Akcja Rotacja, przystanek: Ostrołęka

1 sierpnia 2014
By

AR

Stanisław Lem w jednej ze swych książek, zaproponował żartobliwie mierzenie przyjemności w hedonach. I tak, dla przykładu, zjedzenie kostki czekolady ma wartość 5 hedonów, butelka dobrego wina to już 20he.  Ile hedonów zapewni nam wypalenie fajki z konkretnym tytoniem, to już każdy z osobna powinien indywidualnie obliczyć.

A będzie to zadanie tym trudniejsze, że w fajkowym „sporcie” przyjemność rozproszona jest na wiele aspektów. I tak hedony płyną już z samego patrzenia na ukochaną fajeczkę, z jej nabijania, myśli o paleniu, z podejmowania decyzji co i w czym dziś zapalimy, ze smaku samego tytoniu, z obserwacji dymu, wygładzania i odsypywania popiołu i z czyszczenia fajki po paleniu. Wreszcie z pogłębiania wiedzy – a więc czytania, oglądania i integracji z fajkowym środowiskiem. Z tego względu definiowanie fajczarza jako człowieka palącego fajkę, to stanowczo za mało. Fajczarz to raczej wyznawca pewnej specyficznej „religii”, misterium dymu. I choć można swą religię wyznawać wyłącznie w domowym zaciszu, to w pełni swe skrzydła rozwija ona dopiero we wspólnocie. Siedzibą dla owej wspólnoty jest Fajka.net, zaś wyrazem jej żywotności – między innymi – Akcja-Rotacja dzięki której zagościła pod moją strzechą skrzynia pełna skarbów.

I popłynęły hedony niezliczone jeszcze przed otwarciem. Już ważąc w rękach pudełko czułem jak przyjemność skwierczy i woła spod kartonu. Po otwarciu ukazały mi się książki, ogromna fajka, tytonie, wyciory, kołeczki i mnogość innych cudowności – aż się w głowie zakręciło od tego dobrobytu. Dlatego właśnie warto palić fajkę, pomyślałem sobie, nie dla smaku dymu, nie dla nikotyny ale dla – takich jak ta – chwil. Czas jednak zejść na ziemię, pohamować zachwyty i opisać com z owej skrzyni wyciągnął. Paliłem po jednej fajce, toteż zbyt wiele słów o jednym tytoniu byłoby laniem wody, a starczy jej już w niniejszym teksie. Dlatego ograniczę się do krótkich jedynie notek, impresji o wszystkim czego spróbowałem.

Maxykan charakter* (?) Chyba po rosyjsku (?) – litery na torebce były dość niewyraźne i nie udało mi się pełnego mienia odszyfrować. Kto to ziele tam umieścił, tego proszę o wyjaśnienie w komentarzu cóż to było, no i dzięki mu serdeczne, że się tam znalazło. Tytoń ten, moim zdaniem to Virginia, Perique i chyba Orientale. Wyjątkowo złożony, ciekawy, z każdym „zassaniem” ujawnia nowe smaczki nie pozwalając łatwo zidentyfikować swego składu. Smak przypominał nieco „medaliony” Davidoffa. Słodki i pieprzy zarazem, papierosowy trochę i bardzo drzewiasty. Do tego ma swoją moc.

Frog Morton – wielkie czarne płaty. Najłagodniejszy smak jaki kiedykolwiek z fajki poczułem, w dobrym tego słowa znaczeniu. Przy tym bardzo słodki i żywiczny. Latakia wyczuwalna, acz nie dominująca, powiedziałbym że jest jej tam niewiele. Łatwopalność wręcz zatrważająca. Był to jeden z lepszych tytoni jakie w ogóle dane mi było palić

Peterson Sherlock Holmes, ten zapamiętałem jako smaczną, w miarę słodką Virginię. Bez większych zachwytów, solidny, ale prosty tytoń.

Czas na łyżkę dziegciu… Stanislaw. Były przed tym zielem ostrzeżenia – ale, jako że wybredny nie jestem, postanowiłem go spróbować. Była to pierwsza moja fajka której zawartość w całości niemal wysypałem do popielniczki. Black and Gold smakuje bowiem węglowym miałem zeskrobanym ze ścianek bardzo zaniedbanego pieca w bardzo zaniedbanej piwnicy; do tego wszystko szczodrze posolono. Tak dym zdawał mi się słony (!). Nie wiem czy to w ogóle możliwe, czy to był strajk mojego organizmu wołającego: przestań się wreszcie truć! Może to zmęczenie? Nie wiem, na kolejne eksperymenty z tym paskudztwem nie miałem ochoty.

