Człowiek z patentem na fajki

20 grudnia 2012
By

Zapewne każdy z was doskonale zdaje sobie sprawę, że Alfred Dunhill był człowiekiem, który dla szlachetnej sztuki palenia fajki zrobił więcej niż ktokolwiek inny. Dlatego też uważam, iż stosownym będzie umieszczenie na fajka.net krótkiego zbioru jego udokumentowanych dokonań w dziedzinie inżynierii fajkowej. Początkowo zamierzałem napisać artykuł tylko o oil curingu oraz technice piaskowania opisanej przez Dunhilla, ale stwierdziłem, że zamieszczenie tutaj oryginalnych patentów będzie z jednej strony merytorycznie bardziej wartościowe, a z drugiej zaoszczędzi mi nieco cennego czasu. Poniższe dokumenty są dostępne na domenach publicznych i w pełni legalne w rozpowszechnianiu. Tak więc Panowie i Panie, oto niezmiernie ciekawe i pouczające patenty:

1). Oil curing i piaskowanie

2). Aparat do sezonowania i wykańczania fajek

3). Innertube 1

 4). Innertube 2

5). Fajka systemowa

 

6). Futerał

15 Responses to Człowiek z patentem na fajki

  1. Alan
    20 grudnia 2012 at 16:04

    A co dokładnie zrobił Alfred Dunhill dla fajki jako takiej?

    Fajnie że wkleiłeś te dokumenty, ale traktowałbym je raczej jako wisienka na torcie. Tyle że tortu nie ma, którym mógłby być tekst. Po angielsku nie każdy umie, a merytorycznych artykułów na tematy fajkowe w języku polskim jak na lekarstwo (porównując do publikacji anglojęzycznych), choć jest już znacznie lepiej niż kiedyś. Myślę że warto się na artykuł oil cured szarpnąć – tekstów na ten temat nie brakuje, a i jest tu paru znawców, którzy na pewno pomogą :)

  2. Boro
    Boro
    20 grudnia 2012 at 21:34

    Ponawiam pytanie Pawła: co zrobił dla fajki Alfred Dunhill?

    Na odwrót jak już. ;)

  3. KrzysT
    KrzysT
    21 grudnia 2012 at 00:04

    Chyba się trochę chłopaki czepiacie.
    Teksty patentów są fajne i fajnie, że się komuś chciało coś takiego wkleić.
    Natomiast jeśli chodzi o wkład Dunhilla, to pozwolę sobie zacytować nieśmiertelnego Rotma (pisownia oryginalna):

    „Dunhill to taka dość młoda ( ! ), szpanerska i
    nie zawsze poważna (acz ku memu zdziwieniu wielce poważana) angolska firma
    założona przez Facia od szycia siodeł, której nader często daaaleko do
    prawdziwych Klasyków ;-))

    aha: ustniki mają wporzo :-)”

    Koniec cytatu.

    To, co trzeba Dunhillowi oddać, to to, że był geniuszem marketingu, który nawet z własnych oszczędności i niedoborów potrafił zrobić zaletę. No i to, że robił fajne tytonie ;)
    A już tak bez żartów, to ja bym chętnie jakieś przekrojowe opracowanie o historii Dunhilla przeczytał na naszym portalu. Jeśli ktoś czuje się na siłach, to zachęcam.

  4. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2012 at 01:47

    Moim pierwszym wrażeniem jest, iż w kwestii przybliżania Dunhilla polskim Czytelnikom bardziej by się przydał tłumacz, czy „opracowywacz” niż autor jako taki. Osobiście cenię tekst w Pipedii, wielokrotnie przywoływane teksty R.D. Fielda (wieloletniego przedstawiciela Dunhilla w USA) i, oczywiście, dzieło nieodżałowanego Johna C. Loringa – artykuły zamieszczone na Jego wciąż utrzymywanych przez Rodzinę stronach i przede wszystkim Jego szersze opracowanie wydane drukiem: „The Dunhill Briar Pipe – The Patent Years and After”. Mam nadzieję że jest w kraju kilka, poza moim własnym, egzemplarzy. A linki są podane na tym portalu w tekście, którym kiedyś zaszczycił mnie p. Jacek „Jalens” Jóźwiak.

