Jeszcze trochę wałkowania o problemie nabijania

16 kwietnia 2013
By

Witam wszystkich na fajkanecie.

Mam nadzieję, ze już neidługo dam coś wiecej od siebie, na razie jednak, jako „nowy” proszę Was o pomoc. Wiem, ze ten temat był już wałkowany tysiąc razy, ale śledząc zawartość strony i dyskusję mam jeszcze parę pytań/wątpliwości do fajczarskiej braci. Staż mam krótki i wciąż problemy z nabiciem:

1. Przy nabiciu na 3 – czy tytoń dzielimy równo na 3 porcje i ładujemy bobki podobnej objętości, czy też zasypujemy pozostałą przestrzeń do pełna i ubijamy? (równe porcje wynikają z komiksu śp Jalensa:  „Nabijamy podobną ilością tytoniu jak w warstwie pierwszej; I znów analogiczna ilość tytoniu”).
Dotychczas (wiedziony komiksem i innymi źródłami) robiłem tak, że zasypywałem fajkę do pełna – wysypywałem na kartkę zawartość i oddzielałem dwie „analogiczne” prymki po czym – do komina jak pan Jacek. Efekt – dramatyczny – moim zdaniem za ciasno bo: albo się robi korek, albo się robi kondziu albo gaśnie – generalnie lipa. I żeby uciąć dywagacje n.t. tillbury i innych alsbo (do dziś z łezką wspominam poparzenia IIIgo stopnia sprzed kilkunastu lat ze studenckich czasów, które zakończyły rundę pierwszą z fajką) to używam raczej lepszych tytoni, a przynajmniej tak, by wynikało z tegoż szacownego miejsca. Próbowałem się m.in. z Larsenem Unique, Bellinim Torino, Holgerem, Celtyckim Talizmanem (ten to akurat nie najlepszy przykład – choć pali się rewelacyjnie), a ostatnio nawet Squadron Leaderem (co to się niby pali sam w puszce). Próbowałem też różnie je suszyć – od prosto ze słoika – po kaloryferowy pieprz. Z paleniem pupa. Próbowałem w kaczanie, w opalonym wrzoścu, w dużej gruszce, w małej gruszce, w domu, na balkonie i do góry nogami. Próbowałem dosypywać do pełna – też się nie pali, bo znowu gaśnie jak komarek po zimie. Reasumując: jak nabijam na 3 – nie jara się jak trzeba.

Próbowałem z nabiciem Franka (niemieckim) i tam efekt dużo lepszy, ale znowu problem odwrotny – moim zdaniem za luźno. Choć udaje mi się spopielić ze smakiem na biało cały ładunek belliniego, a nawet w powszechnej opinii niepalnego i mocno zasyropowanego Holgera tropicala (po suszeniu) to problem z nabiciem niemieckim jest taki, że po pierwszych dwóch „akcjach Kołek” tytoniu robi się 1/3 komina i starcza ładunku na 30 minut. Niemniej pali się prawidłowo i nawet udaje mi się skupić na paleniu i prawie wzorowo prowadzić ogienek, a nie ciągle odpalać. Znowu jak chce więcej i wkręcę w komin dużego boba – patrz nabicie na 3.

2. Co to znaczy „Dobrze rozdrobnij tytoń”
Wyjmij ze słoika i rozetrzyj w palcach?
Porozdzieraj w palcach?
Zmiel w młynku? Tylko „przetrąć”? Na „”majeranek”? Na papierosówke?
Przed suszeniem? Po suszeniu?

3. Przy opalaniu: „nabij fajkę w 1/3, wypal kilkanaście razy” – ja się pytam: jak!? Co: wsypać, ubić i podpalić? Czy też na warstwy?

Pozdrawiam i z góry dziękuję za wszelkie pomocne odpowiedzi.

PS Jak poprosiłem przy herbacie rodzinnych speców od fajki starej daty coby pokazali jak nabić, to musiałem lecieć oczywiście po amphorę i tak suszyli, mielili, kręcili, rozdrabniali, nabijali i podpalali, że przepalili mi na wylot nówkę sztukę kaczana z Missouri (to nawet mnie, zieleniakowi, po lekturach tejże strony nie udało się dotychczas nawet nadpalić drastycznie żadnej fajki) więc im nie ufam :) A jak popcornem waliło! U hu hu!

Tags:

10 Responses to Jeszcze trochę wałkowania o problemie nabijania

  1. Wiatrak
    Wiatrak99
    16 kwietnia 2013 at 15:25

    Za mało się znam żeby doradzać,ale przytoczę jakiegoś pana z filmu na YT.
    Trzy nabicia są uścisk dłoni. Dziecka, kobiety i mężczyzny.

    Z tym że ja szybko przestałem trzymać się tej zasady bo nabijam po swojemu. I jest dobrze.

