powąchałem i pomyślałem że jakoś to przeżyję. Tytoń którym dysponował Sławek czyli Jacek był dobrze podsuszony, pali się szybko, lekko, aromat był mocno wyczuwalny, ale do zniesienia. Kilka dni później wchodzę do swojego bazarkowego sklepu z tytoniami, do wirginii numero uno zabrakło z pięć złoty- myślałem że jest więcej tych dzwońców  w kieszeni, jakoś bez namysłu poprosiłem tą nieszczęsną złotą saszetkę siedmiu mórz.

Otworzyłem paczkę i się załamałem, od zapachu zrobiło mi się mdło… waliło to jak nieprzymierzając Tomek Bez Nazwiska… Wstrętnie, karmelowo, ulepkowato, w dodatku tytoń połyskiwał jak by był najzwyczajniej w świecie mokry. Przyszedłem do domu, wziąłem puste kartonowe pudełko po ptasimmleczku czy innej herbacie i wsypałem zawartość saszetki. Postawiłem na tarasie, ciesząc się smakiem, a przede wszystkim sycącą mocą czwartego brązowego, który jakimś szczęśliwym trafem zdołał nabrać rumowej wilgotności, w ciągu kilku dni. Suszyłem to paskudztwo w upale dni kilka, nadal było tłusto mokre… trudno, spróbuje to to zapalić. Akuratnie bylem w Wołominie, w garażu znalazłem swoją Kulpinkę numer coś koło 64 czy 164, jeden to pies- która to fajka miała szczęście przetrwać moje eksperymenty ze wszystkimi chyba sposobami i metodami na fajkowe odświeżanie, szlifowanie, wypiekanie, płukanie, topienie, obrączkowanie… nie wiele chyba z Kulpińskiego w niej zostało. Nabiłem i paliłem… w sumie nie było tragedii, aromat okazał się być słabszy niż myślałem, paliło się chłodno i słodko- jednak jest to wirginia. Trochę mnie osłabiło, zamuliło mój smak i węch, ale się paliło, wypaliłem jeszcze ze trzy fajki, bo to nikotynowej mocy nie ma prawie wcale. Po kilku dniach oddałem to koledze aromatołkowi na jego zdrowie, niech sobie to pali…

Nie dajcie się zwieść nazwie i opisom sugerującym że jest to perfumowana wirginia, jest to owszem wirginia, ale zalewana wściekłym duńskim syropem… tytoń bez mocy, mdły jak 150 i bardzo męczący. Oczywiście jak znalazł dla wielbicieli Tomka bez nazwiska… na pewno nie dla tych którzy preferują wirginię w czystej postaci, angliki czy latakiowe zajzajery.

Tags:

31 Responses to Mac Baren 7 Seas Golden Virginia- ostrzeżenie.

  1. JSG
    JSG
    6 sierpnia 2010 at 13:51

    Zło w złotej saszetce.. zło powiadam wam.

  2. lgatto
    lgatto
    6 sierpnia 2010 at 13:59

    A mi 7 seasy się podobają jako tytonie stricte deserowe, na ciche leżenie brzuchem do góry i wypuszczanie dymu wszystkimi otworami twarzy.
    Ten styl tytoniu kojarzy mi się z tytoniami USA: nie sposób tego wysuszyć, ma bardzo wyrazisty aromat i bardzo leciutką moc.
    Więc może i jestem aromatołkiem i łżefajczarzem ;)

    • Rheged
      6 sierpnia 2010 at 14:09

      Oby przecież smakowało, prawda? :)

    • jalens
      6 sierpnia 2010 at 14:32

      Lgatto, na dodatek, co pogrąża Cię ostatecznie, to Ty wziąłeś ode mnie ten No Name, dając za to puszkę latakii w 50 proc. I zapewne wypaliłeś ten blend Belzebuba ze smakiem.

      • lgatto
        lgatto
        6 sierpnia 2010 at 16:35

        Tak, przyznaję się, mea culpa i pro publico bono ;)
        Dopiero ostatnio moje dziewczyny się przyzwyczaiły do zapachu latakii i mogę znów kupić Commonwealtha. Był on jednak, o ile mnie pamięć nie myli, za mocny w tej LA i przez to jej smak się jakby spłaszczał.
        Z drugiej strony mam tą wyższość nad wami, że w sumie co kupuję to wypalam z mniejszym lub większym smakiem. I nie czuję się jakbym wyrzucał pieniądze w błoto lub za okno (jestem bardziej skąpy niż Jacek i przysłowiowy szkot razem wzięci). Jedynie ten Bellini mi nie podchodzi, ale to raczej uraz psychiczny.

