St. Bernard Flake – dr Jekyll i Mr Hyde

12 lipca 2014
By

Jeszcze tydzień temu daleki byłem od myśli o podjęciu choćby próby napisania recenzji jakiegoś tytoniu w celu upublicznienia jej na niniejszym forum. Nie ma co owijać w bawełnę – erudycyjne, skrzące się celnymi metaforami teksty Kolegów, co rusz przeplatane cytatami z klasyków filozofii i literatury, ich rozległa wiedza na tematy wszelakie, z awiacją i żeglugą dalekomorską włącznie, dawno już skłoniły mój karłowaty intelekt do pokornego ulokowania się w jedynym właściwym dla niego miejscu, zwanym potocznie kątem. I pewnie trwałbym w owym postanowieniu niezmiennie i niezłomnie po wsze czasy, gdyby nie wydarzenie, które mną poruszyło, a o którym poczułem się w obowiązku szacownemu gronu Kolegów Fajczarzy donieść mimo wszelkich wcześniejszych uprzedzeń.

Będzie to recenzja porównawcza dwóch tytoni: St. Bernard Flake produkcji Dan Tobacco oraz St. Bernard Flake produkcji Dan Tobacco. Natychmiast odpowiadam na pytanie, które w tym momencie z pewnością ciśnie się na usta PT Czytelników: nie, poza nikotyną żadnych ograniczających percepcję substancji nie przyjmowałem, ani też nie popełniłem wymagającego korekty błędu: nazwa obu tytoni jest wprawdzie taka sama, ale są to dwa różne produkty. Pierwszy kupiłem w marcu, a drugi w czerwcu br., więc dla ich odróżnienia nazywał je będę w dalszej części tekstu „St. Bernardem marcowym” oraz „St. Bernardem czerwcowym”.

Lubię mieszanki virginii z perique i od dłuższego czasu zwykłem palić raz dziennie naprzemiennie bądź to St. James Flake’a od Samuela Gawitha, bądź też Louisianę Flake od Gawitha Hoggartha. Ponieważ preferuję tytonie bardzo mocne, zwykłem okraszać je szczyptą Browna no 4, aby poczucie nikotynowej sytości po zażyciu było satysfakcjonujące. Oba wymienione powyżej blendy bardzo mi smakują, ale w pogoni za nowymi doznaniami nabyłem opakowanie rzeczonego St. Bernard. I nie pożałowałem. Wyjęta z aluminiowej torby bezładna gruda z flake’m miała wprawdzie niewiele wspólnego, do czego niewątpliwie walnie przyczynił się sposób pakowania, ale poza tym tytoń był bez zarzutu. Po kilku próbach optymalizacji smaku i mocy, zdecydowałem się ostatecznie używać go w mieszance z St. James Flake w stosunku 2:1. Wierzcie mi, pychota! Minęły trzy miesiące, owo pierwsze, kupione na próbę opakowanie St. Bernarda zaczęło się kończyć, więc kupiłem kolejne cztery, żeby dysponować na przyszłość stosownym zapasem tego smakołyku. Dokładnie cztery dni temu otworzyłem aluminiową torebkę z nowej dostawy i… No właśnie. Zamiast opisu odczuć związanych z przeżytym zaskoczeniem po prostu dokonam teraz rzeczowego porównania obu mikstur.

 

WYGLĄD:

St. Bernard marcowy: Ciemnobrązowy, miejscami niemal czarny, poprzetykany niewielkimi oczkami jasnej virginii, z kryształkami cukru rozmieszczonymi równiutko na całej powierzchni.

St. Bernard czerwcowy: Równo, naprzemiennie ułożone pasemka jasnej i jasnobrązowej virginii, ze zdecydowaną przewagą tej jaśniejszej.

ZAPACH

St. Bernard marcowy: Ostry,ziemisto – torfowo – cygarowy.

St. Bernard czerwcowy: Kwaśno – słodkawy, zbliżony do zapachu suszonej trawy.

MOC (w skali 1-10)

St. Bernard marcowy: powyżej 8.

St. Bernard czerwcowy: nie więcej niż 5.

SPALANIE

St. Bernard marcowy: chłodne i bezproblemowe, po ok. 15 minutach pojawia się słodycz, która utrzymuje się nieprzerwanie do ostatniego pyknięcia. Moc tak duża, że dopiero po osłabieniu St. James’embyłem w stanie wypalić 3g porcję do końca.

St. Bernard czerwcowy: ponadprzeciętnie rozgrzewa fajkę, często gaśnie i szczypie w język jak większość jasnych virginii kiepskiej jakości. Moc niewielka. Po skończonej fajce (do dziś wypaliłem 3) niezmiennie czułem radość, że… oto skończyła się trauma.

OGÓLNA OCENA (w skali 1-5)

St. Bernard marcowy: 4,6

St. Bernard czerwcowy: poniżej 2.

Zamiast konkluzji zadam pytanie: co biorą blenderzy i kontrolerzy jakości z firmy Dan Tobacco w czasie pracy? Zresztą, ostatecznie czego by nie zażywali, nikomu nie polecam korzystania w przyszłości z usług tego samego dilera…

Tags: , , , ,

5 Responses to St. Bernard Flake – dr Jekyll i Mr Hyde

  1. Obzon
    Obzon
    13 lipca 2014 at 11:58

    Ciekawa analiza różnić poszczególnych partii tytoniu. Dodam od siebie, że ten problem nie dotyczy tylko blenderów z Dan Tobacco. Firmą znaną z podobnej „dokładności” jest Samuel Gawith.. Kupiłem ostatnio FVF w 10 gramowej próbce i do tej pory nie wiem czy tytonie nie zostały pomylone. Kilka puszek FVF wypaliłem. Miałem do czynienia również z wersją w 250 gramowej paczce. W 10 gramowej puszcze znalazłem tytoń o jasno żółtej barwie – jaśniejszy od BBF, podobny w kolorze do Golden Glow. Także miałem wątpliwości czy mam wrzucać te kilka płatków do słoika z FVF.

    • Dr Ketis
      Dr Ketis
      14 lipca 2014 at 22:51

      Strzał w dziesiątkę. Identyczne doznania miałem i ja po zakupie 250 gramowej paczki FVF. Paląc pierwsze porcje doszedłem do przekonania, iż omyłkowo zapakowano doń Golden Glow. Zobaczymy jaki smak otrzymam po leżakowaniu?

      • Obzon
        Obzon
        15 lipca 2014 at 09:52

        Też go odłożyłem, zobaczymy jak dojrzeje. Może też kolorystycznie się zmieni. Chociaż nie przypuszczam, żeby dojrzewanie pomogło aż tak, że struktura przypominająca Golden Glow zmieni się w FVF. Ale poczekamy, zobaczymy.

        • Dr Ketis
          Dr Ketis
          16 lipca 2014 at 23:44

          A to Ci szok nas spotka jak otrzymamy BBF :-)

  2. Grimar
    Grimar
    13 lipca 2014 at 13:15

    Ponoć istnieje też znaczna różnica jakościowa między produktami Dan Tabacco w puszce, a ich odpowiednikami w 125-gramowch torbach. Na niekorzyść tych drugich oczywiście. Informacja jest zasłyszana, bo nigdy nie miałem okazji osobiście porównać. Co do Samuela Gawitha pełna zgoda, kupowałem w tamtym roku kilka puszek Balkan Flake’a, i ilość latakii była naprawdę odczuwalnie mniejsza niż w puszce z 2012 r. – zarówno w zapachu z puszki, jak i w paleniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*