Chocolate Flake II

4 kwietnia 2011
By

Wbrew pozorom lubię aromaty. Nie jest to danie główne w moim fajczarskim jadłospisie, a raczej jedno z wielu. Na dodatek spis aromatów w mojej karcie jest dość wąski. Nie znaczy to jednak, że nie doceniam pachnideł. Po prostu zbiesiłem się i jestem bardziej wybredny niż jakiś czas temu. Ale Chocolate Flake to rzecz, która w menu znaleźć się musi.

Recenzję tą można byłoby nazwać Zagraj to jeszcze raz, Sam!, bo rok temu z okładem o tym tytoniu rozpisywał się Jacek. Zgadzam się z głównymi tezami jego opinii, aczkolwiek chciałbym coś dodać, bo jednak w kilku miejscach mam rozbieżności. Stąd właśnie ten artykuł. Ku chwale pluralizmu i dla przypomnienia.

Zatańczmy więc!

Virginia, Latakia, Burley, czekolada – z tej czwórcy najmniej wyczuwalna jest czekolada. Prym wiedzie za to znakomita La wespół z virginią. Duet to iście znakomity.

Jedno drugie uzupełnia – Va prowadzi po męsku, La zamiata sukienką. Taniec to pokazowy, wręcz mistrzowski. Nie taki turniejowy, gdzie dwadzieścia sztucznie opalonych par ociera się o siebie imitując przyjemność. Nie – to taki taniec balowy.

Ogromny, kryształowy żyrandol, wielka kolumnowa sala, a na środku Virginia i Latakia w prawdziwie namiętnym, soczystym tango, o nieco nieprzyzwoitym, trochę ulicznym charakterze. Mimo to wszystko wciąż po elegancku. Dla ospałych gości, spragnionych wrażeń, ale skutych sztywnymi nakazami etykiety, zawstydzonych pokazem, ale wpatrujących się z wypiekami na twarzach. W tle gra kapela – Burley szarpie struny z pasją, a przy mikrofonie gorzko podśpiewuje Czekolada. Oto obraz słodko-gorzkiego romansu.

Pod tym poetyckim opisem kryją się ważne informacje. Smak tej mieszanki polega na dobrze wyważonej proporcji pomiędzy naturalnością użytych tytoni, a lekkim dodatkiem smakowego aromatu. Ten kto lubi wyraźne smaki syropowych aromatów będzie zawiedziony. Czekolada bowiem naprawdę jest tu tłem, jakąś zapowiedzią niespełnioną, a przez to jeszcze ciekawszą. Komponent aromatyczny w ogóle nie jest wyczuwalny w zapachu (dominuje Latakia), a w smaku jest przygaszony, aczkolwiek fascynujący.

Przy okazji, o czym zresztą mówił Jalens, tytoń to dość mocny, choć tutaj pod tym pojęcie kryje się raczej termin „sytości nikotynowej”. Można się napalić Chocolate Flake, nie jest to lekki deser. Nie da się go „zjeść” tak jak innych aromatów. To pełnowartościowy „posiłek” dla palacza.

Walczą w tym tekście te dwie metafory – tańca i jedzenia. Aczkolwiek nie ma w nich sprzeczności – jedno nie wyklucza drugiego. Choć smak (taniec) jest lekki, to sam tytoń jest syty (jedzenie). Jest to doskonale zbilansowane.

Wracając jednak na ziemię – czyli do technikaliów – trzeba powiedzieć, iż jest to produkt, który należy bardzo mocno wysuszyć przed paleniem, inaczej ani z tańca, ani z posiłku nic nie będzie. Płatki lepią się do siebie, są wilgotne i ciężkie. Nawet po godzinie suszenia nie musi być lepiej. Czasem potrzeba jeszcze więcej. Pali się też trudno, jeśli tytoń pozostał wewnątrz wilgotny. Za to suchy, ale jeszcze sprężysty – tli się aż miło.

To zdecydowanie najlepszy aromat Samuela Gawitha. Tytoń przemyślany w każdym aspekcie, a przy tym nieco szalony w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zaskakuje, choć nie w pierwszej chwili. Trzeba się do niego przyzwyczaić, by móc się rozkoszować. I to też jest dobre, bo wszak, jak już kiedyś stwierdziłem na tych łamach – rzeczy piękne są trudne.

Tags: , , , , ,

15 Responses to Chocolate Flake II

  1. jalens
    4 kwietnia 2011 at 18:53

    Dodatek burleja jest tutaj świetny – powoduje, że nie jest to deser dla Marii Antoniny, ale dla Calluma McMurraya z Highlandu. Nutella z mało wyrośniętym razowcem -pycha!
    I dzięki burlejowi ta orkiestra to znakomici klezmerzy – grają go tańca i zabawy, a nie piep….ne menuety.

