Jalens Fux Own Levant Angol of Fellahim

29 stycznia 2011
By

„Jalens Fux Own Levant Angol of Fellahim, którą przywiózł mi z Kairu zaprzyjaźniony muzułmanin. 4 orienty, jakaś lokalna virginia plus krążąca po bazaaraaach Bliskiego Wschodu syryjska latakia prosto od fellacha” – tyle słowami autora blendu tytułem składu mieszanki. Nie wiem czy wówczas już kolega Jalens wgryzał się w tematy co i jak mieszać – wątpie, gdyż jak sam twierdzi mieszanka „raczej przypoadkowa, ale zajebista”. Trudno się nie zgodzić. Ale po kolei. Próbka dotarła do mnie jakoś z pół roku temu. Po wizycie na poczcie powrót do domu rozpakowanie paczuszki, szybkie nabicie i … wielkie rozczarowanie. Coś nie tak, pali się poprawnie, ale gryzie w gardło niemiłosiernie, jakieś takie buzowanie w zatokach, mdłości nawet lekkie i ogólnie blee… Zmęczyłem faje do końca, a reszta próbki trafiła do małego słoiczka po konfiturze i w kąt najciemniejszy fajkowej szufladki. Efekty te, jak teraz do mnie dociera spowodowane były raczej pierwszymi symptomami przykrego zapalenia gardła, którego wkrótce po tej degustacji doświadczyłem i zapewne nawet najlepszy tytoń tego dnia by mi nie podszedł – bywa. Dzisiaj rano,  przeprowadzając się do większej szufladki ( :) ) Natknąłem się na ów słoiczek, odkręciłem, powąchałem – bajka, sympatyczna wędzonka z lekką nutą czegoś, co dopiero żona pomogła mi zidentyfikować jako suszone jabłko. Nabiłem niedużą fajeczkę i jazda – niebo w gębie :) Po skończonym paleniu, wyczyściłem fajkę po czym  wziąłem z półki kolejną i właśnie dopalam próbke do końca (starczyło jeszcze na pół fajki). Za 10 – 15 minut ta mieszanka zostanie już tylko wspomnieniem chyba że, drogi Jalensie zechcesz wskazać tytoń dostępny w handlu (najlepiej w krajowym obrocie) i właściwościami zbliżony do tej mieszanki.

Tags:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*