Fajkanetowa Szopka Świąteczna

21 grudnia 2010
By

Jar dla nas wymyślił i napisał szopkę świąteczno-noworoczną. Zapraszamy do lektury, zapraszamy do uśmiechu i mamy nadzieję, że bawić się dobrze będą także bohaterowie występujący poniżej. Przy okazji, najlepsze życzenia – wigilijne, świąteczne i noworoczne dla Użytkowników i Gości.

Putto

Co poniektóre myśli a nawet całe określenia zainspirowane lub zapożyczone od: Izaaka Babla, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jacka Marii Hohensee, Stanisława Lema, Stanisława Moskala, Sławomira Mrożka, Artura Marii Swinarskiego i innych.

Bydgoszcz, grudzień 2010.

Szopka noworoczna 2010 – 2011 w rzeczywistości wirtualnej

czyli Fajka w sieci

OSOBY:

  • Narrator (Jar)
  • Putto Uskrzydlone (Jalens)
  • Dobry Duszek tego Towarzystwa (Montoya)
  • Recenzent Con Fuoco (Alan)
  • Miłośnik Wiedzy (Keilwerth)
  • Ontolog Fantastyczny (Rheged)
  • Głos Zdrowego Rozsądku (KrzysT)
  • Zaopatrzeniowiec Przesyłkowy (PiotrekN)
  • Poeta o Ścisłym Umyśle (Yopas)
  • Porządkowy (Maciej_Faja)
  • Instruktor ze spirytusem (Rotm)
  • Naprawiacz Wynalazczy (Marek – Milczek)
  • Tajemniczy Mężczyzna w Garniturze (Jacek Schmidt)
  • Czuj Duch (Mr. Bróg)
  • Snycerz Wrzośca Hiszpańskiego (Tomasz_Z)
  • Rycerz z Cholernie Subiektywnym Zdaniem (JSG)
  • Rezydent In Partibus Infidelium (Pyzdraliński)

W wirtualnej rzeczywistości portaliku trwają przygotowania do przedświątecznej degustacji tytoni, ważnego elementu uzupełniającego tradycyjne spotkanie przy fajce. Polatujące pod powałą pozornie niewidoczne Putto Uskrzydlone nieustannie stuka w klawiaturę Peceta. Ontolog Fantastyczny stanowczo obchodzi teren portalu z pogłębioną refleksją nad tym, co da się postrzegać w taki lub w inny sposób. Towarzyszy mu w tym obchodzie Zaopatrzeniowiec Przesyłkowy nieustannie myśląc, jak by tu i kogo jak najlepiej zaopatrzyć ku jego jak największej satysfakcji.

Dla obu ważne, aby przekaz dotarł do odbiorcy. Rycerz z Cholernie Subiektywnym Zdaniem z drogi w poszukiwaniu często różnego, ale zawsze ważnego świętego Graala zamieszcza aktualne wypowiedzi, a przy okazji, jakby mimowiednie ubija kolejnego smoka.

Czasem smok okazuje się malutką salamandrą czy inną traszką, której zresztą rychło odrasta ogon. Ale i tak rycerz nie ustaje w doskonaleniu się w swym rycerskim rzemiośle. Czasem nie trafiony cios skrzesze iskry ostrzem trafiającym niechcący, jak jaka kosa na kamień leżący zupełnie na uboczu. Ale nic to, trening trwa.

Miłośnik Wiedzy, który widział i słyszał niejedno, wie z tradycji nieobcych mu okolic, iż z tymi smokami to tak naprawdę nie bardzo wiadomo… Ale zawsze można użyć legendy o smoku dla podniesienia dobrego wizerunku osoby czy miejsca, jak, nie szukając daleko, czynił niejaki Alfred Dunhill.

Obok słychać warkot tokarki, na której wprawna ręka Naprawiacza Wynalazczego toczy pierścień reperacyjny z tajemniczego metalu. W tle, starannie przykryta siatką maskującą, stoi machina, która, według doniesień, ma posłużyć do wypłukiwania z fajki jej ultymatywnej istoty za pomocą substancji, która w odpowiednim rozcieńczeniu może posłużyć do stworzenia Dobrowolnego Upowszechniacza Porządku Absolutnego.

Oczywiście w zakresie tradycyjnych fajek z wrzośca… A i to nie wszystkich.

Poeta o Ścisłym Umyśle myśli sobie czasem, że jest to nawet możliwe, gdyż z matematyczną dokładnością policzył współczynnik prawdopodobieństwa. Doszedł do wniosku, iż w rzeczywistości, w której fajki tradycyjne znoszą znacznie śmielsze zabiegi – to już im nic nie zaszkodzi.

W powietrzu unosi się wonny dym żarliwie celebrowanej mistycznie ceremonii próbowania nowego blendu. „To piramidalne, widzę minarety” – kojarzy się poetycko w twórczej jaźni Recenzenta Con Fuoco, żarliwie doświadczającego walorów próbowanego Orientala.

Głos Zdrowego Rozsądku, póki co, milczy, zgodnie z zasłużenie noszonym mianem.

Nad wszystkim unosi się delikatny powiew normalności i zrozumienia, przerywany odgłosami łopaty i innych narzędzi stosowanych w pracy archeologa.

To Dobry Duszek tego Towarzystwa poszukuje archetypu normalności, czasem w desperacji zagłębiając się wręcz w pokłady dyluwialne.

Od czasu do czasu słychać skrzypienie okiennic i coś duje w kominie. Rychło się okazuje, że to Rezydent In Partibus Infidelium nadsyła kolejne opowieści.

