Bellini Torino

5 lutego 2010
By

Aromat aromatów, choć Niemcy zaliczają go do blendów, hm… naturalnych. Tytoń dla Kena, męża lalki Barbie. Virginia z Burleyem i dodatek podwójnie fermentowanego czarnego Cavendisha, czyli zaczyna się normalnie. Dodatek wina Barolo ze słonecznych winnic Italii… Fakt, daje się wyczuć leciusieńki muskacik…

Osobiście bardzo go jednak polubiłem i palę ze 2 razy w tygodniu – kiedy chcę okrasić sobie jakieś nieprzyjemności dnia codziennego. Koniecznie z mikrofiliżanką zawiesistego espresso. To taki kompulsywny tytoń – jak nie można strzelić sobie setki, to pocieszy w zastępstwie.

Bellini Torino

Kiedy z lupką przysiąść nad tą berlińską nowością, kojarzy się z niemieckim sklepem kolonialnym – wśród trójcy podstawowych tytoni pełno owocowych, suszonych ścinek. Mnóstwo! A to jabłuszko, śliweczka, renkloda, morelka, winogronko… Smak nadają, zapach w kopercie także i tworzą bardzo przyjemny room note.

Zapowiadanego w opisie dodatku wyciągów owocowych, czyli tzw. syropu niewiele – krajanka się nie skleja, nie zbija, mimo przyjemnej i nienadmiernej wilgotności. Listki cieniutkie, łodyg i żył nie stwierdzono. Zapach ulotny, choć wyrazisty. Kojarzący się z czekoladą mleczną z rodzynkami i kandyzowanymi owocami. Pierwsza konstatacja – bardziej na paterę, niż do fajki.

Sporo kwaskowych nutek, które na mnie działają bardzo dobrze.

To właśnie ten tytoń miał rozdziewiczyć moją turecką piankową fajeczkę firmy Irmismarbel… Do dzisiaj fajeczka ta nie została skażona niczym innym. Bo choć przy pierwszych spotkaniach z tym blendem odbierałem do jako przecukierkowany, to później stał się stałym elementem mojej tytoniowej skrzynki. Pewnie przez te „kwaski”, które tak bardzo cenię w naturalnych Vrginiach.

Układa się w kominie bardzo ładnie, ustępuje pod kołeczkiem i nie trzeba go tłuc, ucierać i ubijać. To mieszanka, którą da się nabijać na jeden raz – kupka z naddatkiem i palcem do dziury, poprawić, zatoczyć kółko ustnikiem i można podpalać. Na dwa razy – zajmuje się ładnie, ładnie wyrównuje i można dopalić powierzchnię drugim płomieniem.

Pali się lekko, równo, nie wymaga wytężonej pracy kołeczkiem, Nie wolno jednak go przybijać zbyt mocno, bo utworzy z popiołem skorupę-korek, a przekłuwany igłą i mocno ciągnięty gorzknieje. Zapach dla otoczenia, jak to zwykli określać profesjonalni kiperzy – wabiący. Dym bielutki, niezbyt gęsty, ładnie, wręcz graficznie się rozchodzący.

Smak? Słodki, wieloowocowy. I tu się muszę zgodzić z Niemcami – jednak naturalny. Zero mydła, co w przypadku Planty jest niemalże szokujące. Po powiększającej analizie składu mieszanki, spodziewałem się ewidentnej drogerii lub przynajmniej jakiejś buraczanej melasy. Nic z tych rzeczy, widocznie blenderem był autentyczny i łagodny Włoch, a w Berlinie nie dodano jeszcze do mieszanki wyjściowej tego zwalającego z nóg teutońskiego gustu, który ichnie blendy zmienia w landryny.

Aromatyczny i wyrazisty – to dobre określenie. Nie jest też za słaby, choć zachowuje nikotynową lekkość.

