Historia firmy REJECT

26 września 2010
By

Fajka rewelacyjnej firmy Reject – niemal zawsze na Allegro i ebayu spotkać można takie anonse. Cóż, dyletanci lub oszuści także mają prawo sprzedawać fajki. Nawet jeśli zapewniają, że palili w nich latakię, która w powszechnej opinii wydają się tytoniem dla zaawansowanych i wiele wiedzących fajczarzy.

Reject mózgu

Reject jako czasownik tłumaczy się wg słowników jako odrzucić, nie przyjąć, wyrzucić, wybrakować… Jako rzeczownik jest to po prostu odrzut, brak, towar wybrakowany. Wszyscy, którzy, podobnie jak ja, pół życia spędzili w nierealnym socjalizmie, są w tym słowem zaprzyjaźnieni i doskonale znają jego znaczenie. Ileż razy wracałem do domu cały szczęśliwy z jakimś kupionym i wiecznie nieobecnym w sklepach produktem, bowiem na półki rzucono tzw. odrzuty z eksportu…

Bo np. obudowa radia, telewizora czy magnetofonu była „niedolana” we wtryskarce, bo transformator niedokładnie „trzymał prąd” albo lampy czy tranzystory nie całkiem spełniały warunki umowy eksportowej. Kupowanie braków bywało pewnego rodzaju loterią, bo nigdy nie wiadomo było, czy feler dotyczył np. wyglądu, koloru, czegoś skrzywionego czy np. sedna elektroniki. Z reguły jednak i tak towar odrzucony z klasy eksportowej i tak bywał lepszy od standardu rzucanego na tzw. rynek wewnętrzny.

Nawet wyroby przemysłu tytoniowego miały swoje socjalistyczne rejecty – w stanie wojennym zamiast utylizować odpady z papierosowej linii produkcyjnej, oddawano je organom decyzyjnym, które braki przydzielały „na zakłady”. I ludzie pracy dostawali przydział źle pociętych, błędnie zafiltrowanych, za długich, za krótkich czy krzywych papierosów. Czasy były takie, że tego typu odrzuty uszczęśliwiały ludzi…

I dzisiaj fajka z puncą (stemplem) REJECT może uszczęśliwić niejednego fajczarza, jeśli tylko dysponuje on podstawami wiedzy o firmach i fajkach. Nie jest bowiem istotny sam fakt wybrakowania fajki, a kryteria, wg których fajka została odrzucona.

W niektórych firmach i w niektórych okresach deklasowano fajkę za pojedynczy sandpit czy kitowanie, za nieregularne lub „plackowate” usłojenie, za mimośrodowy komin czy niecentralnie położony wylot kanału dymowego w gnieździe ustnika. I do dzisiejszego dnia niejedna, odrzucona przed laty przez kontrolę jakości fajka jest o kilka klas lepsza od współczesnej tzw. markowej produkcji…

Materiałoznawstwo – od kopacza, po klienta

Nie wiadomo, który z producentów jako pierwszy zamówił u formierza stempel REJECT. Na dobrą sprawę, do lat 30. XX w. nie istniała potrzeba „brakowania” fajek, ponieważ lwia część producentów bardzo starannie selekcjonowała wrzosiec i klasyfikowała go na wiele grup jakościowych. Na każdym niemal etapie produkcji.

Zresztą wrzosiec selekcjonowany był wstępnie i przez kopacza, który rwał z ziemi wrzoścowe bulwy, i potem w tartaku podczas cięcia karpiny, przy cięciu wrzośca na bloczki… Na dodatek o jakości fajek wszystko wiedział sprzedawca z trafiki i opowiadał o tym chętnie oraz wyczerpująco.

Obowiązywała wówczas zupełnie inna filozofia handlu niż dziś – klasyfikacja była jawna, starannie i jednoznacznie opisana – np. w katalogach, a informacja o jakości materiału i wykonania nabijana bywała na sygnaturach.