Z okolic paleniska komina dają się słyszeć odgłosy charakterystyczne dla obróbki wrzośca skrawaniem. To Snycerz Wrzośca Hiszpańskiego skromnie, bez rozgłosu wziął się za kolejny klocek.

Przy wejściu wygodnie usiadł Porządkowy, paląc ze smakiem z billiarda z białą kropeczką model 34 i siłą wieloletniego nawyku bacząc, czy się jakieś złe nie wkrada i czy nie trzeba będzie znów zadziałać tak, by było normalnie.

Bardzo normalnie rysuje się na pierwszy rzut oka sylwetka Tajemniczego Mężczyzny w Garniturze, oczywiście z fajką. Ale – Czuj Duch! Tym bardziej iż trzymający się ostatnio na uboczu Instruktor ze Spirytusem dyskretnie a znacząco zaznacza, nie tylko wspomnianym spirytusem ,swoją stałą obecność.

Wokół w powietrzu unosi się też spora liczba innych Duchów Fajkowych, ale trudno je rozpoznać z racji dymu unoszącego się pod sufit…

Narrator:
W czas przed Bożym Narodzeniem
serca gorzeją płomieniem
do zabawy i roboty,
aby zdobyć parę złotych,
zakupić za nie puszeczkę,
nabić tytoniem fajeczkę,
siąść wygodnie razem wkoło,
dobry czas spędzić wesoło.

„Tak, chyba wiem o co mu chodzi” – subtelnie zabrzmiał głos Dobrego Duszka tego Towarzystwa. „Już mama śpiewała mi nad kołyską: Lay down your sword and shield down by the riverside. Dosyć tych wojen, sporów, fermentu nawet bardzo twórczego. Idą święta i każdy zasługuje na spokojne miejsce do palenia fajki. Czasem, aby je znaleźć, trzeba mi szukać w pamiątkach lat dawnych, a tu niby czasy współczesne, dynamiczne, ale tak się tu fajnie istnieje. Chyba zostanę z wami na dłużej”.

Jestem sobie z wami skromnie, nawet trochę z boku,
a pomyślmy, że tak można odpocząć od tłoku.

Tylu ludzi, tyle myśli, tyle różnych zdarzeń,
że to często bardzo męczy – że tak się wyrażę.

A gdy mnie zmęczenie zbyt silnie uwiera
to gdzie będzie najlepiej – zwłaszcza tu i teraz ?

Miast spod ziemi wydobywać dawnych czasów bajki
wolę sobie poprzebywać tam, gdzie palą fajki.

Panujący od zawsze przyjacielski nastrój stał się prawie sielankowy, i tak aż trudny do zniesienia. Wydawało się, iż wszyscy jakby jednocześnie jęli się delektować walorami jakiegoś intensywnego aromatu z wanilią, pełnego podmiejskiego szyku i żołnierskiej wytrwałości. Co wrażliwsi, puszczając z przejęcia bańki nosem, mieli wrażenie, że atmosfera została dodatkowo wzbogacona słuszną dozą olejków, takich stosowanych do wypieku niektórych co słodszych ciast czy tortów świątecznych. I w takiej to słodkiej i wonnej atmosferze Recenzent Con Fuoco ze szczerym oddaniem tematowi odezwał się w te słowa:

Mimo że tu o aromatach
to swym odruchem nie ostatnim
szybko pobiegłem w inny rejon
aby dać nurka w świat latakii.

Czy Balkan Flake, czy Sasieni
przynosi ujmę mianu Balkan?
choc znam Torino – to od Schurcha
to czasem mi tęsknota załka

za mym idolem. Bo przesłanie
jest proste: gdzie Balkan Sobranie ?
pytam, stęsknione tocząc oko
z właściwym sobie Con Fuoco.

Przywołanie Latakii wprowadziło nastrój mniej kojarzący się już z tortami i słodkim ciastem, a bardziej być może z gabinetem w boazerii i meblach z ciemnego drewna, polstrowanych skórą. Nieformalna, tweedowa marynarka z Saville Row ze skórzanymi łatami gdzie trzeba, fajki z okolic Duke Street i Jermyn Street, i zdaje się, iż za moment da się słyszeć stukot kół pojazdu dowożącego z Dover kolejny transport główek, zgrubnie wytoczonych na pogardzanym kontynencie w Saint Claude, do wybrania tych, które okażą się godne wykonania z nich fajek i oznakowania ich charakterystyczną kropeczką. I w takiej to atmosferze odezwał się Miłośnik Wiedzy, a starając się z przypominającą brytyjską powściągliwość skromnością ukryć szczerą chęć zainteresowania się fajkami tak, by pasja zmieniła się w zawód, rzekł tak:

„Latakia latakią, Dunhill Dunhillem, sól – solą, a Murzyni Murzynami. To tak jak u Mrożka – albo i jeszcze zabawniej. Decyduje wiedza, a w każdym razie wiara we wszechpotęgę wiedzy zwłaszcza takiej, która jest zgodna z naszymi przekonaniami. Dobrze jest pobierać wiedzę po angielsku. Jeśli czegoś nie wiadomo, to można się domyślać. Po angielsku domyślamy się bardziej”.

Często widziałem na aukcjach
oferty fajek przeróżne
i młodsze i bardzo stare
niskie, wysokie, podłużne

Niektóre pragnąłbym u siebie
dołączyć do zbiorku fajek
bo dobry wrzosiec ma magię
tworzenia przepięknych bajek

I jedno wiem tak na pewno
i to wie każdy, kto śledzi
aukcje na fajki ciekawe
że nigdy nie dosyć wiedzy.

