Pierwsze kroki? Yhm… Potknięcia!!

4 stycznia 2011
By

Witam….

Zacznę od samego początku. Z góry proszę o wybaczenie gdyż tekst może być chaotyczny.

Mam na imię Paweł, pochodzę że śląska i nigdy nie paliłem papierosów. W listopadzie skończyłem 19 lat i z tego powodu postanowiłem zacząć przygodę z fajką. Tak więc poszedłem do trafiki i kupiłem ją:

Wstyd się przyznać ale nie wiem dokładnie z jakiego drewna jest owa fajka zrobiona. Podejrzewam iż z gruszy. Na boku piszę „Mr. Bróg, 24”.

Wraz z fajką kupiłem niezbędnik, filtry, wyciory i tytoń. Kolejna hańba. Tytoń przeze mnie wybrany to Poniatowski vaniliowy. Mam wrażenie że się pogrążam :)

Szybko po odwiedzeniu kilku stron i przeczytaniu opini wyruszyłem w miasto w poszukiwaniu innego tytoniu. Znalazłem Larsena – A True Delight. Otworzyłem go i zacząłem nabijać moją fajkę:

Tytoń wkładam jak według instrukcji Pana Jacka – Ready Rubbed. Pierwszą Warstwę uciskam nie za mocno, lecz inne z siłą prawie 0,8 kilograma.

Taka ilość tytoniu się w fajce zmieściła:

Gdy już wszystko jest na swoim miejscu biorę moją zapalniczkę i podpalam. Lekko pykając patrzę jak tytoń zaczyna się żarzyć. Gdy dym już leci zapalniczkę odkładam, biorę niezbędnik i leciutko ubijam tytoń. Potem jeszcze raz biorę zapalniczkę w dłoń i jeszcze raz leciutko podpalam. W taki sposób zaczynam.

Następnie staram się ‚delektować’ owym zakupem lecz chyba nie bardzo mi to wychodzi. Zamiast pięknego posmaku czuję ‚spaleniznę’? Zdarza się że jedno pociągnięcie smakuje wyśmienicie a reszta to kompletna kicha. Porównując smak Poniatowskiego oraz Larsena mogę jednie powiedzieć że ten drugi jest tak jakby słabszy. To chyba niedobrze.

Dzisiaj przy kolejnej próbie Larsen zaczął ze mną ‚rozmawiać’, jak to nazwał Pan Jacek. Lekko strzyrkał, syczał i od czasu do czasu leciał z niego samoczynnie dym – po odsunięciu fajki od ust, przyglądaniu się jej, tytoń lekko się dymił.

Po skończonym ‚paleniu’ spalony tytoń wyrzucam, fajkę czyszczę wyciorem, zmieniam filtr – ten węglowy, 9mm i odkładam na bok aż do następnego razu.

Dziś po paleniu postanowiłem zrobić zdjęcie tytoniu. Wygląda on tak:

Mam wrażenie, że zamiast wypalenia tytoniu, ja go po prostu spalam.

Czasem podczas palenia zdarza się, że fajka mi przygasa bądź leci bardzo mało dymu. Wtedy sięgam po zapalniczkę i ponownie lekko rozpalam.

Moje palenie trwa mniej więcej 15 min. To zapewne zbyt krótko, gdyż czytałem że dobrze paloną fajkę możemy palić przez godzinę.

Narazie jak dotąd nabawiłem się, nie licząc dziwnego smaku, dwukrotnego poparzenia języka. Zbyt szybko ciągne? Czy może za bardzo podpalam? Jak dotąd paliłem tylko 8 razy.

Proszę o jakąś pomoc. Nie znam nikogo kto pali fajkę a nie chciałbym skończyć tej przygodny. Z góry za wszystko dziękuję. Pozdrawiam ;)

Paw1991

Tags:

104 Responses to Pierwsze kroki? Yhm… Potknięcia!!

  1. jalens
    4 stycznia 2011 at 15:31

    Możesz poznać kolegów palących fajkę już 10 stycznia – http://www.fajka.slask.pl/
    Większość Ślązaków w internecie rozmawia tutaj http://www.fajczarze.pl/forum/viewforum.php?f=42

    • Paw1991
      Paw1991
      4 stycznia 2011 at 17:17

      Panie Jacku. Mam ledwo 20 lat, paliłem fajkę kilka razy… Nie jest za wcześnie na takie spotkania?

      • jalens
        4 stycznia 2011 at 17:52

        Wolisz najpierw przeczytać pół świata i zrobić wszystkie fajkowe głupoty? Po co? Ludzie to ludzie.

      • KrzysT
        KrzysT
        4 stycznia 2011 at 19:22

        Dobrze Jacek mówi. Do ludzi wyjdź, a na ludzi wyjdziesz ;)

      • kolejarz1986
        kolejarz1986
        4 stycznia 2011 at 22:13

        Na pewno nie jest za wcześnie. Popróbujesz tytoni, popatrzysz jak koledzy nabijają fajkę, pogadasz z nimi, poradzą na Twoje kłopoty. Sam zastanawiałem się nad tym czy iść i jak pierwszy raz poszedłem to się przekonałem że warto. Do tej pory pewnie bym palił aromaty, bo nie kupiłbym czystej Virginii, którą miałem okazje spróbować na spotkaniu. Spróbuj po tym Larsenie zapalić ten tytoń: http://fajkowo.pl/cgibin/shop?info=1731&sid=03dd68b5
        Mnie ona bardzo posmakował, pali się dobrze, jest trochę w nim kentucky i perique. Może aromaty pali Ci się trudno, bo ja nigdy nie mogłem otrzymać dobre temperatury paląc aromaty.
        Do tego tytoniu najlepiej mieć inną (nie musi być nowa) fajkę do Virginii.

  2. oskar
    4 stycznia 2011 at 17:09

    Z filtrami jak z prezerwatywami. Używa się ich raz… A z tego co zrozumiałem ty tego nie robisz.

    • Paw1991
      Paw1991
      4 stycznia 2011 at 17:13

      „Po skończonym ‘paleniu’ spalony tytoń wyrzucam, fajkę czyszczę wyciorem, zmieniam filtr”. Dokładniej mówiąc, zmieniam go po każdym paleniu.

      • oskar
        4 stycznia 2011 at 17:34

        Sorki, zrozumiałem, że filtr odkładasz na bok aż do następnego razu…

  3. je2bnik
    4 stycznia 2011 at 17:56

    Paliłeś 8 razy… no i chyba tu jest pies pogrzebany. Nikt się nie nauczył jeździć samochodem czy rowerem jak tylko wsiadł za kierownicę… W każdym poradniku, na forum, na fajka.necie czy gdzie tam szukasz znajdziesz porady co i jak nabijać, jak podpalać, co wybrać. Ale rzeczą podstawową, o której wspominają raczej „fajkowi pedagodzy” niż „fajkowi znawcy”, w którą musisz się uzbroić jest cierpliwość. Cierpliwość i czas dokładniej. Szybko to można zjeść wujburgera, wiadomo gdzie. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Ktoś mądrzejszy ode mnie na tym forum napisał najprostszą receptę do nauki fajki: nabijać i palić. Nabijać, sprawdzać, palić, próbować. Potem to już wszystko samo, odruchowo wlezie Ci w palce. Piszę do Ciebie z perspektywy początkującego, bo sam palę krótko, i jeszcze nieumiejętnie, więc jest to jedyna rada której mogę ci udzielić. Jak znajdę gdzieś w czasoprzestrzeni dłuższą chwilę to chętne podzielę się wskazówkami które mnie pomogły. Nie znaczy że tobie pomogą, ale mogą się przydać. Sam byłem bliski spuszczenia całego fajkowego arsenału w kiblu… Dopiero PO ROKU prób, błędów, bluzgów udało mi się dojść do momentu, w którym palenie przestało być męczarnią… Pomogło mi też w tym zdanie pewnego „fajowego pedagoga”: przestań być dla siebie UB-kiem :) jak kiedyś napiszesz, że paliłeś już nie 8 a 888 razy to wtedy chyba już będziesz umiał i żadnych porad potrzebował nie będziesz.

    • yopas
      5 stycznia 2011 at 09:19

      hehe… ja zerowałem licznik ze trzy razy.
      Aż wreszcie wrzuciłem na luz i pomogło, choć daleki jestem od tego, żeby mówić, że umiem palić fajkę – a zacząłem pięć albo sześć lat temu ;)

  4. goowpea
    4 stycznia 2011 at 19:09

    Ten spalony tytoń coś mi przypomina… TAK! Już wiem! To mój tytoń po pierwszym tygodniu palenia. Może nawet miesiącu. Nie martw sie rozmowami z zawartością fajki. Sam prowadziłęm z nią zacięte dyskusje niejeden raz na początku. 15 minut? Nie jest źle jak na start. Polecam Ci jednak mocniejsze ubicie kolejnych warstw tytoniu. Tak, żebyś czuł odrobinę mocniejszy opór przy paleniu. U mnie powoduje to że pali się on równiej i nie gaśnie. Dzięki temu można go bez obaw palić odrobinę wolniej i wtedy nie będzie tracił smaku, ponieważ nie będzie się przegrzewał. Możesz rónież spróbować nabić fajkę i odstawić jąna jakieś10 minut. Sam zauważyłem że niektóre tytonie od razu po wyjęciu z puszki/koperty (a pewnie bezpośrednio z niej nabijasz) potrzebują chwilę czasu na takie odleżenie wtedy się lepiej palą.
    No cóż. NIe wiem co mogę Ci więcej poradzić. Każdy fajarz ma swój styl fajkowy i Ty swój wypracujesz z czasem. Ale podkreślam Z CZASEM.

  5. kac
    4 stycznia 2011 at 22:53

    Witam, tak czytam co tu kolega prawi i w sumie trochę się dziwię :)

    Dziś dostałem 1 fajkę w życiu więc od razu 1 opalanie. No ok żart oczywiście zapchałem komin na full i wypaliłem, po oczyszczeniu od razu widać różnicę w popiele. Mój jest biało czarny z przewagą białego.

    Myślę, że za bardzo się śpieszysz, ja mam długą fajkę przez co nie kontroluję temperatury dymu i właśnie staram się zrozumieć co to znaczy palić na chłodno, dlatego ciągle staram się dłoniami „badać” temperaturę komina – czy to jest możliwe? nie wiem, nie znam się :)

    Przez to wszystko palę bardzo powoli ale sumiennie odgarniając co jakiś czas tytoń od ścianek przez co bez jestem wstanie wypalić „prawie” cały tytoń bez odsypywania popiołu.

    A może w tym jest sęk i ktoś opisze jak to się pali na chłodno?

    • Alan
      Alan
      4 stycznia 2011 at 23:05

      Po prostu palisz. Aby nie parzyło łapy, aby nie bulgotało, aby nie zadławić się kondensatem, aby nie sparzyć sobie języka. Do tego dochodzi się samemu i nie wiem jak to opisać :)

  6. kac
    5 stycznia 2011 at 01:51

    hmmm czyli aż dziw, że wszystko robię dobrze, ale pale na małym żarze nie wiem czy to dobrze, bo szybko wygasa…

    • Alan
      Alan
      5 stycznia 2011 at 02:01

      Gaśnie? To odpalić :)

      Odsypuj popiół w trakcie palenia lub w miarę systematycznie zbieraj go kołeczkiem. Poczytaj też o punktowym prowadzeniu żaru – może pomóc.

      • kac
        5 stycznia 2011 at 02:43

        nie no raz na 15-20 min gaśnie nie wiem czy często czy nie :)

  7. Paw1991
    Paw1991
    5 stycznia 2011 at 14:17

    Łooo… Dziękuje za wszystkie komentarze. Jestem bardzo miło zaskoczony takim zainteresowaniem tematu;)

    Nie pozostaje nic innego, jak tylko cierpliwość i nauka. Uczyłbym się częściej, próbował, ale kurde jestem ograniczony przez rodziców. No trudno. Będę praktykował z każdym możliwym czasie.

    @goowpea – Więcej tytoniu?… Hmmm.. Spróbuje… Potem opisze co i jak ;)

    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za porady.
    Paw1991

  8. maciej_faja
    5 stycznia 2011 at 20:28

    @kac napisałeś:
    „…dlatego ciągle staram się dłoniami „badać” temperaturę komina – czy to jest możliwe?”
    Nie, nie jest to możliwe.
    Do komina nie włożysz dłoni. Sprawdzasz temperaturę główki i to jest możliwe. Dla łatwiejszego wzajemnego rozumienia się, dobrze jest używać tego samego języka.
    Proponuję zajrzeć np. tutaj: http://www.fajka.net.pl/poradniki/podstawy/budowa-fajki/

    @Paw1991 – spotkanie z innymi fajczarzami to prawdziwe błogosławieństwo a im prędzej tym lepiej. Prawdopodobnie wielu potencjalnych fajczarzy zrezygnowało z fajczenia, gdyż zraziły ich niepowodzenia, których mogliby uniknąć, gdyby spotkali się z innymi fajczarzami.

  9. kac
    7 stycznia 2011 at 19:07

    No ja chyba zaraz zniszczę swoją fajkę jeżeli dalej tak pójdzie :), a spotkania nie wchodzą w grę – studia i 2 prace.

