Mac Baren Vanilla Cream

22 marca 2013
By

MB Vanilla Cream

No i tak siedzę w pracy myśląc o tym, co będzie. Co będzie jutro, za miesiąc. W interesie ruch zerowy. Moje osiągnięcia sprzedażowe również. Pewnie mnie wywalą z tej pracy. Co będę robił, czy znajdę nowego pracodawcę? I tak w kółko. W głowie tylko pytania i zastanawianie się nad najbliższą przyszłością. Szefowie siedzą w przeszklonym pokoju obok i tylko się przechadzają od czasu do czasu obok mnie. Oczekują, że sprzedam wszystkie oferty, że pozyskam tysiące klientów, którzy nie dzwonią i nie przychodzą. Reklama nie przynosi najmniejszych efektów…

Wciąż siedzę przed komputerem, czytając artykuły branżowe, przeglądając aukcję internetowe oraz czytając fajka.net.pl. Jak zabić czas… no jest sposób – fajeczka. Przynajmniej na to mam przyzwolenie, choć coraz częściej napotykam oczy delikatnie nabrzmiałe krwią, a zęby zaciśnięte. Mam wrażenie, że za chwilę to wszystko się rozleci. Pójdę w odstawkę.

No ale co zrobić ponad to, co mogę? Ponownie idę na zaplecze kuchenne, wyciągam skórzane etui i uprzednio przygotowane fajki. Mmmm, ale bym zapalił jakiegoś dobrego tytoniu. Niestety. Sprzedanych nieruchomości brak to i wypłata marna. A kredyt trzeba spłacać, pieluchy kupić. W trafice również pustki. Wybieram w tej sytuacji to, co pozwoli mi przetrwać – Mac Baren Vanilla.

Ten tytoń palę od bardzo dawna. Pewnie gdyby porównywać go z innymi, to ewentualnie Mac Baren Black Ambrosia spaliłem w porównywalnych ilościach. Ten tytoń „pomógł” mi przepalić kilka fajek w przeszłości. Teraz to się zmieniło. Fajek nie przepalam, a Vanillę, jeśli już palę, staram się smakować.

Już widzę jak czytający ten opis kręcą nosem. Mac Baren? I w dodatku Vanilia? Virginia No.1 owszem, ewentualnie Plumcake, ale Vanilla?

No właśnie Vanilla. Va No.1, jak pojawia się w lokalnej trafice, to znika błyskawicznie, a La nie lubię. Zostaje mi to nibycoś waniliowego. Siedzę na tym zapleczu kuchennym i nabijam mojego holenderskiego Humbrypota. Tytoń dostępny jest zarówno w wersji loose cut jak i pod postacią flaka. Paliłem obydwa. Jak dla mnie różnica w smaku praktycznie żadna, także nie ma co przepłacać za flaka. Chociaż nie, różnica jest – wilgotność. Flak nie brudzi tak fajki i nie wydziela tyle kondensatu. No i ma uroczą malutką puszkę. Ja jednak obecnie dysponuję wersją tańszą.

W kopercie widok jest naprawdę przyjemny. Jasna Va oraz, według opisu z koperty, ciemny „Oryginal Mac Baren Cavendish”. Tytoń dość wilgotny w dotyku. Pachnie całkiem przyjemnie. Zdecydowanie w zapachu surowego tytoniu można wyczuć wanilię.

Nabija się do fajki bezproblemowo. Można trochę podsuszyć przed paleniem. Pomoże to uniknąć nadmiaru kondensatu. Ja jednak z braku czasu w pracy nabijam bezpośrednio z koperty. Przeważnie maksymalnie połowę fajki. Tego tytoniu można do fajeczki zmieścić naprawdę bardzo dużo, ale później nie mam czasu na jego dopalenie.

