made in Kramarzówka. II Fajkanetowy Konkurs Kołeczkowy

18 lipca 2016
By

Porażka. Tym razem nawet dwie.

 

Dałem się namówić. Pewnie po raz ostatni. Choć już ostatnio miało być „ostatni”. Może jednak ostatni będą pierwszymi? Nie, nie w tej materii.

Rzut okiem na zdjęcie z ogłoszeniem o nowym konkursie kołeczkowym spowodował, że aż mnie dreszcz przeszedł. Na zdjęciu prezentowane są kołeczki konkursowe z poprzedniej edycji. Mój też jest. Ufff, niedopracowany, z przewierconą dziurą na wylot. Tragedia. Po tamtej edycji powiedziałem sobie, że już nigdy więcej. Zostaw to czego nie potrafisz.

Jednakże po tym jak rzuciłem na gadaczce moje przemyślenia na temat tego zdjęcia skontaktował się ze mną @Faust i zaprosił do wzięcia udziału. No i uległem. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Powiedziałem, że tak, że spróbuję.

Od tamtego czasu tydzień za tygodniem mijał błyskawicznie. Wreszcie na 3 tygodnie przed terminem końcowym, udało mi się znaleźć trochę wolnego czasu w Kramarzówce i przystąpiłem do realizacji tego, co się w mojej głowie wcześniej ułożyło – Kołeczka idealnego (oczywiście idealnego dla mnie).

Biorą pod uwagę braki sprzętowe oraz braki materiałowe przystąpiłem do działania wyposażony w podstawowe narzędzia: nóż kuchenny, piłka ręczna, wiertarka, kombinerki, różnego rodzaju papiery ścierne, farba do drewna no i fajkowego „killera” czyli szlifierkę tarczową.

3-1

Mój pomysł był mniej więcej taki. Na co dzień używam trzech różnych kołeczków.

1

Pierwszy od lewej to kołeczek wykonany przez @juzwe. Jego zaletą jest to, że jest cienki, lekki i zakończony wyprofilowaną łyżeczką, którą można bardzo zgrabnie prowadzić żar oraz wydłubywać resztki niedopalonego tytoniu. Wadą jest to, że nie mogę nim dokładnie czyścić komina po paleniu bo jest za cienki, a w dodatku jego średnica (patrząc od grubszej końcówki) zmniejsza się. Choć w trakcie palenia idealny to po paleniu musiałem sięgnąć po…

… drugi od lewej. Kołeczek już grubszy, średnica ta sama przez odpowiednia wysokość. Łatwo owinąć ręcznik papierowy i wypucować komin po paleniu.

Jednakże, ani kołeczek pierwszy, ani kołeczek drugi nie miał tego co miał trzeci od lewej. Kołeczek wykonany przez @Andrzeja K. Milczącego posiadał szpadę. Szpikulec, przepychacz, jak kto woli. Bardzo przydatna rzecz podczas czyszczenia fajki po paleniu. Niestety ów kołeczek złamałem bardzo szybko po tym jak go dostałem. Później kleiłem i łamałem na nowo i tak w kółko. Wreszcie zostawiłem sobie jedynie szpadę, która służyła mi dzielnie w moich czyszczeniach okresowych.

Mój pomysł na kołek idealny polegał na połączeniu wszystkich tych funkcji w jeden perpetuum-kołeczkus-mobile. „Odkorkowałem pierwszą butelkę”, tfuu… przystąpiłem do dzieła.

Na początek z pozostałości po kołeczku od @Milczącego wydłubałem mosiężny gwint ze szpadą. Następnie uciachałem w drewutni odpowiedni kawałek drewna, który miał posłużyć za grubszą część.

2-1

Przy użyciu „killera fajkowego”, czyli szlifierki, dostosowałem grubość patyka mniej więcej do grubości tej części z przepychaczem.