    A osoby, które znam i palą fajkę w większości uczą się ode mnie – dużo u was wyczytałem :D

    Ale no właśnie ile razy dziennie można palić w 1 fajce – wiem, że trzeba dać fajce odpocząć.

    • Merkurjusz
      16 lutego 2011 at 20:52

      kukurydzianka to powiedzmy 3 z czego 3 to juz z musu pozostałe fajki raz dziennie max

  10. Jacek A. Rochacki
    7 stycznia 2011 at 20:53

    – zniszczenie fajki – to jedno. Niszczenie szansy na odczuwanie przyjemności z palenia – to drugie, i może czasem dla palącego ważniejsze.

    Mam nadzieję że pytanie: ” ile razy dziennie można palić w 1 fajce ” jest wynikiem przejęzyczenia się. Pragnę ufać, iż pytanie miało brzmieć: „co ile dni można palić w tej samej fajce”. Są osoby palące powtórnie już na drugi dzień, istnieje też znaczna liczba osób palących w kilkudniowej rotacji – od 4-6 dni do dwóch-trzech tygodni. Tak z ich licznych relacji jak i z własnego skromnego doświadczenia wiem, iż wpływa to dodatnio na jakość palenia. Bardzo wiele napisano na ten temat, także w polskim internecie fajkowym.

  11. kac
    7 stycznia 2011 at 21:00

    Ano właśnie stąd moje pytanie bo palę raz na 24/h co znaczy, że za dużo :/

    Jak wpisuję w gogle częstotliwość palenia w fajce nie wyłapuję ano właśnie żadnych konkretów :/. Dlatego o ile to nie problem od czego zależy częstotliwość palenia w 1 fajce? Od drewna czy prekarbonizatu wewnątrz fajki?

  12. Jacek A. Rochacki
    7 stycznia 2011 at 21:38

    Bardzo trudno w kilku zdaniach odpowiedzieć na takie pytanie odpowiedzialnie. Wiem że odsylanie do opracowań źródłowych może być traktowane jako niegrzeczne przez niektórych nowicjuszy, a wiec moj wpis będzie się składał z dwóch części:
    1.Proszę zapoznać się przynajmniej z zawartością
    http://www.fajczarze.pl/forum/
    archiwum grupy
    http://groups.google.com/group/alt.pl.fajka/topics?gvc=2
    oraz
    http://pipedia.org/index.php?title=Pipe_Packing_and_Smoking_techniques
    a najlepiej z linkami podanymi na tym portalu w tekście p.t. Laudacja dla nauczyciela.
    2. W przypadku fajek z wrzośca: częstotliwość zależy od czasu potrzebnego aby dany wrzosiec nie tylko wystygł ale i aby jego struktury odzyskały zdolność „pracy” to znaczy aby nie tylko nie gromadziły kondensatu („wyschły) ale aby w drodze wymiany ciepla i powietrza zapewniały (przy prawidłowym paleniu) smaczne (w opalonej właściwie) i chłodne palenie.
    To z kolei – cofając się o krok wstecz – zależy w wielkiej mierze od jakości danej fajki. Jak niedawno powiedziano: „wartość/smak fajki wynika z jakości i sposobu przygotowania materiału oraz z „inżynierii” naszego palidełka”. Sprawa zaczyna się od właściwego przygotowanie/wysezonowania wrzośca aby „wygonić” z niego kwas taninowy i soki (ang. sap). I pod tym kątem dobierać należy fajkę. Natomniast fajka nawet najlepsza musi mieć czas aby wyschnąć, wywietrzyć się etc., i tu interwał jednodniowy jest w źasadzie nie wystarczający. Jeśli fajka nie „odpocznie” wystarczająco długo, to smoły, kondensat etc. „residues”/”pozostałości” będą stopniowo penetrowały struktury wrzośca co negatywnie wpływa na jego pracę – ergo: na jakość palenia.

    Nie poruszam kwestii prekarbonizatu. W ostatnich dziesięcioleciach jest on tworzony raczej dla zapewnienia „dobrego” widoku paleniska. Istnieją źródła podające iż wnętrza paleniska niektórzy wykonawcy wręcz pokrywają tzw. wodą szklaną czyli szkłem wodnym. No comment. Regułą jest – w przypadku fajek „nowomodnych” i fabrycznie nowych usuwanie prekarbonizatu przed pierwszym paleniem. Niemniej słyszałem, iż niektóre fajki prekarbonizowane nie były bardzo niesmaczne w paleniu. Z podobnych powodów nie poleca się – jako reguła- fajek wykonywanych od pewnego czasu z wrzośca przy zastosowaniu metod wielkoprzemysłowych z zastosowaniem licznych chemikaliów, lakierów, bejcowanych w trybie kąpania całej główki w pojemniku z bejcą, etc.

  13. kac
    7 stycznia 2011 at 22:44

    Tak? a ja nawet an tej stronie znalazłem obrońców czarnego badziewia :)

    Ja właśnie mam to czarne coś, kupowałem przez net – jak wyżej brak czasu. a tam zdawało mi się owego czarnego pięknego hmm nie być. Ale jest cóż począć poudaję, że z czasem odpadnie :)

    Co do smaku musiałbym porównać z jakąś opaloną fajką, nie wiem skąd taką wziąć albo opisać wrażenia jak kupie nową i opalę za jakiś czas :) Ale jak na razie nie paskudzi mi smaku. Jestem wstanie rozpoznać wszystkie 2 rodzaje tytoni – tak wiem lepiej palić 1 ale dopiero się uczę i jak przyjdzie potrzeba postawię ową pierwszą jako eksponat :)

    Co do forum i stron strasznie duża ta wiedza, nie wiem ile mi zajmie ogarnięcie ogromu informacji, ale powolutku czas zacząć i kupić 2-3 fajki nowe jak przyjdzie wypłata :D

    Tym razem poszukam bez czarnego cudeńka :)

  14. Jacek A. Rochacki
    7 stycznia 2011 at 23:02

    – cóż, po pierwsze – prekarbonizaty bywają różne, „czarne badziewia” nie są sobie równe. Jak zazwyczaj – „diabeł siedzi w szczegółach”. Niektóre są wynikiem wysokiej klasy curingu (tu: „dosmaczającego” „traktamentu”). Niektóre – nie. No i nie bardzo rozumiem jak liczba „obrońcow” czy zwolennikow danego poglądu wpływa na jego jakość – jeśli mowa o sprawach mierzalnych fizykalnie. Papier jest cierpliwy, zniesie wszystko. Każda wiedza – także na temat fajek – wymaga uczenia się i czasu. Na temat fajek używanych tzw. estate i fabrycznie nowych napisano bardzo wiele. W sumie: każdy z nas podejmuje decyzje, a warto pamiętać: tyle wyjmiesz ile włożysz. Na zakończenie: było by fajnie aby przed zakupem kolejnych fajek jednak rozpocząć pobieranie wiedzy aby sobie oszczędzić przykrych doświadczeń i strat finansowych.

    • kac
      7 stycznia 2011 at 23:33

      Dlatego też muszę poczytać, czy na wszystkich fajkach Jean Claude są prekarbonizaty, wiem że nie są to fajki z najwyższych półek, lecz na rozpoczęcie fajkowej drogi chyba się nadają, najwyżej następnym razem jak owe czarne cudo mi się pojawi postaram się hmm je jakoś usunąć.

      Na razie daję sobie czas i fajkę w łapę, w pierwszych dniach już wiem, że nie chcę jej porzucać, ale z chęcią nauczę się jak najwięcej. Z czasem kto wie, może ja będę się tu wypowiadać jako ekspert :)

      Na początek muszę nauczyć się palić dłużej bez przygasania, z tego co wiem nauka tego zajmuje długo więc chyba najlepiej zacząć od razu :D

      Pozdrawiam

      • Merkurjusz
        16 lutego 2011 at 21:05

        kup kukurydzianke kosztuje grosze a zobaczysz ze tyton palony w gruszy wrzoscu i kukurydziance posmakuje ci inaczej (a przynajmniej mi tak smakuje)

      • Julian
        Julian
        25 kwietnia 2011 at 11:31

        Niedawno kupiłem nową BC (z Saint-Claude), która nie jest prekarbonizowana. Co ciekawe, był to tani model. Drogie prekarbonizują?

  15. Jacek A. Rochacki
    8 stycznia 2011 at 00:17

    – wręcz kamień spadł mi z serca, gdy przeczytałem o fajkach Jean Claude. Proszę mi wierzyć, bylem i jestem jak najdalszy od epatowania „napuszoną” marką; znam wiele bardzo fajnych fajek takich za „cztery $”. Jean Claude wywodzi się z dobrej fajkowej tradycji – to marka ja czytamy na stronach pipephil „podejrzewana” o związki z grupą Molina
    http://www.molinapipe.it/
    – wiele tych fajek było wykonywanych z bardzo dobrego wrzośca odpowiednio przysposobionego do wykonania z niego fajki i ufam iż nawet współczesne reżimy biznesowe nie popsuły tak do końca tego, co stanowiło o jakości takich fajek.

    Jeśli chodzi o palenie bez przygasania, to: po pierwsze – jeśli palenie jest smaczne, to bym sie specjalnie nie stresował. Następnie: może akurat ten palony tytoń nie należy do tytoniu palących się łatwo ? może nie jest odpowiednio podsuszony, może jest nabity zbyt ściśle ? Może pójdzie lepiej jutro-pojutrze-za tydzień-za miesiąc ? Myślę, że tak.

  16. kac
    8 stycznia 2011 at 00:24

    Aktualnie Palę SG wesmorland mixture – coś pięknego :), niech się wszystkie dzieciaki z ich wiśniami i waniliami odwalą :)

    Gaśnie, bo hmm jak na moje oko jest jeszcze mokrawy może by troszkę poczekać i dać mu powierza :), jest wilgotniejszy od V01, ale i tak pali się całkiem nieźle.

    Co do fajek no miałem nadzieję, że to dobra firma, tyle, że jak otworzyłem paczkę i zobaczyłem to czarne cudo, to nie wiedziałem co myśleć, wiem że ostatnio tanie fajki wszystkie są „obmalowane” ale nie spodziewałem się, że ta też.

    Dlatego też nie mam styczności z pierwszym opalaniem, czy czuciem w ustach jako takiego drewna, mam nadzieję, że następna fajka będzie strzałem w dziesiątkę :)

    Pozdrawiam

  17. Jacek A. Rochacki
    8 stycznia 2011 at 00:46

    – jeśli o gaśnięcie chodzi, tośmy już wspomnieli o podsuszaniu tytoniu przed naładowaniem fajki. Zdarza mi się podsuszać niektóre tytonie i kilka godzin. Tytoń taki „:prosto z puszki” wymaga specjalnego, bardzo luźnego nabijania. No i niestety tego akurat tytoniu nie znam z praktyki.

    Jak już wspomniałem, prekarbonizacja nie zawsze musi być wykonana tuszem ze szkłem wodnym. Może akurat ta fajka jest opatrzona jakimś przyzwoitym prekarbonizatem ?

    Acha: jeśli przy pierwszych paleniach fajka wyraźnie smakuje drewnem, to bym sie martwił, że coś jest jednak nie tak, czy to z fajką czy z tytoniem. W moim doświadczeniu od początku powinien zdecydowanie dominować smak palonego tytoniu.Zwłaszcza przy paleniu tytoniu z latakią, jak czytam o tym Westmoreland od SG.

  18. kac
    8 stycznia 2011 at 01:18

    A no właśnie zaskoczenie, Westmoreland zdecydowanie mniej da się poznać lataką niż Vinetage Syrian który też jest całkiem smakowity.

    Ja nie jestem pewien jak to jest z nagarem gdy faja jest od wewnątrz pomalowana, czy on się kiedykolwiek utworzy… na szczęście kupiłem niezbędnik i kołeczek, kołeczek do operacji specjalnych a niezbędnik dla szpanu :)

    Co do podsuszania chyba nikt o zdrowych zmysłach przy pierwszych paleniach nie wyciągnął fajki z paczki i nie postanowił odczekać paru godz na podsuszenie :)

  19. Jacek A. Rochacki
    8 stycznia 2011 at 01:35

    – mowa o podsuszeniu tytoniu, nie fajki, aczkolwiek po nabyciu jakiejkowlwiek a więc i nowej fabrycznie fajko na pewno solidnie przetarłbym ją sprytusem. No i po takim przetarciu na prwno powinna wyschnąć.

    Nie pojmuję też zaskoczenia. Przecież La jest w tej mieszance jak o niej czytam obecna i to już wystarczy. Tu nie chodzi o mniejszą czy mniejszą „smakowitośąć” tu chodzi o charakter blendu. Wszystkie znane mi blendy z La dobrze smakują w mniej wybaczającyych fajkach z racji silnie zdefiniowanego charakteru tejże Latakii. Natomiast domniemuję, że skoro ta fajka opalana jest La to będzie przeznaczona pod tytonie latakiowe; do takiego „neutralnego” opalania wielu poleca Virginię ewentualnie Va+Pq czy Va z Burleyem.

    Nagar utworzy się tak czy tak. W niektórych moich fajkach wytworzenie się odpowiedniej warstwy nagaru zajęło dobre kilka miesięcy palenia w rotacji kilkudniowej.

