Black and Bright

4 sierpnia 2010
By

Jasna i ciemna Virginia z Ameryki i Środkowej Afryki. Otoczona wyrazistym orientalnym tytoniem. Podwójna fermentacja zapewnia długotrwały smak i aromat. Naturalny zapach wanilii daje przyjemne i chłodne palenie.

Tyle wynika z opisu, natomiast moimi prywatnymi odczuciami i obserwacjami podzielę się poniżej.

Po otwarciu opakowania, uderzają dwie rzeczy: pierwsza w zmysł wzroku; druga natomiast w zmysł powonienia. Otóż tytoń ten jest niebywale ciemny, wręcz czarny. Uformowany w ready rubbed i gotowy do nabicia bez rozdrabniania. Znowuż zapach z puszki, atakujący chwilę po otwarciu, to kolejne zaskoczenie. Nawet jak na aromat jest bardzo przyjemny – słodki z wyraźną nutą ostrości, jakby orientalnych przypraw. Szczerze przyznam, iż nigdy przedtem nie spotkałem się z tak wyraziście, lecz nie nachalnie słodko pachnącym aromatem.

Nabijanie nie sprawia najmniejszego problemu. Tytoń pakuje się łatwo i dzięki komfortowej formie cięcia można go upchnąć w zadowalającej ilości nawet w mniejszych fajkach. Rozpalanie jest proste, można powiedzieć „niemieckie”, sam tytoń zaś spala się równo i ładnie spopiela. Trzeba jednak zauważyć, że staje się to relatywnie szybko i w efekcie dosyć gorąco, jeśli nieopatrznie zaczniemy mocniej „pufać”. Poszukiwacze mocy i nikotyny, rozpalający w taki sposób, mogą się więc niemile zdziwić. Bynajmniej nie mocą tego aromatu, bo tej, mimo swojej barwy, obiecującej niejako wyraziste silne wrażenia, tytoń nie posiada. Wręcz przeciwnie – jest lekki, relaksujący i prawdziwie aromatyczny.

Wyrazistość znajduje się gdzie indziej. Można docenić Black and Bright za to, iż tytoniem pozostaje przez całe palenie. Początkowo zachęca słodyczą, aby po pewnym czasie dodać nieco pikanterii i owego orientu, którego spodziewałem się po opisie. Jedno tylko mi się nie zgadza – naturalny zapach wanilii. Tego akurat wyczuć nie potrafię, być może ktoś inny ma tutaj coś więcej do powiedzenia. Bywa, że tytoń ten, paradoksalnie słaby i niezbyt nikotynowy, potrafi przy dłuższej fajczarskiej sesji dać się we znaki palaczowi uczuciem suchości w ustach. Szklaneczka rumu jednak potrafi przecież zdziałać cuda.

Konkludując – jest to mój ulubiony aromat, ponieważ utożsamia wszystko, czym dobry aromat być powinien – w podobnych proporcjach bawiący fajczarza smakiem, zapachem, kolorem, a także łatwością obsługi. Otoczenie przyjmuje go znośnie – room note „daje radę” . To specyficzny słodko-ostry zapach, inny niż te, do których przyzwyczaiły nas niektóre landrynkowe tytonie.

Polecam!

Tags: , , , ,

23 Responses to Black and Bright

  1. jalens
    4 sierpnia 2010 at 22:03

    Jest smaczny, ale zbyt wysusza. Większość oddałem wielbicielowi Planty, odrobinę dodałem do Mac Barenowskiej Black Ambrozji i jakoś wypaliłem bez obrzydzenia.

  2. oskar
    4 sierpnia 2010 at 22:17

    Ta wanilia w opisie mnie zachęciła do zakupu. Jako, że jedną fajkę mam przeznaczoną pod waniliowy aromat, liczyłem, że będzie to „zmiennik” mojego ulubionego Stanwell Vanilla. Tak się nie stało… Do skończenia paczki będzie zmiennikiem Alsbo Black i Timm No Name. Jak ktoś szuka przyzwoitego waniliowego aromatu to polecam Danish Black Vanilla.

  3. Rheged
    4 sierpnia 2010 at 22:26

    „Jasna i ciemna Virginia (…) Podwójna fermentacja zapewnia…”
    Znaczy się jasny i ciemny cavendish?

    • Lolek
      Lolek
      4 sierpnia 2010 at 22:38

      Może niefermentowana plus po podwójnej fermentacji plus te orientale ;).

    • yopas
      5 sierpnia 2010 at 08:29

      Znaczy: skawendiszowane na czarno zmioty poprodukcyjne?

