Black Parrot: recenzja @Perry’ego

25 stycznia 2012
By

Pierwszy raz mam przyjemność pisać o tytoniu, o którym nie wiem kompletnie nic. W ogóle jest to moja pierwsza receznja. Nie będzie tu historii poetyckich ale fakty.

Do spróbowania dostałem ok. 12 g tytoniu.

Pierwsze wrażenia wizualne i dotykowe:

Tytoń pocięty na coś w rodzaju drobnego broken flake.  Podobny do Robert McConnell Glen Piper.  Barwa ciemna. Wyraźnie widać, że jest to mieszanka różnych tytoni. W dotyku sprawia  wrażenie dość aksamitnego i wilgotnego. Bardzo przypomina to amerykańskie mieszanki. Przy rozdrabnianiu nie znalazłem żadnych „kołków” ani innych resztek żyłek.

Pierwsze wrażenia zapachowe:

Wyraźnie wyczuwalny zapach octowy, co może sugerować na obecność perique. Tytoń wydaje się być lekko aromatyzowany, ale na tym etapie nie jestem w stanie stwierdzić czy jest to zasługa obecności czerwonej virginii i sposobu fermentacji, czy rzeczywiście jest to aromat.  Zapach słodki, delikatny, wyczuwalne owoce i delikatna nuta śliwek oraz karmelu. Podobny w zapachu do Embracadero GLP.

Pierwsze, drugie i trzecie palenie (glina, cutty):

Po przygotowaniu dziewiczej glinianej fajki i nabiciu jej mocno rozdrobnionym i lekko podsuszonym  tytoniem przystąpiłem do degustacji. Weszło coś tak koło 1 g. Tytoń rozpala się dość równo. Pierwsze pociągnięcia potwierdziły obecność perique i obaliły teorie o aromatyzacji. Tytoń wyraźnie pieprzny w smaku. Lekko owocowy, ale to naturalne aromaty pochodzące z virginii. Z biegiem palenia tytoń nabiera mocy. Smak wyostrza się. Perique staje się coraz bardziej intensywny, pojawiają się nuty orzechowe i ziemiste. Tytoń nie chlapie, wydziela minimalną ilość kondensatu. Kultura palenia bardzo wysoka.

Po ok. 20 min palenia w fajce zostaje biały popiół.

Powtórzyłem procedurę palenia tej samej fajki ale z tytoniem nierozdrobnionym i niepodsuszonym. Tytoń minimalnie trudniejszy w rozpaleniu ale nadal można uznać to jako proste. Ja wykonałem to gazową zapalniczką ale spokojnie do tego celu można użyć jednej normalnej zapałki.

Podczas palenia tytoń wyraźnie słodszy w stosunku do formy niepodsuszonej i nierozdrobnionej. Ułożyłem go w snopek. Coraz bardziej zastanawiam się nad obecnością czerwonej virginii. Nuty orzechowe i ziemiste mniej wyczuwalne. Jest pełniejszy w smaku. Pali się równie dobrze jak w poprzednie formie, może trzeba bardziej uważać na kondensat.

Czas nieco dłuższy ok. 25 minut.

To trzecie palenie wykonał kolega z klubu. Spotkaliśmy się w knajpce – on naładował sobie malutkiego Vauena, a ja poszedłem złożyć zamówienie. Chciałem ocenić room note. Po powrocie wyraźnie czułem piękną, ciemną Virginie. Zero aromatyzacji. Dym wydawał się delikatny ale z charakterem. Nie przytłaczał ale też nie sprawiał wrażenia obojętnego.  Ogólnie OK.

Czwarte i piąte palenie(wrzosiec, billard):

Palenie w glinie uświadomiło mi, że jest to mieszanka Va+Pq o mocy powyżej przeciętnej. Wybrałem do tego celu klasycznego małego billarda Ben Wade z 1921 roku o średnicy komina ok. 17,5 mm i niewielkiej wysokości. Fajka jak do tej pory sprawdzała się idealnie do tego typu mieszanek. Pojemność na tym tytoniu wyszła ok. 1,8 g

Tym razem przygotowałem tytoń tak jak lubię – nierozdrobniony, niepodsuszany i bez zbytniej zabawy w układanie w fajce. Po prostu ją załadowałem.

Pierwsze pociągnięcia przynoszą podobne doznania jak w glinie. Perique wyczuwalny. Dobrze wyczuwalny. Tytoń równie słodki. Dochodzę do wniosku, że w mieszance nie występuje Kentucky albo jak występuje, to minimalnie. Moc pochodzi raczej z perique i ciemniejszych virginii. Tytoń w tej fajce pali się znakomicie, bezobsługowo. Końcówka nie jest gorzka. Smak równy podczas całego palenia.