„Wiedza wiedzą, ale czy rozpoznanie roku wykonania danej fajki, obejrzenie metryki ślubu babci tokarza, który daną fajkę wytoczył, ich domniemane członkostwo Towarzystwa Opieki nad Wdowami po Kolekcjonerach Jaj Ptasich w Newcastle, zadatowanie, atrybuowanie, ustalanie, co Dunhill jadł tego dnia na śniadanie, nie mówiąc o Charatanie, ma, drogi panie jakikolwiek wpływ na moje doznanie, gdy się relaksuję z fajką? Czy to nie są sprawy tak subiektywne, że aż strach? Im bardziej Osobowość zmierzcha, tym więcej Indywiduum jest w chwili, a to z kolei jest wyrazem ostatecznego Bytu. Jest on w Momencie”. W takie, jeśli je dobrze zrozumiano, słowa odezwał się Ontolog Fantastyczny. Co prawda nie zdziwiło to nikogo, interesującego się tematem starannie wypracowanej dysertacji „Ontologia światów fantastycznych” , ale mimo nienagannej dykcji rzecz została wypowiedziana głosem jakby z akademicka przyciszonym dla zadośćuczynienia wymaganiom swego stanu. Może z powodu słabej propagacji, a może z obawy iż to, co będzie powiedziane może zostać zrecenzowane profesjonalnie, a na pewno prawdziwie, zapadła cisza. Może komuś przypominały się słowa Wieszcza, mówiące, zdaje się, o tym, iż co innego braterstwo w wolności, a co innego braterstwo w geniuszu. Dla rozładowania tej sytuacji (choć poczucie geniuszu co poniektórych uczestników, a zwłaszcza genius loci towarzyszący miejscu akcji są niejako wpisane w algorytm ich istnienia), Ontolog przyjął pozę niewymuszoną, acz z czytelną w tle nieustanną gotowością twórczą i wykonał taki oto rzut słowem w otaczającą rzeczywistość:

Zamach rozległy jak horyzont
biorę jak niegdyś Dawid procą
czysta Creatio Fantastica
gdy w głowie myśli mi migocą

Czy z procy mej puszczony kamień
trafi Goliata – czy Golema
a co, gdy Golem ten gliniany?
póki tej odpowiedzi nie ma

wyrażam myśli moich ogół
dobitnym słowem (na swym blogu)
czasem wychodząc – sam pomyśl tu –
daleko poza krawędź szeptu.

„Szept szeptem, mocne słowa czy zamach jak horyzont to jedno, ale nie wolno zapomnieć, iż Przedmówca jest autorem akcji pomocowej w słusznej sprawie, i to akcji skutecznej. A tak wogóle to zawsze jest chętny ku dobrym działaniom i jakże wiele ich już wykonał – a zawsze można na niego liczyć” – odezwał się miłym brzmieniem Głos Zdrowego Rozsądku. Jak wiele głosów zdrowego rozsądku, tak i ten nie odzywał się często, ale mówił smacznie, tak, że jak już coś powiedział, to się miało ochotę aby powiedział więcej. I w takim duchu, ale zupełnie innymi słowy, dał się słyszeć Zaopatrzeniowiec Przesyłkowy:

„Wam to dobrze, narzekacie na takie czy inne zaopatrzenie, ceny, kłócicie się na temat takich czy innych blendów czy mieszanek, takich czy innych producentów i wypisujecie na ten temat tasiemcowe teksty. Ale to ja muszę się głowić, abyście w tej rzeczywistości w ogóle mieli co nieco do palenia. Gdyby nie ja i mnie podobni, to jak by wówczas wyglądało zaopatrzenie w materiały do recenzowania? My przecież oferujemy co się tylko z osiągalnych tytoni, a każdy bierze, co mu się podoba i stąd nie tak dawno temu silnie zapachniało tu wanilią i olejkami jak do doprawiania tortu, ale i latakiami za moment też. A każdy znajdzie coś dla siebie. Najważniejsze w tym wszystkim to przekonanie, że dobry ten tytoń, który daje radość”.

I Belle ta Epoka i wprost z Kentucky Bird
i Caledonian Highland jak mówią smaczny Cream.
Także nasz Timm No Name a i Da Vinci z nim,
Malthouse, Olaf Poulsson – po wszystko tu jak w dym.

A czeka też Milonga i Shannon Sweet and Mellow,
i nie tak popularna słodka Sweet Georgia Brown
co jednym z nas smakuje a innym nie tak bardzo,
lecz by wiedzieć na pewno to popróbuj to sam.

Wesoły Jolly Joker i Torben Dansk Blue Note
Amphora Full Aroma – wspomnienie dawnych lat
Mac Barenów rodzina swą ofertę rozpina
od silnych aromatów do nr.1 Va.

Niemała jest też zona tytoni Petersona
i W. wraz z O.Larsenów nam nie brakuje też
Savinelli, Ser Jacopo prezentuję z ochotą
a to, co proponuję spróbować warto – wierz.