4

Teraz nastąpił moment dość istotny bo musiałem w kołeczku zrobić dwa nawierty. Pierwszy węższy, ale głęboki, tak aby szpada się do niego swobodnie zmieściła, a następnie w tym samym miejscu szerszy, ale płytki na część z gwintem do szpady (miał on większą średnicę). Niestety, nie miałem imadła. No ale czasu mało już pozostawało. Trzeba było sobie jakoś poradzić. Przyblokowałem patyk pod blatem, przymierzyłem wiertarką i „rura”.

5

6

Niestety, blat nie blokował dobrze kołka, który pod naporem wiertła uciekał do tyłu. Musiałem wiele razy przerywać wiercenie i zaczynać ponownie. Koniec końców jakoś się udało. Część mosiężna ciasno osadziła się w „gnieździe” razem ze szpadą.

Choć cały ten zabieg nie wyszedł zbyt symetrycznie względem środka przygotowywanego kołeczka, pomyślałem – „spoko, na szlifierce wyrównasz”. No i wyrównałem. Pięknie wyprofilowałem, aż mi materiał pękł i cały mój wysiłek poszedł na marne. Zły rzuciłem kołek w kąt. Po co mi to było kolejny raz. Po kiego się w to znowu pakowałeś?

8

Życie nabrało jeszcze większego przyspieszenia. Po spotkaniu plenerowych od kolegi @Fausta przyszedł mail – „Gdzie artykuł, gdzie kołeczek” grzmiał. „Usunę Twój profil i wszystkie wpisy!” – zagroził. Ja na to pokornie, z podkulonym ogonem, że to, że tamto, że nie wyszło, że może w weekend spróbuje ponownie, bo ponownie będę na wsi.

Na wieś udało się przyjechać więc w wolej chwili pomiędzy ciupaniem drewna, a koszeniem trawy zabrałem się znowu za nieszczęsny kołeczek. Myśl była taka sama. Kolejność także. Tym razem zmienił się materiał. Do obróbki nie wybrałem jak poprzednio patyka z drewutni, a zwykły kołek/szczebel z łóżeczka dziecięcego.

Najpierw dostosowałem mniej więcej jego grubość używając szlifierki z papierem 150, a następnie ręcznie chyba 800 i 1500. Czasu mało to i praca w tempie ekspresowym. Dalej zrobiłem nawierty wiertarką i tu muszę przyznać, że nawet mi to wyszło. Ponownie mosiężna część została solidnie osadzona, a igła swobodnie chowała się w mniejszym otworze. Przeszedłem do najgorszego, czyli szlifowania, tak aby obie końcówki miały podobną średnicę. No i tu ponownie poległem. Na szczęście kołek nie pękł. Niestety uszkodzeniu uległa nieco warstwa mosiądzu, a to co zrobiłem z kocówką, która miała posłużyć za łyżeczkę pozostawię bez komentarza. Owszem da się używać, ale miała być łyżeczka, a nie ścięty do szpica nabój.

Na koniec polerowałem papierami ściernymi, próbując zlikwidować nierówności. Znalazłem w kanciapie farbę do drewna, która pod wpływem czasu okazała się bardzo oporna przy współpracy.

7

Niezrażony pogmerałem nieco patyczkiem w wiadereczku i zacząłem nakładać wyciorem farbę na kołeczek. Po nałożeniu pierwszej warstwy zostawiłem do wyschnięcia. Po wyschnięciu przetarłem papierem ściernym i nałożyłem ponownie farbę. Następne wyschnięcie było już w domu. Przetarłem delikatnym materiałem, ale farby na 3 nałożenie już nie miałem.

Tak oto powstał kołek, przypominający nabój. Zawiera w sobie wszystkie elementy, które potrzebuję. Jedna część jest grubsza, zakończona płasko, idealna do początkowego przyklepania żaru oraz owinięciu po paleniu papierem i przeczyszczenie komina. Druga część to ścięta końcówka, pomagająca prowadzić żar w trakcie palenia. Jest też szpada osadzona na gwincie, którą łatwo można wykręcić i wkręcić.

2

3

Kołek jest jednak brzydki. Brakuje mu porządnego wykończenia. Nie wiem czy będę go używał. Kołek, który będzie mi się kojarzył z porażką. Co innego pomysł, a co innego jego realizacja. Tym bardziej należy docenić i chwalić pracę osób, które w zaciszu domowej kuchni potrafią dłubać fajki. Osób, którym się chce poświęcić wolny czas na pracę twórczą. Cześć i chwała im za to.