Czas ok. 40 min. W fajce popiół lekko szarawy.

Powtórzyłem to palenie jeszcze raz po paru dniach. Doznania podobne. Urozmaiciłem sobie to szklaneczką Bowmore 12 YO. Znakomite połączenie. Czuję się zrelaksowany i rozluźniony. Coraz bardziej lubie ten blend. Jest to mój typ. Przypomina mi Grenodd Rope i Black Parrota, którego dość lubie.

Szóste palenie (wrzosiec, pot):

Żeby urozmaicić sobie palenie i mieć większe rozeznanie, przygotowałem sobie starego Petersonowskiego pota 606 z serii Killarney z lat 40. Fajka wyraźnie większej pojemności i większym kominie (32mm głębokości i średnicy ok. 21mm). Po nabiciu solidne 3 g.

Jak zwykle tytoń nierozdrobniony i niepodsuszony.

Podczas palenia dym wyczuwalnie chłodniejszy niż w fajkach małych ale tytoń pokazuje moc. Ma pazur. Pali się dość spokojnie ale już nie tak słodko. Zmienia smak na bardziej wytrawny i ziemisty. Perique górą! Uważam, że jest to tytoń słabszy od np. St. James Flake ale moc ma. Pod koniec palenia pojawia się kondensat. Nie obyło się bez ponownego rozpalenia.

Czas ok. 45 min. Popiół szary ale z resztkami niedopalonego tytoniu. Trochę w tym mojej winy.

Zdecydowanie wole billiardy do tego typu. Pot zostaje do flake’ów.

Szóste palenie (pianka, apple):

Resztka tytoniu jaka mi została poszła do pianki. Wybrałem sobie starą pianke zrobioną przez G.Larsena w XIX wieku. Pojemność fajki niewielka. Komin na jakieś 1,5g (22mm głębokość , 18mm szerokość). Pianka ta sprawia mi zawsze dużą przyjemność  przy paleniu wszystkich mocnych i wytrawnych mieszanek.

Pianka jest specyficznym typem fajki. Długo pamięta to, co w niej było palone. Tutaj było podobnie. Ostatnim razem paliłem w niej Black XX Twist i teraz to czuję, tą moc i oleistość. Jednak po przekroczeniu połowy, smaki ziemiste i obecność perique pokazały swoją obecność. Pojawiła się nawet nutka kawowa. Oleistość po twiście zniknęła. Podkreślam to tym bardziej dlatego, że wiele delikatniejszych mieszanek jak na Old Gowrie przy drugim i trzecim paleniu nie potrafi zabić resztek twista. Tytoń nie jest tak owocowy jak we wrzoścu.

Podsumowanie:

Bardzo dobra kompozycja virginii i perique. Tytoń treściwy, potrafi nasycić. Kompletny brak aromatyzacji. Dobre spalanie. Idealny do fajek typu billiard, Apple, raczej o mniejszej pojemności. Moc porządna ale nie zabija. Mam wrażenie, że znam ten tytoń. Przypomina mi Black Parrota i Grenodd rope. Troszkę wpada w Embracadero. Daleko mu przez swoją słodkość do tytoni typu St. James Flake i jednocześnie daleko mu do Old Gowrie i Hal O’ The Wynd jeśli chodzi o moc. Tytoń może być codzienną mieszanką, jednak dla mnie jest minimalnie zbyt mocny. Doskonale nadaje się do palenia po obiedzie albo solidnej kolacji. Fajnie komponuje się z alkoholem. Na pewno jestem nim zainteresowany i chętnie zobaczę kilka puszek w swojej piwnicy.

 

FAKTY:

Cięcie: drobny broken flake.

Aromatyzacja: brak

Moc: 7-7,5 / 10

Skład: Virginia + Pq + Red Virginia (?)

Room note:  Przyjemny virginiowy. Nie męczy

Tags: , , , , , ,

One Response to Black Parrot: recenzja @Perry’ego

  1. Janusz J.
    Janusz J.
    26 marca 2015 at 11:12

    Przede wszystkim gratuluje koledze trafnego rozpoznania palonego tytoniu.
    Palę go po rocznym prawie sezonowaniu i uważam, że po otwarciu puszki mocno octowy zapach jest jeszcze bardziej wyraźny. Rzeczywiście mylnie może wskazywać aromatyzację. Jednakże, jak Perry pisze, a ja za nim powtarzam, to tylko perique.

    Słabszy jest niż Solani 633 ale mocniejszy niż DLNR.

    Dla lubiących Va+Pq, może być ciekawostką. Ja natomiast przez jego nadmierną słodycz, tą „octowatość” oraz nadmierną wilgotność podczas palenia więcej po niego nie sięgnę.

    Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*