Butera’s Royal Vintage Dark Stoved

5 września 2011
By

Tytoń, który chcę opisać, należy do serii Royal Vintage amerykańskiej firmy Butera. Marka jest stosunkowo znana, mało wprawdzie dostępna w Europie, ale na przykład w książce Zbigniewa Turka wymieniona. Sprowadziłem ten tytoń z ciekawości, ale także ze względu na pociąg do ciemnej prasowanej Virginii, która stanowi istotę tego blendu. Spodziewałem się różnych rzeczy, ale nie tego, ze po otwarciu puszki poczuję…

No właśnie, już pierwsze zaciągnięcie sie zapachem z puszki nie pozostawiło raczej wątpliwości, że mam oto do czynienia z produktem McClellanda. Mieszanki McClelland cechuje charakterystyczny aromat, określany przez wielu fajczarzy jako zapach ketchupu. Podobny, chociaż mniej intensywny zapach czułem z puszki mieszanki Black Shag z serii 221B, od McClellanda właśnie. Tak więc (jeśli nie popełniam jakiejś strasznej pomyłki) tytonie  z serii Royal Vintage pochodzą od tego, skądinąd uznanego amerykańskiego wytwórcy.

Po dłuższym namyśle i spaleniu kilku próbek doszedłem w końcu do ładu z tym specyficznym aromatem i obecnie uważam, że jest to w istocie zapach octu owocowego. Kojarzy się z jabłkami, którym przydarzyła się fermentacja octowa. Specyficzny, kwaśno-słodki aromat, raczej silny i trudny do pomylenia. Tak pachnie Dark Stoved przed spaleniem i trudno to nazwać wielką zaletą. Kolejna kwestia to wilgotność i konsystencja. Opisywane ziele ma postać nieco połamanych, czarnych jak diabeł płatków, niestety również lepkich i bardzo wilgotnych. Tytoń ten początkowo odebrałem  jako w zasadzie niepalny – można by nim gasić pożary. Oczywiście, udało mi się spalić ładunek fajki, ale była to ciężka praca fizyczna, która niezbyt się opłaciła. Tytoń stanowczo wymaga suszenia przed poważniejszym paleniem. Wilgoć trzyma dobrze, podsechł w końcu po paru dniach trzymania w otwartej puszce. Wówczas stał się twardawy, co nie utrudnia jakoś szczególni nabijania fajki, ale nie jest typowe. Na szczęście w procesie suszenia częściowo zanikła lepkość i skłonność do brudzenia palców, którą wcześniej ten tytoń wykazywał.

Dark Stoved to blend Virginii, poddanej prasowaniu na gorąco i fermentacji, nieco doaromatyzowanej w specyficznym stylu. Jako tytoń mocno przefermentowany, daje  dym łagodny, niegryzący, nie przytłacza też mocą. Smak na języku jest lekko kwaskowy, w sumie przyjemny, związany z dodanym aromatem – jest trochę słodko-octowy. Na pewno nie jest to tytoń, po który bym często sięgał, jednak jego ogólnie dobra jakość „materiałowa” powoduje, że na pewno go nie wyrzucę. Przypuszczam, że raz na czas będę akurat w humorze, który będzie wymagał zapalenia właśnie tego, a nie innego tytoniu. Co do sposobu przygotowania, po kilku mniej lub bardziej udanych próbach stwierdziłem, że najlepiej służy mu posiekanie/połamanie na drobna kostkę, coś w stylu tytoniu, zwanego niegdyś granulowanym. Dark Stoved schnie na dosyć twarde wiórki i scyzoryk bardzo się tu przydaje. Ogólnie muszę powiedzieć, że to dość osobliwy tytoń. Po sesji z nim zapaliłem Balkan Sasieni, aby przeczyścić sobie kubki smakowe.

Tags: , , , ,

6 Responses to Butera’s Royal Vintage Dark Stoved

  1. Julian
    Julian
    5 września 2011 at 01:36

    Dodaję wpis, żeby go wyciągnąć. Przy okazji: mam ten tytoń od dłuższego czasu, ale nie paliłem się (nomen omen), żeby o nim napisać. Dopiero kiedy wpadałm na pomysł, czym w istocie jest ten specyficzny aromat, postanowiłem skrobnać parę słów.

  2. 5 września 2011 at 08:10

    Fajnie, że tekst powstał.
    Właśnie palę (pfff – raz zapaliłem dopiero) ten tytoń. :) Na chwilę obecną powiem tyle – faktycznie bez suszenia pali się ciężkawo. Ale tak jak wszystkie McClellanda tytonie – jest smaczny. Nie mogę po pierwszym paleniu powiedzieć pyszny – ale był lepszy niż średni. To dobrze wróży.
    Poczęstowany KrzysT miał na początku podobnie duże problemy z rozpaleniem co autor.

    Tak sobie OFF TOPOWO myślę – co by Panowie Modowie i Autor powiedzieli, byśmy zrobili sobie recenzję (nie wiem jak powiedzieć) crossową.
    Tzn teraz, żeby zrecenzować to muszę albo w komentarzu napisać albo nowy (bez sensu) wątek założyć. A gdyby zedytować (jak już napiszę oczywiście) tekst i potem pod spodem dokleić moją reckę? Co wy na to?

    • yopas
      5 września 2011 at 10:22

      Tomek napisz, daj znać…

      A potem…
      w rozliczeniu chętnie przyjmę kolejną fajkę ;)
      bo ta, którą nabyłem, jest…
      ŚWIETNA!

      • 6 września 2011 at 15:30

        Paweł – dziękuję za miłe słowo;
        Smacznego palenia ;)

  3. Julian
    Julian
    5 września 2011 at 09:36

    Ja jestem za, im więcej opinii tym lepiej, zwłaszcza w tak subiektywnej dziedzinie jak nasza.

  4. jalens
    5 września 2011 at 15:04

    Osobiście nie widzę żadnych problemów, to wyłącznie wola autora, a potem ew. autorów…

Skomentuj jalens Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*