Pali się bezproblemowo. Lekko ugniatam na początek, a później tylko pykam nie przywiązując uwagi do tego jak się żar tli. Przy wolnym paleniu na pierwsze miejsce wysuwa się zdecydowanie znana z No.1 Virginia – słodziutka, ale wymagająca rozwagi. Nie daje jednak takich kwasków jak No.1, a tytoń wolno palony dostarcza na tyle słodyczy, że może niektórych przesłodzić. Nutka wanilii wyczuwalna, bardzo delikatna. Na pewno nie syropowa, czy chemiczna (oczywiście w moim odczuciu). Cavendish jak dla mnie jest niewiadomą.

Po spaleniu połowy fajki tytoń nadal smakuje podobnie i zwykle smak utrzymuje się do końca. Przyznam się nieśmiało, że tak naprawdę często nie spalam tego tytoniu do końca. Dlatego też do niego używam fajek „śmierdzieli”, zakupionych za grosze. Z racji tego, że tytoń jest stosunkowo tani, nie żałuję jak wyrzucam jego końcówkę, a w fajce zostaje czasem wilgoć. Nie wyobrażam sobie takich sytuacji przy paleniu tytoni lepszych jak GH czy SG, ale w przypadku Mac Barena… co tam. Ponieważ palę sobie pośpiesznie w pracy, bo za chwilę mogę zostać wezwany przez szefostwo, nie zawsze przestrzegam także kodeksu powolnego palenia. Jak wspomniałem, rzadko dopalam ten tytoń do końca (co nie oznacza, że nigdy mi się to nie zdarza), a pozostawiony, niepalony w fajce na powiedzmy godzinę, przy próbie ponownego odpalenia nigdy mi jeszcze nie smakował. Próbowałem nawet zostawiać fajkę z wyciorem w środku, ale nie przyniosło to pożądanych efektów. Po pozostawieniu fajki niedopalonej, sporo czarnego syfu trzeba z niej usunąć. Tak to jest, jak nie poświęci się fajce wystarczająco dużo uwagi. Wypalona fajka do końca, w mojej opinii, i tak nie daje o sobie zapomnieć. Jest brudna, smolista i czuć w niej wyraźnie palony tytoń.

No ale jest czasem tak, że  mam ochotę na coś, co nie wymaga większego zaangażowania. Coś, co smakuje zawsze tak samo. Coś co mogę spalić szybko, bez konieczności przykładania się do palenia. Bez stresu, że nagle będę musiał skończyć, a niedopalony tytoń będzie trzeba wyrzucić. Tym czymś w moim przypadku jest „Vanilia Macarena” (taką autokorektę w pisowni „Mac Barena” stosuje telefon mojego kolegi).

Jeśli chodzi o noty końcowe

Moc – średnia, dla mnie wystarczająca

Aromatyzacja – wyczuwalna

Smak – ot taki jednolity, bez fajerwerków

Room note – duży +. Chyba, że fajka przeciągnięta to śmierdzi petem

 

P.S. myślę, że mógłbym polecić ten tytoń początkującym. Mój brat, który zaczyna fajkową przygodę, był zachwycony.

Tags: , , , , ,

28 Responses to Mac Baren Vanilla Cream

  1. yopas
    22 marca 2013 at 15:03

    Nie byłbym sobą gdybym nie napisał:
    Mac Baren? i w dodatku Vanilia?
    UkłonY,
    Ps.
    Dziękujemy za opis.

  2. pigpen
    pigpen
    22 marca 2013 at 15:13

    Pisząc te słowa myślałem dokładnie o Tobie i Twoim Mac brrr :) pozdrawiam

  3. MM
    bak_zlosnik
    22 marca 2013 at 15:43

    macarena waniliowa to dla mnie tytoń wyjątkowy…jedyny ze znanych mi produktów zawierających nikotynę który oddałbym, za darmo.ba, dorzucilby jeszcze błogosławieństwo na drogę.

    • pigpen
      pigpen
      22 marca 2013 at 15:50

      zawsze możesz na mnie liczyć :)

  4. Janusz J.
    Janusz J.
    22 marca 2013 at 16:03

    Paliłem ten tytoń jako jeden z pierwszych i mocno się zawiodłem. Ale wtedy mocno zawiedziony byłem po prawie każdym tytoniu, co teraz wytłumaczyć mogę totalnym brakiem warsztatu umiejętnego palenia i smakowania. Teraz jeśli chodzi o stajnię „Mac brrrr”, to uwielbiam Cube (w obu odsłonach), a do wanilii jeszcze dzięki Tobie chętnie powrócę. Za co serdecznie dziekuję.

