Fajka z zielonym żarem

11 marca 2011
By

Czasami tak bywa – lekarze powiedzą: chcesz żyć, to przestań oddychać tą smołą… Mówili nie jeden raz, ale nałogowca przestraszyć niełatwo. Okoliczności mogą się jednak okazać tak nieprzyjazne, że nawet zaprzysięgły fajczarz może się zacząć bać.

Podczas ładowania baterii

Od kilku tygodni nie dopalam się papierosami. Przez pierwsze dni nie sięgałem nawet po fajkę, bo szpital nie jest dobrym miejscem dla fajczarza. E-papieros zaspokajał całkowicie głód nikotyny. Później kilka eksperymentów z mieszaniem smaków podczas doładowywania kartomizerów – powolne wycofywanie się porannego kaszlu, swobodniejszy oddech, odpluwanie asfaltu z płuc… I pierwszy skręt z mocnego Turnera zapalony na próbę. Niesmaczny, gryzący, nieczysty jakiś.

Z pewnym zażenowaniem muszę przyznać, że fajka też mniej mi smakowała. I choć podczas poprzedniego pobytu w szpitalu mysorska wirginia śniła mi się po nocach i wydawało mi się, że po powrocie do domu nie będę ustnika wypuszczał z ust, to paliłem znacznie mniej.

Lekarz mnie pochwalił za odstawienie mocnych, ale za tradycyjną fajkę tradycyjnie skrzyczał.

– Niech mi pan tylko nie mówi, że się nie zaciąga – poddał w wątpliwość tezy o „fajkamniejszkodzi” – skoro dopalał się pan papierosami a w niesprzyjających okolicznościach sięgał po mocne.

No cóż, zaciągam się co kilka, kilkanaście pyknięć. Mimowolnie i łapczywie. Jak małpa dynamitem. Problemem były papierosy, a nie fajka – przekonywałem doktora. I tak jest lepiej. Relatywnie lepiej. Uwielbiam palić fajkę, kocham smak tytoniu, przez cały dzień czekam na okolice „Wiadomości”, żeby sobie zrobić posiad z kominem nabitym po sam rim. I na te smaki spalanego tytoniu. To wciąż dla mnie jedna z najprzyjemniejszych chwil dnia.

E-fajka dla bogaczy

Firma http://cigo.pl/ przysłała mi do testowania pełną ofertę swoich elektronicznych inhalatorów nikotyny. 3 rodzaje e-papierosów, e-cygaro i e-fajkę. Dwa ostatnie to seria Luxury. Z luksusową, niestety, ceną. 500 zł na tradycyjną fajkę może przeznaczyć dobrze zarabiający fajczarz. Dla większości z nasz to już górna półka, niemal nieosiągalna… W ofercie dla nawykłych do fajki e-palaczy są tańsze oferty.

 

W pełnej krasie

Fajka Green Cig Pipe jest jednak piękna. Ogromna i szpanerska. Główka z dalbergii o urokliwym usłojeniu – ze sławnego chińskiego rosewood. Wykończona piękniej od większości wyrobów duńskich czy włoskich arcymistrzów. Viriola toczona, niklowana ze ślicznym grawerunkiem. Co prawda, całość po włożeniu baterii jest ciężka niczym trenażer mięśni żuchwy, ale można ją popykać nawet na szpitalnym łóżku. Rzecz jasna, trzymając ją w ręku.

Nawet jednorazowy ustnik nie narusza w niczym urody e-fajki – trzeba pamiętać, że jest on przede wszystkim tzw. kartomizerem i teoretycznie po „wypykaniu” zawartości powinno się go wyrzucić do śmietnika.

Wykończenie

Znajdujące się w zestawie dwa ustniki-kartomizery – jak zapewnia cigo.pl – wystarczają na ok. 3000 pyknięć (po 1300-1500 na sztukę). Gdyby chciało się z e-fajką odbywać „pełne sesje” fajkowe, to nie na wiele takich posiadów by wystarczyło. Fajkę tradycyjną pali się jednak inaczej – to nie tylko inhalator nikotyny, ale kwestia smaku oraz, dla wielu z nas, także pewnego rodzaju misterium, w skład którego wchodzi nabijanie, rozpalanie, kontrola żaru, a także czyszczenie oraz konserwacja fajki. Tutaj ta obrzędowość ulega skróceniu.