Skandinavik, Stanwelle na co dzień i niedziele
Jeśli kto ma życzenie to Alsbo także mam
będzie i Poniatowski, i Planty oraz Poschle
na żądanie wysyłam by dobrze było wam

Są także Borkum Riffy, tytonie Mc Lintocka
są tacy, co je lubią – bo niby czemu nie?
Inni w Virginii raju zakochani w Rattray’u
Marlin Flake, Old Gowrie, Hall of the Wynd – to się wie

A teraz zaś wymienię to, co wielu z was ceni
najbardziej, jak mi mówią – choć innym to nie w smak.
Jest u nas liczna klika wspaniałości Gawitha
Samuela, że tylko brać gdy forsy nie brak

no i wielu woła:
wolę
czystą Virginię z Mysore

Po tej wyliczance zapanowała cisza. Jedni bowiem i tak już wiedzieli swoje, cudzego wiedzieć nie chcąc i nie potrzebując, tym bardziej, że rymy i rytmy w wyliczance były dość częstochowskie. Inni zaś zyskali materiał do kolejnych testów, recenzji, rewizji poglądów, a może i restrukturyzacji czy powiększania zasobów swych tytoniowych spiżarni. Dokonanie wyboru bywa niełatwe, zwłaszcza, gdy jest w czym wybierać, a nadrzędność idei pluralizmu każe wstrzymywać się od mogącej prostacko zabrzmieć oceny wartościującej. Minęły bowiem czasy, kiedy to Prawdziwy Mężczyzna, taki absolwent Ośrodka Szkolenia imienia Bohaterów Hemingwaya idący przez życie krokiem człowieka, który wie czego chce, palił tylko i wyłącznie Virginie czy Latakie we wrzoścach co najmniej z epoki pre transition jednej z niewielu angielskich firm, a tak w ogóle – jeśli mieszkał na wsi czy to na kontynencie, czy na wyspach – roztaczał wokół siebie woń mocnego tytoniu, stajni i (słowo zatarte). Jeśli napominał o swej przeszłości kawaleryjskiej czy to spod Balaklawy, czy innej a egzotycznej jednak w świecie fajki tradycyjnej wrzoścowej Rokitnej, Krojant czy Mokrej, to oczywiście przy szklaneczce whisky lub – w tych ostatnich przypadkach – przy trunku prawdziwego ułana – nalewce na końskiej sierści. Jak widać, wyliczanka przypomnianych rodzajów, zapachów i smaków swą mnogością wręcz zawróciła w głowach słuchaczy. Próbę przywrócenia zwykłego biegu rzeczy podjął Poeta o Ścisłym Umyśle w taki oto sposób:

Kiedy myśl rozbiegana od Sasa do lasa
dobrze czasem posłuchać waszego Yopasa
Palę w fajce nie budyń a tytoń – inaczej
rzecz by nie miała sensu – cokolwiek to znaczy.
Lubię średnie Virginie z okolic Kendala
nie pogardzę mieszanką angielską. A z dala
myśl mnie taka nurtuje: może by tym tropem
powoli, blend za blendem – jak pluton okopem
idzie gęsiego – różnych tytoni próbować
jeden po drugim. Smaczne w pamięci zachować
powoli je gromadzić wedle swego planu
bo jeśli to przypadkiem – może się zastanów
nad taką oto sprawą: czy gonitwa w piętkę
nie spowoduje czasem, że może i klęknę
nad tym czy innym blendem. Ale po minucie
będzie mnie to uwierać, jak ten kamyk w bucie
Kiedy takich o sprawach pomyślę zażarcie
daję do zrozumienia także na digarcie
– stan bez kompresji – stanem: chcesz klapsa?
bo fika zbyt wyobraźnia. I matematyka
ład przywołuje i jak na drucie jaskółki
coraz lepsze fajeczki zajmą moje półki
obok starej WDC i od Petersona Shamrocka Prince…

Tu się strofy urwały w myśl starej fajczarskiej zasady „lepiej mniej ale za to lepszego”. I tą zasadę kontynuował Porządkowy, który akurat bez kapelusza, ale z cechującym go konstruktywnym, spokojnym stosunkiem do rzeczywistości, dał temu wyraz w następujący sposób:

Kiedy pragniemy coś zrobić
nie trzeba się długo głowić
lecz się zabrać do roboty
choć pierwsze koty za płoty.
Wielu chciało reperować
ale nie wiedziało jak
więc poradnik napisałem
choć w nim pewno wiele brak
na początku – jak to wiem
numeru ISBN.
A z uśmiechem powiem bratnim:
to nie jest wyraz ostatni.
Trudne czasy dla fajczarzy
narzekania że aż strach
i chowania się po kątach
strusią modą głowę w piach
Są lokale gdzie legalnie
można sobie palić fajnie
Miast narzekać – niech powstanie
klub kolejny, drogi panie
i tu przyznam się z kretesem
takiegom klubu prezesem.

O tym wszystkim – jak już wiecie
jest wywiad na Fajkanecie.

„Coś tu o poradniku było, a że o poradach mowa, to nigdy nie dość o skutecznym rad sposobie” – z cichym rżeniem w tle odezwał się Instruktor ze spirytusem. Oczywiście nie używał spirytusu jako doustnego środka imagogennego, gdyż od lat polecał właściwsze sprawom fajkowym stosowanie tego nieocenionego specyfiku. Pykał z jednego z ulubionych wrzośców dobytego z kabury utwierdzonej smyczą tak, jako to kiedyś zabezpieczano rewolwery w armii brytyjskiej, a i nie tylko tam. Fajka była nadzwyczaj smaczna gdyż wrzosiec odzyskał swe cudowne własności po uprzednim zastosowaniu uzdrawiających kąpieli. Od wewnątrz i od zewnątrz. Obyło się nawet bez soli, a Instruktor kontynuował:

