Erinmore Mixture

18 marca 2010
By

Przeszedł od Murrayów do Orlika, ale ponoć smaków nie zmienił. Określanie go jako mieszankę angielską jest przesadą – to dobry, naturalnie aromatyzowany tytoń z legendą. Do 2005 roku, czyli za czasów Murray Sons & Co, Ltd , skład „obudowy” tego tytoniu znały tylko 2 osoby. Jak jest u Skandynawów – nie wiadomo.


Smak i zapach charakterystyczny podobno dla Erinmore, nie mam jednak porównania. Słodka virginia, równie słodkie cavendishe – brązowe z kilkunastoprocentowym dodatkiem czarnego. Drugiej fermentacji poddane zostały, nie tylko moim zdaniem, burleye. Przy bardzo wolnym paleniu pojawia się w tle charakterystyczny orzechowy akcent. Włoskie to orzechy, żadne tam arachidki.

Podawany przez wielu recenzentów smak ananasa, to wynik skojarzeń własnych fajczarzy i ananasa na puszce. Siła sugestii. Ten ananas to firmowy znaczek mieszanek Erinmore – owoc ten był kiedyś symbolem luksusu i ograniczonej dostępności. I niczym innym. Erinmore nie należy do drogich i ten ananas na puszce dodawał mu wyjątkowości.

Zapach z puszki – raczej dyskretny. Ale miły. Przewaga tytoniu, słodkiego tytoniu z jakimś delikatnym odniesieniem do marcepana, może toffi. I kolejny delikatny akcent owocowy – kandyzowane morelki? Rodzynki? Z dyskretnymi kwaskami.

Tytoń z wieloma paskudnymi recenzjami na tobaccoreviews, aż z mafijnym stwierdzeniem, że tych dwóch od tajemnego przepisu trzeba zabrać na jakieś dyskretne, ciemne podwórko i zastrzelić. Są jednak i stwierdzenie diametralnie odmienne. To po prostu Erinmore i nic więcej dodawać nie trzeba.

Dla mnie jest to znakomicie zbalansowana mieszanka aromatyczna bez dropsów i mydła. Przyniosła mi wiele odkryć – to właśnie Erinmore Mixture nauczyła mnie doceniać bardzo wolne palenie, o którym pisze Jacek Schmidt w książce i w ostatnim naszym wywiadzie.

Moim zdaniem niełatwy tytoń, ale obdarzony szacunkiem i uwagą, miło się odwdzięcza. Nie powala na kolana, ale daje się lubić. Do palenia w większych fajkach – to w nich daje się znaleźć orzechowe nutki podwójnie fermentowanego burleya i cieszyć się nimi. Byle palić punktowo, drobnymi pyknięciami, odkładać często fajkę, ale tak, by nie zgasła.

Mieszanka nie do studiowania, nie do doszukiwania się pojedynczych składników. Ta firmowa tajemnica polega raczej na proporcjach, na balansie, a nie na jakichś nadzwyczajnych dodatkach.

Room note – miły i dość charakterystyczny. Ale znów nie do opisania. Ot, Erinmore i nie ma o czym więcej gadać.

Zero mydła i sztuczności.

Rzadko tytoń codzienny, ale taki którego na pewno warto spróbować. Podejrzewam, że zakupu nie powtórzy się natychmiast, ale któregoś dnia skusi na pewno.

Erinmore Mixture sprawi przyjemność tym, którzy lubią aromatycznie, ale jednocześnie mają już serdecznie dość wszechduńskiego syropu – vanilla/cherry/mango/papaya/drops-klops/cukier kryształ…

Tags: , , ,

10 Responses to Erinmore Mixture

  1. 18 marca 2010 at 19:31

    Ériu, bogini Erin, w mitologii irlandzkiej jedna z trzech sióstr ważnych w lokalnym panteonie. O wieków siostry uznawane są za waleczne boginie suwerenności i zarazem postaci bardzo tajemnicze. Éirinn go brach – to hasło z okresu rewolucji 1798, jest często tłumaczone jako „Irlandia na zawsze”.
    Erin w języku angielskim, to romantyczna nazwa Irlandii.
    Imię żeńśkie popularne w Irlandii oraz w Walii. No i w Stanach..