Nabijanie ogranicza się do włożenia ustnika w gniazdo główki – raz a dobrze i na wiele „sesji”. Fajka jest „wiecznie rozpalona” – wystarczą 2-3 delikatne pyknięcia, by dłuższe pociągnięcie dało pełnię dymu, smaku i mocy. Jako że testy odbywam podczas kolejnej gościny w gospodarstwie p. min. Kopacz, na typowe fotelowe, długie seanse nie mam warunków. Z nikotynowego głodu, a i ze skąpstwa, co 2-3 pyknięcia zaciągam się łapczywie do samego dna płuc. Jeśli nie odstawiam fajki na podstawkę i palę ją trzymając w dłoni, to po maksimum 10 minutach jestem nasycony nikotyną, jak, nie przymierzając, trzmiel po zbobrowaniu kiści kwiatów naparstnicy.

Na odrębne e-fajkowe seanse pozwalam sobie kilka razy dziennie – zaczynam wczesnym rankiem od zejścia do głównego hallu w pobliże automatu do serwowania kawy i innych ciepłych napojów. Zamawiam sobie cappuccino bez cukru, siadam na ławeczce, wsadzam do gęby ustnik i przy ostatnim łyku jestem napalony po krawędź nałogu.

Przez tydzień – jako że zacząłem jeszcze w domu – wyssałem do cna jeden kartomizer. Przez 7 dni palenia w fajce tradycyjnej wypalam od 1,5 do 2 puszek (50 g) dobrego tytoniu, takiego po 45 zł za opakowanie. Jeden ustnik do Green Pipe kosztuje ok. 30 zł.

E-fajka ma świetny patent – podczas pociągnięć diody imitujące żar zapalają się na zielono. Z miejsca wiadomo, że to nie jest prawdziwa ogniowo-płomieniowo-żarowa fajka. Nie trzeba każdemu tłumaczyć, że to dozwolony prawem, bezwonny, bezogniowy, bezpieczny dla otoczenia inhalator nikotyny. Absolutnie nie mieszący się w definicji wyrobu tytoniowego.

Znając jednak inklinacje do zabraniania w tym kraju wszystkiego i wszędzie oraz zdając sobie sprawę z poziomu społecznej niewiedzy o e-papierosach, wydrukowałem sobie kartkę z wyjaśnieniem, co ja właściwie robię i czego używam, emitując z gęby dymek i żarząc sobie na zielono. To krótka notka, taka aby szybciutko wyjaśniła sprawę pani z mopem czy panu mięśniowemu ze szpitalnego securitate.

Na końcu jakiś przedruk z portalu prawniczego o tym, że nawet pracodawca abstynent nie może mi zabronić e-palenia w firmie i nie ma prawa mnie odesłać do palarni czy na dwór. Więc tak sobie siedzę bezczelnie z e-fajką lub e-papierosem nad tą kawą, współczująco spoglądam na analogowych palaczy wymykających się przed szpital na mróz czy słotę, a kiedy ktoś się przyczepi, to mu daję tę moją kartkę. Na ogół wystarcza…

Repetytorium z e-palenia

Choć historia e-palenia ma dopiero kilka lat, to i tutaj zaczęło się od fajki. Chińska firma Ruyan jako pierwszy elektroniczny inhalator nikotyny zawarty w specjalnym, płynnym e-liquidzie zaproponowała światu fajkowego klona. Dopiero po roku wytężonych prac, wyprodukowano e-papierosy. Na czym zasadza się fenomen takiej formy zażywania tytoniu?