Na grzbiecie mojej pasji w stałym gonię cwale
fajka pana niechluja budzi we mnie żale
a że jest końska jazda bliska mi realnie
to takie postrzeganie może zawieźć w dal mnie

w krajobraz jakby z innej ulepiony gliny
– ułan, fajka, dziewczyna…ale te maliny…
Zbyt wielem fajek widział co padły ofiarą
działań w dobrych intencjach, ale żadną miarą

nie jest to konserwacja ani reperacja
bowiem za nimi stoi całkiem inna racja
i często nawet nie wie reperowacz dziarski
iż miast fajki twór powstał jakoby tatarski

befsztyk ktoś pilnie zrobił kładąc pod kulbakę
kawałek mięsa. A widocznym znakiem
takowych postępowań jest widok nie nowy
świadczący, iż do rzeczy wzięto się bez głowy

choć ze szczerego serca. Zamiast kulbaki – dremelek
i wiecie o czym mówię. I tak mówię wiele
A skoro już tu jestem to się wypowiadam
jak do fajek podchodzę i jak o nich gadam

Bo uzdatnianie fajki, to jakbym dosiadał
konia znarowionego, gdy trzeba coś zrobić
by go do dobrej służby znowu przysposobić.
Takoż i fajki. O tym do dziś wieść się niesie

o sławnych tekstach porad – także w FMSie
z alt. fajka group brzmią echa tego nauczania
A że dla przydatności i skromność nie wzbrania
przypomnieć co należy – może tu się uda
powtórzyć: pamiętajcie, spiryt czyni cuda

Tu dobył flaszę jakby z okolic kulbaki
i nie bacząc, że ktoś tam ostrzegawcze znaki
daje, aby przypomnieć, że to nie uchodzi
– tak mocna okowita? a czy to się godzi?

nalał porcję solidną, oczyma potoczył
w krąg, gdy spiryt woń znaną wkoło roztoczył
Lecz nie lał w gardło – bo tak nie leją w tej bajce.
Lał w komin – dla ratunku spaskudzonej fajce.

„Spirytus spirytusem, znamy go wszyscy, ale z najróżniejszych powodów nadal poszukuje się metod zastępczych. Oczywiście chodzi o powody natury poznawczej, stała bowiem chęć robienia po swojemu, inaczej, a więc pewno lepiej niż to, co robione dotychczas, wyróżnia umysły innowatorów, przecierających nowe szlaki. Któż doceni prekursorów w dobie pixli i kursorów”…I tu Naprawiacz Wynalazczy zdjął siatkę maskującą, ukazując oczom zgromadzonych machinę cudownej konstrukcji z pompką. Buchało od niej parą i kłębami dymu, a ze środka wydobywały się dźwięki przypominające werble, muzykę marszową i dźwięk dzwonów.

Czy chlorek metylenu
będzie właściwym menu
do uzdatniania fajki
póki co nie wiem sam

a zwłaszcza gdy ciśnienie
spełni moje marzenie
i fajkę mi przepłucze
to rozwiązanie znam.

Radością się podzielę
na co dzień i w niedzielę
wszak chętnie niosę pomoc
bo dobre serce mam.

– a przecież używam chlorku przy naprawie silników – szczególnie japońskich, to czemu nie spróbować i przy pracach z fajkami, tym bardziej że niektóre z nich nieco przypominają swym wyglądem elementy silnika – cylinder z charakterystycznym ożebrowaniem z zewnątrz. Na przykład – fajki Porsche Design. To może i jakieś Tsuge, bo co prawda wygląda zupełnie inaczej, ale jest z Japonii, i tak powoli, powoli aż się wypracuje cudowny eliksir o wartościach uniwersalnych dla płukania wszelakich struktur fajkowych. Taki Upowszechniacz Porządku, nie pamiętam. ale chyba narrator we wstępie wymienił całą, taką długawą nazwę” – zakończył Naprawiacz, powracając do tokarki.

„Miło tu się z Wami siedzi – odezwał się milczący dotąd Tajemniczy Mężczyzna w Garniturze. Miło się siedzi i słucha, choć wiele najróżniejszych spraw fajkowych dawno już temu opisałem w swoich książkach. Słyszę o naprawach, reperacjach, a kto pamięta o ślicznie wydanej pozycji: „Fajka – powtórne narodziny”. A tu – o jakichś poradnikach. Podobnie wiele się mówi o sposobach palenia, fajkach, akcesoriach, a co z książką: „Palenie turniejowe”? Co prawda nie każdy musi palić na czas, ale czas jest zawsze istotnym elementem, bowiem kto – jeśli nie ja, skoro jestem przy głosie, i kiedy, jeśli nie teraz ? A to co na dziś aktualne, można znaleźć w drukowanym w kolorze i na papierze a więc w Papierowym Organie Prawdziwego Amatora. Właściwie słowo: „Organ” mógłby być zastąpiony słowem: „Ukaz”, bowiem jak w wieku dziewiętnastym, winien on mieć moc urzędową. A że jesteśmy w Europie, to organ ma wymiar europejski, co widać choćby w tytule. I tak nasze rodzime sprawy zyskały wymiar europejski. A i nie tylko. Częste wyjazdy na Chicago Pipe Show i doniesienia o sukcesach naszych Mistrzów wpisują się w historię ekspansji panów polskich – tyle, że już w innym kierunku. Kiedyś Kościuszko czy Pułaski, dziś – inni kontynuują szerzenie dobrego imienia na kontynencie zamorskim. Jakie czasy tacy ludzie” – i Tajemniczy Mężczyzna w Garniturze z nieprzeniknioną miną na starannie nieogolonym obliczu wiódł dalej swą kwestię:

prowadzenie żaru kołkiem
zarażenie zboża wołkiem
wspominane liczne blendy
ścieżki tędy i owędy
recenzje, kontakty, linki
aktualności, nowinki
informacje nieprzebrane
oczywiście posprawdzane
stowarzyszeń długa lista
i sklep – to rzecz oczywista
a w nim fajek szereg cały
widać że wybór niemały
wszystkie bez poczucia winy
mógłbyś wstawić do witryny
akcesoriów też co nieco
posiadania chęci niecą
książek kilka – ale jakich
pooglądasz je ze smakiem
wszystko co ci się zamarzy
i z czym będzie ci do twarzy
co masz znać o fajkowaniu
w moim odnajdziesz pisaniu
.

