Bellini Torino – recenzja @hombre40

4 marca 2015
By

Tytoń do testu dotarł do mnie w 10 gr przezroczystej torebeczce. Cóż można powiedzieć „na oko” – nie jest przesadnie mokry, czy zlepiony. Mieszanka. Grubsze nieregularne płatki jasnego tytoniu odcinają się wyraźnie od ciemniejszych, przypominających kształtem i kolorem dobrą herbatę, dłuższych włókien. OK – więcej nie wymyślę, nie będę się silił na zgadywanie, jakie to tytonie.

Bellini Torino

Po otwarciu potwierdza się pierwsze wrażenie, że tytoń nie jest przesadnie mokry. Można nabijać od ręki. Nie ma w nim „kołków”. Zapach – słodko kwaskowaty dość wyraźny, ale nienachalny. Czym to pachnie? Owocowo, wiśniowo? Jeśli tak, to nie jest to czysta, wyraźna wiśnia i jest to tylko jeden ze składników. Łatwiej mi powiedzieć czego nie czuję. Nie ma tu wanilii, nie ma żadnych „dziwnych” dodatków, nie ma cytrusów, kokosa. Ale wciąż mam kłopot stwierdzić co tu pachnie jeszcze. Może rodzynki? Może trochę melon?  Może odrobina brandy.

Biorę fajkę firmy Worobiec, w której paliłem jak na razie dopiero dwa razy – Black Cherry Samuela Gawitha oraz Royal Blend Mac Barena, po czym fajka odpoczywała dobry tydzień. Palę z filtrem 9mm Vauen z węglem aktywnym. Włożyłem do fajki niewiele tytoniu. Zapalam bez problemu, i skupiam na smaku.

Podobny do zapachu. Słodkawy, dość delikatny tytoń, niebyt mocny, co najwyżej średni. Odpowiada mi. Po paru minutach mam wrażenie, że bardziej czuję tytoń niż na początku, ale wciąż nie bardzo. Fajka trochę się zagrzała. Zwalniam, staram się palić najwolniej jak się da. Kolejne minuty i nieco rozczarowania. Moje kubki smakowe i nozdrza słabiej wyczuwają początkowy  aromat. Pojawiają się jakieś gorzkawe nuty. Palę dalej  powoli, główka fajki lekko ciepła, nie przeciągam. Ale to już nie jest to, co na początku. Kończę palenie – suchy białawy popiół wysypuje się z fajki sam. Filtr nie upaćkany, fajka też nie. Przepłukuję usta dziesięcioletnim Bushmills’em, którego napoczętą butelkę mam pod ręką. Myślę że trzeba iść  za  ciosem. Nabijam druga fajkę – poręczną, średniej wielkości  gruszankę  firmy Bróg. Nie wkładam filtra. W tej fajce też paliłem niewiele  i tylko Top Black Cherry GH. Ale zanim zapalę wychodzę na balkon oddycham chłodnym powietrzem kilka minut i wracam by określić room note.

Jest OK, jest przyjemnie – nawet bardzo. Słodko, owocowo, może bardziej suszone owoce niż świeże. Zapach delikatny, wielu się spodoba, a nikogo nie powinien zrażać. Zdecydowanie do palenia przy paniach.

Druga fajka nie wnosi do oceny niczego nowego. Nie czuję zbytnio nikotyny, ale tytoniowy posmak przebija się wyraźniej, aromatu jakby mniej.  Pali się poprawnie, bardzo się pilnuję, by nie palić za szybko. Wypalam do końca. Smakuje mi lepiej (czyżby brak filtra pomógł, bo przecież to „zwykła gruszanka”, a nie wrzosiec jak poprzednio?). Nic mi nie gorzknieje do samego końca. Widocznie pierwszą fajkę w pewnym momencie jednak za bardzo przegrzałem.

Jak można ów tytoń podsumować?  Aromat, ale nie totalny. Jestem w kłopocie. Dla zwolenników aromatów może być trochę nijaki w smaku, przeciwnicy może  powiedzą, że aromatyzacja ukrywa słabszy tytoń.  Amatorzy nikotyny nie napalą się chyba zbytnio. Ja nie jestem fanem mocnego szumu w uszach. Nie jestem uzależniony od nikotyny, mogę nie palić, jak ostatnio na nartach, przez cały tydzień i nic mnie  nie szarpie. Palacz ze mnie od ponad dwudziestu lat z przerwami raczej weekendowy. Cygara, fajka, nigdy papierosy. Dla mnie więc tytoń z próbki może być, bo wolę  słabsze niż mocne.  Na plus mogę zapisać też  to, że nie wyczułem żadnych „chemicznych” posmaków i że dobrze się pali do czystego popiołu. Smakuje, niemniej nie powala.  W skali ocen szkolnych z czasów, gdy do szkół chodziłem (od 2 do 5) dałbym mu 4-. Jestem bardzo ciekaw co paliłem.

Tags: , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*