  20. kac
    8 stycznia 2011 at 01:44

    Wiem, że podsuszanie tytoniu nie fajki :) tyle, że jak ma się w ręce nową fajkę i tytoń, który po otwarciu rozwalił mi zmysły, ciężko jest zapanować nad sobą i powiedzieć, ok najpierw podsuszę :)

    Tak ta fajka będzie głównie pod ten tytoń, pod następną mam już Va zakupioną. Może od razu jeden tytoń z Burlayem kupię.

    Nagar – Dobrze słyszeć bo ja po 2 paleniach już go wyszukuję :)

  21. Paw1991
    Paw1991
    11 stycznia 2011 at 19:20

    Apropo suszenia tytoniu….

    Ostatnio postanowiłem sobie spróbować zapalić z bardziej wysuszonym tytoniem… Włożyłem go do małej miseczki…. i odstawiłem na bok… rano był bardziej suchy niż świeżo wyciągnięty z pudełka.
    Wepchałem go bardzo dużo i bardzo mocno… bałem się że za dużo… lecz po rozpaleniu… zacząłem się delektować.. i to dosłownie. Smak dość wyczuwalny, ilość dymu zadowalająca, główka fajki wcale nie gorąca, nawet nie bardzo ciepła. Miła w dotyku. Jezyk nie piekł w ogóle. Takie błogie uczucie mnie dopadło. Trwało to około 40 min.

    Teraz pytanie: Czy to źle że wysuszyłem tytoń i wepchnąłem go dużo i z bardzo dużą siłą?

    Nie wiem czy zrobiłem to prawidłowo… lecz nie ma co…. podobało mi się to….

    • Alan
      Alan
      11 stycznia 2011 at 19:29

      Smacznie? Bezboleśnie? To jak najbardziej prawidłowo :)

  22. kac
    16 stycznia 2011 at 16:04

    „Tymczasem następuje seria porażek… Fajka co chwila gaśnie, dym szczypie w język i podniebienie, podrażnia oskrzela, główka fajki parzy w palce. Na dodatek bezpośredni kontakt z kłębami gorącego dymu powoduje, że ani smaku, ani zapachu sie nie odczuwa, zaś pod koniec palenia przeżywa się prawdziwą udrękę… W ustach robi się gorzko, dym staje się cuchnący, przy każdym pociągnięciu coś na dnie paleniska i w przewodzie dymowym obrzydliwie bulgoce. Marzy się tylko o jednym – a niechżesz już to się dopali do końca i będzie można fajkę z ulgą odstawić. I wypłukać usta, napić się czegoś smacznego, possać miętówkę… Aby jak najszybciej zniwelować tę ohydę, której pełne są usta, gardło, nos…”

    ano jestem po pierwszym takim paleniu, nie wiem co się stało, wszystko czysto ładnie i nagle smak jakiś taki gorzkawy :/

    jakieś rady :/?

  23. Jacek A. Rochacki
    16 stycznia 2011 at 16:30

    Z poprzednich Pańskich wpisów można wnioskować, iż w obcowaniu z fajkami cnota cierpliwości nie jest tu najmocniejszą stroną. Wiele wskazuje na to, iż może by warto zaprzestać traktowania fajek w kategoriach łapczywego „rozwalania zmysłów”. Na początek: co ile dni pali Pan daną fajkę ? jeśli codziennie lub co drugi dzień, to może dać jej odpocząć tak ze dwa tygodnie ? jaki w niej tytoń, i jak podsuszony i nałożony ? ale przede wszystkim: ile miesięcy czy lat jest ona palona, czyli: czy jest właściwie opalona ? już nawet nie będę pytał, czy ta krnąbrna fajka wykonana jest prawidłowo, z właściwie przygotowanego/wysezonowanego wrzośca nie nasączonego chemią, lakierami, szklaną wodą z tuszem kreślarskim etc.

  24. kac
    16 stycznia 2011 at 19:06

    Hmm na większość z tych pytań chyba odpowiedziałem wcześniej, ale między słowami:

    1. Palę co 48h
    2. Dam odpocząć :)
    3. Palę dość krótko więc na oko tytoń był na początku zbyt wilgotny więc go podsuszyłem, lecz 2 palenia były na mokrym.
    4. Fajka właściwie nie jest opalona jest w trakcie tytoniem Westmorland Mixture – wiem, że on niezbyt do tego się nadaje, lecz on jako pierwszy tam trafił, więc staram się suszyć + opalać wedle zaleceń 1/3
    5. Palę dość krótko więc jak na razie wszystko na zasadzie prób i błędów.

    Za moje laictwo z góry przepraszam
    Dziękuję również za odpowiedź.

    Pozdrawiam

  25. kac
    16 lutego 2011 at 01:52

    Witam ponownie
    Pojawił mi się zupełnie nowy problem na horyzoncie – jak już jestem w trakcie połowy opalania fajki – palę już prawie 2 miesiące, to niestety zauważyłem tyci pęcherzyk na spodzie fajki, co moim zdaniem wygląda jak odprysk po przegrzaniu komina przy pierwszych paleniach, z tym, że na moje oko jest to problem lakieru :/ Z tego co wiem ludzie usuwają lakier z fajek, lecz jak nie chciałbym zniszczyć papierem sygnatury i tu moje pytanie jak to obejść? ten bąbel wygląda jak początek ściągania folii z nowego monitora :/

    • 16 lutego 2011 at 08:31

      cyklinować, potem tylko polerka i już, albo zrobić oczko na sygnaturę.

  26. Lepescu
    Lepescu
    22 kwietnia 2011 at 22:18

    Przyznam się szczerze – bez bicia i straszenia – ogromnie mnie tenże wątek ucieszył. Raz, że wreszcie ktoś podjął próbę opisania „na świeżo” swoich pierwszych kontaktów z fajką (aż chciałoby się powiedzieć, że defloracji), a dwa, że dzięki temu moc, potrzebnych i pouczających, komentarzy wykwitła. A to dla nas – takich świeżynek jak ja – niezwykle ważne.
    Przeglądam ten portal od kilku dni, od (prawie) dwóch się na nim odzywam i… przyznam, że zbyt wielu konkretnych artykułów dla początkujących nie znalazłem. Oczywiście, nie twierdzę absolutnie, że takowych nie ma – ja ich po prostu nie znalazłem, albo dla mnie one nie były zbyt konkretne.
    Dzięki wszechobecnej pochwale wrzośca miałem zamiar takową fajkę kupić. Cena natychmiast mnie zatrzymała i skończyło się na Mr. Bróg 24. Dokładnie takiej, jak autora, a więc z gruszy – co przez towarzystwo tutaj jest raczej odradzane – ale jednocześnie nie takiej złej dla początkującego w mojej opinii (sam takim jestem, więc to koszmarnie subiektywna ocena, a poza tym: Co ja mogę wiedzieć?).
    Dlaczego uważam, że jest dobra? Z dwóch powodów.
    Jeden oczywisty: cena. Paląc, ucząc się palić, podpalać, zapalać, rozpalać, opalać, etc., etc. pierwsza fajka z góry jest ustawiona na drodze do zniszczenia (nie wiem jak z innymi początkującymi, ale ja muszę testować – spodziewam się więc, że ta fajka umrze).
    Drugi powód: Osoba początkująca, obojętnie czy paląca uprzednio papierosy czy też nie, raczej nie odczuje wszystkich „smaczków” i „niuansów” palenia, które można odczuć w tzw. dobrej fajce – a więc oczywiście z wrzośca.
    A skoro nie poczuje tego, co jest kwintesencją fajki, a może uszkodzić podczas opalania… to śmiem twierdzić, że grusza, wiśnia czy jakie inne ustrojstwo złe nie będzie.
    Nie daje się początkującemu kierowcy Rolls-Royce’a ale raczej gruchota – niech sobie poćwiczy. A potem się przesiądzie (to moja opinia, subiektywna, na innych rzeczach przetestowana).
    Inna sprawa, że – bez urazy – mam czasem wrażenie, że macie udziały w sprzedaży fajek wrzoścowych :) Reklamujecie i namawiacie niesamowicie :D (To oczywiście żart).
    Do rzeczy jednak, bo nie to było moją myślą przewodnią!
    Zakupiłem więc gruszę, a dziś zamówiłem ceramiczną. O Bogowie! Dlaczegóż nikt mi nie powiedział o niej wcześniej? Dlaczego nie ma artykułu o ceramicznych? Że można się w niej nauczyć palić „na sucho” i „na mokro”? Że nie ma „żmudnego” i „wyczerpującego” procesu opalania, który to został tak pięknie „odpalony w kosmos” przez Pana Jalensa? Że można palić częściej, niż po min.15 godzinach, żeby nie uszkodzić? I, co najważniejsze, że można testować różne tytonie, bo w ceramicznej nie osiądzie aromat? Przecież taka ceramiczna może być prawdziwym „nauczycielem” dla początkującego, zgodnie z zasadą: naucz się palić, to pogadamy o opalaniu i innych „smaczkach”. Zbawieniem wręcz.
    Mr. Bróg 24 kupiłem wczoraj. Paliłem już 4 razy (wiem, wiem… za dużo. Ale uczę się, a bez praktyki ani rusz), po każdym paleniu dokładnie i (nieomal z pietyzmem) czyszczę, składam i chowam. Kiedy nabijam, to do 1/3 wysokości komina, palę powoli, rozpalam 2 razy (jak rany, nawet nie wiedziałem, że to prawidłowo). Fajka ani razu nie zgasła, palenie trwa ok. 20-40 min., w zależności jak często i jak łapczywie się zaciągam. Fajka nie rozpala się do czerwoności, dym nie gryzie, w język nie szczypie. Popiół wysypuję miałki, nic nie bulgocze, nie charczy, nie grzmoci. A więc chyba dobrze.
    Bo chyba to jest w paleniu najważniejsze – żeby się dobrze czuć, a nie żeby od razu palić jak zawodowiec. W najlepszej fajce.
    Wnioski? I z gruszy można mieć przyjemność, nie tylko z wrzośca. I błagam, niech nikt nie skomentuje tego, że „co to za przyjemność, bo połowy doznań nie ma”.
    A czy ja, jako początkujący, te „doznania” bym wyczuł? Raczej nie.
    Ale, ale… komentarz już dość długi, a ja wciąż przed najważniejszym…
    Dlaczego nikt z Was nie napisze artykułu jak palić na sucho, jak na mokro, jak „pykać”, a jak „mlaskać”? Dlaczego tylko wrzosiec i wrzosiec? Czemu nie ceramika? Kukurydzianka i owszem, bo kilku z Was zafascynowała…
    Przyznam, że gdybym teraz szedł kupić pierwszą fajkę, zdecydowałbym się na ceramikę, nie na gruszę. I nie dlatego, że grusza gorsza, że wrzosiec lepszy… ale dlatego, że można się z nią nauczyć palić. A to na początek najważniejsze.
    Jak zaczyna się przygodę z papierosem, to też nauczyć się palić należy. A potem dobierać smaki i kształty albo bibułki, albo filtry…
    Przepraszam za objętość tego komentarza, przepraszam, jeżeli kogoś uraziłem czy się nietaktownie wyraziłem. Ot, poczułem, że jako „świeżynka” fajkowa, podzielę się z Wami tym, co dla mnie – jako właśnie początkującego – jest bardzo ważne. Co naprawdę mi pomogło, a nie tylko powiększyło teorię. I jeżeli nie znalazłem artykułu, a takowy był, to też przepraszam za niedopatrzenie.
    A autorowi życzę większych przyjemności z palenia. Bo, mimo że nie wrzosiec, to Mr. Bróg 24 jest fajną fajką. :)
    P.S. Do fajki zakupiłem Mac Baren 7 Seas. Jedni ten tytoń lubią, drudzy nie. Hmm… O ile fajka może być lepsza technicznie, to tytoń jest już sprawą osobistą. Mi odpowiada. Smakuje. Świetnie pachnie – dla mnie – przed paleniem i w trakcie. Więc innych opinie mnie nie interesują w tej kwestii. Czemuż to nie poprzestaniecie na polecaniu tytoni, tylko również krytykujecie inne? To jak z kobietą przyjaciela – nawet jak nam się nie podoba – nie mówimy tego głośno – bo nie nam ma się podobać :D

    • lgatto
      lgatto
      23 kwietnia 2011 at 11:54

      Drogi kolego w fajce pozwolę sobie odpowiedzieć przynajmniej za siebie.