    • pigpen
      pigpen
      22 marca 2013 at 16:07

      Dziękuję za miłe słowa. Ja swego czasu Cube’a też paliłem i miło go wspominam. Może dzięki tobie również sobie go przypomnę ? pozdrawiam

  5. mvagner
    22 marca 2013 at 16:20

    Zostałem kiedyś obdarowany dwiema saszetkami tego tytoniu. A że Poznaniak jestem, to wyrzucić nie potrafiłem. Ale znalazłem na niego sposób: mieszam 1:1 ze van. Stanwella – jak dla mnie idealnie. Sam Stanwell za słodki, ale z McB jest w sam raz.

  6. Obzon
    Obzon
    22 marca 2013 at 16:30

    „pozostawiony, niepalony w fajce na powiedzmy godzinę, przy próbie ponownego odpalenia nigdy mi jeszcze nie smakował. Próbowałem nawet zostawiać fajkę z wyciorem w środku, ale nie przyniosło to pożądanych efektów”
    To jest chyba minus większości aromatów. Nie nadają się one do palenia na raty. Podobnie mam z Grousemoorem. Ale Virginie – Golden Glow, Best Brown, Dark Twist da się palić nawet z dużymi przerwami.
    Fajna recenzja. Bardzo zachęca do zakupu tego tytoniu. Ja spytam jeszcze jak wyglądają wstążki tytoniu? Czy drobno pocięty czy zdarzają się grubsze albo kawałki flake’a?
    Pozdrawiam

    • pigpen
      pigpen
      22 marca 2013 at 16:40

      W przypadku loose cut jest dość sporo drobno pociętego flaka o wymiarach powiedzmy 1*1 cm (takie płaskie „kratki”? o grubości 1 milimetra). Same wstążki raczej dłuższe, cieniutko pocięte. Zdarzają się małe gałązki, ale zwykle sporadycznie.
      Wersja Flake – to płatki o idealnych wymiarach, idealnie pocięte. Bezproblemowo nabija się nimi fajkę. Jeden płatek to w sam raz na jedno palenie.
      Pozdrawiam

  7. Bartnik
    Bartnik
    22 marca 2013 at 17:41

    A tak wygląda już sam tytoń:) http://www.fajka.net.pl/wp-content/uploads/2013/03/IMG_20130310_134559.jpg Mi osobiście średnio podchodzi pomimo, że uwielbiam aromaty, dobry na początek nie zaleje kondensatem gdy przeciągniesz staje się kwaśny:)

  8. sat666sat
    sat666sat
    22 marca 2013 at 17:46

    Lepszy Stanwell)))

    • pigpen
      pigpen
      23 marca 2013 at 12:01

      Moim zdaniem, jako aromat Stanwel jest ok, ale jako tytoń gorszy, co w mojej ocenie stawia Mac Barena wyżej. Stanwellem się nie napalę. Mac Barenem tak. A ja nikotynista jestem i czasem muszę …
      pozdrawiam

      • sat666sat
        sat666sat
        23 marca 2013 at 12:05

        A to chyba że tak. W zasadzie niech każdy pali co woli)))

  9. Obzon
    Obzon
    21 listopada 2013 at 18:24

    Dzis kupilem i zapalilem odrazu po powrocie do domu. I zawiodlem sie. Tyton zalal mnie kondensatem, zrobil sie gorzki i niesmaczny. Moze faktycznie trzeba go palic bardzo uwaznie. Dam mu jeszcze szanse. Jutro nabije CornCoba.
    Pozdrawiam

    • kusznik
      kusznik
      21 listopada 2013 at 19:18

      Podsusz przed paleniem. Ja zmęczyłem jedną saszetkę i już nie wrócę do niego.

