Mac Baren Plumcake

15 kwietnia 2011
By

Zawsze darzyłem specyficzną estymą marynarzy. Zawód ciężki, w dzisiejszych czasach mocno wsparty techniką, ciągle niebezpieczny, a i tak ciągnie mnie do niego ta poetyka fal i odcieni niebieskiego. No i zawsze marynarze mieli ten styl – broda, drelichy i fajka. Krótkie wtrącenie o gustach osobistych wydaje mi się konieczne, by zaznaczyć, że po prostu do wszystkiego co „marynarskie” jestem pozytywnie usposobiony. A opisywany dziś tytoń ma w nazwie dodane określenie „Navy Blend”.

W sklepach i na TobaccoReviews podawany skład to virginia z burleyem, black cavendishem i szczyptą latakii, aromatyzowany rumem (ponoć Jamaica Rum, stąd ta śliwka w nazwie). Opisy opisami, a my obwąchajmy i pogrzebmy w puszce. Po jej otworzeniu uderza nas w nos całkiem przyjemny zapach. Ni to rum, ni to nalewka na śliwkach, wystarczyło by u mnie w domu tytoń zaczął być nazywany „bimbrowym” lub „zajzajerem na śliwkach”. W puszce mamy sporo żółtych wstążek Virginii, odrobinę ciemniejszego Burleya, kilka ciemnych plameczek black cavendisha lub latakii i spore kawałki broken flake’a, które są bezczelnie pomawiane przeze mnie, że są resztkami MB Navy. W sumie dosyć dobry sposób pozbycia się pozostałości po tych równiuteńkich flake’ach.

Po osuszeniu tytoniu spokojnie sobie nabijamy fajeczkę, przystawiamy zapałki i? Oczywiście dzwonimy na policję. Ktoś bezczelnie, w biały dzień, okradł moją puszkę z obiecanego przez tytuł „Navy Blend” latakii. Albo producent upadł na głowę i zalał ją tym rumem. Dziś już wiem, że obie hipotezy są błędne. Po prostu Mac Baren korzysta z niewolniczej pracy dzieci i to one właśnie odmierzają owe „szczypty”. Popalam ten blend już od dłuższego czasu i udaje mi się czasami wyczuć pewien specyficzny słonawy posmak, kojarzony przeze mnie z La, aczkolwiek sam jej smak nigdzie się nie przebija. Ogólnie smak temu tytoniowi nadaje virginia z rumem, walcząc o pierwsze miejsce. Proszę mnie tylko nie zrozumieć źle, nie ma tu miejsca na wczuwanie się w smaczki, słodkostki i kwaski virginii, jest ona tutaj w postaci solidnego tytoniowego smaku (a zresztą może to ten burley?). Moc tytoniu określam jako solidnie średnią, w fajce większej niż antraktówka można się nim napalić, ale nie jest w stanie zwalić z nóg swoją mocą. Odpowiednio wysuszony pali się ładnie, bez bulgotania, syczenia, trzaskania, nawet przy mocniejszym ciągnięciu.

Podsumowując, jest to tytoń dla takiego niedzielnego żeglarza, który nie dostąpił jeszcze godności palenia porządnej latakiowej mieszanki, ale radzi sobie z kajakiem na w miarę spokojnym jeziorze. Nie jest zły, jest tylko inny od reszty marynarskich tytoni i stał się z racji swojej nieokreśloności moim obecnym everyday’em. Niby Navy, a z minimalną ilością La, niby mixture, a z broken flakiem, niby aromat, ale nie zawsze. Taki marynarz z kajaka.

Tags: , , , , , ,

24 Responses to Mac Baren Plumcake

  1. Alan
    Alan
    15 kwietnia 2011 at 14:07

    A mi on nie bardzo. Jak otworzyłem kopertę, to poczułem zapach jak z apteki. Zapaliłem w gliniance i…nic. Nie żeby był niesmaczny, jest po prostu inny. Ale nie w moim guście.

  2. TomaszG
    15 kwietnia 2011 at 14:08

    Jedno co powiem: UWIELBIAM!

    Pozdrawiam,
    TomaszG

    • lgatto
      lgatto
      15 kwietnia 2011 at 14:19

      Kolega też ma wrażenie, że do wersji kopertowych ładują odrobinę więcej LA? Czy to tylko moje majaki i zwidy?

      • TomaszG
        15 kwietnia 2011 at 14:37

        Witaj,
        Niestety, nie mam porównania bo zawsze paliłem ten tytoń „puszkowany”.
        Z ciekawostek wspomnę tylko, a gdzieś już to chyba wcześniej pisałem, że miałem puszkę tego tytoniu z przełomu lat 50/60 i ta była wysmienita (nie sprawdziłem wówczas dokładnie daty na puszcze – ot błędy młokosa z pierwszą fajka w zębach). Teraz leżą u mnie 2 puszki z nalepką: otworzyć w 2020 roku :) mam nadzieję, że dożyję.