Katalogi produktowe spełniały wówczas zupełnie inną rolę – to z nich czerpało się podstawy wiedzy, to one stanowiły kopalnię wiedzy o materiałoznawstwie. Opisywano w nich w sposób nieprzyzwoicie transparentny procesy produkcyjne, zasady dystrybucji, normy klasyfikacyjne obowiązujące podczas kontroli jakości… Właśnie takie informacje uwiarygadniały firmę. Skutek był przerażający dla dzisiejszego specjalisty od marketingu i promocji – klient także potrafił odróżnić kiepski wrzosiec od dobrego, złe wykonanie od fatalnego, lichą fajkę od luksusowej.

Jako przykład obrazek z katalogu Vauena z 1926 r.

Sygnatury Vauen

Nie istniała tutaj potrzeba nadrukowywania stempla wybrakowania, bo niemal każdą fajkę można było jakościowo „przecenić”, zaś te nie mieszczące się w jakości handlowej po prostu wędrowały do pieca.

Polityka brakowania

Cięcie kosztów to nie jest nowy termin. Dziś zmienił się w obsesję i chorobę psychiczną przedsiębiorców, ale koszty cięto w każdej firmie od początków kapitalizmu. W dużych zakładach, gdzie niektóre etapy produkcji nie wymagały najwyższych kwalifikacji, zatrudniano kobiety a nawet dzieci, bo można im było płacić grosze. Nie wiem, czy w dochodziło do tego w firmach produkujących fajki, ale z pewnością w największych fabrykach część zadań wykonywali pracownicy niewykwalifikowani lub dopiero przyuczający się do zawodu. Niekiedy wytworzone przez nich fajki sygnowane były nawet inną, specjalną marką, nawet jeśli spełniały wszystkie normy.

Trudno się jednak dziwić, że spod rąk uczniów wychodziły braki. Niekiedy to była ich wina, niekiedy skaza na materiale. Na dobrą sprawę, na każdym etapie produktu obowiązywała kontrola jakości i na każdym etapie fajka mogła zostać wybrakowana. Poszczególne firmy miały odmienną politykę dotyczącą odrzutów.

Fabryki produkujące fajki na masową skalę do tzw. pieca kierowały jedynie fajki nie nadające się do palenia. Wobec tych, które zachowywały wartości użytkowe, stosowano różną politykę – te z mniejszymi, ale już dostrzegalnymi wadami materiału pozostawiano na tej samej ścieżce produkcyjnej, ale kwalifikowano jako jakość second. Dopóki feler mógł być sygnowany nazwą dbającej o opinię firmy, dopóty oznaczano ją nazwą podstawową, otrzymywała tylko sygnaturę drugiej jakości.

Przy poważniejszych wadach wstyd było podpisać fajkę nazwą firmy renomowanej, ale wciąż pozostawiano je na tej samej linii produkcyjnej – i rozdzielano je dopiero na etapie stemplowania. Wiele najsławniejszych firm rejestrowało rozmaite spółki-córki i fajki wybrakowane otrzymywały odmienną sygnaturę – by nie psuć opinii spółki-matki. O wielu takich „firmach maskujących” dziś już wiemy, jednak sporo z nich nawet w Pipedii funkcjonuje jako odrębne przedsiębiorstwa.

Firmy, które nie chciały stosować takich praktyk, często podpisywały umowy z mniejszymi przedsiębiorstwami i odrzucone fajki wędrowały do wykończenia i stemplowania w innych zakładach. Umowy takie bywały zarówno jawne, niekiedy nawet uznawane bywały jako chwyt marketingowy i stąd np. fajki pod jakąś niezłą marką znane są jako second Dunhille czy Barlingi… Inna sprawa, że niekiedy puszczanie w obieg informacji, że jakiś chłam jest secondem jakiejś uznanej fabryki, stało się także chwytem marketingowym, na tyle skutecznym, że w powszechnej opinii funkcjonuje do dziś.

Wielcy producenci jednak starali się spieniężyć wszystko, co nadawało się do palenia – pod skrzydła innych marek trafiały też fajki z takimi felerami, że trzeba było tajnych, niekiedy niezbyt legalnych umów. Nieliczne praktyki tego rodzaju trafiły nawet do sądów za stosowanie zmów kartelowych.