      EDIT:
      Krzysztof ma rację. Nie wiem, po czym to są zmioty, nawet nie wiem, czy to są w ogóle jakieś zmioty. Niemniej mam coś takiego na myśli.

      • jazz59
        5 sierpnia 2010 at 08:57

        …który jest jedynie słuszny , prawda?

        • yopas
          5 sierpnia 2010 at 09:08

          Nieprawda! Jedynie słuszny jest Dunhill i to z czasów kiedy był produkowany przez Murray and Sons.
          Wtedy słuszny był nawet Peterson.
          ;+)))))))

          Krzysztof,
          każdy ma prawo palić,co chce i w czym chce (uwaga na prawo!), każdy ma prawo wypowiadać się o rzeczach, które go nurtują. Mnie nurtują opisy tytoni i ich konfrontacja ze stanem faktycznym. Nic na temat ludzi, którzy spożywają opisywany produkt. Jeżeli Im smakuje – niech idzie na zdrowie!

          UkłonY,

          • jazz59
            5 sierpnia 2010 at 09:20

            A nie zastanowiłeś się Pawle nad tym ,że wypowiadając się per „zmioty” o pewnych tytoniach , pośrednio oceniasz ludzi te „zmioty” palących?
            I ostatnie pytania…skąd wiesz ,że to zmioty i że po SG , GH… i po jakimże to blendzie?
            Pozdrawiam
            Krzysztof

            • yopas
              5 sierpnia 2010 at 09:32

              Krzysztof,

              a to o czym piszesz nazywa się nadinterpretacją. Proszę wszystkiego nie brać do siebie.

              Podobne zdanie mam np. o granulowanej herbacie.

              Po zastanowieniu komentarz przeedytowałem nieco.

              UkłonY,

              Ps. A co powiesz o produktach Aloisa Poschla?

              • jazz59
                5 sierpnia 2010 at 09:59

                Może nadinterpretuję ,ale nie każdy ma grubą skórę…
                Ja mam pięć dych i już naprawdę nie muszę nic nikomu udowadniać , ale załóż ,że są ludzie , których to może urazić.
                A co do wyrobów Pana Alojzego…tyle powiem ,że ich nie palę…ciśnie mi się na usta kilka słów…ale nie powiem…
                Być może czytają to jakieś kobiety i dzieci…:)
                Rozumiem intencję przyświecającą temu pytaniu , ale ja psów wieszać na Alojzym nie chcę.
                Niech inni popalą ,zdecydują…
                Pozdrawiam serdecznie
                Krzysztof
                PS.Może dokończymy tę dyskusję w Zielonej Górze?
                Zastanę Cię tam pojutrze?

      • oskar
        5 sierpnia 2010 at 12:44

        Jednego nie rozumiem… Zamiast wypowiedzieć się na temat zwyczajnie trollujesz. Paliłeś to napisz o wrażeniach, a jak nie to napisz, że nie lubisz kawendiszy i już. Domniemywać mogę, że tytoniu na oczy nie widziałeś i go nie paliłeś więc skąd to pejoratywne określenie „zmioty”?

        • Lolek
          Lolek
          5 sierpnia 2010 at 13:46

          Czasem wypowiedzi niektórych użytkowników trzeba czytać z przymrużeniem oka. Dla części osób zawsze to będą „zmioty poprodukcyjne” nawet jak nie palili, co równa się np. nie lubię kawendiszy :)

        • yopas
          5 sierpnia 2010 at 14:00

          Pejoratywne określenie, bierze się z przekonania, że zupełnie nieopłacalnym jest wytwarzanie kawendiszu z tytoniu, który i bez stosowania procedur i technik kawendiszowania może być dobrym surowcem na dobry produkt.

          Tytoń na oczy widuję i nawet czasem palę. Zazwyczaj taki, który nie został poddany procesom pozbawiania tytoniu tytoniu i zalewania roztworami budyniu, bo za mało mam czasu na palenie.

          UkłonY,

          • oskar
            5 sierpnia 2010 at 14:20

            Widzisz… Jak się chce to można wyrazić opinię :-) Ja chciałbym tylko, by wypowiadać się rzetelnie, na bazie własnych doświadczeń, bo napisać o czymś czego się nie zna, że jest do d%#y jest najłatwiej. Jeden lubi Samuela Gawith’a inny Alojzego Poschla i taki jest ten świat. Nie ma sensu sobie wzajemnie zohydzać upodobań.