    • Rheged
      4 kwietnia 2011 at 19:00

      Mógłbym zacytować Twoje ulubione powiedzonko, ale wywołałoby to skandal na tym balu ;)

    • jazz59
      17 kwietnia 2011 at 22:14

      W zasadzie zgadzam się z Tobą,Jacku – zabawa jest przednia , tyle ,że u mnie grają jazzmani…
      Ale czasem McMurray ożłopie się whisky – i próbuje tego pieprzonego szesnastofigurowego menueta przy dźwiękach „Stormy Monday”.
      I nawet mu to czasem nieźle idzie…
      Diablo polubiłem ChF,choć znamy się ledwo dwa lata…
      Dla mnie to tytoń – ciekawostka.Zawsze mnie czymś zaskoczy…

  2. martino
    martino
    10 kwietnia 2011 at 10:59

    Opis pasjonujący i zachęcający, choć dobrze, że autor zaznacza o mocy i sporych wymaganiach stawianych przez ten tytoń – chyba w tym przypadku pozostanę wśród tych gości z „wypiekami na twarzach”, co to patrzą, a sami nie zatańczą ;-)

    • Alan
      Alan
      10 kwietnia 2011 at 15:23

      Bez przesady, to nie jakiś mózgotrzep, jeno sycący, tytoniowo-czekoladowy deser.

  3. marcin szarywilk
    marcin szarywilk
    12 maja 2011 at 03:37

    Mmmmmmm, pycha :)
    Jestem po trzeciej fajeczce, każda lepsza. Ta latakia.. bosko!
    Czekolada jak dla mnie ledwie wyczuwalna.
    Moje umiejętności pozwalają odpalać ją po kilkadziesiąt razy, ale zaczynam lubić tę trudno dostępność. Palona wolniej jeszcze lepsza. Mmmm…

    A po, kiedy pojawi się zwykły głód czekoladowe płatki z mlekiem :)

    Jeszcze może głupie pytanie, gdzie zamawiacie pluga, na Synjeco jakoś się nie dopatrzyłem?

    • yopas
      12 maja 2011 at 07:26

      Dla stosownego klarungu: ten tytoń nie występuje w wersji plug nawet w naturalnym środowisku. Czasem pan Niedźwiedzki ma na allegro jakieś plugi od SG.
      Generalnie można ryzykować synjeco, albo angolskie trafiki internetowe i.e. kliknij ten link.
      Cenowo zawsze wygrywa Szwajcaria.

      • marcin szarywilk
        marcin szarywilk
        12 maja 2011 at 20:04

        A to mi się coś pokiełbasiło, utkwiły mi w głowie jakieś komentarze jakoby ten tytoń był lepszy w wersji kostkowej. Dzięki za linka i wskazanie alegrowicza (rozumiem, że sprawdzony).

        • Alan
          12 maja 2011 at 20:08

          To o Grousemoora chodziło. I faktycznie, dobry jest, dobry…

  4. Astaroth
    Astaroth
    27 stycznia 2012 at 15:17

    Heh właśnie ujarzmiłem ten tytoń i nie żałuje że go kupiłem warto było :)

  5. Wolter
    27 marca 2015 at 21:41

    A czy któryś z PP. Kolegów byłby ewentualnie zainteresowany wspólnym zakupieniem wersji PLUG? Bo dla mnie samego 0,25 kg to trochę sporo…

  6. szydlo
    17 marca 2018 at 00:12

    Tytoń pychota. Czekolada faktycznie jako tło ale cały czas obecna. Taka deserowa a nie mleczna, chociaż i słodyczy mi tu nie brak, zapewne pochodzącej od Va. Czekolada Dobrze się komponuje z dodatkiem La, która wg mnie jest mniej „natarczywa” niż w innych mieszankach od SG. Syci nikotyna ale nie powala i nie ugina kolan. U mnie dobrze komponuje się z porterami. Chetnie skosztuje wersji plug dla porównania.

    • cortezza
      cortezza
      19 marca 2018 at 06:29

      I jak porównanie wypadło?

      • szydlo
        19 marca 2018 at 10:06

        Z racji braku zapasu czasu, musiałem tego pluga zapalić ciut zbyt wilgotnego jak na mój gust, więc trudniejszy był w utrzymaniu żaru w fajce. Odbiór przez to też nie idealny. Do tego doszło palenie w świeżej fajeczce, ale ogólnie smak ten sam. Niemal identyczny dla postaci flake i plug. Odniosłem tylko wrażenie większej mocy wersji „plugawej”, tzn. lepiej zaopatrzyła mnie w nikotynę ;)

        • cortezza
          cortezza
          19 marca 2018 at 13:20

          Trza będzie go porządnie podsuszyć, parę godzin na powietrzu chyba dobrze zrobi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*