Pierwszy wrzosiec, czyli fajka od homo habilis.

17 maja 2016
By

Jeśli chodzi o fajkę, jestem neofitą. W związku z tym nie są mi tez obce rozterki związane z rozpoczynaniem przygody fajkowej. Ile wydać, co palić, w czym palić, jak palić? Na pierwszy ogień wybrałem klocek hobby z gruszy I tytoń Irish Coffee z Białego Domu (zatem i koszta tego występku były niewielkie), ale to już historia raczej na trudne początki fajczarstwa, a nie o tym ma traktować tenże artykuł.

Dość powiedzieć, że procesu powstawania mojej pierwszej fajki (w iście pierwotnych warunkach) nie udokumentowałem. Postanowiłem niedopatrzenie owo nadrobić przy okazji mojej pierwszej fajki z wrzośca, a dokonanie to dokumentując odwdzięczyć się poniekąd fajkanetowi za szerzenie kaganka oświaty fajczarskiej wśród początkujących fajczarzy takich jak ja sam.

Wrzoścową fajkę postanowiłem wykonać własnoręcznie, tak jak zrobiłem to z moja pierwszą fajką. Z racji tego że nie dysponuję imponującym warsztatem (zarówno w zakresie umiejętności jak i narzędzi) uznałem, że postaram się ograniczyć do narzędzi „prostych”. W efekcie wróciłem do metod iście pierwotnych, bez korzystania z dobrodziejstwa jakim jest elektryczność (no może z wyjątkiem oświetlenia). Posłużyłem się dwoma tarnikami (plaski i okrągły) i zestawem najtańszych pilników do metalu (które chociaż do metalu w żadnym razie się nie nadają, przy drewnie sprawują się całkiem zacnie) oraz zestawem papierów ściernych (100, 600, 800 i 1000). Wszystko to zakupione w lokalnej Castoramie za kwotę około 20 PLN.

Czym są jednak narzędzia bez materiału? Marzył mi się billiard lub poker, ale pomimo dłuższych poszukiwań jedyny klocek jaki spełniał moje wymogi, a który był dostępny, to „klocek hobby” ze sklepu firmowego Bróg. Na dodatek zamówić można było już jedynie „modele wygięte”. Ostatecznie wygrała niecierpliwość i do zestawu narzędzi dokupiłem klocek z przygotowanym ustnikiem za 85 PLN.

Przyzna, że sporo czasu zajęło mi zabranie się do pracy. Ilekroć brałem klocek, który miał się stać moim przyszłym palidełkiem do rąk, wyobraźnia uparcie podpowiadała mi kształty wcześniej już wspomnianych billiardów i pokerów. W końcu postanowiłem „pójść na żywioł”. Nabazgrałem ołówkiem zgrubny kształt fajkopodobny na klocku i uznałem, że będę go dopasowywał w miarę tego, co mi rzeczony pokaże. W tym miejscu zamieszczam skromna fotorelację z procesu twórczego. Z miejsca przepraszam też za jakość tejże, nie dysponuję niestety aparatem fotograficznym, w jego roli wystąpił mój służbowy telefon.

2,5 mln lat temu – Klocek pierwotny

Zapominałem napomknąć, że nieodzowna w mojej pracy okazała się również gazetka reklamowa, która dzielnie zbierała wszystkie okruchy spiłowanego drewna. Zdjęcie jest wykonane tuż przed starciem przeze mnie fragmentu „kory” wrzośca, ot takie szczęście nowicjusza ze mam potwierdzenie ze akurat ten klocek był wycięty blisko zewnętrznej krawędzi bulwy.

1

Po lewej widać tez fragment okrągłego tarnika.

1,8 mln. lat temu – Fajka łupana

W trakcie pracy wpatrywałem się intensywnie w usłojenie które wyłaniało się pod tarnikiem, czekałem na natchnienie, aż w końcu… ono nie nadeszło. Ostatecznie uznałem ze piękne wyeksponowanie grainu po prostu przekracza na razie moje kompetencje. Mniej więcej w tym momencie uznałem też, że kształt, jak na razie, jest trochę „wulkaniczny”, zatem w tę stronę zacząłem kierować swoje wysiłki.

2

Na zdjęciu powyżej widać też osławiony już, drogocenny tarnik plaski – to on wykonał większość pracy „zgrubnej”.

3

4

400 000 B.C. – Czyli fajka neanderthalensis

Fajka zaczyna nabierać ostatecznego kształtu. Jest to, z grubsza, trzeci dzień pracy. I, po raz kolejny, oba tarniki z rączkami przeszczepionymi ze starego wałka do ciasta.

5

6

Zamieszczam też poglądowe zdjęcie nawiertu komina.