  2. yopas
    18 marca 2010 at 19:51

    Paliłem tylko wersję flakową. Dla mnie to jest jak najbardziej mieszanka brytyjska – Irlandczyk, jak siemasz. Takie aromaty to ja łykam, jak piwko w świętego Patryka.

    Choć przyznam, że to nie jest słaby tytoń i ja bałbym się dużej fajki nabić po wierzch. Ale dla nikotynistów to pewnie bułeczka z masełkiem.
    Mam na liście do ponownego zapalenia. A zwolennikom Latakii polecam Erinmore Balkan Mixture, bo on jest taki, jakby do Erinmore dodać Latakii – też lubię!

    W podobnym stylu St. Bruno natomiast jakoś mniej dla mnie – mocniejszy, jakby bardziej płaski… a też kultowy.

  3. 18 marca 2010 at 20:18

    E tam, angol bez orientów i oparty na kawendiszach, to (dla moja bwana) żaden angol. Ale to opinia, broń boże, nie wiążąca :D
    Irlandczyk, owszem. I to, z tego co pamiętam, z Belfastu. No to im wolno blendować mieszanki angielskie antyangielskie w stylu IRA.

    A skąd miałeś tego E-balkana?

    • yopas
      18 marca 2010 at 21:18

      Z angolskiego sklepu internatowego… czasem bywa na alegrze u Pana Niedźwiedzkiego.

      aaa przypomniało mi się, jak to Ktoś na FMS, określił ten tytoń, jako jabłkowity. Moim zdaniem to kwintesencja smaku Erinmore.

  4. Julian
    Julian
    13 grudnia 2010 at 11:05

    Erinmore Mixture przez wiele lat był dla mnie tytoniem, do którego się powraca, gdy wszystko inne po raz kolejny zawiedzie. No, ale jeszcze jest Erinmore. Każdy taki powrót był ulgą i odpoczynkiem. Jednak od pewnego czasu zacząłem odnosić wrażenie, ze albo tytoń sie zmienił, alebo mój smak jest inny. Zacząłem wyczuwać coś jakby skłądniki gorszej jakości, co skutkowało dymem momentami papierosowym (w złym znaczeniu). Obecnie lubię ten tytoń „na odległość”, ale będę musiał spróbować się zmierzyć z nim ponownie, aby wyjaśnić swoje mieszane odczucia.

    • Julian
      Julian
      13 maja 2013 at 23:53

      Wyjaśniłem te mieszane odczucia. Smak mnie nie mylił, od kilku lat to jest już inny tytoń.

      • golf czarny
        14 maja 2013 at 00:18

        Julianie a mógłbyś jakoś pokazać jaki Erinmore z jakiego okresu, Mój jest bez wątpienia irlandzki (tak stoi napisane) nie było banderoli i ostrzeżeń i stoi napisane Murrays Erinmore Mixture. Kształt czerwony inny niż na tym zdjęciu powyżej. Złota, kolista obwódka idzie po rowku

        • Julian
          14 maja 2013 at 11:01

          Szykuję oddzielną recenzję porównawczą obu wersji, ale w najbliższych dniach nie dam jeszcze rady. Ale jeśli masz inny kształt logo niż na fotce powyżej i złoty rowek to znaczy, że masz starszą wersję. Starsza puszka ma również nieco mniejszą średnicę niż ta na zdjęciu, nawiasem mówiąc.

  5. Julian
    Julian
    25 lutego 2016 at 11:35

    Erinmore wciąż leży mi na wątrobie, ale zgromadziłem tyle materiału (łącznie z próbkami tytoniu), że opisanie tego byłoby robotą na miarę Tołstoja. Teraz czekam na próbkę flejków od Rattray’s, które podobno mają być powrotem dawnego Erinmore Flake. W międzyczasie przerobiłem Mixture z przynajmniej trzech okresów i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że współczesna mieszanka nie ma nic wspólnego z oryginalną, poza powierzchownym podobieństwem scentu. W tej chwili jest to produkt robiony z taniochy, jakiej nie powstydziłby się pan Poeschl.

    • maciej stryjecki
      29 lutego 2016 at 12:35

      Daj znać, jak wrażenia. Zostały mi dwie puszki od Murraya, to może się wreszcie zdecyduję na otwarcie i też porównam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*