    Świadomie nie chcę wchodzić w dywagacje na temat jakości Dunhilli ani tym bardziej w polemikę na ten temat ze szczerze szanowanym przeze mnie p. Krzysztofem Woźniakiem – „Rotmem” – Osobą o wielkiej wiedzy i doświadczeniu. Jestem jednak świadom, iż:
    – jakość Dunhilli jest różna w różnych okresach ich produkcji
    – Dunhill z racji swej polityki i pozycji dorobił się (po części zasłużenie) silnej antyreklamy. W wielu kręgach na świecie „wieszanie psów” na Dunhillu stało się niepisaną normą.
    – w zależności od wiedzy na temat materiałoznawstwa i innych czynników oraz procedury przeprowadzenia samego procesu oil curingu zdania na temat rezultatów tego „traktamentu” są co najmniej podzielone. Aby uniknąć argumentacji z piętra własnych doświadczeń i wiedzy osobistej przywołam Ś.P. Williama „Billa” Ashton Taylora:. W wolnym tłumaczeniu idzie to jakoś tak:

    …fajki Ashton są tym, czym Dunhill był kiedyś, i nadal być powinien…

    Bill pisał to bodaj w latach ’80 czy ’90 (dokładniejsze dane podawałem we wspomnianym już tekście na tym portalu lub na FMS). Powszechnie wiadoma jest jakość Ashtonów, które były i o ile mi wiadomo są nadal poddawane procesom oil curingu, udoskonalego przez Billa w stosunku do tego, co wykonywał przez dziesięciolecia, gdy od 14 roku życia pracował w firmie Dunhill i przeżył zmianę procedur tamże około lat ’60.

  5. Krzaq
    krzaq
    21 grudnia 2012 at 08:32

    W nawiązaniu do „co Dunhill zrobił dla fajki”. Dla mnie wszedł z butami do fajkowej piaskownicy i ustanowił swoje zasady w ten sposób, że wszyscy uczestnicy zabawy musieli się liczyć z tym co robił (choć prawda nie jest to działanie dla fajki jako takiej). Pokazane tu patenty udowadniają ponadto, że to tak naprawdę „zaczarowani” zwolennicy marki dobudowali magiczną otoczkę do chwytów marketingowych. Zgadzam się, że patenty są raczej patentami na kasę niż na super smak czy jakość palenia. Przykład – „oil curing” dla Alfreda metoda na szybsze pozyskanie zysków z inwestycji, tekst patentu pokazuje, że autor tak naprawdę obawiał się jak wymagający odbiorcy przyzwyczajeni do sezonowania wrzośca przez lata zareagują na gotowanie go w oleju. Poza tym gościowi rzeczywiście chyba zależało na wysokiej jakości, przykład – najpierw podkupował Charatanowi najlepsze fajki a później poszedł dalej i wyciągnął od niego Joela Sasieniego i zrobił go kierownikiem fabryki (inna sprawa, że ten zrobił sobie markę i po pewnym czasie kopnął Dunhilla ;-)). Czyli w mojej opinii: w skrócie przez zdobycie klientów i przekonanie ich co do jakości swoich produktów Dunhill ustanowił w świecie fajki pewne standardy obowiązujące do dziś.

  6. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2012 at 10:42

    Daleki jestem od „obrony” Dunhilla, natomiast staram się bronić wyważonego spojrzenia na sprawę. Jak to mawiano: „sprawiedliwość to stała i nieuchronna chęć oddania każdemu, co mu się należy”.