  3. yopas
    6 sierpnia 2010 at 14:24

    [Popatrzył, poczytał, splunął siarczyście. Trzy razy i przez lewe ramię – jak trollować, to trollować]
    y,

  4. ben
    ben
    6 sierpnia 2010 at 14:28

    Oj, taką recenzją – pamiętając reakcje Jacka na co bardziej kąśliwe paszkwile na TobaccoReviews – chyba tylko zachęcisz jalensa do spróbowania… chyba że już ma to za sobą. :)

    • JSG
      JSG
      6 sierpnia 2010 at 14:35

      dałem mu to powąchać, prychał i charczał potem przez półgodziny…

    • jalens
      6 sierpnia 2010 at 14:36

      Po kilku doświadczeniach osobistych mi to jednak przeszło :) Wirginii z 7 Mórz nie kupię, wolę chyba Destylat z 7 Zbóż.

  5. suhacz
    6 sierpnia 2010 at 15:27

    Konia z rzędem temu, kto podsuszy 7seas w szkockim klimacie! :)
    Kupiony trochę na przekór samemu sobie jako „niedzielny deser”, 4 dni stał pod wylotem wiatraka w pececie i potrzebny byłby chyba bardzo czuły higrometr, żeby zauważyć jakieś zmiany. Ale co tam – jestem hardkorem! Pierwsze nabicie: żylaki za uszami i kisiel zamiast dymu. Powrót koszmarnych wspomnień z lat młodzieńczych palenia Alsbo w zaświnionej asfaltem gruszy. Drugie nabicie – fajka wypalona do połowy i wzbierająca chęć by resztę saszetki spuścić w toalecie. Szczęśliwie wymieniony na Gold Rush ashtona (Denis, niech cię bozia ma w opiece!)
    Zdecydowanie nie dla mnie żegluga po siedmiu morzach.

    • jalens
      6 sierpnia 2010 at 15:36

      Morze Mac Barena, Morze Czarne, Morze Cavendisha, Cieśniny Duńskie, Wybrzeże Budyniowe…

  6. Pendrive
    6 sierpnia 2010 at 15:33

    Jest na sali ktoś, kto palił wszystkie trzy rodzaje 7seas? Który jest najlepszy (o ile słowo „najlepszy” to nie nadużycie).
    Pozdrawiam

    • JSG
      JSG
      6 sierpnia 2010 at 15:39

      Znam kilku takich, każdy mówi co innego. Najczęściej pojawiają się opinie że palić się da ten złoty i ten granatowy, na biały spuszczają kurtynę milczenia. Przy tej cenie, możesz sobie kupić wszystkie trzy- dostając za pięćdziesiąt parę złoty 120g tytoniu, jak lubisz TNN to każdy z nich wypalisz z większym lub mniejszym smakiem, ale wypalisz.

    • jazz59
      6 sierpnia 2010 at 20:41

      Paliłem wszystkie – moim zdaniem najlepszy jest Regular Blend w białej kopercie. Tyle ,że faktycznie mokre to , jak cholera…
      U mnie chodzi w mieszance , czasem palę „straight”.

      • jalens
        6 sierpnia 2010 at 21:07

        A mieszasz z czym?

        • jazz59
          14 sierpnia 2010 at 12:01

          Bellini Toscana , Jolly Joker , TNN…przysiadłeś z lekka , Jacku , co?
          Ale jak dla mnie smak jest zaskakująco ciekawwy , a koledzy chwalą , tylko jeden delikatnie się nie wypowiedział – ale to rycerz spod znaku La…

          • jalens
            14 sierpnia 2010 at 14:08

            Lubię generalnie blendy Belliniego. Potrafię też pojąć, że komuś smakuje ten wynalazek niemieckiego belzebuba, czyli ten, no, TrójNitrofenolofenyloNieporozumień.Jolly Jokera nie paliłem.
            Ja po prostu spytałem z życzliwej ciekawości. Nie tak łatwo mnie posadzić – więc nie przysiadłem:)

      • person777
        person777
        19 kwietnia 2012 at 22:44

        mi też najbardziej siadł biały, jak na moje „aromatołkowe” smaki tytoń co najmniej świetny…z uwagi na swoje właściwości zalepiające rewelacyjny luźno nabijany w fajkach bardziej płaskich – nie zostaje dużo mokrej smoły do wyrzutki. paliłem go ostatnio na zmianę z Olafem 88 i muszę przyznać, że 88 trochę mnie już znużył po 1 paczce zaś biała 7-ka nadal przyciąga jak magnes…zdecydowanie do polecenia.