      Nikt nie odmawia zalet fajce z gruszy, jednak dzielimy się z Tobą, jak i innymi czytelnikami zarówno artykułów, jak i komentarzy swoją wiedzą i doświadczeniem. Zaznaczam to przynajmniej większości swoich wypowiedzi, że jest to MOJE OSOBISTE zdanie. Staram(y?) się wczuć w twoją sytuację i podpowiedzieć jak najlepszy wybór. Jednak nie jest dana nam zdolność telepatii i naprawdę nie wiemy kim jest osoba po drugiej stronie ekranu. Niestety, takie są minusy tej formy komunikacji. Dlatego m.in. istnieją kluby fajczarskie gdzie zawsze można się spotkać na żywo. I to, że palisz fajkę dopiero od kilku dni, jest ona z gruszy i choćbyś palił Tilbury’ego, nikt nie powinien ci złego słowa podczas takowego spotkania powiedzieć, ponieważ w fajczarstwie liczy się po prostu przyjemność.
      Pisze(my?) artykuły, komentarze i dzielę się swym doświadczeniem (bo wiedzę i łatwość jej przekazywania ma dwóch p. Jacków) tylko i wyłącznie po to, by osoby zaczynające związek z fajką ustrzegły się kilku moich błędów i np. nie musiały przez 3 lata uczyć się samego nabijania fajki, odpalania jej i pykania jak ja. To samo tyczy się komentarzy tytoniu, to opisy w sklepach internetowych mają cię zachęcić do ich kupna, a moim i innych kolegów zadaniem jest wypowiedzieć swoje zdanie o tym tytoniu i podzielić się wszelką wiedzą jaką nabyliśmy przez jego krótsze lub dłuższe użytkowanie. Byś nie wydał kilkudziesięciu złotych na tytoń, który będzie leżał na dnie szuflady przez kilka lat, bo po prostu nie da się go palić. Chodzi o to, że ze strony sklepu jesteś poinformowany w samych superlatywach o tytoniu, a z naszej strony możesz się spodziewać jego konstruktywnej krytyki (wyrażanej mniej lub bardziej kategorycznie/merytorycznie/z humorem lub bez). A jednocześnie uczymy się na wzajem swoich gustów. I tak na przykład wiem, że ten aromat brzoskwiniowy, którego osobiście nie znoszę, będzie się podobał jednemu koledze, a jeśli tenże sam kolega „zjedzie” inny aromat (sprawa TNN), to powinienem go spróbować, bo mamy po prostu inny zupełnie sprzeczny ze sobą nawzajem gust. Ale naszym mniejszym lub większym obowiązkiem jest przedstawienie swojego zdania.
      Powrócę jeszcze do sprawy wrzośca. Nikt tu chyba nie ma specjalnego celu w oczernianiu jednego rodzaju materiału, a polecaniu innego. Po prostu nasze doświadczenie uczy, że wrzosiec jest o wiele bardziej wytrzymały na różne działania. Sam władowałem ok. 200zł w gruszki przez te kilkanaście lat i dziś po prostu żałuję, że np. nie kupiłem jednej porządnej fajki z wrzośca. Dlatego też i z takiej motywacji ci go polecam. A jak udowodniło to twoje doświadczenie, moja opinia (i kilku innych kolegów) NIE JEST PRAWDĄ OBJAWIONĄ. Jest OPINIĄ wystawioną na podstawie własnego doświadczenia. A głównym moim/naszym motywem działania jest po prostu chęć rozwoju fajczarstwa w Polsce i na całym świecie.
      Bo zdradzę taką małą tajemnicę: fajczenie sprawia niektórym ludziom wielką przyjemność i frajdę. A spora liczba fajczarzy jest tego typu osobami, że jeśli odkryła coś przyjemnego to chce się tym podzielić z otoczeniem, by też zaznało tej wielkiej przyjemności. I ważna jest po prostu taka przyjemność.
      Dziękuję za cierpliwość jeśli doczytałeś/-aś to do końca.
      Pozdrawiam

    • 23 kwietnia 2011 at 12:15

      porownanie gownianego wrzosca za 120 zl do rolsa to jest grubymi nicmi szyta przesada.

      Kazdy z nam sa n tan temat odmienne zdanie, dlatego temat jest bardziej zlozony niz ci sie wydaje. Wierz mi lub nie, jesli zacza bys od wrzosca i z perspektywy kilkuletniego doswiadczenia siegna po gruszke wtedy moze potrafil bys ja docenic, teraz to tylko szczeniecy zachwyt- to tak jak zrobic prawko i dostac starego grata, na pocztku fajnie, kolka sie kreca, zawrotna predkosc 70 km/h… fajnie, ale potem zaczyna sie psuc, sypac, brakuje mocy, zostawia cztery szlaczki na sniegu, zle sie prowadzi. Zaczynasz zalowac ze nie kupiles sobie czegos moze bez wyrazu, jakiego palio, czy fabi, ale nowszego. A kiedy zaczynasz od takiej fabi, czy palio, w pewnym momencie dojzewasz do starego grata, ale dojzale wybierasz, zote tablice 100% orygnalu pelna sprawnosc i taki stary grat daje frajde.

      Co do fajek ceramicznych, to czy aby na pewno ceramiczna? O ile sie nie myle dostepne w polsce fajki ceramiczne to licencja poetica pana Pietrzaka (czy pietrzyka) z Łodzi, maja pare wad, jedna z nich jest wiecznie wypadajacy ustnik, druga totalny brak mozliwosci czyszczenia w jaki kolwiek racjonalny sposob. Co innego glinianki, te owszem, calkiem przyjazne, jak upadaja na podloge to juz sie p[o nie nie schylamy…

      • 23 kwietnia 2011 at 12:20

        a w kwestii braku artykulow dla poczatkujacych- wiekszosc tego co tu jest jest dla poczatkujacych, bo co obchodzi fajczarza z wieloletnim stażem, jak nabijac fajkiem, redyrubem, czy innym warkoczykiem, albo jak punktowo koleczkiem prowadzic zar? Zasadniczo nic go to nie obchopdzi bo i tak bedzie to robil po swojemu- wszystko to jest dla poczatkujacych, pewnie z 90% tresci tego portalu.

      • Lepescu
        Lepescu
        23 kwietnia 2011 at 12:38

        Mam wrażenie, że umknęła Wam główna myśl, którą chciałem przekazać. Co nie jest niemożliwe z powodu objętości i chaotyczności moje komentarza :)
        W istocie rzeczy, dzięki Wam – a w szczególności Pana Jalensa – nie napakowałem fajki po sam brzeg i nie spaliłem jej błyskawicznie – czego bym zapewne żałował…
        Jedyne, na co chciałem zwrócić uwagę, to brak naprawdę konkretnych artykułów dla nowicjuszy. Są różne fajki – opisaliście z czego się fajki robi, ale przydałoby się np. zestawienie wad i zalet.
        Może ktoś pokusiłby się o zrobienie serii: „Fajka – dla początkujących – po kolei i powoli”?
        W jednych komentarzach padło stwierdzenie, że nie chcecie dzielić czytelników na doświadczonych i „zielonych”. Taka seria nie byłaby podziałem, ale na pewno ogromnym ułatwieniem. Teoretycznie takie artykuły są, ale… nie są one wcale aż tak jasne, jakby się to mogło wydawać… być może tylko dla mnie:)
        Świetne artykuły o nabijaniu fajki nie wyjaśniają np. podstawowej rzeczy – pojęć. Piszą co i jak, ale już definicji pojęć brak. I tak, na podstawie zdjęć, można nabrać złego przeświadczenia, że się wie co jest czym, a w praktyce tylko się człowiek ośmieszy.
        Naprawdę, uwierzcie, nie miałem zamiaru krytykować. Dzięki Wam pali mi się w mojej 24ce bardzo przyjemnie, choć zapewne nie czuję jeszcze tysiąca rzeczy, które odczuwa doświadczony fajczarz. Bardziej chciałem Wam zasugerować pewne rzeczy, które dla mnie (nas), zielonego i początkującego, byłyby niezwykle przydatne.
        Więc jeszcze raz – przepraszam, jeżeli ktoś odebrał to jako krytykę lub, nie daj Boże, ostrą krytykę. Nie to było celem.
        Pozdrawiam! :)

        • lgatto
          lgatto
          23 kwietnia 2011 at 13:09

          My też na ciebie przecież nie naskakujemy, ani cię nie krytykujemy. To po prostu komentarz do tez, które zaprezentowałeś, dla Ciebie i innym początkującym.

        • oskar
          23 kwietnia 2011 at 13:35

          Brak naprawdę konkretnych artykułów dla nowicjuszy? Chyba żartujesz… Wszystko jest tu opisane: od czego zacząć, jak nabijać, palić, czyścić itd. Oczekujesz recept w stylu: wsyp 18 ździebełek tytoniu, ubij kołeczkiem kręcąc 3 razy wprawo, potem dosyp 31 ździebełek i kołeczkiem 5 razy w lewo, odpal, pyknij 3 razy, pokręć kołeczkiem 2 razy, pyknij 5 razy, zakręć kołeczkiem 3 razy… Fajka to nie nauka ścisła. Nie ma jedynego i słusznego sposobu nabijania, palenia, czyszczenia. Sam musisz się nauczyć jak nabijać i jak palić aby było Ci najsmaczniej.

  27. Lepescu
    Lepescu
    23 kwietnia 2011 at 13:28

    Chciałbym Wam pokazać jak wygląda u mnie proces palenia. Może dzięki temu podpowiecie mi co zmienić lub wskażecie co robię źle. Będę wdzięczny za pomoc i rady :)
    Po napełnieniu (do wysokości 1/3 komina) i zapaleniu fajki (niestety nie zrobiłem zdjęcia), uzyskuję mniej więcej taki efekt:
    http://i53.tinypic.com/29ddux.jpg (strasznie ciężko zrobić zdjęcie palącej się fajki, więc wybaczcie jakość)
    Pod koniec palenia wnętrze fajki wygląda tak:
    http://i56.tinypic.com/2nqu15i.jpg
    Kiedy już skończę palić i wytrząsam popiół, wygląda on mniej więcej tak (niektóre, jaśniejsze, kawałki to fragment białej kartki, na którą wysypałem popiół… nie wziąłem poprawki na ciepło i pierwsza kartka się lekko zapaliła:)). Standardowo popiół jest bardziej sypki, nie wiem czemu dziś taki wyszedł – może to kwestia podniecenia tym, że chciałem zrobić zdjęcie – wiadomo, złośliwość rzeczy martwych…
    http://i53.tinypic.com/153xris.jpg
    Po wyczyszczeniu fajki, komin wygląda tak:
    http://i52.tinypic.com/wb5c41.jpg
    A tak wygląda moje pudełeczko z fajką, filtrami, zapałkami oraz niezbędnikiem… To zdjęcie to już tylko po to, żeby się pochwalić :) Oczywiście fajka odpoczywa nie w pudełku, ale na „otwartej” przestrzeni.
    http://i52.tinypic.com/2ns117m.jpg
    I jakie są Wasze opinie, rady, zastrzeżenia? Będę niezwykle zobowiązany:)

    • lgatto
      lgatto
      23 kwietnia 2011 at 13:40

      Poprosiłbym o jakieś dobre zdjęcie komina by było widać w którym miejscu jest wejście do kanału dymowego. Troszkę mnie to ciekawi, a nie wiem jak interpretować pewną ciemną plamkę na zdjęciu „po czyszczeniu”. Może jasny wycior byś włożył do środka by jego koniec ukazywał to miejsce? To tylko prośba.
      Zastrzeżenia? Żadnych, bo to twoja fajka, twoje palenie :D My ci możemy jedynie doradzać jak je „polepszyć”, jakie metody stosujemy by coś nam lepiej smakowało.
      A na razie mała rada, zrobisz co będziesz chciał, ale fajka najlepiej odpoczywa na stojąco w przewiewnym miejscu. Wbrew pozorom fajka „oddycha” cały czas, więc może lepiej trzymać ją np. na półce, opartą ustnikiem o jakiś przedmiot?
      Pozdrawiam i życzę dalszych udanych chwil z fajką.

      • Lepescu
        Lepescu
        23 kwietnia 2011 at 13:57

        Najlepsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić. Jakoś nie jest super, ale i oświetlenie u mnie zawodzi – a zdjęcia robię komórką ;/ Ta ciemniejsza plama znajduje się naprzeciw kanału dymnego (chyba dobrze to nazwałem) i w rzeczywistości nie jest wcale ani taka ciemna, ani taka duża. Może się też wydawać, że dno jest poniżej otworu kanału, ale w rzeczywistości kanał jest jakby wyżłobiony w dnie.
        http://i55.tinypic.com/28whydl.jpg
        Ja naprawdę proszę o spostrzeżenia i rady^^ Mimo, że mogłem się wydać wredny i krytyczny – jestem dobrym słuchaczem i lubię się uczyć :)

        • Lepescu
          Lepescu
          23 kwietnia 2011 at 14:03

          Mała poprawka do zdjęcia – ścianka komina może wydawać się zwęgloną ale w rzeczywistości taka nie jest. Jest ciemna i chropowata, co na zdjęciu może wyglądać inaczej. Dziwne są też kolory, bo ścianki komina są… kolorowe :) A to szare, a to ciemne, a to jasne :)

          • lgatto
            lgatto
            23 kwietnia 2011 at 14:38

            Kolego tak na następny raz :D zdjęcie kanału robimy tak coby było go widać (przekręcamy główkę fajki o 180 st w poziomie, a wycior swoim koniuszkiem tylko oznacza jego wyjście) :D Ale powinno być ok, nawiert z tego co widzę zrobiony jest dobrze, gratuluję udanego zakupu.
            Wycior biały, więc też i fajka utrzymana w odpowiedniej czystości (czyli czystsza niż moje ;) )
            Nie wiem w jakiej jeszcze sprawie mógłbym radzić koledze. To czarne/różnokolorowe to nierówno nałożony prekarbonizat (jakiej jest on jakości w fajce za kilkanaście/-dziesiąt złotych to temat na inną rozmowę, a co to jest opisane było gdzie indziej).
            Spalanie tytoniu do białego popiołu lub zwęglonych/utopionych w kondensacie drobinek zależy od wielu rzeczy, takich jak wilgotność tytoniu w fajce, budowie fajki, używaniu lub nie filtrów i skraplaczy, a nawet od, przepraszam za wyrażenie, wydzielania śliny podczas palenia.
            Nie ma się co martwić tylko przystępować do dalszych doświadczeń.