7

Anno Domini 2016 – Fajka współczesna

Mówią, że diabeł tkwi w szczegółach i trzeba przyznać, że fajka zaczęła mi się naprawdę podobać dopiero po potraktowaniu jej papierami ściernymi (jak wspominałem, kolejno 100, 600, 800 i 1000). Po tych zabiegach jedynym dodatkowym „upiększeniem” z mojej strony było dokładne wypucowanie fajeczki szmatką z carnaubą, którą specjalnie do tego celu zakupiłem wraz z klockiem z wrzośca (wcześniej stworzona przeze mnie gruszka musiała się zadowalać zwykłą szmatką z flaneli).

Tak prezentowała się po szlifowaniu papierami.

8

9

10

A tu już po „polerce” ściereczką z woskiem.

11

Na naprędce wydzierganej podstawce z gałązki oliwnej (zdobycze z wakacji).

12

I jeszcze ze „starszą siostrą”.

13

Gruszka z już zabezpieczonym ustnikiem, gdyż jak się okazuje jestem „clencherem”.

14

Tak oto stałem się dumnym posiadaczem gruszkowego egga I wrzoścowego vulcana (z czymś na kształt mixed grainu, na moje niewprawne oko).

Reasumując, mam nadzieję, że relacja ta, jakkolwiek amatorska, będzie inspiracją dla kolejnych osób do tworzenia nieco mniej profesjonalnych, ale za to własnych, fajek. Dodatkowo, dzięki takiemu sposobowi „na start” nie trzeba się specjalnie przejmować tym, co sprawia kłopot na początku, tj. markami pierwszych fajek, wysokimi cenami, sanityzacją antyków z trzeciej ręki, no i prekarbonizatami, bejcami i wszelkimi innymi specyfikami jakimi fajki są traktowane przez producentów. Taka fajkę można zabejcować, zalakierować, a potem przepalić i zasmrodzić zupełnie samodzielnie! A potem, rzecz jasna z pokorą, przystąpić do wykonania nowej. Koszt jak widać, na start, to około 100 PLN, zaczynając zupełnie od zera (mój warsztat wcześniej składał się głównie ze śrubokrętów porzuconych przez monterów mediów wszelakich oraz multitooli które pozostały mi jeszcze z czasów studenckich i… młotka). Liczą się dwa kluczowe zasoby – czas i chęci.

Na koniec krótki erotyk dla osób z zacięciem matematycznym:

Długość fajki – 13,5 cm

Wysokość główki – 5,3 cm

Szerokość główki – 3,1 cm (u góry), 4,5 cm (u dołu)

Szerokość komina – 2 cm

Głębokość komina – 4,2 cm

Tags: ,

16 Responses to Pierwszy wrzosiec, czyli fajka od homo habilis.

  1. yopas
    17 maja 2016 at 09:07

    Pane Szymone, to je vyborne!
    Dziękując – życzę smaku i zadowolenia – życząc zadowolenia – uśmiecham się o więcej tekstów, na temat jakibądź (w obrębie portalu).
    PozdrY,

    Ps. Specjalne podziękowania za erotyk ;).

  2. Andrzej K.
    17 maja 2016 at 10:27

    Gratuluję!
    Super! Uwielbiam i sam wyznaję takie podejście. Szczególnie ujęła mnie nadzwyczaj zgrabnie ujęta puenta:
    „Liczą się dwa kluczowe zasoby – czas i chęci”
    Bardzo przyjemnie oglądać taką pracę, fajnie zobaczyć efekt roboty i czytać między wierszami fotorelacji, że cały proces sprawił Ci autentyczną frajdę…
    Oby tak dalej. Trzymam kciuki i pozdrawiam, Andrzej

  3. KrzysT
    KrzysT
    17 maja 2016 at 12:47

    Świetny i cenny tekst. Jak widać można wejść w fajczarstwo (i fajkarstwo przy okazji!) z niską „barierą wejścia” i na dodatek stylowo.
    Serdeczne gratulacje, mam nadzieję, że własnoręcznie zrobiona fajka dostarczy wielu miłych (i smacznych!) chwil.

  4. R.Woźniak
    17 maja 2016 at 14:03

    Ja poproszę drugą fajkę w całości wykonaną multitoolem. Piękne to były czasy kiedy brak warsztatu nie był przeszkodą w robieniu fajek. No dobra to był straszny czas, ale powspominać miło. Fajnie, że Ci się chciało. Zrobić i opisać. Mało tutaj nadal treści pipemakingowych(tak tak wez i napisz sam), tymbardziej się cieszę.

    Wskazówki i uwagi. Po papierze 100 są jeszcze jakieś 4 gradacje do 600 i o tym na pewno gdzies na fajkanecie piszą. Pan Zdrowy Rozsądek też tak mówił.

    Smacznego palenia!