    • oskar
      16 września 2010 at 10:10

      Tytoni 7 Seas jest 4. Czwarty to Cherry Blend. Pozostałe trzy czyli Golden (złote opakowanie), Royal (granatowe), Regular (białe) paliłem.
      Moim zdaniem najlepsze są Golden (Va) i Royal (BlCav + Va). Aromatyczne i lekkie. Regular (BlCav + Bu) jest z kolei bardzo mokry, choć pali się w miarę chłodno to puszcza dużo kondensatu.

      Uwaga! Powyższa opinia wyrażona została przez miłośnika aromatów czyli budyniowych zmiotek ;-)

  7. sat666sat
    sat666sat
    7 sierpnia 2010 at 00:11

    Dobrze wiedzieć co to za paskudztwo, chociaż nie paliłem i z Waszych opisów nie garnę się do tego.

  8. kolejarz1986
    kolejarz1986
    14 sierpnia 2010 at 11:51

    Wypaliłem właśnie fajkę tego tytoniu. Żałuje trochę że go kupiłem. Niby to 20 zł, ale dołożyłbym 15 i miałbym już w czym wybierać. Zgadzam się z opinią, że tytoń jest mokry, wręcz tłusty. Fajka po paleniu śmierdzi, wygląda jakby ktoś polał ja olejem. Szkoda lepszej fajki do tego tytoniu, będzie palony przeze mnie w gruszce, która tak jak w przypadku Janka Kulpinki, przeszła już wiele. Aromat niby nienachalny, chemia bardzo nie uderza w nozdrza, smak słodki, ciasteczkowy. Kupiłem ten tytoń, żeby otrzeć łzy po skończonej puszce Stanwella Melange, który posmakował mi bardzo. Niestety daleko mu do mojego kochanego Stanwella. Mocy niema prawie wcale, co akurat mną nie wstrząsnęło, bo nie szukam jej w palonych tytoniach.
    Dla początkujących to może będzie objawienie po skończeniu Alsbo, Poniatowskiego itp. Na pierwszy tytoń się nadaje, bo smak wyczuwalny ale nie nachalny. Ale to tylko moje zdanie.

  9. lechmn
    13 maja 2011 at 22:19

    Pół minuty w kuchence mikrofalowej i jest suchy.

  10. Julian
    Julian
    14 maja 2011 at 22:29

    MacBaren robi wszystko dla wszystkich. Gdyby dało się robić specjalny tytoń dla fast foodów, do wkładania do hamburgerów, też by robił. O dziwo, poza tym wciąż robi kilka bardzo dobrych mieszanek. Po prostu chcą zająć cały rynek. Stąd takie towary jak siedem mórz, wąchałem raz jednego i cóż, jest to odpowiednik herbaty o smaku owoców egzotycznych, made in Germany, powiedzmy. Znawca herbat będzie wiedział, co mam na myśli. Cały wysiłek w tej mieszance poszedł w zamaskowanie faktu, że pod spodem jest jednak tytoń. Można to lubić, ale to nie jest palenie tytoniu.

  11. vitek
    11 października 2011 at 19:39

    Witajcie, czytuję Was i palę namiętnie we fajce od ponad 4 miesięcy (choć z zamiarem tym nosiłem się „od zawsze”). Wasze opinie i przekazywane na portalu informacje spowodowały, że sprawia mi to dużo frajdy i zapewne uniknąłem wielu błędów rookies :) … tego jednak z własnej winy nie uniknąłem (bo nie przeczytałem powyższego artykułu) i kupiłem dziś 7 Seas granatowy… Zapaskudziłem nim fajkę! Po 10min palenia wywaliłem zawartość komina do kibla (wybaczcie dosadność), z buzi mi śmierdzi, „zapach” mnie oblepił, komin był wilgotny i połyskujący, wycior śmierdział jak jeszcze nigdy dotąd… O-H-Y-D-A! Do tej pory nie rozumiałem o czym pisze jalens i inni koledzy używając zwrotu „picie kondensatu”… teraz już wiem. Mam tylko nadzieję, że nie uczyniłem ostatecznej krzywdy Salivellemu 209 i się jakoś wykuruje na FVF i UF. Raz jeszcze dzięki za umilanie chwil spędzonych z fajką ciekawą lekturą. Pozdrawiam Was serdecznie.

    • Alan
      11 października 2011 at 22:32

      Tylko nas nie spal wszystkich w tej fajce, bo nie będzie komu redagować…

      Z pozbyciem się aromatu nie będzie problemu, trzeba tylko palić i palić.