            • Lepescu
              Lepescu
              23 kwietnia 2011 at 14:51

              Zapamiętam i dziękuję:)
              Czyli na razie nie ma żadnych sygnałów ostrzegawczych, że wygląda jakbym za mocno/słabo lub za szybko palił? Wciąż nie mogę rozgryźć jak nabić fajkę – jak wygląda dobrze ubita, a jak źle. Jak mocno dociskać, jak poluzować. Nie mam kołeczka (nawet nie wiem, jak tego używać), więc podczas palenia dociskam ubijakiem.

              • lgatto
                lgatto
                23 kwietnia 2011 at 15:08

                Co do kołeczka to są odpowiednie artykuły, poszperaj na fajka.necie :)

                Ja osobiście ubijam jedynie własnymi paluchami (prawdopodobnie robię źle, ale tak już mam). Pierwszą partię tylko miziam, żeby się dobrze ułożyło, a ostatnią dociskam, ale nie używając siły. Ważne, aby był dość swobodny przepływ powietrza przez „zbity” tytoń. Po nabiciu pyknij kilka razy niezapaloną fajką i po pewnym czasie sam wyczujesz pewną wartość graniczną.
                Zdjęcie jak to teoretycznie powinno wyglądać masz tu (pierwsze z góry): http://www.fajka.net.pl/poradniki/fajka-w-praktyce/smak-z-srodka-fajki/
                Nic za bardzo nie odstaje i nie jest też zbite. I pamiętaj zawsze za luźno nabitą fajkę możesz „przybić” przybornikiem lub kołeczkiem, a jak za mocno nabijesz to się co najwyżej nabulgotasz, a nie będziesz palił :D

            • jaroczaro
              27 czerwca 2013 at 14:00

              Moim problemem w tym momencie zdaje sie byc zle spalanie tytoniu wiec sie podepne z paroma pytaniami. Pozostalosci po paleniu tytoniu z komina mojej fajki wygladaja bardzo podobnie do zdjecia na poczatku artykulu z tym ze jest nieco mniej zweglonego tytoniu na rzecz szarego popiolu.

              1. W jaki sposob na dobre spalanie tytoniu lub jego zweglanie wplywaja wymienione czynniki (np. filtry).

              2.Trudno mi okreslic na oko czy wilgotnosc tytoniu jest dobra.
              Czy ktos probowal mierzyc wilgotnosc w jakis bardziej dokladny sposob (za pomoca higrometru na przyklad)?

              Widzialem na allegro higrometry do terrarium nawet po 15zl i zastanawiam sie jak by to wygladalo w praktyce. Za 249zl jest juz profesjonalny higrometr (na mikrofale zdaje sie) z zakresem 0-99%. W porownaniu do cen fajek to nie tak duzo.

              Wczoraj udalo mi sie zapalic fajke tak, ze dzis mialem jedynie lekki kapec w ustach (ale smak pozostal :P). Palilem bardzo spokojnie i fajka co chwile gasla. Temepratura fajki po ponownym odpaleniu szybko rosla a tyton nie spalil sie na fajny szary popiol. Domyslam sie, ze to sprawa zlej wilgotnosci tytoniu w duzej mierze oraz zlego nabicia. Fajka, w ktorej pale, jest Brok 24 grusza. Tyton MacBarren Cherry Choice nabilem dosc luzno z ogolnie przyjetym standardem na trzy razy, dodatkowo krecac fajka jak zalecal Pan jalens (jak dobrze pamietam).

              Pozdrawiam
              Jarek

              • Zero
                zero
                27 czerwca 2013 at 14:23

                Co do wzrostu temperatury polecam artykuł z lewej strony pod tytułem „Palenie aromatów”. Tam to wszystko ładnie wytłumaczono co i dlaczego.
                Aromaty nabijaj luźno jednorazowo, a nie metodą 3x 1/3. U mnie na takiej samej gruszce działa ładnie, ino dno będę musiał sobie podnieść pipemudem.

                Co do filtrów się nie wypowiem, bo palę bez.

                Suchość tytoniu ma zasadniczy wpływ na palenie i popiół. Nie ma żadnej granicznej wartości kiedy jest sucho, a kiedy już nie, może poza jedną – jeśli kruszy się w palcach, to jest przesuszony. ;) Ostatnio zacząłem opanowywać palenie punktowe i ładuję już aromacik wprost ze słoika, a w większości jest szarówka.

              • jaroczaro
                27 czerwca 2013 at 14:52

                Czytalem, swietny artykul. Informacji jednak jest sporo i czasem trudno zebrac wszystko do kupy. Trudno tez samemu ocenic jak powinno wygladac luzne nabicie fajki. Jest to rzecz nie mierzalna i kazdy pewnie ma swoja skale oparta na doswiadczeniu. Pozostaje probowac.

                Pozdrawiam
                Jarek

  28. Alan
    Alan
    23 kwietnia 2011 at 19:03

    Lepescu, powiedz mi jedną rzecz – jak Ty niby chcesz opisać sposób mlaskania, ciamkania, pykania itd? No i fundamentalne pytanie – po co?

    Fajczarstwo to nie jest budowa promu kosmicznego. Porady są po to, aby łatwiej dojść do własnego sposobu palenia. Jest artykuł o opalaniu trójwarstwowym? Jest. A ja nową fajkę w kolekcji nabijam po sam brzeg i palę, kondensat z ustnika wysmarkuję jak się go nazbiera, czasem odkładam fajkę na kilka godzin, po czym odpalam ponownie. I jest git! Jedyne czego ściśle przestrzegam to jak najdłuższej przerwy pomiędzy paleniami w jednej fajce i czyszczenia jej (o ile to możliwe) po każdym paleniu. Czasem jak trzeba – z użyciem spirytusu.

    Jak palić na mokro/na sucho? Nie wiem. Nikt Ci na to pytanie nie odpowie w taki sposób, że weźmiesz fajkę, zapalisz i już się nauczysz. Praktyka, praktyka. A jak porady nie pomagają, to olać wszystko i wszystkich i palić tak, jakby się nigdy na ten portal nie trafiło.

    Dlaczego nie ma artykułów o fajkach ceramicznych? Dobre pytanie. Może nie jest to typ fajki, o którym da się napisać obszerną rozprawkę i wystarczy jedynie wzmianka w którymś z istniejących artykułów? Zerknę gdzie trzeba i zobaczę co da sie zrobić.

    Co do analogii fajka-samochód – JSG dobrze sprawę wyjaśnił.

    • Lepescu
      Lepescu
      23 kwietnia 2011 at 19:57

      Po pierwsze: Twój komentarz powinien być wstępem do każdego artykułu skierowanego do początkujących. Szczerze, bez ironii czy podtekstu. Mówi wprost o tym, co powinno być – a nie jest – wyjaśnione od razu: „Jak nauczyć się palić i obchodzić z fajką? Każdy musi sam do swojego sposobu dojść.”
      Po drugie: Warto by było wyjaśniać pewne pojęcia (o czym już napisałem, ale nikt nie skomentował) użyte w artykułach. Większość być może zna te pojęcia, ale część nie – w tym i Wasz uniżony sługa – więc warto by było, żebyśmy poznali. Chyba, że to popisywanie się wiedzą, o co Was nie posądzam :)
      Po trzecie: Rozumiem, że nie umiesz wyjaśnić (bo pewnych rzeczy po prostu się nie da) mi jak palić sucho/mokro. Ale chyba umiesz mi powiedzieć co to znaczy? :)
      Nie wiem jak opisać. Nie wiem nawet co opisać. A po co? Po to, że skoro ktoś o tym pisze, to chciałbym wiedzieć co to. Chyba, że pisze operując słownictwem (wręcz żargonem) oraz pojęciami, których sam nie rozumie lub które nie mają wytłumaczenia. Więc pisze po to, żeby się „pokazać”. A już napisałem – o to Was nie posądzam.
      Więc jak już wspomniałem wyżej – pokorny uczeń, nowicjusz…. kandydat na fajczarza – uniżenie proszę o wytłumaczenie i poprowadzenie poprzez trudne arkana tej sztuki :)
      Powyższy komentarz jest całkowicie wolny od złośliwości czy też krytykanctwa. :D

      • Alan
        Alan
        23 kwietnia 2011 at 20:24

        Nie trzeba używać żargonu, aby wystąpił problem porozumienia. Ta kwestia była na tym portalu już parę razy poruszana, szczególnie pod artykułami-komiksami (bo co innego przeczytać, a co innego zobaczyć). Po prostu pod danym pojęciem każdy może rozumieć co innego, a co gorsza – nie można tego sprecyzować. Stąd powraca jak bumerang metoda prób i błędów.

        Suche palenie…kiedyś na FMS zapytałem pewną osobę o to samo. Odpowiedź dostałem iście cudowną: „Wiesz, to jest jak z duchami – wszyscy mówią, nikt nie widział”. Dla mnie suche palenie jest wtedy, kiedy tytoń spopielam do końca, nic po drodze nie bulgocze, nie łykam kondensatu (co zresztą nigdy mi się nie zdarzyło), ale mimo to kondensat występuje – czasem śladowo, czasem sporo.

        Bo ja nie umiem palić ;)

        PS Oczywiście wszystko powyższe to tylko mój fajkopogląd, więc nie musisz się ściśle tego trzymać :)

  29. Jacek A. Rochacki
    23 kwietnia 2011 at 20:36

    Palenie suche/mokre związane jest z pojęciami: palenie chłodne/gorące. Palenie mokre to takie palenie, w którym wydzielający się kondensat powoduje dyskomfort i zaburza sam proces palenia a nawet w skrajnych przypadkach może, przy kolejnym pyknięciu, dostać się do ust.
    Jak temu zapobiegać?
    Warto zdać sobie sprawę z następujących czynników:
    – są tytonie/mieszanki/blendy/to, co jest oferowane na rynku jako tytoń fajkowy palące się ze swej natury łatwiej lub trudniej. Czyli: między innymi wydzielające więcej czy mniej, albo: wydzielające łatwiej czy nie tak łatwo wiele kondensatu.
    – wiele też zależy od materiału i sposobu w jaki wykonana jest fajka. Są fajki „sposobniejsze” do palenia lepszego, czyli m.inn. suchszego, i takie nie aż tak sposobne. Do materiałów uznawanych za najlepsze nie z racji mody czy widzimisię a z racji własności fizycznych danego materiału należą fajki z morskiej pianki i ich następca – fajka z korzenia wrzośca.
    Ale to nie wystarcza. Ważna jest sama technika używania fajki. Zacznijmy od nabijania tytoniu: powtarzam za naszym tu Gospodarzem: tytoń przesuszyć – jak i jak długo – zależy od danego tytoniu, nakładać raczej luźniej niż ściślej – i to też trzeba „wypraktykować” bo to też od danego tytoniu zależy. Raczej nakładamy i po nałożeniu lekko ubijamy tytoń palcami, nie narzędziem. Ścisłość/prawidłowość nabicia/ciągu sprawdzamy podczas nabijania fajki lekko pociągają przez ustnik powietrze ustami, i wyczujemy czy „ciąg” jest dobry czy za mały. Jeśli za mały, to fajka nabita jest zbyt ściśle. Zapalamy tytoń w fajce, po kilku pyknięciach on jakby „wstanie” i tą podniesioną, górną warstwę lekko obniżamy (nie za silnie przyciskając) ubijakiem czy kołeczkiem – czymś twardym i ognio – czy żaroodpornym. Najpewniej tytoń, czy mówiąc potocznie – fajka – zgaśnie. OK, odpalamy ponownie. I pykamy regularnie, niezbyt „łapczywie”. Jak to obadać ? ano, jeśli fajka staje się zbyt ciepła, co jest odczuwalne w ręku, to znaczy, że palimy za „gorąco”. Podczas palenia fajka winna być lekko ciepława. Jeśli palimy za gorąco, to siłą rzeczy kondensat będzie się intensywnie wydzielał. Ale i przy paleniu chłodnym i tak się wydziela. I stąd mamy zawsze pod ręką wycior/kilka wyciorów którymi usuwamy wilgoć/kondensat w trakcie palenia co jakiś czas -to znów zależy od „kondensatogenności” danego tytoniu, fajki i sposobu palenia. Warto zauważyć, iż nie należy zbytnio „dobijać” żarzącego się, czy tlącego się w fajce tytoniu podczas palenia; to tak, jakbyśmy co chwilę „przytuptywali” ognisko w którym pieczemy w terenie kiełbasę czy ziemniaki na wycieczce. Można zanotować, iż co poniektórzy palą swe fajki z ustnikiem nie dociśniętym do końca; w takiej bowiem sytuacji, jeśli palimy nie w mieszkaniu a np. w terenie, podczas palenia można delikatnie wyjąć ustnik i strzepując takim ruchem, jak się kiedyś „strzepywało” termometr lekarski „wytrzepać” kondensat z ustnika na tzw. ziemię.

    Wiele Osób notuje korelację pomiędzy tytoniami aromatyzowanymi chemicznie a ich „kondensatogennością”, ale ponieważ wielu palaczom takie aromatyzowane tytonie po prostu smakują, a fajka ma przede wszystkim dostarczać radości, było by nietaktem kontynuowanie tego tematu.