Ostatnie strofy były trochę mniej słyszalne, gdyż tłumił je narastający odgłos nadciągającej marszem znacznej liczebnie grupy. Krok był dowolny, ale dobrze mierzony. Maszerowano w takt ni to muzyki, ni to werbli, ni odgłosu kolejki wiozącej wycieczkę; w każdym razie było głośno. Odbywało się to pod batutą osoby o wyglądzie artystycznym, emanującej radosną energię i życzliwość we wszystkich możliwych kierunkach. Nie dało się pozostawać obojętnym, natychmiast budziła się chęć działania. Czuj duch – rozlegało się dokoła. Nastrój kreatywności inspirował do wypalania na drewnie lub kląskania w dziuple.

Czuj duch – wytężaj słuch
jest z nami Mister Bróg
zerka spod kapelusza
co się tak żwawo rusza?

to słychać tupot nóg
nadciąga Bractwo Bróg
z rozlicznych paląc gruch
radosny czyniąc ruch.

– wszystkie przewidzę sprawy
niech patrzy, kto ciekawy
ludzie przybędąc tłumnie
wszystko odnajdą u mnie.

Kupą, mości panowie
bo co kto kupie powie?
W zbiorowości jest siła
(co niektórych zmyliła).

Wielka jest siła czaru
skutecznego pi aru.
Autograf artystyczny
w stan wprowadza liryczny

Obcowanie ze sztuką
bywa dobrą nauką.
Niech trochę marketingu
doda sztuce dopingu

a ludziom utrzymanie
tak spełni swe zadanie.
Nie strach mi konfrontacji
z najlepszymi – z tej racji

żem rzeźbiarz z doświadczeniem
z artystycznym spełnieniem
i w biznesie sukcesem –
nie przepadnę z kretesem.

„Nie sposób odmówić słuszności masowym działaniom dla rozwoju spraw fajkowych” – odezwał się małomówny nie z natury, a z mnogości zajęć Snycerz Wrzośca Hiszpańskiego. Podczas gdy inni wypowiadali swe kwestie, on po prostu stawiał kolejny klocek, zaznaczał osie, szkicowal kierunki i kształty. „Używałem i używam fajek fabrycznych z różnych krajów, różnych marek, i sobie pomyślalem, że trzeba się samemu zabrać za zrobienie, aby było już tak zupełnie po mojej myśli. Jednym fabryka, innym – rękodzieło. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jako inżynier budownictwa nie widzę powodu, dla którego nie miałbym zbudować na przykład fajki. I to niejednej. Jak to w budownictwie: zaczynam od materiału najlepszego z tych osiągalnych. Gwarancją jakości jest solidność dostawcy. Następnie – umiejętność używania narzędzi. Nie muszą być to rozbudowane, kosztowne maszyny, bo do rękodzieła wystarczy zestaw nieskomplikowanych narzędzi ręcznych – byle dobrej jakości. Tak, jakość jest moim celem. Tak w przypadku palonych tytoni jak i w robionych jako hobby fajkach. Co prawda teraz mam co innego do roboty, ale już dawno jeden taki namawiał mnie na eksperymenty z traktamentem olejowym i pewno się kiedyś za to zabiorę. Mogł Ashton, mogli inni, to czemu nie i ja? Lubię bowiem sprawiać przyjemność amatorom fajek, a i sobie przy okazji też”.

Jakość gwiazdą mi przewodnią
jak Dunhill po Szermentowskim
lecz się teraz nie wyrabiam
tyle zajęć…rany boskie!

To tu to tam goni praca
i zajęcia me rozliczne
chociaż jestem inżynierem
to talenta mam plastyczne

najtrudniejsze wszak w designie
(taka podstawowa prawda)
jest proporcji wyważenie
poczynając od billiarda.

I dopiero później pora
na zabawy krotochwilne
z personalizacją kształtu
by me prace były inne

Lecz najlepsza nawet fajka
szczytu marzeń nie dogoni
jeśli z najróżniejszych względów
za mało dobrych tytoni.

Cnym afektem podniecona
myśl wybiegła dość daleko.
Miało być Synjeco Polska.
Polska – jest. A gdzie Synjeco ?

I tak odnieśliśmy śliczny
sukces (chociaż połowiczny).
Powstał przykład dla młodzieży
– rób co od Ciebie zależy.