Radzę spróbować. To mieszanka trochę za „barbiowata”, przesłodzona, mieszcząca się jednak w granicach przyzwoitości. Można się w niej rozsmakować.

Bellini Torino w fajkowo.pl

Tags: , , , , ,

23 Responses to Bellini Torino

  1. oskar
    8 czerwca 2010 at 20:15

    Oj zachęciłeś mnie Jacku. Wcześniej miałem już baaardzo pozytywne doświadczenia z dwoma tytoniami Planty: Jacranda i Cellini Clasico Riserva więc zakupiłem Bellini Torino oraz Bellini Toscano.
    Jestem prostym inżynierem więc po spróbowaniu Bellini Torino powiem krótko – faktycznie zero posmaku mydła i landrynkowej słodyczy. Aromat lekki i nienachalny jak w przeciwieństwie do np. tytoni Poschl Tabak.

  2. Smoker
    8 czerwca 2010 at 20:41

    Zastanawiałem się , czy przypadkiem nie popełnić tekstu o tym tytoniu, który jest jednym z moich ulubionych. Jest tak, bowiem od czasu, gdy…. kilkanaście lat temu spacerując po KUDAMIE w Berlinie popalałem w DB ten tytoń. Zwłaszcza Toscana jest moją ulubioną wersją tej używki. Skojarzenia z Chianti czy innym frizzante – pełnym aromatów ziemi i winogron daje pełny smak i obraz tego tytoniu. Pali się lekko, z gracją rzekłbym, bez zbytniego wysiłku, zarówno ust jak i języka. I trzeba sporo wysiłku aby obrzydzić sobie ten jasno-ciemny tytoń. Mieszanka niemal klasyczna ( ganz sauber) jak na niemieckie upodobania do barokowego wzbogacania wszystkiego. Lubię tę markę – nie tylko dlatego, że kojarzy mi się z moim studenckim wówczas gastarbeitowaniem, ale przede wszystkim dlatego, że Włochy – Toskania to raj dla fajczarzy popijających znakomite wina. Tytoń wart promowania – dla tych lubiących różne wytrawne słodkości.

    • Rheged
      8 czerwca 2010 at 23:49

      No to siadaj i pisz! Przypatrz się recenzjom, postaraj się wykazać cechy danego tytoniu, jego skład, zapach, wilgotność, etc. A reszta jest opisem własnych wrażeń. Zapraszamy na łamy.

  3. Smoker
    9 czerwca 2010 at 01:05

    Nie jestem zwolennikiem powtarzania się więc poczekam jeszcze i… jeśli napiszę coś, to postaram się o oryginalność. Festina lente ! A więc spoko. :)

    • Rheged
      9 czerwca 2010 at 11:02

      Pamiętajcie moi drodzy, że na forum jest możliwość publikowania nie tylko w komentarzach. Właściwie nawet bardzo porządane jest publikowanie pełnowartościowych artykułów. Do artykułu zawsze jest jasny i czysty dostęp, do komentarzy trzeba się dokopywać. Nie każdy ma cierpliwość. Instrukcja, jak opublikować tekst jest tutaj – http://www.fajka.net.pl/opublikowac-wlasny-tekst/

  4. pinkplato
    10 września 2010 at 18:29

    I po raz kolejny wielkie dzięki za pasje drogi jalensie – świetny aromat. Zapaliłem go w swoim niby niezbyt najlepszym Charatanie Lane – ale i tak otworzyl nowy świat. nie bedę się madrzyl analogiami
    bom świeży palacz fajkowy… a może czasem dorbz e nie szukać analogi – tylko wbić się w smak..