    Nieco mnie dziwi zastosowanie określenia, cytuję: „zaczarowani zwolennicy marki” w kontekście choćby kilku nazwisk, które wymieniłem w swoim pierwszym tu wpisie. „Zaczarowanie” kojarzy mi się raczej z magią niż z wiedzą. Czyżby tacy jak John C. Loring, D.R Field czy William Ashton nie znali się na sprawach fajek, i ich zdanie jest wynikiem ulegania „czarom”, a nie rezultatem ich wiedzy ? a na przykład John Loring jako żywo nie żył z handlu fajkami. Czy Bill Ashton stosował ulepszony przez siebie oil curing także w celach marketingowych ?

    Z wejściem „z butami do piaskownicy” kojarzy mi się raczej sposób działania p. Hermana Lane, czy szerokie działania koncernu Cadogan, ale to przecież stało się znacznie później. Ale też wcześniej: przypomnialem sobie działania Adolphe Oppenheimer’a plus rozliczne zabiegi znane choćby z historii GBD.

    Gdyby procedura traktamentu olejowego skracała czas wykonywania fajki, to sądzę, iż była by ona w podobnej, „rozbudowanej” wersji stosowana powszechnie znacznie wcześniej, oraz nie zostala by zmodyfikowana – skrócona pod wpływem rachunku ekonomicznego kilka dziesięcioleci temu. Materiał był i tak nakomicie wysezonowany zanim był poddawany tej żmudnej i ryzykownej (sic!) procedurze.

    Do tego chyba mamy do czynienia z przejęzyczeniem – gdyż Dunhill nie podkupywał, a zamawiał u Charatana fajki czy same elementy toczone z wrzośca. Podobne postępowanie charakteryzuje bardzo wiele innych marek od zawsze do dziś.

    Migracja pracowników którzy po jakimś czasie „szli na swoje” jest typowym zjawiskiem, oberwowanym w historii wielu marek, samemu wspomniałem Williama Ashton Taylora.

    Wysokie standarty ustanowiono przed Dunhillem np. działalnością Charatana czy Barlinga, także stosunkowo popularnych BBB, stąd słusznie „Rotm” wrócił uwagę na relatywną „młodość” marki. Faktem jest iż Dunhill był znakomitym specjalistą od marketingu i tu przypomina mi Steve Jobsa. Ale czy to znaczy, że komputery Macintosh Apple włącznie z ich Systemem Operacyjnym nie są bardzo dobrymi komputerami ?

    Podobnie: swego rodzaju opracowywanie wrzośca olejowo stosowało wiele starych marek, w tym, o ile pamiętam, także BBB. Tyle że historia Dunhilla ukazują stosowanie procedury olejowej w sposób, rzekłbym, „rowinięty”.

    Pewne a dość rozpowszechnione określanie Alfreda Dunhilla od zawsze kojarzy mi się z pogardliwymi określeniami per: „ten łapiduch” czy „doktorzyna” Tadeusza Boy Żeleńskiego, wszak lekarza z wykształcenia. Było to typowe dla pewnego kręgu w międzywojniu, zwłaszcza od kiedy „Boy” Żelenski stał się bardziej znany publicznie, oraz opublikował książkę „Dziewice konsystorskie”, pamiętam kiedy o tym rozmawiano po wojnie jeszcze w latach ’50.

    • yopas
      21 grudnia 2012 at 10:51

      Czy Bill Ashton stosował ulepszony przez siebie oil curing także w celach marketingowych?

      Jak to mówią u mnie na wsi: „A kto bogatemu zabroni?”.
      UkłonY,

  7. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2012 at 10:57

    – jasne, Panie Pawle, ale tu jawi mi się pytanie: w jakim sensie William Ashton był bogaty ? dla mnie – na pewno był bogaty w wiedzę i doświadczenie.