    Na zakończenie: ze szczerą sympatią i szacunkiem pozwalam sobie jednak zasugerować staranne przejrzenie zasobów tego portalu, np. teksty naszego Gospodarza na temat palenia Virginii. Niektóre zaś tematy są rozwinięte np. w rudymentarnej Pipedii.

    • Lepescu
      Lepescu
      23 kwietnia 2011 at 21:05

      Aż chciałoby się powiedzieć: „Jezu! Dziękuję!” :) Dokładnie o to mi chodziło. Portal czytam starannie – przynajmniej staram się jak mogę, ale czasami po prostu to, co „pomiędzy wierszami” lub to, co powiedziane w komentarzach – po prostu umyka.
      Ech… i teraz mam wrażenie, że wyszedłem na czepialskiego i, w dodatku, dziwnego typa ;P

      • Jacek A. Rochacki
        23 kwietnia 2011 at 21:18

        Dzięki za miłe słowa; pozwoliłem sobie na swój wpis będąc ujęty Pańskim nieczęsto dziś spotykanym sposobem bycia, kulturą Pańskich wypowiedzi. Jeśli się Pan interesuje sprawami fajkowymi i „okołofajkowymi”, to będąc jak najdalszym od niegodnego promowania własnej osoby sugeruję zapoznanie się z zestawieniem linków do ważnych źródeł i opracowań źródłowych pióra naszego Gospodarza. Tytuł – Laudacja dla nauczyciela.

        • Lepescu
          Lepescu
          23 kwietnia 2011 at 21:44

          Z ogromną radością zanurzę się owe artykuły, tym bardziej, że pióro Pana Jalensa (a zakładam, że jego ma pan na myśli, mówiąc „Gospodarza”) niezmiernie mi do gustu przypadło. Z przyjemnością również przeczytam pana artykuły i wypowiedzi, bo powyższy tekst przybliżył mi pewne sprawy o wiele bardziej, niż to, co do tej pory przeczytałem. Żałuję jedynie, że mogłem się wydać „pretensjonalny” lub „krytykancki”, co absolutnie moim zamiarem nie było. Raz jeszcze dziękuję :)

          • Jacek A. Rochacki
            23 kwietnia 2011 at 22:00

            W moim odbiorze nie był i nie jest Pan ani pretensjonalny ani krytykancki. Powtarzam bardzo szczerze: jestem ujęty kulturą Pańskich wypowiedzi, sposobu bycia. W razie potrzeby służę przyjacielskimi konsultacjami pod znanym tu niektórym Osobom adresem jar/at/webmedia/dot/pl

        • Lepescu
          Lepescu
          23 kwietnia 2011 at 22:03

          (Po przeczytaniu wskazanych przez Pana artykułów)
          Panie Jacku, gdybym stał teraz przed Panem, to z całą pewnością wyglądałbym jak Henryk IV pod Canossą lub jak Henryk II przed Baronami (oczywiście w żadnym wypadku nie porównuję swej osoby do wymienionych postaci). Doprawdy, nie wiem co powiedzieć. Ograniczę się więc jeszcze raz do gorących podziękowań. I do głębokiego ukłonu wraz z uchyleniem kapelusza przed Panem i Pana ogromną wiedzą oraz doświadczeniem.

          • Jacek A. Rochacki
            23 kwietnia 2011 at 22:18

            Z tym większą radością witam Osobę dysponującą poważną wiedzą a zapewne i pasją historyczną; tyle, że [żartobliwy mode on} mamy demokrację, a monarchia – relacja pomiędzy królem a baronami – jest systemem lat ubiegłych, aczkolwiek pamiętamy Monarchę naszego, kładącego podwaliny pod system pre demokratyczny znaną wypowiedzią: „…nie jestem królem Waszych sumień…” (przepraszam za ew. nieścisłość, piszę z pamięci).[żartobliwy mode off]
            Tak czy inaczej – w przypadku problemów czy wątpliwości ponawiam zaproszenie, załączam pozdrowienia pełne szacunku i serdeczności oraz staroświecką modą najlepsze życzenia świąteczne. Alleluja !

  30. jsg mniej moze mobilnie
    23 kwietnia 2011 at 21:07

    Caly czas zarzucasz temu portalowi ze czegos nie wyjasnie, ze nie porusza jakis tematow. A ja w pamieci mam jako zywo dokladnie te tematy na tym portalu poruszane… dla przykladu to co napisal Alan, a tak Ci sie spodobalo, jest na tym portalu wykladane w mniej lub bardziej otwarcie, w praktyce non stop, to co tak precyzyjnie uja pan Jacek, rowniez przewija sie przez dziesiatki dyskusji, jak nie tu to na fms, czy nieco juz wymarlej grupie alt.fajka. Faktem jest ze przez ostatnie lata, troche sie zmienilo w „wykadni prawidel” raczej nikt nie bedzie polecal Ci opalania fajki jako jedynej slusznej drogi, do coraz wiekszej grupy ludzi dociera ze grusza sie nie opala, a jedynie osmala.

    no i chyba nie odpisales na moja zaczepke odnosnie tej twojej fajki ceramicznej, bo ja jakos tak obstawiam ze to jednak jest zwykla glinianka, a o gliniankach jest tu sporo, szczegolnie w komentarzach.

    • Lepescu
      Lepescu
      23 kwietnia 2011 at 21:36

      Pozwolę sobie to ująć najdelikatniej, jak tylko można.
      Zapewne wszystko o co pytałem i co zostało mi wyjaśnione, można znaleźć w artykułach i komentarzach do nich. Mniej lub bardziej porozrzucane, mniej lub bardziej jasno wytłumaczone. Prawda? O to Ci chodziło? Chyba tak.
      Wyjaśniam w takim razie – jako nowicjusz, osoba nieobeznana, mam spore szanse na niewyłapanie wszystkich informacji, ominięcie niektórych, niezauważenie ich – po prostu. Nie wiem na co mam zwracać uwagę, więc zwyczajnie to mogę przegapić. Posłużę się tu przykładem. Żeby wyłapać pewne korelacje pomiędzy zjawiskami zachodzącymi w np. drugiej połowie XIX wieku w gospodarce europejskiej, a obecnymi wydarzeniami w Afryce, trzeba czegoś więcej, niż tylko informacji. Trzeba się nauczyć szukać i wiedzieć czego się szuka. Samemu można, tylko może to być wręcz szkodliwe. Bo jak się czegoś źle nauczymy, to ciężko jest potem to „naprostować”. Zresztą – przypomina mi to słynne „wygooglaj sobie” lub „a wpisałeś w google?”. Żeby znaleźć coś w google, ktoś musi coś wpierw wpisać. A jeżeli wszyscy tylko odsyłają do google, to nikt nie napisze.
      Bądź łaskaw zauważyć, że za każdym prawie razem pisałem, że bardzo dużo się tutaj dowiedziałem i nauczyłem. Owszem, zasygnalizowałem kilka rzeczy, które takim jak ja mogłyby pomóc. Owszem, napisałem, że często informacje są niezbyt zrozumiałe dla laika.
      Czy to źle? Czy portal jest tylko dla tych, którzy wyłapują te drobne różnice i niuanse fajkowego świata? Chyba nie? Więc moja „krytyka” i „zarzuty” nie powinny nikogo boleć – tym bardziej, że nieomal za każdym razem pisałem, że są one niezłośliwe.
      Nie jestem kłótliwym typem, ani nie jestem przewrażliwiony. Ot, zwyczajny gość, który chciałby się czegoś dowiedzieć i zrozumieć, a nie rozumie. I tyle.
      Nie odpisałem na zaczepkę, bo co miałem napisać? Umiem rozróżnić ceramikę od gliny (tym bardziej, że kupując coś czytam co to jest – a już sama nazwa: fajka ceramiczna, mówi swoje. http://fajkowo.pl/cgibin/shop?info=10236&sid=4ee8025c Poza tym rozmawiałem prze gg ze sklepem). I teraz mała zaczepka do Ciebie (żartobliwa): skoro wiesz, że ceramiczne są od Pietrzyka i wiesz, że mają wady – które byłeś łaskaw wymienić – to czemu nie napisałeś artykułu na ten temat? Choćby po to, żeby przestrzec naiwnych, takich jak ja. Nie chciało się czy po prostu nie byłoby powodu do śmiechu? :)
      Oczywiście – i teraz już na poważnie, żeby było jasne – nie piszę żeby być złośliwym, żeby komuś dokopać czy dla samej krytyki. Piszę, żeby się dowiedzieć. Zrozumieć. Kochacie fajki – pomóżcie więc innym poznać tę miłość. Tylko to mną powoduje, nic więcej.
      Więcej dystansu, poczucia humoru i wyrozumiałości dla kandydatów na fajczarzy :D

      • JSG
        24 kwietnia 2011 at 08:12

        Nie pisalem bo i po co wystarczy podstawowa wiedza z zakresu przedmiotow ceramicznych by wiedziec ze miedzy sciankami komory spalania a komina jest wolna przestrzen ktora bedzie sie zasmalac, znajac charakter gliny, latwo wpasc na to ze szyjka jest wewnatrz hropowata, wrecz scierna i ze przez to ustnik zacznie predzej czy pozniej wypadac- wszystko to widac nie majac pojecia o fajce a majac wiedze powszechna i zdrowy rozsadek, a nie specjalny artykul.

        Co do problemow z szukamiem- po przeczytaniu tego co zostalo wylozone tu wlasnie, nie powinienes miec problemu z szukaniem. Szukanie to tylko dobieranie odpowiednich kluczy, jak nie dzialaja szukasz nastepnych, a kontekst artykulow na tym i innych portalach jest wystarczajacy by zrozumiec gro pojec.

        • Lepescu
          Lepescu
          24 kwietnia 2011 at 09:25

          Pozwolę sobie – ze swej strony – zakończyć tę wypowiedź pewnymi mądrymi słowami: „Każdy ma swoją oczywistość. Twoja oczywistość nie musi być moją oczywistością, tak jak moja, nie musi być Twoją.”
          Niezależnie od wszystkiego – mam nadzieję, że w razie czego będę mógł się zwrócić o radę^^
          Wszystkim Wam – Zdrowych, Wesołych i Pogodnych, lecz nade wszystko Ciepłych i Rodzinnych Świąt Wielkiej Nocy!

  31. MNiCH
    MNiCH
    20 sierpnia 2012 at 17:10

    Trochę odkopuje… Mnie ciągle dziwi jak ktoś kto pierwszy raz pali z fajki pisze, że parzy w język itd. Pale gdzieś tak około od miesiąca, zazwyczaj z filtrem (choć kilka razy zdarzyło się bez) i jakoś nie zwróciłem uwagi aby coś mnie tam w język sparzyło. Kilka razy dym pogryzł w gardło, wleciał nawet do nosa ale nic poza tym.

    Co do gaśnięcia… O dziwo gdy paliłem pierwszy i drugi to żar utrzymywał się do końca…Za trzecim razem gasł mi po kilkanaście razy i już chciałem rzucić fajką o ścianę…Na szczęście się powstrzymałem.
    Co ciekawe jak mam w miarę dobry dzień i nie zaprzątam sobie myśli wieloma sprawami na raz to fajka nie gaśnie (ewentualnie jeden raz). Jak mam trudny dzień, jestem rozkojarzony itd. to fajka co chwilę gaśnie…. Ciekawe czy tylko ja tak mam. Przez chwilę myślałem, że to moja fajka mnie nie lubi i mi na złość robi no ale to przecież niemożliwe :P

    A i mam jedno pytanie – Jak szybko zginie śmiercią tragiczną moja fajka jeżeli będę z niej palił dwa, trzy razy dziennie (rano, popołudniu i wieczorem/ w nocy)?

    • JSG
      JSG
      20 sierpnia 2012 at 17:59

      Fajka sama ci powie… jak zacznie walić jak puszka po piwie służąca za popielniczkę w akademiku…
      W teori 6h to minimu, ale w praktyce, takie sesje co 6 godzin musza być przerywane kilkudniowym odpoczynkiem- dla przykładu wyjechaliśmy, wzieliśmy za mało fajek… trudno, damy radę- ale potem to fajki jadą na wywczas.

      Zastanawiam się skąd bierze się takie założenie że fajka ma nie zgasnąć… i ze to że nie gaśnie to sukces… fajka jak ma zgasnac to zgasnie, niech gaśnie, no chyba że jesteśmy w święto na totalnym odludzi, do tego leje deszcz, wiec prymitywne metody rozpalania ognia nie poskutkują, no to wtedy fajka która się pali może nam nawet uratować suchość odzienia… bo w wersji hard, żarem z fajki i kartką z zabranej książki można rozpalić ognisko (z autopsji piszę) kiedy wokoło wszystko mokre.

      • MNiCH
        MNiCH
        20 sierpnia 2012 at 21:36

        Sama mi powie tak? Na razie (póki ją czyszczę) ma zapach wanilii przez, którą przebija się trochę zapach samego tytoniu a tak poza tym smrodu nie czuje….No chyba, że z ustnika, który ostatnio mi strasznie zaśmierdnął…

        A fajka odpoczywała ostatnio prawie tydzień więc chyba nie jest źle…

        Co do tego gaśnięcia…Nie no do gaśnięcia nic nie mam.. Wtedy po prostu ubijam tytoń jeżeli trzeba, podpalam i pale dalej (ewentualnie odsypuje popiół) no ale fajnie jak nie gaśnie co kilka „pyknięć” :D

        A co do tego żaru z fajki…Hehe tak czasem się przydaje jeżeli nie zgasła a nie ma się jak odpalić inaczej ogniska czy czegoś innego…

  32. jaroczaro
    22 czerwca 2013 at 01:26

    Witam,

    Zgodnie z obietnicą wracam wzbogacony o garść wiedzy praktycznej i z pytaniami.