Pomysł jest niesamowicie prosty – w skrócie: w watce, bibułce, pęczku syntetycznego włosia nasączonych specjalnym płynem, umieszczona jest mikrogrzałeczka. Podczas zaciągania, grzałka się włącza i podgrzewa na moment liquid – aż do parowania. Tworzy się wówczas mgiełka bardzo udatnie naśladująca dym tytoniowy. Są to opary nieszkodliwego glikolu propylenowego, niewielkiej ilości wyekstrahowanej z tytoniu czystej nikotyny oraz estrów smakowych. Obecnie coraz częściej w liquidach stosuje się glicerynę roślinną dającą więcej „e-dymu”. Podczas zaciągnięcia mgiełki – tak jak się to robi podczas palenia zwyczajnego papierosa – niemal cała nikotyna wchłaniana jest przez pęcherzyki płucne, zaś estry dostają się do kubeczków smakowych.

We własnym pudełku

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu e-papierosy bywały najczęściej 3 częściowe. Składały się z baterii, atomizera, czyli owej mikrogrzałeczki wytwarzającej mgiełkę oraz wkładu z e-liquidem. Bieżąca obsługa takich inhalatorów nikotyny bywała kłopotliwa, na dodatek poszczególne elementy miały tendencje do psucia się. Dzisiaj jest o wiele łatwiej – e-papierosy, e-cygara i e-fajki są dwuelementowe. Bateria z dodatkiem elektroniki plus teoretycznie jednorazowy kartomizer, czyli zespolony kartridż z atomizerem. Różnica w wygodzie analogiczna, jak między ładowaniem odlufowym pierwszych rewolwerów kapiszonowych firmy Colt a Smith&Wessonami strzelającymi amunicją zespoloną.

Codzienność z zielonym żarem

Oprócz obrzędowości, o której pisałem wyżej, dla miłośnika fajki tradycyjnej liczą się smak oraz moc tytoniu. Ważna, i to niezwykle, jest też możliwość próbowania coraz nowych smaków. I tu jest właściwe miejsce na stałą pozycję mojego pisania o e-paleniu, czyli zastrzeżenie, które będę niezmiennie umieszczał w każdym artykule dotyczącym tej formy zażywania nikotyny…

Otóż nikt jeszcze nie wyprodukował e-liquidu, który ma smak analogiczny do palonego tytoniu. Te wszystkie nazwy w rodzaju Marlboro, Camel, Havana, Virginia, Pall Mall, Winston, Turkish to tylko marketingowe chwyty. Podobnie zresztą jak aromaty przeznaczone do sporządzania własnych e-płynów – większość tych latakii, perique, orientali, burleyów nie smakuje tytoniami spalanymi w fajkach czy papierosach. Zresztą nawet wanilia nie jest podobna do tego, co czujemy w duńskich mieszankach aromatycznych. E- palenie to takie smakowe poszukiwania zupełnie od nowa. E-papieros, tym bardziej e-fajka, to zupełnie inna rzeczywistość i kompletnie inne smaki.

Nawet liquidy o fajkowych smakach, jakieś E-pipe, French Pipe, także smak z kartomizerów opisywanej dziś Green Cig Pipe, nie przypominają w najmniejszym stopniu tego, do czego my fajczarze jesteśmy przyzwyczajeni.

Rzecz jasna, rozumiem kupców oraz prawa reklamy, ale odradzam wszystkim, którzy mają ochotę spróbować e-palenia, by oczekiwali „analogowych” smaków. Spalany tytoń oprócz nikotyny emituje 4000 związków chemicznych. Bez względu na ich szkodliwość czy obojętność, większość z nich w mniejszej lub większej mierze wpływa na smak fajki czy papierosa. Trudno, by e-liquid zawierał cały ten syf, a bez tego syfu płynny camel nie smakuje papierosem camel. To po prostu glikol propylenowy lub gliceryna roślinna, estry smakowe lub inne aromaty – w lwiej większości przebadane, obojętne dla organizmów i atestowane jako dozwolone składniki spożywcze. Wszystkie te związki spotkać można w tytoniach fajkowych, szczególnie w tych aromatyzowanych.