        Pozdrawiam,
        TomaszG

        • lgatto
          lgatto
          15 kwietnia 2011 at 15:52

          :/ u mnie najdłużej się macerowała 6 miesięcy. Raz, że boję się o przetrzymywanie aromatów. Druga rzecz, że boję się o korodowanie puszki z powodu ilości bimbru.

  3. jazz59
    15 kwietnia 2011 at 14:25

    Narobiliście mi ochoty , Koledzy…pędzę do trafiki!!! :)

    • TomaszG
      15 kwietnia 2011 at 14:39

      Krzysztof,
      Warto! A Tobie pewnie przypasuje. Tylko puszkę kup! jak nie dasz rady ja ją odkupię :)albo przywiozę Ci coś innego.
      Czas się wreszcie spotkać!
      Pozdrawiam,
      TomaszG

      • jazz59
        15 kwietnia 2011 at 14:47

        Jestem za… :)

    • jazz59
      15 kwietnia 2011 at 14:55

      No i nie ma go , cholera jasna… :(
      Złapię się u kogoś na próbkę???
      Bo mnie jasny szlag zaraz trafi… :( :( :(

      • lgatto
        lgatto
        15 kwietnia 2011 at 15:49

        A właśnie ciężko dostać coś większego od koperty. Pana Niedźwiedzkiego też warto czasami zapytać czy nie ma/nie będzie miał. Mi osobiście marzy się opakowanie 225g jakie kiedyś widziałem z wersją Roll Cake’a.

  4. yopas
    15 kwietnia 2011 at 16:26

    Jowialna recenzja. Podoba mi się. Tytoniu spróbuję w późniejszym terminie. A jak Piotrek sprowadzi jeszcze KundK to już naprawdę trudno mi powiedzieć kiedy to będzie.

    • Alan
      Alan
      15 kwietnia 2011 at 16:28

      Można z tego wywnioskować, że planujesz długi żywot :)

      • yopas
        15 kwietnia 2011 at 20:23

        No… mam nadzieję na jeszcze 40 lat przynajmniej.

  5. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    19 kwietnia 2011 at 20:48

    Ja paliłem z koperty, do kupienia puszki mnie to nie zachęciło. Jakiś taki chemiczny/płaski posmak zupełnie zniechęcił mnie do tego tytoniu.
    Cóż czas i umiejętności zmieniają smaki, może kiedyś jeszcze to odszczekam..

  6. maciej stryjecki
    22 grudnia 2012 at 05:14

    Taka lekka latakia. Pomiędzy ocena przeciętyna a dobrą. Spokojnie daje sie palić, poprawnie sie przy tym zachowuje, nie zostawia niedosytu, ale też i żadnych nadzwyczajnych wspomnień. Tytoń, który jeżeli jest, to nie zajmuje półki w kiosku bez sensu, a jeżeli go nie ma, to nie żal.
    Jeżeli chcecie coś takiego własnie palić – weźcie Malthouse’a. Jest po prostu o klase lepszy.

  7. sat666sat
    sat666sat
    24 grudnia 2012 at 15:33

    Jak dla mnie osobiście bardzo smaczny – polecam)))

  8. Julian
    Julian
    25 grudnia 2012 at 18:45

    Tytonie klasy „plum, plum i w butelce rum” pociągały mnie ze względu na romantyczne skojarzenia kiedy miałem lat 10. Potem jakoś mniej, ale akurat z Plumcake skojarzenia mam dobre. Jakieś 20 lat temu przeprawiałem się pzrez Kanał podczas silnego sztormu, na pokładzie nie szkunera na szczęście, lecz wielkiego promu. Mimo rozmiarów, apartamentowcem kołysało nieźle, tyle ze powoli, bo bezwładność robiła swoje. W każdym razie w wielkim barze, który obrałem sobie na kwaterę na tę noc, było dość pusto. Przysiadł się do mnie pewien jegomość, który z jakichś względów szukał partnera do zakupów w sklepie wolnocłowym. Odbywało się to wówczas na jakieś tam kupony, dostępne z kartą pokładową, a mój rozmówca jak zrozumiałem wydał już swój limit. Ponieważ świeciłem wówczas pustymi kieszeniami, żadnych zakupów poza martini w barze nie miałem w planie i zgodziłem się odstąpić towarzyszowi podróży swój przydział w zamian za puszkę wolnego od cła tytoniu. Wybór nie był duży, zdecydowałem się na 100 g puszkę MacBaren Plumcake. Napocząłem ją już na promie (wtedy nie było jeszcze tylu niemądrych zakazów, odbierajacych uczciwym ludziom proste przyjemności życia). Było to niezły, lekko aromatyzowany tytoń, który przez dłuższy czas potem paliłem z przyjemnością. Nie ma nic wspólnego z „ułatwionymi” współczesnymi mieszankami MB, zawierającymi wszystko, co zmieciono z podłogi magazynu, ze szczodrym dodatkiem melasy i aspartamu.