  12. harvester88
    17 października 2011 at 19:23

    kupilem to to w białej saszetce:D
    moje doswiadczenia fajkowe to wypalenie paczki czerwonej amphory i jakiegos larsena nie pamietam dokladnie jakiego pare lat temu. Teraz zaczynam po raz kolejny. Odswiezyłem dwie sobie na te okoliczność dwie fajeczki i pale własnie pierwsze nabicie tym czymś. Na pewno z jednego powodu mozna to polecic początkującym, mianowicie chyba sie nie da tym przegrzać fajki, i nie mam zbytnich problemów z kondensatem(pale bez filtra). Nie bardzo mi smakuje niestety a,mecze sie juz prawie godzine, już skrety z waniliowego poniatowskiego były lepsze;]
    moze ktos to ode mnie odkupi w szczecinie?:D

    • harvester88
      17 października 2011 at 19:40

      pod koniec dym troche zrzedł i stał sie przyjemniejszy ale to i tak nie o to chodzi;] nawet muzyka i browar mu nie pomagaja:D

  13. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    27 lipca 2012 at 20:54

    Tytoń prawie bez nikotyny, słodki i płaski w smaku. Bardzo syfi fajkę, która długo potem schnie, szkoda wrzoścca. Dobrze, że w domu czeka BBF :)

  14. Tomasz
    23 listopada 2012 at 22:38

    Witam serdecznie,
    Przy okazji pierwszego wpisu wypada podziękować za wszystkie cenne rady i wprowadzenie w fajczarski świat.
    Jak się zapewne domyślacie, z fajką mam do czynienia zaledwie od kilku dni. Pewnie mi się oberwie, ale jako pierwszą, która ma spełniać swoistą rolę „kaskaderki”, wybrałem gruszaną #43 od Pana Bróga. Do tego naturalnie niezbędne akcesoria, no i tenże specjał o którym dyskutujecie powyżej. Nabijam wg instrukcji, spiralnie na 3 razy, rozpalam, robi się ładny „cake”, dociskam, rozpalam ponownie. W tym momencie dymu sporo, ale tylko wtedy, kiedy trzymam zapałkę nad kominem. Gaszę, pykam. Pierwsze co mnie zastanawia – żar powinien się chyba rozprowadzić po całej powierzchni? Tutaj tli się zaledwie chwilę w paru punktach, poźniej wcale nie jest widoczny. Zaciągam się powolutku (respektu nabrałem po pierwszym poparzeniu języka;-)), coś z tej fajki leci, ale ani to gęste, ani specjalnie aromatyczne. Zaciągnięcia co kilkanaście sekund nie pozwalają fajce gasnąć, dym nie gryzie, ale prawie wcale go nie czuć. No więc pufam tak sobie, więcej wypuszczam bokiem zanim wpłynie do ust, jak przygaśnie, odpalam raz jeszcze. Po nabiciu ok 1/3 do 1/2 główki całość przedstawienia trwa najwyżej 30-kilka minut. Czyszczę, odkładam, czekam do następnego dnia.
    Ktoś mi może łopatologicznie wytłumaczyć, co robię nie tak? Wina tytoniu (mniej prawdopodobne), czy wina niedoświadczenia (skłaniam się ku tej opcji;-))? Czy po opaleniu fajki wrażenia smakowe mogą stać się lepsze? Nie oczekuję cudów od gruszanki, noszę się z zamiarem kupienia ładnego wrzośca, tylko nie chcę go katować swoim niedoswiadczeniem. Pytanie do bardziej doświadczonych – Czy coś da się zrobić, jeśli tak, proszę o wskazówki. Pozdrawiam.

    • Obzon
      Obzon
      23 listopada 2012 at 23:01

      Z tego co ja pamiętam to tytonie z serii 7 seas są okropnie wilgotne. Zresztą podkreśla to recenzent. Ja proponuję go solidnie podsuszyć. Położyć porcję w pudełeczku na kaloryferze na 15 minut. A do nauki palenia bardzo fajne są fajki gliniane. Pewnie się powtórzę, ale polecam te fajki:
      http://allegro.pl/listing/user.php/run?category=47962&us_id=25483030
      Zwłaszcza ta biała. Ona nie jest szkliwiona i nie zbyt pojemna. Bardzo często w niej pale.
      Pozdrawiam

  15. Rafalgdansk87
    3 kwietnia 2018 at 18:44

    Hmm ja kupiłem ostatnio 7 Seas Royal (granatowy) i nie mam problemów z wilgotnością, kondensatem, fajka nie gaśnie. Aromat bardzo przyjemny, słodki i wyrazisty. Trochę jak połączenie Captain Black z Mac Baren Classic. Faktycznie jest bardzo słodki ale to dla mnie zaleta akurat. Dodam że palę zarówno aromaty słodkie jak i owocowe, a oprócz tego czyste virginię czy mieszanki z latakią. 7 Seas Gold nie paliłem ale nie powiedziałbym że cała seria to złe tytonie…

Skomentuj vitek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*