Stempel REJECT załatwiał więc kilka spraw. Przede wszystkim pokazywał, że wytwórca stosuje wobec swoich wyrobów bardzo wysokie normy. Jak pisałem wyżej, jeden sandpit więcej mógł zostać potraktowany stemplem REJECT, ale fajka tak oznaczona spokojnie mogła trafić na rynek lekko tylko przeceniona. Niekiedy nawet przeciętny fajczarz nie mógł się dopatrzyć jakiejkolwiek różnicy między fajką pierwszej jakości a ta odrzuconą.

Najlepiej chyba opisane są piaskowane odrzuty Dunhilla i kilka sandblastów innych firm – niekiedy trafiały się partie wrzośca ze znacznie „miększymi” od standardu warstwami drewna pomiędzy twardymi słojami i piaskowanie było nie tylko głębsze, ale jego głębokość nieznacznie przekraczała połowę grubości komina. Na pierwszy rzut oka takie fajki bywały nawet ładniejsze, ale do końca działalności fabryki nieodmiennie dostawały puncę REJECT.

Kryteria „rejectowania” jednak obniżały się z dziesięciolecia na dziesięciolecie. Doszło też do tego, że stempel taki nabijany był na najbardziej felerne fajki jako jedyne oznaczenie (już na etapie wystąpienia wady), co miało zapobiegać wykradaniu takich fajek przez pracowników i nabijania przez nich fałszywych sygnatur. Czasy się zmieniły, fajkarze i fajczarze zeszli na psy…

Upadek firmy „Wybrakowane”

„Firma Reject” upadła prawdopodobnie – jak wiele innych firm – pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia. W swojej masie sprostaczyli się zarówno fajkarze, jak i fajczarze. Wiedza o fajce uznawana jest ostatnio za niepotrzebną nawet namiętnie palącym fajkę. I doszło do tego, że stempel na szyjce oznaczający towar wybrakowany – zarówno sprzedawca, jak i kupujący solidarnie uważają za produkt znakomitej i renomowanej firmy „Odrzut”.

Żyjemy w czasach obowiązywania wszechwładnej „filozofii korporacyjnej”, w czasach fastfoodów, fatsmoke’ów, pokemonów i smsów. Nasza wiedza o tym, co jemy, co palimy, z czego czerpiemy przyjemność, czyli generalnie o tym, z czego na co dzień korzystamy – powinna zostać ostemplowana puncą z napisem REJECT. Ale w dawnym, czyli normalnym i niewybrakowanym znaczeniu tego słowa

Tags: , , , , ,

13 Responses to Historia firmy REJECT

  1. Alan
    Alan
    26 września 2010 at 19:10

    Kiedyś z kumplem zastanawiałem się przy wódce, jak przyszłe pokolenia nazwałyby naszą epokę – i Reject (lub coś w ten deseń) to moim zdaniem bardzo dobra opcja. Doznałeś kolejnego przypływu geniuszu, Jacku ;)

    • jalens
      26 września 2010 at 19:23

      Zwykły opis, który czekał w kolejce. Doczekał się po kolejnej aukcji na Allegro fajki firmy „Odrzut”. Przypływów geniuszu już nie miewam.

  2. JSG
    JSG
    27 września 2010 at 00:29

    Mam kilka „odrzutow” pochodzacych z konca pierwszej polowy ubieglego wieku, a wykonanych w jednej ze spolek corek Dunhila- Hardcastle. Warto tu jednak zaznaczyc ze nie sa to modele Dunhila. Stempel jest na fajkach piaskowanych- i tu od razu widac dlaczego zostal nabity, jednak na gladkich fajkach nie widac golym okiem zadnego powodu do odrzucenia.
    Tak czy inaczej fajki te sa po prostu fajkami wysmienitymi i juz

  3. jalens
    27 września 2010 at 00:38

    Fajki z tamtego okresu nie palone forsownie i prawidłowo odnowione mogą być o niebo lepsze od większości nowych fajek współczesnych. Także te wybrakowane.

    • JSG
      JSG
      27 września 2010 at 07:16

      Jak na moj gust to zaniedbane i nie odnawiane tez sa o niebo lepsze.

  4. Rheged
    27 września 2010 at 00:40

    Pierwsza ilustracja znakomicie zgrywa się z puentą. Bardzo buntownicza, wręcz punkowa teza na zakończenie. I bardzo mi się podoba.

