Długość palenia a pojemność komina.

4 kwietnia 2016
By

Witam! Chciałbym się przywitać, jestem początkującym fajczarskim sześciodniowym niemowlęciem i mam pytań kilka. Pierwsza sprawa, mam fajeczkę Worobiec 100, komin ma szerokość 20mm i głębokość 34mm. Jako nowicjusz nie mam odniesienia, czy jest to duża fajka, mała, czy średnia (wydaje mi się jednak po przeglądnięciu asortymentu sklepów internetowych, że mała, oczywiście nie biorąc pod uwagę fajek o średnicy komina poniżej 19mm). Palę w niej tytoń Sherlock Holmes Petersona, fajeczkę udaje mi się spokojnie pykać przez 45min – 50min. Czy to jest czas palenia fajki do przyjęcia (biorąc pod uwagę rozmiar komina), czy jednak zbyt krótki? Pali mi się sucho i przyjemnie, więc zbytnio się tym nie przejmuję, jednak jestem ciekaw w którą stronę mam dalej kombinować. Pierwsze dwa palenia zajęły mi 25min – 30min, ale już doszedłem że winą było zbyt słabe ubicie tytoniu :-)

Drugie pytanie zaś dotyczy czyszczenia fajeczki. Czy dobrze robię, każdorazowo używając do czyszczenia kanału dymowego w szyjce spirytusu (nawilżony wycior)? Czy jednak robić to od czasu do czasu, bądź może czyścić jedynie na sucho?

Od razu zaznaczę, że tak – nie opalałem fajki. Wychodzę z założenia, że wpierw muszę nauczyć się jako tako palić, by mieć odpowiedni instrument, doświadczenie i pojęcie, by dokonać tego procederu. Następne fajki mam zamiar już opalać. Oczywiście fajka jest prekarbonizowana. Na szczęście nagar sam ładnie się już naturalnie tworzy, przypaleń nie ma, jedynie otwór zęzy poszerzył się o pół milimetra (niestety, kupiłem fajkę ze sporą zęzą, myślałem że tak ma być i nie zwracałem uwagi, dopiero teraz doszedłem że jest to błąd. Otwór jest nawiercony ok 2mm – 2,5mm za głęboko), ale to logiczne bo w tym miejscu ścianki były strasznie cieniutkie, zaś dla samej zęzy to i tak lepiej.

5 Responses to Długość palenia a pojemność komina.

  1. hykasy
    4 kwietnia 2016 at 10:19

    No to jak jest dobrze to co się przejmujesz? Pal tak żeby Tobie było przyjemnie i smacznie. ;) Jak na ten tytoń czas jest w sam raz, osobiście w podobnej wymiarowo fajce pykam go 45-75min. Co do czyszczenia, myślę, że aż tak często nie musisz używać % i wystarczy na sucho ale biorąc pod uwagę, że % szybko wyparuje to to też jej nie zaszkodzi. Moje fajki z racji oszczędności spirytusu zażywają raz na jakiś czas, a na codzień suche wyciorki i chusteczki.
    Ps. Opalanie jest przereklamowane… ;)

    • yopas
      4 kwietnia 2016 at 10:47

      Podobnie jak mój przedpiśca zalecałbym luźne podejście do tematu samopalenia. Ważne, żeby było smacznie. Jeżeli chodzi o rozmiary, to mamy stosowny tekst na portalu: KLIK i generalnie polecam systematyczne przeszukiwanie strony oraz wyciąganie własnych, konstruktywnych wniosków.
      Ja nie używam do czyszczenia spirytusu za każdym razem. Uważam, że kolejny czysty wycior jest wystarczającą gwarancją wyczyszczenia. Jednak spirytus jest dla mnie roztworem do zadań specjalnych.
      Z zęzą bywa kłopot, bo lubi się zapychać. Można przed nabiciem spróbować ułożyć ruszcik z twardszych kołków…
      UkłonY,
      Ps. Witaj na fajkanecie i czuj się dobrze :)

  2. czyzo3
    4 kwietnia 2016 at 12:17

    Dziękuję bardzo za odpowiedzi :-) Dziękuję również za artykuł, stronę przeglądam od kilku dni bardzo namiętnie, jednak na ten artykuł nie trafiłem. Przyznam się, że pierwszy raz mam do czynienia ze stroną tego typu (WordPress) i nieco się tutaj gubię, przyzwyczajony jestem do udzielania się i korzystania raczej na stronach typu tzw. „fora internetowe” :-)

    Z zapychaniem się zęzy nie miałem na razie problemu. Jak zaopatrzę się w kilka kolejnych fajek to pobawię się w obniżenie dna w mojej pierwszej, póki co palę. Ale to jak się ruszy mi interes po zimowym zastoju :-) Na razie w drodze do mnie jest kukurydzianka i kolejny tytoń Gawith Hoggarth Cherry&Vanilla. Paliłem wcześniej papierosy, zaś najczęściej skręty z tytoniu o właśnie takich aromatach, więc powinno to być coś dla mnie :-)