„Tyle mówicie o fajkach, tytoniach, bliżej czy dalej z nimi związanych sprawach, a ja po prostu dobywam fajkę, nabijam tytoniem, odpalam i po sprawie” – dobitnie wypowiedział się Rycerz z Cholernie Subiektywnym Zdaniem. „Czasem sobie myślę: po co te dywagacje, dorabianie ideologii do prostego faktu bycia uzależnionym od nałogu palenia tytoniu”. To rzekłszy dobył siedemdziesięcioletniego Charatana, naładował Best Brown Flake, a może akurat, nie mając go pod ręką, Va nr. 1 Mac Barena i, zdając się zupełnie nie zauważać tych mało znaczących w świetle faktu uzależnienia od nałogu detali, zapalił z widoczną przyjemnością, jakby nie dostrzegając sprzeczności między przyjemnością biorącą się z jakości używanego sprzętu i wybranego tytoniu, a prostym sprowadzeniem palenia fajki do ulegania uzależnieniu. Nie zwrócono na to uwagi, gdyż być może myśl nie była wyrażona w zbyt jasny sposób, a na dodatek kategoryczność wypowiedzi wpływa jak wiadomo na jej odbiór. Niestrudzony Rycerz ciągnął dalej: „Marzy mi się miejsce takie fajkowe zgodnie z funkcją i przeznaczeniem ducha fajkowego, a nie po raz pierwszy widzę, jak w takim miejscu mówi się raz tak, raz inaczej, ani to, ani sio, ani kukuryku i w sumie nie podobają mi się opowiastki o niczym, bo to przegięcie, a zwłaszcza te o Maryni w całej rozciągłości jej krasy, ze szczególnym uwzględnieniem miejsca, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę. Ale to nie wszystko. Osoby o powiększonej wyobraźni dysponując jednym bitem informacji postępują tak, jakby miały tej informacji dwa albo i znacznie więcej bitów. Mądrej głowie dość dwie słowie – no i już mamy poczucie, że przeczytaliśmy całą książkę. Ale czy tak przyswojona książka będzie dobrym podręcznikiem? Oto jest pytanie, i w poszukiwaniu odpowiedzi udaję się w kolejną podróż.

Nie zawsze jest mi
bliski konsensus
mówię dobitnie
a chcę – do sensu

Lecz tu przysłowie
stare się prosi
że człowiek strzela
Bóg kule nosi

Osiem cylidrów
w motorze warczy
może benzyny
na powrót starczy

czasem podróże
wszak wiecie o tym
jak u Hobbitów:
tam i z powrotem.

I stara prawda
tu się uśmiecha
żeby powrócić
trzeba odjechać.

„Jakoś sobie myślę, że ostatnio głównie gotujemy się we własnym sosie i we własnym kociołku. A może warto zobaczyć, jak to gdzie indziej się sprawy miały” – dyskretnie odezwał się Rezydent In Partibus Infidelium. „W wielu miejscach na świecie istnieje wspaniała tradycja fajkowa, a więc nie wdając się w nasze lokalne „Casas Polonaise’ – „Cosa Nostra” – „Naso Rzec” – wolę poopowiadać coś z dalekiej od nas północy. Wielu z nas fajki z tamtych stron kojarzą się z fajkarstwem duńskim. Zachwycamy się Tomem Eltangiem, czcimy dobrą pamięć Sixteena Ivarssona czy Paula Rassmussena, poszukujemy Kriswilli i Stanwelli, zastanawiamy się, czy i jak przeniesienie produkcji tych ostatnich do Italii wpłynie na ich jakość fajek. Ale nie samą Danią stoi fajka skandynawska A więc niech się przypomną skromne na pozór wrzośce sygnowane GL pod napisem w łuku LILLHAMMER. Lillehammer to miasteczko w Norwegii. Kilka, a może i więcej takich fajek krąży po Polsce. A historię ich twórcy podałem ostatnio na naszym portalu”.

Historia tak zainteresowała zebranych, iż nie zwrócili uwagi na brak często towarzyszącej w takich przypadkach rymowanki. Może trudno było dobrać rymy dla utrzymania się w charakterze sagi – opowieści z północy. Ale na coś innego zwrócił Głos Zdrowego Rozsądku pytając:

„A czemu nie odezwał się dotychczas nasz gospodarz”?

Na te słowa ucichł nieustanny do tej chwili stukot klawiatury Peceta i spod powały sfrunęło z lekkością cherubina Putto Uskrzydlone zadziwiając gracją i chyżością, której by się nikt po locie takiego barokowego stworka nie spodziewał. Przysłonięte gustowną, jak to u putto, szatą rapsodyczną o kroju starożytnej tuniki, przyfrunęło z uśmiechem świadczącym o wysokim poczuciu humoru i odlotowych – jak na stworzenie fruwające przystało – pomysłach. Emanowało zafascynowaniem kulturą Orientu, ostatnimi czasy sprowadzonym bodaj do znawstwa Basmy, Mahalli, Xanthii, Dubek, Yenidji, Smyrny i innych tytoni bardziej czy mniej tym wspomnianym podobnych. Skronie zdobił mu wieniec z liści bobkowych, w którym co poniektórzy rozpoznali znany od czasów starożytnych laur, którym nagradzano najwybitniejszych mistrzów słowa. Tytonie orientalne i wszystkie inne w wielu słojach zapeklowane wymagały oczywiście fajek, a tych nie brakowało. Tyle, że w myśl zasady: „kto kawo i poczemu” od razu było widać, że o ich wyglądzie nie zamysł fajkarza decydował, a gust naszego bohatera. „Zazwyczaj to człowiek kopie kartofle, ale może się zdarzyć, że kartofel kopnie człowieka” – i w myśl tej idei kolejna fajka podlegała bezlitosnym zabiegom, w wyniku których zmieniała swą tożsamość. „Skoro niektórzy robią operacje plastyczne, liftingują to i owo albo wstrzykują botox, to czemu nie poddać i fajki liftingowi, usuwając na przykład ryflowanie ukochaną techniką darcia do żywego, przy której darcie wióra białostockiego to łagodne głaskanie. Ale sam lifting nie wystarcza, w takich bowiem przypadkach trzeba regularnie stosować kremy, mazidła, barwiczki, maseczki aplikowane w różnych porach i na różne okoliczności. Nie, nie wklepuję subtelnie kosmetyków fajkowych opuszkami palców w okolice kominka czy trzonu. Wolę być bliżej natury i fajkę polerować o brzucho. Tyle, że tak nie poradzę sobie z zajaranym rimem. Ale cóż, nikt nie jest doskonały”.