Tu ciekawostka – substancje smakowe to niezbyt skomplikowane związki chemiczne:

* maślan butylu – smak ananasów
* maślan metylu – smak jabłek
* mrówczan benzylu – smak jaśminu
* mrówczan etylu – smak rumu
* mrówczan izobutylu – smak malin
* octan amylu – smak bananów
* octan izoamylu – smak gruszek
* octan oktylu – smak pomarańcz
* octan izobutylu – smak gruszek, agrestu
* salicylan metylu – smak baldaszkowatych

Glikol, gliceryna jakiś maślan czy mrówczan, nikotyna – wszystkiego kilka substancji.. Wystarczy posłużyć się logiką: czyż kilkuskładnikowy liquid wirginiowy może smakować podobnie do maturowanej wirginii spalanej w fajce? Blend fajkowy to kilka tysięcy składników i wiele reakcji chemicznych mających miejsce w kominie fajek.

Po co ta dygresja przed przedstawieniem fajkowej cigo-codzienności? Ano po to, by każdy, kto sięgnie po to lub podobne urządzenie nie liczył na to, że e-fajka będzie taka samiuśka jak fajka tradycyjna. Może ją zastąpić, można się na nią przestawić – ale niemal wszystko jest tutaj odmienne. I smak, i obrzędowość… Na dobrą sprawę, e-palenia trzeba się uczyć całkiem od nowa. Kto tego nie przyjmie do wiadomości, ten naraża się na wyrzucenie w błoto kilkuset złotych. Kto jest otwarty na nowości, temu Green Cig Pipe może się spodobać.

Ciągnie się przyjemnie, jak luźno nabita fajka. Oryginalny kartomizer przy świeżo nabitej baterii daje mnóstwo dymu, choć warto fajkę „rozbuchać” dwoma, trzema dłuższymi pyknięciami. Smak jest interesujący, przyjemny. Moim subiektywnym zdaniem, kojarzy się z burleyem – nie jest przesadnie aromatyczny, nie jest przesłodzony i wyczuwam w nim ewidentne orzechowe akcenty oraz dalekie rodzynkowe echo. Smakuje mi, ale nawet kawior podany 3 razy dziennie może się znudzić. Z tego, co wiem, w ofercie jest tylko jeden smak kartomizerów. Pisałem już, że dla fajczarza ważna jest możliwość zmieniania blendów. Bez niej e-fajczenie przypomina palenie fajki przez bretońskiego chłopa czy paryskiego kloszarda – jedna fajka, jeden tytoń i pośpieszne zabijanie głodu nikotynowego.

Dziurawienie ustnika

Wymienianie po ich wysuszeniu miało by sens, gdyby można było wybrać spośród kilku smaków. Bez tego trzeba dość hardcorowo przystosować kilka ustników do wielokrotnego nabijania, czyli w odpowiednim miejscu, ostrożnie nawiercić w ustniku ordynarną dziurę – tak aby wstrzykiwać liquid bezpośrednio na watkę i móc zmieniać sobie smaki. Po napełnieniu kartomizera, należy otwór ten zakleić samoprzylepną taśmą…

Kiedy opowiedziałem o moich eksperymentach koledze z cigo.pl, po kilku minutach dostałem e-mailowe larum… Przytaczam w całości, jest to bowiem istotna instrukcja:

Co do nawiercania- proszę o ostrożność. Robi się to bardzo łatwo, ale też bardzo łatwo zalać elektronikę fajki – jeśli zakropli się zbyt dużo liquidu. Ja proponuję zrobienie dziurki zaraz pod napisem CIGO, od góry ustnika – czyli pomiędzy nim (ale zaraz pod) a linią, do której wchodzi ustnik do fajki. Zakraplać najlepiej częściej a mniej – tak max do 1ml liquidu.