    • sat666sat
      sat666sat
      25 grudnia 2012 at 21:31

      Z tego wychodzi, że Tobie Julianie dzisiejszy nie bardzo podchodzi jak rozumiem)))

      • bz
        25 grudnia 2012 at 21:44

        Mi się z Plumcake kojarzy trochę to, co usiłuję aktualnie okiełznać – Peterson Hyde Park. Wytrawniejszy, szybko i łatwopalny. No i jak dla mnie, przypomina trochę smakiem Plumcake.

      • Julian
        Julian
        26 grudnia 2012 at 09:13

        Przypuszczam że McBaren nie zmienił szczególnie receptury, ale dawno już nie paliłem tej akurat mieszanki. W ogóle oferta MacBarena jest okropnie eklektyczna, ale stary rdzeń stanowią przyzwoite tytonie, o korzeniach w połowie XX wieku albo i wcześniejszych. Takie mieszanki czy blendy jak Virginia no.1, Scottisch Mixture, Plumcake czy liczne mieszanki w postaci ciętego sznura nadają się do palenia bez taryfy ulgowej. Nie jest to może Dunhill, ale w końcu Dunhill też nie jest juz w pełni Dunhillem.

  9. bogus1983
    bogus1983
    11 marca 2013 at 20:48

    Plumcake to naprawdę ciekawy tytoń. Ponieważ jestem początkującym fajczarzem na razie buszuję wśród aromatów . Kupiłem go, trochę z braku laku, bo ktoś wykupił ostatnią saszetkę upatrzonego blendu. Po otwarciu koperty na mojej twarzy zagościł grymas niechęci – rzeczywiście taki „apteczny” aromat, rumu (jakiego ja znam) ani widu ani słychu. No ale skoro kupiłem, trzeba wypalić, gdyż to połowa miesięcznego budżetu tytoniowego… Zapaliłem i … czary-mary aromat gdzieś znika a z ustnika leniwie snuje się pyszny aksamitny dym. Przy delikatnych pociągnięciach lekko słodki posmak, czasami dla konrastu szczypta soli (czy to ta latakia?). Room note lepszy niż Amfora – opinia mojej narzeczonej, którą zawsze pytam o wrażenia. I jeszcze jedno – tytoń prawie bezobsługowy. Można spokojnie czytać a nie zajmować się fajką. Miłe zaskoczenie po smacznym ale niepalnym SU Larsena. Gorąco polecam. Na pewno do niego wrócę.

  10. hombre40
    3 października 2015 at 17:29

    palę własnie pierwsza fajkę plumcake’a. I mysle że jest niezły. Czuje się niewielki ale wyraźny dodatek latakii – wędzone sliwki – nawet troche zbyt mocno – na granicy przypalenia żarem. Nie te kalifornijskie ze sklepu ale takie stare z babci sadu – suszone i czasem przypalane w piekarniku. jednoczesnie ta wędzona goryczka i słodkośĆ sliwki – Niezłe zestawienie. Co prawda żona juz krzyczy na górze, że znowu w domu śmierdzi, ale jej już wszysto co palę w domu smierdzi. Taki etap małżęnstwa :) Na dworze jest jeszcze dość ciepło, tylko na tarasie, ktory jest juz w cieniu chłodek. No to trzeba swoje wysłuchać. ;) Za to moim sukom, które drzemią obok po intensywnym spacerze jakoś zapach ten wcale nie przeszkadza. A węch mają wspaniały, potrafią dojśĆ dzika po zimnym tropie nawet nastepnego dnia po polowaniu, czego żona nie potrafi :)

    • Obzon
      Obzon
      3 października 2015 at 21:35

      Trudno od żony wymagać, żeby dzika potrafiła wytropić. Inną babę to już prędzej zapachowo wyczuje, owszem :). A co do tytoniu to ja polecam go jednak zasłoikować na rok lub dwa. Mi świeży zupełnie nie podszedł. Zamknąłem go więc szczelnie, okleiłem taśmą z napisem 2012 i w tym roku miałem z niego sporo frajdy. Bardzo przyjemny, codzienny tytoń. Niestety tak często po niego sięgałem, że już po nim został pusty słoik.

  11. hombre40
    4 października 2015 at 20:20

    i tak zrobiłem jak radzisz – 100 gr puszke i tak bym palił długo, biorac pod uwagę co mam już „napoczete” albo na co mam ochotę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*