    • pigpen
      pigpen
      16 kwietnia 2013 at 15:38

      Ja też nabijam po swojemu i jest dobrze. A jak wezmę najlepszą fajkę, odpowiednio dobry tytoń i staram się nabijać na trzy to nic z tego nie wyjdzie. Inna sprawa, że pełną fajkę nabijam może raz na miesiąc. Prawda jest taka, że chyba z czasem, metodą prób i błędów dochodzi się do coraz lepszych efektów. Sam nie posiadam jeszcze odpowiedniego doświadczenia żeby dawać rady. Próbowałem gdzieś tak ponad rok temu tak jak w komiksach i nie udawało się. Teraz jest już lepiej. Byle się nie zniechęcać.

  2. KrzysT
    KrzysT
    16 kwietnia 2013 at 16:01

    Witaj na Fajkanecie.
    Wpis długi, pytań sporo. Spróbuję krótko:

    Ad 1. Nie umiem nabijać na trzy – nigdy tak nie nabijałem, więc jest mi to ideowo obce ;) Ale kluczowy w twojej wypowiedzi wydaje mi się ten fragment: „Próbowałem z nabiciem Franka (niemieckim) i tam efekt dużo lepszy, ale znowu problem odwrotny – moim zdaniem za luźno. Choć udaje mi się spopielić ze smakiem na biało cały ładunek belliniego, a nawet w powszechnej opinii niepalnego i mocno zasyropowanego Holgera tropicala”.
    Jeśli się udaje, to czemu nie nabijać metodą Franka? Ewentualnie biorąc ciut więcej tytoniu? A może te 30 minut nie wynika z ilości tytoniu, tylko z tego, że za intensywnie palisz? Ja bym się póki co nie przejmował czasem. To raz. Dwa, że spróbowałbym… zważyć. To, co nabiję. Łatwiej się będzie zorientować, na ile to nabicie odbiega od tych 3 gramów (poniekąd standardowe). Jeśli się okaże, że odbiega znacząco, to można pomyśleć o modyfikacji nabijania.
    I po trzecie – co wydaje mi się najbardziej istotne – przestudiowanie użycia skośnej części kołka ;) Bo mam nieodparte wrażenie – sądząc po lekturze – że za mocno tym kołkiem dobijasz i stąd ten cały problem. Skośną częścią idzie rozluźnić. I warto to robić. To powiedziawszy przyznam, że i mnie po pierwszych kołeczkowaniach zostaje lekko ponad pół komina – czyli nominalnie nabijam za luźno. Ale palę zazwyczaj nieco dłużej niż 30 minut ;)

    Ad 2. Zgodnie z rosyjskim dowcipem „Eto zawisit'” (to zależy). Można tak, można siak, można owak. Im drobniej i suszej, tym szybciej się będzie spalało. Nominalnie oczywiście. Realnie dla każdego tytoniu trzeba sobie wypracować optymalną wilgotność i roztarcie. Ja nie rozcieram prawie w ogóle (RR, bo flake czy curly oczywiście rozcieram, ale też raczej, hm, z grubsza). Yopas starannie trze w łapach nieporównanie drobniej niż ja. Te same tytonie. Każden jeden ma inaczej.

    Ad 3. Jak już musisz opalać ;) to tę 1/3 nie nabijasz warstwowo, bo się zazwyczaj po prostu nie da. Ogólna zasada jest taka, że jak palisz część nabicia (1/3, czy „połówki”) to nabijasz nieco mocniej niż normalnie. Ale to jest żadna porada, jak sam nie wiesz, co to ma być „normalnie” ;)

    Realnie trick z nabijaniem jest jeden: ma być prawidłowy ciąg. I praca z kołeczkiem też ma jedną, jedyną zasadę: chodzi o to, żeby utrzymać prawidłowy ciąg. Po ciachnięciu tych wszystkich wymogów i przesądów brzytwą Ockhama, to się tylko i wyłącznie do tego sprowadza.

    I jeszcze: anegdota o specach starej daty boska ;)
    Oraz: ale te tytonie, to jednak w większości takie bardziej syropowate… ;)

  3. Zyrg
    zrg
    17 kwietnia 2013 at 08:41

    Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Nasuwa się pytanie od razu – skoro nikt nie nabija na 3 to jak nabijacie? :) Może jakiś nowy komiks dla opornych? Albo może by się pokusić o zrobienie takiego zestawienia jak na TR po polsku z Waszymi metodami nabijania faji? Pozdrawiam!

    • R.Woźniak
      zogaor
      17 kwietnia 2013 at 09:01

      Tytoń w palce i wręcz „wsypuję” do fajki na raz i lekko dobijam kołeczkiem albo paluchem, żeby nie wystawał. Ale ja polubiłem bardzo luźne nabijanie. To naprawdę kwestia bardziej „intensywności” niż „sposobu” nabicia moim zdaniem.

