Chińskie nie jest nam obce 2

19 września 2011
By

W poprzednim odcinku została pokrótce przedstawiona historia kopenhaskiej fabryki porcelany, w tym streszczona została opowieść o uruchomieniu produkcji duńskich fajek z tegoż materiału. Dziś zajrzymy dalej za kulisy!

Praca z porcelaną nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Aby stworzyć z niej fajkę, na dodatek zdatną do palenia, czyli posiadającą odpowiednie proporcje, szerokość kanały dymnego, et cetera, należy wykonać prototyp (nie musi być porcelanowy – ważne, aby był w naturalnym rozmiarze). Następnie należy sporządzić formę, by później móc wypalić w piecu końcowy produkt. Forma musi być jednak większa, niż sama fajka i to o około 15 procent. Porcelana w trakcie wypalania kurczy się.

Widać to dokładnie na poniższym obrazku.

Odlewanie i wypalanie główki oraz „cybucha” następuje oddzielnie z powodów technicznych. Następnie obydwie części są łączone.

Do formy wlewa się płynną porcelanę. Potem wszystko ląduje w piecu pod temperaturą dziewięciuset stopni Celsjusza.

Porcelanowe fajki potrzebują wstawek z teflonu, aby ich konstrukcja była wytrzymała i stabilna. Łączony w ten sposób jest cybuch z główką, a także inne poszczególne elementy związane z ustnikiem. Konieczne są także obręcze, czyli słynne „ringi”.

Jak zostało wspomniane w poprzednim odcinku artykułu, istnieje osiem standardowych (mniej lub bardziej) kształtów. Billiard, zulu – chociażby. Są jednak smuklejsze, bardziej zaokrąglone, co wynika z naturalnych cech porcelany.

Rok 1971 przyniósł jednak arcyciekawy konkurs na wymyślenie nowych modeli porcelanowych fajek. Do konkurencji stanęło wielu duńskich (ale nie tylko) fajkarzy i designerów. Stworzono łącznie czterdzieści dziewięć nowych kształtów, z czego kopenhaska fabryka wykupiła pięć do dalszej produkcji. Były to dzieła Larsa Ivarssona, Jorna Micke (nagrodzone zostały jego dwa projekty, jeden na pierwszym miejscu, kolejny na trzecim), Anne Julie, Iba Lorana (zdobywca drugiej pozycji). Potem dodano jeszcze dodatkowo cztery projekty wykonane przez Micke.

Fajki wykonane w tamtym okresie są bardzo trudne do zdobycia. Ręcznie zdobione, nie tylko w kolorach biało-niebieskim, ale także w złotym, czy brązowym.

Produkcja została zakończona w latach osiemdziesiątych, po piętnastu latach. Nie był to dobry okres dla fajczarstwa na zachodzie. Nawet wrzoścowe fajki sprzedawały się źle. Porcelanówki także odnotowały spadek zainteresowania. Dalej schodziły ze sklepowych półek, ale fabryka podjęła decyzję zaprzestania ich wytwarzania.

Tak skończył się interesujący epizod królewskiej duńskiej porcelany w świecie fajczarskim.

Na podstawie artykułu Jakoba Grotha ze strony: http://www.danishpipemakers.com/articles/porcelain/porcelain.html. Zdjęcia z tego samego źródła.

Tags: , ,

4 Responses to Chińskie nie jest nam obce 2

  1. Alan
    19 września 2011 at 21:49

    Swietne artykuly, podziekowal i pogratulowal, teraz czeka na wiecej :)

  2. yopas
    20 września 2011 at 08:24

    Fajnie, fajnie… tylko ten cybuch. gdzie on?

    • jalens
      20 września 2011 at 09:46

      Emil wstawił to w „kawyczki”, a chodzi o doklejaną końcówkę szyjki. A właściwie chodziło o to, czego dopracowali się producenci z Holandii. Porcelana jest twarda, ale bywa krucha. Po upadku, a jeszcze częściej – mimo obowiązkowej virioli – przy chamskich zagraniach wkręcających ustniki, szyjka bywała zdemolowana. Porcelana ma tendencję do tzw. długich pęknięć i na ogół pęknięcie sięgało główki. Dzięki doklejeniu symbolicznego „cybuszka” (na ogół otwór odlewu był w tej samej formie, co dziury na główkę) tą samą porcelaną, ale z niewielkim dodatkiem gorszej glinki kaolinowej, szczelina powstawała tylko na tym mikrocybuszku i kończyła się na łaczeniu. Fajkę można było naprawić u rzemieślnika lub domowym sposobem, defekt bowiem nie dotyczył części narażonej na wysoką temperaturę. Można było palić ją dalej.

      Podobna filozofia dotyczyła nawet wrzośca podczas zawieruch wojennych od, bodaj, wojny francusko-pruskiej, kiedy producenci nie mieli już klocków, z których dawało się wyciąć fajek z „pełnowymiarową” szyjką. Choć wojna doprowadzała nawet do jeszcze większych załamań tradycji – kształt Duke powstał podobno podczas jakiejś tradycyjnej awantury angielsko-francuskiej, kiedy jakiś duke-colonel pokazywał oficerom swojego regimentu, jak można wykorzystać każdy kawałek wrzośca z przedwojennych zapasów.

      • yopas
        20 września 2011 at 10:02

        Aaaa… no tak. Znikający cudzysłów i wszystko jasne. Dziękuję Jacku za erklarung.
        UkłonY,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*