    • czyzo3
      4 kwietnia 2016 at 12:21

      „Skręty” oczywiście w dłoniach robione, nie ze względów ekonomicznych, lecz smakowych :-)

  3. czyzo3
    15 kwietnia 2016 at 20:43

    Odpowiem sam sobie po jakimś czasie. Nie, nie chodzi o to, że lubię gadać do siebie, ale może innym nowicjuszom w czymś to pomoże :-) Rzeczywiście, palenie wyrobiło się samo z siebie, luźne podejście jak najbardziej w tym pomaga, ale jednak warto czasami spokojnie i bez nacisku medytować sobie podczas palenia nad tym, co zrobić by je poprawić. W taki sposób wymedytowałem sobie poprawną pracę z kołeczkiem, co znacznie wydłużyło czas palenia, w sumie już dwa kolejne palenia od napisania pierwszego wpisu wydłużyły się do średnio 1h – 1h 15min. Przesiadłem się na tytoń SG FVF (i zakochałem się w nim, zaś jeżeli chodzi o Gawith Hoggarth Cherry&Vanilla – długo musiałem się do aromatu przekonywać, lubię sobie go zapalić od czasu do czasu w kukurydziance, jednak to Virginie najbardziej przemówiły do mojego serca, jak i również na drugim miejscu – Latakie :-))i na FVF na spokojnie już sobie palę ok 1h 45min delektując się smakiem. :-)

    Jednak jednych słów pożałowałem… Odnośnie braku zapychania się zęzy. Rzeczywiście, zęza się poszerzyła, jednak właśnie z racji większego luzu (szybko los pokazał mi, że się mylę spowodowało to zapychanie się jej tytoniem. Szczególnie pod koniec popiół zaczął w nią wpadać i zatykać otwór wlotowy. Radziłem sobie z tym delikatnie odpychając go szpikulcem niezbędnika. Niestety, prawdziwy problem do przedwczoraj pozostał w ukryciu. Końcówka tytoniu miała tendencję do spalania się właśnie w zęzie. Z racji, że żar był można powiedzieć otoczony wrzoścem w zęzie i ciepło nie miało miejsca ujścia musiało dojść do przegrzewania miejscowego wrzośca, co wcale nie było odczuwalne na główce. Zresztą pierwsze moje palenia po 25 min – 30 min nagrzewały główkę (jednak nigdy do tego stopnia, by parzyła), ale przez te pierwsze palenia nigdy nie dopaliłem tytoniu do końca z obawy o dno. Natomiast przy późniejszych paleniach dopalałem już tytoń do końca, ale paliłem na tyle chłodno i powoli, że główka ledwie była lekko ciepła. I niestety, wczoraj po paleniu i usunięciu popiołu ukazało się głębokie pęknięcie nad nawiertem. Delikatnie dotknąłem tą okolicę szpikulcem niezbędnika by zbadać czy to nadpalenie czy tylko pęknięcie i niestety odpadł kawałek 1,5mm x 2mm wrzośca, nad nawiertem, tworząc skośny lejek. Wygląda to tak: http://zapodaj.net/bb8cdd0c3a64a.jpg.html
    Odstawiłem fajkę by pomyśleć co z tym zrobić. Dzisiaj jednak ją zapaliłem by ocenić jak się pali – i było ok, nawet nie było takiego problemu z zapychaniem (bo luźniej się zrobiło na wlocie), tytoń dopalił się do końca. Nie wiem teraz, czy próbować wyrównać dno do zęzy (chociaż obawiam się tego z racji tego, że dół główki ta fajka ma ścięty przez co dno jest akurat bardzo cienkie w porównaniu do innych fajek) i górę nad wlotem spróbować zakleić pipemudem (i tu pytanie do fachowców, czy w ogóle jest szansa, że pipemud będzie się trzymał w skośnej powierzchni nad nawietrem, więc przyklejony tak jakby do „skośnego sufitu”, czy prędzej odpadnie przy pierwszym paleniu bądź czego najbardziej się obawiam – przy pierwszym czyszczeniu wyciorem nawiertu), czy nie przejmować się i palić dalej, uważając przy końcówce by żar tam nie wchodził?

    Dodam, że myślę iż głównym powodem tego problemu była właśnie zęza, plus fakt że nie opalałem fajki (nagar sam się pojawił, jednak na dnie jest bardzo cieniutki), co mogłoby zniwelować całkowicie lub w pewnym stopniu to, co się teraz zdarzyło. Myślę że nie ma błędu w mojej technice palenia, sprawiłem sobie dwie używane fajeczki, opalone i z dobrym nawiertem, które praktycznie paliłem prawie równolegle z tą i w nich nie pojawił się ani gram jakiegokolwiek nadpalenia. Teraz zacząłem ich „renowację”, usunąłem stary nagar do gołego drewna i żadnych ukrytych wżerek również w nich nie było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*