    Dzisiaj przyszedł mój pierwszy zestaw fajczarza (opisany w Lista pierwszych zakupów http://www.fajka.net.pl/poradniki/fajka-w-praktyce/lista-pierwszych-zakupow/)
    O tym co się działo później można zrobić kabaret. W jednym zdaniu porażka na całej linii ale w pozytywny sposób.

    Zaraz po otrzymaniu przesyłki sprawdziłem jej zawartość. Nie spodziewałem się zbyt wiele ze względu na kwotę, którą wydałem. Mile mnie jednak zaskoczył elegancki wygląd gruszki Broga. Nigdy nie widziałem żadnej fajki z bliska a tym bardziej nie trzymałem żadnej w ręce. Niestety po dokładniejszych oględzinach fajka wydaje mi się za mało masywna jak na mój gust i pachnie jak pionek szachowy co szczególnie mi się nie podoba bo spodziewałem się bardziej „drewnianego” zapachu. Jak zobaczyłem kukurydzianki to najpierw się uśmiałem a potem ucieszyłem, że kupiłem te najtańsze.

    Cóż mógł więc zrobić nowicjusz po otrzymaniu takiego zestawu? Wziąłem gruszkę w zęby i pyknąłem parę razy na sucho. Szybko się zorientowałem, że to błąd gdy wyczułem jakieś paskudztwo w postaci czarnego proszku na języku. Wypłukałem wszytko piwem a fajkę przetarłem papierowym ręcznikiem z kapką alkoholu i odstawiłem do wyschnięcia.
    Wieczorem zabrałem cały zestaw na taras i usadowiłem się wygodnie na leżaku.
    1. fajka
    Jako pierwszy postanowiłem załadować Va No1. Nabiłem pierwszą kukurydziankę na dwa razy. Za drugim razem dając nieco więcej tytoniu i mocniej ubitego. Rozpaliłem także na dwa razy, po pierwszym ubijając nieco tytoń przybornikiem czeskim i delektowałem się gryzącym w język dymem obserwując piękny zachód słońca. Może jestem dziwakiem ale zapalony tytoń w kominie to cholernie piękny widok. Po 5 sekundach fajka zgasła. Rozpaliłem ją ponownie tym razem mocniej i zorientowałem się, że fajka zaczyna się mocno grzać. Próbowałem coś kombinować w kominie przybornikiem żeby zmniejszyć żar i zgasło. Rozpaliłem ponownie, fajka znowuż zaczęła się grzać i na dodatek przestał lecieć dym, co mnie zdziwiło bo ledwo potrafiłem ją utrzymać w ręce. Mojemu pierwszemu paleniu na przemian towarzyszyło rozgrzanie kukurydzianki do czerwoności i jej całkowite wygaszeniem jak na huśtawce wraz z bezsilnym grzebaniem ubijakiem w kominie. Krótko mówiąc tortury. Oprócz tego szczypiący dym i nieco zbierającego się w ustniku kondensatu. Myślałem, że to koniec przygody. Byłem przekonany, że szczypanie bierze się stąd, że dawno nie paliłem tytoniu (ze 3 lata) i zwyczajnie jest za mocny a fajka nie jest dla mnie dobrym hobby. Potem zdarzyły się te dwa pyknięcia… nagle wszystko się zmieniło, wystąpiło poczucie idealnej harmonii; dym przestał być drażniący i nawet zaczął pachnieć na swój sposób, przestał szczypać i stał się bardziej delikatny. Aż trudno było uwierzyć. Potem już takich chwil nie było.
    2. fajka
    Jako drugi postanowiłem nabić cherry choice też MacBarrena. Zrobiłem to w taki sam sposób jak z Va No1 jednak tym razem ubijając tytoń nieco bardziej. Efekt był zdumiewający. W życiu bym nie pomyślał, że odpowiednie nabicie fajki jest takie ważne. Tytoń zaczął się palić spokojniej. Fajka przestała się nagrzewać a jednocześnie wcale nie brakowało dymu. Łatwiej było utrzymać żar. Dodatkowo pomagał mi w tym wieczorny brak światła bo widziałem światełko w kominie. Podczas pierwszego palenia zdarzało mi się często, że żar uciekał w głąb komina i w świetle dziennym trudno to było stwierdzić.
    Niestety po pierwszym paleniu moje kubki smakowe nie odróżniłyby pomarańczy od zdechłego kota więc oba tytonie smakowały identycznie (jeżeli ostry gryzący smak w ustach można nazwać smakiem). Zaczęło się ściemniać i nie miałem już ochoty dalej palić więc przygasiłem ubijakiem pozostały żar w kominie i usunąłem resztki popiołu. Kiedy podszedłem do światła obejrzeć fajki okazało się, że żarząca się rzecz w środku to wcale nie był tytoń tylko dno fajki a usunięty popiół pozostawił po sobie piękną dziurę wielkości niemal centymetra.
    Teraz kto doradzał nowicjuszom dobrą fajkę z wrzośca na początek ręka w górę.
    Doszedłem do wniosku, że jestem kompletną fujarą jeżeli chodzi o palenie fajki ale tak łatwo się nie poddam. Spodziewałem się porażek po tym co wyczytałem na forach i jak tylko wróci mi smak spróbuję ponownie. Jak to mówią pierwsze koty za płoty.
    Moja rada dla początkujących: Przed pierwszym paleniem zażyjcie odpowiedniego „lekarstwa”. Unikniecie w ten sposób frustracji i nerwów.
    Pytania:
    1. Po co przykrywa się palcem komin podczas palenia? Bo chyba nie po to by potem śmierdział. Najpierw myślałem, że zwiększa się w ten sposób ciąg ale zauważyłem, że przy nie zakrytym kominie chyba lepiej się rozpala.
    2. Kompletnie nie wiem co robić z tytoniem w kominie podczas palenia. Czytałem artykuł o punktowym prowadzeniu żaru jednak nie rozumiem jak wykonywać te ruchy kołeczkiem. Proszę o wyjaśnienie jak dziecku w przedszkolu szczególnie wbijania w głąb żaru w celu usunięcia popiołu i utrzymywania punktowego żaru na powierzchni. Jedyne co mi wychodzi ubijakiem to gaszenie fajki.
    3. Jak bezpiecznie opalić dno fajki? Albo może lepiej zapytam jak nie zapalić dna fajki?

  33. jaroczaro
    22 czerwca 2013 at 11:49

    Witam,

    Opisałem wczoraj moje pierwsze palenie ale coś nie umiem wkleić tu tego tekstu. Chciałbym zadać kilka dziwnych pytań.

    1.Po co się przykrywa komin palcem podczas palenia?
    2.Jak nie przepalić dna fajki?

    Pozdrawiam
    Jarek

    • Zero
      Zero
      22 czerwca 2013 at 12:57

      1. Widziales moze Hobbita? W jednej z pierwszych scen widac jak Bilbo dwoma palcami szybko nakrywaci odkrywa fajke, jednoczesnie ciagnac z ustnika. Tak mozna rozpalic przygasajaca fajke.

      2. Starac sie palic chlodno i nie przegrzewac fajki + zadbac o nagar. Polecam zwlaszcza artykul „Jak palic aromaty”. Jesli chodzi o kukurydzianke, to nie ma to wiekszego znaczenia, tam dno i tak sie przepali.

    • PiotrekN
      22 czerwca 2013 at 12:59

      witaj

      ad.1 aby ograniczyć dostęp tlenu,
      ad.2 palić chłodno

      Pzdr.
      Piotrek

      • jaroczaro
        22 czerwca 2013 at 13:48

        Wydaje mi się, że w tym momencie największym moim problemem jest odpowiednie ubicie tytoniu.

        Jeżeli wróci mi dzisiaj smak po wczorajszym paleniu to spróbuje ponownie.

        • PiotrekN
          22 czerwca 2013 at 17:02

          Gdzieś wcześniej Pawełek o tym pisał, więc się będę powtarzał, ale u mnie kiedyś to zadziałało, więc i Tobie polecam: podsusz bardziej niż Ci się wydaje, rozkrusz bardziej niż Ci się wydaje, nabij luźniej bardziej niż Ci się wydaje, ups trochę nie po polsku ale wiadomo o co chodzi. Chłodnego …!

          • jaroczaro
            22 czerwca 2013 at 17:22

            Właśnie problem chyba w tym, że zbyt słabo go ubiłem i za mocno się rozpala. Ta Va No1 chyba jest w sam raz bo pali się aż za dobrze. Często musiałem go przygaszać bo fajka grzała sie w ręce. Jak za drugim razem nabiłem mocniej to było jakby lepiej. Ale to dopiero początek i mam jeszcze sporo pomysłów do wypróbowania.

            Pozdrawiam
            Jarek

      • KrzysT
        KrzysT
        25 czerwca 2013 at 23:06

        Paradoksalnie przykrycie nie zawsze ma za zadanie ograniczenie dostępu tlenu. Najczęściej… wprost przeciwnie.
        Zauważmy, co robi wielu fajczarzy, jeśli widzą/czują, ze fajka im przygasa, a żar chowa się pod warstwę popiołu (i tworzy się tzw. lejek) – otóż przykrywają palcem (najczęściej kciukiem) komin i „pykają” kilkakrotnie. Dodatkowo czasem przyciskając i podnosząc palec. Co w ten sposób uzyskują? Ano uzyskują dwa efekty:

        1. Regulują przepływ powietrza zwiększając prędkość przepływu (ograniczenie światła prześwitu przy tym samym/zwiększonym przepływie = zwiększenie prędkości), czyli dostarczają – paradoksalnie – WIĘCEJ tlenu do przygasającego tytoniu.

        2. Zdejmując palec uzyskują coś na kształt podciśnienia, co powoduje, że żar jest „wyciągany” na zewnątrz.

        Oczywiście można też przykryć po prostu zbyt rozpaloną fajkę palcem, żeby ograniczyć dopływ powietrza i ją przygasić – ale w takiej sytuacji można ją równie dobrze na chwilę odłożyć, zwłaszcza, że zbyt mocno „rozbuchana” zazwyczaj jest również przegrzana i wskazane jest, żeby odpoczęła.

        Dodajmy też, że w pierwszym przypadku (czyli lejka) pomaga rozluźnienie tytoniu poprzez odsunięcie bardziej zbitych warstw od ścianki za pomocą ściętej części kołeczka.

        • jaroczaro
          26 czerwca 2013 at 08:05

          Bardzo dziękuję za tą odpowiedź. Właśnie miałem się zapytać co zrobić żeby podnieść żar. Często mam wrażenie, że żar ucieka mi w głąb fajki i tytoń nie pali się na powierzchni tylko gdzieś w głębi.

          Moja rada dla początkujących po kilkunastu paleniach to kupić fajkę za kwotę, którą jesteśmy w stanie przeboleć w przypadku zniszczenia pierwszej fajki. Jest to oczywiście kwestia sporna ale nie zgodzę się z porównaniem, które ktoś gdzieś przytoczył, że to jakby smakosz rozpoczynał od denaturatu i kociego żarcia bo z tanich fajek jak kukurydzianki czy gruszki też można palić i z tego co czytałem, niektórzy to robię nawet po latach. Moim zdaniem, jeżeli już używać tej analogii, to najpierw trzeba się nauczyć używać sztućców.

          Pomimo tortur jakie przechodzę obecnie podczas palenia, a które można podobno złagodzić lepszą fajką, obstaję przy swoim, bo jedną kukurydziankę udało mi się zniszczyć już przy pierwszym paleniu.

          Dodatkowo na początku nie wiemy dokładnie jaka fajka nam pasuje a kupują tańszą widzimy jej wady i zalety choćby kształtu czy rozmiaru komina.

          Pozdrawiam
          Jarek

          • KrzysT
            KrzysT
            26 czerwca 2013 at 08:29

            Jaroczaro – porady odnośnie tego, jak radzić sobie z uciekającym żarem są zawarte w tekście o „punktowym” paleniu. O tutaj: http://www.fajka.net.pl/poradniki/fajka-w-praktyce/smak-z-srodka-fajki/

            Natomiast jeśli chodzi o pierwszą fajkę, to ja jednak będę bronił średniej klasy wrzośca. Po prostu łatwiej się na nim nauczyć prawidłowych odruchów i ciężej go zniszczyć. Co nie znaczy, że niektóre zdolne egzemplarze nie dadzą rady. Zresztą generalnie zdrowo jest założyć, że pierwsza fajka idzie po jakimś czasie na straty. Najczęściej dlatego właśnie, że jednak jakieś tam błędy początkujący popełni… ale znacznie częściej trafia do kosza/szuflady dlatego, że zakupiona została po taniości i jest po prostu chałowa.