            • Rheged
              5 sierpnia 2010 at 16:48

              Ale jak ktoś o negatywnej opinii o danym produkcie może komuś, kto się ów produkt podoba zohydzić tenże? No nie da się – temu drugiemu i tak będzie smakować, choćby pierwszy nazwał to jakkolwiek, prawda?

              Wyluzujta, drodzy moi, mówienie per „zmioty” o tytoniu nie oznacza mówienie per „zmioty” o palaczach.

              • oskar
                5 sierpnia 2010 at 17:46

                Emil ja jestem tak zluzowany, że hej… Wiem, że lubisz croissant’y. Prawdziwych francuskich nigdy nie jadłem, ale to nie daje mi prawa do nazwania tego pieczywa np. badziewiem. Taka opinia jest niczym nie poparta i nic nie wnosząca… Tak samo z tytoniem. Nie paliłem nie wypowiadam się.

  4. jazz59
    5 sierpnia 2010 at 07:36

    Całkiem niezły…i mnie nie „wysusza”.Dla mnie ciekawy smakowo.

  5. Genzo
    Genzo
    5 sierpnia 2010 at 17:39

    W porównaniu z innymi słodkimi do przesady aromatami ten jest ciekawą propozycją jak na „zmioty poprodukcyjne” :D

  6. tomekS
    5 sierpnia 2010 at 22:46

    Jak dla mnie troszkę za mało czegoś, może właśnie Virginii wypaliłem puchę na początku jest ok. po 1 dniu już nie tak kolorowo jakoś smak zginął.Ale to moja subiektywna opinia a tak z innej beczki,to pocieszam się teraz EMP dunhilla.

  7. kusznik
    kusznik
    1 grudnia 2012 at 23:50

    A ja szukając swojego zestawu spróbowałem Black&Burbon i..całkiem,całkiem! Ale jestem dopiero na początku swojej drogi,więc…”cóż ja wiem,mały żuczek”?

  8. cezare
    cezare
    1 stycznia 2015 at 19:53

    po trzecim dniu z tym tytoniem, przyjemne palidełko – nie nagrzewa się tak jak typowy aromatyzowany tytoń, można go ubić ciaśniej, room note bardzo przyjemny – żona mówi wiśnia z wanilią, więcej bym sobie życzył takich właśnie aromatów.. ja tam gdzieś w tle grykę czuję.. spopielam go niezwykle wolniutko – on na to bardzo pozwala, nie karci nie kopie, nie przygasa zbytnio … współpracuje.. smakuje mi najbardziej w fajkach o stożkowym kominie, dym gęsty i ciężki taki jak lubię – treściwy znaczy. Słodycz mocno wyczuwalna, ale nie nachalna jak w Mac Barrenach – tu bardziej naturalna się wydaje, bardzo zrównoważony jest.. w ustach po paleniu przyjemny tytoniowy virginiowy posmak .. zupełnie nie jak aromat ..nabity luźno przy końcu palenia w zależności od prowadzenia czuć wszystkie virginiowe kąśliwości i wielo wymiary, które akurat bardzo lubię… ogólnie – bardzo pozytywne zaskoczenie. daje z siebie ten tytoń więcej, niż sam wymaga .. a gdy go prowadzić z uwagą, jest bosko …

  9. Zyrg
    Zyrg
    2 stycznia 2015 at 20:11

    Tytoń rzeczywiście na tle kolegów z tej półki bardzo ciekawy i w większości zgadzam się z kolegą @cezare. Jednak… Nie wiem czym to idzie, ale mnie potrafi B&B zemdlić. Co więcej ten roomnote też potrafi zamulić otoczenie. Potrafi też sypnąć taką słodyczą, że sam brat Acesulfam, by się nie powstydził… No i dla mnie to jest aromat calvadosu (taka ruda wóda na jabłkach). Jabłek tam Ci pełno. Niemniej, IMO warto saszeteczkę przetestować. Aha – bardzo dobrze się pali jak go nie ubić na sztywno. Jak na 100% BlCav jest super!

  10. Kamerling
    29 maja 2016 at 15:09

    Wypaliłem już pół opakowania, bardzo przyzwoity jak na czarny aromat. Nie jest „mokry” od aromatyzacji na duńską modłę, a zarazem nie schnie przedwcześnie i zarazem można nim od razu nabić fajkę, w której nie gaśnie bezobsługowo wypalając się na czysty popiół. Rzadkie to połączenie, a biorąc pod uwagę jego nienachalny w słodkości, przyjemny smak oraz bardzo przystępną cenę, to jeden z najlepszych aromatów foliowo pakowanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*