Ja sam dziurkę nawiercam z boku sygnaturki, podaję nieco ponad pół ml liquidu. Na razie bawię się losowo: dodawałem wanilię Milda, moją ulubioną wirginię od Joye (24 mg) oraz regularnie – co trzecie dopełnienie – mildowskie Eco o smaku MB. Eco skomponowane jest na glicerynie, bez glikolu, jest więc nieco słodsze i daje obfitszą mgiełkę. Przyjdzie czas, że moje eksperymenty będą bardziej świadome, będę też w posiadaniu większej liczby ustników, nauczę się smakować e-płyny i dojrzeję do zestawiania own liquidów, może nawet uda mi się skomponować coś o bardziej fajczarskim charakterze od dotychczas wypróbowanych mikstur ze słowem „pipe” w nazwie.

Mam nieodparte wrażenie, że chińscy blenderzy liquidowi nigdy nie palili fajek. Podobnie zresztą, jak autorzy stron, instrukcji, recenzji i filmików – niekoniecznie piszę o polskich, bowiem nawet Beijing Greenworld Technologies, Ltd., które produkuje e-fajki o kilku kształtach (shape), operuje głównie marketingowymi sabałami (Health&Beauty) i nie ustrzega się nazewniczych błędów, jakby nie trafiono w firmie na żadną literaturę dotyczącą budowy fajki.

Wykończenie

Komin z bateryjką oraz klapka z zielonymi diodami

Choć zachwycony jestem tą e-fajką, to ewidentnie irytuje mnie zintegrowanie zasilania i ładowarki w główce fajki. Moim zdaniem, jest to taka kompaktowa przesada. Niby to fajne, że nie trzeba ciągle żonglować bateriami, ale jeśli chce się mieć zapasową na zmianę, to trzeba naładować obie baterie jedna za drugą, czyli zrezygnować z palenia fajki. Na pewno chętnie bym kupił osobną ładowarkę a nawet kilka akumulatorków, ale obie bateryjki w zestawie są skrajnie incognito. Zero napisów na obudowie i zero specyfikacji na odnalezionych stronach. Jeśli ktoś wie cośkolwiek na ten temat, serdecznie proszę o podzielenie się tą wiedzą… ODSZCZEKUJĘ!!! Przyjrzałem się bateryjce z lupą. Mam trochę problemów ze wzrokiem przez terapię. Jest napis – ICR 18350 3,7V, a więc bez zabezpieczeń. Jest blady napis – ICR 18350 3,7V. Bateria nie jest więc incognito.

Do szpitala, sanatorium, w podróż publicznym transportem, do abstynenckiej knajpy czy nawet do biura Green Cig Pipe jest po prostu świetna. I dla wszystkich, którzy przestraszą się medycznych diagnoz, rokowań i lekarskich napomnień. A ja już zacząłem się bać.

 

Tags: ,

13 Responses to Fajka z zielonym żarem

  1. vlasij
    vlasij
    11 marca 2011 at 22:24

    Artykuł jak zwykle świetnie napisany, ale ja nie o tym. Chciałem się podzielić osobistą refleksją. Rozumiem nałóg, że chce się palić itp., ale osobiście wolałbym już nie palić, niż zażywać fake tobacco.

    Pozdrawiam.

    • largopelo
      11 marca 2011 at 23:17

      Dobry wieczór :)
      Jestem tego samego zdania co przedmówca. Te e-fajki przypominają mi trochę „zastępcze” artykuły domowego użytku, których jakoś nigdy nie miałem ochoty wypróbować. Oby tak zostało.
      Pozdrawiam

  2. martino
    martino
    11 marca 2011 at 23:12

    To jest ciekawe – wciąż jeszcze nowe – zagadnienie. Z jednej strony: substytut i alternatywa dla – coby nie było – szkodliwej pasji/nałogu, z drugiej strony: możliwe, że zupełnie osobny, niezależny od tradycyjnego palenia sposób na ciekawą aktywność. I choć w pierwszej chwili e-papieros/fajka wywołują wśród palaczy i tradycjonalistów protest, nieufność, czasem pogardę a nawet jakiś rodzaj zagrożenia to – jak każda nowość – wymaga otwartej głowy i tolerancji, czym wykazuje się autor artykułu.