            • yopas
              26 czerwca 2013 at 08:35

              Podpieram się o Krzyśka i dodaję:
              1. zawsze na pierwszą fajkę można wybrać gliniankę – nieprzepalalna!
              2. nie wiem, co krzyś rozumie pod pojęciem średniej półki… niemniej z reguły wrzosiec jest w stanie znieść dużo więcej niż gruszka czy kukurydzianka.
              3. wraz z doświadczeniem nabiera się dystansu do opinii formułowanych na początku drogi :)
              UkłonY,

          • jaroczaro
            26 czerwca 2013 at 08:32

            Jeszcze dodam cos o tytoniach. Kupilem trzy paczki McBarren; cherry chocie, mixture aroma i Va No1. Moze jest dobry a moze nie, nie wiem. Jednak po pierwszym paleniu na dwa dni stracilem calkowicie smak i nie bylbym w stanie odroznic zdechlego kota od pomaranczy a wszystkie tytonie smakowaly niemal identycznie. Co najwyzej roznily sie zapachem. Po drugim paleniu juz tylko jeden dzien bez poczucia smaku.

            Pozdrawiam
            Jarek

  34. jaroczaro
    26 czerwca 2013 at 08:40

    Powiem tak: Jezeli dla kogos cena sredniej klasy wrzosca nie jest zbyt wysoka to sie zgodze. W innych przypadkach radze cos tanszego przynajmniej do pierwszych kilku palen. Tak czy siak bedzie to dla wielu mordega. Ale jestem tylko nowicjuszem.

    Co do artykulu to go oczywiscie czytalem ale z opisu (choc bardzo dokladnego) ciezko mi wydedukowac jak maja wygladac te ruchy koleczkiem i przy pierwszym paleniu bladzilem jak dziecko we mgle. Moze trzeba to poprostu sprawdzic w praktyce.

    Pozdrawiam
    Jarek

    • jaroczaro
      26 czerwca 2013 at 08:48

      Na marginesie przepraszam za maly chaos w wypowiedziach, ktory robie na forum. Teraz widze, ze moj tekst o pierwszym paleniu jednak sie wkleil, choc go wczesniej nie widzialem. Dodatkowo czasem mi wypowiedz wskakuje w nowy watek. Swoja droga to zbyt dlugie watki zle sie czyta ze wzgledu na coraz mniejsza szerokosc kolumny z tekstem. Nie korzystam z takich rzeczy na codzien. Gdy brakuje w moich wypowiedziach polskich znakow to znaczy, ze jestem w pracy.

      Pozdrawiam
      Jarek

      • KrzysT
        KrzysT
        26 czerwca 2013 at 09:08

        Jarku, nie przejmuj się. Twoja wypowiedź pojawiła się z opóźnieniem, ponieważ Akismet (nasz „strażnik” WordPressowy) potraktował ją jako spam. I dopiero przedwczoraj zauważyłem, że tam leży i zatwierdziłem ją na stronie.

        Jeśli chodzi o ruchy kołeczkiem, to każdy rusza trochę inaczej ;) Jeśli masz taką możliwość, to spróbuj dotrzeć na jakieś spotkanie „na żywo” i obejrzeć, jak to robią różni fajczarze. To jest w ogóle pouczające zresztą, taka obserwacja, w każdym aspekcie.
        Jeśli nie, to poszukaj filmów z turniejów wolnego palenia. Tam też można parę rzeczy podpatrzeć.

        Generalnie kołeczkiem pracuje się na dwa sposoby:
        1. Końcem „płaskim” – kręcąc go wokół własnej osi po powierzchni tytoniu – BEZ dociskania „w głąb” – ciężar własny kołeczka jest wystarczający,
        2. Końcem ściętym – odsuwanie od ścianek żaru/niespalonego tytoniu (trochę jak, ja wiem? podważanie czegoś śrubokrętem ;))
        Pierwsza czynność powoduje, że nadpalony/przywęglony tytoń jest rozkruszany na mniejsze kawałki na powierzchni, przez co łatwiej zajmuje się płomieniem. Dodatkowo „rozprowadza” się żar po powierzchni. Druga daje efekt rozluźnienia struktury tytoniu, co pomaga w dotarciu doń powietrza; ponadto pozwala „podsunąć” niedpalony tytoń do żaru. Poprzez kombinację tych dwóch czynności możemy zatem regulować intensywność palenia* i przemieszczanie się żaru.
        Analogie z grzebaniem patykiem w ognisku i pogrzebaczem w kominku same się nasuwają. No i działa identyczna zasada jak w wypadku ww – jeśli schrzaniona jest inżynieria (czy fajki, czy komina) to palić się będzie źle; im staranniej/wprawniej ułożymy materiał, tym mniej ingerencji z zewnątrz nasze ognisko czy fajka będzie wymagać.

        *oczywiście tu znaczenie ma również „ciąg paszczowy”

        • jaroczaro
          26 czerwca 2013 at 12:05

          No tak, teraz chyba rozumiem. Czyli ta pierwsza czynnosc przypomina tak jakby cyklinowanie. Wczeniej myslalem, ze to cos w rodzajum hmm.. ruchu przy nabieraniu waty cukrowej na patyk. Pozostaje zrobic sobie koleczek bo tym przybornikiem czeskim za duzo nie zdzialam..
          Czy jest jakis preferowany kat scietej strony koleczka? (45°)

          Bardzo chcialem sie wybrac na przemyskie Swieto Fajki, po drodze odwiedzajac znajomego i zahaczajac o piatkowy koncert w Rzeszowie, ale niestety plan nie wypalil :( Moze nastepnym razem.

          Pozdrawiam
          Jarek

          • KrzysT
            KrzysT
            26 czerwca 2013 at 12:24

            Nie do końca cyklinowanie. Cyklinowanie, to małe, zazębiające się kółka, z wyraźnym przesuwaniem w płaszczyźnie poziomej „po powierzchni”. A tu kręci się prawie_w_miejscu, podnosi, przenosi kawałek i znowu kręci prawie w miejscu. Łatwiej to pokazać, niż opisać.

            Kąt… ja preferuję 38.7° :>
            Tak poważnie, to nie ma to większego znaczenia, ma być wygodnie. Choć większość „ściętych” kołeczków, jakie widziałem, jest ścięte pod kątem 45° i mniejszym (licząc „wzdłuż” kołeczka). Dla mnie sprawę ułatwia, jeśli ścięta strona jest jeszcze podcięta „w łezkę”, ale tak po prawdzie nie jest to niezbędne.
            Jakby ktoś szukał gotowca, to polecam kołeczki naszego kolegi Andywoodsa dostępne w Fajkowo: http://www.fajkowo.pl/pl/p/Ubijacz-MimotoPipes/5287

          • pigpen
            pigpen
            26 czerwca 2013 at 13:45

            Jarku, jeśli będziesz miał możliwość zaglądnąć do Rzeszowa to daj koniecznie znać. Zorganizujemy spotkanie i powymieniamy się chętnie spostrzeżeniami.
            Pozdrawiam

            • jaroczaro
              26 czerwca 2013 at 15:08

              Jezeli kiedys wpadne do Rzeszowa to napewno dam znac. Mialem jechac na ten weekend z kolega ale dal mi znac, ze nie moze i glownie dlatego nie jade. Podroz samochodem w pojedynke troszke za drogo wychodzi a nasze ukochane pociagi… te 330km robia w 7h30min :/

              Pozdrawiam
              Jarek

          • Zyrg
            zrg
            26 czerwca 2013 at 14:12

            Jak masz typową męską „komórkę” możesz zrobić ekstra kołeczek w 3 min za kilka zł. Wersje są dwie: z narażeniem życia przy pozyskiwaniu surowca i bezpieczna.
            Wersja 1 – „pożyczasz” od zapoznanej kobiety (żona/dziewczyna/matka) na kilkanaście minut solidną łyżkę drewnianą o trzonku grubości ok 13-15 mm (u mnie mały palec). Wersja druga pozyskujesz surowiec z trzonka pędzla znalezionego w komórce o podobnej średnicy. Ja np użyłem ładnie szelakowanego trzonka od pędzla do akwareli (jak go pociąłem to znalazłem zagubioną sobolową główkę, dammit!) ale może być od małego okrąglaka.
            Surowiec wkładasz do takiego korytka do cięcia (co to można ciąć we wszystkie strony) i brzeszczotem do metalu (żeby nie poszarpać) tniesz z jednej strony na prosto a 10cm dalej pod kątem. To cięcie pod kątem może być na węższej stronie patyczka.
            Pozostaje wykończyć powierzchnie papierem ściernym. Tą ściętą na prosto traktujesz grubszym papierem (musi być lekko chropawa!) np 320. Tą skośną robisz na gładko. W płaskiej możesz zrobić lekko wklęsły menisk. Ja to zrobiłem kładąc papier na łbie półokrągłej śruby i kręcąc kołkiem z dociskiem. I, jak mawiają nad Sekwaną, włala!
            Teraz pozostaje podrzucić łyżkę i palić.
            Podczas palenia wkładasz kołek prostopadle do komina i, w kilku miejscach, przekręcasz (bez docisku) w palcach – tak jakbyś regulował śrubkę w Rubinie takim małym śrobokręcikiem. Bez siły i dociskania. Drugą stronę wprowadzam przylegając do ścianki tak jakbyś chciał zrobić wulkan z kartofli w miseczce za pomocą „spodu” widelca. Pozdro!

            • KrzysT
              KrzysT
              26 czerwca 2013 at 14:35

              Menisk w płaskiej? Po co?
              13-15mm średnicy? Czemu aż tyle?
              Nie pytam podchwytliwie, tylko z ciekawości.
              Z mojego doświadczenia najczęściej kołeczki są znacznie cieńsze – nie mam w tej chwili żadnego pod ręką, ale znakomita większość moich kołeczków nie przekracza średnicą centymetra. Powiedziałbym nawet, że ma nieco mniej (8-9mm). Idelanej średnicy kołki bukowe dawało się kiedyś kupić w OBI (długie na 0.5 albo 1m, cena kilka pln).
              Natomiast wygodnym jest taliowanie. Oraz odpowiednia długość, żeby z jednej strony można było wygodnie nosić, a z drugiej – żeby nie mieć usmarowanych paluchów (ja miewam ;))
              Aha – szorstkim kołeczek być nie musi. Może być nawet całkiem gładki, z czasem i tak na nim narośnie nagar (swoją drogą – to chyba jedyne miejsce, gdzie udało mi się coś takiego wytworzyć ;))

              • Zyrg
                zrg
                26 czerwca 2013 at 14:40

                No może 15 przesadziłem. Taka połowa szerokości komina czyli – masz rację – z 10 będzie :) No ja wykorzystałem naturalne toczenie i uchwyt pędzelkowy (pędzelkowy nie pędzlowy). A szorstkość lepiej zbiera na początku niż taki na gładź. Menisk – tak mi ktoś poradził (nie mam nic na obronę!)

            • jaroczaro
              26 czerwca 2013 at 15:00

              Byc moze menisk jest po to, by spelnial w jakims stopniu funkcje skosnej czesci koleczka.

              Ja mialem wczoraj robiona podloge z fajnych desek w jednym pokoju wiec moze cos sie znajdzie na koleczek. Komorke ze starymi pedzlami tez mam. Kiedys moze kupie sobie taki koleczek jak na fajkowo ale to jak dorobie sie lepszych fajek. Poki co moja najdrozsza fajka jest w cenie tego koleczka.

              Pozdrawiam
              Jarek

              • Zyrg
                zrg
                26 czerwca 2013 at 15:43

                Gadali, że żeby lepiej popiół zbierał. Ale mówiący był cyklistą więc niegodzien zaufania :)

                PS Nie chce być złośliwy, ale jak Ty chcesz zrobić kołeczek z deski? Kwadratowy?

              • jaroczaro
                26 czerwca 2013 at 16:18

                Myślałem żeby go wystrugać albo papierem ściernym zaokrąglić ale może faktycznie porywam się z motyką na słońce. Poszukam lepiej tego pędzla.

                Pozdrawiam
                Jarek

              • Zyrg
                zrg
                26 czerwca 2013 at 16:26

                Zajedziesz się bo deski podłogowe twarde dość są :) Od biedy możesz użyć okrągłego ołówka :)

              • Zero
                Zero
                26 czerwca 2013 at 20:55

                Nie zajedzie. Pracuję w tartaku, a pierwszy kołeczek zrobiłem właśnie z kawałka odrzutu od desek podłogowych – gdyby nie duża ilość sęków, to byłaby klasa pierwsza. Fakt, kołeczek wyszedł ekscentryczny, bardziej takie cacuszko które można powiesić przy kluczach, ale zadanie spełnia. A spędziłem nad nim może ze dwie godziny, bo „profilowałem” rączkę. ;)

              • jaroczaro
                27 czerwca 2013 at 14:03

                Na fajkowo znalazlem proste koleczki z drewna po 2,5zl wiec nie ma sensu samemu sie meczyc. Chyba, ze ktos lubi takie robotki. Z resztek po deskach podlogowych zrobie podstawki pod przyszle fajki.

                Pozdrawiam
                Jarek

  35. jaroczaro
    29 czerwca 2013 at 00:16

    Witam,

    Po kilku głębszych…
    przemyśleniach chciałbym dać ostatnią złotą radę nowicjuszom. Mianowicie: Nie słuchajcie porad nowicjuszy a w szczególności moich.

    Jak to ktoś mądry napisał na tym forum z czasem nabiera się dystansu i widzi się rzeczy w innym świetle.

    Pozdrawiam
    Jarek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*