  5. jazz59
    27 września 2010 at 08:35

    Zyskałem wiedzę . Dzięki:)

  6. 27 września 2010 at 11:25

    Podziękował – fantastisz artykuł, a na allegro rzeczywiście marka Reject cieszy się wielkim uznaniem… :)

  7. Tomasz
    Tomasz
    15 listopada 2010 at 07:20

    Z „firmą” REJECT mozna sie żeczywiście spotkac zwłaszcza na Allegro cynizm lub niewiedza.Ale wsród tych odrzutów można znaleźc jak mi sie udało z kolistym „Made in eire” piekny bencik wrzosiec pierwsza klasa ładnie usłojony widac że to reject peta i to z epoki

  8. Alan
    15 lipca 2011 at 21:23

    Jacku, a wiesz może kiedy te jakościowe oznaczenia Vauena zostały wycofane? Mam jednego dublina Dr Perl D.R.W.Z. z bardzo podobną puncą co „trzecia klasa” w tym katalogu (bruyere na górze, *extra* na dole, w środku skrzyżowane dwie fajki, całość w owalu), do tego rogowy ustnik na gwint. Podejrzewam go o sędziwy wiek, ale czy słusznie…

  9. admin
    16 lipca 2011 at 08:42

    Puncowanie zmieniło się podczas wojny, a po niej zaniknęło. Wszystkie duże niemieckie firmy fajkarskie znakomicie odnalazły się za Hitlera, robiły dedykowane fajki dla faszystowkich notabli, fajki dla armii, dla SS… Niemal wszystkie zmieniły po ponownym uruchomieniu sposób oznaczania.

    Przed II wojną niemieckie fajki należały do światowego topu i cieszyły się uznaniem na całym świecie. Po wojnie jednak przedmioty zbytku czy rozrywki wypadły z alianckich rynków i wiele firm nie odzyskało pozycji po dziś dzień.Komplet fajek na wyposażenie Berghofu i Wolfsschanze, potężna kolekcja dla Wielkiego Łowczego Rzeszy czy fajki dla asów Luftwaffe nie opłaciły się wielkim niemieckim fajkarzom. Pochowali więc po wojnie większość swoich punc – a przede wszystkim te z faszystowską „gapą”, a takie miały, na ten przykład, i Vauen, i Denicotea, i Oldenkott… Razem z „gapą” do magazynów powędrowała większość znanych i niegdyś uznanych stempli.

    Niektóre niemieckie firmy do dzisiaj nie lubią chcwalić się swoją historią, nie mają muzeów, nie mają opracowań jubileuszowych, mają puste miejsca w Pipedii oraz Pipehillu i strony „History” od lat „under construction”. Na dodatek wciąż są na cenzurowanym – kiedy na wielkim zjeździe weteranów niemieckich w Argentynie pojawiła się duża partia nowych fajek „żołnierskich”, plotka niosła wieść, że to była realizacja pokątnego zamówienia dla jednej ze znanych niemieckich firm fajkarskich i autentyczne punce wyjęte skądś z właścicielskiego strychu. Choć mówiło się też, że to jakaś włoska podróba, bo Italiańce do lat ’70 podrabiali kazdą markę.

    Tak a,propos, po ’45 roku masa niemieckich fajczarzy przyjęła makaroniarskie nazwy, bo we Włoszech nie było takiej kompromitacji i podlizywania się duce fajkami.

    Czyli Twój Perl może być sprzed ’45 lub późniejszą podróbą. Generalnie, naporawdę stare niemieckie fajki są trudno datowalne. Przez historię wojen światowych.

    • Alan
      16 lipca 2011 at 17:13

      Ileż ciekawości! Dziekuję! :)

  10. Ralph
    ralph
    10 grudnia 2013 at 10:34

    Na aledrogo znów uaktywniła się firma „Reject”:

    http://allegro.pl/fajka-reject-drewno-londyn-anglia-stara-417-i3774759309.html

    cytuje: „Witam i zapraszam do licytacji oryginalnej FAJKI firmy REJECT wykonanej z drewna w ANGLII” :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*