    Wydaje mi się, że elektroniczne urządzenia nie wyprą tradycyjnego palenia tytoniu, szczególnie fajkowego – za wiele w tym drugim (co zresztą autor też zauważa) tradycji i geograficzno-gatunkowo-historycznych uwarunkowań. To trochę tak jak z winem i szczepami winogron – nie da się w pełni sztucznie „stworzyć” włoskiego szczepu Tempranillo, gruzińskiego Saperavi itd… Zawsze będą to tylko mniej lub bardziej udane zamienniki czy wręcz zupełnie nowe odkrycia.

    Tak więc nie tyle zamiast – co obok…

  3. KrzysT
    KrzysT
    11 marca 2011 at 23:59

    Artykuł jak zawsze fajny, ale ja się znacznie bardziej cieszę z fakty, że znowu jesteś z nami, Jacku.
    I myślę, że warto poświęcić chwilę nad zastanowienie się nad przyszłością fajczenia, bo wydaje mi się, że prawdopodobieństwo tego, że jest to fajka z zieloną diodką jest wysokie…

    • Rheged
      12 marca 2011 at 14:55

      Cyberpunk jest wszędzie, czemu więc nie w fajczarstwie. Ale ja się dalej przekonać nie mogę, chociaż coraz więcej się o tym dowiaduję. Na szczęście nie muszę odstawiać palenia…

  4. yopas
    12 marca 2011 at 00:43

    Jestem jeszcze młody i zdrowy (mam dużo siły (czyt. głupoty?), by śmiać się ze swojego nadciśnienia) i w tej konwencji mógłbym napisać, co TY mi tu Jacku pitolisz o jakichś e-fajkach, substytutach, pierdołach – przecież nie o to chodzi. To jest portal fajkowy – taki z krwi, z kości.
    Tyle, że ja jestem z tych, którzy nie rozumieją nałogu (ni w ząb. I oby jeszcze długo nie) i spokojnie mogą pisać cokolwiek, bo internet jest bardzo odporny na ignorancję.
    Z drugiej strony ten artykuł jest dla mnie bardzo miłym, urodzinowym prezentem z przyczyn, o których Krzysztof wyżej.
    Dzięki Jacku!
    PozdrY,

  5. jalens
    12 marca 2011 at 21:59

    ODSZCZEKUJĘ!!! Przyjrzałem się bateryjce z lupą. Mam trochę problemów ze wzrokiem przez terapię. Jest napis – ICR 18350 3,7V, a więc bez zabezpieczeń. Jest blady napis – ICR 18350 3,7V. Bateria nie jest więc incognito.

  6. Palmrad
    Palmrad
    13 marca 2011 at 02:24

    Witam,
    Czytałem powyższy artykuł z zainteresowaniem. Ale zupełnie inny temat mnie zmartwił. Artykuły pisane przez Kolegów czytam od całkiem niedawna. Portalowy więc rok skrócił mi się do jakichś trzech miesięcy. Często w tekście zawarte są „migawki” z Waszego fajczarskiego życia które mówią też o jego zmianach. I właśnie bardzo mnie „uderzył” ten jak i jeden z poprzednich tekstów kolegi Jalens’a, w których wspominał o pobycie w szpitalu, o kłopotach zdrowotnych. Bo przecież jeszcze rok temu (dla mnie to trzy miesiące) nic nie zapowiadało takiego poważnego obrotu sprawy. Wierzcie mi, że jest mi niezmiernie przykro z tego powodu i mam wielką nadzieję na rychły powrót kolegi Jalens’a do pełnego zdrowia. A i nam wszystkim życzę abyśmy nigdy nie musieli odstawić fajki z powodów zdrowotnych.
    Gorąco pozdrawiam, Palmrad.