    • yopas
      17 maja 2016 at 14:52

      Rafał w akapicie o wskazówkach i uwagach to albo niedokładnie przeczytałeś, albo niedokładnie napisałeś.
      PozdrY,

      • R.Woźniak
        17 maja 2016 at 16:26

        Przeczytam raz jeszcze ale coś mi się widzi, że dobrze napisałem. Weź mi wytknij konkretnie.

        • yopas
          18 maja 2016 at 09:24

          Faktycznie… się czepiam. Przepraszam ihauhau!
          Pozdrowienia
          y,

          • SzymonR
            18 maja 2016 at 18:55

            W pelni zgadzam sie, ze palate papierow mozna tu swobodnie rozwijac. W moim przypadku gradacja byla podyktowana raczej sktomnym warsztatem oraz niskim budzetem nizli wzgledami zdrowo rozsadkowymi. Chociaz moze powinienem raczej powiedziec ze staralem sie tu uzyskac jakis balans. W koncu ktos moze piwiedziec, ze w dzisiajeszych czasach robienie fajki przy pomocy tarnika to strata czasu i energii, przeciez latwiej klocek obrobic narzedziami elektrycznymi a jedynie szczegoly dopieszczac recznie. I nie odmawiam takiemu stanowisku racji, poprostu chcialem pokazac moj nieco pierwotny sposob na ‚fajke domowa, niskim sumptem zrobiona’.

            Pozdrawiam,

            • R.Woźniak
              18 maja 2016 at 21:24

              To chodzi tylko o to, że moim zdaniem przesadziłeś ze skokiem pomiędzy gradacjami. Jeśli papierem P600 udało Ci się zatrzeć rysy po P100 to głęboki ukłon i szacun za te godziny tarcia. Jednak mam podejrzenie, że jednak się nie udało i fajka jest gładka tylko pozornie. Nie mam nic do robienia fajki tarnikiem, to też było pierwsze narzędzie, którego zacząłem używać do zrobienia mojej pierwszej fajki.
              Ujmę to inaczej. Chciałbym, żeby komuś się udało pokazać, że można takim domowym i tanim sposobem zrobić fajkę, która nie będzie odbiegała jakością od tych np fabrycznych czy nawet hend mejdów.
              Tak, na dzień dzisiejszy mi się nie chce.

              • SzymonR
                18 maja 2016 at 22:11

                Dziekuje za cenna uwage. Mysle ze jeszcze wykozystam ja przy kolejnych projektach, jak mowilem wciaz mazy mi sie jaka prosta fajeczka. Oczywiscie fotorelacja wtedy pewnei sie pojawi, kto wie moze kiedys uda mi sie zblizyc do wspomnianego idealu.

  5. lkulos
    17 maja 2016 at 18:47

    Po pierwsze bardzo ładna fajka gratuluje.
    po drugie zazdroszczę bo mi brakło odwagi mimo że sam nosiłem się z zamiarem popełnienia takiej fajki samemu

    • SzymonR
      18 maja 2016 at 18:48

      Alez nie ma sie czego bac, fajka nie gryzie! (no chyba ze za lapczywie sie podchodzi do palenia). Czas calkowity powstania takiej fajki to kilkanascie godzin, ktore mozna sobie swobodnie ‚dawkowac’ byle tylko projektu nie porzucac. Jesli natomiast chodzi o ewentualne uszkodzenia siebie samego to jedyne na co trzeba uwazac to aby w zapamietaniu nie zebrac tarnikiem materialu z wlasnych palcow. Co do balaganu (na ktory moze niewiasta wszelaka psioczyc) to moim miejscem pracy byl blat kuchenny, gazetka reklamowa zas w duecie mokra szmatka w zpulenosci wystarcyly aby doprowadzic go potem do sterylnej wrecz czystosci.

      P.S. Przepraszam za brak polskich znakow ale pisze z urzadzenia takowych pozbawionego.

  6. szydlo
    20 maja 2016 at 12:50

    Gratuluję zapału i naprawdę fajnego efektu końcowego. Fajeczka wygląda super (chociaż jakość zdjęcia nie rzuca na kolana ;)) no i jest niepowtarzalna.

  7. Look
    26 maja 2016 at 11:02

    W jaki sposób zabezpieczyłeś ustnik? Niestety ja także należę do osób zagryzajacych fajki.

    • SzymonR
      28 maja 2016 at 14:59

      W tej chwili zgryzam „nakladki na ustnik YG6856”. Dostepne napewno w Brogshopie I na Fajkowie. Jak dotad sprawuja sie calkiem zacnie.

      • parck
        parck
        28 maja 2016 at 18:16

        Kurcze, te nakładki u nas nie są najtańsze, za to wężyk silikonowy o wybranej średnicy (pocięty na odpowiednie odcinki), to już groszowa sprawa. ;)

Skomentuj parck Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*