Ja po raz kolejny mówię, że to był ostatni raz. Ostatni, do czasu aż ktoś znowu spróbuje mnie namówić.

Na wszelkie pytania chętnie odpowiem.

 

7 Responses to made in Kramarzówka. II Fajkanetowy Konkurs Kołeczkowy

  1. szydlo
    19 lipca 2016 at 10:28

    Ha, chyba nawet oddałem głos na Twój robiony na szybko kołeczek, bo o ile walory artystyczne są średnie (sorry), to zamysł użytkowy mi przypadł do gustu.

    • pigpen
      pigpen
      19 lipca 2016 at 14:12

      Tak, wykonanie jest fatalne. Nie ukrywam tego. Poza tym, że nie mam zdolności artystycznych to nie przywiązuje zbytniej wagi do utrzymania moich sprzętów fajczarskich w należytym „ładzie”. Fajki nie błyszczą, mają przybrudzone kominy, a ustniki są matowe. Palę codziennie po trzy, cztery fajki w ciągłej rotacji. Czasem czyszczę je jak mi się zbierze z 10. Kołeczki też są brudne. Tak już mama. Oczywiście nie odbieram Twojego wpisu jako atak tylko piszę po prostu jak to u mnie jest.
      Zamysł z kołeczkiem był taki żeby spełniał wszystkie opisane funkcje. Nie spodziewałem się wiele głosów i szczerze mówiąc myślałem, że będę miał ich najmniej. Jednak stało się coś dla mnie dziwnego i trochę tych głosów dostałem za co bardzo dziękuję.
      Jak napisałem w tekście. Kołek mi się nie za bardzo podoba, a dokładnie chodzi o ściętą końcówkę. Nie udało mi się wyprofilować tak jak zamierzałem. Drewno łatwo spiłować, ale pogrubić już się nie da :)

  2. parck
    parck
    19 lipca 2016 at 12:08

    Pierwszy mój głos padł na ten właśnie kołeczek. Zmontowałem swojego czasu podobny, bo takiej funkcjonalności potrzebowałem. Walory estetyczne są OK., a artystyczne … no cóż, ma służyć do grzebania w „popiele” ;) .

    • pigpen
      pigpen
      19 lipca 2016 at 14:13

      parck, dzięki. Widać mamy podobne zdanie co do sprzętów użytkowych.

  3. Tupador
    Tupador
    21 lipca 2016 at 21:53

    Ja rozwiązałem problem z 2 pękniętymi kołeczkami za pomocą modelarskich rurek carbonowych, które to po prostu wkleiłem klejem dwuskładnikowym szybkowiążącym do środka (wcześniej odpowiednio poszerzając nawierty). Rozważałem zastosowanie rurek mosiężnych, miedzianych lub stalowych, ale uznałem je za zbyt ciężkie. Może nadałyby się też rurki aluminiowe… Kołeczki z dębu, przewiercone pod przetykacz, w których słoje są w poprzek osi wzdłużnej, chyba łatwo pękają, skoro obydwóm moim przytrafiło się to w momencie upadku na podłogę.
    Dodam na marginesie, że według mnie kołeczek nie może być brzydki, ale też nie powinien być „piękniejszy” od fajki… Uważam także, że nazbyt udziwniony zazwyczaj traci swoje walory użytkowe. Wiem, wiem, każdemu fajczarzowi co innego się podoba… I dobrze.

    • pigpen
      pigpen
      23 lipca 2016 at 08:41

      Problem był taki, że ścianki kółeczka w miejscu zamontowania gwintu były bardzo cienkie. Pewnie okolo 1-2mm,a zaraz poniżej kołeczek jeszcze się zwęża.

  4. werbusso
    werbusso
    18 sierpnia 2016 at 08:32

    Kołeczek już do mnie dotarł !
    Potwierdzam jego wysoką wartość użytkową i jakość wykonania :)

    pigpen, dziękuję !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*