  7. marek milczek
    marek milczek
    13 marca 2011 at 14:56

    Zarówno e-papierosy, jak i e-fajki są tylko i wyłącznie aplikatorami nikotyny. Mogłyby mieć dowolny kształt. Np. postać inhalatora dla astmatyków. Ale dlatego są to papierosy i fajki, żeby zaspokoić doznania estetyczne nałogowców. Już sam fakt, jak rozpisujesz się na temat estetycznych walorów fajki, świadczy o tym. Taki genialny chwyt marketingowy. Jest nawet imitacja żaru, żeby urealnić zmyłkę. Papierosiarz, czy fajczarz o wiele chętniej sięgnie po taki e-gadżet, gdyż jest on częścią nałogu. Dotyk przedmiotu w ręku, w ustach, widok żaru. Nasycenie nikotyną jest tylko jednym z elementów. Tak, czy inaczej wynalazek genialny, bo pozwala wyplątać się choć częściowo z nałogu i pozwala śmiać się w twarz purytanom świeżego powietrza w twarz.
    Jacku, przy okazji nasunęło mi się takie pytanie – wielokrotnie wypowiadałeś się na temat fajki. Konkretnie na temat sposobu palenia. Radziłeś palenie tytoniu bez żadnych filtrów i skraplaczy, gdyż one zabijają smak dymu. Piszesz jednocześnie, że w końcu można się przyzwyczaić do „e-„. Wiem, wiem, Ciebie do tego zmusiły specyficzne okoliczności (zdrowia życzę :) ), Ale może filtr w fajce to mniejsze zło?
    pozdrawiam
    marek

    • jalens
      13 marca 2011 at 16:09

      Marku, akurat ja nigdy nie byłem skrajnym zwolennikiem palenia bez filtra, jeśli fajka ma dziurę na filtr, zawsze ten filtr jest przeze mnie wkładany. Głownie balsowy lub z pianki, ale do skrajnie aromatycznych wkładam nawet węglowy.

      Co do podobieństwa do papierosów i fajek – po kilku tygodniach e-palenia moim marzeniem, kiedy tylko przestanę utrzymywać farmaceutów, jest ten e-papieros:
      http://www.dpv9.pl/INDULGENCE_V2_Wszystko_w_jednymbez_modelu_401-49.html

      Bardziej przypomina armaturę wodociągową, niż papierosa :)

  8. 5 maja 2011 at 11:28

    Tak troche w kontekście, niekiedy chwytam fajkę w dość specyficzny sposób, ukrywam całą główkę w dłoni i między kciukiem a palcem wskazującym wystaje kawałek szyjki i ustnik… dlaczego o tym piszę- bo o zgrozo wczoraj zostałem sosądzony o to że się inhaluję tymi tymi wynalazkami- do których zasadniczo nic nie mam. Kiedy mam okazję obserwować ludzi często w oczy rzuca mi się że gro tych inhalatorów wcale nie przypomina klasycznego papierosa, bardziej upodabniane są do fifek czy cygarniczek, często imitują drewno podobne materiały.

  9. Pendrive
    8 maja 2011 at 00:46

    Znalazłem też taką e-fajkę, kształt trochę ładniejszy od tej z tego artykułu (chociaż… wygląda trochę tak, jakby do końca zwykłego e-papierosa fabryka doczepiła główkę fajki, jednak mi podobają się fajki z długą szyjką), ale niestety nie jest drewniana.
    http://www.epapierosy.net.pl/efajka-p-738.html
    i jest troszkę tańsza ;)

    Pozdrawiam

  10. maczek
    23 listopada 2011 at 22:26

    Witam, Mam wujka staruszka, rzęzi, kaszle i mówi tak zchrypiałym głosem że aż człowieka wzdraga za każdym razem, ale wypalić swoje musi. Chcemy go przestawić na coś elektronicznego. Od przeglądania stron i czytania dostaję oczopląsu a do dokonania wyboru nie zbliżam się ani o krok. Czy mogę poprosić Znawcę o przyzwoity strzał, jedną propozycję, zaufam w ciemno i kupię (przeznaczamy na to do 600zł). Z góry bardzo dziękuję.

Skomentuj martino Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*