  5. je2bnik
    15 listopada 2010 at 11:59

    I w moim przypadku, to jest kolejny dowód na to, że warto słuchać starszych i mądrzejszych od siebie… Dear God… to jest pierwszy tytoń, który sprawił mi tak niesamowitą radość palenia, że chce się krzyczeć, skakać, śpiewać, cytować kiczowatą poezję i oglądać taniec z gwiazdami! Nie dopatrzyłem się w tytoniu owych owocowych ścinek o których pisze autor, co zrzuciłbym na karb młodego i niedoświadczonego oka… Do powyższych spostrzeżeń dodałbym, że w mojej paczuszce co poniektóre ścinki mienią się winną czerwienią (efekt dodania wspomnianego Barolo?). Czy czuć ów „leciusieńki muskacik”? A w życiu! Na mój język to jest istna bachusowa orgia dziadkowych win owocowych! Jednocześnie jest to tytoń świeży i nie „mulasty”, nie ma nic wspólnego z kleistymi budyniami które dotychczas paliłem. To jest perwersyjnie przyjemna „kwachotka” stworzona do takich poranków ja ten dzisiejszy… rażących słońcem w oczy, pogodnych i beztroskich. Pali się lekko łatwo i przyjemnie, Poprawia zepsuty humor albo wprawia w nastrój jeszcze lepszy… Tu moje odczucia są absolutnie i całkowicie zbieżne z popełnioną wyżej recenzją… Paliłem jeszcze niedawno „Fresh & Elegant” od W.O. Larsena i jemu bliżej do kwasów siarkowych niż kwasków owocowych, nie mniej widzę pewne podobieństwo. Ale jednak Bellini bije go na głowę. Zakupiony niedawno BBF będzie musiał poczekać… Nie dlatego, że gorszy – lepszy… O nie! Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć… dojrzeć… Zupełnie jak wino…

    • jalens
      15 listopada 2010 at 12:10

      Leżakuj tak dalej :D
      Dzięki za poparcie!

  6. Alan
    Alan
    16 lutego 2011 at 19:14

    To mieszanka trochę za „barbiowata”, przesłodzona, mieszcząca się jednak w granicach przyzwoitości. Można się w niej rozsmakować.

    I do tego czuć w niej tytoń, nie sam aromat. Niezły wynalazek, kiedyś skuszę się na saszetkę w ramach dosładzania.

  7. Julian
    Julian
    17 lutego 2011 at 07:15

    „[…] chce się krzyczeć, skakać, śpiewać, cytować kiczowatą poezję i oglądać taniec z gwiazdami”

    I ty to uważasz za zjawisko pozytywne? :-)

    • je2bnik
      17 lutego 2011 at 10:03

      No dobra… poniesło mnie z tym tańcem :D Ale kończę paczkę i podtrzymuję pozytywną opinie o tym tytoniu. To jest słodki a dla ortodoksów z pewnością będzie „chemiczny” aromat. Ale nie jest to budyniowa mordoklejka o jakości ściółki chlewnej. Powinno się tą mieszankę polecać początkującym, którzy koniecznie uprą się na wanilię, wiśnię i whisky, bo są święcie przekonani (tak jak ja zresztą byłem na początku), że tytoń będzie smakować tak jak pachnie a najlepiej tak, jak świeże wiśnie, śliwki etc… Julian, a jak Tobie coś nie podejdzie – tak jak to Haddo’s delight – to pamiętaj proszę żem się ustawił pierwszy w kolejce do odkupienia :)

      • wojcek
        22 maja 2013 at 22:06

        z chęcią bym to wymienił na coś z latakią, wypaliłem jedną fajkę i nie bardzo te Bellini.

        • wojcek
          24 maja 2013 at 14:31

          a jednak się przekonałem do tego tytoniu, można polubić te kwaski, zapaliłem bez filtra i chyba tak powinno się go palić, całkiem fajny smak.

  8. Grimar
    Grimar
    5 lipca 2013 at 12:54

    Z tym tytoniem zaczynałem swoją przygodę z fajką. W związku z tym, iż paliłem go w tylko gruszce i w międzyczasie zdążyłem wyrobić sobie trochę podniebienie zażywając naturalne tytonie, ich mieszanki oraz aromaty z wyższej półki, postanowiłem do niego z ciekawości powrócić.