    • yopas
      21 grudnia 2012 at 11:20

      Też mam taką nadzieję. Wiedza to potęga.
      Choć już sposób jej użycia, zależy tylko i wyłącznie od intencji posiadacza.
      (Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak małostkowe jest zakładanie, że ludzie celowo mają złe intencje. Niemniej biznes to biznes :))

  8. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2012 at 12:13

    Ależ oczywiście, Panie Pawle. Wszelako użycie wiedzy wbrew zasadzie prymatu jakości nie wymaga komentarzy. Oczywiście znam aż za dobrze świat w którym dobór materiałów, design, inżynieria etc. wykonywane są pod dyktat wyników marketingu, czyli celem nadrzędnym danej działalności jest profit materialny, a jego niejako pochodną jest jakość, estetyka, etc. Wszelako zdarzyło mi się funkcjonować w środowiskach w których celem nadrzędnym była jakość a profit był tego pochodną.

    W przypadku fajek Ashton ich jakość mówi sama za siebie. Natomiast po niedawnej śmierci Billa Ashtona miały miejsce dywagacje na temat jakości produkownych przez Jim’a Craig’a Ashtonów.

    Ale tu pragnę odrobić zaniedbanie, bowiem czytając, iż, cytuję: …Alfred Dunhill był człowiekiem, który dla szlachetnej sztuki palenia fajki zrobił więcej niż ktokolwiek inny… nie sposób mi pominąć – co teraz nadrabiam – tytoni stworzonych i oferowanych przez Dunhilla. Dzieki Fajkowo.pl mamy do nich dostęp także i u nas, aczkolwiek dzisiejsza (nie tylko w Polsce) oferta tytoni Dunhilla jest bardzo uboga i w sumie te blendy znacznie różnią się od Dunhilli sprzed lat. W kwestii wiedzy na temat tytoni Dunhilla trzeba – moim zdanim koniecznie – zapoznać się z kolejnym tekstami wciąż przywoływanego Johna Loringa:
    http://loringpage.com/pipearticles/duntob1.htm
    http://loringpage.com/pipearticles/duntob2chart.htm

    Nie są mi znane informacje na temat istnienia tytoni blendowanych i oferowanych od przynajmniej początków XX wieku przez inne znane firmy fajkowe jak Charatan, Barling, BBB, GBD etc.

    • yopas
      21 grudnia 2012 at 12:57

      O tak! Niezauważenie mieszanek i blendów tytoniowych firmowanych marką „Dunhill” byłoby istotnym wypaczeniem. Bo nawet teraz, mimo wszystkich zawirowań na tle produkcyjno-przynależnościowym, są one cały czas wyznacznikiem wysokiej jakości i pewnej, nazwałbym to „stabilności materiałowo-smakowej”, dla wielu fajczarzy (w tym również mojej, skromnie popalającej osoby ;)).
      I o ile nie kojarzę abym widział tytonie marek Barling i GBD, to BBB mamy obecnie dostępne w ofercie fajkowa, a mieszanki Charatan widziałem w sklepie internetowym Dan Tobacco. Niemniej trudno się nie zgodzić, że nawet jeśli są one kontynuacją wcześniejszych pomysłów, to nie wygląda aby cieszyły się taką estymą, jak wyroby podpisane nazwiskiem Dunhill.

      • Jacek A. Rochacki
        21 grudnia 2012 at 14:45

        Panie Pawle:

        Będąc jak najdalszym od niegodnego łapania za słowa a wiedziony tylko względami poznawczymi – pożytkiem dla Czytelników pragnę wyraźniej powiedzieć, iż chodziło mi nie o późniejsze tytonie firmowane marką Dunhill a wykonywane już nie przez Dunhilla, a o tytonie od początku tworzone przez Dunhilla. Pierwszy sklep Dunhilla to była trafika oferująca blendy własnego autorstwa, i nie wykluczam, iż było to pionierskie.