Tyle o tytoniach. Wypada wspomnieć jeszcze o kołeczku, który sobie przywłaszczyłem – bardzo małym, prostym, bez zbędnych ozdób. Dodam że jest to mój pierwszy kołeczek, wcześniej używałem jedynie stopki niezbędnika. Teraz widzę jak wielki był to błąd – kawałek drewienka, a palenie stało się o wiele przyjemniejsze.

Na koniec najważniejsze i najcenniejsze co się w małym kartonie zmieściło. Mowa o listach pełnych serdeczności. Uświadomiły one w pełni, że fajkowi współwyznawcy nie są wirtualni, wyszli oni poza ramy Fajkanetu. Jest to dla mnie cenne uczucie. Dziękuję więc wszystkim uczestnikom, autorom tych listów, w szczególności zaś twórcom tej wspaniałej, niezwykle pomysłowej akcji.

 

*Mieszanka nazywa się „Meksykański knastr” (Мехиканскiй канастерЪ) i wyprodukowała ją firma A.G. Rutenberg (А.Г. Рутенберг). Pozwoliłem sobie umieścić przypis gwoli podniesienia jasności przekazu, a chcąc uniknąć ingerencji w sam tekst.

4 Responses to Akcja Rotacja, przystanek: Ostrołęka

  1. Obzon
    Obzon
    1 sierpnia 2014 at 08:29

    Ten tyton to rosyjski Rutenberg. Ta mieszanka nazywa sie ‚meksykanski kanaster’ czy cos w tym rodzaju. Niestety nie mam pod reka opakowania. A co do reszty to zgadzam sie z opinia. Tyton jest bardzo zlozony. Oprocz tego o czym kolega wspomnial jest tam takze troche Kentucky. Co poteguje moc. Tyton smaczny, wytrawny, ale dla mnie jednak zbyt papierosowy.
    A Stanislaw, coz, mialem podobne odczucia palac go. Nawet sie zastanawialem czy mi ktos zartu nie zrobil nieprzyjemnego i nie wpakowal do puszki zweglonego drzewa z ogniska. Dalem ten tyton z dwoch powodow:
    1. Zeby ostrzec wszystkich ktorzy spodziewaja sie w miare ‚normalnej’ mieszanki wirginiowej. A ostrzegam Stasio ten to absolutne dziwadlo i o tym rowniez trzeba powiedziec.
    2. Po kilku wymuszonych ze skapstwa paleniach udalo mi sie nawet wykrzesac jakas przyjemnosc z palenia tego tytoniu. Dym byl smaczny i kremowy co jest dowodem ze da sie to jednak palic ze smakiem.

    • ajt
      2 sierpnia 2014 at 02:50

      Te Staśki to w ogóle strasznie nierówne chłopaki. Balkan latakia dobry, London mixture bardzo dobry. Deluxe- papierowa virginia bez smaku. Black and Gold.. bez komentarza. Ciekaw jestem jak się inni z tej rodziny prowadzą. Gdy we wrześniu wszyscy powracają już z rozjazdów, a ja odbiję się od finansowego dna, pokombinuję z akcją, by 4 pór roku spróbować. Mam już ciekawe grafiki do tego celu.

      • Zyrg
        Zyrg
        2 sierpnia 2014 at 13:36

        To jest „private brand” i producenci są różni. „4 pory” robi SG, saszetki DT, okrągłe puszki (tu nie mam pewności) Kolhase. 4 pory – jakość i smak SG. „Zima” to BF z małą domieszką jasnej Va – bardzo dobry, „Summer” jasna Va – mnie nie podeszła, ale ja nie lubię czystej Va. Co do akcji to pomysł zacny, tylko czy ma sens? „4 pory” są dostępne w 10gr pakietach po 8,90…

        • ajt
          3 sierpnia 2014 at 11:57

          A to dla mnie nowość zupełna. Myślałem że te próbki tylko spod szyldu SG są, no i jest to po części prawda skoro SG pory roku robi. W takim razie akcja faktycznie nie ma sensu ;-( szkoda tylko że nie widziałem o tym wcześniej i nie zamówiłem Stanislawów wraz 9 próbkami Sg. Paliłeś może wiosennego flejka ? Szukam teraz czegoś nowego z perique i pomyślałem o nim.

Skomentuj ajt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*