    Zapach z koperty to mocne, aromatyczne, kwiatowe czerwone wino. Czuć alkohol. W paleniu jest podobnie. Aromat jest na tyle intensywny, że ćmiąc fajkę potrafił mi dosłownie zakręcić w nosie, co mi się nigdy nie zdarzyło z innymi wynalazkami. To wino to nie jest co prawda „cavalier” albo „Leśny Dzban”, ale najwyższa półka też nie bardzo. Tytoń smaczny, ale… trochę jednak za słodki. Pod koniec średniej fajki praktycznie mnie mdli.

    Pasuje charakterem do letniej aury, cena tez bardzo dobra. Ale nie byłbym chyba w stanie palić go regularnie.

    • miro
      5 lipca 2013 at 13:54

      … w kurzej łapce paliłeś?
      :P
      m

  9. Adam
    20 sierpnia 2013 at 21:41

    A ja powiem tak: kwasu jest tu trochę ale mniej niż w Jacarandzie. Winem czerwonym, ehm…wytrawnym ( wino to występuje w polskich sklepach ) zalatuje. Nawet niezły. Mnie dobrze sie pali jak nabiję tylko połowę fajki. Cięcie jest fatalne, jak to planta. Wygląda to tak jakby Germanie wysiekali sobie drogę przez pole tytoniu i co im spadło to do puszki. Nie sposób tego ułożyć w kominie w jakikolwiek sensowny sposób. Słodkości też mi jest mało. Za mało. 3 z plusem za nutę zapachową.

  10. Obzon
    Obzon
    27 listopada 2014 at 20:50

    Kupiłem paczkę z braku laku i funduszy w portfelu i muszę przyznać, że palę ten tytoń od kilku dni bez przerwy (co się rzadko u mnie zdarza bo zazwyczaj „żongluje” różnymi typami tytoni). Zdecydowanie poziom wyżej niż większość aromatów w tej cenie. Równie dobrze może konkurować z tymi droższymi. Nie wali chemią. Super tytoń dla lubiących owocowe aromaty. Co najśmieszniejsze – pali się naprawdę przyzwoicie i nie jest obleśny na koniec palenia.

    • Zyrg
      Zyrg
      27 listopada 2014 at 22:02

      Ignacy, a nie jest CI on kwaśny? Bo ja oddałem prawie cały słoik ze względu na kwaśność owego, choć jak był świeży bardzo mi smakował. Ale jak trochę poleżał to niekoniecznie…

      • Obzon
        Obzon
        27 listopada 2014 at 23:22

        No właśnie jest kwaśny i to mi się podoba w nim. Czyli muszę go szybko palić, bo jak straci świeżość to będzie gorzej :)

        • Zyrg
          Zyrg
          28 listopada 2014 at 09:39

          Niekoniecznie – robi się bardziej kwaśny :)

          • Obzon
            Obzon
            30 listopada 2014 at 22:37

            To fajnie. Ciekawy jestem drugiego Bellini – Toscana. Palił ktoś to? Zbliża się dzień darmowej dostawy w Fajkowo, można będzie dorzucić do koszyka.

            • ajt
              1 grudnia 2014 at 00:46

              Paliłem i zdecydowanie odradzam. Torino bardzo mi smakował. Polubiłem go za smak do końca, brak kondensatu, łatwość spalania i ten charakterystyczny kwasek. Czegoś podobnego spodziewałem się po Toscanie. Niestety jest to produkt znacznie gorszy. W chwili otwarcia to po prostu średniak, ale po miesiącu czy dwóch, całkiem niemal wietrzeje i podczas palenia uzyskujemy tępy, aspartamowy posmak landryny. Paskudztwo.

              • Obzon
                Obzon
                1 grudnia 2014 at 10:01

                O dziękuje Ci za pomoc. Życie mi uratowałeś, a raczej moje 30 zł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*