        Z przywołanego już dziś tekstu Johna Loringa „A History of Dunhill Tobacco”
        (cierpliwie przypominam link i bardzo serdecznie i serio sugeruję zapoznanie się, choćby pobieżne))
        http://loringpage.com/pipearticles/duntob1.htm

        …When Alfred Dunhill opened his shop on Duke Street in 1907 it was a tobacco shop.  He was a tobacconist, or as he put it in his first catalog a “Mixture Specialist”,  prominently displaying a sign in his shop window reading: “Tobacco Specialist”…When he opened the doors that first day, it was not to the type of shop where you or I buy our pipe tobacco, a shop with a wide variety of pre-tinned, vacuum packed tobacco made by any number of manufacturers.  Rather the shop Alfred opened was that of a bespoke blender of tobacco, with each “My Mixture” custom blended for an individual customer with the blending tobacco, according to Balfour, Alfred Dunhill One Hundred Years And More, initially obtained from George Dobie & Son of Paisley….

        Powinienem też powiedzieć dobitniej, iż Charatan, Barling, BBB etc. w dniach swej świetności nie zajmowały się tworzeniem i oferowaniem tytoni. A to, że jakiś współczesny koncern oferuje swoje produkty pod znaną – chcę wierzyć właściwie pozyskaną – marką, która działała gdzie indziej i była znaną z czegoś innego, niż tytonie fajkowe, to wydaje mi się być zupełnie inną kwestią, raczej z zakresu nauk o marketingu, czy szerzej – psychologii społecznej. Nieco informacji na temat historii blendów można znaleźć na stronach The Worshipful Company of Tobacco Pipe Makers and Tobacco Blenders
        http://www.tobaccolivery.org/

  9. Jacek A. Rochacki
    21 grudnia 2012 at 12:44

    Ad Dendum:

    Aby nie pozostawiać Czytelników w mniemaniu, iż patentowanie w jakiś specjalny sposób wyrożniało Dunhilla od innych wykonawców/marek, pragnę przypomnieć opracowanie znakomitego znawcy spraw fajkowych Ben’a Rappaporta, który w roku 1987 wespół z S. Paul’em Jung Jr. opublikował rzecz pod tytułem: „19th Century Patents, Designs and Trademarks for Tobacco Pipes and Related Material Issued by The U.S. Patent Office, 1858-1899”.
    Zważmy, iż tematem są tylko patenty amerykańskie, a przecież i w Europie licznie patentowano rowiązania fajkowe.

    Obecny krótki artykulik zamieszczony jest w znanym nam na pewno Pipesandtobaccosmagazine:
    http://pipesandtobaccosmagazine.com/2011/06/to-patent-of-not-to-patent/

  10. h2o
    h2o
    23 grudnia 2012 at 23:57

    Ciekawa dyskusja, choć mnie się wydaje, że tu głównie marketing gra pierwsze skrzypce. Przytoczony został Jobs, ale pomięty Xerox. A owa firma właśnie jako pierwsza zaprojektowała system i wyprodukowała pierwsze komputery z interfejsem GUI. Wyprzedzili jednak swoją epokę i ponad tysiąc maszyn skończyło pod ziemią. Zanim to się stało Xeroxa odwiedził Steve Woźniak z Jackiem Trzmielem. Znacie ich z Atari. Później ich drogi się rozeszły, ATARI już nie istnieje. Na początku jednak robili lepsze komputery niż Aple. Ale nie mieli tak dobrego marketingu i designu ;-) Co do wkładu Dunchila w fajke, to ja te firmę znam od lat 80tych z pudełek papierosów… Kiedy patrzę na wątpliwe patenty skraplania kondensatu, to nie wiem czy to jest dobre dla fajki ;-) Myślę, że teraz Dunhill jest tym, czy jest iPhone – dobrem luksusowym, a więc pożądanym. A skoro mowa o zasłużeniu? To czym sie wszyscy zasłużyli? Myślę, że nową jakością, wzornictwem. Każdy ma tu jakąś konkurencję, która jeszcze bardziej stara się rozwinąć dany produkt. To chyba są bezdyskusyjne zasługi ;-)

  11. KrzysT
    KrzysT
    31 grudnia 2012 at 16:37

    Myślę, że warto, żeby ten esej zaistniał w tym wątku:

    http://essays.quotidiana.org/milne/smoking_as_a_fine_art/

Skomentuj Jacek A. Rochacki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*