    • KrzysT
      KrzysT
      17 kwietnia 2013 at 10:15

      A to zależy (znowu ;))
      Od postaci tytoniu i od fajki. Najczęściej nabijam „na dwa” – ale też nie warstwowo, tylko biorę w garść klumpść tytoniu (genialne jest to określenie ;)) i – lekko ścisnąwszy – wkręcam w komin. Następnie lekko dobijam górę, sprawdzając ciąg, jak jest za mało, to dosypuję na wierzch, znowu lekko dobijam (ewentualnie). Generalnie nabijam luźno.
      A jeśli nabijam flake, to na wierzch daję jeszcze te najdrobniejsze okruszki, żeby się lepiej rozpalało. I tyle.
      A czasem wsypuję po prostu do fajki, dobijam, uzupełniam, dosypuję. Ale rzadko na trzy.

    • miro
      17 kwietnia 2013 at 11:32

      Pale zwykle flejki, ktore zawsze rozdrabniam, raczej drobno – ale nie zawsze mi sie chce, wiec bywa, ze rozdrabniam byle jak, byle odrobina drobnicy byla na wierzch. Jesli ready rubbed – wywalam badyle; tyton przechowuje raczej dosc mocno ubity w sloiku, wiec rozrywam/rozluzniam przed nabiciem. Podsuszam prawie zawsze – ready rubbed czy broken flake z pol godziny – choc bywa wiecej. Flejki nawet caly dzien lub dobe, monetki podobnie. Czasami nabijam fajke juz poprzedniego wieczoru – teorii zadnej na to nie mam, ale wydaje mi sie, ze tyton do nastepnego dnia jakos naturalnie sie rozpreza i uklada w fajce, a wierzch jest podsuszony w sam raz do odpalenia. Co do samej techniki nabicia… nie mam wypracowanej zadnej. Najczesciej biore „klumpsc” (to okreslenie rzeczywiscie zahacza o geniusz ;)) mniej wiecej takiej wielkosci, jaka potrzeba na luzne nabicie fajki, ukladam w palcach w cos plus minus na ksztalt walca (caly czas luzno) i wkrecam w fajke, delikatnie wciskajac – wychodzi mi okolo 3/5 nabicia; test ciagu – jesli zle, wywalam wszystko i od nowa dokladam juz jak leci ale bardzo luzno do pelna i „z czuciem” przyklepuje paluchem tak, zeby zostalo z 5 mm do rantu komina. Znowu sprawdzam ciag – i znowu, jesli za mocny, to wsjo od poczatku, jesli za slaby, to przybijam odrobine mocniej. I tyle. Nie przywiazuje wiekszej wagi do tych etapow (wlasciwie to dopiero teraz zastanowilem sie, jak to robie :)), dla mnie kluczowy jest wlasnie ciag: jesli nie jest dobry (czyli za mocno ubite), to u mnie palenie bedzie zawsze udreka. Nie przejmowalbym sie jakos szczegolnie kreceniem, zazebianiem warstw (choc pewnie ulatwia to palenie, pytanie – jak bardzo), czy iloscia niutonow, ktora wkladasz w nabicie. Umnie bywa i tak, ze laduje po szczypcie do pelna, odrobine ubijam, znowu do pelna – i ubitka, poklepka, przyplaszczka zeby zostalo wolne te 5 mm do rantu komina. Ma sie dobrze – dla mnie: lekko – ciagnac, a pozniej to juz z gorki.

  4. Wiatrak
    Wiatrak99
    17 kwietnia 2013 at 09:39

    Ponieważ niezbyt często używam tytoni innych niż gotowe do nabicia, to po prostu nabieram fajką tytoń ze słoika i ubijam paluchem.
    Sprawdzam ciąg czy nie za mocno (czasem w trakcie nabijania a czasem raz na końcu) i fuuuuuu….

  5. Zyrg
    zrg
    24 kwietnia 2013 at 13:49

    Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Jednym słowem: nie ma co tu z pakowania robić fizyki rakietowej :) Obecnie wałkuję (z coraz lepszymi rezultatami) tę metodę, to się podzielę jakby ktoś zielony miał ochotę:

    http://www.youtube.com/watch?v=s6M1KXnd73w

    Pozdrawiam fajkanet!

  6. Franek
    19 maja 2013 at 19:20

    W wiekszosci pale flake. A nabijam snopkowo – biore jeden kawalek, skladam na pol, skrecam i wkladam do fajki. Troche go dociskam, dodatkowo skrecajac, a na wierzch dorzucam drobnice, zeby się lepiej palilo. Ready rubbed natomiast nabijam zgodnie z zasada na 3. Pierwsza warstwe po prostu wkladam, druga delikatnie dociskam, trzecia troszke mocniej. Przy wkladaniu i dociskaniu warstw staram się je skrecic.

Skomentuj KrzysT Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*