    • pigpen
      pigpen
      21 listopada 2013 at 21:52

      No cóż. Nie dla każdego ta wanilia stworzona. Ja ładowałem prosto z koperty i paliłem. Ale jak wspominałem, nie przykładałem się za bardzo do palenia. Został koreczek – no problemo. I tak podczas prawie każdego palenia wycioruję, także dla mnie kondensat to nie problem. Próbuj Obzonie, może podejdzie :)
      pozdrawiam

      • Obzon
        Obzon
        22 listopada 2013 at 19:01

        Dziś już było lepiej. Zdecydowanie. Nabiłem większą fajkę. Pot Savinelli KS. Przyjemny aromat i czasami nawet tytoń czuć :)

        • kusznik
          kusznik
          23 listopada 2013 at 14:00

          Codziennie czekam na Twoją obiecaną refleksję na temat Bulldoga!

          • Obzon
            Obzon
            23 listopada 2013 at 15:03

            Aż tak? Kurde ja go staram się palić prawie codziennie. Jeszcze trochę go wypale i coś skrobnę. Najprawdopodobniej będzie to pozytywna recenzja, bo tytoń bardzo mi smakuje.

  10. niedzwiecki
    16 października 2018 at 23:49

    Odstąpię Mac Baren Vanilla Flake i
    Mac Baren Virginia Flake w puszkach 50 g.

    • Wielebny
      17 października 2018 at 09:22

      Uprzejmie proszę o informacje na temat ceny dla Mac Baren Virginia Flake w puszkach 50 g.

    • Mikael Candlekeep
      Mikael Candlekeep
      17 października 2018 at 11:14

      To ja chętnie dowiem się szczegółów na temat puszki Vanilla Flake.

  11. niedzwiecki
    18 października 2018 at 15:39

    Virginia 40
    Vanilla 45
    Capstan Navy 45
    Przesyłka 10 niezależnie od ilości.

    • cortezza
      cortezza
      19 października 2018 at 08:45

      Capstana bym wymienił chętnie.

    • Wielebny
      19 października 2018 at 10:16

      A ile masz szt puszek Capsana i Virginia ?

  12. niedzwiecki
    19 października 2018 at 11:24

    Proszę na e-mail:
    grzegorz (małpa) niedzwiecki . pl

    • Wielebny
      19 października 2018 at 14:45

      I poszło

  13. zielony
    zielony
    26 kwietnia 2019 at 16:14

    No to i parę słów ode mnie, wrażenia po pierwszej fajce.
    Otwieram kopertę jeszcze na ulicy, pod trafiką, i… pierwsze rozczarowanie, zapach sztuczny chemiczny, wanilii tam niewiele, bardziej przypomina tytoń do sziszy. Wizualnie za to bardzo ładny, jak to macbareny, loose cut, jasne wstążki virigni, cavendish, tu i ówdzie rozrzucone kawałki ciemniejszego broken flejka.

    Prosto z koperty suchszy niż się spodziewałem, może przeleżał się chwilę na półce, podsuszyłem jeszcze chwilę na wszelki wypadek, myk do małej wrzoścowej fajeczki.

    Po odpaleniu, na początku mniej więcej tak jak się spodziewałem, sztucznie chemicznie, trochę nijako, trochę caterpillar z Wonderlandu… ale! Tak od połowy fajki zrobiło się bardziej wytrawnie, bardziej tytoniowo i ku mojemu zaskoczeniu całkiem smacznie – dopaliłem ze smakiem do końca, do szarego popiołu.

    W zasadzie nie palę aromatów, ale też nie ukrywam, że ostatnio bardzo polubiłem shag Amsterdamer (też od MacBarena) i liczyłem na podobną aromatyzację. Niestety Amsterdamer pachnie lepiej zarówno z koperty jak i po odpaleniu, jedynie do fajki nie bardzo się nadaje ;)

    Czy się rozczarowałem? Trochę, czy go kupię jeszcze raz – raczej nie, ale wypalę pewnie gdzieś na wietrze do końca.
    Czy to jest zły tytoń, zły aromat – niekoniecznie.

Skomentuj cortezza Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*