Jako stary wędkarz
wciąż mam silną chętkę
zamiast podać rybę
wolę podać wędkę

A że zdrowie nie to
lecz cna chęć się nieci
to zmieniłem wędkę
na fajka.net sieci.

Czasem dłużej milczę
ale wiedzcie sami
że tu – tak naprawdę
to ja mówię Wami.

Po tych słowach zapadła kurtyna. Narrator otarł utrudzone czoło i wraz ze wszystkimi udał się na zasłużony odpoczynek świąteczny.

KONIEC

Tags: ,

10 Responses to Fajkanetowa Szopka Świąteczna

  1. Rheged
    21 grudnia 2010 at 15:20

    Głos Rozsądku, który milczy – bezcenne!
    O Ontologu Fantastycznym milczeć więc ja będę, bowiem nie mi oceniać siebie samego, choćby nawet przez kogoś w tak urokliwy sposób przedstawionego (pardon, za nieudolne wierszoklectwo me własne).
    Uśmiech zagościł na mej twarzy. Za to serdecznie dziękuję.

  2. yopas
    21 grudnia 2010 at 15:43

    HaHaHa… a to mnie Pan Jacek podsumował – DZIĘKUJĘ!

    Wesołych Świąt!!!

  3. Alan
    Alan
    21 grudnia 2010 at 15:49

    Skróty pewnych nazw doskonale oddają powagę opowieści :D

    Dziękuję za świetne rozpoczęcie mojego dnia. Wesołych Świąt! :)

  4. jalens
    21 grudnia 2010 at 16:20

    Putto 120 kilo wisi pod powałą,
    co by się zadziało, gdyby się zje…

  5. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2010 at 17:17

    Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa. Przede wszystkim niech mi będzie wolno przypominieć, iż szopka nie powstała by gdyby nie …patronat i przywództwo spolegliwe, konsultacje, życzliwe spojrzenie na całokształt, nieustanne podtrzymywanie na duchu… nieustannie doświadczane w licznych rozmowach z naszym Gospodarzem.

    W sposób szczególny dziekuję p. Emilowi za Jego wpis. Trwożylem się bowiem, czy nie potraktowałem Jego postaci zbyt bezpośrednio, jednostronnie, i czy nie byłem niemądrze złośliwy. Fajka, sprawy fajkowe a zwłaszcza takie jak to pisanie okołofajkowe winny, moim zdaniem, nieść dobrą radość. Przepraszam też za ewentualne mylne podanie passusu: „Im bardziej Osobowość zmierzcha, etc.” gdyż pisałem z pamięci, a ostatni raz w taki żartobliwy sposób „pohukiwaliśmy sobie o sądach syntetycznych i analitycznych a priori i a posteriori” bodaj w latach ’60, w towarzystwie, w którym powstawała nie wiem jak dziś popularna książeczka „Wstęp do Imagineskopii”
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Imagineskopia
    http://i-ksiazka.pl/view_book.php?kid=139
    http://www.rewasz.com.pl/php/strony/dane_szczegolowe.php?do_kosza=imag&rozdzielczoscX=1024&rozdzielczoscY=768

    • Rheged
      21 grudnia 2010 at 17:30

      Emil lubi wymierzone w niego złośliwości. Hartują ducha i cieszą ego. Na złośliwości też trzeba sobie wszakże solidnie zasłużyć. Niepotrzebna ta trwoga, chylę czoła i dziękuję po raz kolejny.

  6. marek milczek
    marek milczek
    21 grudnia 2010 at 17:24

    Dowiedziałem się od Elfów Śnionych W Letnią Noc, że Naprawiacz Wynalazczy zapadł w sen zimowy, gdyż nie wymienił opon z letnich na zimowe. W związku z tym, zabili go i uciekł i rusza palcem w bucie.
    Ale maszynę zrobi, to pewne. Jak lody puszczą i pierwsze jaskółki wiosenne zaciągną go do piekielnego laboratorium, żeby mógł wtoczyć tokarkę na lawetę, aby toczyć to, co jest do wytoczenia. By cnota dziewic niewinnych, o spraw to Panie nad Pany, zamiast wszystkich innych, miała zapach tytoniów fajczanych.

    Jestem trzeźwy, naprawdę :)

    DZIĘKI!!! Świetny pomysł i tekst.

  7. maciej_faja
    21 grudnia 2010 at 18:36

    Znakomite? To chyba mało powiedziane. Rewelacyjne? Świetne? Doskonałe? Genialne?
    Jacku, ja dziękuje, poprawiłeś mi humor, miałem zapalić później ale zapalę teraz i później też zapalę :)

  8. MeB
    24 grudnia 2010 at 14:18

    Rewelacyjne! Dzięki!

    Wesołych Świąt :)

  9. montoya
    montoya
    29 grudnia 2010 at 13:24

    Brawo, brawo, braaawoooo!!!! Super! Nawet moja Rodzina się zainteresowała co mi sprawiło tyle radości i zabrała się z zapałem za czytanie :)

Skomentuj marek milczek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*